piątek, 3 października 2014

Rozdział XXII

Kolejne święta i kolejny raz spędzę je z moją siostrą, która mnie nienawidzi. Oczy mi się zaszkliły. Zawsze tak się działo, gdy pomyślałam o Petunii. Nawet nie wiedziałam jaki chciałaby prezent. Jeśli coś jej kupię to i tak nie przyjmie prezentu, a jeśli bym nic nie kupiła byłaby obrażona. Moja siostra jest bardzo, ale to bardzo wybredna i dziwna.
- Lily.- Usłyszałam czyjś głos.- Co się dzieje?
- Nic.- Opowiedziałam i się uśmiechnęłam.- Naprawdę. Zwyczajnie się zamyśliłam.- Powiedziałam nalewając sobie soku z dyni. Siedziałam w Wielkiej Sali z Jamesem i Peterem. Resztę przyjaciół gdzieś wywiało.
- Okej nie chcesz nie mów.
- Ojeju James. Zamyśliłam się. Tobie się to nigdy nie zdarza?
- Ja? I myślenie?- Parsknął śmiechem.
- No fakt.- Zaczęłam się śmiać.- Kiedy jest mecz?
- Po świętach.
- Ale żeś mi odpowiedział. Tyle to i ja wiem.
- A dokładnie dwudziestego piątego stycznia. Rozwalimy Krukonów. Pokonaliśmy Puchonów w październiku, teraz pokonamy Krukonów i zostaną Ślizgoni. Z nimi tak łatwo nie będzie, ale puchar będzie nasz.- Uśmiechnął się dumnie.
- Na pewno. Jeśli tak nie będzie to się na ciebie obrażę.- Zaśmiałam się.
- No wiesz?
Puściłam do niego oczko i poszłam do lochów na Eliksiry. „Jeszcze dwie lekcje i będzie spokój na dwa tygodnie. Będą święta!” pomyślałam.
***
Ja, rodzice, Petunia. Tak wyglądały nasze święta. W Wigilię byliśmy sami, ale pierwszego dnia świąt odwiedziliśmy babcię i dziadka w małej wiosce niedaleko nas. W Sylwestra Petunia poszła na noc do koleżanki, rodzice wyszli na bankiet z taty pracy, a ja zostałam sama w domu i oglądałam tv. Te ferie nie należały do najciekawszych, ale przynajmniej spędziłam dużo czasu z rodzicami.
***
Był wieczór. Siedziałyśmy w dormitorium i opowiadałyśmy sobie o świętach.
- Moje święta, jak co roku, spędziłam z rodzicami i bratem u dziadków na wsi. Zjechała się do nich cała rodzina. Zawsze się dziwię jak my wszyscy się mieścimy w ich małym salonie.- Powiedziała Dorcas.- A jak twoje święta Lilka?
- Zwyczajne.- Odpowiedziałam.- Byliśmy tylko my, czyli ja, rodzice i Petunia. Nie pogodziłam się z siostrą, ale widać postępy w jej stosunku do mnie, bo nawet mnie przytuliła składając mi życzenia. Co prawda życzenia do najmilszych nie należały, ale zawsze coś.
- Czego ci życzyła?
- „Cudownego życia z tym idiotą Potterem.”- Zaczęłam udawać jej głos.- Mówiła to z ironicznym uśmieszkiem, ale nie pytajcie skąd wie o Jamesie.
- Jak to skąd? Pewnie rozmawiałaś z tatą albo z mamą o nim, a ona podsłuchała.- Powiedziała Alicja.
- Myślisz?
- Ja nie myślę, ja wiem.
Nagle temat się urwał. Przez chwilę siedziałyśmy w ciszy, którą przerwała Dorcas.
- Dziewczyny. Boję się.
- Czego?- Zapytałam przybliżając się do niej i przytulając.
- Bo zobaczcie. Teraz siedzimy sobie, rozmawiamy, mówimy, że jesteśmy we cztery przyjaciółkami, a co za parę lat? Co będzie po skończeniu Hogwartu? Przecież po skończeniu szkoły każda z nas pójdzie swoją drogą i zapomnimy o sobie nawzajem.- Rozpłakała się.- Chcę zatrzymać czas, żeby was nie stracić. Przecież to jest pewne, że po ukończeniu Hogwartu nie będziemy się przyjaźnić jak teraz.- Szlochała.- Ja nie chcę innych przyjaciółek. Chcę was!
- Dor! Co ty wygadujesz? Oczywiście, że będziemy się przyjaźnić.- Ja również płakałam z nią, przytulając ją coraz mocniej.- Kto ci powiedział, że po szkole się rozstaniemy?
- Nikt mi nie powiedział. Ja to wiem. Zawsze tak jest! Jest super, świetnie, przyjaźń, trali lali, a potem jak gdyby nigdy nic, koniec. Koniec pięknej przyjaźni i wszystkiego co było z nią związane!- Wstała z łóżka i zamknęła się w łazience.
- Co jej się stało?- Zapytałam zdezorientowana.
- Pisała do mnie zaraz po świętach, że jej najbliższa przyjaciółka z sąsiedztwa idąc ulicą udawała, że jej nie zna. Pisała też, że bardzo ją to zabolało, i że szybko ją znienawidziła, tak samo jak szybko kiedyś polubiła.- Powiedziała Ann.
- Naprawdę mi jej szkoda.- Zaszlochała Alicja, która również się rozpłakała.- Jest taką fajną dziewczyną. Jak można jej nie lubić? Musimy coś zrobić, żeby zobaczyła, że nam na niej zależy, że zależy nam na jej zdaniu, na jej przyjaźni, że jest nie tylko przyjaciółką, ale też siostrą. Przynajmniej dla mnie tak jest, a dla was?
Razem z Ann przytaknęłyśmy głowami. Alicja miała rację. Dorcas była nie tylko przyjaciółką, ale również siostrą. Miała zadziorny charakter, który idealnie kontrastował z jej nieziemską i niewinną urodą. Potrafiła wybrnąć z każdej sytuacji. Zawsze służyła dobrą radą.
- Dor proszę wyjdź.- Pukałam w drzwi łazienki.- Dor proszę! Chodź poszalejemy! Potańczymy, porobimy sobie zdjęcia, pośpiewamy! Błagam cię! Mam ochotę na szaleństwo! I to porządne! Dziewczyny też. Dor?
Czarna wyszła z łazienki. Miała zapuchnięte, czerwone oczy od płaczu, a włosy potargane.
- No już cicho.- Przytuliłam ją.- Nie płacz słyszysz? Ta dziewczyna, którą uważałaś za swoją najbliższą przyjaciółkę tak naprawdę nią nie była. My jesteśmy twoimi prawdziwymi przyjaciółkami i nigdy cię nie opuścimy. Rozumiesz?- Przytaknęła głową.- No, a teraz zróbmy się na bóstwo i pora na babski wieczór!- Krzyknęłam.
- Przepraszam was, ale nie mam na to ochoty.- Powiedziała dziewczyna zdławionym głosem.
- Jasne.- Powiedziała Ann.- Połóż się, odpocznij.
Dorcas nie przebierając się w piżamę opadła na łóżko i w mgnieniu oka zasnęła. Gdy obudziłam się w nocy słyszałam jak płacze. Strasznie było mi jej szkoda. Musiałyśmy coś zrobić, żeby uwierzyła, że to MY jesteśmy jej przyjaciółkami, i że nigdy, ale to nigdy jej nie opuścimy, ani o niej nie zapomnimy. O tej dziewczynie nie da się ot tak zapomnieć, choćby nie wiem jak człowiek pragnął.
***
Wstałam dosyć wcześnie. Usiadłam na parapecie i myślałam o wczorajszym wieczorze. Oparłam policzek o okno, ale zaraz się odsunęłam, bo okno było bardzo zimne. „Jak mam udowodnić Dorcas, że jestem jej przyjaciółką i zawsze nią będę? Przecież cokolwiek bym nie zrobiła ona pomyśli, że robię to z litości. Może zwyczajnie z nią pogadam? Tak chyba to będzie najlepszy sposób. Dziewczyny też się dołączą do tej rozmowy, ale najpierw cały dzień będziemy się z nią śmiać, rozmawiać, a dopiero wieczorem rozmowa.”
***
- James możemy pogadać?- Zapytał mnie Syriusz.
- Jasne o co chodzi?
Chłopak pociągnął mnie za rękaw i wepchnął do pustej, nieużywanej klasy.
- Coś się stało?- Zapytałem.- Nigdy się tak dziwnie nie zachowujesz.
- Okej. Krótka piłka. Chyba podoba mi się Dorcas. Ale nie tak jak inne dziewczyny, tylko bardziej. Można powiedzieć, że się zakochałem.- Powiedział jednym tchem.
- Łapo ty jesteś chory?- Dotknąłem jego czoła.- Nie, nie masz gorączki, więc co ci jest?
- Rogacz to nie śmieszne! Ja się z ciebie nie śmiałem jak powiedziałeś, że się zakochałeś w Lilce!
- No przepraszam.- Poklepałem przyjaciela po plecach.- Ale dlaczego mi to mówisz? Chciałeś się „pochwalić”? Jeśli się zakochałeś to dobrze. Cieszę się razem z tobą.
- Nie chciałem się chwalić tylko prosić o radę.
- No to słucham?
- Jak mam jej to powiedzieć?
- Najpierw ty się upewnij, że się zakochałeś, żeby nie było, że powiesz jej, że ją kochasz, będziecie razem i nagle zdasz sobie sprawę, że „nie jednak nie! nie kocham jej!”.
- Jestem pewien.
- A ja ci mówię, żebyś jeszcze pomyślał parę dni, bo Dorcas to wrażliwa dziewczyna. Chodź, bo zaraz się spóźnimy.
***
Siedziałyśmy w dormitorium i gadałyśmy od godziny. Ann i Alicja były na spacerach ze swoimi chłopakami.
- Dor rozumiem masz obawy po tym co się stało, ale wiesz co to oznacza?- Czarna pokręciła głową.- Że uważasz, że ja też jestem taka jak tamta dziewczyna, a nawet gorsza.
- Nie Lily! Wcale tak nie uważam! Ja wiem, że jesteście moimi przyjaciółkami, że mnie nie zostawicie nigdy, ale zrozumcie!
- A ty zrozum, że twoje wyżywanie się na nas w niczym nie pomoże!
- Ja się na was nie wyżywam. Lily. Proszę cię. Nie bądź zła. Po prostu było mi smutno, że Annabeth udawała, że mnie nie zna. Przecież znam ją od urodzenia, dosłownie, nasze mamy leżały na tej samej sali na porodówce. Byłam załamana i myślałam, że kiedyś nasza przyjaźń też może się skończyć w ten sposób.- I znów płakała.
- Doruś nie płacz. Wiem, że ty nigdy nie myślałaś o mnie albo o innych źle.- Przytuliłam ją.- Ja nie jestem na ciebie zła, tylko było mi przykro, że uważałaś, że tak bez słowa mogę skończyć z tobą przyjaźń.
- Lily obiecuję już nigdy nie będę tak myślała ani mówiła. Od teraz ufamy sobie bezgranicznie.
- Ja ci ufam bezgranicznie od naszego pierwszego spotkania w pociągu.- Przytuliłyśmy się i zaczęłyśmy rozmawiać o Jamsie i Syriuszu.
- Wiesz chyba podoba mi się Black.- Powiedziała. Była czerwona jak burak.
- Ojej jak słodko.- Złożyłam ręce i spojrzałam znacząco na przyjaciółkę.- Ale tak podoba ci się czy się zakochałaś? Mów wszystko!
- No raczej to drugie.- Teraz jej twarz wyglądała jak wielki pomidor z oczami, ustami i nosem.
- Mam pomysł!- Krzyknęłam.
- Jaki?- Zapytała zaciekawiona i już nie taka czerwona Dorcas.
- Zeswatam cię z nim!
Czarna nic nie odpowiedziała, tylko się uśmiechnęła i poszła pod prysznic. Uznałam to za zgodę, więc postanowiłam wcielić swój plan w życie i ruszyłam w stronę dormitorium chłopaków. Chwilę później stałam już przed ich drzwiami. Nie słyszałam żadnych odgłosów kłótni ani śmiania się. To nie w stylu chłopaków siedzieć w takiej ciszy. Weszłam bez pukania. W pokoju był jedynie James.
- O cześć Lily.- Uśmiechnął się i jak zwykle przeczesał ręką włosy.- Co cię sprowadza w moje skromne progi?
- Nie wygłupiaj się. Sprawa jest poważna.
- Coś się stało? Masz jakiś problem? A może jakaś rodzinna sprawa? Powiedz.
- Nie spokojnie, nic mi nie jest.- Uspokoiłam go. Z jednej strony cieszyłam się, że się o mnie martwi, ale z drugiej wciąż chciałam udawać, że go nie lubię. Muszę mieć w końcu jakieś zasady w życiu.- Chodzi o Dorcas i Syriusza.
- Co z nimi?
- Masz się nie śmiać z tego co ci powiem, bo pożałujesz!- Pokiwał głową i dał mi znak ręką, żebym kontynuowała.- A więc Dorcas zakochała się w Syriuszu i chcę cię zapytać czy on może czuje coś do niej?
- Co za zbieg okoliczności!- Krzyknął.- Dzisiaj przed obiadem Ła.. znaczy Syriusz wepchnął mnie do nieużywanej klasy. Na początku był trochę zmieszany, ale później powiedział, że zakochał się w Dorcas.
- Poważnie? Syriusz? Ten Syriusz się zakochał? Syriusz, który wiecznie podrywa dziewczyny na każdym kroku?
- Wiesz mimo wszystko on też ma uczucia.
- Widocznie tak.- Powiedziałam uśmiechając się.- Myślisz o tym samym co ja?
- O tym, że masz piękne oczy?
- Nie pajacu! Ale dziękuję. O tym, żeby ich zeswatać.
- Aaa! No pewnie. Niezły pomysł, ale..
- Co ale? Co ale? Nie ma ale. Swatamy ich i koniec kropka. Sami się nie zejdą.
- Nie znasz Syriusza. On na to nie pójdzie. A poza tym tak naprawdę tylko udaje takiego flirciarza i w ogóle, ale jeśli chodzi o sprawy miłości, ale takiej prawdziwej jest strasznie nieśmiały.
- Zostaw to mnie.- Powiedziałam i wyszłam z ich pokoju mijając Syriusza.
- Cześć Lily.- Powiedział chłopak.
- No hej.- Odpowiedziałam radośnie. Zanim zamknęłam drzwi słyszałam jak Syriusz pyta Jamesa co mi się stało. Spojrzałam na nich. James patrzył na mnie błagalnym wzrokiem. Popatrzyłam na niego dając mu do zrozumienia, że i tak zrobię to co zechcę. Chłopak westchnął tylko i opadł na swoje łóżko.

4 komentarze:

  1. Hah, pierwsza. Rozdział fajny, czekam na następny! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział Super, jak wszystkie :D

    Na blogu http://lily-james-i-ja.blogspot.com/ pojawił się nowy rozdział. Zapraszam!
    Anna M. Waldorf

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jak zwykle fajny. Podoba mi się to że Lily będzie bawiła się w swatkę tylko ciekawi mnie jak jej pójdzie i czy związek ( jeśli traki w ogóle powstanie) Dor i Syriusza długo przetrwa.

    OdpowiedzUsuń
  4. " -O tym, że masz piękne oczy?" Padam.XDDD Jessu, James świetny <3 Doriusz ^^ hihi ^^ ;>
    Chloe Ann Wolf

    OdpowiedzUsuń