Na
szczęście wena wróciła. ;) Mam nadzieję, że rozdział się spodoba, bo po tak
długim czasie powinien być dobry. :D
***
-I jak Luniaczku? Ann wie o wszystkim?- Zapytał mnie James następnego ranka.
- Tak. I obiecała, że nie wygada dziewczynom.
- Mhm, jasne. Daję jej trzy dni i reszta dziewczyn będzie wiedziała wszystko,
włącznie z mapą Huncwotów.- Powiedział rozzłoszczony Syriusz.
- Doprawdy? A skąd Ann ma o tym wiedzieć? Ja jej powiedziałem jedynie o tym, że
jestem wilkołakiem, i że oprócz niej o mojej tajemnicy wiecie wy. Nic więcej.-
Powiedziałem siląc się na spokój.
- Znowu się kłócicie? Nie możecie przestać?!- Zapytałem.- Kłócicie się
praktycznie non stop o to samo. Syriusz, nawet jeśli Ann by wiedziała o nas i
by powiedziała dziewczynom co by to zmieniło? I tak prędzej czy później by się
dowiedziały.
- Ja to wiem, ale nie chcę, żeby Dorcas dowiedziała się o tym od osób trzecich,
w tym przypadku Ann, bo się na mnie obrazi i nie odezwie do końca życia.
- Ja też bym nie chciał, żeby Lily dowiedziała się od kogoś innego niż ode
mnie. Nie lubię jej okłamywać, a to że nie mogę jej powiedzieć uważam za
kłamstwo.
- Idźcie!- Krzyknąłem.- Idźcie i im powiedzcie wszystko! No dalej! Czemu nie
wychodzicie?! Idźcie i powiedzcie całemu zamkowi o tym, że jestem potworem! W
końcu ich okłamujecie nic nie mówiąc!
- Remusie proszę. Nikt nie nazwał cię potworem to raz. Dwa my tylko mówimy co
myślimy i czujemy. Trzy nie rzucaj się tak za każdym razem, gdy coś powiemy o
twoim „futerkowym problemie”.- Powiedział James.
Nic nie odpowiedziałem, bo zrobiło mi się głupio. Wyszedłem z pokoju i
poszedłem do dormitorium Ann. Postanowiłem wziąć ją na spacer.
***
Zapukałem do jej drzwi. „Proszę!” usłyszałem. Wszedłem i zobaczyłem, że w
pokoju jest jedynie Ann.
- Hej.- Powiedziałem nieśmiało.
- Remi!- Krzyknęła dziewczyna i rzuciła mi się na szyję.
- Chcesz się przejść? Jest piękny, niedzielny poranek. Chodź! Nie daj się prosić.-
Złapałem ją za rękę i zrobiłem minę zbitego psiaka.
- No dobrze tylko daj mi pięć minutek.
Usiadłem na jej łóżku i przypatrywałem się jak się przebiera. Nałożyła na
siebie czarne legginsy, beżową bluzę bez kaptura, czerwone trampki i do tego
rozpuściła włosy. Kochałem ją. Naprawdę ją kochałem. Z początku myślałem, że to
jakieś głupie zauroczenie, które przejdzie po pewnym czasie, ale teraz zdałem
sobie sprawę, że ja ją kocham. Jeszcze nigdy jej tego nie powiedziałem. Słyszałem
to parę razy z jej ust, ale nigdy jej nie odpowiedziałem, że też ją kocham. Może
teraz był odpowiedni moment? Tak sądzę, że tak. Niech inni sobie myślą co chcą,
że pół roku związku to jest krótko na takie wyznania, ale mnie to nie
obchodziło. Zanim przyjęto mnie do Hogwartu tata opowiadał mi, że wyznał mamie
miłość już na drugim spotkaniu, które odbyło się tydzień po ich zapoznaniu się,
więc co to było pół roku?
- Jestem gotowa. Nad czym tak myślisz?- Zapytała blondynka.
- Nad niczym szczególnym. Idziemy?- Wziąłem dziewczynę za rękę i razem
zeszliśmy po schodach, później przeszliśmy przez portret i prosto na błonia.
Słońce ogrzewało nasze twarze niesamowicie. Pomimo późnej jesieni było bardzo
ciepło.
- O czym chciałeś pogadać? Coś się stało? Znowu myślałeś o zerwaniu?- Zapytała
zaniepokojona.
- Nie! No coś ty! Po prostu chciałem pogadać.
- Dobra.- Uśmiechnęła się. Kochałem jej uśmiech. Kochałem jej oczy pełne
ciepła. Kochałem jej nieśmiałość. Kochałem jej zawsze czerwone policzki.
Kochałem ją całą. Chciałem jej to powiedzieć, ale nie teraz. Teraz jest czas na
rozmowę, na świetną zabawę, z MOJĄ dziewczyną.
- Hej! Co ty taki nieobecny dzisiaj?
- Ja? Och, przepraszam. Zamyśliłem się.
- A o czym tak myślałeś?
- O nas. Czy po ukończeniu Hogwartu nadal będziemy razem- skłamałem. Popatrz w
naszym wieku są to tylko zauroczenia... Cholerne zauroczenia!- Podniosłem
kamień z ziemi i rzuciłem daleko przed siebie.
- Nie byłabym tego taka pewna.
Spojrzałem jej głęboko w oczy. Powoli się do niej przybliżałem. Już miałem ją
pocałować, gdy nagle:
- Złap mnie jeśli potrafisz!- Krzyknęła blondynka.
Zacząłem ją gonić. Uciekała między pojedynczymi krzakami i drzewkami. Po paru
minutach biegania Ann przewróciła się potykając o korzeń, a ja zupełnie jak jej
cień zrobiłem to samo i wylądowałem na dziewczynie. Oboje ciężko dyszeliśmy i
patrzyliśmy sobie w oczy. Zbliżyłem się do niej i pocałowałem, a ona oddała
pocałunek. Chwilę później nadal na niej leżałem.
- Ann Lorens.. Kocham cię.- Prawie wyszeptałem.- I nie są to tylko puste słowa.
Kocham cię tak bardzo, że myślę o tobie w każdej chwili. Nie ważne co robię
zawsze myślę o mojej Ann. O tym, jaka jest wspaniała, piękna, mądra. Jak bardzo
kocham ją i to co robi. Jak..
- Remusie ja wiem o tym. Wiedziałam o tym od początku. Od kiedy zapytałeś czy
zostanę twoją dziewczyną. Pamiętam to był wiosenny bal. Dwudziesty pierwszy
marca. Widziałam w jaki sposób na mnie patrzyłeś wtedy, w jaki sposób mnie
przytulałeś w tańcu. Wiedziałam, że to musi być miłość.
Wstałem i wyciągnąłem rękę, aby jej pomóc.
- Kocham cię.- Powiedziałem ponownie i pocałowałem. Potem odprowadziłem ją do
dormitorium. Sam zaś poszedłem do siebie i położyłem na łóżku. Nie zważałem na
to, że James i Syriusz kłócą się o jakiś tam plakat. Dla mnie najważniejsza
była ta godzina spędzona z Ann. W końcu wyznałem jej miłość. Tylko to się dla
mnie liczyło.
***
Siedzieliśmy w pustej, zakurzonej klasie, rozmawialiśmy tak jak dawniej i
wspominaliśmy nasze dzieciństwo.
- A pamiętasz jak ci opowiadałem o szkole? Siedzieliśmy pod tym wielkim, starym
dębem, na naszej ulubionej łące niedaleko twojego domu.- Powiedział chłopak.
- Tak.- Spojrzałam na sufit i wróciłam myślami do tamtej chwili.
- Albo jak pierwszy raz pojechaliśmy z twoimi rodzicami na Pokątną i ja im
zaproponowałem Kremowe Piwo.- Ciągnął dalej.
- Pamiętam wszystko dokładnie.- Uśmiechnęłam się.
- Doprawdy? Kiedy przysięgliśmy sobie po raz pierwszy, że nasza przyjaźń się
nie skończy?
- Dwa lata temu. Dwudziestego ósmego sierpnia. To było w naszym ulubionym
miejscu. Na łące, pod starym dębem. A dokładniej o szesnastej zero dwie.
- No nieźle, nieźle.- Powiedział zaskoczony.- Nawet ja nie znałem dokładniej
godziny.
- Severusie?- Powiedziałam po dłuższej chwili ciszy.
- Tak?
- Dlaczego ty i James się tak nie lubicie?
- Lily błagam. Pytasz o to codziennie.
- I będę pytała dopóki nie usłyszę odpowiedzi.
- Jego się zapytaj. On zrobi wszystko dla swojej Lilusi.
- Sev nie zaczynaj. Naprawdę chcesz się kłócić o takie bzdury?!
- Nie chcę, wiesz o tym, ale to mnie denerwuje.
- Niby co? Ja nic nie robię. To on za mną lata i prosi o randkę. Przecież
wiesz, że mu odmawiam za każdym razem. A tak w ogóle dlaczego cię to tak
denerwuje?
- Bo widzę, że on próbuje mi cię odebrać. Z każdym dniem odsuwasz się ode mnie
coraz bardziej.
- O czym ty mówisz? W jaki sposób się od ciebie odsuwam? Spotykamy się
codziennie w miarę możliwości. Mówię ci o wszystkim, tak jak zawsze. Nie
rozumiem twoich obaw.
- I raczej nie zrozumiesz.
- To mi wyjaśnij, bo teraz naprawdę nie pojmuję.
- Może za parę lat zrozumiesz.
***
Siedzieliśmy w dziewiątkę w pokoju wspólnym. Ja usiłowałam odrabiać lekcje, ale
coś, a raczej ktoś mi w tym przeszkadzał.
- Evans no weź.
- Co mam wziąć?- Zapytałam śmiejąc się.
- Nie żartuj. Wiesz o co mi chodzi.
- Nie, nie umówię się z tobą.
- Proszęęę!
- Nie! James do jasnej cholery nie możesz zrozumieć takiego krótkiego i
prostego słowa?! Nie!- Byłam zdenerwowana.
- Ale co ci zaszkodzi raz?
- Masz rację nie zaszkodzi mi, ale nie mam ochoty się z tobą umawiać, jasne?
- Powiedz dlaczego?
- Bo nie.
- To nie jest odpowiedź. Powiedz szczerze. Boisz się?
- Nie boję się!
- To się ze mną umów. Raz. Jeden jedyny raz.
- Dzisiaj o osiemnastej czekam tu na ciebie.- Wzięłam książki ze stołu i poszłam
do dormitorium się przygotować. Miałam godzinę.
***
„Boże nie wierzę, że umówiłam się z Potterem” pomyślałam stojąc w łazience
przed lustrem. Wiedziałam, że robię to tylko dlatego, żeby się ode mnie
wreszcie odczepił. Byłam też świadoma tego, że on po tym pierwszym razie będzie
chciał jeszcze raz i jeszcze raz i jeszcze. I nie odpuści nigdy. Ale cóż nie ma
już odwrotu. Pomyślałam, że skoro nie uważam tego za prawdziwą randkę to ubiorę
się zwyczajnie, a nie jakoś elegancko. Założyłam ciemne jeansy, zieloną bluzkę
z rękawem trzy czwarte z małą kieszonką na lewej piersi, czarne trampki i mój
ulubiony naszyjnik, który dostałam od Billa. Włosy rozpuściłam i wpięłam w nie
sztuczną, zieloną różę.
- Pięknie wyglądasz.- Skomentowała Dorcas.
- Chodząca piękność.- Potwierdziła Ann.
Było za pięć osiemnasta, więc zeszłam na dół. Pokój wspólny był zapełniony
starszymi uczniami, głównie piątoklasistami. Gdy zeszłam czułam na sobie
spojrzenia różnych osób, a zwłaszcza były to spojrzenia chłopaków. Usiadłam na
fotelu przy kominku i czekałam na Jamesa. Czekałam dziesięć minut, potem
dwadzieścia, trzydzieści, godzinę, dwie, ale James się nie pojawił. Pomyślałam
sobie, że na pewno nie uwierzył, że się zgodziłam, więc wróciłam do dormitorium
i przebrałam się w piżamę. Gdy dziewczyny zapytały jak było odpowiedziałam im,
że James mnie wystawił. Żadna z nich nic nie odpowiedziała. Zapewne myślały to
samo co ja, że Potter zwyczajnie nie uwierzył, że mogłabym się zgodzić na
spotkanie z nim sam na sam.
***
- Hej kochanie.- Powiedział James siadając obok mnie w Wielkiej Sali.
- Cześć, a i nie jestem twoim kochanie.- Odparłam naburmuszona.
- Jesteś na mnie zła? Znowu? Ej za co?- Zapytał smutny.
- Za wczoraj.
- A co ja takiego zrobiłem?- Zaczął się głośno zastanawiać.- Wczoraj. Co ja
wczoraj robiłem?
- Nie ważne, daj spokój. Dziewczyny idziecie pod klasę?- Zapytałam wstając od
stołu.
Razem z Dorcas wyszłam z Wielkiej Sali, a Ann i Alicja żegnały się ze swoimi
chłopakami. Chwilę później dogoniły nas na korytarzu.
***
- Stary! Wystawiłeś Lilkę!- Powiedział Remus.
- Ja? Wystawiłem ją? Wczoraj?- Zapytałem zaskoczony.
- Idioto prosiłeś ją o randkę, a ona się zgodziła. Powiedziała, że będzie na
ciebie czekać o osiemnastej w pokoju wspólnym, a ty nie przyszedłeś!
- Ona na poważnie się zgodziła?
- Tak! Jeśli Lily coś do ciebie mówi, a chwilę później nie wybucha śmiechem to
znaczy, że mówi poważnie.
- O rany! Jaki ze mnie ćwok!
- To już wiemy.- Zaśmiał się Syriusz.
- Jestem kompletnym idiotą!
- To również wiadomo.- Black nie mógł się powstrzymać od docinków.
***
- Skoro Lily tak się tym przejęła, że nie przyszedłem to znaczy, że jej trochę
zależy.- Mówiłem do Remusa piętnaście minut później.
- Chciałbyś.- Usłyszałem głos Rudej za plecami.
- Nie mów, że nie było ci przykro.
- Ale mi nie było przykro.
- Nawet odrobinkę?
- Nawet odrobinkę.- Uśmiechnęła się.
- To czemu byłaś na mnie zła przy śniadaniu?
- A kto powiedział, że teraz nie jestem?- Powiedziała ledwo powstrzymując się
od śmiechu.- Żartuję! Już nie jestem zła. Ale byłam za to, że straciłam dwie
godziny czekając na ciebie.- Dzwonek.
- Dzień dobry pani profesor!- powiedziała Ruda siadając w ławce w sali od
Transmutacji.
- Siadajcie!- Powiedziała profesor McGonagall.- Potter! Black! Dzisiaj proszę
bez żadnych kawałów.
- My? Kawały? Skądże znowu!- Powiedziałem udając zdziwienie i patrząc na
Syriusza.
***
Siedziałam sama w pokoju wspólnym i robiłam wypracowanie z Eliksirów. Nagle
dosiadł się do mnie Black.
- Hej co tam skrobiesz?- Zapytał.
- Wypracowanie dla Slughorna, ale nie dam ci spisać.
- Nawet nie chciałem o to prosić.
- To o co chodzi?- Zapytałam odkładając pióro i patrząc chłopakowi w oczy. Były
czarne jak smoła. Jego czarne oczy plus czarujący uśmiech równało się
przystojniak.
- O nic. Tak chciałem.. Pogadać.- Powiedział przeczesując ręką swoje długie
włosy.
- Jasne.- Uśmiechnęłam się.
- Jak ci idzie nauka?- Zapytał.
- Dobrze chociaż mogłoby być lepiej, gdybym tylko się przyłożyła. A tobie?
- Świetnie! Wręcz cudownie!- Śmiał się.- A tak poważnie to ja wyznaję zasadę
byle był chociaż nędzny. Z takimi ocenami na pewno znajdę dobrą pracę.
- Niezłe podejście.- Skwitowałam.
- Tsaa. No.. To ja już idę. Nie będę ci przeszkadzał. Pisz.- Uśmiechnął się i
puścił do mnie oczko.
„Ty nigdy mi nie przeszkadzasz”- pomyślałam.- „Cholera! To mogłaś już
powiedzieć na głos!”. Puknęłam się w czoło i wróciłam do pisania wypracowania.
Uuu czyżby Snape był zazdrosny o Lily ? A Rogacz miał taką szansę żeby wreszcie się z Rudą umówić a ten nie przyszedł bo jej nie uwierzył.
OdpowiedzUsuńGłupi ten James, aj głupi. :P A co do Sev'a to można tak powiedzieć, że jest zazdrosny, ale ja nic nie powiem. :D
UsuńCiekawie, ciekawie. :) Super rozdział, czekam na następny! :D
OdpowiedzUsuńJA PIERDOLĘ CO ZA BAŁWAN Z TEGO MOJEGO JAMESA! Boże idiota, idiota i jeszcze raz idiota! Snape, Snape, Snape....Echh nie lubię go...
OdpowiedzUsuńChloe Ann Wolf