piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział XVIII

Wiem. Nie wstawiłam rozdziału w piątek, tydzień temu. Wiem. Jesteście źli. Ale ja zupełnie nie miałam czasu. Naprawdę. Wybaczcie mi proszę. Wybaczcie mi to duże opóźnienie. Wstawiam rozdział dziś i mam nadzieję, że wam się spodoba. ;) Miłego czytania i KOMENTOWANIA!!! :)
***
„Nareszcie! Już jutro jadę do Hogwartu! I spotkam się z dziewczynami i chłopakami. Stęskniłam się za nimi wszystkimi. Za Potterem też. Brakuje mi tych jego docinków i żartów. Za nauczycielami również tęsknię, a za Hagridem to najbardziej. Hmm.. Jest dwudziesta druga, muszę wstać o siódmej, a wyjechać z domu około dziewiątej. Wolę być na dworcu godzinę wcześniej byle tylko się nie spóźnić, ale oczywiście nie mogę zasnąć. Mój mózg chyba robi mi to na złość.”
***
Spałam twardo, ale krótko, a gdy mój budzik zadzwonił spadłam z łóżka. Gdy sprawdziłam czy mam wszystkie kości całe poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i zaczęłam się ubierać. Nałożyłam moje ulubione jeansy, czerwoną bluzkę z krótkim rękawem z napisem „The Beatles”, czarną bluzę z kapturem i czarne trampki. Do tego założyłam mój ulubiony wisiorek w kształcie serca. Włosy zaplotłam w luźny warkocz na boku i zeszłam na śniadanie. Mama usmażyła naleśniki, polała je syropem klonowym i pokroiła na nie banana. Zjadłam wszystko, a było to takie pyszne, że przez chwilę miałam ochotę zostać i nigdzie nie jechać, ale w porę się opamiętałam. Chciałabym zostać, ale muszę chodzić do szkoły, a poza tym nie wytrzymałabym z Petunią, która by mnie tylko obrażała. Po śniadaniu poszłam z tatą na górę, aby znieść kufer. Wzięłam małą torebkę, w którą spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy na drogę, czyli chusteczki, słuchawki, odtwarzacz muzyki i różdżkę. Złapałam za jedną rączkę kufra, tata za drugą i razem zeszliśmy na dół.
- To jak? Jedziemy już czy jeszcze chwilę czekamy?- Zapytał tata.
- Możemy w sumie już jechać. Jest piętnaście po dziewiątej, a zanim dojedziemy, zanim wejdziemy na peron to akurat będzie przed jedenastą.
- Okej to ja zaniosę kufer do samochodu, a ty idź i sprawdź czy wzięłaś wszystko.
- Dobra.
Gdy sprawdziłam czy wszystko zabrałam ze sobą poszłam do pokoju Petunii. Był to mały pokoik, w którym stało tylko jednoosobowe łóżko, biurko i dwie szafy. Ściany pomalowane na żółto, a na nich pozawieszane plakaty jakiegoś nieznanego mi zespołu. Petunia jeszcze spała, więc podeszłam do niej i okryłam ją kołdrą. „Szczęściara. Ona dopiero jutro idzie na rozpoczęcie roku.” pomyślałam. Jeszcze chwilę stałam w jej pokoju, a potem zeszłam na dół i poszłam z mamą do samochodu.
***
Byliśmy na miejscu kwadrans przed odjazdem pociągu. Na peronie zobaczyłam Severusa. Stał w towarzystwie paru innych Ślizgonów. Pomachałam do niego i chciałam podejść, ale on tylko skinął głową jakby się wstydził i wszedł do wagonu. Wydawało mi się, że nasza przyjaźń zaczęła wygasać odkąd trafiliśmy do Hogwartu. Pożegnałam się z rodzicami i również weszłam do pociągu. Chciałam poszukać moich przyjaciółek, ale nie musiałam. Na korytarzu jakaś dziewczyna rzuciła się na mnie i przytuliła. Dopiero po chwili się zorientowałam, że to Dorcas.
- Dor!- Odsunęłam dziewczynę od siebie na długość ramion.- Ścięłaś włosy?
- Tylko końcówki. Dosłownie parę centymetrów.
- Dlaczego do mnie nie pisałaś? Myślałam, że coś się stało.
- Chodź do przedziału tam ci wszystko opowiem.
Poszłyśmy do przedziału, w którym siedziały Ann i Alicja. Przywitałam się z nimi i usiadłam.
- Dziewczyny.- Zaczęłam.- Dlaczego do mnie nie pisałyście?
- Ja najpierw cały miesiąc byłam na obozie. Później wyjechałam z rodzicami na trzy tygodnie nad morze, a ostatni tydzień spędziłam na kupowaniu potrzebnych rzeczy i ich pakowaniu.- Tłumaczyła się Ann.
- Ja całe wakacje pracowałam.- Powiedziała Alicja.
- Jak to? Ty pracowałaś? Kto zatrudnił trzynastolatkę?- Zapytałam zdziwiona.
- Mój wujek zatrudnił mnie w swojej kwiaciarni. Wstawałam o szóstej rano i jechałam dwadzieścia kilometrów do Doliny Godryka. Tam robiłam milion rzeczy na raz, bo byłam jedyną pracownicą, nawet wujka ze mną nie było. Wracałam do domu późnym wieczorem i od razu kładłam się spać. Wiecie jaka ja byłam zmęczona? Na szczęście w sierpniu wyjechałam na trzy tygodnie z rodzicami do Australii, mamy tam rodzinę. Ale nawet tam nie mogłam dobrze wypocząć, bo cały czas zwiedzaliśmy. No a ostatni tydzień tak samo jak Ann spędziłam na przygotowaniach do szkoły.
- A ty Dor? Dlaczego nie pisałaś?- Zapytałam przygnębiona.
- Nie złość się na mnie. Nie miałam czasu. Problemy rodzinne. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Uwierz mi.
- Rozumiem was. Sama miałam problemy rodzinne. I to poważne.
- Co się stało?- Zapytała zaniepokojona Alicja.
- Nie chcę was zanudzać, ale nie chciałam też was okłamywać mówiąc, że nic się u mnie nie działo.
Dorcas przytuliła mnie mocno. Tak bardzo mi tego brakowało. Nastała cisza, która i tak nie trwała za długo, bo do naszego przedziału wpadli chłopcy.
- Hej dziewczyny!- Powiedział James.
Chłopak spojrzał na mnie, uśmiechnął się i pocałował w usta. Przez chwilę miałam ochotę mu przyłożyć, ale się powstrzymałam. Frank podszedł do Alicji i ją namiętnie pocałował na powitanie. Remus chciał zrobić to samo z Ann, ale ona go odepchnęła i sprawiała wrażenie obrażonej.
- To co gramy w butelkę?- Zaproponował Syriusz, który również to zauważył, tak samo jak inni z przedziału.
- Jasne.- Odpowiedzieliśmy razem z Jamesem chórem, na co reszta wybuchnęła śmiechem.
James wyciągnął swój fałszoskop. Było to małe urządzenie podobne do bąka, dziecięcej zabawki, które piszczało, gdy ktoś kłamał. Ustaliliśmy, że tym razem nie ma zadań, tylko prawda. Pierwszy kręcił butelką Remus, wypadło na Syriusza.
- Syriuszku.
- Słucham cię Remusku.- Zaśmiał się chłopak.
- Która z obecnych tu dziewczyn ci się podoba? Ale ostrzegam, jeśli powiesz, że Ann to wybiję ci zęby.
- Spokojnie to nie jest Ann, ani Alicja, ani Lily... Tylko Dor.- Powiedział zawstydzony.
Oboje z Dorcas zaczerwienili się po uszy. Następnie kręcił Syriusz i wypadło na mnie. Jak zwykle.
- Ooo Lily. Czy ty naprawdę nienawidzisz Jamesa czy tylko udajesz?
- Proste, że nienawidzę.- Odpowiedziałam, ale w tym momencie fałszoskop przeraźliwie zapiszczał.
- Wiedziałem, że tak nie jest!- James przyciągnął mnie do siebie, mocno przytulił i cmoknął w policzek. Dostał za to ode mnie torebką.
Graliśmy przez całą drogę. Wiele pytań było bardzo osobistych, jak na przykład „Kiedy chcesz przeżyć swój pierwszy raz?”. Oczywiście one wszystkie były zadawane przez chłopaków. W trakcie gry ustaliliśmy, że jeżeli pytania są zbyt osobiste to możemy nie odpowiadać, ale tylko w takich przypadkach. Pomimo tego zabawa była przednia. Nareszcie zapomniałam o wszystkich wydarzeniach z wakacji.
***
Jak zawsze po podróży szliśmy do Wielkiej Sali na ucztę. Nasza dziewiątka nie interesowała się zbytnio przydziałem, ale gdy usłyszeliśmy nazwisko Black, przestaliśmy rozmawiać. Okazało się, że to młodszy brat Syriusza, Regulus. Był wysokim chłopakiem jak na swój wiek. Nie zauważyłam nic szczególnego w jego wyglądzie, oprócz brązowych włosów i długiego, spiczastego nosa. Po jego wyrazie twarzy można było stwierdzić, że cieszył się, że trafił do Domu Węża. Po przydziale i przemowie dyrektora półmiski zapełniły się jedzeniem. Zjadłam wszystko co było w zasięgu mojej ręki. Później najedzona poszłam z przyjaciółkami do dormitorium. Postanowiłyśmy zrobić sobie „wieczór ploteczek”, jak to nazwała Ann. Wszystkie cztery położyłyśmy się na łóżku Dor.
- Lily. Dlaczego wy z Jamesem się tak zachowujecie wobec siebie?- Zapytała Alicja.
- Jak? Że się wyzywamy i w ogóle? To nie jest na serio. To tylko głupie przyzwyczajenie. My wiemy, że żadne słowo nie jest wypowiedziane złośliwie, no chyba że się naprawdę pokłócimy. Nam obojgu to pasuje i jest dobrze.
- Och wy i te wasze przyzwyczajenia.- Powiedziała.
- Oj tam. A co u ciebie i Franka?
- A dobrze. Któregoś dnia lipca przyjechał do Doliny Godryka, aby mnie odwiedzić i pomóc. W pewnym momencie, gdy nie było klientów, wziął bukiet czerwonych róż, uklęknął na jedno kolano i zapytał czy wyjdę za niego. Uznałam to za żart i zaczęłam się śmiać, ale się zgodziłam. On odłożył bukiet i powiedział, że narazie to są jedynie wygłupy, ale za parę lat mi się oświadczy, tyle że w bardziej uroczysty sposób.
- Widać, że się kochacie.- Powiedziała Ann.
- Tak, tak. Ale dość o mnie. Opowiadaj lepiej co u ciebie i Remusa.
- Nie mieliśmy wcale kontaktu w wakacje. I jestem na niego za to bardzo zła. Nie pisał do mnie ani razu. Za to ja wysłałam mu chyba dziesięć listów, każdy po osiem stron.
- Coś złego się dzieje między wami?- Zapytała Dorcas wstając z łóżka i zdejmując bluzkę oraz spodnie.
- Między kim?- Zapytał Syriusz, który jakby znikąd się wziął w naszym dormitorium wraz z Jamesem.- Uuu jakie widoki.
- Black! Wynoś się! Co się tak gapisz?! Wynocha!- Krzyknęła czarnowłosa i wypchnęła chłopaka za drzwi.- Ty James też! Nie macie tu wstępu!
Parę chwil później Dorcas była już ubrana w fioletową piżamę w misie i kazała nam zejść z jej łóżka. Zasunęła kotary i poszła spać. Nasza pozostała trójka zrobiła to samo. Ja jeszcze przed snem napisałam na kartce „Wszyscy chłopcy, a w szczególności Black, Potter, Lupin, Pettigrew oraz Longbottom, mają zakaz wstępu do naszego dormitorium bez pozwolenia! Złamanie zakazu grozi srogą karą. Nie, nie żartujemy! Z poważaniem Lily, Dorcas, Ann i Alicja.” i przykleiłam ją na drzwi. Gdy już się położyłam usłyszałam jedynie „Cholera!”, zapewne z ust Pottera. Na pewno chcieli do nas wejść i zrobić nam kawał, ale nie z nami te numery.
Perspektywa Syriusza:
- Idiota.- Powiedział James wchodząc do naszego dormitorium.- Ja chciałem z Lily pogadać na spokojnie, ale nie! Bo oczywiście pan Black musiał zrobić z siebie idiotę i zdenerwować dziewczyny!
- Proszę cię nawet nie przypominaj.- Powiedziałem zły na siebie.
- Frank mamy do ciebie prośbę.- Powiedział nagle James.- Czy mógłbyś dzisiejszą noc spędzić w pokoju wspólnym? Ja, Syriusz, Remus i Peter mamy ważną sprawę do załatwienia tej nocy. A i jeszcze jedna prośba, bo my chcielibyśmy wyjść w nocy do Zakazanego Lasu, czy będziesz nas krył jakby ktoś zapytał?
- Macie szczęście, że jutro sobota!- Zaśmiał się Frank.
- Dzięki ci dobry przyjacielu!- Powiedziałem i poklepałem go po plecach.
Chłopak wziął koc i poduszkę i zszedł na dół.
- A właściwie o co chodzi?- Zapytał zdziwiony Remus.
- No jak to o co chodzi? Przecież ustaliliśmy, że po wakacjach tworzymy mapę i przechodzimy chrzest, żeby stać się prawdziwymi Huncwotami.- Wyjaśnił Peter.
- Aaa no tak. Zupełnie zapomniałem.
- Wymyśliłem już nazwę.- Oznajmiłem.- Ma być krótka i chwytliwa, a więc będzie to Mapa Huncwotów, bo my jesteśmy Huncwotami.
- Świetny pomysł Łapo!- Krzyknął Remus.- Czytałem trochę o takich mapach. Musimy mieć hasło, aby mapa się ukazała, a później po skończonych „podchodach” zniknęła.
- Nie bardzo rozumiem.- Powiedział Peter.
- No po prostu chodzi o to, że.. Och no nie umiem ci wytłumaczyć. Okej załóżmy, że chcemy w nocy dostać się do kuchni. Mapa jest już zrobiona i używamy jej. Nagle widzimy, że zbliża się do nas McGonagall. Przecież ona nie może zobaczyć jak działa mapa. Co robimy? Mówimy hasło na przykład „abra kadabra” i wszystko co było na mapie znika. Oczywiście pani profesor da nam szlaban, ale nie zabierze pustego pergaminu schowanego w kieszeni szaty? Jeżeli będziemy chcieli ponownie użyć mapy wypowiemy inne hasło na przykład „sezamie otwórz się” i wtedy wszystko znów się pojawia. Już rozumiesz?
- Tak.- Odpowiedział Peter.- Znam nawet zaklęcia, które mogą się przydać.
- To dobrze.
***
Do trzeciej w nocy rysowaliśmy mapę. Zaznaczyliśmy na niej wszystkie szkolne korytarze, klasy, pokoje, puste sale, łazienki, wieże. Potem Peter rzucił trzy zaklęcia. Pierwsze, aby na mapie było widać kto jest w danym pomieszczeniu. Drugie, aby było widać nazwiska tych osób, a trzecie, aby było widać jak osoby się poruszają po zamku.
- Nie przypuszczałem, że aż tak dobrze to wyjdzie!- Powiedziałem.
- Ja też nie.- Odpowiedzieli chórem chłopcy.
- Dobra nie ma co tracić czasu. Idziemy do Zakazanego Lasu.- Oznajmił James.
Remus sprawdził czy nikogo nie ma na korytarzach i po cichu wyszliśmy z zamku. Noc była ciepła. Niebo było gwiaździste, a księżyc schował się za chmurami. Doszliśmy na małą polankę w Zakazanym Lesie.
- Dobra.- Powiedział James.- Aby stać się prawdziwymi Huncwotami musimy przejść chrzest. Każdy z nas wykona zadanie z tym czego się najbardziej boi. Jeśli chcecie ja mogę być pierwszy.
- A czego ty się boisz?- Zapytał drwiąco Peter.
- Ja? No.. Yy.. Żab.- Powiedział zawstydzony chłopak.- Nie gapcie się tak, tylko idźcie wymyślić mi zadanie!
Oddaliliśmy się trochę i zaraz wróciliśmy do Jamesa z gotowym zadaniem.
- Musisz wyczarować żabę, wziąć ją w ręce i pocałować.
Chłopak zrobił jak mu kazaliśmy i zaliczył zadanie. Od tamtej chwili był Rogaczem.
 - To teraz ja.- Powiedziałem dumnie.- Ja się nie wstydzę tego co powiem. Boję się wspinać na drzewa. Każdy się czegoś boi. Trudno. To na które drzewo mam się wspiąć?
- Na tą brzozę. Na sam czubek.- Powiedział Remus.
Gdy to usłyszałem nogi się pode mną ugięły. Ale bardzo chciałem zostać Huncwotem, więc postanowiłem przełamać strach. Chwyciłem się najniższej gałęzi i podciągnąłem. Najpierw wspinałem się powoli i uważałem, żeby nie spaść, ale później robiłem to coraz szybciej i szybciej. W końcu dotarłem na sam czubek.
- Zrobiłem to! Udało mi się! Wohooo!- Krzyknąłem, ale zaraz sobie przypomniałem, że jest noc i mogę obudzić któregoś nauczyciela.
Ostrożnie zszedłem na dół.
- No nareszcie! Jestem Huncwotem! Od teraz jestem Syriusz Łapa Black.- Powiedziałem przybijając piątkę Jamesowi.
Potem Peter musiał wyczarować cztery pająki i wsadzić je sobie pod bluzkę, a później wyjąć, już bez żadnych czarów. Oczywiście zrobił to i stał się Glizdogonem. Remus musiał wyczarować sobie pomost i z niego skoczyć do jeziora, które znajdowało się na błoniach. Gdy to zrobił stał się Lunatykiem. Do dormitorium wróciliśmy przed szóstą rano. Frank o nic nie pytał tylko położył się do swojego łóżka i z powrotem zasnął. My najpierw po kolei poszliśmy pod prysznic, a następnie położyliśmy się spać. Niestety gdybyśmy wiedzieli co nas czeka po obudzeniu nigdy, przenigdy byśmy nie zasnęli.

piątek, 15 sierpnia 2014

Rozdział XVII

Uuuu będzie się działo, będzie. :D Narazie rozdziały krótkie, ale szczerze mówiąc nie wiem jak opisywać wakacje. :/ W czasie pobytu Lily i jej przyjaciół w Hogwarcie będą one znacznie dłuższe. Już mam nawet pomysły co będę pisała itd., więc będzie dobrze. ;) A w ogóle chciałam Wam powiedzieć…  KOMENTUJCIE proszę! Nawet nie wiecie jak to motywuje mnie do pisania!
***
- Więc tata tak naprawdę nie jest moim tatą?- Jeszcze tego samego wieczora siedziałam z rodzicami w salonie.
- Tak, dokładnie. Bo widzisz córciu. Kiedy Petunia miała trzy lata poznałam w pracy pewnego praktykanta. Wysoki, brunet o ciemnych, prawie czarnych oczach i nieziemskim uśmiechu. Był młody, atrakcyjny, jedynie dwa lata młodszy ode mnie. Miał na imię Alex. Na początku to była zwykła znajomość, która później przerodziła się w romans. Trwało to miesiąc. Kiedy zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę nie kocham Alexa postanowiłam zerwać z nim wszelkie kontakty i powiedzieć Rogerowi prawdę. Alex przyjął to ze spokojem co pokazało, że byłam dla niego tylko zabawką i odszedł z firmy. Tego samego dnia wróciłam z pracy i powiedziałam Rogerowi prawdę. Zdałam sobie wtedy sprawę, że kocham go nad życie i nie wiedziałam jak mogłam być taka głupia, żeby się wdawać w romans. Roger wybaczył mi po paru dniach. Byliśmy szczęśliwi, już prawie zapominaliśmy o tym co się wydarzyło, gdy nagle okazało się, że jestem w ciąży. Byłam wtedy w trzecim miesiącu, więc oznaczało to, że jest to dziecko Alexa. Roger powiedział, że i tak będzie je kochał jak swoje. Byłam mu bardzo wdzięczna, że mi wybaczył i nie odszedł ode mnie. Stwierdziłam, że muszę powiedzieć Alexowi o ciąży. On nie przejął się tym i oznajmił mi, że nie ma zamiaru się zajmować jak on to ujął „tym bachorem”. Pomyślałam, że może to i lepiej, nie będzie robił żadnych problemów z widywaniem się i innymi sprawami. Wkrótce potem urodziłaś się ty i przeczytałam w gazecie, że Alex miał wypadek i zmarł na miejscu. Gdy dorosłaś zaczęłaś mówić do Rogera tato i tak już zostało. Nie chcieliśmy ci mówić póki co, żeby nie namieszać w twoim życiu jeszcze bardziej. A jeśli chodzi o zdjęcia to nie chciałam, żebyś je zobaczyła, bo na wielu z nich byłam z Alexem jak się całuję, przytulam, a przecież mogłabyś coś źle zrozumieć i mnie nie wysłuchać.
- Petunia wie o tym?
- Nie. I wolę, żeby nie wiedziała, bo ta sprawa jej nie dotyczy.
- Córeczko ja bym chciał i to bardzo, żebyś nadal mówiła do mnie tato, i żebyś nadal mnie kochała jak do tej pory.
- Przecież nic się nie zmienia. Nadal was bardzo kocham i nie chcę żadnego innego taty. Nie znam Alexa, ale go nienawidzę za to, że nawet nie chciał mnie poznać. Byłam mu obojętna.
- Zdarzają się tacy ludzie, ale nie martw się możesz do nas zawsze przyjść, z każdym problemem, z każdą dobrą nowiną, ale nie obiecuję, że dobrze przyjmę twojego chłopaka.- Zaśmiał się tata.
- Kocham was.- Przytuliłam się do rodziców.- A o chłopaka nie musicie się martwić. Daje sobie z nimi spokój na długi czas.
- Och całe szczęście!
Siedzieliśmy jeszcze chwilę w milczeniu. Później poszłam do łazienki, żeby wziąć prysznic. Musiałam się wcześnie położyć, bo następnego dnia o siódmej rano mieliśmy wyjechać do Londynu, czeka nas godzina drogi, a później trzeba jeszcze dostać się na Pokątną. Wydarzenia tamtego dnia mnie wymęczyły, więc jak tylko się położyłam od razu zasnęłam.
***
Mama obudziła mnie o szóstej rano. Wstałam, ubrałam się, spięłam włosy w luźny kok i zeszłam na śniadanie. Szybko zjadłam, wróciłam do pokoju po torebkę i listę rzeczy potrzebnych do szkoły i wsiadłam do samochodu. Wzięłam też różdżkę na wszelki wypadek. Petunia oczywiście nie chciała z nami jechać. Tym lepiej, tacy mugole jak ona nie mają prawa wstępu na Pokątną. Wzięłam również swój odtwarzacz muzyki, słuchawki i przez całą drogę słuchałam Elvisa Presleya, Beatelsów i Fatalnych Jędz. Gdy dotarliśmy do Londynu od razu poszliśmy do Dziurawego Kotła, tam wyciągnęłam listę.
- Najpierw idziemy do Esów i Floresów. Kupimy książki i będzie spokój, bo później zawsze są tam tłumy.
Rodzice tylko przytaknęli. Weszliśmy do sklepu, a tam jeszcze nikogo nie było.
- Dzień dobry.- Powiedziałam.
- O, dzień dobry panno Evans! Jakie książeczki potrzebujesz?
- A więc tak: Standardowa księga zaklęć stopień trzeci, Potworna księga potworów, Demaskowanie przyszłości, Natychmiastowa transmutacja, Numerologia i gramatyka, Starożytne Runy, Tysiąc magicznych ziół i grzybów, Doskonałe eliksiry część trzecia, Ciemne moce: poradnik samoobrony.
- Ojej dużo wybrałaś przedmiotów w tym roku. Chyba lubisz się uczyć? Dasz radę? To dużo nauki.
- Dam radę proszę pani na pewno, a w razie jeśli bym nie dała mogę zrezygnować z jakiegoś przedmiotu.
- Och to dobrze. Powodzenia życzę!
- Dziękuję i do widzenia!
Wyszliśmy ze sklepu i skierowaliśmy się do sklepu z wagami. Musiałam kupić nową, ponieważ moja była już zepsuta, ale tylko dlatego, że kupiłam używaną. Gdy już miałam wagę i książki wróciliśmy do domu. Dochodziła trzynasta, więc mama zaczęła robić obiad, a ja poszłam spakować resztę rzeczy do kufra. Tak naprawdę miałam spakowane tylko ubrania. Włożyłam jeszcze książki, wagę, kociołek, fiolki i teleskop. Różdżki oczywiście nie chowałam, bo jak zwykle miałam ją przy sobie. Skończyłam się pakować i akurat mama zawołała na obiad. Przy stole siedziała już Petunia. Dosiadłam się obok niej. Nie protestowała ani nie przesiadła się. Mama podała obiad i razem z tatą usiedli do stołu.
- Smacznego Lily.- Powiedziała moja siostra.- I wam też.
Byłam zaskoczona. Odkąd zaczęły się wakacje nie odzywała się do mnie prawie wcale, a jak wróciliśmy z Paryża to już w ogóle. Wszyscy spojrzeliśmy na nią nie ukrywając zdziwienia. Petunia tylko się speszyła, zarumieniła i nic więcej nie powiedziała. Po kolacji położyłam się na kanapie w salonie i myślałam, jak codziennie zresztą. „W ciągu dwudziestu czterech godzin moje życie przewróciło się do góry nogami! Mój tata tak naprawdę nie jest moim tatą! Ale mimo to go kocham. Nie wiem czy bym potrafiła pokochać teraz Alexa, gdyby żył i chciał się ze mną spotykać. To by było trudne i to bardzo. Cieszę się, że mama mi to w końcu powiedziała. Lepiej, że dowiedziałam się tego od niej niż od kogoś innego, kto mógłby mnie okłamać. Petunia odezwała się do mnie normalnie od dwóch miesięcy. Diametralnie się zmieniłam. Postanowiłam się nie malować oraz dać sobie spokój z chłopakami. To ostatnie to jednak dobre postanowienie, ale też bardzo duża zmiana.  Jestem ciekawa co mi przyniesie nowy rok szkolny?”

sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział XVI

Wiem obiecałam, że zmienię odstępy czasowe, ale tylko teraz na początku przeskoczę o miesiąc, a później będzie to tylko kilka dni. :) Tak jak w poprzedniej notce pisałam, ulepszyłam nieco. ;) Będę dodawała więcej opisów, zachowanie bohaterów zmieniło się, ale nie tak bardzo jak samej Lily. I oczywiście nie będę już opisywać całego roku w jednej notce. Mam nadzieję, że spodoba Wam się to. ;) Miłego czytania! :)
***
Minął miesiąc od śmierci Chrisa. Już otrząsnęłam się po jego stracie. Postanowiłam dużo zmienić w swoim życiu. Zrobiłam nawet listę.
1. Nie malować się.
2. Dać sobie spokój z chłopakami co najmniej do piątej klasy.
3. Poświęcać więcej czasu przyjaciołom.
4. Nie brać do serca tego co mówią inni.
5. Wykorzystywać każdą chwilę w swoim życiu.
Już za dwa tygodnie spotkam się z dziewczynami w pociągu do Hogwartu. Żadna z nich nie napisała do mnie przez wakacje. Nie wiem co się u nich działo, ale mam nadzieję, że nic złego. Severus również nie pisał ani nie odwiedzał mnie. Mimo że mieszkał trzy domy dalej nie widywałam go. Byłam bardzo ciekawa co się takiego stało.
- Lily obiad!- Zawołała mama.
Gdy zeszłam do kuchni zapachniało moją ulubioną zapiekanką serową, którą mama robiła tylko w moje urodziny, ponieważ było to bardzo pracochłonne danie.
- Dlaczego zrobiłaś tą zapiekankę? Przecież nie mam dziś urodzin.- Powiedziałam zasiadając za stołem.
- Wiem, ale chciałam ci zrobić przyjemność zanim wyjedziesz do szkoły, bo później nie będę miała czasu jej zrobić, wiesz nawał pracy w biurze.
Wstałam i przytuliłam mamę z całej siły. Była taka kochana.
- Gdzie właściwie jest Petunia?
- U koleżanki.- Powiedział tata.- Córciu powiedz dlaczego wy się tak kłócicie?
- Ona zaczyna.- Odpowiedziałam.- Przecież w święta Bożego Narodzenia się pogodziłyśmy i było wszystko dobrze, a gdy przyjechałam na wakacje miałam wrażenie, że nie chce mnie widzieć. W Paryżu obraziła się na mnie za to, że Chris rozmawiał ze mną, a z nią nawet nie chciał. Powiedziała wtedy, żebym się do niej nie odzywała, a ja po prostu spełniłam jej życzenie.
- Nie możecie przestać się kłócić o takie bzdury?- Zapytała mama.
- Ale mamo zrozum ona zawsze zaczyna. Do tej pory to ja wyciągałam pierwsza rękę, ale to już koniec! Może niech ona mnie przeprosi choć raz? Nie licząc oczywiście tych przeprosin w święta.
- Dobrze Lily nie będziemy rozmawiać więcej o tym.
- Dziękuję.
Resztę obiadu zjedliśmy w ciszy. Gdy zjadłam podziękowałam i poszłam do swojego pokoju. Miałam jeszcze dwa tygodnie do wyjazdu, ale chciałam się spakować już tego dnia, bo i tak nie miałam nic innego do roboty. Włączyłam radio i otworzyłam kufer. Zaczęłam tańczyć w rytm piosenki Elvisa Presleya i pakować ciuchy. Gdy spakowałam wszystkie moje ubrania, a trochę ich było, zdałam sobie sprawę, że nie byłam jeszcze na Pokątnej i nie mam książek. Zbiegłam na dół, ale rodziców nie było w domu. „Pewnie są w ogrodzie.” pomyślałam. Pobiegłam do ogrodu. Było to niewielkie miejsce, w którym stały leżaki, stolik, grill trampolina oraz huśtawka. Było też mnóstwo kwiatów i krzewów. Mama miała swoje specjalne miejsce do uprawy warzyw i sadzenia małych drzewek owocowych. Rodzice siedzieli na leżakach, pili kawę i rozmawiali.
- Mamo! Pokątna! Kiedy tam jedziemy? Nie mam książek!
- Spokojnie pomyślałam, że może jutro byśmy się wybrali?
- Czyli nie zapomniałaś. Całe szczęście.- Uśmiechnęłam się i położyłam na trawie.
Patrzyłam na chmury i w myślach mówiłam sobie jaki kształt mi przypominają. Jedna wyglądała jak miś, druga jak kwiaty w wazonie, a trzecia jak.. Hogwart? „Chyba tęsknię za tym miejscem, za nauczycielami, uczniami, za milionem prac domowych.” Lubiłam się uczyć i to bardzo, ale mimo to nie miałam opinii kujonki. Oprócz nauki lubiłam też zabawę, spotykanie się ze znajomymi. „Hogsmeade! Już od tego roku będę mogła tam jeździć!” Wstałam i czym prędzej pobiegłam do swojego pokoju poszukać zgody. Otworzyłam szufladę biurka i zaczęłam przewalać wszystkie papiery, Proroki Codzienne, długopisy, ołówki, jakieś stare wstążki. Po godzinie poszukiwań znalazłam ją w szafce w łazience. Nie wiem co mnie podkusiło, żeby tam poszukać. Nie mam też pojęcia dlaczego tam była, ale możliwe, że to sprawka Petunii. Wzięłam długopis, zbiegłam na dół, później do ogrodu i podałam mamie kartkę.
- A co to?- Zapytała.
- Zgoda na wyjazd do Hogsmeade. Takiej wioski niedaleko Hogwartu wszyscy uczniowie od trzeciej klasy mogą tam jeździć. Są tam różne sklepy, cukiernie, bary.- Dodałam widząc zdezorientowaną minę mamy.
- Na Pokątnej też to wszystko jest i jakoś tam nie potrzebujecie pozwolenia.
- Nie mamo. Na Pokątnej kupuje się książki, kociołki, różdżki i inne potrzebne rzeczy do szkoły, więc pozwolenia nie trzeba, a Severus..- przerwałam mamie wiedząc co chce powiedzieć- zabrał nas wtedy pierwszy raz na Kremowe Piwo do jedynego na tej ulicy baru.
- Mhm, rozumiem. To co Roger zgadzamy się nie? Potrzebna zgoda obojga rodziców.
- Zostawiam to w twoich rękach szefowo.
Mama przewróciła oczami i podpisała za nich oboje. Wzięłam kartkę, długopis i przytuliłam najpierw ją, a później tatę. Poszłam do swojego pokoju i włożyłam zgodę do kufra, aby jej na pewno nie zapomnieć. Potem padłam na łóżko i zaczęłam myśleć o sobie. „Jaka ja byłam głupia! Malowałam się! Już w wieku dwunastu lat! Zakochałam się dwa razy! Raz jak miałam dwanaście lat! Raz jak trzynaście! Nie rozumiem siebie co mną kierowało! Od teraz zero makijażu! Zero chłopaków! Przysięgam!”. Po tych przemyśleniach poczułam się jakoś lepiej. Wzięłam pierwszą lepszą książkę z półki i zaczęłam ją czytać. W tym czasie przyszła Petunia. Kłóciła się z rodzicami o pozwolenie późniejszego powrotu do domu. Ku niezadowoleniu mojej siostry, ale mojej satysfakcji rodzice byli nieugięci.
***
Na kolacji Petunia nie odzywała się do nikogo. Zjadła najszybciej jak umiała i poszła do siebie. Czasami sobie myślę, że ona nie jest moją prawdziwą siostrą, bo niby po kim miałaby odziedziczyć swój charakter, ale i tak wiem, że moje przemyślenia nie są słuszne. W tym momencie pomyślałam sobie, że chciałabym obejrzeć wszystkie moje, rodziców i Petunii zdjęcia. Chciałabym zobaczyć jak rodzice wyglądali w naszym wieku.
- Mamo gdzie trzymasz wszystkie nasze albumy ze zdjęciami?
- A po co ci one?
- Chciałabym tylko zobaczyć wasze zdjęcia z młodości.
- Yy..- mama spojrzała nerwowo na tatę, tata na mamę.- Nie pamiętam są w jakimś pudle, ale chyba u babci na strychu.
- Czy wy coś ukrywacie?
- No coś ty! Jeśli już nie chcesz jeść to możesz iść do siebie my tu z tatą pozmywamy.
Poszłam do siebie wiedząc, że rodzice skrywają przede mną jakąś tajemnicę. Dlaczego nie mogłam obejrzeć zwykłych zdjęć? Gdy chciałam dokończyć czytanie książki słyszałam kłótnię rodziców. To czego się później dowiedziałam było dla mnie szokiem.

środa, 6 sierpnia 2014

Rozdział XV

Wróciłam! Nowy rozdział jest! :D Niestety krótki, ale obiecuję, że to zmienię! Przeczytałam swoje wszystkie rozdziały i stwierdziłam, że to jest masło maślane. Bardzo duże odstępy czasowe, mało opisów, bohaterowie zachowują się jak dorośli, a idą dopiero do trzeciej klasy w Hogwarcie i wiele innych. Od następnej notki to zmienię, ponieważ tą już miałam napisaną i szczerze mówiąc wolałam jej nie zmieniać. Zdradzę tylko tyle, że w następnej notce zachowanie Lily zmieni się i być może jej przyjaciół też. Zmienię również te odstępy czasowe i będę dodawała duuuużo więcej opisów. ;) Przypominam, że w piątek o 20.00 na TVN "Harry Potter i Książę Półkrwi", kto będzie oglądał? Ja na pewno. :) A tymczasem miłego czytania! :D
***
Obudziłam się przestraszona, bo usłyszałam jak ktoś głośno płacze i krzyczy. Zbiegłam na dół. Stała tam ciocia z słuchawką od telefonu i płakała. Wujek starał się ją uspokoić. Zaraz po mnie zbiegli rodzice i Petunia.
- Ciociu co się stało?- Zapytałam przestraszona i obawiałam się tego co usłyszę.
- Chris.. on.. on.. nie żyje! W nocy sam odłączył się od wszystkich sprzętów!
Znów się rozpłakałam. Zostawił mnie! Odszedł!
- Nie! Nie Chris! Dlaczego on?! Miał trzynaście lat! Był młody! Za młody! Nie on! Nie mój Chris!- Krzyczałam.
Padłam na kolana i zakryłam twarz w dłoniach. Wszyscy, oprócz Petunii, która poszła z powrotem do pokoju, zaczęli mnie przytulać i pocieszać. Ciocia powiedziała zdławionym głosem:
- Chris zostawił na szafce nocnej list, jest do ciebie Lily.
Po pewnym czasie uspokoiłam się i powiedziałam:
- Muszę jechać do szpitala. Po ten list.
Wujek zawiózł mnie, a reszta została w domu. Wbiegłam na oddział, a później do sali. Nikogo tam nie było. Na szafce nocnej leżała złożona kartka papieru. Wzięłam ją i zaczęłam czytać.
„Lily,
Kocham Cię, wiesz o tym. Powiedziałaś, że jesteś w stanie zostać ze mną i się mną opiekować jako kaleką. Jesteś najwspanialszą dziewczyną jaką kiedykolwiek spotkałem. Cieszę się, że weszłaś do mojego życia. Nie opłakuj mnie, nie masz powodu. Myślę, że będzie lepiej jeśli umrę, nie chcę być dla nikogo ciężarem nie mogąc wstać z łóżka do końca życia. Jeszcze raz cię przepraszam za wszystko. Proszę nie zapominaj mnie. Zakochaj się w kimś innym, bądź szczęśliwa, ale miej mnie zawsze w sercu.
                                                                                                  Twój Chris.
PS:. Powiedz moim rodzicom, że mimo tych złości, kłótni i niemiłych słów bardzo ich kochałem. Przekaż też, że wszystko co mówiłem pod ich adresem to było w złości. Nigdy nie chciałem, aby odeszli lub oddali mnie z powrotem do domu dziecka.”
Po przeczytaniu go zaczęłam płakać. Dałam list dla wujka, żeby też przeczytał. Nie mogłam uwierzyć, że człowiek, którego niedawno pokochałam odszedł. „Lily weź się w garść. Przecież Chris cię prosił, żebyś nie płakała. Ale z drugiej strony to bardzo dziwne.. Trzynastolatek, który nie chce żyć z powodu swojego kalectwa? Mi nigdy coś takiego by nie przyszło do głowy. Wolałabym żyć, jako kaleka, ale żyć.” pomyślałam. Wróciłam do domu i pokazałam list rodzicom oraz cioci. Na początku łzy ciekły im po policzkach, ale potem powiedziałam, że Chris na pewno nie chciałby, żebyśmy płakali.
***
Jeszcze tego samego dnia rodzice postanowili, że za dwa dni zaraz po pogrzebie wyjeżdżamy. Cały czas chodziłam przygnębiona. Brakowało mi tego wrednego pajaca próbującego mnie poderwać. Miałam wrażenie, że on jest gdzieś przy mnie, że tak naprawdę nie odszedł, że cały czas mnie podrywa, obserwuje, rozśmiesza. Życie czasami bywa takie niesprawiedliwe.
***
Na pogrzebie była tylko nasza szóstka. Ani wujek, ani ciocia nie chcieli robić zamieszania, więc nikogo nie zapraszali. Staliśmy chwilę na cmentarzu patrząc na palące się znicze, każdy pogrążony w swoich myślach. Gdy wróciliśmy do domu spakowałam się i byłam gotowa na powrót do domu. Zjedliśmy obiad i pojechaliśmy na lotnisko. Pożegnaliśmy się z ciocią Hollie i wujkiem Georgesem i wsiedliśmy do samolotu. Tego samego wieczoru przeczytałam list, który przyszedł w czasie naszego pobytu w Paryżu. Był to list od Stevena, kuzyna z Grecji. Prosił, żebyśmy się spotkali, ponieważ przyjechał do miasta do kolegi na wakacje. Natychmiast mu odpisałam i zgodziłam się. Chciałam oderwać się od smutku i bólu po stracie Chrisa. To zdumiewające, że już następnego dnia dostałam odpowiedź. Umówiliśmy się w piątek w parku na dwunastą.
***
Przyszedł długo oczekiwany przeze mnie piątek. Ubrałam się w moje najlepsze ciuchy i rozpuściłam włosy. Podmalowałam lekko rzęsy i poszłam do parku. Nie było tam nikogo, a jednak na ławce przy fontannie siedział blond włosy chłopak, z czarną bandanką na ręku. To z pewnością Steven, ta jego nieśmiertelna bandanka, zawsze ją miał. Podeszłam do niego.
- Hej Steven.
- Lily! Stęskniłem się!- Przytulił mnie i pocałował w policzek.
- Ja za tobą też. Chyba urosłeś od ostatnich wakacji co?
- Serio? Nie wiem, nie zauważyłem różnicy.
- I ta twoja nieśmiertelna bandanka! Nigdy jej nie zdejmujesz?- Zaśmiałam się.
- Nie. Już ci tłumaczyłem czemu ją noszę i nie chcę do tego wracać dobrze?
- Jasne. To gdzie idziemy?
- Tu niedaleko jest lodziarnia, chodźmy tam.- Zaproponował.
- Nie ma sprawy!
Bandanka była jedyną pamiątką po jego zmarłym dziadku, z którym miał świetny kontakt. Siedzieliśmy w lodziarni ze trzy godziny. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy. Na przykład, że Petunia pisała do niego, że się w nim zakochała i chce być z nim, a nie z Vernonem. Zdziwiłam się, bo Steven powiedział, że moja siostra pisała do niego zaraz po wyjeździe z Grecji. A gdy rozmawiałyśmy przed świętami Bożego Narodzenia twierdziła, że jest z Vernonem od trzech miesięcy. Czyli mnie okłamała! Postanowiłam jednak, że nie będę z nią o tym rozmawiać, bo Steven obiecał jej, że nikomu nie wygada, a zwłaszcza mnie. Dowiedziałam się również, że od naszego ostatniego spotkania miał dziesięć dziewczyn, pięć razy złamaną lewą rękę i trzy razy złamaną prawą nogę. Steven nie umie na siebie uważać. Po wspólnie spędzonym popołudniu chłopak odprowadził mnie aż pod same drzwi domu. Na koniec przytulił i powiedział, żebym często pisała.