piątek, 26 września 2014

Rozdział XXI

Na szczęście wena wróciła. ;) Mam nadzieję, że rozdział się spodoba, bo po tak długim czasie powinien być dobry. :D
***
-I jak Luniaczku? Ann wie o wszystkim?- Zapytał mnie James następnego ranka.
- Tak. I obiecała, że nie wygada dziewczynom.
- Mhm, jasne. Daję jej trzy dni i reszta dziewczyn będzie wiedziała wszystko, włącznie z mapą Huncwotów.- Powiedział rozzłoszczony Syriusz.
- Doprawdy? A skąd Ann ma o tym wiedzieć? Ja jej powiedziałem jedynie o tym, że jestem wilkołakiem, i że oprócz niej o mojej tajemnicy wiecie wy. Nic więcej.- Powiedziałem siląc się na spokój.
- Znowu się kłócicie? Nie możecie przestać?!- Zapytałem.- Kłócicie się praktycznie non stop o to samo. Syriusz, nawet jeśli Ann by wiedziała o nas i by powiedziała dziewczynom co by to zmieniło? I tak prędzej czy później by się dowiedziały.
- Ja to wiem, ale nie chcę, żeby Dorcas dowiedziała się o tym od osób trzecich, w tym przypadku Ann, bo się na mnie obrazi i nie odezwie do końca życia.
- Ja też bym nie chciał, żeby Lily dowiedziała się od kogoś innego niż ode mnie. Nie lubię jej okłamywać, a to że nie mogę jej powiedzieć uważam za kłamstwo.
- Idźcie!- Krzyknąłem.- Idźcie i im powiedzcie wszystko! No dalej! Czemu nie wychodzicie?! Idźcie i powiedzcie całemu zamkowi o tym, że jestem potworem! W końcu ich okłamujecie nic nie mówiąc!
- Remusie proszę. Nikt nie nazwał cię potworem to raz. Dwa my tylko mówimy co myślimy i czujemy. Trzy nie rzucaj się tak za każdym razem, gdy coś powiemy o twoim „futerkowym problemie”.- Powiedział James.
Nic nie odpowiedziałem, bo zrobiło mi się głupio. Wyszedłem z pokoju i poszedłem do dormitorium Ann. Postanowiłem wziąć ją na spacer.
***
Zapukałem do jej drzwi. „Proszę!” usłyszałem. Wszedłem i zobaczyłem, że w pokoju jest jedynie Ann.
- Hej.- Powiedziałem nieśmiało.
- Remi!- Krzyknęła dziewczyna i rzuciła mi się na szyję.
- Chcesz się przejść? Jest piękny, niedzielny poranek. Chodź! Nie daj się prosić.- Złapałem ją za rękę i zrobiłem minę zbitego psiaka.
- No dobrze tylko daj mi pięć minutek.
Usiadłem na jej łóżku i przypatrywałem się jak się przebiera. Nałożyła na siebie czarne legginsy, beżową bluzę bez kaptura, czerwone trampki i do tego rozpuściła włosy. Kochałem ją. Naprawdę ją kochałem. Z początku myślałem, że to jakieś głupie zauroczenie, które przejdzie po pewnym czasie, ale teraz zdałem sobie sprawę, że ja ją kocham. Jeszcze nigdy jej tego nie powiedziałem. Słyszałem to parę razy z jej ust, ale nigdy jej nie odpowiedziałem, że też ją kocham. Może teraz był odpowiedni moment? Tak sądzę, że tak. Niech inni sobie myślą co chcą, że pół roku związku to jest krótko na takie wyznania, ale mnie to nie obchodziło. Zanim przyjęto mnie do Hogwartu tata opowiadał mi, że wyznał mamie miłość już na drugim spotkaniu, które odbyło się tydzień po ich zapoznaniu się, więc co to było pół roku?
- Jestem gotowa. Nad czym tak myślisz?- Zapytała blondynka.
- Nad niczym szczególnym. Idziemy?- Wziąłem dziewczynę za rękę i razem zeszliśmy po schodach, później przeszliśmy przez portret i prosto na błonia. Słońce ogrzewało nasze twarze niesamowicie. Pomimo późnej jesieni było bardzo ciepło.
- O czym chciałeś pogadać? Coś się stało? Znowu myślałeś o zerwaniu?- Zapytała zaniepokojona.
- Nie! No coś ty! Po prostu chciałem pogadać.
- Dobra.- Uśmiechnęła się. Kochałem jej uśmiech. Kochałem jej oczy pełne ciepła. Kochałem jej nieśmiałość. Kochałem jej zawsze czerwone policzki. Kochałem ją całą. Chciałem jej to powiedzieć, ale nie teraz. Teraz jest czas na rozmowę, na świetną zabawę, z MOJĄ dziewczyną.
- Hej! Co ty taki nieobecny dzisiaj?
- Ja? Och, przepraszam. Zamyśliłem się.
- A o czym tak myślałeś?
- O nas. Czy po ukończeniu Hogwartu nadal będziemy razem- skłamałem. Popatrz w naszym wieku są to tylko zauroczenia... Cholerne zauroczenia!- Podniosłem kamień z ziemi i rzuciłem daleko przed siebie.
- Nie byłabym tego taka pewna.
Spojrzałem jej głęboko w oczy. Powoli się do niej przybliżałem. Już miałem ją pocałować, gdy nagle:
- Złap mnie jeśli potrafisz!- Krzyknęła blondynka.
Zacząłem ją gonić. Uciekała między pojedynczymi krzakami i drzewkami. Po paru minutach biegania Ann przewróciła się potykając o korzeń, a ja zupełnie jak jej cień zrobiłem to samo i wylądowałem na dziewczynie. Oboje ciężko dyszeliśmy i patrzyliśmy sobie w oczy. Zbliżyłem się do niej i pocałowałem, a ona oddała pocałunek. Chwilę później nadal na niej leżałem.
- Ann Lorens.. Kocham cię.- Prawie wyszeptałem.- I nie są to tylko puste słowa. Kocham cię tak bardzo, że myślę o tobie w każdej chwili. Nie ważne co robię zawsze myślę o mojej Ann. O tym, jaka jest wspaniała, piękna, mądra. Jak bardzo kocham ją i to co robi. Jak..
- Remusie ja wiem o tym. Wiedziałam o tym od początku. Od kiedy zapytałeś czy zostanę twoją dziewczyną. Pamiętam to był wiosenny bal. Dwudziesty pierwszy marca. Widziałam w jaki sposób na mnie patrzyłeś wtedy, w jaki sposób mnie przytulałeś w tańcu. Wiedziałam, że to musi być miłość.
Wstałem i wyciągnąłem rękę, aby jej pomóc.
- Kocham cię.- Powiedziałem ponownie i pocałowałem. Potem odprowadziłem ją do dormitorium. Sam zaś poszedłem do siebie i położyłem na łóżku. Nie zważałem na to, że James i Syriusz kłócą się o jakiś tam plakat. Dla mnie najważniejsza była ta godzina spędzona z Ann. W końcu wyznałem jej miłość. Tylko to się dla mnie liczyło.
***
Siedzieliśmy w pustej, zakurzonej klasie, rozmawialiśmy tak jak dawniej i wspominaliśmy nasze dzieciństwo.
- A pamiętasz jak ci opowiadałem o szkole? Siedzieliśmy pod tym wielkim, starym dębem, na naszej ulubionej łące niedaleko twojego domu.- Powiedział chłopak.
- Tak.- Spojrzałam na sufit i wróciłam myślami do tamtej chwili.
- Albo jak pierwszy raz pojechaliśmy z twoimi rodzicami na Pokątną i ja im zaproponowałem Kremowe Piwo.- Ciągnął dalej.
- Pamiętam wszystko dokładnie.- Uśmiechnęłam się.
- Doprawdy? Kiedy przysięgliśmy sobie po raz pierwszy, że nasza przyjaźń się nie skończy?
- Dwa lata temu. Dwudziestego ósmego sierpnia. To było w naszym ulubionym miejscu. Na łące, pod starym dębem. A dokładniej o szesnastej zero dwie.
- No nieźle, nieźle.- Powiedział zaskoczony.- Nawet ja nie znałem dokładniej godziny.
- Severusie?- Powiedziałam po dłuższej chwili ciszy.
- Tak?
- Dlaczego ty i James się tak nie lubicie?
- Lily błagam. Pytasz o to codziennie.
- I będę pytała dopóki nie usłyszę odpowiedzi.
- Jego się zapytaj. On zrobi wszystko dla swojej Lilusi.
- Sev nie zaczynaj. Naprawdę chcesz się kłócić o takie bzdury?!
- Nie chcę, wiesz o tym, ale to mnie denerwuje.
- Niby co? Ja nic nie robię. To on za mną lata i prosi o randkę. Przecież wiesz, że mu odmawiam za każdym razem. A tak w ogóle dlaczego cię to tak denerwuje?
- Bo widzę, że on próbuje mi cię odebrać. Z każdym dniem odsuwasz się ode mnie coraz bardziej.
- O czym ty mówisz? W jaki sposób się od ciebie odsuwam? Spotykamy się codziennie w miarę możliwości. Mówię ci o wszystkim, tak jak zawsze. Nie rozumiem twoich obaw.
- I raczej nie zrozumiesz.
- To mi wyjaśnij, bo teraz naprawdę nie pojmuję.
- Może za parę lat zrozumiesz.
***
Siedzieliśmy w dziewiątkę w pokoju wspólnym. Ja usiłowałam odrabiać lekcje, ale coś, a raczej ktoś mi w tym przeszkadzał.
- Evans no weź.
- Co mam wziąć?- Zapytałam śmiejąc się.
- Nie żartuj. Wiesz o co mi chodzi.
- Nie, nie umówię się z tobą.
- Proszęęę!
- Nie! James do jasnej cholery nie możesz zrozumieć takiego krótkiego i prostego słowa?! Nie!- Byłam zdenerwowana.
- Ale co ci zaszkodzi raz?
- Masz rację nie zaszkodzi mi, ale nie mam ochoty się z tobą umawiać, jasne?
- Powiedz dlaczego?
- Bo nie.
- To nie jest odpowiedź. Powiedz szczerze. Boisz się?
- Nie boję się!
- To się ze mną umów. Raz. Jeden jedyny raz.
- Dzisiaj o osiemnastej czekam tu na ciebie.- Wzięłam książki ze stołu i poszłam do dormitorium się przygotować. Miałam godzinę.
***
„Boże nie wierzę, że umówiłam się z Potterem” pomyślałam stojąc w łazience przed lustrem. Wiedziałam, że robię to tylko dlatego, żeby się ode mnie wreszcie odczepił. Byłam też świadoma tego, że on po tym pierwszym razie będzie chciał jeszcze raz i jeszcze raz i jeszcze. I nie odpuści nigdy. Ale cóż nie ma już odwrotu. Pomyślałam, że skoro nie uważam tego za prawdziwą randkę to ubiorę się zwyczajnie, a nie jakoś elegancko. Założyłam ciemne jeansy, zieloną bluzkę z rękawem trzy czwarte z małą kieszonką na lewej piersi, czarne trampki i mój ulubiony naszyjnik, który dostałam od Billa. Włosy rozpuściłam i wpięłam w nie sztuczną, zieloną różę.
- Pięknie wyglądasz.- Skomentowała Dorcas.
- Chodząca piękność.- Potwierdziła Ann.
Było za pięć osiemnasta, więc zeszłam na dół. Pokój wspólny był zapełniony starszymi uczniami, głównie piątoklasistami. Gdy zeszłam czułam na sobie spojrzenia różnych osób, a zwłaszcza były to spojrzenia chłopaków. Usiadłam na fotelu przy kominku i czekałam na Jamesa. Czekałam dziesięć minut, potem dwadzieścia, trzydzieści, godzinę, dwie, ale James się nie pojawił. Pomyślałam sobie, że na pewno nie uwierzył, że się zgodziłam, więc wróciłam do dormitorium i przebrałam się w piżamę. Gdy dziewczyny zapytały jak było odpowiedziałam im, że James mnie wystawił. Żadna z nich nic nie odpowiedziała. Zapewne myślały to samo co ja, że Potter zwyczajnie nie uwierzył, że mogłabym się zgodzić na spotkanie z nim sam na sam.
***
- Hej kochanie.- Powiedział James siadając obok mnie w Wielkiej Sali.
- Cześć, a i nie jestem twoim kochanie.- Odparłam naburmuszona.
- Jesteś na mnie zła? Znowu? Ej za co?- Zapytał smutny.
- Za wczoraj.
- A co ja takiego zrobiłem?- Zaczął się głośno zastanawiać.- Wczoraj. Co ja wczoraj robiłem?
- Nie ważne, daj spokój. Dziewczyny idziecie pod klasę?- Zapytałam wstając od stołu.
Razem z Dorcas wyszłam z Wielkiej Sali, a Ann i Alicja żegnały się ze swoimi chłopakami. Chwilę później dogoniły nas na korytarzu.
***
- Stary! Wystawiłeś Lilkę!- Powiedział Remus.
- Ja? Wystawiłem ją? Wczoraj?- Zapytałem zaskoczony.
- Idioto prosiłeś ją o randkę, a ona się zgodziła. Powiedziała, że będzie na ciebie czekać o osiemnastej w pokoju wspólnym, a ty nie przyszedłeś!
- Ona na poważnie się zgodziła?
- Tak! Jeśli Lily coś do ciebie mówi, a chwilę później nie wybucha śmiechem to znaczy, że mówi poważnie.
- O rany! Jaki ze mnie ćwok!
- To już wiemy.- Zaśmiał się Syriusz.
- Jestem kompletnym idiotą!
- To również wiadomo.- Black nie mógł się powstrzymać od docinków.
***
- Skoro Lily tak się tym przejęła, że nie przyszedłem to znaczy, że jej trochę zależy.- Mówiłem do Remusa piętnaście minut później.
- Chciałbyś.- Usłyszałem głos Rudej za plecami.
- Nie mów, że nie było ci przykro.
- Ale mi nie było przykro.
- Nawet odrobinkę?
- Nawet odrobinkę.- Uśmiechnęła się.
- To czemu byłaś na mnie zła przy śniadaniu?
- A kto powiedział, że teraz nie jestem?- Powiedziała ledwo powstrzymując się od śmiechu.- Żartuję! Już nie jestem zła. Ale byłam za to, że straciłam dwie godziny czekając na ciebie.- Dzwonek.
- Dzień dobry pani profesor!- powiedziała Ruda siadając w ławce w sali od Transmutacji.
- Siadajcie!- Powiedziała profesor McGonagall.- Potter! Black! Dzisiaj proszę bez żadnych kawałów.
- My? Kawały? Skądże znowu!- Powiedziałem udając zdziwienie i patrząc na Syriusza.
***
Siedziałam sama w pokoju wspólnym i robiłam wypracowanie z Eliksirów. Nagle dosiadł się do mnie Black.
- Hej co tam skrobiesz?- Zapytał.
- Wypracowanie dla Slughorna, ale nie dam ci spisać.
- Nawet nie chciałem o to prosić.
- To o co chodzi?- Zapytałam odkładając pióro i patrząc chłopakowi w oczy. Były czarne jak smoła. Jego czarne oczy plus czarujący uśmiech równało się przystojniak.
- O nic. Tak chciałem.. Pogadać.- Powiedział przeczesując ręką swoje długie włosy.
- Jasne.- Uśmiechnęłam się.
- Jak ci idzie nauka?- Zapytał.
- Dobrze chociaż mogłoby być lepiej, gdybym tylko się przyłożyła. A tobie?
- Świetnie! Wręcz cudownie!- Śmiał się.- A tak poważnie to ja wyznaję zasadę byle był chociaż nędzny. Z takimi ocenami na pewno znajdę dobrą pracę.
- Niezłe podejście.- Skwitowałam.
- Tsaa. No.. To ja już idę. Nie będę ci przeszkadzał. Pisz.- Uśmiechnął się i puścił do mnie oczko.
„Ty nigdy mi nie przeszkadzasz”- pomyślałam.- „Cholera! To mogłaś już powiedzieć na głos!”. Puknęłam się w czoło i wróciłam do pisania wypracowania.

piątek, 19 września 2014

Wena...

Niestety.. Nie mam weny.. Przepraszam.. Zawsze mam milion pomysłów do jednej sytuacji, jednej wypowiedzi jakiegoś bohatera, a teraz.. Pustka. :( Przepraszam jeszcze raz, ale postaram się, aby napisać i wstawić rozdział za tydzień. :)

piątek, 12 września 2014

Rozdział XX

Rozdział krótki, ale bardzo istotny, więc czytajcie. ;) Następny będzie już dłuższy i będzie w nim więcej Lily i Severusa, Dorcas i Syriusza i oczywiście naszych głównych bohaterów Lily i Jamesa. Ale z tym musicie poczekać do piątku. :D Komentarze, komentarze i jeszcze raz komentarze! :D
***
Perspektywa Ann:

Szłam właśnie do dormitorium chłopaków. Remus chciał ze mną porozmawiać. Gdy miałam zapukać usłyszałam jego rozmowę z Syriuszem, Jamesem i Peterem. Nie lubiłam podsłuchiwać, ale gdy padło moje imię po prostu musiałam.
- Muszę zakończyć mój związek z Ann.- Powiedział Remus.
- O czym ty mówisz?- Zapytał Syriusz.
- Nie mogę być z nią. Spójrz na mnie, jestem potworem. Ja czuję, że jest to ta jedyna, z którą chcę spędzić całe życie. Przy żadnej dziewczynie nie czułem się tak jak przy Ann. To ona sprawiła, że codziennie miałem dla kogo wstawać rano, dla kogo się stroić, ale ja ją skrzywdzę.
- Nie bardziej niż teraz mówiąc jej, że to koniec.- Powiedział James.
- Nie rozumiecie?! Jeśli kiedyś będziemy małżeństwem to ona nie będzie miała ze mną życia! Jestem potworem! Miesiąc w miesiąc. Dzisiaj jest pełnia. Na wieczór umówiłem się z Ann, ale co? Muszę ją okłamać, żeby nie zobaczyła jaki jestem naprawdę.
- To jej powiedz jaka jest prawda.- Poradził Peter.- I wtedy to ona zadecyduje co będzie dla was najlepsze. Przynajmniej ja bym tak zrobił. Skąd wiesz jak zareaguje? A może cię bardzo kocha i nie odwróci się od ciebie wiedząc, że jesteś wilkołakiem? Jeżeli nie zechce utrzymywać z tobą kontaktu po tym co jej powiesz i zacznie cię unikać to dopiero zaczniesz się martwić, ale teraz? Idź do niej i jej powiedz wszystko. Każdy szczegół. Całą historię, kiedy i gdzie to się zaczęło, a na pewno zrozumie.
- Peter ma rację.- Powiedział James, a Syriusz przytaknął.
- Ale ja nie będę w stanie jej tego powiedzieć jak ją zobaczę. Te jej duże, niebieskie oczy, długie, blond włosy. Ja po prostu zmięknę.
- Stary! Weź się w garść!- Krzyknął Syriusz.- Teraz jest to dobry moment, żeby jej powiedzieć. Idź teraz, zaraz. Jeśli ty tego nie zrobisz, my to zrobimy, a to ją zrani doszczętnie.
- Czy wy mi właśnie radzicie, żebym z nią zerwał?- Zapytał zdezorientowany Remus.
- James błagam cię. Mogę mu przyłożyć? Tak raz, a porządnie, żeby zaczął myśleć?
- Łapo, uspokój się. Remusie słuchaj. Nam chodzi o to, żebyś poszedł teraz i poszukał Ann i zabrał ją na spacer. Po chwili zacznij temat waszego związku. Powiedz, że bardzo chcesz z nią być, że jest to ta jedyna, ale że twoja przypadłość ci na to nie pozwala. Gdy zapyta o co chodzi opowiedz jej całą swoją historię. Pod żadnym pozorem nie pozwól jej uciec. Musicie porozmawiać.
- No dobrze, pójdę po nią, ale najpierw się przygotuję. Muszę się przebrać.- Dodał widząc nasze zdenerwowane spojrzenia.
***
Siedziałam w pokoju wspólnym i czytałam książkę. Dorcas odrabiała lekcje, Alicja była z Frankiem na spacerze, a Lily na spacerze z Severusem. Nagle do pokoju wszedł James i Syriusz, a zaraz za nimi Remus i Peter. Byłam zła na Remusa za to, że chciał ze mną zerwać nie mówiąc mi powodu, który i tak już znałam.
- Hej Ann.- Powiedział chłopak.
- Cześć.- Odpowiedziałam najchłodniej jak umiałam.
- Coś się stało? Jesteś na mnie zła?
- Nie.
- To czemu jesteś taka niemiła?
- Domyśl się.- Wstałam i poszłam do dormitorium zostawiając zdziwionego Remusa.
- Baby.- Mruknął Syriusz jeszcze przed moim odejściem.
Perspektywa Remusa:
Postanowiłem pobiec za nią zgodnie z radami chłopaków.
- Ann! Otwórz!- Zapukałem do drzwi jej dormitorium.
- Odejdź! Nie mam ochoty z tobą rozmawiać! Z resztą i tak wiem co chcesz mi powiedzieć!- Odpowiedziała. Słyszałem, że płacze.
- O co ci chodzi? Skąd wiesz? Co wiesz? Proszę porozmawiajmy!
Otworzyła drzwi cała zapłakana. Nie patrzyła na mnie, nic nie mówiła tylko rzuciła się na łóżko i zaczęła szlochać. Zamknąłem drzwi i usiadłem obok niej. Przytuliłem ją z całej siły i próbowałem uspokoić. Początkowo się opierała, ale gdy zdała sobie sprawę, że jestem silniejszy, odpuściła.
- Skoro emocje już opadły, powiedz o co chodzi?
- Nie udawaj. Chcesz ze mną zerwać i nie mów, że to bzdura, bo niechcący podsłuchałam twoją rozmowę z chłopakami.
- Tak chciałem z tobą zerwać przyznaję, ale sądziłem, że tylko takie jest rozwiązanie.
- Tylko? Nie chciało ci się pomyśleć co? A tym bardziej powiedzieć mi prawdy?
- To nie tak. Ja się bałem, że jak ci powiem, że jesteś wilkołakiem to się ode mnie odwrócisz. No i.. Uznałem, że zerwanie będzie najlepsze.
- Czyli aż tak źle o mnie sądzisz? No super. Wiesz jeżeli masz o mnie takie zdanie to rzeczywiście najlepszy będzie koniec tego krótkiego w sumie związku.
- Nie! Ann nie sądzę o tobie źle, ale zrozum. Nie bałem się tego powiedzieć, bo myślałem, że będziesz się ze mnie śmiała, tylko dlatego że sądziłem, że się mnie wystraszysz.
- Ale ty wiesz, że ja cię bardzo kocham i nigdy bym ci czegoś takiego nie zrobiła?
- Wiem byłem głupi, że tak myślałem. Przepraszam. Wybaczysz mi?
- Oczywiście, że wybaczę głupku mój.
Przybliżyłem się do Ann i pocałowałem ją. To był nasz pierwszy pocałunek. Wcześniej to były tylko całusy w policzki i przytulanie się. Ann chciała coś powiedzieć, ale usłyszałem za drzwiami głos Syriusza, Jamesa, Petera i pozostałych dziewczyn. Wstałem po cichu i dałem Ann znak, aby również była cicho. Podszedłem do drzwi i gwałtownie je otworzyłem.
- Mam was!- Krzyknąłem, ale za drzwiami nikogo nie było. Zacząłem się śmiać i znów usiadłem na łóżku.
- Czy ktoś oprócz mnie wie o tym?- Zapytała blondynka.
- Tylko Peter, James i Syriusz. Oni są jakby moją świtą w czasie każdej pełni.
- Co masz na myśli?
- Narazie nie mogę ci powiedzieć. Zrozum. Na dzisiaj dość wrażeń. Kiedyś powiem wszystko tobie i dziewczynom, ale narazie wolę nie.
- Jasne.- Ann uśmiechnęła się do mnie.- Chodź idziemy na dół.
Objąłem moją dziewczynę ramieniem i zszedłem razem z nią po schodach. Ulżyło mi, że jej powiedziałem. Z czasem powiem jej również o Huncwotach i animagach, ale póki co utrzymam to w tajemnicy.

sobota, 6 września 2014

Rozdział XIX

Minimalne opóźnienie, wybaczcie. :) Wczoraj był… „Harry Potter i Insygnia Śmierci”! Ostatnia część. :( Czasami się zastanawiam, dlaczego „Harry Potter” nie trwa tak długo jak „Moda na sukces”. :P A teraz z innej beczki, bardzo proszę o komentarze! Mam wrażenie, że bloga czyta tylko parę osób, które od czasu do czasu komentują. Nawet nie wiecie jak komentarze strasznie motywują do dalszego pisania! Szczerze mówiąc, jak raz zobaczyłam, że nie ma komentarzy, to przez chwilę miałam ochotę usunąć bloga. :( Jeśli ktoś jest stałym czytelnikiem albo przynajmniej czyta mojego bloga w wolnym czasie, ale praktycznie jest na bieżąco, to niech zostawi pod tym rozdziałem komentarz. Nie musicie podawać swojego prawdziwego imienia i nazwiska ani nawet pseudonimu! Przecież jest opcja „komentarz anonimowy”!
***
Obudziłem się o siódmej. Pomimo, że spałem godzinę byłem wyspany. Wstałem z łóżka i zacząłem robić pompki. Doliczyłem do pięćdziesięciu i poszedłem pod prysznic. Potem ubrałem się w szare, dresowe spodnie i biały podkoszulek. Wyjąłem z szafki pod zlewem pastę i szczoteczkę do zębów i spojrzałem w lustro. Byłem wściekły. Wybiegłem z łazienki jak oparzony.
- Black!- Ryknąłem.- Co to ma być?!- Pokazałem na moją twarz.
- Czego się drzesz? O co ci chodzi?- Chłopak leniwie podniósł głowę z poduszki.- O! Nie wiedziałem, że przez godzinę zdążyłeś zmienić płeć.- Zaśmiał się.
- To nie śmieszne! A poza tym ty też! Koleżanko. Chyba, że wolisz Syriuszko.
Syriusz wściekły, ganiał mnie po całym pokoju.
- Stop!- Krzyknąłem.- Rozumiem. Chciałeś mi zrobić kawał, uczcić siebie Huncwotem. Okej wybaczam ci. Ale sobie też robić kawał? Żenujące.
- Ale to nie ja. Mówię poważnie. Gdybym chciał tobie zrobić kawał to bym go na pewno nie robił również sobie. Logiczne. A tak w ogóle to to nie jest w moim stylu.
- No fakt. Źle dobrałeś cień do powiek. Przecież nie pasuje ci do koloru oczu.- Odezwał się Frank.
Gdy przestaliśmy się śmiać Syriusz zaczął iść w stronę łazienki. Szybko go wyprzedziłem i zatrzasnąłem za sobą drzwi.
- Rogacz! Otwieraj! Ty już byłeś! Teraz moja kolej!- Krzyknął.
- A to my mamy grafiki kiedy chodzimy do łazienki?- Powiedziałem.- A poza tym nie dokończyłem jeszcze. Muszę umyć zęby, twarz, ułożyć moje kochane włoski.
Syriusz kopnął w drzwi i położył się na łóżko rozmyślając kto mógł nam wyrządzić taki numer. Chwilę później zerwał się z łóżka i powiedział.
- Wiem! Rogacz wiem!
- Co wiesz?- Powiedziałem otwierając drzwi łazienki.
- Kto nam to zrobił! I już wiem jak się za to odpłacimy.
***
Po śniadaniu siedziałyśmy w pokoju wspólnym, ja z Dorcas na kanapie, a Ann z Alicją na fotelach obok, i rozmawiałyśmy jak zwykle o chłopakach.
- Lily, który ci się podoba?- Zapytała Alicja.
- Al błagam. Nikt. Nikt mi się nie podoba. Obiecałam sobie dać spokój z chłopakami co najmniej do piątej klasy i tej obietnicy dotrzymam.
- No dobrze, dobrze. Już więcej nie zapytam.
- Nie obrażajcie się na mnie. Po prostu obiecałam coś sobie, a przecież was nie okłamałam. Naprawdę nikt mi się nie podoba, gdyby tak było to wy byście były pierwszymi, które by o tym wiedziały.
Nagle- Aaaaa!- ktoś oblał mnie i Dorcas lodowatą wodą.
Odwróciłam się. To James i Syriusz.
- Co wam odbiło?!- Krzyknęłam.
Zaczęłam cała drżeć. Było mi strasznie zimno, a wszystkie ciuchy, które miałam na sobie przemoczone. Gdy James mnie zobaczył pobiegł do dormitorium po koc. Wrócił i mnie nim okrył, a później przytulił. Nie protestowałam, bo potrzebowałam ogrzania.
- Chodź usiądź.- Powiedział James.
Usiedliśmy, a chłopak cały czas mnie przytulał i szeptał do ucha „przepraszam”. Dorcas nie otrzymała pomocy od Blacka ani nie usłyszała przeprosin, więc sama poszła do dormitorium się przebrać. Gdy wróciła już nie była wściekła, nawet usiadła obok Syriusza i nie protestowała, gdy chciał ją przytulić. Coś między nimi było tylko nie wiedziałam co.
- James.- Szepnęłam chłopakowi do ucha.- Możemy pójść do twojego dormitorium?
Chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem w tych swoich orzechowych oczach, ale po chwili się zgodził. Pozostali patrzyli na nas wielkimi oczami jak się oddalamy. Weszliśmy do dormitorium Jamesa, a on zapytał:
- O co chodzi?
- James dlaczego to zrobiłeś?
- Za wasz poranny żart.
- Jaki żart? Ach to! Naprawdę? James. Przecież to nic strasznego, makijaż. Ale wy musieliście być lepsi i się odegrać oblewając nas wodą, nie dość, że zimną to jeszcze z kostkami lodu. No pomyślcie trochę zanim cokolwiek takiego zrobicie.
- Wiem Lily przepraszam. Zachowałem się jak dzieciak. Obiecuję, że już nie będę.
- No dobrze.- Przytuliłam się do niego. Był ode mnie wyższy o głowę, urósł w te wakacje. James był naprawdę zdziwiony moim zachowaniem, ale również mnie przytulił. Po chwili zapytałam:
- Co się dzieje między Dorcas, a Syriuszem?
- Mnie pytasz? Myślałem, że to ty mi powiesz.
- Ona ciągle zaprzecza, gdy mówię, że podoba jej się Black.
- On tak samo. Mam pomysł. Zeswatajmy ich.
- Nie! Co to to nie! Niech sami do tego dojdą.
***
Poniedziałek. Ostatnia lekcja na dziś, z Puchonami. Siedziałam na jednej z puf w dusznej sali Jeremiasza Saturna. To nauczyciel wróżbiarstwa. Był wysokim mężczyzną, na oko po sześćdziesiątce. Wyglądał komicznie. Miał długie do pasa, siwe włosy i czarną, kozią bródkę. Ubierał się w luźne kolorowe spodnie i bluzki, a na głowie codziennie nosił różowy turban.
- No dobrze.- Powiedział.- Witajcie na pierwszej lekcji wróżbiarstwa. Dzisiaj nauczymy się wróżyć z rąk. Zapraszam na środek sali. Hmm, może..- spojrzał w dziennik.- Panna Evans i pan Potter.
Oboje podeszliśmy trochę przestraszeni.
- Pozwoli pan, panie Potter, że zacznę od damy.- James z chęcią się zgodził.- A więc ma pani krótką linię życia. Umrze pani młodo, będzie miała pani około dwudziestu lat. Zwiąże się pani z przystojnym, ciemnowłosym chłopakiem z Hogwartu. Będziecie mieli synka. Może pani usiąść.
- Jakiś wariat normalnie.- Powiedziałam do Dorcas siadając w ławce.
- Pan Potter. Zobaczmy. Pan również ma krótką linię życia. Będzie pan żył dosłownie pięć minut krócej niż panna Evans. Zaskakujące naprawdę. Zwiąże się pan z piękną Rudowłosą, z pana domu, tu w Hogwarcie. Będzie miał pan syna bardzo podobnego do pana. To wszystko, proszę usiąść.
Wracając na miejsce James powiedział do mnie:
- Widzisz mam wypisane na ręku, że zwiążę się z Rudowłosą z Gryffindoru, a ty jesteś jedyną Rudowłosą skarbeńku.
- Nie jestem twoim skarbeńkiem to raz, a dwa według mnie on jest kompletnym kretynem.
Chłopak usiadł nie spuszczając mnie z oczu.
- Ekhem. Panie profesorze!- Powiedziałam podnosząc rękę.
- Tak? Panno Evans?
- Czego konkretnie miałabym się nauczyć z tego co pan pokazał?
- No oczywiście jak wróżyć z ręki, a czegóżby innego?
- Czy ja wiem? Ja tam się niczego nie nauczyłam. Zostałam jedynie poinformowana przez pana jaka jest moja przyszłość. Oczywiście uważam, że to bzdura co pan powiedział, ale..
- B- bzdura? Jak pani śmie mnie obrażać w ten sposób?! Albo pani usiądzie i zacznie mnie słuchać i wykonywać moje polecenia albo niech się pani stąd wynosi i nigdy nie wraca!
- Dziękuję za pozwolenie!- Wstałam i stłukłam kryształową kulę, która leżała na naszym stoliku.
- Co pani robi?! Proszę to naprawić!
- Nie przewidział pan tego? Ojej jaka szkoda.- Wyszłam i trzasnęłam drzwiami.
***
- Był wściekły. Zaraz po twoim wyjściu kazał nam opuścić salę, ale James i Syriusz ubłagali go, żeby dalej prowadził lekcję, za co zostali obrzuceni kulkami papieru przez wszystkich.- Powiedziała Dorcas dosiadając się do mnie.
- To idiotyzm! On zrobił to specjalnie! Wszyscy w szkole wiedzą, że James się we mnie podkochuje, nawet nauczyciele, więc żeby nie wyjść na głupka to powiedział, że będziemy razem. A z tą śmiercią to przesadził.
- Skąd wiesz, że miał na myśli Jamesa kiedy tobie wróżył?
- To oczywiste. Przystojny, ciemnowłosy chłopak z Hogwartu. Znasz jakiegoś innego przystojnego, ciemnowłosego chłopaka oprócz Jamesa?
- Miło mi, że tak o mnie mówisz Evans.
- To nie śmieszne.- Odpowiedziałam.- Ciebie to nie dziwi?
- Ale co?
- No to, że powiedział, że będziemy razem?
- Ani trochę. Wiesz, że ja bardzo bym tego chciał, więc uwierzę we wszystko co będzie o tym świadczyło.
- Idiota.- Powiedziałam, zebrałam książki ze stołu i poszłam do dormitorium.
***
- Od bardzo dawna nie rozmawialiśmy.- Powiedział chłopak.
- Tak wiem. Od roku.
- Przepraszam, że wtedy na peronie cię zignorowałem.
- Nie przejmuj się. Chociaż przyznaję pod koniec wakacji potrzebowałam czyjegoś wsparcia. Dziewczyny się nie odzywały, a ja nie chciałam ci się narzucać, bo nawet nie wychodziłeś z domu, więc uznałam, że nie chcesz mnie widzieć.
- Lily strasznie, ale to strasznie cię przepraszam.- Severus objął mnie mocno.- Obiecuję, że od teraz będę zawsze przy tobie, gdy tego będziesz potrzebowała. Nigdy cię nie opuszczę.
- Przysięgnij.- Wyciągnęłam mały palec prawej ręki.
Chłopak zrobił to samo i wtedy poprzysięgliśmy sobie, że nie ważne co się wydarzy nasza przyjaźń przetrwa. Nawet jeśli któreś z nas wyjedzie do innego kraju po Hogwarcie.
- Już ci lepiej?- Zapytał.
- Tak o wiele. Brakowało mi tych naszych rozmów.
- Wiem mnie też. Musimy to nadrobić, ale póki co muszę wracać. Miałem się stawić u Slughorna o osiemnastej. To co jutro o tej samej porze?
- Pewnie. Odprowadzę cię jeszcze do gabinetu profesora dobrze?
- Jeżeli masz ochotę to czemu nie.- Chłopak uśmiechnął się i chwycił mnie za rękę. Zawsze tak spacerowaliśmy po podwórku w dzieciństwie, dlatego wszystkie dziewczyny myślały, że Severus jest moim chłopakiem. Był moim najlepszym przyjacielem, a nawet bratem, którego nigdy nie miałam. Kochałam go z całego serca i wiedziałam, że zawsze mogę na niego liczyć.