sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział XI

Hej! Jest nowy rozdział. Miałam go wstawić wczoraj wieczorem, ale w TV leciał „Harry Potter”, więc zabrakło czasu. :D Rozdział krótki, ale mam nadzieję, że się spodoba. Miłego czytania! Proszę też o komentarze. ;)
***
Nadszedł czerwiec. Od balu nie rozmawiałam z Billem. Nawet nie mówiliśmy do siebie „cześć”, gdy się mijaliśmy. Nie przypuszczałam, że to się tak szybko skończy.
***
Dzień po egzaminach siedzieliśmy w dziewięciu w pokoju wspólnym.
- Jak wam ogólnie poszły egzaminy?- Zapytałam.
- Evans nie zanudzaj! Jest już po egzaminach daj chociaż jeden dzień odpoczynku od nich!- Powiedział James.
- Zamknij się Potter!- Warknęłam.- Ty i tak nie dostaniesz więcej niż O z każdego przedmiotu, więc nie włączaj się w rozmowę.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Hej dziewczyny chodźcie muszę się spakować.- Powiedziała nagle Alicja.
- To idź spokojnie spakuj się, my tu cały czas będziemy.- Oznajmił Syriusz.
- Ale dziewczyny muszą mi pomóc. To pilne! No chodźcie!
Chłopcy popatrzyli po sobie i wzruszyli ramionami, a my we czwórkę poszłyśmy do dormitorium.
- Alicjo czy coś się stało, że to takie pilne?- Zapytałam.
- Nie po prostu chciałam pogadać bez chłopaków.
- Takie ploteczki?- Zaśmiała się Dorcas.
- Dokładnie! Słuchajcie muszę wam o czymś powiedzieć. Wtedy gdy tak zniknęliśmy z Frankiem na balu poszliśmy na błonia. Było tak jak mówiłam chcieliśmy się przewietrzyć i ochłonąć, ale ominęłam jeden fakt. Frank w pewnym momencie złapał mnie za rękę. Nie przeszkadzało mi to i szliśmy dalej. Nagle złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie, tak że nasze oczy i usta były bardzo blisko. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy, a on delikatnie mnie pocałował. Zarumieniłam się, on też i wtedy zapytał czy bym nie chciała być jego dziewczyną. Zgodziłam się.
- Oooo! Jakie to romantyczne!- Powiedziała Ann.- Jednak czy to nie za szybko?
- Według mnie nie, bo przecież spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu, chodziliśmy na spacery i w ogóle.
- Romantyczko opowiadaj lepiej co u Remusa?- Zapytała Dor.
- Ale co ma być?- Dziewczyna zarumieniła się.
- No jesteście razem, koledzy, przyjaciele? Mów!
- Tak jesteśmy razem. Zapytał mnie na balu podczas wolnego tańca.- Teraz była już czerwona po uszy.
- A ty Lily?- Zapytała Alicja.
- Przecież wam mówiłam. Ja i Bill to skończony temat. Już od dawna.
- Nie o Billa mi chodzi, tylko o Jamesa. Jak relacje między wami? Z tego co widziałam na dole to chyba się nie polepszyły?
- Owszem polepszyły się, wybaczyłam mu. Przemyślałam i doszłam do wniosku, że skoro nie jestem już z Billem, który mi wszystkiego zabrania, mogę wybaczyć Potterowi. Nie zmienia to jednak faktu, że będę się do niego normalnie odzywać.- W tym momencie nie wiem, dlaczego dostałam ataku niekontrolowanego śmiechu, aż dziewczyny musiały mnie uspokajać.
***
Wszystkie egzaminy zdałam oczywiście na Wybitny, dziewczyny również. O dziwo Potter dostał same Zadowalające. Powiedział mi, że to specjalnie dla mnie tak się nauczył. To miłe z jego strony. Zaraz po otrzymaniu wyników poszłyśmy z dziewczynami się pakować.
- Matko jak to szybko zleciało.- Powiedziałam.
- Mam wrażenie, że jestem tu tylko miesiąc, a to już dwa lata.- Dopowiedziała Ann.
- Niewiarygodne! Ten czas leci jak szalony!- Krzyknęłam.
- Niestety Lily, niestety. Nim się obejrzysz będziesz już mężatką z gromadką dzieci.- Wtrąciła się Dor.
Wszystkie wybuchnęłyśmy śmiechem. To dziwne, że ona aż tak patrzy w przyszłość.
***
Koniec roku. Jak zwykle przemowa dyrektora była wzruszająca, ale też zabawna. Dziewczyny z siódmych klas płakały, a chłopcy je pocieszali. Potem wszyscy uczniowie razem poszli na dworzec niedaleko Hogwartu. Nie było miejsca dla całej naszej dziewiątki w przedziale, dlatego Alicja siedziała cały czas na kolanach Franka. Podczas podróży graliśmy w butelkę.
- Lily, prawda czy wyzwanie?- Powiedział Syriusz, który kręcił.
- Zaryzykuję, wyzwanie.
- Hmm.. W takim razie musisz pocałować Jamesa w usta! Przez dziesięć sekund!
Wszyscy zaczęli się śmiać oprócz mnie i Jamesa. Potem zaczęli wykrzykiwać „Lily, Lily!”. „To tylko zabawa, on sobie nic nie ubzdura.” pomyślałam. Podeszłam do Jamesa i usiadłam mu na kolanach, bo po prostu było mi tak wygodniej. Złapałam go za policzki i przyciągnęłam do siebie. Syriusz zaczął odliczać. To było najdłuższe dziesięć sekund w moim życiu. Ale muszę przyznać, że nie było wcale tak źle. Gdy już Black skończył odliczać wszyscy ryknęli śmiechem, a my z Jamesem zaczerwieniliśmy się po uszy. Nigdy nie byłam taka zawstydzona. Chwilę później nikt się już nie śmiał, bo zakręciłam butelką i wypadło na Syriusza.
- Prawda czy wyzwanie?
- Wyzwanie, a co innego?- Próbował zgrywać luzaka, bo wiedział, że odegram się na nim za ten pocałunek.
- To musisz się rozebrać do majtek, pójść do Ślizgonów i zapytać się kto zabrał twoje ciuchy i powiedzieć, że chciałbyś, żeby ci poszukali. A potem nie czekając na odpowiedź wyjść jak gdyby nigdy nic. Nie myśl sobie, że nas oszukasz wszyscy będziemy szli za tobą.
Syriusz zaczerwienił się, ale zrobił jak mu kazałam. Rozebrał się i wyszedł z przedziału. Gdy doszedł do wagonu Ślizgonów próbował uciec, ale na szczęście chłopcy w porę go złapali. Syriusz zapukał, a my wszyscy się schowaliśmy.
- Się macie!- zagadnął Syriusz.- Jak widzicie nie mam ubrań. Czy ktoś z was może je widział? A i mam prośbę, moglibyście mi pomóc ich szukać? Nie to nie, łaski bez. Wredni jesteście!
Po tym zaczął udawać, że płacze i wyszedł. Nie myślałam o aż takim zakończeniu zadania, ale było pomysłowe. Cały Syriusz. Wróciliśmy do przedziału roześmiani. Zanim dojechaliśmy do Londynu, Dorcas musiała wyznać miłość dla Petera, Remus pocałować Franka, James zatańczyć hip-hop, był w tym kiepski. Dla pozostałych się upiekło i nie musieli wykonywać zadań, ale za to musieli powiedzieć prawdę i to nieraz krępującą lub kompromitującą. I tak wszyscy wiedzieliśmy, że to tylko zabawa i przysięgliśmy sobie, że to co tu się działo nie wyjdzie poza naszą dziewiątkę.

sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział X

- Dziewczyny już jutro bal!- Zapiszczała Alicja.- Tylko ja i Frank i wolne tańce.
- Alicjo, czy ty aby się w nim nie zakochałaś?- Zapytałam.
- Oczywiście, że się w nim zakochałam! Ale mu tego nie powiem, bo on się we mnie nie zakochał, a wtedy się skompromituję.
- Skąd ta pewność? Czasami miłość przychodzi niespodziewanie! Nawet nie wiesz, a może on właśnie w tej chwili myśli to samo? „Nie powiem jej tego, bo ona się we mnie nie zakochała”.- Powiedziała Ann, która była ekspertką w tych tematach.
- Ann ma rację nie ważne co on sądzi ważne, żebyś mu powiedziała. Przynajmniej będzie wiedział na czym stoi.- Oznajmiłam przyjaciółce.- Dor dlaczego nie wtrącasz się w rozmowę? Zawsze pierwsza wyrażałaś swoją opinię na temat randek i w ogóle. Coś się stało?
- Co? Och, nie, nie nic się nie stało.
- Czyli coś się stało. Mów.- Usiadłyśmy wszystkie na jej łóżku.
- Nie mogę uwierzyć, że idę na bal z Syriuszem!
- To znaczy, że nie chcesz iść czy nie wierzysz, bo bardzo chcesz?- Zapytałam.
- Sama nie wiem, ale chyba to drugie. Nie myślcie sobie od razu, że on mi się podoba. To tylko kolega.
Perspektywa Jamesa:
„Na balu poproszę ją do tańca. Nie będę przyjmował odmowy. Nie ważne jak długo mam się starać, będę to robił aż do skutku!”
- James? Co ty wygadujesz?- Zaśmiał się Peter.
- Co? Ja nic nie mówiłem. No nie znowu myślałem na głos?- Czułem, że się czerwienię.
- Spoko i tak wszyscy wiemy o co i kogo chodzi.- Powiedział z uśmiechem.
***
Wreszcie ten długo wyczekiwany bal. Od rana z dziewczynami szykowałyśmy sukienki, biżuterię, fryzury. Godzinę przed imprezą byłyśmy już gotowe. Ja byłam ubrana w krótką do kolan, zieloną sukienkę, a włosy pokręciłam i rozpuściłam. Dor miała na sobie równie krótką, niebieską sukienkę, a włosy rozpuszczone. Ann  jako jedyna z nas ubrała długą do ziemi, czarną sukienkę z diamentami przy szyi, a włosy upięła w kok. Dzięki diamentom nie musiała się trudzić z wybraniem naszyjnika. Alicja natomiast była ubrana w krótką, malinową sukienkę, a włosy zaplotłam jej w warkocz.
- Dochodzi dziewiętnasta powinnyśmy już zejść do chłopaków na dół.- Powiedziała Ann.
Zeszłyśmy, a na dole nie było nikogo oprócz sześciu chłopaków. Bill podszedł do mnie, Syriusz do Dorcas, Remus do Ann, a Frank do Alicji. Żaden nic nie powiedział chyba z wrażenia. Pocałowali nas w dłonie i objęli w pasie. W duchu cieszyłam się, że Potter idzie sam, bo chyba bym nie wytrzymała widząc go z kimś innym, a Peter jak to Peter. Wszyscy razem przekroczyliśmy próg Wielkiej Sali. Byliśmy ostatni, więc zrobiliśmy wejście smoka. Chłopcy patrzyli na mnie i Dor jak na boginie. Natomiast pożądaniem u dziewczyn byli oczywiście James i Syriusz. Wielka Sala była pięknie ustrojona. Sufit został zaczarowany, aby przypominał gwieździstą noc. Na ścianach wisiały kolorowe serpentyny i balony, a z czterech stołów powstało kilkadziesiąt małych stolików. Bal rozpoczął się walcem angielskim, a potem zabawa rozkręciła się na dobre. Zostało tylko kilku nauczycieli, którzy i tak nas nie pilnowali. Po dwóch godzinach bezustannego tańca usiadłam, bo chciałam odsapnąć. Przysiadł się do mnie James równie zmęczony. Bill tańczył z Dorcas, a reszty przyjaciół nie widziałam.
- Ślicznie wyglądasz Lily.- Powiedział James.
- Dziękuję, ty też nie wyglądasz najgorzej.- Uśmiechnęłam się.
- Czy mogę zamówić u ciebie następny wolny taniec?- Zapytał nieśmiało.
- Nie prowadzę karnetu, ale tak możesz.
- Mówisz poważnie?
- Jak najbardziej.- Powiedziałam pośpiesznie, bo Bill złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.
Nie zdążyliśmy potańczyć, gdy nagle zabrzmiała wolna muzyka.
- Bill przepraszam obiecałam ten taniec Jamesowi.- Cmoknęłam chłopaka w policzek.
Przywołałam ręką Jamesa, który cały w skowronkach podszedł do mnie. Pocałował mnie w dłoń i założył mi ręce na biodrach, a ja jemu na szyi.
- Lily mógłbym cię o coś zapytać?
- Oczywiście.
- Dlaczego ty nie chcesz mi wybaczyć? Czy aż tak cię zraniłem?
- Tak James. Zraniłeś mnie. Byłeś przyjacielem, myślałam, że może kiedyś będziesz kimś więcej, a ty tak po prostu uwierzyłeś pierwszej lepszej dziewczynie. Wiesz jak mnie to zabolało?
- Lily przepraszam cię. Naprawdę nie chciałem, przysięgam. Gdybym wiedział co będzie dalej nigdy bym nie uwierzył Rachel.
- Wiem i jest mi strasznie przykro, że nie mogę ci wybaczyć, chociaż bardzo chcę.
- To dlaczego tego nie zrobisz?
- Ze względu na Billa. Wiesz jak on jest o ciebie zazdrosny. Nie wytrzymałby i zerwałby ze mną. Myślę, że po dzisiejszym balu tak będzie. Bo szczerze mówiąc zabronił mi z tobą tańczyć. Mam już go dość ciągle rozmawiamy o tobie. Jesteś głównym tematem naszych rozmów. Zabrania mi z tobą rozmawiać, a gdy to zrobię obraża się. Co dopiero po tańcu.
- Dlaczego z nim nie zerwiesz?
- Bo nie mogę. Nie potrafię. Kocham go. Pierwszy raz kogoś kocham.
- Rozumiem cię.
Piosenka się skończyła, pocałowałam Jamesa w policzek i podeszłam do Billa. On jak zwykle był obrażony, nawet nie chciał ze mną rozmawiać. Po dłuższej chwili powiedział.
- Chodź na zewnątrz musimy pogadać.
Wyszliśmy z Wielkiej Sali na korytarz, a później chłopak wprowadził mnie do nieużywanej klasy.
- Co ty wyprawiasz z Potterem?!
- O co ci chodzi?
- Przytulacie się, uśmiechacie do siebie, czy mam to wziąć za zdradę?!
- Co? Jak możesz tak myśleć? Czy ja cię kiedykolwiek przez te pół roku naszego związku zdradziłam z jakimś chłopakiem?!
- Nie, ale to wygląda ewidentnie na zdradę!
- Jesteś niewiarygodny! Może jeszcze powiesz, że chcesz ze mną zerwać?!
- Tak chcę!
Zaniemówiłam. Było nam razem tak dobrze i nagle pstryk! i nie ma już nic. Nie płakałam, poszłam z powrotem do Wielkiej Sali, nie zamierzałam psuć sobie zabawy.
***
Wróciłyśmy z dziewczynami do dormitorium przed szóstą rano.
- Ale się wybawiłam jak jeszcze nigdy w życiu!- Powiedziałam.- Potter to świetny tancerz.
- Syriusz też. Alicjo gdzie zniknęłaś z Frankiem w połowie balu?- Zapytała Dorcas.
- Poszliśmy na błonia się przewietrzyć i ochłonąć, a dlaczego pytasz?
- Po prostu się interesuję. Czy wy.. jesteście razem?
- Chyba tak. Myślę, że tak. A wy z Syriuszem?
- No coś ty! To tylko kolega. To że zgodziłam się pójść z nim na bal nie znaczy, że będziemy razem!
- A ja z Billem nie jesteśmy już razem.- Teraz już mogłam płakać.
- Jak to?- Dorcas podbiegła do mnie i mocno przytuliła.
- Wczoraj po tym jak tańczyłam z Jamesem wolnego, Bill zaprowadził mnie do pustej klasy. Tam zaczął na mnie krzyczeć i oskarżać o zdradę, a na końcu zerwał ze mną. Nie wiem co się z nim później działo, bo do Wielkiej Sali już nie wrócił.
- Lily nie przejmuj się. Przejdzie mu za parę dni i znów będziecie razem.- Powiedziała Ann.
- Nie sądzę. Nie chcę z nim być. Nie mogę rozmawiać z Jamesem, bo Bill się obrazi. Nie mogę z nim tańczyć, bo Bill się obrazi. To nie ma sensu.- Teraz już wszystkie trzy mnie przytulały i pocieszały.
Tego ranka postanowiłam wybaczyć Jamesowi. Skoro już nie byłam z Billem nic nie stało mi na przeszkodzie.
- James, już pewnie wiesz, że zerwałam z Billem.- Powiedziałam, gdy dosiadłam się do niego na kanapę w pokoju wspólnym.- Dorcas ci powiedziała prawda?
- Tak prawda. Przykro mi, ale w sumie się cieszę, że normalnie możemy rozmawiać bez obawy o Billa.
- Tak właśnie o tym chciałam ci powiedzieć. Skoro już z nim nie jestem to może spróbujemy się zakolegować? Na razie tylko tyle. Może kiedyś coś więcej. Co ty na to?
- Znasz odpowiedź! Ale przezwiska zostają?
- Znaczy głupek, debil, idiota?- Zdziwiłam się.
- Nie. Evans i Potter?
- Jak chcesz to czemu nie.- Uśmiechnęłam się i poszłam do dormitorium.
***
Perspektywa Jamesa:
- No Syriusz chwal się!
- Ale czym?
- No jak ci się z Dorcas układa?
- Przestań. Nie odważyłem się jej zapytać.
- Ty? Ty? Ty Syriusz Black?
- Tak ja Syriusz Black! Wygrałeś zakład zadowolony?!
- Nie no przepraszam, nie obrażaj się. Nie musisz mi dawać tych dwóch butelek piwa kremowego. Ale wytłumacz mi jak to TY nie odważyłeś się zapytać?
- Tak, bo wiesz co innego jak ci się dziewczyna podoba, a zupełnie co innego jak się w niej zakochasz. Chociaż tobie to przychodzi łatwo z Lilką, a ją kochasz. Bo kochasz ją nie?
- Tak kocham, ale jak ją proszę o randkę, to się stresuję, a jak odmówi, to jest mi przykro. Ale szczerze mówiąc jej odmowy mnie determinują do dalszych starań.
Nastała chwila ciszy, którą przerwał Syriusz.
- Wczoraj na balu spodobała mi się taka jedna. Ma na imię Veronica.
- Czy ty przed chwilą nie powiedziałeś, że kochasz się w Dorcas?- Zdziwiłem się.
- Tak, ale skoro nie mam odwagi jej poprosić o randkę nie pozostanę bez dziewczyny!
- Kretyn.- Skomentował Remus, co potwierdził Frank.
Oboje uważali, że z dziewczynami nie można pogrywać. Byli zupełnymi przeciwieństwami mnie i Syriusza, ale mimo to się przyjaźniliśmy. Remus stara się wyrwać Ann, Frank już zdołał wyrwać Alicję, ja od dawna próbuję wyrwać Lily, w międzyczasie chodziłem z Rachel, a Syriusz miał już z pięćdziesiąt dziewczyn. Oto Black jakiego znam i lubię. A Peter nie miał jeszcze dziewczyny i nie stara się żadnej wyrwać, bo prawie bez przerwy przesiaduje w kuchni i coś je, cały Peter.

sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział IX

Hejo, hejo! Nowy rozdział jest! Mam do was pytanko. Dlaczego nie komentujecie?! Czekam, czekam i nic. Obraziliście się, że nie było rozdziału jakiś czas? :(
***
Była ósma rano, sobota, a my z Dor już nie spałyśmy.
- Ach, walentynki!- Powiedziała Dor, robiąc przy tym taką minę, że parsknęłam śmiechem.- Nienawidzę ich, bo nie mam chłopaka!
- Nie martw się, masz jeszcze czas, żeby znaleźć tego swojego księcia z bajki. To że ja mam chłopaka, nie znaczy, że ty już też musisz mieć.
- Wiem przecież, ale ja nie mogę patrzeć na te wszystkie przytulające się i całujące pary. Ale opowiadaj co wy z Billem planujecie?
- Nic. Wiesz, który to Daniel Hulk?
- No wiem i co?
- On jest obrońcą i kapitanem. Za przystojny to on nie jest i dziewczyny nie ma, więc zorganizował dziś trening od dziewiątej do siedemnastej!- Powstrzymałam się od krzyku, żeby nie zbudzić pozostałych.
- Co?! To jakiś obłęd! Osiem godzin? Przecież po takim treningu Billowi nie będzie się chciało nigdzie wyjść! Będzie padnięty! Na twoim miejscu poszłabym do Daniela i ładnie poprosiła o zmianę terminu, a jak prośba nie podziała to zmuś go siłą!
- A żebyś wiedziała, że tak zrobię.- Wstałam i poszłam pod prysznic.
***
Chciałam poszukać Daniela, ale on na szczęście siedział w pokoju wspólnym.
- Cześć Daniel.
- Yy.. Cześć. Ja cie znam?
- Pewnie nie. Jestem Lily, Lily Evans, na drugim roku. Chodzę z Billem Cormaciem, ścigającym.
- Aha, tak kojarzę. Mów szybko o co chodzi, bo Bill nie byłby zadowolony, jakby zobaczył, że z tobą rozmawiam.- Wyprostował się w fotelu i wbił we mnie wzrok, zobaczyłam dziwny błysk w jego oczach.
- Weź przestań, nie jest taki. Słuchaj, mógłbyś przesunąć dzisiejszy trening na przyszłą sobotę lub jakoś w tygodniu? Wiesz dziś są walentynki i chcieliśmy je z Billem spędzić razem.
- O co ci chodzi? Jaki trening? Specjalnie nie ustalałem na dziś treningu, bo tylko ja z drużyny nie mam dziewczyny.
- Jak to?
- No tak to. Może Bill cię okłamał? Znam go trochę i wiem, że z żadną dziewczyną nie był dłużej niż rok, bo był z jedną, ale zaraz zakochiwał się w drugiej i tak w kółko. Dam ci dobrą radę. Lepiej uważaj na niego.
- Och, dzięki za radę!- Prychnęłam i odeszłam.
***
„A może on ma rację? Może Bill rzeczywiście taki jest? Zaraz, zaraz skoro tylko Daniel nie ma dziewczyny, to znaczy, że Potter ma?”
Weszłam do dormitorium, usiadłam na parapecie i myślałam cały czas o tej rozmowie.
- Lily? Coś się stało?- Zapytała Dorcas.
- Dlaczego miałoby coś się stać?
- Bo zawsze jak coś się stanie siadasz na parapecie. Rozmawiałaś z Danielem. Wiem to.- Dodała widząc, że chcę powiedzieć „nie”.- Co ci powiedział?
- Okazało się, że Daniel nawet nie wie o rzekomym treningu.
- Jak to? Bill cię okłamał?
- Sama już nie wiem, ale to nie wszystko. Podobno Bill jest uwodzicielem i z żadną swoją dziewczyną nie był dłużej niż rok, bo zaraz zakochiwał się w drugiej.- Starałam się nie rozpłakać, ale to było silniejsze ode mnie.
- Lily nie płacz słyszysz? Nie wierzę w to i ty też nie powinnaś dopóki nie porozmawiasz z Billem i nie wyjaśnisz. Zamiast rozpaczać myśl pozytywnie, a może Bill zmyślił trening, aby ci zrobić niespodziankę?
- Możliwe, ale Hulk gadał z sensem.
- On jest głupi i tyle. Brak dziewczyny mu doskwiera i gada głupoty.
Wybuchnęłam śmiechem. Jak dobrze, że mam taką przyjaciółkę, nie mija chwila smutku, a ja już płaczę ze śmiechu. Cudownie mieć kogoś takiego przy sobie.
***
Całą sobotę przegadałyśmy z Dor, Ann i Alicją spacerując po zamku i ośnieżonych błoniach. Gdy wróciłyśmy do pokoju wspólnego, aby się ogrzać, wpadł z impetem przyjaciel Billa, George.
- Lily! Biegnij szybko do mojego dormitorium! Bill tam jest kazał ci przyjść samej, nawet beze mnie!
- Ale..
- .. no idź!
Pobiegłam tak szybko jak mogłam. Weszłam do pokoju, sądząc, że zastanę Billa chorego, połamanego lub co gorsza na łożu śmierci. Miałam przed oczami najczarniejsze scenariusze. W pokoju było zupełnie ciemno.
- Bill? Jesteś tu? Jeśli to jakiś głupi żart, żeby mnie wystraszyć, to ci się udał. Bill!
Nagle ktoś za pomocą różdżki pozapalał świeczki, porozstawiane wokół łóżka chłopaka, na którym on leżał trzymając wielkiego misia na brzuchu.
- A co tu się dzieje?- Zapytałam.
- Niespodzianka dla najpiękniejszej i najcudowniejszej dziewczyny na świecie.
- Ojeju jak tu romantycznie! Widać, że się postarałeś!
- Dla ciebie wszystko. Chodź, usiądź, nie stój tak.
Usiadłam i przytuliłam się do niego.
- Wybacz, że tak skromnie, tylko miś. Uznałem, że nie drogie prezenty, tylko zaangażowanie i poświęcenie są dowodem miłości.
- Poświęcenie? No tak poświęciłeś dla mnie sobotę. Przepraszam. Przecież mogłeś spędzić ją z kolegami, a mi dać bezceremonialnie tego misia, a jednak wybrałeś mnie. Powiedz czemu?
- Nawet nie żartuj w ten sposób. Z kolegami mogę spędzać całe dnie, a walentynki są tylko raz do roku.
Nastała chwila ciszy, którą postanowiłam przerwać. Serce waliło mi jak młotem, jak wtedy, gdy James prosił mnie o chodzenie. Po raz pierwszy się zakochałam. Chcę mu to powiedzieć, ale co jeśli on mnie nie kocha? Czy wtedy wszystko pryśnie jak bańka mydlana? Mówił mi, że się we mnie zakochał, ale w pół roku mógł się przecież ODkochać. Nie ważne co on myśli, ważne, że mu to powiem teraz, zaraz.
- Bill?- Spojrzałam mu głęboko w oczy.- Kocham cię.
Na początku nic nie mówił tylko patrzył na mnie jakbym powiedziała coś niepowtarzalnego, ale po chwili odpowiedział.
- Ja ciebie też, a nawet mocniej.- Pocałował mnie, to nie był nasz pierwszy pocałunek, ale się czułam nieziemsko, w ten cudowny wieczór.
- Wiesz? Dowiedziałam się dzisiaj czegoś ciekawego.
- Tak? A czego?
- Tylko się nie złość. Dowiedziałam się, że.. jesteś uwodzicielem i nigdy z żadną dziewczyną nie byłeś dłużej niż rok, bo zaraz zakochiwałeś się w drugiej.- Zdziwiłam się, że powiedziałam to na jednym wydechu.
- Co?! O czym ty mówisz?! To nie prawda! Kto ci to powiedział?! Ten idiota Potter?!
- Nie! Przecież nadal się do niego nie odzywam!
- To kto?!
- Daniel Hulk!
- Ten brzydal, co nie ma dziewczyny?! On jest ewidentnym kłamcą! I ty mu uwierzyłaś?!
- Nie! Chciałam się tylko upewnić, a co jeśli by mówił prawdę?!- Łzy napłynęły mi do oczu, ale starałam się być dzielna. Wstałam i chciałam wyjść jak najszybciej.
- Nie Lily czekaj!- Podbiegł i chwycił mnie w ramiona, chciałam mu się wyrwać.- Poczekaj. Przepraszam cię za ten wybuch gniewu. Kocham cię i nigdy bym ci czegoś takiego nie zrobił. Nie jestem uwodzicielem. Wiesz czemu? Bo jesteś moją pierwszą dziewczyną.- Przytulił mnie tak mocno, że prawie zgniótł mi żebra.
- To dlaczego Daniel tak powiedział? Podobno długo się znacie?
- Taak normalnie tak długo, że od pół roku, od sprawdzianów Quidditcha.
- Ale to wstrętny kłamca!
- Wiem i jutro się z nim rozprawię.
- Nie Bill proszę cię. Nie chcę, żebyś przeze mnie miał kłopoty i jeszcze wyleciał z drużyny.
- Dobrze zapomnijmy o tym już. Najważniejsze, że sobie wyjaśniliśmy.
- Dokładnie.
Resztę wieczoru spędziliśmy na rozmawianiu głównie o Potterze, wydaje mi się, że Bill jest zazdrosny o niego, i przytulaniu się w blasku świec, które o dziwo się nie wypaliły. Wróciłam do pokoju grubo po północy, dziewczyny spały, więc i ja się położyłam.
***
Następnego dnia wstałam i obudziłam Dorcas, Ann i Alicję, bo oczywiście musiałam im zdać relacje.
- Rzeczywiście Bill zaplanował romantyczny wieczór.- Powiedziałam.
- Widzisz? A nie mówiłam? A ty od razu, że on uwodziciel itepe.- Uśmiechnęła się Dorcas.
- Wiem, wiem.
- Nie musisz nam zdradzać szczegółów prawda dziewczyny?- Zaczęła Ann.
- Ale..
- .. Dor! Niech chociaż to będzie ich tajemnicą, jeżeli Bill się jeszcze nie wygadał swoim kumplom!- Tym razem wtrąciła się Alicja.- Chociaż nie ukrywam też bym chciała wiedzieć.
- Ale co to za tajemnica?- Uśmiechnęłam się.- Weszłam do pokoju leżał tam Bill z miśkiem na brzuchu, dał mi go i siedzieliśmy tak przytuleni, rozmawialiśmy tak jak na normalnej randce, ale cały czas myślałam o Jamesie.- Dziewczyny wytrzeszczyły oczy.- Tak o nim. Daniel powiedział, że tylko on z drużyny nie ma dziewczyny, czyli James ma. Miałam dziwne uczucie w sercu, jakby kłucie.
- To się nazywa zazdrość Lily.- Powiedziała nasza romantyczka Ann.
- Nie jestem o niego zazdrosna!- Oburzyłam się.- Kocham Billa i nikogo innego jasne?
Dorcas chciała coś powiedzieć, ale nagle zza drzwi dobiegły nas stłumione szepty i hałasy.
- James uważaj, bo nas usłyszą.- Syknął jakiś chłopak.
- Łapo wyluzuj nie dowiedzą się o naszej obecności.
Łapo? Kim jest łapa? I co James robił pod drzwiami? Dlaczego podsłuchiwał? Ale mu się oberwie! Wstałam i podeszłam do drzwi, otworzyłam je, ale tam już nikogo nie było. Pewnie się domyślili, że coś jednak usłyszałyśmy.
Perspektywa Jamesa:
- Uf, mało brakowało, a by nas zdemaskowały.
- Mówiłem wam, że to zły pomysł.- Odezwał się Remus zza książki.
- Remusie ty i te twoje „mówiłem wam” wyluzuj trochę adrenaliny ci nie zaszkodzi.
- Co nazywasz adrenaliną? Podsłuchiwanie dziewczyn?
Postanowiłem go zignorować. Zbliżała się pełnia i stawał się drażliwy.
- Chłopcy popieram Remusa.- Wtrącił się Frank.
- Ty też przeciwko nam?!- Krzyknął Syriusz.
- Nie, ale jeśli wam zależy na nich to nie róbcie takich rzeczy.
- Gdzie Peter?- Zmieniłem temat.
- W kuchni.- Odpowiedział jakby obrażony Remus.
Frank bez słowa wstał i zaczął się stroić, perfumować.
- Wybierasz się gdzieś?
- Tak zamierzam zaprosić Alicję na spacer. Od początku wydała mi się fajną dziewczyną. Chcę ją bliżej poznać.
- Tylko wróć na noc!- Zaśmiał się Syriusz za co skarciłem go spojrzeniem.
- Zaproszę ją po śniadaniu, a poza tym nie będziemy spacerować cały dzień.- Uśmiechnął się Frank.
- Chyba dojrzewasz Łapciu, bo myślisz tylko o jednym.- Powiedziałem.
- Nie tylko. O Quidditchu również!- Zrobił oburzoną minę.
Perspektywa Lily:
- Dziewczyny nie pokazywałam wam, bo zaraz byście zaczęły coś gadać.- Wyciągnęłam pudełeczko z szuflady.- Dostałam to od Jamesa na święta.
- Wesołych świąt James.- Przeczytały jednocześnie dziewczyny.
- Jaki piękny!- Zapiszczały blondwłose.
- Jest mega!- Zawtórowała czarnowłosa.
- Tak, ale nie zamierzam go nosić.
- Dlaczego?!- Oburzyła się Dorcas.
- Bo co by powiedział Bill? To po pierwsze, a po drugie nadal nie wybaczyłam Potterowi tej sytuacji jeszcze z początku roku szkolnego.
- Lily! To było wieki temu!- Krzyczała Ann.
- Wcale nie! Tylko pół roku!
- Aż. Aż pół roku Ruda.- Powiedziała ostro Dorcas.
- Dobra skończmy tą dyskusję i chodźmy na śniadanie.- Zaproponowała Ann.
Schowałam naszyjnik do pudełka, a potem do szuflady, tam gdzie jego miejsce. Zeszłyśmy do Wielkiej Sali była tam już większość uczniów.
- Ach! Zapomniałam. Zanim nam przerwano podsłuchiwaniem rozmawiałyśmy o Jamesie. Któraś z was wie, że on ma dziewczynę? Jak tak to kogo?
- Wcale nie jesteś zazdrosna.- Powiedziała Dorcas.- Oczywiście, że wiem. Chodzi z Caroline z trzeciego roku.
- Kuzynką Billa?- Zdumiałam się.
- Tak. Serio nie wiedziałaś? Nawet ja takie rzeczy wiem, a nie znam Jamesa tak dobrze jak Dor.- Oznajmiła mi Ann.
Przerwałyśmy rozmowę, bo właśnie dosiedli się chłopcy.
- Czyżbyście rozmawiały o nas?- James usiadł obok mnie i pogładził mnie po włosach.
- Nie Potter i zostaw mnie. Co na to powie Caroline?
- Nie jestem już z nią. Zerwaliśmy wczoraj. Ona zakochała się w jakimś Puchonie.
- Ojej jak mi NIE jest przykro.- Uśmiechnęłam się.
- Śmieszne.
Znowu musieliśmy przerwać rozmowę, bo powstał dyrektor i przywołał gestem ciszę.
- Moi drodzy uczniowie! Pragnę was poinformować, iż pierwszego dnia wiosny odbędzie się bal. Impreza rozpocznie się o godzinie dziewiętnastej i będzie trwać całą noc. Można przyjść samemu lub z osobą towarzyszącą. Szczegóły będą wisiały na tablicach ogłoszeń w pokojach wspólnych. A teraz smacznego!
Dyrektor usiadł, a James zaczął swoje.
- Kochanie pójdziesz ze mną na ten bal?
- Nie i nie jestem twoim kochanie! Faceci.- Dodałam pod nosem.
- Dorcas a ty zechciałabyś pójść ze mną?- Zapytał Syriusz czarnowłosą.
- Jasne czemu nie.
- Ann a ty zechciałabyś pójść ze mną?- Zapytał Remus blondynkę.
- Pewnie.- Dziewczyna zarumieniła się.
- Alicjo przeszłabyś się ze mną na spacer?- Zapytał Frank.
- Oczywiście. To idziemy?- Uśmiechnęła się dziewczyna.
Oboje wstali i poszli na błonia. Ja z resztą dziewczyn wróciłyśmy do pokoju wspólnego, a chłopcy zostali w Wielkiej Sali.
Perspektywa Jamesa:
- Chłopcy jak wy to robicie, że wam dziewczyny nie odmówiły?- Zapytał James
- My im nic nie zrobiliśmy pół roku temu.- Odezwał się Remus.
- Właśnie pół roku temu!- Oburzyłem się i wyszedłem z Wielkiej Sali, a chłopcy poszli za mną.
Perspektywa Lily:
- Hej Lily to jaką sukienkę zakładasz? Chcę wiedzieć jaki krawat dobrać.- Powiedział Bill.
- Słucham? Ale mnie nikt nigdzie nie zaprosił.- Odwróciłam się na pięcie i poszłam do dormitorium zostawiając osłupiałego Billa samego.
***
Dorcas pisała list do rodziców, Ann słuchała muzyki, a ja czytałam książkę, Alicji nadal nie było. Nagle ktoś zapukał do drzwi i nie czekając na odpowiedź wszedł. Był to Bill trzymający różę w ręku. Uklęknął przede mną na jedno kolano i powiedział.
- Lilianne Evans czy zechciałabyś pójść ze mną na bal?
- No teraz rozumiem. Oczywiście, że pójdę z tobą.
Bill pocałował mnie i wyszedł tak szybko jak przyszedł. Bal dopiero za miesiąc, a on już mnie zaprasza. Naprawdę musi mu na mnie zależeć. Ciekawe z kim pójdzie Potter?
- Hej dziewczyny.- Powiedziała Alicja, która dopiero co wróciła.
- No jesteś nareszcie.- Powiedziała Ann.- I jak było?
- Cudownie! Mam z nim tyle wspólnego! Nie dość, że jest zabawny i przystojny to jeszcze rozumie mnie jak nikt inny! A w dodatku zaprosił mnie na bal!
- To super!- Powiedziałam i znowu zagłębiłam się w książce.
Perspektywa Jamesa:
- No, no, no. Jest nasz belmondo. I jak było na randce?- Zapytał Syriusz Franka.
- To nie była wcale randka. Po prostu spacer. Było świetnie. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Mamy ze sobą dużo wspólnego. Chyba się w niej zakochałem. Tak, tak na pewno się w niej zakochałem.- Powiedział Frank bardziej do siebie niż do nas.
- To szczęściarz z ciebie.- Powiedział Syriusz.- Ja za to zakochałem się w Dorcas. Zobaczycie po balu będziemy razem.
- Haha! Syriuszku! Ty i Dor? Przecież ona uparcie twierdzi, że cie nie lubi.- Zaśmiałem się.
- Tak? To dlaczego zgodziła się ze mną pójść?
- Bo wie, że nikt inny jej nie zaprosi?- Powiedziałem.
- To twoja przyjaciółka i ty tak o niej mówisz? Ale nie ważne. Chcesz się założyć, że po balu będzie ze mną?
- Dawaj, ale jeśli będzie z tobą masz jej nie skrzywdzić, bo jak powiedziałeś jest moją przyjaciółką. O dwie butelki piwa kremowego.
- Spoko. Frank przecinaj.
„No ciekawe czy Dor z nim będzie?”-Pomyślałem.

niedziela, 8 czerwca 2014

Rozdział VIII

Tak jak obiecałam, rozdział jest w ramach rekompensaty. :)
***
Nadchodziły święta, a uczniowie wyjeżdżali do domów. Tylko nieliczna garstka została w szkole. O 1300 pociąg był już w Londynie. Na peronie czekali na mnie rodzice.
- Jak tam Lily?- Zagadał mnie tata.
- W porządku, cieszę się, że jestem z wami. No i w domu muszę wam o czymś powiedzieć.
- A dlaczego nie tutaj?- Zdziwiła się mama.
- Bo to osobiste.
- Chyba nie chcesz powiedzieć, że masz chło..- Zdenerwował się tata.
- A co u was? Jak Petunia?- Pośpiesznie zmieniłam temat.
- U nas po staremu, a Petunia pytała o ciebie, ale nie wiem czemu, nie chciała wysłać listu.
Aż do powrotu do domu nie odzywałam się. Miałam żal do siostry, że nie miała odwagi napisać do mnie jednego, krótkiego listu. Gdy przeszłam przez drzwi od razu rzuciła mi się na szyję.
- Hej Petunio.
- Lily! Strasznie się za tobą stęskniłam!
Odsunęłam ją od siebie.
- Kim jesteś i co zrobiłaś z moją siostrą?- Zaśmiałam się.
- Mogłybyśmy porozmawiać? Wtedy ci wszystko wyjaśnię.
Poszłyśmy na piętro do mojego pokoju. Było to małe pomieszczenie. Ściany czerwone, a meble w starodawnym stylu, tak jak zawsze sobie marzyłam. Usiadłam na łóżku i poklepałam miejsce obok siebie.
- Lily- zaczęła niepewnie Petunia- chciałam cię przeprosić. Za te wszystkie okropieństwa, które mówiłam pod twoim adresem.
- Petunio nie gniewam się. Nigdy się nie gniewałam za to, bo wiedziałam, że naprawdę tak nie myślisz.
- Poważnie? Nie wiesz nawet jak mi ulżyło.
- A teraz zupełnie z innej beczki. Powiem ci coś, ale obiecaj, że nie wygadasz.
- Obiecuję.
- A więc, mam chłopaka. Ma na imię Bill i jest o rok starszy.
- To cudownie! Dobrze się złożyło, bo ja też mam chłopaka. Ma na imię Vernon i jest w moim wieku.
- Rodzice wiedzą?
- No coś ty! Możemy powiemy im razem, przy obiedzie?
- No dobra.- Uśmiechnęłam się.
Zeszłyśmy na dół do kuchni. Tam mama szykowała obiad, a tata jej pomagał. Usiadłyśmy przy stole, a ja chrząknęłam.
- Ekhem.
- Co tam dziewczynki?- Zapytał tata.
- Usiądźcie.- Powiedziała moja siostra.
Rodzice usiedli, a my im wszystko powiedziałyśmy.
- Cóż, to dobrze, że się zakochałyście, to znak, że dojrzewacie.- Powiedziała mama.
Natomiast tata był innego zdania.
- Jak to?! Moje córcie mają chłopców?!
Zapewne zakazałby nam się z nimi spotykać, gdyby nie mama.
- Roger uspokój się. To nie są już małe dziewczynki.
- Wiem, wiem, ale zrozumcie, że jestem jedynym facetem w tym domu i chcę dla was jak najlepiej.
Wszyscy razem się przytuliliśmy i zjedliśmy obiad, śmiejąc się i rozmawiając. Po całym dniu zdarzeń szybko zasnęłam. Śniło mi się, że jestem z Billem, ale zdradzam go z Jamesem. Uh, wszędzie ten Potter się wtrąci! Dlaczego?!
***
Wigilia. Ostatnie porządki i potrawy zrobione. Siedziałam właśnie w moim pokoju i pisałam listy do przyjaciółek i Billa. Dla Dorcas wysłałam płytę Fatalnych Jędz, to jej ulubiona kapela. Dla Ann książkę Joanne Kathleen Rowling „Quidditch przez wieki.”, ponieważ lubiła czytać, a po za tym interesowała się tą grą. Dla Alicji zestaw ołówków i węgla do rysowania, była dobra w te klocki. A dla Billa breloczek z literą „L”, żeby zawsze mnie miał przy sobie, gdziekolwiek będzie. Paczki były małe i całkiem lekkie, więc wszystkie cztery dałam mojemu puchaczowi.
- No Elvis leć! Znajdziesz ich bez problemu, wierzę w ciebie.- Cmoknęłam go w jego małą główkę, a on wyleciał przez otwarte okno.
***
Jak co roku wypatrywałyśmy z Petunią pierwszej gwiazdki.
- O jest, jest!- Krzyknęłam jak małe dziecko.
- Wspaniale, więc zasiądźmy do stołu.- Powiedział tata.
Po modlitwie, życzeniach i zjedzonej kolacji, zaczęliśmy rozpakowywać prezenty.
- Najpierw Lily, jako najmłodsza.- Oznajmiła mama.
Od Petunii dostałam album z naszymi zdjęciami z dzieciństwa, a od rodziców bransoletkę z moim imieniem oraz wisiorek w kształcie serca.
- Petunio twoja kolej.- Powiedziałam.
- Ojej, dziękuję Lily! Bransoletka jest piękna, pewnie droga co?
- Nie interesuj się, ale w końcu czego się nie robi dla siostry.
- Mamo, tato skąd wiedzieliście, że chcę tą bluzkę?
- Bo od jakiegoś miesiąca nam to mówisz.- Zaśmiał się tata.
Była to błękitna bluzka „nietoperz” z wyciętym sercem na plecach.
- To teraz kolej na was.- Oznajmiłam.
- Ach, bo my z tatą ustaliliśmy, że w tym roku nie robimy sobie prezentów.
- Ale z nami takiej umowy nie było.- Powiedziałam i wyciągnęłam małą kopertę.- Złożyłyśmy się razem z dziadkiem i bacią.
- Bilety do Paryża?!
- No wiesz mamuś pomyślałyśmy z Lily, że przyda się wam odpoczynek.
- Bardzo wam dziękujemy.- Powiedział tata.
Potem całą czwórką się przytuliliśmy i razem z Petunią poszłyśmy do swoich pokoi, a rodzice sprzątali ze stołu. Jeszcze tego samego wieczoru dostałam odpowiedzi na listy.
„Dorga Lily,
Dziękuję ci za płytę. Już zdążyłam przesłuchać całą. Życzę ci wszystkiego najlepszego w te święta, a jako mój prezent wysyłam ci książkę Miłości i romanse Avery. Jest cudowna dostałam tę samą w zeszłym roku na urodziny.
                                                                                                Pozdrawiam i całuję Dor.”
„Lily,
Dziękuję ci za książkę. Uwielbiam Quidditch! Ode mnie dostaniesz złoty kwiat. Brat przywiózł mi go z Indii, specjalnie go o to poprosiłam. Tamtejsi ludzie wierzą, że dopóki będziesz go mieć przy sobie nigdy nie opuści cię szczęście, a osoba, która ci go dała zawsze będzie twoim przyjacielem. Muszę kończyć, pies domaga się spaceru. Do zobaczenia w Hogwarcie.
                                                                                                Ann.”
„Lilianne,
Dziękuję ci za zestaw do rysowania. Na pewno mi się przyda. Przysyłam ci kolczyki. Mam nadzieję, że się spodobają. Wesołych świąt.
                                                                                                Alicja.”
Elvis przyniósł mi również paczuszkę od Billa. Rozerwałam papier, otworzyłam pudełko, a tam był pierścionek z wygrawerowanym napisem „Kocham Cię”. W pudełku był również liścik.
„Liluś,
Wesołych świąt! Dziękuję ci za breloczek, zawsze go będę miał przy sobie. Mam nadzieję, że pierścionek się podoba i będziesz go nosić z radością. Przepraszam, że listownie, ale pójdziesz ze mną na randkę? Słyszałem, że zaraz po powrocie jest wyjście do Hogsmeade. Zarezerwowałem stolik w tej nowej restauracji Miłość i czekolada. Jeszcze raz wesołych świąt. Odpisz szybko.
                                                                                                Twój Bill.”
Oglądałam uważniej prezenty i zamierzałam odpisywać na listy, gdy do okna zapukała jeszcze jedna sowa. Otworzyłam paczkę, którą przyniósł puchacz. Był w niej łańcuszek z literą „J”, odczytałam dołączony liścik.
„Wesołych świąt. James.”
Zdziwiłam się. Ja mu nic nie wysłałam, bo myślałam, że on mi też nic nie wyśle. Trudno.
***
Święta minęły bardzo szybko, tak samo jak Nowy Rok. Wróciłam do Hogwartu. Zaraz potem poszłam na randkę z Billem. Do Jamesa nadal się nie odzywałam, ale jeśli mieliśmy pracować razem na jakiejś lekcji, nie byłam już opryskliwa. Muszę przyznać, że prezent od niego zaskoczył mnie i to mile.

piątek, 6 czerwca 2014

Rozdział VII


Przepraszam, że nie poinformowałam o tym, że nie dodam rozdziału na czas. :( W ramach rekompensaty, dodam jutro drugi rozdział. ;) Mam nadzieję, że dzięki temu mi wybaczycie, po raz kolejny, niestety.
***
Tej nocy nie mogłam zasnąć. Cały czas myślałam o sytuacji, która się zdarzyła przed Transmutacją. „Dlaczego on prosi mnie o randkę, skoro wie, że jestem z kimś innym? Bill mówił mi, że to pajac, ale tyle to ja wiem sama z siebie. Co temu Jamesowi odbiło? Chyba nigdy nie zrozumiem jego dziwnej miłości do mnie.” Usiadłam na łóżku i otworzyłam szufladę szafki nocnej najciszej jak umiałam, żeby nie zbudzić dziewczyn. Wyjęłam album ze zdjęciami z zeszłego roku. „O tu James chciał mnie wrzucić do jeziora, a tu próbował mi zrobić warkocz i tak śmiesznie się denerwował! Wybaczyłabym mu, ale ta sprawa z Rachel za bardzo mnie dotknęła.”
Perspektywa Jamesa:
„Ona jest prześliczna, a te złoszczenie tylko dodaje jej uroku. Dlaczego ona nie chce mi wybaczyć? Przepraszałem ją ze sto razy! Przeproszę ją po prostu po raz sto pierwszy i pokażę jej, że naprawdę mi na niej zależy i to bardzo. Już nie chodzi o randkę, ale o wybaczenie i ujrzenie we mnie tej dobrej strony.”
Nagle Syriusz zaczął coś mamrotać. „Czyżbym znowu myślał na głos?”. Podszedłem bliżej jego łóżka.
- Orca.. Orca.. Dorcas.
- Oj Syriuszku ta dziewczyna chyba ci zawróciła w głowie.- Szepnąłem i wróciłem na swoje łóżko.
Perspektywa Lily:
W końcu zasnęłam, ale spałam tylko godzinę. Na szczęście była sobota. Razem z Ann, Dorcas i Alicją zeszłyśmy na śniadanie. Był już tam Frank, ale innych chłopaków nie było.
- Gdzie reszta?- Zapytałam bez entuzjazmu.
- Yy.. Mają jakąś ważną sprawę.. Mówili, że zaraz będą.
W sumie nie przejmowałam się tym, bo w końcu w spokoju mogłam zjeść śniadanie. Ale gdy nie spotkałam ich przez resztę dnia, zmartwiłam się, nie dałam jednak po sobie tego poznać. O siódmej wieczorem umówiłam się z Billem, to było dla mnie najważniejsze.
Perspektywa Jamesa parę godzin wcześniej:
Wstałem dość wcześnie, poszedłem do łazienki. Zabrałem ze sobą balony, które napełniłem zimną wodą. Najpierw rzuciłem w Syriusza, potem w Petera, Remusa, a na końcu w Franka. Wszyscy czterej się oburzyli, ale po chwili razem się śmialiśmy.
- Hej, chłopaki słuchajcie muszę wam o czymś powiedzieć.- Zaczął Remus.- Przepraszam Frank, ale wolałbym, żeby tylko oni wiedzieli. Nie miej mi tego za złe.
- Nie spoko. Rozumiem. Zaraz się ubiorę i już mnie nie ma.- Uśmiechnął się i poszedł do łazienki.
Kwadrans później byliśmy sami w pokoju.
- No Remusie, chciałeś coś powiedzieć. Coś się stało?- Zapytał Syriusz.
- Yy.. No tak jakby.. Albo nie, nie będę wam mówił, po co mam was zadręczać swoimi problemami.
- Remusie Lupinie masz nam natychmiast powiedzieć o co chodzi! Nie mamy przed sobą tajemnic! Wiesz czemu? Bo się przyjaźnimy!- Wykrzyknąłem.
- No dobra, dobra. W wakacje, pod koniec lipca, gdy siedziałem późnym wieczorem nad rzeką nieopodal domu, zobaczyłem jakiś, no nie wiem, właściwie biegnący cień. Nie przejąłem się tym, bo zawsze koło domu latały lisy, dziki, zdarzały się nawet jelenie, sarny. Po chwili, jestem pewien, że to było to coś co przebiegło, ugryzło mnie. Zacząłem krzyczeć, ale chyba za cicho, bo nikt nie przybiegł z pomocą i zemdlałem. Obudziłem się następnego dnia w tym samym miejscu, ale czułem się bardzo dziwnie. Wróciłem do domu, mama nie zdziwiła się moim powrotem, bo wiedziała, że lubię samotność, zwłaszcza, że nie mam rodzeństwa. Wszystko było dobrze do czasu pełni księżyca sierpniowej. Okazało się wtedy, że to coś to był wilkołak, a ja sam się nim stałem.
- Nie obraź się Remusie, ale dlaczego nam to mówisz?- Zapytałem.
- Wiedziałem, że nie będziecie chcieli..
- Ale o co chodzi?
- Bo myślałem, żebyście mi pomagali przetrwać te trudne chwile raz w miesiącu. Boję się, naprawdę się boję, bo ta pierwsza przemiana była straszna, a druga, trzecia i następne? Ale rozumiem, że nie chcecie.
- To..- Zaczął Peter.
- Wspaniały pomysł!- Skończyliśmy za niego z Syriuszem.
- Naprawdę?- Zapytał Remus z niedowierzaniem.
- Tak mam już nawet pomysł jak będziemy się wymykać.- Oznajmiłem.
- Jaki?
- Ty zmieniasz się w wilkołaka, czyli jakby w wilka. Więc my też będziemy się zamieniać w jakieś zwierzęta. Bo kto by podejrzewał cztery zwierzęta hasające po błoniach? A więc kto chce być czym?
- Ja chcę być wielkim, czarnym psem!- Krzyknął Syriusz.
- Ja jeleniem!- Zawtórowałem.
- A ja szczurem! Uwielbiam je!- Krzyknął Peter.
- A razem będziemy nazywać się… Huncwotami!- Krzyknąłem jeszcze głośniej.
- Dlaczego tak?- Zapytał Remus.
- Bo to fajnie brzmi.- Zaśmiałem się.
I tak spędziliśmy cały dzień w pokoju szukając czegoś, co powie nam jak zostać animagami. Widziałem, że Remus poweselał. W końcu po wielu godzinach poszukiwań, odszukaliśmy to co chcieliśmy. Najpierw musieliśmy się nauczyć wyczarowywać patronusy (to program nauczania trzeciego roku). Później poszliśmy na żywioł i od razu ćwiczyliśmy zamianę w zwierzęta.
- Musimy mieć jakieś przezwiska, aby nikt się nie zorientował o co chodzi.- Zaproponował Remus.
- Ja będę rogaczem, bo to pasuje do jelenia.- Powiedziałem.
- Ja łapa, bo to pasuje do psa.- Oznajmił Syriusz.
- Ja lunatyk, bo wilkołaki grasują tylko w nocy.- Zaśmiał się Remus.
- A ja.. Glizdogon, bo.. bo.. bo nie umiem wymyślić nic innego.- Zaczerwienił się Peter.
Gdy skończyliśmy ćwiczenia była już dwudziesta pierwsza, więc wyczerpani poszliśmy spać. Od tego dnia cała nasza czwórka była nierozłączna. Oczywiście „przygarnęliśmy” Franka do paczki, ale tajemnica kończyła się tylko na mnie, Syriuszu, Remusie i Peterze.
Perspektywa Lily:
Tym razem tylko spacerowaliśmy z Billem i rozmawialiśmy.
- Lily mogę cię o coś zapytać?
- Już zapytałeś.- Zaśmiałam się.- Oczywiście, coś się stało?
- Nie, nie. Czy ty coś czujesz do Pottera?
- Bill jak ty możesz tak myśleć?!
- Nie denerwuj się. Tylko zapytałem, nie chcesz nie mów, ale to oburzenie mam wziąć za tak? Proszę cię bądź ze mną szczera, wiesz, że się nie obrażę, jeżeli on ci się podoba.
- To tak. James jest przystojny, zabawny. Ale nie podoba mi się. Ostatnio rok, który z nim spędziłam, oczywiście nie tylko z nim, był cudowny, przecież przyjaźniliśmy się, ale skrzywdził mnie. Od czasu przyjazdu do Hogwartu postanowiłam, że mu nigdy tego nie wybaczę.
- Co ci takiego zrobił?
- Długo by opowiadać.
- Mamy czas.- Uśmiechnął się.
Opowiedziałam mu wszystko z najdrobniejszymi szczegółami.
- Rzeczywiście nie był twoim przyjacielem.
- Wiem. Moglibyśmy porozmawiać na weselsze tematy?
- Mówisz, masz! Założę się, że nie wskoczysz do tego jeziora. Jest początek października, a woda już nie taka ciepła. W dodatku masz wskoczyć w samej bieliźnie.
- Ha! Chyba nie wiesz z kim zadzierasz!- Zdjęłam szybko bluzę, bluzkę, spodnie i buty.- To o co się zakładamy? O całusa!
- Okej.
Rozpędziłam się i wskoczyłam do jeziora. Woda rzeczywiście była zimna. Wpadł mi do głowy pewien pomysł.
- Aaaa! Bill! Topię się!
- Lily!- Bill wskoczył do wody tak szybko jak potrafił i podpłynął do mnie. Chwycił mnie w objęcia.- Już jestem przy tobie nie martw się, nic ci nie będzie.
- Haha! Nabrałam cię! Umiem doskonale pływać. Jeszcze przed Hogwartem rodzice zapisali mnie na basen i jeździłam na zawody.
- Ty podstępny rudzielcu! Jak mogłaś mnie tak oszukać, myślałem, że coś ci się stało!
- Och, Bill, przepraszam cię, nie chciałam cię wystraszyć. Aaaa!
Chłopak rzucił się na mnie i zaczął ochlapywać wodą.
- Przestań!- Krzyknęłam.
- Okej, chodź wyjdziemy już.
Bill wysuszył nas. Potem ubrałam się, zmarzłam, więc chłopak dał mi jeszcze swoją bluzę. Wtuliłam się w niego i szliśmy tak aż do wieży. Rozstaliśmy się na schodach.
- To dobranoc.- Powiedział na pożegnanie, wziął swoją bluzę i poszedł do dormitorium.
- Dobranoc.- Powiedziałam i zamarzyłam, żeby znaleźć się jak najszybciej w ciepłym łóżeczku.