piątek, 23 maja 2014

Rozdział VI


Strasznie Was przepraszam, za brak rozdziału na czas! Mam nadzieję, że mi wybaczycie! ;( Czytajcie i komentujcie, proszę! ;)
***

            W sierpniu, po powrocie, jeszcze parę razy spotkałam się z Ann, Rachel i Dorcas. Postanowiłam także, że spakuję się tydzień wcześniej, żeby później nie robić tego na gwałt. Tak, więc po ostatnim spotkaniu z dziewczynami otworzyłam kufer i zaczęłam wkładać do niego ubrania, książki, kałamarz, pióro, ale różdżkę jednak postanowiłam schować tuż przed odjazdem. Spakowałam również parę albumów ze zdjęciami oraz budzik, no i oczywiście parę książek do poczytania. Pierwszego września jak w zeszłym roku rodzice odwieźli mnie na dworzec King’s Cross. Pożegnałam się z nimi, przeszłam przez barierkę i już byłam na peronie 9 i 3/4. Wsiadłam do wagonu i prawie natychmiast znalazłam moje przyjaciółki. W przedziale był również James, Syriusz, Remus i Peter. Ten pierwszy wydawał się na mnie nie patrzeć. Z początku myślałam, że za coś się obraził, ale nie wiedziałam za co, bo przecież tylko raz się widzieliśmy w te wakacje, nawet nie pisaliśmy ze sobą.
-Ej, Evans! A w tym roku mi odmówisz?
- James, co ci się stało? Od kiedy mówisz do mnie Evans?
- Od teraz, skoro już nie jesteśmy przyjaciółmi z takiego błahego powodu, to ja z równie błahego, nawet niewiadomego będę do ciebie mówił Evans.
- O czym ty mówisz?!
- Nie udawaj, że nie pamiętasz co mówiłaś Rachel, jeszcze na początku wakacji!
Spojrzałam pytająco na dziewczynę. Ta tylko się zaczerwieniła i wyszła na korytarz. Spojrzałam na resztę towarzystwa, oni też, po za Jamesem, nie wiedzieli o co chodzi. Poszłam za Rachel, żeby to wyjaśnić.
- Co ty mu naopowiadałaś?!
- Nic takiego..
- Nic takiego! Tylko tyle, że rzekomo powiedziałam, że już się z nim nie przyjaźnię!
- Lily, posłuchaj..
- Nie to ty posłuchaj! Nie chcę wiedzieć, jak to było! Nie ważne co mu powiedziałaś i nie ważne, że on uwierzył. Ważne jest to, że ja nie chcę się już z tobą przyjaźnić! Jesteś podłą, dwulicową dziewczyną i nie chcę cię znać!
Rozpłakałam się i weszłam do przedziału. Rzuciłam Jamesowi pełne żalu i łez spojrzenie i usiadłam na swoje miejsce, siedziałam tak do końca podróży. Nikt się nie odzywał, z dwóch powodów. Pierwszy nikt nie wiedział o co chodzi, a drugi nikt nie chciał rozpętać burzy. Dorcas parę razy próbowała mnie przytulić, ale ja za każdym razem odtrącałam ją łokciem. Gdy tak siedziałam uświadomiłam sobie, że w wakacje ani razu nie zobaczyłam Severusa. Widziałam go dopiero na uczcie, która minęła dość szybko. Siedział z jakąś grupką Ślizgonów i śmiał się w najlepsze, nawet nie spojrzał w moją stronę. Siedziałam przygnębiona, James też, a Rachel nigdzie nie było. Zaraz po uczcie poszłam do swojego dormitorium, wzięłam prysznic, zasunęłam kotary łóżka i zasnęłam.
***
Rano obudziłam Dorcas, bo chciałam z nią pogadać.
- Dor nie przekonasz mnie tym razem, że to dobry chłopak i w ogóle. Uwierzył Rachel w tę bzdurę, więc nie był moim prawdziwym przyjacielem.
Łzy same napłynęły mi do oczu.
- Liluś nie płacz.- Dorcas objęła mnie ramieniem.- Może cię to nie pocieszy, ale od początku przeczuwałam, że z tą Rachel jest coś nie tak, a na Jamesie strasznie się zawiodłam.
Siedziałyśmy dłuższą chwilę w milczeniu, a później obudziłyśmy Ann i zeszłyśmy razem na śniadanie. W Wielkiej Sali nie widziałam Jamesa. Zaniepokoiło mnie to, ale udawałam, że mam to gdzieś. Potem po śniadaniu poszłam na Eliksiry.
Perspektywa Jamesa:
Na Eliksirach musiałem pracować z Lily.
- Hej Evans! Co mam ci pomóc?- Zawołałem.
- Zamknij się James, nie wrzeszcz tak.- Warknęła Lily.- Słuchaj ja zrobię ten eliksir, ty się tylko do tego dopiszesz, a teraz nie wchodź mi w drogę.
- Spokojnie Ruda, mówisz, masz!
Gdy Lily robiła eliksir wiecznej młodości, ja wpatrywałem się w nią jak w obrazek. Jej promienne, rude włosy wspaniale kontrastowały z jej zielonymi oczyma. Pomyślałem „To mój ideał. Wysoka, mądra, inteligentna, a zarazem zabawna. Jest bardzo piękna. Muszę ją przeprosić, a później się o nią starać, i oczywiście zerwać z Rachel. Po co ja się z nią w ogóle wiązałem?!” Z rozmyślań wyrwał mnie nie kto inny jak profesor Slughorn. Skarcił mnie i rozkazał, abym pomagał Lily. Ona jednak powiedziała, że mam tylko udawać, tak też zrobiłem. Na koniec lekcji profesor oceniał nasze prace.
- Pan Black i panna Meadows. Hmm, piątki, ale z minusem.
Syriusz był taki zadowolony, jak nigdy wcześniej, zaczął śpiewać i tańczyć, za co dostał szlaban. Później podszedł do nas.
- Pan Potter i panna Evans, oczywiście szóstki! Ma pan szczęście panie Potter, że taka mądra dziewczyna chciała być z panem w parze.
- Pan sam dobierał pary, więc nie miała wyboru.- Mruknąłem, ale na szczęście profesor tego nie dosłyszał.
Zabrzmiał dzwonek, a Lily z Dorcas wyszły z klasy tak szybko, jak to było możliwe.
- Ej Evans czekaj!
- Czego chcesz Potter?!
Zabolało mnie to, że powiedziała do mnie Potter, dotąd tak nie mówiła.
- Chciałem cię przeprosić. Już wiem jak to było naprawdę i mam  zamiar odnaleźć Rachel i jej powiedzieć prosto w twarz jaka jest, a potem z nią zerwać.
- A co mnie obchodzi, co ty zamierzasz? Przeprosin nie przyjmę, bo nie jestem lalką do zabawy!- Rozpłakała się i odeszła.
Nie poszedłem za nią, bo wiedziałem, że to nic nie da. Tak, więc poszedłem do pokoju wspólnego. Zastałem tam Rachel. „No idź, zrób to i będzie po krzyku.”- Pomyślałem.
- Cześć Rachel.
- Jamie!- Rzuciła mi się na szyję, pocałowała w usta i zostawiła na nich swoją czerwoną szminkę. Lekko ją odepchnąłem od siebie.
- Hej co się dzieje?- Zapytała.
- Słuchaj nie możemy się dłużej spotykać.
- Że co?!
- To co słyszałaś. Ja już nie chcę być z tobą. Jesteś podłą, dwulicową dziewczyną, a z resztą kocham kogoś innego.
- Tą szlamę Evans tak?
- Nie nazywaj jej w ten sposób!- Wyciągnąłem różdżkę i wycelowałem w Rachel.
- Dobra kochaj tę swoją szla…- Dźgnąłem ją różdżką w pierś.- Lily. Tylko nie zrań jej tak jak mnie, bo ona umie się zemścić, nie to co ja.
I odeszła. Dopiero teraz się spostrzegłem, że prawie wszyscy Gryfoni przypatrują się tej całej sytuacji, Lily też. Szybko schowałem różdżkę i poszedłem do swojego dormitorium.
Perspektywa Lily:
„Może i mnie kocha, ale ja mu nigdy nie wybaczę tego co zrobił. Udowodnił mi, że potrafi być miły, ale tak naprawdę jest łatwowiernym dupkiem. Nie podoba mi się, nie kocham go, nie przyjaźnię się z nim. Po prostu to tylko znajomy ze szkoły. Znajomy, z którym przeżyłam tyle cudownych chwil. Tamten rok był świetny, ale muszę o nim zapomnieć, o Jamesie też. Przecież to nie jedyny chłopak, z którym mogę przeżyć rok, dwa, dwadzieścia. Oczywiście nie ma drugiego takiego Jamesa, ale w Hogwarcie jest mnóstwo przystojnych i zabawnych chłopaków.” Poszłam do dormitorium, usiadłam na łóżku i zaczęłam myśleć o Billu Cormacu, Gryfonie z trzeciej klasy. Ostatnio na transmutacji patrzył się na mnie znacząco, uśmiechał się i puszczał oczko. On też był przystojny i zabawny. Z rozmyślań wyrwał mnie przerażający huk, jakby spadającego kufra. Spojrzałam w stronę, z której dobiegł hałas. Okazało się, że Rachel spakowała wszystkie swoje rzeczy i zamierzała się wyprowadzić. Zapytałam ją:
- Rachel dokąd ty się wybierasz?
Dziewczyna tylko na mnie spojrzała, jakby chciała powiedzieć „przepraszam” i wyszła. Zauważyłam, że Dorcas i Ann są również zszokowane tą sytuacją. Chwilę później obie siedziały na moim łóżku i próbowały wymyślić jakiś racjonalny powód wyprowadzki Rachel. W pewnej chwili ktoś załomotał do drzwi i z impetem wpadli do pokoju Syriusz, James, Remus i jakiś nieznany mi dotąd chłopak. Był wysoki, miał brązowe oczy. Włosy miał ciemne i tak samo rozczochrane jak James.
- Się macie dziewczyny! To jest Frank Longbottom. Nie wiem czy wiecie, ale dostawili nam piąte łóżko, które odtąd będzie zajmował Frank.- Powiedział Syriusz.
- Cześć.- Powiedział z uśmiechem Frank.
- Hej jestem Lily, a to jest Dorcas i Ann.- Wskazałam na przyjaciółki.
- Miło mi. Hej, a do was nie miała przypadkiem się wprowadzić jakaś nowa?- Zapytał.
- Nic nam o tym nie wiadomo. To znaczy, Rachel się wyprowadziła bez słowa.- Powiedziałam, a wszyscy chłopcy, oprócz Franka, zdziwili się.- Ale zostawmy ten temat. Frank dlaczego dopiero teraz dotarłeś do Hogwartu?
- Ponieważ wcześniej nie było to możliwe, ale wolałbym o tym nie rozmawiać.
- Jak chcesz. To kiedy ma niby ta nowa przyjechać?- Zapytała Ann.
- Miała dzisiaj, razem z Frankiem.- Opowiedział James.
W tym momencie do pokoju weszła pewna dziewczyna. Była wysoka, miała długie, do pasa blond włosy i szare oczy.
- Hej wszystkim jestem Alicja Coll, jestem nową uczennicą Hogwartu i mam mieszkać w tym pokoju.
- Cześć.- Odpowiedzieliśmy równocześnie.
- Witaj piękna jestem Frank, również nowy uczeń.- Powiedział chłopak i pomógł dziewczynie wtaszczyć kufer, postawił go obok jej łóżka.
- Ej, ej, Frank nie zapędzaj się tak! Nie znacie się!- Powiedział Syriusz.
- Spokojnie jestem tylko dżentelmenem, nie to co wy.
Po tych słowach chłopak wyszedł z pokoju, a reszta poszła za nim. Alicja zaczęła się rozpakowywać, nic nie mówiła, sprawiała wrażenie nieobecnej. Postanowiłam ją zagadać.
- Hej Alicjo, chodź dosiądź się do nas, porozmawiajmy.- Starałam się, aby pomyślała, że jest tu mile widziana.
- O czym chcecie porozmawiać?- Zapytała nieśmiało.
- Opowiedz o sobie!- Podpowiedziała jej Dor.
- Dor nie zmuszaj jej jeśli nie chce to niech nie opowiada o sobie.- Ann jak zwykle była tą najrozsądniejszą.
- Nie, nie w porządku, mogę o sobie opowiedzieć. Jestem mugolaczką. Mam ośmiu braci i dwie siostry. Przyjechałam do Hogwartu dopiero teraz, ponieważ wcześniej nie było nas na to stać, ale dyrektor zaoferował swoją pomoc.
- Ja też jestem mugolaczką!- Powiedziałam.
- To wspaniale. Już coś nas łączy.- Alicja widocznie rozluźniła się.
- Wiecie co? Jestem bardzo zmęczona, mogłybyśmy położyć się spać? Jutro jest sobota, porozmawiamy jutro dobrze?- Zaproponowałam, ziewając.
- Dobrze, to dobranoc.- Powiedziała Alicja. Pożegnałam się z dziewczynami i zasunęłam kotary łóżka.
***
Następnego dnia jak się obudziłam, przypomniałam sobie, że chciałam zagadać do Billa. Tak, więc zaraz po śniadaniu dogoniłam go i powiedziałam:
- Cześć Bill.
- O, hej Lily. Co za niespodzianka. Chłopaki idźcie, dogonię was! Co tam u ciebie?
- Wszystko dobrze. Co dziś robisz?
- Właśnie szedłem na sprawdziany z Quidditcha, chciałbym być ścigającym.
- Super! Mogłabym pójść z tobą? Popatrzeć tylko, bo nigdy nie widziałam gry w Quidditcha.
- Jasne, chodź. Koniecznie musisz zobaczyć tą grę. Jest jeden obrońca, dwaj pałkarze i …
Opowiadał mi tak całą drogę na boisko. Parę razy chyba chciał mnie chwycić za rękę, ale ja za każdym razem udawałam, że swędzi mnie jakaś część ciała. Gdy dotarliśmy na boisko, zaraz żałowałam, że w ogóle zechciałam tam pójść, bo był tam też James i Syriusz.
- Ruda? A co ty tu robisz?- Zdziwił się Syriusz.
- Nie twój interes Black!- Warknęłam i poszłam na trybuny, uprzednio całując Billa w policzek.
Widziałam, że Potter robi się czerwony ze złości, ale nie obchodziło mnie to. Godzinę później skład drużyny był wybrany. Syriusz, Bill i Colin z piątego roku, ścigający. Bliźniacy Zack i Cody Smith z czwartego roku, pałkarze. Obrońcą i kapitanem był Daniel Hulk z piątego roku, a szukającym był nie kto inny jak Potter. Po sprawdzianie Bill odprowadził mnie do dormitorium.
- Lily, chciałabyś pójść ze mną na randkę?
- Oczywiście, z przyjemnością!
- To bądź jutro gotowa o siódmej wieczorem w pokoju wspólnym. Zobaczysz, nie pożałujesz.
Pocałowałam go znowu w policzek i weszłam do pokoju. Tam zastałam Ann, Dorcas i Alicję i wszystko im opowiedziałam.
***
Następnego dnia, po obiedzie, zaczęłam się szykować na randkę z Billem. Najpierw wzięłam długi prysznic. Potem za pomocą lokówki nakręciłam włosy. Nałożyłam czarne legginsy, seledynową tunikę i balerinki. Podmalowałam lekko rzęsy, bo wiedziałam, że Bill nienawidzi u dziewczyn grubej tapety. Gdy wybiła siódma pożegnałam się z dziewczynami i zeszłam do pokoju wspólnego. Tam czekał już na mnie Bill.
- Witam panią.- Powiedział nonszalancko i pocałował mnie w dłoń.- Zatem chodźmy.
Poszliśmy na błonia. Tam obok jeziora przyszykowany był piknik. Usiedliśmy i obserwowaliśmy zachód słońca.
- Lily jesteś bardzo piękna.
- Dziękuję, ty też jesteś bardzo przystojny.
- Wiesz, jesteś jedną z niewielu dziewczyn, które to powiedziały.
- Na prawdę? Myślałam, że to ty byłeś wybrany rok temu na najprzystojniejszego Gryfona.
- Niby tak, ale dziewczyny mi tego nie mówią. Ja je komplementuję, a one nic, tylko zwykłe „dziękuję”, nie to, że chciałbym to słyszeć codziennie, ale to jednak miło, czasami.
- Rozumiem cię.
Zapadła chwila ciszy.
- Dlaczego tak na mnie patrzysz? Mam coś na twarzy, czy jak?
- Lily, może to nie jest najlepszy moment, a może jednak.. Zakochałem się w tobie, zrozumiem jeśli ty we mnie nie, ale ja po prostu musiałem ci to powiedzieć.
- Och, Bill, szczerze mówiąc ja też się w tobie zakochałam. Jesteś zabawny, czuły, wiesz czego chcesz od życia.
- Czy myślisz o tym samym co ja?
- Tak chcę być twoją dziewczyną!- I wtedy wpiłam się w jego usta, a on odwzajemnił pocałunek.
Później Bill wyczarował szampana (bezalkoholowego oczywiście) i uczciliśmy początek naszego związku. Tuż po tym jak księżyc pokazał się już w pełni, chłopak odprowadził mnie pod same drzwi dormitorium.
- To dobranoc, moja dziewczyno.
- Dobranoc, mój chłopaku.
Weszłam do pokoju taka rozanielona. Przebrałam się w piżamę, położyłam na łóżku i zaczęłam czytać książkę. Żadna z dziewczyn nie zapytała jak było na randce. A może pytały? W każdym razie byłam taka szczęśliwa, że nie obchodziło mnie nic prócz wspomnień z randki.
***
Następnego dnia, gdy zeszłam na śniadanie, chyba już wszyscy wiedzieli, że ja Lily Evans poszłam na randkę z Billem Cormaciem, jednym ze ścigających Gryffidoru. Oczywiście James musiał wtrącić swoje trzy grosze.
- Ej, Evans! Jak randka? Oczarował cię ten idiota co?
- Co ci do tego Potter?
- A nie, nic, tylko pytam. Wiesz martwię się o ciebie, czy aby na pewno dobrze wybrałaś.- Spojrzał na mnie tymi swoimi, kasztanowymi oczami.
- Na pewno dobrze wybrałam, a ty nie wtykaj swego nosa tam, gdzie nie powinieneś!- Wstałam z zaciśniętą pięścią.
- Spokojnie Ruda, bez agresji!- Tym razem zainterweniował Syriusz. Choć raz byłam mu za to wdzięczna, bo bym wylądowała w Azkabanie za zamordowanie kolegi ze szkoły.
- Oboje przestańcie się wtrącać w moje życie!
Wstałam od stołu i wyszłam na Zielarstwo, ze Ślizgonami.
„Ja mam chyba jakiegoś pecha.” Pomyślałam, gdy profesor Sprout przydzieliła mi do pracy nie kogo innego, jak Jamesa.
- Evans, mogę ci tym razem pomóc przy pracy?
- Jak już musisz, ale nie schrzań niczego!
- Spoko, akurat z Zielarstwa jestem dobry.
Spojrzałam na niego z niekrytym zdziwieniem.
- Co? Tak jestem w czymś dobry. Źle mnie oceniłaś.
- Ja się nigdy nie mylę.
- Ciekawe. Na prawdę? To dlaczego dodałaś inny nawóz niż jest w książce?
- Co?! To przez ciebie ty świnio! Zagadałeś mnie!- Zaczęłam go bić pięściami.
- Uspokój się! Sprout idzie!
- PROFESOR Sprout.- Syknęłam.
- Na szczęście nic nie widziała.
- Dlaczego na szczęście? Przecież to ja bym miała szlaban, a nie ty.
- Czy ty nadal nie widzisz, że ja cię bardzo lubię, zależy mi na tobie i nie chcę abyś miała szlaban?!- Zabrzmiał dzwonek, a James rzucił nóż na stół i wyszedł z cieplarni jak oparzony.
***
- Ale się wkurzył.- Zagadała mnie Dorcas podczas lunchu.
- I dobrze, niech zobaczy, że ze mną nie ma tak łatwo. Ja nie żywię długo urazy, ale do niego będę całe życie.
- Oj, Lily, Lily.
- Nie wybaczę mu nigdy Dorcas, zrozum to wreszcie!
Gdy chwilę później czekałyśmy pod salą Transmutacji, zza rogu wybiegł James. Klęknął przede mną i krzyknął:
- Evans umów się ze mną!
- Potter co ty wyprawiasz?!
- Będę to powtarzał, dopóki nie usłyszę odpowiedzi. Evans umów się ze mną!
- Nigdy!
Nagle, jakby znikąd, zjawił się Bill
- Co tam kochanie? Co ten idiota robi?
James rzucił się na Billa z pięściami.
- Tylko nie idiota!
- Chłopcy przestańcie!- Odepchnęłam Pottera.- Co ty wyprawiasz?!
- Będę o ciebie walczył!
- Ale ja jestem szczęśliwa z Billem! A ty wracaj do swojej kochanej Rachel!- Rozpłakałam się i przytuliłam do Dorcas, bo Bill zajął się Jamesem.
- Słuchaj, jeszcze raz zaczniesz zarywać do Lily albo sprawisz, że będzie cierpiała to pożałujesz. Jasne?
- Pff..
- Zapytałem o coś! Czy to jest dla ciebie jasne, czy jesteś aż tak tępy?!
- Nie jestem.- Warknął James i odszedł do Syriusza, Remusa i Franka, ostatnio Peter z nimi nie przebywał.
- Wszystko dobrze Liluś? Nie przejmuj się nim.- Bill przytulił mnie i pocałował w czoło. W tym samym czasie przyszła profesor McGonagall i wpuściła nas do klasy. Na lekcji ktoś rzucił do mnie liścik. Na karteczce było napisane „przepraszam”, rozpoznałam, że to pismo Jamesa. Odwróciłam się do niego i w odpowiedzi podarłam kartkę na małe kawałeczki. Później cały dzień James nie odezwał się do mnie ani słowem, ja też nie zamierzałam.

sobota, 17 maja 2014

:(

Przepraszam Was strasznie, za brak rozdziału. Obiecuję, że jutro już będzie na 100%, ale około 20/21. Jeszcze raz bardzo przepraszam.

piątek, 9 maja 2014

Rozdział V

 No i jest nowy rozdział!! Tym razem dłuższy i czcionka powiększona. :) Jeśli znajdziecie jakieś błędy bądź literówki to piszcie, a ja poprawię. ;)
***
       

        Wstałam bardzo wcześnie. Pierwsze promienie słońca przedzierały się przez kotary mojego łóżka. Usiadłam i spojrzałam na zegarek była szósta rano. Spałam jedynie dwie godziny, ale nie byłam zmęczona. Po cichu, aby nie zbudzić dziewczyn, poszłam do łazienki, wzięłam prysznic, umyłam zęby, związałam włosy w kucyk, spakowałam książki do torby i w piżamie zeszłam do pokoju wspólnego, w którym nikogo jeszcze nie było. Tak naprawdę dopiero mu się przyjrzałam. Był to duży pokój, w kolorach szkarłatno-złotych. W czterech kątach stały stoliki i krzesła, na których uczniowie zazwyczaj odrabiali lekcje. Na ścianie, po lewej stronie były duże okna z witrażami, a pomiędzy nimi kominek, obok którego stały cztery fotele i mały stolik. Zaś po prawej stronie, było przejście, którym można było wyjść z wieży. Rozsiadłam się w fotelu, przy kominku i zaczęłam rozmyślać o tych wszystkich wydarzeniach. „To jest jak cudowny sen, z którego nie mogę się obudzić.” Siedziałam tak chyba piętnaście minut. Potem zamknęłam oczy i na chwilę zasnęłam. Ta chwila trwała godzinę. Obudziła mnie Dorcas. Szybko pobiegłam na górę ubrać się i poprawić włosy. Razem z Dor zeszłyśmy na śniadanie, potem wróciłyśmy po torby i poszłyśmy na pierwszą lekcję, czyli zielarstwo.
- Jestem profesor Pomona Sprout. Dziś musimy omówić PSO, czyli Przedmiotowy System Oceniania.
Wszyscy uczniowie jęknęli i usiedli wygodnie, żeby wysłuchać jak zwykle nudnych pierwszych lekcji. Inne zajęcia przebiegły tak samo.
- Jestem profesor Minerva McGonagall… Korneliusz McMillan… musimy… omówić… PSO.
Tak nam minął pierwszy dzień. Po lekcjach wszyscy uczniowie, ale tylko klas pierwszych wyszli na błonia, ponieważ tylko oni nie mieli jeszcze nic zadane. Usiadłam z Ann, Dorcas i Rachel pod wielkim dębem i zaczęłyśmy rozmawiać, a właściwie plotkować o wszystkim i wszystkich. Później Dor odciągnęła mnie na chwilę na bok i powiedziała:
- Lily, słuchaj znamy się tylko dwa, a właściwie trzy dni, a ja już cię bardzo polubiłam. Znalazłyśmy wspólny język i dobrze nam w naszym towarzystwie. Czy chciałabyś zostać moją „Best friend forever”?
Przez chwilę nie wiedziałam co odpowiedzieć. Po prostu zaniemówiłam, ale po dłuższej chwili odpowiedziałam:
- Och, Dorcas to.. wspaniały pomysł!
I wtedy dziewczyna uśmiechnęła się i wyjęła z kieszeni dwa naszyjniki, które przypominały wyglądem połamane serce.
- Jeden dla mnie, jeden dla ciebie. To będzie symbol naszej przyjaźni.- Powiedziała czarnowłosa i przytuliła mnie.
Odwróciłyśmy się, ale pod dębem nie było już ani Ann, ani Rachel. Wzruszyłyśmy ramionami i ruszyłyśmy w stronę zamku. Po drodze Dorcas opowiadała mi o Jamesie:
- On jest naprawdę bardzo fajnym chłopakiem! Znam go już sześć lat i nigdy nie poznałam nikogo lepszego. Poważnie! Owszem jest rozrabiaką i łobuzem, ale jeśli przyjdzie co do czego to potrafi być bardzo poważny i miły. A po za tym jest przystojny. Nie tak jak Syriusz, ale..- Przerwała i zarumieniła się.
Ja puściłam do niej oczko i powiedziałam:
- Dobrze Dor może i masz rację. Dam mu jeszcze jedną szansę. No i go przeproszę za moje zachowanie. Za szybko go oceniłam.
- O wiele za szybko!- Odpowiedziała nadal czerwona przyjaciółka.
***
Jeszcze tego samego popołudnia siedziałyśmy z Dor w pokoju wspólnym. Nagle wszedł James. Dorcas powiedziała:
- Przeproś go teraz.
- Nie.. Poczekam jeszcze na..- Przyjaciółka nie pozwoliła mi dokończyć tylko pchnęła mnie na chłopaka.
- O, cześć.- Powiedział James jakby od niechcenia.
- Hej. Słuchaj, chciałam…
- Dalej się przemądrzać i obrażać? Sory, ale ja nie mam na to ochoty.- Odwrócił się na pięcie i zaczął odchodzić w stronę dormitorium.
- Nie, James czekaj!
- No co?!
- Chciałam cię przeprosić. Byłam jak rozwydrzona dziewucha. Przepraszam cię bardzo. Wybaczysz mi to?
James zarumienił się.
- Och, Lily ja ciebie też przepraszam. Za wczoraj i za teraz z resztą też. Oczywiście, że ci wybaczę.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, ale mam jeszcze jedną sprawę.
- O co chodzi?
- Moglibyśmy spróbować się przyjaźnić?
- Oczywiście! Genialny pomysł!
Przytulił mnie i poszedł do swojego dormitorium. Potem padłam z ulgą na fotel obok Dorcas.
- Jednak James nie jest taki zły, prawda?
- No nie, miałaś rację.
- Ja ją zawsze mam.- Zaśmiała się Dor.
***
Położyłam się bardzo wcześnie spać. Przed snem rozmyślałam jeszcze o Jamesie. „On naprawdę był tego dnia bardzo miły. Rzeczywiście źle go oceniłam. Cóż zdarzają się w życiu pomyłki.” Długo nie mogłam zasnąć, a gdy już mi się udało, śnił mi się James. „Stałam na korytarzu i patrzyłam przez okno na błonia. Nagle, usłyszałam za sobą tak dobrze znany głos:
- Evans, umów się ze mną.
Odwróciłam się i w odpowiedzi pocałowałam go namiętnie w usta.
Obraz rozmazał się i nagle znalazłam się w kościele. Byłam w białej sukni, na głowie miałam welon, a przede mną stał James. Był już dorosły, w czarnym garniturze, białej koszuli i czerwonej muszce.
- Czy ty Lilianne Evans, bierzesz tego oto Jamesa Pottera, za męża?- Zapytał ksiądz.
- Tak.
- A czy ty Jamesie Potterze, bierzesz tę oto Lilianne Evans, za żonę?
- Tak.- Odparł James.
- A więc ogłaszam was mężem i żoną!
James przybliżył się do mnie i namiętnie pocałował.
Obraz znów się rozmazał, a ja siedziałam na kanapie w pokoju i oglądałam telewizję. Byłam w zaawansowanej ciąży. Obok mnie siedział James z uchem przyciśniętym do mojego brzucha.
- Ale skubany kopie!
- Bo poznaje tatusia.- Uśmiechnęłam się.
- Lily, jak go nazwiemy? Zaraz się urodzi, a my nie mamy dla niego imienia. I co, będzie bez imienny?
- Myślałam nad imionami i może Olivier? Albo Ted?
- A ja myślałem, że może Harry? Wiesz, po tym moim zmarłym wujku, którego tak lubiłem?
- Tak pamiętam. Harry, bardzo ładnie, a nawet ładniej niż te co ja wymyśliłam.
- Czyli co? Harry? Zgadzasz się?
- No tak!- Pocałowałam go w policzek.
- Harry, masz imię po najodważniejszym wujku z rodziny i masz być taki jak on!- Krzyknął James do brzucha.
W odpowiedzi Harry kopnął go w ucho.”
Obudziłam się była trzecia nad ranem. Usiadłam na łóżku i poczułam jakąś dziwną więź z Jamesem. Najbardziej zdumiewające było to, że w tych snach widziałam dokładnie tylko postacie, reszta była zamazana. A jeszcze dziwniejsze było to, że to był strasznie realny sen i czułam jakby to naprawdę miało się kiedyś wydarzyć.
***
Minęło już sześć miesięcy odkąd jestem w Hogwarcie. Właśnie wracałyśmy z Dorcas z zaklęć. Były dziś walentynki, więc cały zamek został obwieszony serduszkami, a Wielka Sala wyglądała jak różowy pokój małej dziewczynki. Podczas lunchu amory roznosiły walentynki. Nie spodziewałam się, że coś dostanę, a jednak.. Była to kartka w serduszka, w czerwonej kopercie, również w serduszka, a na niej wiersz:
„Bardzo Cię kocham, dobrze to wiesz.
Zrobię dla Ciebie co tylko chcesz
i tylko jedno marzenie mam,
aby wciąż szczęście sprzyjało nam.
                                  Twój cichy wielbiciel.”
Zarumieniłam się i zobaczyłam, że w kopercie jest coś jeszcze. Na kartce było napisane: „Jeśli nie domyślasz się kim jestem, a chciałabyś wiedzieć, przyjdź do pokoju wspólnego Gryffindoru oczywiście o 22.30. Wtedy mnie poznasz. Będę czekał.” Postanowiłam, że pójdę choć Dorcas mi odradzała. Tak więc, gdy wybiła 22.30 zeszłam do pokoju wspólnego. Nikogo tam nie było, ale zobaczyłam, że w kominku żarzy się ogień, a na fotelu ktoś siedzi. „To on” pomyślałam. Podeszłam bliżej i chrząknęłam. Chłopak wstał i odwrócił się. Zdziwiłam się tym kogo zobaczyłam.
- James? To ty?
- Tak ja.- Uśmiechnął się szelmowsko i odgarnął włosy.- Słuchaj Lily, zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia. Od pół roku próbowałem się w sobie zebrać, żeby ci to powiedzieć. Uznałem jednak, że walentynki to najlepsza okazja.
- Och, James to piękne. To wszystko. Walentynka, to spotkanie, ale..
- Naprawdę? Podoba ci się?
- Tak, ale..
- Czekaj. Zanim cokolwiek powiesz, chcę cię o coś zapytać. Czy chciałabyś zostać..- Serce waliło mi jak młotem.- Moją dziewczyną?
- James, ja.. nie mogę. Przepraszam cię bardzo, przyjaźnimy się, a ja nie chcę, żeby z powodu głupiego rozstania, ta przyjaźń się skończyła.
- Rozumiem Lily. Nie przejmuj się, nie jestem zły.
- To dobrze.- Przytuliłam go, a potem James odprowadził mnie, aż pod same drzwi dormitorium.
***
Nadszedł czerwiec, a wraz z nim egzaminy. Ja, Dorcas i Ann zdałyśmy prawie wszystko na Wybitny. To wszystko tak szybko minęło. Ten rok, przecież przeżyłam tyle przygód i to w zaledwie parę miesięcy. James wyznał mi miłość, nauczyłam się zamieniać żółwia w czajnik, w ogóle nauczyłam się czarować. Ten rok był cudowny i mam nadzieję, że następny będzie taki sam, a nawet lepszy.  Po powrocie do domu opowiedziałam wszystko rodzicom, Petunia oczywiście nie chciała słuchać. Ominęłam jednak wątek z Jamesem i walentynkami. Już dwa dni po rozpoczęciu wakacji spotkaliśmy się całą paczką w Trzech Miotłach i rozmawialiśmy o planach na wakacje, popijając piwo kremowe. Gdy wróciłam, rzuciłam się na swoje łóżko, te duże, mięciutkie łóżeczko, niestety bez kolumienek i zasłon, do których tak się przywiązałam, i marzyłam, żeby te wakacje jak najszybciej minęły. Razem z rodzicami i Petunią wyjechałam do Grecji, do cioci Muriel i wujka Philipa. Poznałam tam ich syna, który był w moim wieku Stevena. Świetnie się dogadywaliśmy.  Twierdził, że Petunia jest dziwna i nie chciał z nią spędzać czasu, tym dla mnie lepiej, bo przynajmniej mogłam uwolnić się od jej ciągłych wyzwisk w stosunku do mnie, typu „Dziwadło”, „Ta inna” itepe. Spędziliśmy tam cały lipiec. Ze Stevenem umówiłam się już na przyszłe wakacje, a w ciągu roku szkolnego będziemy wysyłać do siebie listy, ja do rodziców przez sowę, a oni do Stevena, chłopak nie wiedział kim jestem i lepiej, żeby tak zostało. 

poniedziałek, 5 maja 2014

Liebster Blog Award

Zostałam nominowana do Liebster Blog Award!! Po prostu nie wierzę! Dopiero zaczęłam, a tu proszę! :) Nominowała mnie Lily Evans i Katerina Black. Dziękuję :*

Pytania I:
1. Jak długo jesteś Potterhead?
2. Jaki jest Twój ulubiony parring z HP?
3. Do którego domu należysz?
4. Która część jest Twoją ulubioną( książka ) i dlaczego?
5. Gdybyś mógł/mogła wskrzesić dwie osoby z HP, kto to by był?
6. Jak długo prowadzisz bloga?
7. Kiedy zaczęła się Twoja historia z HP?
8. Jaka jest Twoja znienawidzona postać z HP?
9. Gwardia Dumbledor'a czy Brygada Inkwizycyjna?
10. Twoje ulubione zaklęcie?
11. Czy masz jakieś zwierzaki? :)

Odpowiedzi I:
1. Rok.
2. Jily :3
3. Gryffindor.
4. Insygnia Śmierci, ponieważ uwielbiam te przygody Harr'ego Rona i Hermiony związane z szukaniem horkruksów, a po za tym umiera mój kochany skrzat Zgredek. ;(
5. Lily i James. :)
6. 3 tygodnie.
7. 2 lata temu.
8. Severus Snape.
9. Gwardia :3
10. Homenum revelio.
11. Miałam rybkę.

Pytania II:
1. Ulubiony parring z HP?
2. Do jakiego domu należysz?
3. Ulubiony film?
4. Ulubiony serial?
5. Masz rodzeństwo?
6. Kiedy zaczęła się twoja przygoda z pisaniem?
7. Ostatnia przeczytana przez ciebie książka?
8. Twój kolor oczu?
9. Czy jest ktoś, kto motywuje cię do pisania rozdziałów?
10. Twoje największe marzenie? :)

Odpowiedzi II:
1. Jily.
2. Gryffindor.
3. HP, oczywiście :3
4. Sherlock.
5. Tak starszego brata i siostrę.
6. Dawno temu, ale bloga założyłam 3 tygodnie temu.
7. Insynia Śmierci (po raz kolejny xD)
8. Niebieski.
9. Siostra i jej przyjaciółka. :)
10. Pojechać na Florydę do Parku Rozrywki Harr'ego Potter'a. :D

Nominuję:
Lilka- http://lily-i-james-labirynt-zycia.blogspot.com/
Katerina Black- http://lily-james-i-ja.blogspot.com/
Lily Evans- http://druga-polowka-lily.blogspot.com/

Jeszcze raz dziękuję za nominację :**

Pytania ode mnie:
1. Od jak dawna interesujesz się HP?
2. Znienawidzony parring?
3. Znienawidzona postać z HP?
4. Ulubiona postać z HP?
5. Ulubiona część HP? (książka i film)
6. Masz Kamień Wskrzeszenia i możesz wskrzesić tylko jedną osobę z HP, aby chociaż na chwilę z nią porozmawiać. Kto to by był?
7. Ulubione magiczne zwierzę?
8. Jak to się stało, że zaczęłaś czytać HP?
9. Dlaczego zaczęłaś przygodę z pisaniem? Ktoś cię namówił, zmobilizował do tego?

piątek, 2 maja 2014

Rozdział IV

No i jest kolejny rozdział! Wiem, że krótki, ale zapewniam, że kolejne będą dłuższe. ;) Mam nadzieję, że rozdział będzie się podobał. :) Przepraszam za czcionkę, ale po prostu nie mogę jej zmienić, nie mam pojęcia dlaczego. :( Szczególnie te przeprosiny kieruję do Kateriny Black. Mam nadzieję, że mi wybaczysz, bo dopiero zaczynam, więc powinnaś mnie zrozumieć. :)

***
Dor obudziła mnie rano o 630. Wstałam, ubrałam się w jeansy i ulubioną bluzkę z kotem, związałam swoje rude kosmyki w kucyk i zeszłam do Wielkiej Sali na śniadanie. Usiadłam obok Jamesa. On zaczął przedstawiać mnie innym chłopakom:
-To jest Syriusz Black, mój najlepszy przyjaciel. Znaliśmy się jeszcze przed Hogwartem - spojrzałam na chłopaka naprzeciw mnie o długich ciemnych włosach i ciemnych oczach, który skinął mi głową i uśmiechnął się. - A to jest..
-Lily - przerwałam mu - sama umiem się przedstawić.
-Okej… To jest Remus Lupin, a to Peter Pettigrew. Jesteśmy razem w pokoju we czwórkę.
Remus był blondynem o niebieskich oczach podobnie jak Peter.
-To super. A teraz ja wam przedstawię dziewczyny. To jest Ann, Rachel i..
-Dorcas! Jak miło cię widzieć!- krzyknęli Syriusz i James.
-To wy się znacie?
-Tak Dorcas jest moją przyjaciółką, a skoro moją to także Syriuszka.- Odpowiedział James.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś?- spojrzałam z wyrzutem na dziewczynę.
-Przepraszam Lily miałam ci powiedzieć, ale ty wczoraj zasnęłaś tak szybko, że nie zdążyłam..
-To..
-… ale nie chciałam cię budzić. A rano też nie było jak. Moim zdaniem liczy się to, że już wiesz, a nie to, że ci nie powiedziałam, prawda?
-W sumie tak- uśmiechnęłam się.
W tym samym momencie przyszła profesor McGonagall, żeby nam rozdać plan lekcji.
900-1100- zielarstwo
1100-1130- lunch
1140-1300- transmutacja
1310-1340- obiad
1345-1400- czas wolny
1400-1530- opcm (obrona przed czarną magią)
-Jutro chyba będzie lekki dzień- stwierdziłam.
-Oj Lily, Lily- zacmokał James- nie obraź się, ale ty nic nie wiesz. Zielarstwo okej, opcm zależy jaki nauczyciel, bo podobno co roku jest inny, ale transmutacja? To mój najgorszy przedmiot odkąd dowiedziałem się, że uczy go McGonagall.
-Po pierwsze PROFESOR McGonagall, a po drugie jesteś w pierwszej klasie skąd możesz wiedzieć jak ona uczy?
Ten nic nie odpowiedział. Spojrzałam na niego z pogardą i odeszłam. Od tej pory uważałam go za samoluba, aroganckiego gościa, widzącego tylko czubek swojego nosa. Po prostu go nie lubiłam. Dor tłumaczyła mi, że to fajny chłopak, miły, zabawny itd., ale ja mimo zapewnień mojej przyjaciółki i tak go nie lubiłam. Po tej sytuacji nie odzywaliśmy się z Jamesem do siebie, a że nie mieliśmy lekcji,cały dzień spędziliśmy na błoniach. Później, aż do drugiej w nocy cały nasz dom, nie wyłączając prefektów, grał w Eksplodującego Durnia. Gdy wszyscy się rozeszli ani ja, ani Dor, ani Ann nie zamierzałyśmy iść spać. Siedziałyśmy i rozmawiałyśmy, głównie o chłopakach, w pokoju wspólnym do czwartej. W końcu jak Ann zasnęła to razem z Dor zaniosłyśmy ją do dormitorium i same się położyłyśmy.