środa, 31 grudnia 2014

LBA?!

O matko znowu LBA. xD Dobra to tak dostałam nominację od Chloe Ann Wolf. :) A oto pytania (werbel xD):
1. Jak zaczęła się Twoja historia z pisaniem?
2. Jaki jest Twój ulubiony kisiel/budyń?
3. Lubisz duplo?
4. Byłaś gdzieś za granicą? Gdzie? Ile razy?
5. Jak ma na imię Twoja najlepsza przyjaciółka/przyjaciel?
6. Twoja ulubiona liczba?
7. W którym dniu i miesiącu się urodziłaś?
8. Ile masz osób w klasie?
9. Czy jeśli wszystko jest możliwe, to czy możliwe jest, żeby coś było niemożliwe?
10. Masz zwierzaka? Jakiego?
11. Lubisz Chloe Ann Wolf? (XDDDDDD)
Odpowiedzi :D :
1. Po prostu zaczęłam coś pisać o Jily w zeszycie, a potem stwierdziłam, że o wiele łatwiej będzie w komputerze i jakoś tak. :) Bloga nie założyłam tak od razu, ale długo po tym jak zaczęłam pisać. :)
2. Czekoladowy budyń. :3
3. Nie koniecznie. :/
4. Na Litwie jak na razie. Jakieś trzy razy. :)
5. Daria!! <3
6. Hmm.. 15 :)
7. 21 listopada! Skorpion rządziiii!! :D
8. 23.
9. Możliwe, że coś jest niemożliwe, ale możliwe, że mogę się mylić. xD
10. Ryyybki. :)
11. Pff.. Nienawidzę.. W ogóle kto to jest? Pff.. xD
A teraz pytania ode mnie (aż jedenaście ;-; kill me ;-; tak dużo?? O nieee!! ;-; :P):
1. Masz zwierzątko? Jakie? Jak ma na imię?
2. Ulubione danie?
3. Co dostałaś na święta?
4. Masz rodzeństwo? Ile? Imiona?
5. Lubisz czytać książki? Jaką ostatnio przeczytałaś?
6. Siatkówka czy nożna?
7. Internet czy tv?
8. Piszesz o czymś jeszcze oprócz Jily? Jak tak to o czym?
9. Twój/twoja BFF? :)
10. Grasz na czymś (nie chodzi o nerwy xD)?
11. Jakiej muzyki słuchasz?
A nominuję tylko 3 blogerki. Przepraszam, ale jakoś tak. :) To tak nominuję:
- Lilka (http://lily-i-james-labirynt-zycia.blogspot.com/)
- Anna M. Waldorf (http://lily-james-i-ja.blogspot.com/)
- Panna Nikt (http://druga-polowka-lily.blogspot.com/)
Pozdrawiam, Ginny. :)

Rozdział 28

Popatrzcie! Wyrobiłam się! :D Ostatnia notka w tym roku. :) Może i krótka, ale jest w niej parę konkretów. ;) Tak, wiem. Dużo Lily i Jamesa, a mało pozostałych. Spokojnie, będzie ich więcej. ;) Następna notka będzie o wiele, wiele dłuższa. Będzie w niej trochę Dorcas, Stana i .. Syriusza? :) Pojawi się też Frank i Alicja. Ann i Remus. Snape. Peter i .. nieznajoma? :) Specjalnie to piszę, żebyście nie mogli się doczekać. :D Buahahaha taka zła ja. :P A póki co miłego czytania. :)
***
- Dor?!- Krzyknęłam.- Jak ty możesz mnie podsłuchiwać?!
- Lily. Ja.. Ja nie chciałam.. Jakoś tak wyszło, że szłam na spotkanie ze Stanem i.. I usłyszałam twój głos i się zainteresowałam.
- Nie kłam! Mów czemu mnie podsłuchiwałaś?!
- Nie podsłuchiwałam! Lily!
- Wejdź do środka.- Powiedział Bill.- Jak ktoś nas zobaczy to będzie przypał.
Dorcas weszła do klasy, ale ja nie chciałam jej słuchać i z niej wybiegłam.
- Lily!- Zawołała zrozpaczonym głosem.
Perspektywa Dorcas:
- Powiedz mi czemu stałaś pod drzwiami?- Zapytał mnie Bill.- Tylko nie kłam.
- Wczoraj dziwnie patrzyłeś na Lily, a ona na ciebie. Później to spotkanie pod obrazem Grubej Damy. Myślałam, że mnie okłamuje mówiąc, że nic się nie dzieje. Gdy dzisiaj po lekcjach powiedziała mi, że idzie do biblioteki specjalnie powiedziałam, że ja nie mam ochoty iść, żeby ją śledzić. Wiem, głupio postąpiłam, ale nie miałam wyboru.
- Uwierz mi, że Lily prędzej czy później by ci powiedziała, bo jak jeszcze byliśmy razem to mówiła mi, że jesteś jej najlepszą przyjaciółką. Ann i Alicja też, ale że ciebie normalnie traktuje jak siostrę.
- Ale o czym by powiedziała?- Nie rozumiałam.
- O naszym spotkaniu i tak dalej.
- Ale dlaczego po takim czasie spotykacie się  i to w jakiejś nieużywanej klasie?
- O to już zapytaj Lily, ale najpierw według mnie powinnaś ją przeprosić.
- Też tak myślę.- Powiedziałam i wyszłam z klasy.
***
Dlaczego nie napisaliście nic o nowych bohaterach, wymyślonych przez was, w komentarzach pod ostatnim rozdziałem?! Nie czyta się tego co piszę na początku hę?! Jeśli nie przeczytaliście tego co napisałam przed tym rozdziałem to już migiem! Czytać! Bo jak nie to ja się dowiem! :D Już nie przeszkadzam. :P Pamiętajcie o komentarzu na koniec, w którym będą opisy WASZYCH bohaterów (inf. rozdział 27). :D
***
Skierowałam się prosto w stronę wieży Gryffindoru. Weszłam do naszego dormitorium. Kotary przy łóżku Lily były zasunięte, czyli leżała tam i płakała.
- Co się stało? Lily wbiegła do pokoju, rzuciła się na łóżko i zaczęła płakać. Nie chciała powiedzieć o co chodzi.- Zaczepiła mnie Ann.
- Pokłóciłyśmy się.- Odpowiedziałam i podeszłam do łóżka Rudej.- Mogłabyś wyjść? Chciałabym zostać z Lily sama.
- Jasne i tak miałam właśnie iść do biblioteki z Remusem.- Powiedziała blondynka i wyszła.
- Lily- zaczęłam.- Nie gniewaj się proszę. Martwiłam się o ciebie. Myślałam, że coś przede mną ukrywasz. Przepraszam cię. Jeśli mi wybaczysz to obiecuję, że więcej nie będę cię śledzić ani podsłuchiwać. Lily błagam!
Ruda nic nie zrobiła tylko wstała i się do mnie przytuliła. Ja też ją przytuliłam i nie wiedzieć czemu zaczęłam płakać. Tak właśnie wyglądały wszystkie nasze kłótnie, nie mijała nawet godzina, a my już byłyśmy pogodzone. Parę minut później siedziałam nadal na łóżku Lily, a ona miała głowę na moich kolanach i opowiadała mi o Billu.
- Wiesz? Wczoraj pod obrazem on powiedział, że nadal mnie kocha, i że chciałby znów być ze mną. Wtedy uświadomiłam sobie, że ja nadal go kocham. Poprosił mnie, żebym się zastanowiła czy dam mu drugą szansę, dlatego dzisiaj się spotkaliśmy. Dor powiedz mi co ja mam robić? Kocham go nadal, ale nie mogę zapomnieć tej jego cholernej zazdrości, przez którą ze mną zerwał.
- Lily co ja ci mogę powiedzieć? I tak zrobisz co zechcesz. O boże! Mówię jak moja mama!- Zaśmiałyśmy się, ale za chwilę znów byłyśmy poważne.- Naprawdę go kochasz czy to tylko jakieś przelotne uczucie?
- Naprawdę. Chyba. Sama nie wiem!- Zaszlochałam.
- A on? Myślisz, że mówił poważnie?
- Raczej tak. Znam go i sądzę, że mówił poważnie.
- Więc nad czym się zastanawiasz? Jakie masz wątpliwości?
- Czy nie skrzywdzi mnie tak samo jak ostatnio.
- Tego to już ci nie powiem. Sama musisz go o to zapytać.
- Ale tak wprost?
- A czemu nie? Wal prosto z mostu!
***
Zrobiłam tak jak mi radziła Dorcas. Poprosiłam Billa o spotkanie, jeszcze tego samego dnia. Poszliśmy na spacer na błonia.
- Zastanowiłaś się?- Zapytał głosem pełnym nadziei.
- Chyba tak, ale muszę zadać ci parę pytań, a konkretniej dwa.
- Już się boję.- Zaśmiał się.
- Nie masz czego, więc tak. Czy to co mówiłeś wczoraj, mówiłeś poważnie?
- Jak najbardziej. Kolejne pytanie.
- Czy masz w tym jakiś ukryty cel? Chcesz mnie jakoś wykorzystać? Albo znów zranić?
- To więcej niż dwa pytania!- Udawał oburzonego.- Nie mam żadnego celu. Nie chcę cię wykorzystać ani zranić.- Urwał jakby się nad czymś zastanawiał.- W wakacje nigdzie nie wyjeżdżałem, ale na podwórku poznałem dziewczynę i sądziłem, że się zakochałem i wreszcie zapomniałem o tobie. Jednak, gdy zacząłem mówić do niej Lily i gdy ją przytulałem czułem zapach twoich perfum to wiedziałem, że nie przestałem cię kochać i zerwałem z nią.
- Wiesz, gdy ty uklęknąłeś wczoraj przede mną i powiedziałeś, że znowu chcesz ze mną być to jakby zatęskniłam za tobą.
- Czyli? Jaka decyzja?
- Spróbuję ci na nowo zaufać, ale pamiętaj to ostatnia szansa, nie zmarnuj jej.
- Nie pożałujesz swojej decyzji obiecuję ci.
Staliśmy przytuleni przez dłuższą chwilę. Byłam ciekawa jak długo potrwa ten związek. Byliśmy tak naprawdę dziećmi. Ja miałam czternaście lat, a on piętnaście. W naszym wieku nie ma prawdziwych miłości tylko zauroczenia, ale ja czułam, że go kocham, a on mnie. "W wieku czternastu lat przeżyć dwa zawody miłosne i jeden sprawić komuś? Masakra!" pomyślałam. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie. Wreszcie byłam szczęśliwa. Naprawdę szczęśliwa. Bill powiedział, że trzeba wracać i odrobić lekcje, jak zawsze był pilnym uczniem, więc wróciliśmy do pokoju wspólnego trzymając się za ręce, żeby wszyscy zobaczyli, że znów jesteśmy razem. Nie obchodziło mnie co sobie pomyślą inni. Dla mnie ważne było, że znów jesteśmy szczęśliwą parą. Gdy tylko znalazłam się w pokoju wspólnym wzrok wszystkich uczniów był zwrócony w naszą stronę. Od razu podbiegły do mnie Dorcas, Ann i Alicja zostawiając swoich chłopaków przy kominku.
- Porwiemy Lily na chwilę dobrze?- Powiedziała Dorcas z uśmiechem, a Bill tylko skinął głową.
***
Chwilę później siedziałyśmy w dormitorium, a dziewczyny jak zwykle chciały wszystko wiedzieć.
- Mów jak się zgadaliście. Chcę wszystko wiedzieć ze szczegółami!- Krzyczała Alicja.
- Normalnie porozmawialiśmy trochę wczoraj, a dzisiaj poprosiłam go o spacer. Na spacerze wyjaśniliśmy sobie parę spraw i znów jesteśmy razem.
- O was można książkę napisać.- Śmiała się Dor.- Rozstajecie się, schodzicie, kłócicie, a jeszcze między wami stoi James.
- To nie śmieszne Dor.- Wtrąciła się Ann.- Właśnie Lily pomyślałaś o Jamesie?
- Oczywiście! Myślałam o nim całą noc.
- I?
- I stwierdziłam, że owszem jest we mnie zakochany, ale wczoraj w pociągu powiedział, że daje mi wolną rękę. Znaczy nie powiedział tego wprost, ale można to było wywnioskować. Jest moim przyjacielem i powinien zrozumieć i cieszyć się moim szczęściem prawda?
- W sumie racja.- Powiedziała Dorcas i poszła do łazienki.
Perspektywa Syriusza:
Siedziałem przy kominku z Jamesem, Remusem, Peterem i Frankiem. Dziewczyny siedziały u siebie w dormitorium.
- Ona znowu jest z tym dupkiem!- Krzyknął James.
- Rogacz przestań. Ludzie się gapią. Okej nie lubisz go, ale musisz go zaakceptować, bo to chłopak Lily.- Tłumaczyłem.- Będzie ci ciężko, ale Lily zależy tak samo na tobie jak i na nim. Jeśli teraz odwrócisz się od niej, załamie się. Postaraj się go zwyczajnie unikać, a jeśli Lily przyjdzie z nim i usiądzie tutaj, nie odchodź. Powiedz coś, żeby zobaczyła, że nie masz nic przeciwko temu związkowi, nawet jeśli masz.
- Łapo.- Powiedział James z niekrytym zdziwieniem.- Od kiedy jesteś taki mądry?
- Zdarza mi się czasem.- Zaśmiałem się.- O! Idą dziewczyny. Pamiętaj bądź miły i nie daj po sobie poznać, że jesteś zazdrosny.
- Hej.- Powiedziała Ruda.
- No hej.- Odpowiedziałem.- To co? Znów jesteś z Billem.
- No chyba.- Zaśmiała się.- A co? Zazdrosny?
- Ja? Zawsze!- Starałem się rozluźnić atmosferę.- Ale działam na dwa fronty. Prawa Doruś moja kochana?
- Nie jestem twoja.- Dziewczyna zdjęła niechętnie moją rękę ze swojego uda.
- Mrau! Lubię niedostępne.
Wszyscy się śmiali. O to mi dokładnie chodziło.
- Lily możemy pogadać?- Zapytał Rogacz.- Pięć minutek i wrócimy do was.- Dodał gdy ja zacząłem udawać płacz.
***
Odeszliśmy w najdalszy kąt pokoju.
- O czym chciałeś pogadać?
- Nie mogę tego przed tobą ukrywać. Jestem zazdrosny. I to cholernie zazdrosny. Jestem twoim przyjacielem i zawsze będę, więc akceptuję twojego chłopaka, ale wiedz, że jeśli cię skrzywdzi nie ręczę za siebie i go chyba zabiję.
- James jeśli mnie skrzywdzi to ja zabiję go razem z tobą. Cieszę się, że mi to powiedziałeś przynajmniej wiem, żeby go nie przyprowadzać do was.
- Nie chodzi o to. Może z nami siedzieć, ale ma cię nie krzywdzić.
Przytulił mnie i poszliśmy do reszty. "Przyjaźń damsko-męska istnieje i nikt mi nie zaprzeczy!"
- Oddaję ci ją Łapo z powrotem.- Uśmiechnął się James.
- Wróciłaś! Tęskniłem!- Syriusz przytulił się do mnie tak mocno, że mi zabrakło powietrza.
- Weź wariacie!- Odepchnęłam go i uderzyłam lekko pięścią w biceps. Jak na czternastolatka miał dość duże mięśnie.
I tak siedzieliśmy dwie godziny. Lekcje odrabiałam w nocy, w pośpiechu. Gdy już skończyłam położyłam się i myślałam. "Mam chłopaka. Prawdziwych przyjaciół. Czego chcieć więcej?". Później leżałam i nie mogłam zasnąć, więc przewracałam się z boku na bok aż w końcu zasnęłam, ale o czwartej nad ranem.
Perspektywa Jamesa:
Obudziłem się i spojrzałem na zegarek, była siódma rano. Wstałem z łóżka i zrobiłem dwadzieścia pompek. Później poszedłem do łazienki i wziąłem szybki prysznic. Następnie umyłem zęby i ubrałem się. Nałożyłem ciemne jeansy, białą koszulkę z krótkim rękawem i czarne trampki. Obudziłem chłopaków i zacząłem pakować książki i zeszyty do torby.
- James. Świetnie sobie wczoraj dałeś radę.- Powiedział Syriusz.
- Ale z czym?- Zapytałem i spojrzałem na przyjaciela. Miał na sobie jedynie ręcznik, który zakrywał dolną część jego ciała.
- No wczoraj. Wieczorem. Z Lily.
- Ach to! Czy ja wiem.
- A o czym rozmawialiście?- Zapytał Remus.
- Powiedziałem jej, że jeśli Bill ją skrzywdzi to będzie miał przerąbane.- Wzruszyłem ramionami.- Chyba to do niej dotarło, ale wolę się upewnić.
- Niby jak?- Zdziwił się Frank, który właśnie wyszedł z łazienki.
- Chodźcie tu wszyscy.- Powiedziałem, a chłopcy zbliżyli się do mnie.
***
Pół godziny później siedzieliśmy w Wielkiej Sali i jedliśmy jajecznicę, gdy przyszły dziewczyny.
- Jak się spało panowie?- Zapytała Alicja.
- Bardzo dobrze, a tobie kochanie?- Frank pocałował swoją dziewczynę w policzek.
Bill siedział niedaleko nas, praktycznie obok. W pewnym momencie wstał od stołu i powiedział do swoich kolegów, że musi jeszcze skoczyć do dormitorium po książki.
- Teraz.- Powiedziałem, a Syriusz, Remus, Frank i Peter wstali od stołu i poszli za mną.
Dogoniliśmy Billa dopiero przy sali od Transmutacji.
- Siemasz kolego!- Zagadnąłem go i przycisnąłem do ściany.
Razem z pozostałymi otoczyliśmy go tak, żeby nie mógł uciec.
- Ej chłopaki o co chodzi? Spieszę się.- Powiedział widocznie zdenerwowany.
- Spokojnie zdążysz.- Powiedział Syriusz.
- Chcieliśmy cię tylko ostrzec.- Wtrącił się Remus.
- Niby przed czym?- Prychnął.
Spojrzałem w stronę Remusa, który miał uprzedzić, gdyby jakiś nauczyciel szedł.
- Jesteś z Lily tak? To teraz mnie posłuchaj. Ona cię naprawdę kocha. Mam nadzieję, że ty ją też, i że nie masz zamiaru jej skrzywdzić. Jeżeli to się stanie to pożałujesz. Nie obchodzi mnie, że jesteś starszy i kolegujesz się z najstarszymi chłopakami ze szkoły. Tu nie liczy się siła. To jest szkoła Magii i Czarodziejstwa, więc liczy się umiejętność posługiwania się czarami. Kapujesz? Masz traktować Lily jak księżniczkę i jej nie krzywdzić. Jeżeli będzie przez ciebie płakała nie ważne z jakiego powodu to radziłbym ci od razu wtedy uciekać. Ona dla nas wszystkich jest jak siostra, więc uważaj.- Powiedziałem.
- Groźby są karalne.- Odpowiedział.
- Posłuchaj mnie gnojku!- Krzyknąłem i złapałem go za bluzę próbując przycisnąć jak najmocniej do ściany.- Jeżeli Lily któremukolwiek z nas poskarży się, że coś jej zrobiłeś to ..
- McGonagall.- Syknął Remus.
- Co robicie chłopcy? Jakieś problemy?- Zapytała.
- Nie pani profesor, tak tylko rozmawiamy prawda?- Zapytałem Billa poprawiając mu bluzę.
- Dokładnie.- Odpowiedział poważnie wystraszony.
- Nic ci nie jest Bill? Jakiś blady jesteś.
- Nie, nie wszystko w porządku, proszę się nie martwić.
- No dobrze. Nie spóźnijcie się na lekcje!- Powiedziała i odeszła.
- Grzeczny z ciebie chłopak.- Pogłaskałem go po głowie.- Pamiętaj. Jedna jedyna skarga, a nie uwolnisz się od nas. A i Lily nie musi wiedzieć, że rozmawialiśmy.
Posłałem mu groźne spojrzenie i wróciłem z chłopakami do Wielkiej Sali po torby z książkami i po dziewczyny.
***
Perspektywa Lily:
- James po co wy poszliście?- Zapytałam, gdy czekaliśmy na profesora Slughorna.- Wybiegliście tak nagle.
- Nie martw się.- Objął mnie i pocałował w skroń.- Nic się nie dzieje. Musieliśmy załatwić pewną sprawę.
- Mogę wiedzieć jaką?
- Nie bardzo. Może kiedyś ci powiem. Usiądziesz ze mną? Bo Syriusz chyba się umówił z Dor.
- Okej.- Uśmiechnęłam się.
Weszliśmy do sali i usiedliśmy według własnego pomysłu. Ann z Remusem, Alicja z Frankiem, Dorcas z Syriuszem, ja z Lily, a Peter z jakąś Krukonką.
- Popatrz.- Szepnęłam.- Syri i Dor by do siebie pasowali co?
- Od początku to mówię, ale oni nie chcą mnie słuchać. Może i Syriusz jest podrywaczem, ale.. - Przerwał i spojrzał ze zdziwieniem na przyjaciela.- Nie wierzę.
- Co? Co się stało?- Zapytałam wystraszona.- W co nie wierzysz?
- Syriusz wczoraj zwędził po kolacji jego ulubione pączki. Miał ich pięć. Przed spaniem zjadł trzy. Nie chciał się z nami podzielić, ale nie obraziliśmy się na niego, bo wiedzieliśmy, że to jego ulubione. On nigdy nie dzieli się tymi pączkami. Powiedział, że dwa, których nie zjadł zostawi sobie na dzisiaj, bo do obiadu na pewno zgłodnieje.
- I co w tym takiego dziwnego?- Zaśmiałam się.
- Nie rozumiesz? On jednego pączka właśnie oddał dla Dorcas.
- I?- Nadal nie rozumiałam.
- Słuchasz mnie czasami?!- Zapytał zdenerwowany.- Syriusz nigdy nie dzieli się swoimi ulubionymi pączkami, nawet ze mną, a teraz oddał jednego dla Dorcas! Nie kumasz? On się zakochał!
- Pan Potter i panna Evans, bo będę musiał was rozsadzić i odjąć punkty Gryffindorowi.- Ostrzegł profesor.- To, że sprawdzam obecność nie znaczy, że możecie sobie rozmawiać. Zaraz będę pytać z poprzedniej lekcji, więc lepiej powtarzajcie.
Do końca Eliksirów nikt się nie odezwał, a ja nie mogłam się skupić, bo myślałam o tym co mi powiedział James. Jeżeli to prawda to muszę zrobić coś, żeby Dorcas i Syriusz byli parą. W końcu ona też była w nim zakochana. Nie wiedziałam tylko jak to zrobić, ale od tego mam jeszcze resztę dziewczyn.

sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 27

Hejka! Nowy rozdział jest! Muszę Wam powiedzieć, że nie dam rady pisać notek co tydzień, więc terminy nie będą określone. Nie będę się tłumaczyć dlaczego, bo na pewno wiecie. Nauka, nauka, nauka. :( Następnego rozdziału już raczej nie wstawię w grudniu, ale kto wie? :D A teraz coś przyjemniejszego. W ramach takiej rekompensaty za to, że tak długo czekaliście na notkę mam dla Was niespodziankę! Wymyślacie jakąś postać i opisujecie ją w komentarzu pod tym rozdziałem. Musicie uwzględnić:
a) imię i nazwisko (IMIONA BĄDŹ NAZWISKA Z HARR'EGO POTTER'A NIE BĘDĄ PRZYJMOWANE!!!);
b) wiek;
c) wygląd zewnętrzny;
d) charakter;
e) dom;
f) zainteresowania (W TYM ULUBIONE PRZEDMIOTY);
g) sytuacja rodzinna (JEŚLI JEST STARSZY NP.: 16 LAT, DLACZEGO DOPIERO TRAFIŁ DO HOGWARTU);
Wasze pomysły będę wplatać do nowych notek. :) Oczywiście nie wszystkie na raz, ale stopniowo. :) Miłego czytania. :)
***
- Już za godzinę będziemy w Hogwarcie!- Zapiszczała Ann.
Jak zwykle siedzieliśmy w dziewięciu w przedziale. Przed chwilą skończyliśmy grać w butelkę, ponieważ konduktor kazał spakować rzeczy, sprawdzić czy wszystko zabraliśmy i nałożyć szkolne szaty. Przez resztę drogi aż do zamku wspominaliśmy nasz wspólny tydzień u Dorcas. Prawie bez przerwy śmialiśmy się. Oczywiście nie byłby to James, gdyby się na mnie nie obraził. On twierdzi, że jest we mnie zakochany, że jestem jego, dlatego jest zazdrosny.
- Lily, wcześniej cię nie pytałem, bo nie było okazji.- Zaczął James.- Kim jest Chris?
- Długa historia, a poza tym nie chcę o tym mówić.
- Mamy jeszcze czas.- Nalegał.
- Jejku.- Stwierdziłam, że dla świętego spokoju powiem, bo on i tak się nie odczepi.- W tamtym roku byłam z rodziną w Paryżu u wujka. On i ciocia nie mogli mieć dzieci, więc adoptowali syna. Tym synem był Chris. On się we mnie zakochał i ciągle za mną latał, ale przy tym też czasami obrażał. Mieliśmy tam spędzić dwa tygodnie. Po tygodniu pobytu w Paryżu strasznie pokłóciłam się z Chrisem. On wybiegł z domu wściekły na mnie, wsiadł na motor i pojechał gdzieś. Wieczorem przyszedł do nas policjant i oznajmił, że Chris miał wypadek i jest w ciężkim stanie w szpitalu. Wtedy zdałam sobie sprawę, że się w nim zakochałam. Po dwóch dniach sam odłączył się od sprzętu medycznego, pisząc wcześniej list do nas. W liście napisał, żebyśmy po nim nie płakali. Wtedy u Dorcas przyszedł do mnie, ale jako duch. Rozmawiałam z nim przez chwilę, zemdlałam i dalej nie pamiętam.
- Ale czemu się odłączył od sprzętu? Dlaczego chciał umrzeć?- Dopytywał James.
- Przeze mnie. Odrzucałam go. Próbował zabrać mnie na randkę. Kiedy byłam chora zrezygnował z pójścia z resztą do miasta, tylko po to, żeby się mną zajmować. A ja? Cały czas go odtrącałam. Jestem draniem jakich mało.
- Lily..- James mnie objął, próbując pocieszyć.
- Zostaw mnie! Wiem, że ciebie ranię tak samo! Wiem, że ty też mnie kochasz i próbujesz zabrać na randkę! A ja? Cały czas cię odtrącam! Tak jak Chrisa! Jestem draniem! Ba! nawet zabójcą! Zabiłam go! Gdybym się z nim nie pokłóciła to by teraz żył! Staram się was nie ranić! Nie chodzi mi tylko o ciebie James, ale o was wszystkich! Staram się, ale mi nie wychodzi!- Rozpłakałam się i wybiegłam z przedziału.
Usiadłam na podłodze, parę kroków od naszego przedziału i ukryłam twarz w dłoniach. Po chwili ktoś usiadł obok mnie i mocno przytulił.
- Lily czy ja kiedykolwiek powiedziałem, że mnie zraniłaś? Czy kiedykolwiek zarzuciłem ci, że coś stało się przez ciebie? Nigdy. Więc dlaczego tak mówisz? Ja wiem, że to w złości, ale takie oskarżenia? Owszem, kocham cię, próbuję zabrać cię na randkę. Do tej pory nie dawałem za wygraną, kiedy ty odmawiałaś, i dalej błagałem. Nie obiecuję, że przestanę o to prosić, bo to się nie zmieni, bo nadal mam nadzieję, że będziesz moją dziewczyną, ale mogę ci obiecać, że jeśli powiesz nie, to nie będę dalej nalegał. Przynajmniej nie w tym samym dniu.- Zaśmiał się.
- Wiesz? Nie pomogło mi to ani trochę.
- Nie umiem pocieszać, ale proszę cię rozchmurz się. Dobrze wiesz, że to nie twoja wina. To Chris wsiadł na motor. To on spowodował wypadek. To on odłączył się od sprzętu. Nie ma tu ani krzty twojej winy. Pamiętaj, że jeszcze nie raz się zakochasz. Chris nie jest jedynym chłopakiem na świecie.
- James przytul mnie.
Chłopak przytulił mnie jeszcze mocniej niż na początku i pocałował w czoło.
- Już ci lepiej?- Kiwnęłam głową.- To chodźmy do przedziału, bo zaraz pociąg się zatrzyma.
 Weszłam do przedziału. Początkowo nikt się nie odzywał, ale widząc mnie przybitą, Syriusz postanowił rozweselić atmosferę i zaczął śpiewać wymyśloną na poczekaniu piosenkę. Nie mogłam się nie śmiać, ponieważ Syriusz strasznie fałszował, a przy tym dobierał takie słowa, że głowa mała.
***
Około osiemnastej siedzieliśmy w Wielkiej Sali i słuchaliśmy przemówienia dyrektora.
- Jak zwykle przypominam wam drodzy uczniowie, że macie zakaz wstępu do Zakazanego Lasu. Jest to dozwolone tylko i wyłącznie, gdy macie szlaban i tylko w obecności, któregoś z nauczycieli. Nie możecie również chodzić w nocy po korytarzu. Dotyczy to uczniów, którzy NIE są prefektami. Coś jeszcze miałem powiedzieć? Aha! W tym roku możecie sugerować różne imprezy. O co chodzi? Są organizowane dyskoteki oczywiście, ale wy możecie proponować ich więcej. Nie musi być podany konkretny powód na przykład walentynki czy jakieś inne święto. Może to być nawet wygrana w meczu Quidittcha. Rozumiecie? Jeśli coś będzie niejasnego to zgłoście się do opiekunów waszych domów. A teraz wsuwajcie!
Półmiski zapełniły się jedzeniem. Nie byłam jakoś szczególnie głodna, ale zjadłam kawałek kurczaka, deser i wypiłam sok z dyni. Jak zwykle było wesoło. Bill siedział prawie na przeciwko mnie i jakoś dziwnie na mnie patrzył. Znałam go bardzo dobrze, w końcu był moim chłopakiem i widziałam, że głęboko się nad czymś zastanawia. Udawałam, że nie zwracam na to uwagi, ale Dorcas zauważyła, że coś jest nie tak i dała mi znak, że po kolacji pogadamy. Gdy już wszyscy wychodziliśmy z Wielkiej Sali Czarna zaczepiła mnie pod pretekstem poczekania na Severusa. Wiedziała, że pozostali go nie lubią, więc to była dobra wymówka, żebyśmy zostały same.
- Ej co ty tak na Billa patrzyłaś?- Zapytała mnie, gdy reszta naszych przyjaciół była już w bezpiecznej odległości od nas.
- Ja? Wydawało ci się.
Drzwi do Wielkiej Sali były zamknięte, a my stałyśmy parę metrów za nimi. Po chwili drzwi się otworzyły i wyszedł Bill ze swoimi kolegami. Znów na mnie dziwnie popatrzył i nawet się uśmiechnął.
- Ruda! Co się dzieje?! Coś się stało w wakacje? Widziałaś się z nim? Pisałaś? Mów!
- Nic z tych rzeczy. Gdyby coś się stało byłabyś pierwszą osobą, która by o tym wiedziała. Uspokój się i mów co u ciebie i Syriusza?
- Nie jestem z nim. Chyba powoli się w nim odkochuje, a on we mnie, więc jest dobrze.
- Dor!
- No co?- Dziewczyna zaśmiała się i odwróciła, bo chciałyśmy już iść do wieży, ale wpadła na jakiegoś Puchona i upadła.
- Przepraszam cię strasznie!- Zaczął się tłumaczyć chłopak.- Nie zauważyłem cię. Rozmawiałem z chłopakami i jakoś tak. Gapa ze mnie. Nic ci się nie stało?
- Nie, nie.- Dorcas uśmiechnęła się.- Się nie martw ze mnie też straszna gapa.
Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, aż w końcu chłopak przerwał ciszę.
- Jak masz na imię?
- Dorcas, a ty?
- Stan. Miło mi.
- Mi też. W której klasie jesteś?
- W czwartej, a ty?
- Też!- Zaśmiała się Dor.
Stali jeszcze chwilę rozmawiali. Czułam się głupio stojąc tak i na nich patrząc. Koledzy Stana chyba pomyśleli to samo, więc powiedziałam:
- Dor! Przecież nie znamy hasła! Pójdę się dowiedzieć i przyjdę po ciebie, a ty sobie jeszcze porozmawiaj.- Puściłam do niej oczko.- Chłopcy odprowadzicie mnie?
- Jasne!- Powiedzieli równocześnie.
Szłam z dwoma naprawdę przystojnymi chłopakami. Jeden, brunet miał na imię Carol, a drugi, blondyn Thomas. Fajnie nam się rozmawiało, jakbyśmy się znali od lat. Gdy dotarliśmy do wieży Gryffindoru chłopcy przytulili mnie. Zdziwiłam się bardzo, ale odwzajemniłam uściski. Chłopcy poszli już do swojej wieży, a ja czekałam na Dorcas, która nie znała hasła. W pewnej chwili nadszedł Bill.
- Cześć.- Powiedziałam.
- Hej.- Uśmiechnął się.- Miło cię widzieć.
- Spoko.- Nie bardzo wiedziałam co odpowiedzieć, bo gdzieś w głębi duszy nadal byłam na niego zła.
- Jak minęły ci wakacje?
- W miarę. Nigdzie w tym roku nie pojechałam.- Skłamałam.
- Ja też nie.- I znów ten uśmiech, który mi przypominał jak bardzo byłam w nim zakochana.
- Niezręczna cisza.- Powiedziałam i spuściłam wzrok.
- Tja. Pamiętasz? Mieliśmy kiedyś tyle tematów do rozmów.
- Właśnie. Kiedyś.
- Jaki ja byłem głupi!- Powiedział bardziej do siebie niż do mnie.
- Że ze mną byłeś?- Spojrzałam na niego smutnym wzrokiem.
- Nie! Że zerwałem. I to jeszcze w taki sposób. Lily wybacz mi!- Bill klęknął na kolana. Miał łzy w oczach. „Udaje czy mówi poważnie?”.
- Co ty robisz? Co chcesz przez to uzyskać?
- Chcę znów z tobą być. Proszę cię. Każdy zasługuje na drugą szansę.
- Wstań.- Powiedziałam stanowczo. Czułam jakby moja miłość do niego wracała. „Czyli nadal go kocham. To w ogóle możliwe?”.- Bill nie odzywałeś się tyle miesięcy, jakbyś mnie nie znał i nagle oczekujesz, że ci od tak wybaczę i znów z tobą będę.
- Wiem, że to tak nie działa, ale chyba lepiej późno niż wcale.
- Idzie Dorcas. Nie mówimy nikomu o tym co się teraz stało ok? Się zastanowię i dam ci znać.
- Widzimy się jutro? Po lekcjach w nieużywanej klasie, w której się to skończyło ok?
- Dobra idź, bo Dor się zbliża.
- To cześć i dzięki za hasło!- Powiedział, gdy Dorcas do mnie podeszła zdziwiona.
Nie pytała o nic. Powiedziałam hasło i obraz Grubej Damy się otworzył, a my weszłyśmy do pokoju wspólnego. Nie zamierzałam póki co mówić jej o tym co zaszło z Billem, bo bym musiała słuchać godzinnego wykładu, jak to mnie Bill skrzywdził, i żebym się nie ważyła nawet dać mu drugiej szansy. Później do rozmowy dołączyłyby Ann i Alicja. Ta pierwsza by mówiła to co Bill, że każdy zasługuje na drugą szansę, zaś Alicja by stała po stronie Dorcas. Dopóki sama się nie zastanowię co mam zrobić nikt się o tym nie dowie. Mam nadzieję, że Bill też nikomu nie powie.
***
Po lekcjach poszłam w umówione miejsce, mówiąc dziewczynom, że idę do biblioteki na chwilę. Na całe szczęście nie chciały ze mną iść. Weszłam do nieużywanej klasy, w której Bill ze mną zerwał w marcu. Chłopak już tam był.
- O czym chciałeś pogadać?
- O nas. Zastanowiłaś się?
- Tak i ..
Ktoś za drzwiami kichnął. Znaczy, że jakaś osoba nas podsłuchiwała. Bill wyciągnął różdżkę i ostrożnie podszedł do drzwi. Bałam się, że może to być Filch. Wtedy byśmy mieli przerąbane, bo nie wolno nam przebywać w żadnej klasie, jeśli akurat nie mamy w niej lekcji, bez zgody nauczyciela. Nie był to jednak ani Filch, ani żaden nauczyciel. "Jak ona mogła mnie podsłuchiwać?!" pomyślałam.

środa, 24 grudnia 2014

Święta :)

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam:
- dużo szczęścia
- bogatego Mikołaja
- radości z prezentów
- a przede wszystkim rodzinnych świąt
Co do notki to postaram się ją wrzucić jeszcze w tym tygodniu, więc zaglądajcie tutaj często i bądźcie cierpliwi.:) A i pamiętajcie, żeby zjeść dużo grochu. :P Jeszcze raz wesołych świąt. :*

niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 26

Wreszcie notka! :D Mam nadzieję, że czekaliście cierpliwe. :) W końcu im dłużej się na coś czeka, tym bardziej się to docenia. :P A więc.. Jest parę spraw:
1) James się zmienia! :D Nadal jest dziecinny (jak każdy chłopak xD), ale próbuje też wydorośleć, co mu nie wychodzi. Staje się bardzo, ale to bardzo zboczony. Chce tym zaimponować Lily, ale nie tylko, bo innym przyjaciołom też. Również coraz częściej ją podrywa itd. Jak zauważyliście nasza główna para często się całuje. Otóż wcale to nie znaczy, że niedługo będą razem. :) James będzie musiał się strasznie postarać, żeby zdobyć Lily, a to trochę potrwa. :P
2) Wiem, mało jest Remusa, Ann, Alicji, Franka i Petera. Obiecuję, że będzie ich coraz więcej i więcej. Musicie się uzbroić w cierpliwość. :)
3) Cieszę się, że parę osób zainteresował mój blog. :) Prawie 3000 odwiedziło go, ale i tak wiem, że tylko 1/3 czyta. To nic. Dla mnie liczy się, że chociaż parę osób czyta i komentuje. :)
4) Chloe Ann Wolf co do twojego któregoś komentarza. Nie, w latach 70. Nie istniał Disneyland. Powstał on w 1992 roku w Paryżu, ale mam nadzieję, że nie obraziłaś się na mnie za to czy coś podobnego. Po prostu ubarwiłam trochę moje opowiadania. :P
5) Komentujcie! Komentujcie! Komentujcie! :D
Pozdrawiam, Ginny. :)
***
- Chris? Co ty tu robisz?!
- Jaki Chris? Lily o czym ty gadasz?- Zapytał James.
- Cicho siedź! Chris dlaczego tu przyszedłeś?- Zapytałam.
Nagle jakby wokół mnie nie było nikogo, zostałam tylko ja i Chris. Był ubrany tak samo jak go ostatnio widziałam, w dniu, gdy odłączył się od sprzętu medycznego. Biała bluzka z krótkim rękawem, jeansy, czerwone trampki.
- Co ty tu robisz?- Powtórzyłam pytanie.
- Chcę cię ostrzec.
- Ale przed czym? Jestem bezpieczna.
- Na razie. Lily proszę cię uważaj na siebie. Obiecaj mi to.
- Obiecuję, ale odpowiedz mi na pytanie. Dlaczego tu przyszedłeś?
- Nie słuchasz mnie? Chcę cię ostrzec. Duchy zmarłych wracają na ziemię tylko dlatego, że mają jeszcze jakąś sprawę do załatwienia. I ja taką mam.
- A jak tam jest?- Zapytałam zaciekawiona.
- Wszędzie jest biało. Ludzie dostają skrzydła, dzięki którym mogą latać, ale poza tym jest tak jak na ziemi. Jesz, pijesz, śpisz, pracujesz, masz własny dom, możesz przygarnąć jakieś zwierzątko jeśli chcesz, spacerujesz po parku. Z tym, że tutaj nie ma złych ludzi, wszyscy są dobrzy, a źli trafiają do piekła.
- Potrafię to sobie wyobrazić.- Zamyśliłam się.
- Muszę już iść. Pomyśl od czasu do czasu o mnie. A póki co pamiętaj wystrzegaj się tych, których uważasz za przyjaciół, bo to oni mogą okazać się najgorszymi wrogami.- I odszedł. Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami i czułam jak osuwam się na podłogę. Potem słyszałam jakby przez mgłę jak ktoś woła moje imię. Był to męski głos, zapewne pana Meadows. Czułam jak ktoś mnie bierze na ręce i mówi:
- Trzeba ją zabrać do łazienki i ocucić, najlepiej zimną wodą.
„James”- pomyślałam.
W tamtej chwili urwał mi się film. Nie wiem co się dalej działo. Gdy się obudziłam leżałam „w swoim” pokoju, był poranek, a słońce mocno ogrzewało moją twarz. Miałam przed oczami zamazany obraz, ale widziałam, że ktoś siedzi przy moim łóżku. Usiadłam i przetarłam oczy. Całą noc siedział przy mnie James. „On jest taki słodki, kiedy śpi.” Siedział na krześle, a ręce i głowę miał oparte o moje łóżko. Zaczęłam go delikatnie drapać po ramieniu, żeby się zbudził.
- James.- Zaczęłam mówić takim głosem, jakbym była jego mamą i budziła go do szkoły.- Pora wstawać już jest dzień.
- Jeże pieś mint.- Wymamrotał.
- Co?- Zaśmiałam się.- James! Jest siódma rano, wstajemy mistrzu!- Krzyknęłam i wstałam. Byłam pełna energii. Zaczęłam biegać po pokoju, ubierać się, czesać, a James nadal spał. Wpadł mi do głowy pewien pomysł.
- Słuchaj.- Szepnęłam mu do ucha, na co chłopak mruknął.- Jeśli teraz nie wstaniesz nie dostaniesz buziaka.
- I tak mi nie dasz.- Prychnął.
- Okej, nie chcesz to nie, a miał być w usta.- Powoli szłam w stronę drzwi. James wstał, więc zaczęłam uciekać. Gonił mnie po całym piętrze, a ja się śmiałam na głos. W końcu złapał mnie i obrócił przodem do siebie.
- Coś obiecałaś.- I wskazał palcem na usta.
- Za karę dostaniesz w policzek, bo za późno wstałeś.- Zaśmiałam się, cmoknęłam go w policzek i zeszłam na dół.- Mógłbyś obudzić dziewczyny? Ja zrobię śniadanie.- Krzyknęłam, gdy byłam już na dole.
Zaczęłam krzątać się po kuchni i wymyślać co zrobić na śniadanie. Po chwili wymyśliłam, że po prostu zrobię jajecznicę. Nagle usłyszałam głośne chrapnięcie- „Państwo Meadows nie są w pracy?”- Poszłam do salonu, żeby zobaczyć kto tam śpi. Okazało się, że to Peter- „Ale gdzie reszta chłopaków?”
- Lily!- James zaczęłam mnie wołać z góry.
Poszłam do niego, bo chciałam się dowiedzieć, co on ode mnie chce.
- Co? Chciałam zrobić jajecznicę. A w ogóle czemu Peter śpi w salonie?
- Chodź zobacz.
Poprowadził mnie do pokoju Ann. Byłam zszokowana tym, co zobaczyłam. Dziewczyna spała w jednym łóżku z Remusem! Alicja spała w pokoju z Frankiem, a Dorcas..-„Nie wierzę, tylko nie z nim!”- .. z Syriuszem.
- Ja pierdziele! Co tu się działo? Ja tylko zemdlałam na parę godzin, a tu takie rzeczy!
- Nie cieszysz się, że twoje przyjaciółki w końcu straciły dziewictwo?- Zaśmiał się.
- Wiesz co? Zrobiłeś się strasznie zboczony! One takie nie są to raz, a dwa idą dopiero do czwartej klasy! Mają czternaście lat! Opanuj się! Chciałbyś, żeby twoja córka robiła to w tym wieku?!
- Lil przecież żartuję.- Zaczął przepraszać.- Na żartach się nie znasz?
- Widocznie nie. Masz kolejną karę, bo musisz mi pomóc nakryć do stołu.
Z zadowoleniem na twarzy zszedł ze mną do kuchni. Zrobiliśmy wspólnie jajecznicę, nakryliśmy do stołu i poszliśmy obudzić naszych przyjaciół.
- Czekaj mam pomysł.- Chwyciłam Jamesa za rękaw, gdy ten chciał zapukać do drzwi Ann.
Wciągnęłam dużo powietrza i na cały głos krzyknęłam, tak żeby wszyscy na pewno słyszeli.
- Wstawać leniuchy już ósma!- Biegałam po piętrze i z impetem otwierałam wszystkie drzwi.
- W szeregu zbiórka!- Krzyknął James, gdy wszyscy znaleźli się na korytarzu.- Gdzie jest szeregowy Black?!
- Śpi.- Odpowiedziała rozbawiona Dorcas.
James poszedł po Syriusza. Usłyszeliśmy tylko huk i chłopak wybiegł z pokoju.
- Zaraz będzie.- Oznajmił.
Syriusz przyszedł tylko w spodniach od piżamy, bez koszulki. Nie był zbyt umięśniony, ale widać było lekki zarys „kaloryfera” na jego brzuchu.
- Jak ci zaraz zawale gonga w ryj to zobaczysz!- Krzyknął unosząc pięść.
- Też cię kocham skarbie. Nie denerwuj się tak mój ty Syriuszku.- James zaczął udawać dziewczęcy głos.
Wszyscy się śmialiśmy z tej sceny, nawet Syriusz. Potem zeszliśmy na dół i zjedliśmy śniadanie. Resztę tygodnia spędziliśmy razem. Niby chłopcy przyjechali na wakacje do Jamesa, ale to wyglądało jakby rzeczywiście przyjechali do Dor. Robiliśmy sobie masę zdjęć, żeby było co wspominać. Nadszedł czas wyjazdu i każdy pojechał do swojego domu. Przed pożegnaniem ustaliliśmy, że dwa dni przed rozpoczęciem roku spotkamy się wszyscy w Trzech Miotłach. Gdy wróciłam do domu opowiedziałam cały tydzień rodzicom. Ominęłam parę wątków, ale tylko parę i to tylko tych miłosnych. Petunii oczywiście nie było. W roku szkolnym bardzo często spotykała się z tym całym Vernonem, ale w wakacje to wracała do domu tylko na noc, i żeby się przebrać, bo nawet śniadania jadła u niego. Te półtora miesiąca minęło jak z bicza trzasnął. Pod koniec sierpnia leżałam koło północy u siebie w pokoju na łóżku i myślałam o zbliżającym się roku szkolnym.
- Boże! Za tydzień wrócę znowu do szkoły i znowu trzeba będzie wstawać o siódmej! Ale z drugiej strony spotkam się z innymi uczniami, no i nauczycielami i pracami domowymi, a przede wszystkim z magią.- Pomyślałam i po chwili zasnęłam. 

czwartek, 6 listopada 2014

:)

A więc tak. Rozdział wstawię po 18.11, ponieważ mam konkursy przedmiotowe i muszę się uczyć. Poza tym są jeszcze prace domowe, kartkówki, sprawdziany. Musicie zrozumieć. :) Jakoś Wam to wynagrodzę. :) Już nawet mam pomysł jak. :) A tymczasem trzymajcie za mnie kciuki 13.11 i 18.11. To są moje konkursy. :) Nauki meeega dużo, ale może dzięki temu nie będę musiała pisać któregoś egzaminu gimnazjalnego hehe. :P
Pozdrawiam, Ginny. :)

sobota, 1 listopada 2014

Rozdział XXV

Czternastego lipca znalazłam się w Dolinie Godryka. Było bardzo gorąco, a ja musiałam chodzić z wielkim, wypchanym plecakiem. Szukałam domu numer pięćdziesiąt osiem. Przechodziłam obok „mini parku”, gdy zobaczyłam Remusa. Zdziwiła mnie jego obecność w Dolinie Godryka, ponieważ mieszkał zupełnie gdzie indziej. Chciałam się dowiedzieć co tu robi, więc zawołałam go:
- Ej Remus!
- O hej Lilka. Co ty tu robisz?- Zapytał równie zdziwiony.
- Właśnie idę do Dorcas. Mam u niej spędzić cały przyszły tydzień. Ann i Alicja też mają być. A ty? Co TY tu robisz?
- Ja i reszta chłopaków mamy spędzić cały przyszły tydzień u Jamesa.- Zaśmiał się.- Ale się złożyło!
- No to niezły zbieg okoliczności. Dobra muszę lecieć, bo pewnie reszta dziewczyn już na mnie czeka i się denerwuje, a ja nie mogę odnaleźć domu numer pięćdziesiąt osiem. Może przypadkiem wiesz gdzie to?
- A wiem.- Odpowiedział.- Musisz przejść na drugą stronę ulicy i to będzie pierwszy dom za rogiem.
- Dzięki. No to miłego tygodnia.- Uśmiechnęłam się przyjaźnie.
- I nawzajem.
Pomachaliśmy sobie na pożegnanie i poszliśmy, każdy w swoją stronę.
***
„Numer pięćdziesiąt osiem. Dom państwa Meadows.” pomyślałam, gdy popatrzyłam na tabliczkę na drzwiach pewnego domu . Przeszłam przez bramkę i zapukałam do drzwi. Otworzyła mi zdenerwowana Dorcas.
- Lily gdzieś ty była?! Denerwowałam się, że coś ci się stało!
- Przepraszam, ale nie mogłam znaleźć twojego domu.
- Dobra nie ważne! Najważniejsze, że jesteś tu cała i zdrowa. Chodź pokażę  ci pokój, w którym spędzisz najbliższy tydzień.
W korytarzu zdjęłam buty i podążyłam za przyjaciółką. Dom był dziwnie urządzony, ponieważ musiałyśmy przejść przez całą kuchnię i salon, aby dojść do schodów. Wiedziałam, że Dorcas jest bogata, w końcu jej tata pracował w Ministerstwie Magii. Mimo to nie było tego aż tak widać. W kuchni stał blat koloru kości słoniowej, kuchenka gazowa oraz lodówka. W blacie zamontowany był dość duży, prostokątny zlew, a nad nim wisiały cztery szafki, w których najprawdopodobniej były naczynia. Na środku stał ciemnobrązowy stół, z sześcioma krzesłami. Podłoga była wyłożona jasnymi kafelkami. Do salonu przechodziło się przez wielki łuk. Tam po prawej stronie stała czteroosobowa, czarna kanapa. Przed nią stał jasny stolik, a po obu jego stronach stały również czarne fotele. Po lewej stronie zaraz obok wejścia do kuchni stała czarna komoda, a na niej zdjęcia Dorcas i jej brata. Obok była niewielka półeczka, na której stał telewizor. Na podłodze znajdowała się kremowa wykładzina. Tuż obok telewizora znajdowały się drzwi, za którymi były schody wiodące na górę. Na piętrze mieściło się pięć pokoi, z czego trzy były pokojami gościnnymi. Pierwszy pokój po lewej był mój, następny był Ann, a ostatni Alicji. Po prawej stronie znajdowały się pokoje Dorcas i Lewisa, a między nimi łazienka.
- Rozpakuj się i przyjdź do mojego pokoju.- Powiedziała Czarna i mnie przytuliła.- Jak się cieszę, że przyjechałaś.
- Ja też się cieszę.- Powiedziałam i weszłam do pokoju.
Był bardzo mały. Po prawej stronie stało jednoosobowe łóżko i podłużna szafa, a po lewej niewielkie biurko, półka z książkami i komoda. Ściany i dywan były białe. Szybko włożyłam wszystkie ciuchy do szafy i poszłam przywitać się z dziewczynami. Pokój Dorcas nie różnił się niczym od mojego, poza tym, że ona miała u siebie balkon i na jednej ścianie mnóstwo plakatów, a na drugiej nasze zdjęcia.
- Hej dziewczyny!- Powiedziałam i przytuliłam je wszystkie.- Jak tam? Gotowe na tydzień pełen wrażeń?- Zaśmiałam się.
- No pewnie!- Odpowiedziały równocześnie.
- Wiecie kto jeszcze będzie się świetnie bawił?
- No kto?- Zapytała Ann.
- James, Syriusz, Remus, Peter i Frank.
- Jak to?
- No tak to. Gdy szłam tutaj w tym „mini parku” spotkałam Remusa i powiedział mi, że mają spędzić ten tydzień u Jamesa. Nie wątpię, że już wszyscy wiedzą o nas, i że nas odwiedzą któregoś dnia.
- To na pewno.- Powiedziała Dorcas.- Ale mnie to nie przeszkadza, a wam?
Energicznie pokręciłyśmy głowami.
- To zabawę czas zacząć!- Krzyknęła rozbawiona Alicja.
Dor włączyła muzykę i zaprosiła nas do tańca. Wszystkie tańczyłyśmy jak jakieś pokręcone. Nasza mała impreza skończyła się dwie godziny później. Byłyśmy strasznie zmęczone tańcem, więc poszłyśmy do ogrodu pokąpać się w basenie. Ten tydzień zapowiadał się niesamowicie.
***
Leżeliśmy u Jamesa w ogrodzie i się opalaliśmy. Na stoliku stało radio, akurat leciała piosenka Led Zeppelin (
https://www.youtube.com/watch?v=0WzG64syKHA). James zaczął śpiewać. Wszyscy wstaliśmy i zaczęliśmy udawać, że jesteśmy tym zespołem. Frank był jak Jimmi Page. Remus jak John Bonham. Ja jak Robert Plans, a James jak John Paul Jones. Peter udawał naszą publiczność. Zabawa była przednia. Niestety musieliśmy skończyć nasz koncert wcześniej niż przewidywaliśmy, bo sąsiad wyjrzał zza płotu i nas skarcił za zbyt głośne zachowanie. Gdy James pokazał mu środkowy palec uciekliśmy jak najszybciej do domu udając, że nic się nie stało. Czekaliśmy w pokoju Pottera aż sąsiad przyjdzie i się poskarży na nas, ale tego nie zrobił. Po kolacji usiedliśmy znowu w ogrodzie i zaczęliśmy rozmawiać o dziewczynach.
- Wiecie co wam powiem?- Zapytał Remus.
- Wolisz chłopaków.- Zażartowałem i odsunąłem się od przyjaciela.
- Skąd wiedziałeś?- Zapytał podchodząc do mnie i łapiąc mnie za kolano.- Nie no nie o tym chciałem powiedzieć. Dziewczyny spędzają ten tydzień u Dorcas.
- Co z tego?- Zapytał Peter.
- Ale ty młot jesteś.- Powiedział James.- W sumie każdy z nas ma dziewczynę, a ty nie.
- Poprawka tylko ja i Remus mamy dziewczyny.- Poprawił Frank.
- Ojej, ale niedługo ja i Syriusz też będziemy mieli.
- Pff.. Syriusz jeszcze okej, bo Dorcas też coś do niego czuje, ale ty i Lily?- Zapytał z drwiną Remus.- Błagam cię, ona ma cię gdzieś.
- No ma mnie gdzieś.. Gdzieś w sercu.- Opowiedział James udając rozmarzonego.
- Przed chwilą powiedziałeś, że Peter to młot, ale to ty nim jesteś.- Powiedziałem.- Ma cię gdzieś znaczyło, że ma cię w dupie. James nie rozumiesz, że robisz sobie złudne nadzieje?!
- Mówcie co chcecie, ale ja wiem, że prędzej czy później będę z Lily. Mogę się nawet założyć.- James wyciągnął rękę, a ja ją uścisnąłem.- Remus przecinaj!
- Nie daję ci konkretnego czasu, bo to byłoby nie fair wobec Lilki, ale przed zakończeniem siódmej klasy okej? Nie znaczy to, że masz z nią zacząć być dopiero w siódmej klasie, możesz to zrobić kiedy chcesz byleby przed zakończeniem siódmej klasy.
- Nie ma sprawy. Zobaczycie, że Lily zakocha się we mnie bez opamiętania.
Temat nagle się urwał i siedzieliśmy w ciszy. Zaraz potem pierwszy usnął Peter, zaraz potem my. Wiedziałem, że James nie zdobędzie Lily przed zakończeniem zakładu.
***
Nie spałyśmy całą noc. Gadałyśmy głównie o chłopakach. Dowiedziałyśmy się, że Dorcas się zakochała w Syriuszu na dobre. Nie chciałabym, aby była ona z Blackiem. On jest podrywaczem i patrzy na pupy wszystkich dziewczyn. Dosłownie. Przyłapałam go raz jak patrzył się na moją, a później stał na korytarzu i oglądał się za wszystkimi dziewczynami, które tamtędy przechodziły, włącznie ze Ślizgonkami. Chyba, że będąc z Dorcas zmieniłby się. Chociaż wątpię, ale nie ma co się martwić na zapas, bo jeszcze razem nie są.
***
Następnego dnia po południu Dorcas uczyła nas grać w Quidditcha. Lewis też z nami grał. Miał siedemnaście lat i był jak to się mówi albinosem. Miał strasznie jasne, prawie białe włosy i niebieskie oczy. Widać było, że ćwiczy, stwierdziłam to patrząc na jego kaloryfer na brzuchu. Chyba mnie polubił, ponieważ często podlatywał do mnie na miotle, uśmiechał się, rozmawiał. Był świetnym bratem. Bardzo troszczył się o Dorcas, widać było, że ją kocha i to z wzajemnością. Rzadko spotyka się takie rodzeństwo. Po obiedzie odwiedzili nas.. Chłopcy. Siedziałyśmy w salonie i oglądałyśmy film. Rodzice Dorcas byli w pracy, a Lewis na randce ze swoją dziewczyną. Nagle ktoś potwornie zapukał do drzwi. Dorcas pobiegła otworzyć.
- Witajcie panienki!- Krzyknął znajomy mi głos. James wszedł do salonu i mnie przytulił.- Moja Lily, moja kochana Lilunia.
- Jeszcze nie twoja.- Powiedziałam odpychając go.
- Jeszcze? Znaczy, że kiedyś będziesz?- Zapytał z nadzieją w głosie.
- James proszę chociaż w wakacje daj mi spokój. Gdzie Dorcas i Syriusz?
- Idę zobaczyć.- Szepnął James. Poszłam za nim, a reszta została w salonie.
Oboje stali w korytarzu i się całowali. Byłam totalnie zdziwiona. Ona i Syriusz?! Jeszcze wczoraj myślałam, że nie są razem, a dzisiaj się całują! Odeszłam i pociągnęłam Jamesa za rękaw.
- Zostaw ich samych. Daj im trochę swobody.- Szepnęłam.
- Kiedy my będziemy się tak całować?- Zapytał.
- A ty tylko o jednym!
Chłopak przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Przez chwilę miałam ochotę, żeby nie przestawał, ale w porę się opamiętałam.
- Idioto!- Zaczęłam go jak zwykle bić pięściami, a on wziął mnie przytulił i nie pozwolił się wyrwać. „Ciekawe jakby się zachowywał w związku? Chciałabym bym z nim być, żeby się przekonać.. Lily! O czym  ty myślisz?!”.
***
Parę godzin później siedzieliśmy w dziewiątkę w pokoju Dorcas i graliśmy w naszą ulubioną grę. W butelkę. James pobiegł do domu po fałszoskop. Pierwsza kręciłam ja i wypadło na Dorcas. Graliśmy tylko na pytania, ponieważ państwo Meadows zakazali nam robić jakiekolwiek wyzwania.
- Czy ty i Syriusz jesteście razem?
Czarna zaczerwieniła się.- Nie, nie jesteśmy.- Cisza. Fałszoskop nie zapiszczał. Znaczy, że mówiła prawdę.
Dor zakręciła i wypadło na Syriusza.
- Czy ja ci się podobam? Jeśli tak to jak bardzo?
- Nie podobasz mi się. Ja się w tobie zakochałem.
Wszyscy byliśmy zdziwieni. Ten Syriusz Black,  szkolny podrywacz i macho wyznał publicznie miłość.
- Wiecie co?- Zapytał.- Nie mam już ochoty na tą grę. Możemy po prostu pogadać, pośmiać się?
Zgodziliśmy się, ponieważ wiedzieliśmy, że temat miłości jest dla niego strasznie wstydliwy. On umie podrywać i tak dalej, ale jeśli w grę wchodzi prawdziwa miłość jest bardzo nieśmiały. Gadaliśmy jakieś trzy godziny. Było bardzo wesoło, chłopcy opowiadali nam dowcipy i swoje przygody. Nagle usłyszałam jak ktoś woła moje imię.
- Ktoś z was mnie wołał?- Zapytałam zdziwiona.
- Nie.- Powiedziała Ann.- Może ci się przesłyszało?
- Możliwe.
Znowu ktoś mnie wołał. Tym razem byłam pewna, że to żadne z moich przyjaciół. Oglądnęłam się za siebie myśląc, że to Lewis, jednak myliłam się. Gdy Odwróciłam głowę z powrotem przestraszyłam się. Przede mną stał duch Chrisa. 

piątek, 31 października 2014

R.I.P

Czarodzieje i czarodziejki dzisiaj mijają 33 lata odkąd nasi główni bohaterowie zostali zamordowani przez Voldemorta. :c Ten blog jest im poświęcony i ukazuje moje wyobrażenie ich młodości. :c Różdżki w górę ;( */
PS:. Nowa notka pojawi się jakoś w tygodniu. Tak jak mówiłam póki co nie będą regularne i wstawiać je będę w zależności kiedy będę miała czas.
Pozdrawiam,
Smutna Ginny. :(

piątek, 17 października 2014

Rozdział XXIV

Hejo, hejo. :) Chciałabym zauważyć, że bohaterzy zachowują się coraz doroślej. Wiecie czemu? Bo ja stwierdziłam, że patrzę przez pryzmat mnie i moich przyjaciół. Jak my się zachowujemy, co my robimy, a póki co jesteśmy tylko rok starsi od bohaterów :) Takie króciutkie wyjaśnienie. :P Miłego czytania. ;)
***
Parę dni później Syriusz wyszedł ze Skrzydła Szpitalnego. Wszystko było z nim w porządku. Pani Pomfrey działa cuda. Wypadek go zmienił, oczywiście na lepsze. Nie dokuczał już żadnej dziewczynie, zwłaszcza mnie. A jeśli chodzi o Dorcas, to coś między nimi było. Nie wiedziałam tylko co. Czarna nie chciała o tym ze mną rozmawiać. Gdy tylko zaczynałam temat jej i Syriusza od razu mówiła o czym innym lub gdzieś wychodziła. Postanowiłam zapytać o to Jamesa. On powinien wiedzieć. Zaczepiłam go po Transmutacji:
- Hej Jimmi.- Zażartowałam.
- Wiesz, że nienawidzę tego zdrobnienia.- Powiedział oschle.
- Ojeju czyżbym uraziła wielkiego pana Pottera?- Krzyknęłam rozbawiona na cały korytarz. Wszyscy na nas spojrzeli.
- Co ty robisz?!- Powiedział naprawdę zdenerwowany.- Odczep się od mnie! Nie mam ochoty na żarty.
- Ale..
- Spadaj! Nie rozumiesz?!
Odwróciłam się i zaczęłam iść w przeciwną stronę. Do biblioteki.
***
Dziesięć minut później siedziałam w bibliotece i odrabiałam lekcje. Nagle dosiadł się do mnie James.
- Lilka.- Zaczął.
Postanowiłam go ignorować.
- Lily odezwij się. Chciałem przeprosić i pogadać. Lily? Lilka? Lilunia? Kochanie? Skarbie?
- Ciii!- Pani Pince uciszyła go.
- Lily.- Kontynuował.- Lileczko moja droga? Lilianne Evans? Ech.- Westchnął. Siedzieliśmy chwilę w ciszy aż James się zdenerwował i krzyknął.- EVANS DO CHOLERY!
Podeszła do nas pani Pince.
- Albo się uciszycie albo wynocha z biblioteki!
- Dobra będę cicho, przepraszam.
- James ja tu odrabiam lekcje, a ty mi przeszkadzasz.- Szepnęłam, tak żeby pani Pince nie słyszała.- Poza tym może ja nie mam ochoty z tobą gadać?
- Oj Lilka. Przepraszam no. Byłem wkurzony na Syriusza, a wyżyłem się na tobie.
- Za co byłeś wkurzony?- Zapytałam, chociaż spodziewałam się jaka może być odpowiedź.
- Co jest między nim a Dorcas. Cały czas na siebie patrzą, pracują razem na zajęciach, odrabiają wspólnie lekcje. Przed wypadkiem nigdy tak nie było!
- James nie denerwuj się. Dor też mi nie chce powiedzieć. To chyba dobrze, że są razem? A jeśli nie są… To też dobrze.- Puściłam do niego oczko.
- Może i masz rację? Sam już nie wiem.
***
W maju odbył się mecz między Ślizgonami a Gryfonami. Oczywiście Gryfoni wygrali. Szukający Ślizgonów to była jakaś ciamajda. Dwa razy prawie byłby dostał tłuczkiem w głowę. Raz prawie spadł z miotły. Ale dzięki niemu James z łatwością złapał znicza. Wszyscy Gryfoni oszaleli. Gdy tylko James zleciał na ziemię drużyna niosła go i zaczęła podrzucać w kółko krzycząc „James jest wielki! Puchar jest nasz!”. Następnego dnia wieczorem odbyła się szkolna dyskoteka z okazji naszej wygranej. Muzykę miał zorganizować któryś uczeń. Nie było przymusu, aby przychodzić z osobami towarzyszącymi, więc poszłam sama. Oczywiście Ann i Alicja poszły ze swoimi chłopakami. Ku mojemu zdziwieniu Syriusz nie zaprosił Dorcas na dyskotekę, tylko Nicole, Krukonkę z trzeciej klasy. Czarna towarzyszyła mi, bo również była sama. Nie trwało to jednak długo, bo do tańca poprosił ją jakiś Puchon. Ja także nie byłam za długo sama, bo zaraz przysiadł się do mnie James.
- Jak się bawisz? Chyba nie za dobrze.- Powiedział.
- Nie, czemu?- Uśmiechnęłam się.
- Jesteś jakaś smutna czy mi się wydaje?
- Wydaje ci się. Dlaczego nie tańczysz tylko siedzisz tu i ze mną rozmawiasz? Zaraz któraś z dziewczyn się wkurzy, że ze mną gadasz.
- Ale ja z nikim nie przyszedłem, a moje fanki będą musiały zaczekać, bo teraz z tobą będę tańczył. Jeśli chcesz?
- Jasne czemu nie!
Zanim doszliśmy na parkiet zaczęła grać wolna muzyka. Nie miałam ochoty na wolny taniec, w dodatku z Jamesem. Nie byliśmy parą i to by dziwnie wyglądało, ale nie miałam już wyboru. James objął mnie w pasie, natomiast ja położyłam mu ręce na barkach. Tańczyliśmy i patrzyliśmy sobie w oczy, nie odezwaliśmy się ani słowem. Nagle się spostrzegłam, że jesteśmy jedyną parą, a reszta tańczy w kółku otaczając nas. Od razu zarumieniłam się. Gdy piosenka się skończyła wszyscy zaczęli gwizdać i klaskać. Widziałam, że James również się zaczerwienił.
- Co im odbiło?- Zapytałam rozbawiona.
- Nie wiem. Może ktoś dodał czegoś do soku z dyni?- Odpowiedział.
Oboje zaczęliśmy się śmiać i podeszliśmy do reszty naszych przyjaciół.
***
Godzinę później było już po dyskotece. Siedziałam z dziewczynami w dormitorium.
- Lilka! Co jest między tobą a Jamesem?- Zapytała Dorcas.- Nic mi nie mówisz!
- A ty?! Jak tylko pytam co się dzieje między tobą a Syriuszem zmieniasz temat!
- Bo nic między nami nie ma i nigdy nie będzie. A między tobą a Potterem ewidentnie coś jest.
- Też nic. Po prostu jest moim dobrym kolegą. Nie podoba mi się, a to że zatańczyłam z nim jeden wolny taniec o niczym nie świadczy.
- Oj Lilka kogo ty chcesz oszukać?
- Możemy pogadać o czymś innym niż Dorcas i Syriusz albo Lily i James?- Zapytała Alicja.
- Jasne. Chociaż jedna to proponuje.- Powiedziałam.
Nagle ni stąd ni zowąd w naszym pokoju zjawił się Remus.
- Pozwolicie, że porwę Ann na pięć minut?- I nie czekając pociągnął blondynkę za rękę.
Perspektywa Remusa:
- Zapomniałem cię pocałować podczas wolnego tańca.- Powiedziałem i mocno ją pocałowałem.
- Coś się stało?
- Nie no coś ty. Po prostu zapomniałem.- Uśmiechnąłem się.- A teraz chcę powiedzieć dobranoc.- I znowu ją pocałowałem.
Ann nieco zdziwiona, ale też i zadowolona weszła do swojego dormitorium, a ja wróciłem do siebie. James mi radził, abym był romantycznym chłopakiem, bo inaczej Ann mnie rzuci. Postanowiłem się go posłuchać, bo on był specjalistą w tych sprawach.
***
Ja, Dorcas oraz Remus zdaliśmy wszystkie egzaminy na Wybitny. Pozostałym dziewczynom poszło nieco gorzej, a chłopcy jak to chłopcy, olali naukę, a zdali wszystko na Nędzny. Dzień przed zakończeniem roku szkolnego spakowałam rzeczy do kufra. Umówiłyśmy się z dziewczynami, że w połowie lipca przyjeżdżamy wszystkie do Dorcas na tydzień, a kiedy konkretnie ustalimy w trakcie wakacji jak tylko Czarna zapyta się rodziców o zgodę. Te wakacje zapowiadają się cudownie.
***
- Ej chłopaki wpadłem na taki pomysł, że w tym roku wpadacie do mnie na tydzień!- Powiedziałem.
- Jak to?- Odpowiedziała reszta chórem.
- No po prostu. Jakoś w połowie lipca przyjedziecie do mnie na tydzień. Kiedy konkretnie to dam wam znać później, bo najpierw muszę zapytać rodziców, ale nastawcie się na czternastego lipca.
- Rogacz szalejesz patrzę!- Powiedział Syriusz i poklepał mnie po plecach.
- Oj weź Łapciu, bo się zarumienię.- Zaśmiałem się.
Byliśmy zgraną paczką przyjaciół. Frank również był naszym przyjacielem, mimo że nie był jednym z Huncwotów. Nigdy nie pomyślałem, że mógłbym mieć kogoś na kogo mógłbym liczyć.

piątek, 10 października 2014

Rozdział XXIII

- A na boisko wchodzi drużyna Gryfonów!- Krzyknął komentator.
Pani Hooch weszła na środek boiska, kapitanowie drużyn również.
- To ma być czysta gra. Żadnych faulów, a zwłaszcza zwalania z miotły!- Powiedziała nauczycielka.- Hulk rozumiesz?!
Kapitan naszej drużyny mruknął tylko i wsiadł na swoją miotłę. Reszta zawodników zrobiła to samo. Pogoda była idealna, jak na zimę. Słońce świeciło, niebo było bezchmurne, ale wiał lekki wiatr. Pani Hooch dmuchnęła w gwizdek i wszyscy wylecieliśmy w powietrze.
- Kafla przejmuje Black! Podaje do Cormaca! Ten podaje do Nelsona. Nelson leci w stronę obręczy Krukonów. Sprytnie omija wszystkich przeciwników, przygotowuje się do rzutu i? Jeeeest! Drużyna Gryfonów zdobywa dziesięć punktów!- Krzyknął komentator, a kibice Gryfonów oszaleli na trybunach. Pierwsze dwie minuty i już gol.- Ale co to? Pałkarze Krukonów naradzają się. Czyżby planowali odbić tłuczek w czyjś łeb? O tak! Nic się przede mną nie ukryje!
Po godzinie prowadziliśmy dziewięćdziesiąt do dwudziestu. Próbowałem wypatrzyć znicza jednocześnie oglądając przebieg meczu. Nagle zobaczyłem, że złoty znicz lata koło ucha szukającego Krukonów. Aby nie wzbudzić jego podejrzeń, powoli i spokojnie skierowałem się w jego stronę. Zacząłem gwizdać, gdy mnie spostrzegł. Gdy byłem na tyle blisko, żeby złapać znicz po prostu to zrobiłem. „To było za łatwe.” pomyślałem. Już chciałem podlecieć do Syriusza i przybić z nim piątkę, gdy zobaczyłem, że w jego stronę leci tłuczek. Zdążyłem jedynie krzyknąć „Syriusz uważaj!”, ale krzyknąłem za późno i przerażony patrzyłem jak mój przyjaciel spada z wysokości sześciu stóp (18 metrów). Spadł na ziemię z wielkim hukiem, który słyszałem z tak daleka. Spojrzałem gniewnie w stronę krukońskich pałkarzy. Zleciałem na ziemię, reszta drużyny również. Nawet Krukoni się zainteresowali. Natychmiast podbiegłem do Syriusza. Przepychałem się przez innych uczniów. Przy chłopaku był już dyrektor Dumbledore i profesor McGonagall. Padłem na ziemię obok przyjaciela. Jego ciało było w jakiś dziwny sposób wygięte, wyglądał jak lalka, którą ktoś byle jak położył. Szybko wziąłem go na ręce i zacząłem iść w stronę zamku. Nie słuchałem pani profesor, która kazała mi się zatrzymać. Dla mnie najważniejsze było zdrowie mojego najlepsza przyjaciela, brata, którego nigdy nie miałem. Całą drogę do Skrzydła Szpitalnego towarzyszyła mi Dorcas. Nic nie mówiliśmy. Gdy wreszcie tam dotarliśmy położyłem Syriusza na najbliższe łóżko i zawołałem panią Pomfrey. Pielęgniarka bardzo szybko przybiegła. Natychmiast podała Syriuszowi jakiś lek. Po chwili chłopak odzyskał normalny kolor skóry, nie był już blady jak ściana. Jego oddech również się unormował, zauważyłem to po ruchach klatki piersiowej. Pani Pomfrey podała mu jeszcze SzkieleWzro, aby kości prawej ręki i lewej nogi się zrosły.
- Narazie nie mogę nic więcej zrobić.- Powiedziała pielęgniarka.- Musimy czekać aż się obudzi, gdyby jednak coś zaczęło się z nim dziać zawołajcie mnie.
Kiwnąłem głową i usiadłam na łóżku obok.
- Jak myślisz kto to zrobił?- Zapytała mnie Dorcas.
- Któryś z pałkarzy Krukonów. Pewnie ten gnojek Michael. Zemszczę się. Jeszcze mnie popamięta.
- James, nie rób nic głupiego.
- Wiem Dor, wiem.
Razem z Dorcas siedzieliśmy w Skrzydle Szpitalnym cały dzień. Nie jedliśmy, nie piliśmy, nawet się nie przebraliśmy. Po prostu siedzieliśmy w ciszy i obserwowaliśmy Syriusza czy jego stan się nie pogarsza. Gdy wybiła dwudziesta pierwsza powiedziałem:
- Dorcas chodźmy już. Jest dwudziesta pierwsza.
- Ja się stąd nigdzie nie ruszam.
- Dor chodź, proszę.
- Nie!- Krzyknęła.- Zostanę tu, przy nim. Idź jak chcesz. Spokojnie, jakby coś się działo poinformuję cię.
- No dobrze, jak chcesz, ale nie wracaj sama w nocy.- Powiedziałem i wyszedłem z sali.
Perspektywa Dorcas:
Siedziałam trzy godziny przy łóżku Syriusza bez przerwy trzymając jego rękę. Modliłam się, aby wyszedł z tego i znów był tym samym, dowcipnym Syriuszem co kiedyś. Około pierwszej w nocy znudziło mi się siedzenie, więc położyłam się obok niego na łóżku. Wtuliłam się w jego tors i zasnęłam. Obudziłam się wczesnym rankiem. Słońce dopiero wschodziło, a Syriusz nie spał. Patrzył na mnie tymi swoimi czarnymi oczami. Był zdziwiony, więc szybko wstałam z łóżka i poczułam jak się czerwienię.
- Czyżby Dorcas się zarumieniła?- Uśmiechnął się.- Nie masz czego się wstydzić. Tylko powiedz mi, dlaczego? Dlaczego tu ze mną leżałaś?- Zaśmiał się.
- Miałeś wypadek, a ja nie chciałam, żeby pani Pomfrey cię zaniedbała, więc siedziałam tu przez całą noc. A jeśli by cię zaniedbała to z kim ja bym się drażniła?- Powiedziałam nie wiedząc jak się wytłumaczyć.
- Słodka jesteś. I śliczna.- Tym razem on też się zarumienił.
- Dziękuję. Miły jesteś jak nie przebywasz z kumplami.
- Ja zawsze staram się być miły dla ciebie.
- Nie zawsze ci to wychodzi.
- Od teraz będę się starał obiecuję ci to.- Chciał wstać, ale był jeszcze za słaby.- Przytulisz mnie?
Przytuliłam go. Poczułam takie dziwne uczucie w brzuchu, takie „motylki”. „A może ja i Syriusz będziemy razem? I może to z nim przeżyję ten pierwszy raz?” od razu skarciłam się za to co pomyślałam. Jak mogłam myśleć o pierwszym razie w wieku trzynastu lat? To było niedorzeczne. A poza tym ja i Syriusz? Niemożliwe!
- Ja już pójdę, bo wiesz dzisiaj lekcje się zaczynają o dziewiątej, a ja jeszcze muszę wziąć prysznic, przebrać się, spakować książki i coś zjeść.- Uśmiechnęłam się.- Jak chcesz to mogę cię odwiedzić w wolnej chwili.
- Pewnie!- Powiedział radośnie.- Przy tobie na pewno szybciej wrócę do formy.
Pomachałam do niego i wyszłam. W drodze do dormitorium myślałam czy ja naprawdę jestem w nim zakochana, czy mi się tylko tak wydaje. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w jasne jeansy, czarny sweter, który wydziergała moja babcia i obudziłam dziewczyny. Spakowałam książki i nie czekając na przyjaciółki zeszłam do Wielkiej Sali na śniadanie. Niestety nie mogłam spokojnie zjeść śniadania, bo od razu wszyscy zaczęli mnie wypytywać o Syriusza. W momencie, gdy skończyłam jeść jajecznicę podeszła do mnie profesor McGonagall.
- Ty i James jesteście zwolnieni z dzisiejszych lekcji.
- Jak to?
- Zajmijcie się Blackiem, on tego potrzebuje.
- A James? Wie o tym?
- Już siedzi w Skrzydle Szpitalnym.
Czym prędzej pobiegłam w stronę Skrzydła, po drodze potrącając paru pierwszoklasistów. W głowie miałam tylko Syriusza. Myślałam o nim bez przerwy. „Dlaczego jesteśmy zwolnieni? Mamy zająć się Syriuszem? Coś z nim nie tak?” Wtedy zdałam sobie sprawę, że gdyby go zabrakło to by mi go strasznie brakowało, że po prostu się w nim zakochałam. Parę minut później siedziałam już przy łóżku Syriusza.
- Może ja was gołąbeczki zostawię.- Powiedział James i nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź wyszedł.
- Jak się czujesz?- Zapytałam.
- Przy tobie coraz lepiej.
- Nie zgrywaj amanta, nie podrywaj mnie. Pytam poważnie.
- A ja ci poważnie odpowiadam. Dorcas.. Ja chcę być tylko miły, nic więcej.
- No niech ci będzie.- Uśmiechnęłam się.- Potrzebujesz czegoś? Może jesteś głodny?
- Nie, nie. Właściwie dlaczego nie jesteś na lekcjach tylko siedzisz tu ze mną?
- Tak szczerze to dowiedziałam się piętnaście minut temu, że jestem zwolniona razem z Jamesem ze wszystkich lekcji, po to żeby zająć się tobą. Jeśli nie chcesz to mogę iść na lekcje i nie siedzieć tu.- Zapytałam i zawiedziona spuściłam głowę.
- Ej nic takiego nie powiedziałem! Chcę, żebyś tu była.- Powiedział z troską w głosie. Powoli usiadł na łóżku i mnie objął. Poczułam się wtedy tak bezpiecznie.
Przez sześć godzin rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Było świetnie. Nikt nam nie przeszkadzał, pewnie to zasługa Jamesa. Syriusz ani razu nie próbował mnie podrywać. Naprawdę był miłym chłopakiem, dowiedziałam się, że jest też inteligentny i mądry tylko, że czasem mu się nie chce. Mimo wszystko ten wypadek wyszedł na dobre. Wreszcie poznałam Syriusza z tej lepszej strony. Takie szczęście w nieszczęściu.
***
Tym razem parę słów ode mnie będzie na końcu. :P A więc zacznę od tego, że… Mój blog zobaczyło już ponad dwa tysiące osób!!! To dla mnie wielkie zaskoczenie, że aż tylu to zainteresowało!! Ale z drugiej strony się zasmuciłam, że z tych dwóch tysięcy komentują tylko dwie czasami trzy osoby. ;( Ale z trzeciej strony… :P Cieszę się, że chociaż te dwie osoby czytają i komentują. ;D A teraz co do rozdziału. Może i krótki, ale również bardzo istotny, bo coś się zaczyna dziać między Dorcas, a Syriuszem. :3 Potrzymam Was w niepewności jeszcze przez parę rozdziałów haha. :D Taka zła ja. :P 

piątek, 3 października 2014

Rozdział XXII

Kolejne święta i kolejny raz spędzę je z moją siostrą, która mnie nienawidzi. Oczy mi się zaszkliły. Zawsze tak się działo, gdy pomyślałam o Petunii. Nawet nie wiedziałam jaki chciałaby prezent. Jeśli coś jej kupię to i tak nie przyjmie prezentu, a jeśli bym nic nie kupiła byłaby obrażona. Moja siostra jest bardzo, ale to bardzo wybredna i dziwna.
- Lily.- Usłyszałam czyjś głos.- Co się dzieje?
- Nic.- Opowiedziałam i się uśmiechnęłam.- Naprawdę. Zwyczajnie się zamyśliłam.- Powiedziałam nalewając sobie soku z dyni. Siedziałam w Wielkiej Sali z Jamesem i Peterem. Resztę przyjaciół gdzieś wywiało.
- Okej nie chcesz nie mów.
- Ojeju James. Zamyśliłam się. Tobie się to nigdy nie zdarza?
- Ja? I myślenie?- Parsknął śmiechem.
- No fakt.- Zaczęłam się śmiać.- Kiedy jest mecz?
- Po świętach.
- Ale żeś mi odpowiedział. Tyle to i ja wiem.
- A dokładnie dwudziestego piątego stycznia. Rozwalimy Krukonów. Pokonaliśmy Puchonów w październiku, teraz pokonamy Krukonów i zostaną Ślizgoni. Z nimi tak łatwo nie będzie, ale puchar będzie nasz.- Uśmiechnął się dumnie.
- Na pewno. Jeśli tak nie będzie to się na ciebie obrażę.- Zaśmiałam się.
- No wiesz?
Puściłam do niego oczko i poszłam do lochów na Eliksiry. „Jeszcze dwie lekcje i będzie spokój na dwa tygodnie. Będą święta!” pomyślałam.
***
Ja, rodzice, Petunia. Tak wyglądały nasze święta. W Wigilię byliśmy sami, ale pierwszego dnia świąt odwiedziliśmy babcię i dziadka w małej wiosce niedaleko nas. W Sylwestra Petunia poszła na noc do koleżanki, rodzice wyszli na bankiet z taty pracy, a ja zostałam sama w domu i oglądałam tv. Te ferie nie należały do najciekawszych, ale przynajmniej spędziłam dużo czasu z rodzicami.
***
Był wieczór. Siedziałyśmy w dormitorium i opowiadałyśmy sobie o świętach.
- Moje święta, jak co roku, spędziłam z rodzicami i bratem u dziadków na wsi. Zjechała się do nich cała rodzina. Zawsze się dziwię jak my wszyscy się mieścimy w ich małym salonie.- Powiedziała Dorcas.- A jak twoje święta Lilka?
- Zwyczajne.- Odpowiedziałam.- Byliśmy tylko my, czyli ja, rodzice i Petunia. Nie pogodziłam się z siostrą, ale widać postępy w jej stosunku do mnie, bo nawet mnie przytuliła składając mi życzenia. Co prawda życzenia do najmilszych nie należały, ale zawsze coś.
- Czego ci życzyła?
- „Cudownego życia z tym idiotą Potterem.”- Zaczęłam udawać jej głos.- Mówiła to z ironicznym uśmieszkiem, ale nie pytajcie skąd wie o Jamesie.
- Jak to skąd? Pewnie rozmawiałaś z tatą albo z mamą o nim, a ona podsłuchała.- Powiedziała Alicja.
- Myślisz?
- Ja nie myślę, ja wiem.
Nagle temat się urwał. Przez chwilę siedziałyśmy w ciszy, którą przerwała Dorcas.
- Dziewczyny. Boję się.
- Czego?- Zapytałam przybliżając się do niej i przytulając.
- Bo zobaczcie. Teraz siedzimy sobie, rozmawiamy, mówimy, że jesteśmy we cztery przyjaciółkami, a co za parę lat? Co będzie po skończeniu Hogwartu? Przecież po skończeniu szkoły każda z nas pójdzie swoją drogą i zapomnimy o sobie nawzajem.- Rozpłakała się.- Chcę zatrzymać czas, żeby was nie stracić. Przecież to jest pewne, że po ukończeniu Hogwartu nie będziemy się przyjaźnić jak teraz.- Szlochała.- Ja nie chcę innych przyjaciółek. Chcę was!
- Dor! Co ty wygadujesz? Oczywiście, że będziemy się przyjaźnić.- Ja również płakałam z nią, przytulając ją coraz mocniej.- Kto ci powiedział, że po szkole się rozstaniemy?
- Nikt mi nie powiedział. Ja to wiem. Zawsze tak jest! Jest super, świetnie, przyjaźń, trali lali, a potem jak gdyby nigdy nic, koniec. Koniec pięknej przyjaźni i wszystkiego co było z nią związane!- Wstała z łóżka i zamknęła się w łazience.
- Co jej się stało?- Zapytałam zdezorientowana.
- Pisała do mnie zaraz po świętach, że jej najbliższa przyjaciółka z sąsiedztwa idąc ulicą udawała, że jej nie zna. Pisała też, że bardzo ją to zabolało, i że szybko ją znienawidziła, tak samo jak szybko kiedyś polubiła.- Powiedziała Ann.
- Naprawdę mi jej szkoda.- Zaszlochała Alicja, która również się rozpłakała.- Jest taką fajną dziewczyną. Jak można jej nie lubić? Musimy coś zrobić, żeby zobaczyła, że nam na niej zależy, że zależy nam na jej zdaniu, na jej przyjaźni, że jest nie tylko przyjaciółką, ale też siostrą. Przynajmniej dla mnie tak jest, a dla was?
Razem z Ann przytaknęłyśmy głowami. Alicja miała rację. Dorcas była nie tylko przyjaciółką, ale również siostrą. Miała zadziorny charakter, który idealnie kontrastował z jej nieziemską i niewinną urodą. Potrafiła wybrnąć z każdej sytuacji. Zawsze służyła dobrą radą.
- Dor proszę wyjdź.- Pukałam w drzwi łazienki.- Dor proszę! Chodź poszalejemy! Potańczymy, porobimy sobie zdjęcia, pośpiewamy! Błagam cię! Mam ochotę na szaleństwo! I to porządne! Dziewczyny też. Dor?
Czarna wyszła z łazienki. Miała zapuchnięte, czerwone oczy od płaczu, a włosy potargane.
- No już cicho.- Przytuliłam ją.- Nie płacz słyszysz? Ta dziewczyna, którą uważałaś za swoją najbliższą przyjaciółkę tak naprawdę nią nie była. My jesteśmy twoimi prawdziwymi przyjaciółkami i nigdy cię nie opuścimy. Rozumiesz?- Przytaknęła głową.- No, a teraz zróbmy się na bóstwo i pora na babski wieczór!- Krzyknęłam.
- Przepraszam was, ale nie mam na to ochoty.- Powiedziała dziewczyna zdławionym głosem.
- Jasne.- Powiedziała Ann.- Połóż się, odpocznij.
Dorcas nie przebierając się w piżamę opadła na łóżko i w mgnieniu oka zasnęła. Gdy obudziłam się w nocy słyszałam jak płacze. Strasznie było mi jej szkoda. Musiałyśmy coś zrobić, żeby uwierzyła, że to MY jesteśmy jej przyjaciółkami, i że nigdy, ale to nigdy jej nie opuścimy, ani o niej nie zapomnimy. O tej dziewczynie nie da się ot tak zapomnieć, choćby nie wiem jak człowiek pragnął.
***
Wstałam dosyć wcześnie. Usiadłam na parapecie i myślałam o wczorajszym wieczorze. Oparłam policzek o okno, ale zaraz się odsunęłam, bo okno było bardzo zimne. „Jak mam udowodnić Dorcas, że jestem jej przyjaciółką i zawsze nią będę? Przecież cokolwiek bym nie zrobiła ona pomyśli, że robię to z litości. Może zwyczajnie z nią pogadam? Tak chyba to będzie najlepszy sposób. Dziewczyny też się dołączą do tej rozmowy, ale najpierw cały dzień będziemy się z nią śmiać, rozmawiać, a dopiero wieczorem rozmowa.”
***
- James możemy pogadać?- Zapytał mnie Syriusz.
- Jasne o co chodzi?
Chłopak pociągnął mnie za rękaw i wepchnął do pustej, nieużywanej klasy.
- Coś się stało?- Zapytałem.- Nigdy się tak dziwnie nie zachowujesz.
- Okej. Krótka piłka. Chyba podoba mi się Dorcas. Ale nie tak jak inne dziewczyny, tylko bardziej. Można powiedzieć, że się zakochałem.- Powiedział jednym tchem.
- Łapo ty jesteś chory?- Dotknąłem jego czoła.- Nie, nie masz gorączki, więc co ci jest?
- Rogacz to nie śmieszne! Ja się z ciebie nie śmiałem jak powiedziałeś, że się zakochałeś w Lilce!
- No przepraszam.- Poklepałem przyjaciela po plecach.- Ale dlaczego mi to mówisz? Chciałeś się „pochwalić”? Jeśli się zakochałeś to dobrze. Cieszę się razem z tobą.
- Nie chciałem się chwalić tylko prosić o radę.
- No to słucham?
- Jak mam jej to powiedzieć?
- Najpierw ty się upewnij, że się zakochałeś, żeby nie było, że powiesz jej, że ją kochasz, będziecie razem i nagle zdasz sobie sprawę, że „nie jednak nie! nie kocham jej!”.
- Jestem pewien.
- A ja ci mówię, żebyś jeszcze pomyślał parę dni, bo Dorcas to wrażliwa dziewczyna. Chodź, bo zaraz się spóźnimy.
***
Siedziałyśmy w dormitorium i gadałyśmy od godziny. Ann i Alicja były na spacerach ze swoimi chłopakami.
- Dor rozumiem masz obawy po tym co się stało, ale wiesz co to oznacza?- Czarna pokręciła głową.- Że uważasz, że ja też jestem taka jak tamta dziewczyna, a nawet gorsza.
- Nie Lily! Wcale tak nie uważam! Ja wiem, że jesteście moimi przyjaciółkami, że mnie nie zostawicie nigdy, ale zrozumcie!
- A ty zrozum, że twoje wyżywanie się na nas w niczym nie pomoże!
- Ja się na was nie wyżywam. Lily. Proszę cię. Nie bądź zła. Po prostu było mi smutno, że Annabeth udawała, że mnie nie zna. Przecież znam ją od urodzenia, dosłownie, nasze mamy leżały na tej samej sali na porodówce. Byłam załamana i myślałam, że kiedyś nasza przyjaźń też może się skończyć w ten sposób.- I znów płakała.
- Doruś nie płacz. Wiem, że ty nigdy nie myślałaś o mnie albo o innych źle.- Przytuliłam ją.- Ja nie jestem na ciebie zła, tylko było mi przykro, że uważałaś, że tak bez słowa mogę skończyć z tobą przyjaźń.
- Lily obiecuję już nigdy nie będę tak myślała ani mówiła. Od teraz ufamy sobie bezgranicznie.
- Ja ci ufam bezgranicznie od naszego pierwszego spotkania w pociągu.- Przytuliłyśmy się i zaczęłyśmy rozmawiać o Jamsie i Syriuszu.
- Wiesz chyba podoba mi się Black.- Powiedziała. Była czerwona jak burak.
- Ojej jak słodko.- Złożyłam ręce i spojrzałam znacząco na przyjaciółkę.- Ale tak podoba ci się czy się zakochałaś? Mów wszystko!
- No raczej to drugie.- Teraz jej twarz wyglądała jak wielki pomidor z oczami, ustami i nosem.
- Mam pomysł!- Krzyknęłam.
- Jaki?- Zapytała zaciekawiona i już nie taka czerwona Dorcas.
- Zeswatam cię z nim!
Czarna nic nie odpowiedziała, tylko się uśmiechnęła i poszła pod prysznic. Uznałam to za zgodę, więc postanowiłam wcielić swój plan w życie i ruszyłam w stronę dormitorium chłopaków. Chwilę później stałam już przed ich drzwiami. Nie słyszałam żadnych odgłosów kłótni ani śmiania się. To nie w stylu chłopaków siedzieć w takiej ciszy. Weszłam bez pukania. W pokoju był jedynie James.
- O cześć Lily.- Uśmiechnął się i jak zwykle przeczesał ręką włosy.- Co cię sprowadza w moje skromne progi?
- Nie wygłupiaj się. Sprawa jest poważna.
- Coś się stało? Masz jakiś problem? A może jakaś rodzinna sprawa? Powiedz.
- Nie spokojnie, nic mi nie jest.- Uspokoiłam go. Z jednej strony cieszyłam się, że się o mnie martwi, ale z drugiej wciąż chciałam udawać, że go nie lubię. Muszę mieć w końcu jakieś zasady w życiu.- Chodzi o Dorcas i Syriusza.
- Co z nimi?
- Masz się nie śmiać z tego co ci powiem, bo pożałujesz!- Pokiwał głową i dał mi znak ręką, żebym kontynuowała.- A więc Dorcas zakochała się w Syriuszu i chcę cię zapytać czy on może czuje coś do niej?
- Co za zbieg okoliczności!- Krzyknął.- Dzisiaj przed obiadem Ła.. znaczy Syriusz wepchnął mnie do nieużywanej klasy. Na początku był trochę zmieszany, ale później powiedział, że zakochał się w Dorcas.
- Poważnie? Syriusz? Ten Syriusz się zakochał? Syriusz, który wiecznie podrywa dziewczyny na każdym kroku?
- Wiesz mimo wszystko on też ma uczucia.
- Widocznie tak.- Powiedziałam uśmiechając się.- Myślisz o tym samym co ja?
- O tym, że masz piękne oczy?
- Nie pajacu! Ale dziękuję. O tym, żeby ich zeswatać.
- Aaa! No pewnie. Niezły pomysł, ale..
- Co ale? Co ale? Nie ma ale. Swatamy ich i koniec kropka. Sami się nie zejdą.
- Nie znasz Syriusza. On na to nie pójdzie. A poza tym tak naprawdę tylko udaje takiego flirciarza i w ogóle, ale jeśli chodzi o sprawy miłości, ale takiej prawdziwej jest strasznie nieśmiały.
- Zostaw to mnie.- Powiedziałam i wyszłam z ich pokoju mijając Syriusza.
- Cześć Lily.- Powiedział chłopak.
- No hej.- Odpowiedziałam radośnie. Zanim zamknęłam drzwi słyszałam jak Syriusz pyta Jamesa co mi się stało. Spojrzałam na nich. James patrzył na mnie błagalnym wzrokiem. Popatrzyłam na niego dając mu do zrozumienia, że i tak zrobię to co zechcę. Chłopak westchnął tylko i opadł na swoje łóżko.

piątek, 26 września 2014

Rozdział XXI

Na szczęście wena wróciła. ;) Mam nadzieję, że rozdział się spodoba, bo po tak długim czasie powinien być dobry. :D
***
-I jak Luniaczku? Ann wie o wszystkim?- Zapytał mnie James następnego ranka.
- Tak. I obiecała, że nie wygada dziewczynom.
- Mhm, jasne. Daję jej trzy dni i reszta dziewczyn będzie wiedziała wszystko, włącznie z mapą Huncwotów.- Powiedział rozzłoszczony Syriusz.
- Doprawdy? A skąd Ann ma o tym wiedzieć? Ja jej powiedziałem jedynie o tym, że jestem wilkołakiem, i że oprócz niej o mojej tajemnicy wiecie wy. Nic więcej.- Powiedziałem siląc się na spokój.
- Znowu się kłócicie? Nie możecie przestać?!- Zapytałem.- Kłócicie się praktycznie non stop o to samo. Syriusz, nawet jeśli Ann by wiedziała o nas i by powiedziała dziewczynom co by to zmieniło? I tak prędzej czy później by się dowiedziały.
- Ja to wiem, ale nie chcę, żeby Dorcas dowiedziała się o tym od osób trzecich, w tym przypadku Ann, bo się na mnie obrazi i nie odezwie do końca życia.
- Ja też bym nie chciał, żeby Lily dowiedziała się od kogoś innego niż ode mnie. Nie lubię jej okłamywać, a to że nie mogę jej powiedzieć uważam za kłamstwo.
- Idźcie!- Krzyknąłem.- Idźcie i im powiedzcie wszystko! No dalej! Czemu nie wychodzicie?! Idźcie i powiedzcie całemu zamkowi o tym, że jestem potworem! W końcu ich okłamujecie nic nie mówiąc!
- Remusie proszę. Nikt nie nazwał cię potworem to raz. Dwa my tylko mówimy co myślimy i czujemy. Trzy nie rzucaj się tak za każdym razem, gdy coś powiemy o twoim „futerkowym problemie”.- Powiedział James.
Nic nie odpowiedziałem, bo zrobiło mi się głupio. Wyszedłem z pokoju i poszedłem do dormitorium Ann. Postanowiłem wziąć ją na spacer.
***
Zapukałem do jej drzwi. „Proszę!” usłyszałem. Wszedłem i zobaczyłem, że w pokoju jest jedynie Ann.
- Hej.- Powiedziałem nieśmiało.
- Remi!- Krzyknęła dziewczyna i rzuciła mi się na szyję.
- Chcesz się przejść? Jest piękny, niedzielny poranek. Chodź! Nie daj się prosić.- Złapałem ją za rękę i zrobiłem minę zbitego psiaka.
- No dobrze tylko daj mi pięć minutek.
Usiadłem na jej łóżku i przypatrywałem się jak się przebiera. Nałożyła na siebie czarne legginsy, beżową bluzę bez kaptura, czerwone trampki i do tego rozpuściła włosy. Kochałem ją. Naprawdę ją kochałem. Z początku myślałem, że to jakieś głupie zauroczenie, które przejdzie po pewnym czasie, ale teraz zdałem sobie sprawę, że ja ją kocham. Jeszcze nigdy jej tego nie powiedziałem. Słyszałem to parę razy z jej ust, ale nigdy jej nie odpowiedziałem, że też ją kocham. Może teraz był odpowiedni moment? Tak sądzę, że tak. Niech inni sobie myślą co chcą, że pół roku związku to jest krótko na takie wyznania, ale mnie to nie obchodziło. Zanim przyjęto mnie do Hogwartu tata opowiadał mi, że wyznał mamie miłość już na drugim spotkaniu, które odbyło się tydzień po ich zapoznaniu się, więc co to było pół roku?
- Jestem gotowa. Nad czym tak myślisz?- Zapytała blondynka.
- Nad niczym szczególnym. Idziemy?- Wziąłem dziewczynę za rękę i razem zeszliśmy po schodach, później przeszliśmy przez portret i prosto na błonia. Słońce ogrzewało nasze twarze niesamowicie. Pomimo późnej jesieni było bardzo ciepło.
- O czym chciałeś pogadać? Coś się stało? Znowu myślałeś o zerwaniu?- Zapytała zaniepokojona.
- Nie! No coś ty! Po prostu chciałem pogadać.
- Dobra.- Uśmiechnęła się. Kochałem jej uśmiech. Kochałem jej oczy pełne ciepła. Kochałem jej nieśmiałość. Kochałem jej zawsze czerwone policzki. Kochałem ją całą. Chciałem jej to powiedzieć, ale nie teraz. Teraz jest czas na rozmowę, na świetną zabawę, z MOJĄ dziewczyną.
- Hej! Co ty taki nieobecny dzisiaj?
- Ja? Och, przepraszam. Zamyśliłem się.
- A o czym tak myślałeś?
- O nas. Czy po ukończeniu Hogwartu nadal będziemy razem- skłamałem. Popatrz w naszym wieku są to tylko zauroczenia... Cholerne zauroczenia!- Podniosłem kamień z ziemi i rzuciłem daleko przed siebie.
- Nie byłabym tego taka pewna.
Spojrzałem jej głęboko w oczy. Powoli się do niej przybliżałem. Już miałem ją pocałować, gdy nagle:
- Złap mnie jeśli potrafisz!- Krzyknęła blondynka.
Zacząłem ją gonić. Uciekała między pojedynczymi krzakami i drzewkami. Po paru minutach biegania Ann przewróciła się potykając o korzeń, a ja zupełnie jak jej cień zrobiłem to samo i wylądowałem na dziewczynie. Oboje ciężko dyszeliśmy i patrzyliśmy sobie w oczy. Zbliżyłem się do niej i pocałowałem, a ona oddała pocałunek. Chwilę później nadal na niej leżałem.
- Ann Lorens.. Kocham cię.- Prawie wyszeptałem.- I nie są to tylko puste słowa. Kocham cię tak bardzo, że myślę o tobie w każdej chwili. Nie ważne co robię zawsze myślę o mojej Ann. O tym, jaka jest wspaniała, piękna, mądra. Jak bardzo kocham ją i to co robi. Jak..
- Remusie ja wiem o tym. Wiedziałam o tym od początku. Od kiedy zapytałeś czy zostanę twoją dziewczyną. Pamiętam to był wiosenny bal. Dwudziesty pierwszy marca. Widziałam w jaki sposób na mnie patrzyłeś wtedy, w jaki sposób mnie przytulałeś w tańcu. Wiedziałam, że to musi być miłość.
Wstałem i wyciągnąłem rękę, aby jej pomóc.
- Kocham cię.- Powiedziałem ponownie i pocałowałem. Potem odprowadziłem ją do dormitorium. Sam zaś poszedłem do siebie i położyłem na łóżku. Nie zważałem na to, że James i Syriusz kłócą się o jakiś tam plakat. Dla mnie najważniejsza była ta godzina spędzona z Ann. W końcu wyznałem jej miłość. Tylko to się dla mnie liczyło.
***
Siedzieliśmy w pustej, zakurzonej klasie, rozmawialiśmy tak jak dawniej i wspominaliśmy nasze dzieciństwo.
- A pamiętasz jak ci opowiadałem o szkole? Siedzieliśmy pod tym wielkim, starym dębem, na naszej ulubionej łące niedaleko twojego domu.- Powiedział chłopak.
- Tak.- Spojrzałam na sufit i wróciłam myślami do tamtej chwili.
- Albo jak pierwszy raz pojechaliśmy z twoimi rodzicami na Pokątną i ja im zaproponowałem Kremowe Piwo.- Ciągnął dalej.
- Pamiętam wszystko dokładnie.- Uśmiechnęłam się.
- Doprawdy? Kiedy przysięgliśmy sobie po raz pierwszy, że nasza przyjaźń się nie skończy?
- Dwa lata temu. Dwudziestego ósmego sierpnia. To było w naszym ulubionym miejscu. Na łące, pod starym dębem. A dokładniej o szesnastej zero dwie.
- No nieźle, nieźle.- Powiedział zaskoczony.- Nawet ja nie znałem dokładniej godziny.
- Severusie?- Powiedziałam po dłuższej chwili ciszy.
- Tak?
- Dlaczego ty i James się tak nie lubicie?
- Lily błagam. Pytasz o to codziennie.
- I będę pytała dopóki nie usłyszę odpowiedzi.
- Jego się zapytaj. On zrobi wszystko dla swojej Lilusi.
- Sev nie zaczynaj. Naprawdę chcesz się kłócić o takie bzdury?!
- Nie chcę, wiesz o tym, ale to mnie denerwuje.
- Niby co? Ja nic nie robię. To on za mną lata i prosi o randkę. Przecież wiesz, że mu odmawiam za każdym razem. A tak w ogóle dlaczego cię to tak denerwuje?
- Bo widzę, że on próbuje mi cię odebrać. Z każdym dniem odsuwasz się ode mnie coraz bardziej.
- O czym ty mówisz? W jaki sposób się od ciebie odsuwam? Spotykamy się codziennie w miarę możliwości. Mówię ci o wszystkim, tak jak zawsze. Nie rozumiem twoich obaw.
- I raczej nie zrozumiesz.
- To mi wyjaśnij, bo teraz naprawdę nie pojmuję.
- Może za parę lat zrozumiesz.
***
Siedzieliśmy w dziewiątkę w pokoju wspólnym. Ja usiłowałam odrabiać lekcje, ale coś, a raczej ktoś mi w tym przeszkadzał.
- Evans no weź.
- Co mam wziąć?- Zapytałam śmiejąc się.
- Nie żartuj. Wiesz o co mi chodzi.
- Nie, nie umówię się z tobą.
- Proszęęę!
- Nie! James do jasnej cholery nie możesz zrozumieć takiego krótkiego i prostego słowa?! Nie!- Byłam zdenerwowana.
- Ale co ci zaszkodzi raz?
- Masz rację nie zaszkodzi mi, ale nie mam ochoty się z tobą umawiać, jasne?
- Powiedz dlaczego?
- Bo nie.
- To nie jest odpowiedź. Powiedz szczerze. Boisz się?
- Nie boję się!
- To się ze mną umów. Raz. Jeden jedyny raz.
- Dzisiaj o osiemnastej czekam tu na ciebie.- Wzięłam książki ze stołu i poszłam do dormitorium się przygotować. Miałam godzinę.
***
„Boże nie wierzę, że umówiłam się z Potterem” pomyślałam stojąc w łazience przed lustrem. Wiedziałam, że robię to tylko dlatego, żeby się ode mnie wreszcie odczepił. Byłam też świadoma tego, że on po tym pierwszym razie będzie chciał jeszcze raz i jeszcze raz i jeszcze. I nie odpuści nigdy. Ale cóż nie ma już odwrotu. Pomyślałam, że skoro nie uważam tego za prawdziwą randkę to ubiorę się zwyczajnie, a nie jakoś elegancko. Założyłam ciemne jeansy, zieloną bluzkę z rękawem trzy czwarte z małą kieszonką na lewej piersi, czarne trampki i mój ulubiony naszyjnik, który dostałam od Billa. Włosy rozpuściłam i wpięłam w nie sztuczną, zieloną różę.
- Pięknie wyglądasz.- Skomentowała Dorcas.
- Chodząca piękność.- Potwierdziła Ann.
Było za pięć osiemnasta, więc zeszłam na dół. Pokój wspólny był zapełniony starszymi uczniami, głównie piątoklasistami. Gdy zeszłam czułam na sobie spojrzenia różnych osób, a zwłaszcza były to spojrzenia chłopaków. Usiadłam na fotelu przy kominku i czekałam na Jamesa. Czekałam dziesięć minut, potem dwadzieścia, trzydzieści, godzinę, dwie, ale James się nie pojawił. Pomyślałam sobie, że na pewno nie uwierzył, że się zgodziłam, więc wróciłam do dormitorium i przebrałam się w piżamę. Gdy dziewczyny zapytały jak było odpowiedziałam im, że James mnie wystawił. Żadna z nich nic nie odpowiedziała. Zapewne myślały to samo co ja, że Potter zwyczajnie nie uwierzył, że mogłabym się zgodzić na spotkanie z nim sam na sam.
***
- Hej kochanie.- Powiedział James siadając obok mnie w Wielkiej Sali.
- Cześć, a i nie jestem twoim kochanie.- Odparłam naburmuszona.
- Jesteś na mnie zła? Znowu? Ej za co?- Zapytał smutny.
- Za wczoraj.
- A co ja takiego zrobiłem?- Zaczął się głośno zastanawiać.- Wczoraj. Co ja wczoraj robiłem?
- Nie ważne, daj spokój. Dziewczyny idziecie pod klasę?- Zapytałam wstając od stołu.
Razem z Dorcas wyszłam z Wielkiej Sali, a Ann i Alicja żegnały się ze swoimi chłopakami. Chwilę później dogoniły nas na korytarzu.
***
- Stary! Wystawiłeś Lilkę!- Powiedział Remus.
- Ja? Wystawiłem ją? Wczoraj?- Zapytałem zaskoczony.
- Idioto prosiłeś ją o randkę, a ona się zgodziła. Powiedziała, że będzie na ciebie czekać o osiemnastej w pokoju wspólnym, a ty nie przyszedłeś!
- Ona na poważnie się zgodziła?
- Tak! Jeśli Lily coś do ciebie mówi, a chwilę później nie wybucha śmiechem to znaczy, że mówi poważnie.
- O rany! Jaki ze mnie ćwok!
- To już wiemy.- Zaśmiał się Syriusz.
- Jestem kompletnym idiotą!
- To również wiadomo.- Black nie mógł się powstrzymać od docinków.
***
- Skoro Lily tak się tym przejęła, że nie przyszedłem to znaczy, że jej trochę zależy.- Mówiłem do Remusa piętnaście minut później.
- Chciałbyś.- Usłyszałem głos Rudej za plecami.
- Nie mów, że nie było ci przykro.
- Ale mi nie było przykro.
- Nawet odrobinkę?
- Nawet odrobinkę.- Uśmiechnęła się.
- To czemu byłaś na mnie zła przy śniadaniu?
- A kto powiedział, że teraz nie jestem?- Powiedziała ledwo powstrzymując się od śmiechu.- Żartuję! Już nie jestem zła. Ale byłam za to, że straciłam dwie godziny czekając na ciebie.- Dzwonek.
- Dzień dobry pani profesor!- powiedziała Ruda siadając w ławce w sali od Transmutacji.
- Siadajcie!- Powiedziała profesor McGonagall.- Potter! Black! Dzisiaj proszę bez żadnych kawałów.
- My? Kawały? Skądże znowu!- Powiedziałem udając zdziwienie i patrząc na Syriusza.
***
Siedziałam sama w pokoju wspólnym i robiłam wypracowanie z Eliksirów. Nagle dosiadł się do mnie Black.
- Hej co tam skrobiesz?- Zapytał.
- Wypracowanie dla Slughorna, ale nie dam ci spisać.
- Nawet nie chciałem o to prosić.
- To o co chodzi?- Zapytałam odkładając pióro i patrząc chłopakowi w oczy. Były czarne jak smoła. Jego czarne oczy plus czarujący uśmiech równało się przystojniak.
- O nic. Tak chciałem.. Pogadać.- Powiedział przeczesując ręką swoje długie włosy.
- Jasne.- Uśmiechnęłam się.
- Jak ci idzie nauka?- Zapytał.
- Dobrze chociaż mogłoby być lepiej, gdybym tylko się przyłożyła. A tobie?
- Świetnie! Wręcz cudownie!- Śmiał się.- A tak poważnie to ja wyznaję zasadę byle był chociaż nędzny. Z takimi ocenami na pewno znajdę dobrą pracę.
- Niezłe podejście.- Skwitowałam.
- Tsaa. No.. To ja już idę. Nie będę ci przeszkadzał. Pisz.- Uśmiechnął się i puścił do mnie oczko.
„Ty nigdy mi nie przeszkadzasz”- pomyślałam.- „Cholera! To mogłaś już powiedzieć na głos!”. Puknęłam się w czoło i wróciłam do pisania wypracowania.

piątek, 19 września 2014

Wena...

Niestety.. Nie mam weny.. Przepraszam.. Zawsze mam milion pomysłów do jednej sytuacji, jednej wypowiedzi jakiegoś bohatera, a teraz.. Pustka. :( Przepraszam jeszcze raz, ale postaram się, aby napisać i wstawić rozdział za tydzień. :)

piątek, 12 września 2014

Rozdział XX

Rozdział krótki, ale bardzo istotny, więc czytajcie. ;) Następny będzie już dłuższy i będzie w nim więcej Lily i Severusa, Dorcas i Syriusza i oczywiście naszych głównych bohaterów Lily i Jamesa. Ale z tym musicie poczekać do piątku. :D Komentarze, komentarze i jeszcze raz komentarze! :D
***
Perspektywa Ann:

Szłam właśnie do dormitorium chłopaków. Remus chciał ze mną porozmawiać. Gdy miałam zapukać usłyszałam jego rozmowę z Syriuszem, Jamesem i Peterem. Nie lubiłam podsłuchiwać, ale gdy padło moje imię po prostu musiałam.
- Muszę zakończyć mój związek z Ann.- Powiedział Remus.
- O czym ty mówisz?- Zapytał Syriusz.
- Nie mogę być z nią. Spójrz na mnie, jestem potworem. Ja czuję, że jest to ta jedyna, z którą chcę spędzić całe życie. Przy żadnej dziewczynie nie czułem się tak jak przy Ann. To ona sprawiła, że codziennie miałem dla kogo wstawać rano, dla kogo się stroić, ale ja ją skrzywdzę.
- Nie bardziej niż teraz mówiąc jej, że to koniec.- Powiedział James.
- Nie rozumiecie?! Jeśli kiedyś będziemy małżeństwem to ona nie będzie miała ze mną życia! Jestem potworem! Miesiąc w miesiąc. Dzisiaj jest pełnia. Na wieczór umówiłem się z Ann, ale co? Muszę ją okłamać, żeby nie zobaczyła jaki jestem naprawdę.
- To jej powiedz jaka jest prawda.- Poradził Peter.- I wtedy to ona zadecyduje co będzie dla was najlepsze. Przynajmniej ja bym tak zrobił. Skąd wiesz jak zareaguje? A może cię bardzo kocha i nie odwróci się od ciebie wiedząc, że jesteś wilkołakiem? Jeżeli nie zechce utrzymywać z tobą kontaktu po tym co jej powiesz i zacznie cię unikać to dopiero zaczniesz się martwić, ale teraz? Idź do niej i jej powiedz wszystko. Każdy szczegół. Całą historię, kiedy i gdzie to się zaczęło, a na pewno zrozumie.
- Peter ma rację.- Powiedział James, a Syriusz przytaknął.
- Ale ja nie będę w stanie jej tego powiedzieć jak ją zobaczę. Te jej duże, niebieskie oczy, długie, blond włosy. Ja po prostu zmięknę.
- Stary! Weź się w garść!- Krzyknął Syriusz.- Teraz jest to dobry moment, żeby jej powiedzieć. Idź teraz, zaraz. Jeśli ty tego nie zrobisz, my to zrobimy, a to ją zrani doszczętnie.
- Czy wy mi właśnie radzicie, żebym z nią zerwał?- Zapytał zdezorientowany Remus.
- James błagam cię. Mogę mu przyłożyć? Tak raz, a porządnie, żeby zaczął myśleć?
- Łapo, uspokój się. Remusie słuchaj. Nam chodzi o to, żebyś poszedł teraz i poszukał Ann i zabrał ją na spacer. Po chwili zacznij temat waszego związku. Powiedz, że bardzo chcesz z nią być, że jest to ta jedyna, ale że twoja przypadłość ci na to nie pozwala. Gdy zapyta o co chodzi opowiedz jej całą swoją historię. Pod żadnym pozorem nie pozwól jej uciec. Musicie porozmawiać.
- No dobrze, pójdę po nią, ale najpierw się przygotuję. Muszę się przebrać.- Dodał widząc nasze zdenerwowane spojrzenia.
***
Siedziałam w pokoju wspólnym i czytałam książkę. Dorcas odrabiała lekcje, Alicja była z Frankiem na spacerze, a Lily na spacerze z Severusem. Nagle do pokoju wszedł James i Syriusz, a zaraz za nimi Remus i Peter. Byłam zła na Remusa za to, że chciał ze mną zerwać nie mówiąc mi powodu, który i tak już znałam.
- Hej Ann.- Powiedział chłopak.
- Cześć.- Odpowiedziałam najchłodniej jak umiałam.
- Coś się stało? Jesteś na mnie zła?
- Nie.
- To czemu jesteś taka niemiła?
- Domyśl się.- Wstałam i poszłam do dormitorium zostawiając zdziwionego Remusa.
- Baby.- Mruknął Syriusz jeszcze przed moim odejściem.
Perspektywa Remusa:
Postanowiłem pobiec za nią zgodnie z radami chłopaków.
- Ann! Otwórz!- Zapukałem do drzwi jej dormitorium.
- Odejdź! Nie mam ochoty z tobą rozmawiać! Z resztą i tak wiem co chcesz mi powiedzieć!- Odpowiedziała. Słyszałem, że płacze.
- O co ci chodzi? Skąd wiesz? Co wiesz? Proszę porozmawiajmy!
Otworzyła drzwi cała zapłakana. Nie patrzyła na mnie, nic nie mówiła tylko rzuciła się na łóżko i zaczęła szlochać. Zamknąłem drzwi i usiadłem obok niej. Przytuliłem ją z całej siły i próbowałem uspokoić. Początkowo się opierała, ale gdy zdała sobie sprawę, że jestem silniejszy, odpuściła.
- Skoro emocje już opadły, powiedz o co chodzi?
- Nie udawaj. Chcesz ze mną zerwać i nie mów, że to bzdura, bo niechcący podsłuchałam twoją rozmowę z chłopakami.
- Tak chciałem z tobą zerwać przyznaję, ale sądziłem, że tylko takie jest rozwiązanie.
- Tylko? Nie chciało ci się pomyśleć co? A tym bardziej powiedzieć mi prawdy?
- To nie tak. Ja się bałem, że jak ci powiem, że jesteś wilkołakiem to się ode mnie odwrócisz. No i.. Uznałem, że zerwanie będzie najlepsze.
- Czyli aż tak źle o mnie sądzisz? No super. Wiesz jeżeli masz o mnie takie zdanie to rzeczywiście najlepszy będzie koniec tego krótkiego w sumie związku.
- Nie! Ann nie sądzę o tobie źle, ale zrozum. Nie bałem się tego powiedzieć, bo myślałem, że będziesz się ze mnie śmiała, tylko dlatego że sądziłem, że się mnie wystraszysz.
- Ale ty wiesz, że ja cię bardzo kocham i nigdy bym ci czegoś takiego nie zrobiła?
- Wiem byłem głupi, że tak myślałem. Przepraszam. Wybaczysz mi?
- Oczywiście, że wybaczę głupku mój.
Przybliżyłem się do Ann i pocałowałem ją. To był nasz pierwszy pocałunek. Wcześniej to były tylko całusy w policzki i przytulanie się. Ann chciała coś powiedzieć, ale usłyszałem za drzwiami głos Syriusza, Jamesa, Petera i pozostałych dziewczyn. Wstałem po cichu i dałem Ann znak, aby również była cicho. Podszedłem do drzwi i gwałtownie je otworzyłem.
- Mam was!- Krzyknąłem, ale za drzwiami nikogo nie było. Zacząłem się śmiać i znów usiadłem na łóżku.
- Czy ktoś oprócz mnie wie o tym?- Zapytała blondynka.
- Tylko Peter, James i Syriusz. Oni są jakby moją świtą w czasie każdej pełni.
- Co masz na myśli?
- Narazie nie mogę ci powiedzieć. Zrozum. Na dzisiaj dość wrażeń. Kiedyś powiem wszystko tobie i dziewczynom, ale narazie wolę nie.
- Jasne.- Ann uśmiechnęła się do mnie.- Chodź idziemy na dół.
Objąłem moją dziewczynę ramieniem i zszedłem razem z nią po schodach. Ulżyło mi, że jej powiedziałem. Z czasem powiem jej również o Huncwotach i animagach, ale póki co utrzymam to w tajemnicy.

sobota, 6 września 2014

Rozdział XIX

Minimalne opóźnienie, wybaczcie. :) Wczoraj był… „Harry Potter i Insygnia Śmierci”! Ostatnia część. :( Czasami się zastanawiam, dlaczego „Harry Potter” nie trwa tak długo jak „Moda na sukces”. :P A teraz z innej beczki, bardzo proszę o komentarze! Mam wrażenie, że bloga czyta tylko parę osób, które od czasu do czasu komentują. Nawet nie wiecie jak komentarze strasznie motywują do dalszego pisania! Szczerze mówiąc, jak raz zobaczyłam, że nie ma komentarzy, to przez chwilę miałam ochotę usunąć bloga. :( Jeśli ktoś jest stałym czytelnikiem albo przynajmniej czyta mojego bloga w wolnym czasie, ale praktycznie jest na bieżąco, to niech zostawi pod tym rozdziałem komentarz. Nie musicie podawać swojego prawdziwego imienia i nazwiska ani nawet pseudonimu! Przecież jest opcja „komentarz anonimowy”!
***
Obudziłem się o siódmej. Pomimo, że spałem godzinę byłem wyspany. Wstałem z łóżka i zacząłem robić pompki. Doliczyłem do pięćdziesięciu i poszedłem pod prysznic. Potem ubrałem się w szare, dresowe spodnie i biały podkoszulek. Wyjąłem z szafki pod zlewem pastę i szczoteczkę do zębów i spojrzałem w lustro. Byłem wściekły. Wybiegłem z łazienki jak oparzony.
- Black!- Ryknąłem.- Co to ma być?!- Pokazałem na moją twarz.
- Czego się drzesz? O co ci chodzi?- Chłopak leniwie podniósł głowę z poduszki.- O! Nie wiedziałem, że przez godzinę zdążyłeś zmienić płeć.- Zaśmiał się.
- To nie śmieszne! A poza tym ty też! Koleżanko. Chyba, że wolisz Syriuszko.
Syriusz wściekły, ganiał mnie po całym pokoju.
- Stop!- Krzyknąłem.- Rozumiem. Chciałeś mi zrobić kawał, uczcić siebie Huncwotem. Okej wybaczam ci. Ale sobie też robić kawał? Żenujące.
- Ale to nie ja. Mówię poważnie. Gdybym chciał tobie zrobić kawał to bym go na pewno nie robił również sobie. Logiczne. A tak w ogóle to to nie jest w moim stylu.
- No fakt. Źle dobrałeś cień do powiek. Przecież nie pasuje ci do koloru oczu.- Odezwał się Frank.
Gdy przestaliśmy się śmiać Syriusz zaczął iść w stronę łazienki. Szybko go wyprzedziłem i zatrzasnąłem za sobą drzwi.
- Rogacz! Otwieraj! Ty już byłeś! Teraz moja kolej!- Krzyknął.
- A to my mamy grafiki kiedy chodzimy do łazienki?- Powiedziałem.- A poza tym nie dokończyłem jeszcze. Muszę umyć zęby, twarz, ułożyć moje kochane włoski.
Syriusz kopnął w drzwi i położył się na łóżko rozmyślając kto mógł nam wyrządzić taki numer. Chwilę później zerwał się z łóżka i powiedział.
- Wiem! Rogacz wiem!
- Co wiesz?- Powiedziałem otwierając drzwi łazienki.
- Kto nam to zrobił! I już wiem jak się za to odpłacimy.
***
Po śniadaniu siedziałyśmy w pokoju wspólnym, ja z Dorcas na kanapie, a Ann z Alicją na fotelach obok, i rozmawiałyśmy jak zwykle o chłopakach.
- Lily, który ci się podoba?- Zapytała Alicja.
- Al błagam. Nikt. Nikt mi się nie podoba. Obiecałam sobie dać spokój z chłopakami co najmniej do piątej klasy i tej obietnicy dotrzymam.
- No dobrze, dobrze. Już więcej nie zapytam.
- Nie obrażajcie się na mnie. Po prostu obiecałam coś sobie, a przecież was nie okłamałam. Naprawdę nikt mi się nie podoba, gdyby tak było to wy byście były pierwszymi, które by o tym wiedziały.
Nagle- Aaaaa!- ktoś oblał mnie i Dorcas lodowatą wodą.
Odwróciłam się. To James i Syriusz.
- Co wam odbiło?!- Krzyknęłam.
Zaczęłam cała drżeć. Było mi strasznie zimno, a wszystkie ciuchy, które miałam na sobie przemoczone. Gdy James mnie zobaczył pobiegł do dormitorium po koc. Wrócił i mnie nim okrył, a później przytulił. Nie protestowałam, bo potrzebowałam ogrzania.
- Chodź usiądź.- Powiedział James.
Usiedliśmy, a chłopak cały czas mnie przytulał i szeptał do ucha „przepraszam”. Dorcas nie otrzymała pomocy od Blacka ani nie usłyszała przeprosin, więc sama poszła do dormitorium się przebrać. Gdy wróciła już nie była wściekła, nawet usiadła obok Syriusza i nie protestowała, gdy chciał ją przytulić. Coś między nimi było tylko nie wiedziałam co.
- James.- Szepnęłam chłopakowi do ucha.- Możemy pójść do twojego dormitorium?
Chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem w tych swoich orzechowych oczach, ale po chwili się zgodził. Pozostali patrzyli na nas wielkimi oczami jak się oddalamy. Weszliśmy do dormitorium Jamesa, a on zapytał:
- O co chodzi?
- James dlaczego to zrobiłeś?
- Za wasz poranny żart.
- Jaki żart? Ach to! Naprawdę? James. Przecież to nic strasznego, makijaż. Ale wy musieliście być lepsi i się odegrać oblewając nas wodą, nie dość, że zimną to jeszcze z kostkami lodu. No pomyślcie trochę zanim cokolwiek takiego zrobicie.
- Wiem Lily przepraszam. Zachowałem się jak dzieciak. Obiecuję, że już nie będę.
- No dobrze.- Przytuliłam się do niego. Był ode mnie wyższy o głowę, urósł w te wakacje. James był naprawdę zdziwiony moim zachowaniem, ale również mnie przytulił. Po chwili zapytałam:
- Co się dzieje między Dorcas, a Syriuszem?
- Mnie pytasz? Myślałem, że to ty mi powiesz.
- Ona ciągle zaprzecza, gdy mówię, że podoba jej się Black.
- On tak samo. Mam pomysł. Zeswatajmy ich.
- Nie! Co to to nie! Niech sami do tego dojdą.
***
Poniedziałek. Ostatnia lekcja na dziś, z Puchonami. Siedziałam na jednej z puf w dusznej sali Jeremiasza Saturna. To nauczyciel wróżbiarstwa. Był wysokim mężczyzną, na oko po sześćdziesiątce. Wyglądał komicznie. Miał długie do pasa, siwe włosy i czarną, kozią bródkę. Ubierał się w luźne kolorowe spodnie i bluzki, a na głowie codziennie nosił różowy turban.
- No dobrze.- Powiedział.- Witajcie na pierwszej lekcji wróżbiarstwa. Dzisiaj nauczymy się wróżyć z rąk. Zapraszam na środek sali. Hmm, może..- spojrzał w dziennik.- Panna Evans i pan Potter.
Oboje podeszliśmy trochę przestraszeni.
- Pozwoli pan, panie Potter, że zacznę od damy.- James z chęcią się zgodził.- A więc ma pani krótką linię życia. Umrze pani młodo, będzie miała pani około dwudziestu lat. Zwiąże się pani z przystojnym, ciemnowłosym chłopakiem z Hogwartu. Będziecie mieli synka. Może pani usiąść.
- Jakiś wariat normalnie.- Powiedziałam do Dorcas siadając w ławce.
- Pan Potter. Zobaczmy. Pan również ma krótką linię życia. Będzie pan żył dosłownie pięć minut krócej niż panna Evans. Zaskakujące naprawdę. Zwiąże się pan z piękną Rudowłosą, z pana domu, tu w Hogwarcie. Będzie miał pan syna bardzo podobnego do pana. To wszystko, proszę usiąść.
Wracając na miejsce James powiedział do mnie:
- Widzisz mam wypisane na ręku, że zwiążę się z Rudowłosą z Gryffindoru, a ty jesteś jedyną Rudowłosą skarbeńku.
- Nie jestem twoim skarbeńkiem to raz, a dwa według mnie on jest kompletnym kretynem.
Chłopak usiadł nie spuszczając mnie z oczu.
- Ekhem. Panie profesorze!- Powiedziałam podnosząc rękę.
- Tak? Panno Evans?
- Czego konkretnie miałabym się nauczyć z tego co pan pokazał?
- No oczywiście jak wróżyć z ręki, a czegóżby innego?
- Czy ja wiem? Ja tam się niczego nie nauczyłam. Zostałam jedynie poinformowana przez pana jaka jest moja przyszłość. Oczywiście uważam, że to bzdura co pan powiedział, ale..
- B- bzdura? Jak pani śmie mnie obrażać w ten sposób?! Albo pani usiądzie i zacznie mnie słuchać i wykonywać moje polecenia albo niech się pani stąd wynosi i nigdy nie wraca!
- Dziękuję za pozwolenie!- Wstałam i stłukłam kryształową kulę, która leżała na naszym stoliku.
- Co pani robi?! Proszę to naprawić!
- Nie przewidział pan tego? Ojej jaka szkoda.- Wyszłam i trzasnęłam drzwiami.
***
- Był wściekły. Zaraz po twoim wyjściu kazał nam opuścić salę, ale James i Syriusz ubłagali go, żeby dalej prowadził lekcję, za co zostali obrzuceni kulkami papieru przez wszystkich.- Powiedziała Dorcas dosiadając się do mnie.
- To idiotyzm! On zrobił to specjalnie! Wszyscy w szkole wiedzą, że James się we mnie podkochuje, nawet nauczyciele, więc żeby nie wyjść na głupka to powiedział, że będziemy razem. A z tą śmiercią to przesadził.
- Skąd wiesz, że miał na myśli Jamesa kiedy tobie wróżył?
- To oczywiste. Przystojny, ciemnowłosy chłopak z Hogwartu. Znasz jakiegoś innego przystojnego, ciemnowłosego chłopaka oprócz Jamesa?
- Miło mi, że tak o mnie mówisz Evans.
- To nie śmieszne.- Odpowiedziałam.- Ciebie to nie dziwi?
- Ale co?
- No to, że powiedział, że będziemy razem?
- Ani trochę. Wiesz, że ja bardzo bym tego chciał, więc uwierzę we wszystko co będzie o tym świadczyło.
- Idiota.- Powiedziałam, zebrałam książki ze stołu i poszłam do dormitorium.
***
- Od bardzo dawna nie rozmawialiśmy.- Powiedział chłopak.
- Tak wiem. Od roku.
- Przepraszam, że wtedy na peronie cię zignorowałem.
- Nie przejmuj się. Chociaż przyznaję pod koniec wakacji potrzebowałam czyjegoś wsparcia. Dziewczyny się nie odzywały, a ja nie chciałam ci się narzucać, bo nawet nie wychodziłeś z domu, więc uznałam, że nie chcesz mnie widzieć.
- Lily strasznie, ale to strasznie cię przepraszam.- Severus objął mnie mocno.- Obiecuję, że od teraz będę zawsze przy tobie, gdy tego będziesz potrzebowała. Nigdy cię nie opuszczę.
- Przysięgnij.- Wyciągnęłam mały palec prawej ręki.
Chłopak zrobił to samo i wtedy poprzysięgliśmy sobie, że nie ważne co się wydarzy nasza przyjaźń przetrwa. Nawet jeśli któreś z nas wyjedzie do innego kraju po Hogwarcie.
- Już ci lepiej?- Zapytał.
- Tak o wiele. Brakowało mi tych naszych rozmów.
- Wiem mnie też. Musimy to nadrobić, ale póki co muszę wracać. Miałem się stawić u Slughorna o osiemnastej. To co jutro o tej samej porze?
- Pewnie. Odprowadzę cię jeszcze do gabinetu profesora dobrze?
- Jeżeli masz ochotę to czemu nie.- Chłopak uśmiechnął się i chwycił mnie za rękę. Zawsze tak spacerowaliśmy po podwórku w dzieciństwie, dlatego wszystkie dziewczyny myślały, że Severus jest moim chłopakiem. Był moim najlepszym przyjacielem, a nawet bratem, którego nigdy nie miałam. Kochałam go z całego serca i wiedziałam, że zawsze mogę na niego liczyć.