tag:blogger.com,1999:blog-70610350188614177572024-03-13T06:10:52.117+01:00Historia Lily i JamesaGinny Potterhttp://www.blogger.com/profile/03677091263059722420noreply@blogger.comBlogger46125tag:blogger.com,1999:blog-7061035018861417757.post-42794213805528546792015-10-30T22:20:00.001+01:002015-10-30T22:20:21.575+01:00Rozdział 32<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 14.0pt; line-height: 107%;">Jest notka
kochani! :* Przepraszam za spóźnienie, ale wybaczycie mi prawda? :( Mam
nadzieję, że się spodoba! ;) Nie przedłużam. Czytajcie! I pamiętajcie
K.O.M.E.N.T.A.R.Z.E!!!! :D Miłego czytania! :*<br />
***<br />
Po tej jednej jedynej próbie James więcej nie prosił mnie o pomoc w nauce. Może
zrozumiał, że nie życzę sobie takiego zachowania? Nie przejmowałam się nim. W
tamtej chwili najważniejsza dla mnie była nauka. Egzaminy były, co prawda za
dwa miesiące, ale ja nigdy nie robiłam nic na ostatnią chwilę. Zauważyłam, że
ostatnio moje przyjaciółki nie mają dla mnie czasu. Spędzają go ze swoimi
chłopakami, a że ja nie miałam na to ochoty, nie widywałam się z nimi prawie
wcale. Nawet w dormitorium nie mogłyśmy porozmawiać, gdy ja się budziłam one
jeszcze spały, gdy ja się kładłam ich jeszcze nie było, a na zajęciach nie
pogadamy, wiadomo. Z początku nie przeszkadzało mi to, bo dużo się uczyłam i
nie zważałam na to, ale po pewnym czasie, gdy robiłam sobie przerwy w nauce i
zwyczajnie leżałam na łóżku docierało do mnie, jak bardzo jestem samotna. Nie
chciałam wyjść na idiotkę, więc nie mówiłam nic dziewczynom. Może liczyłam, że
to one pierwsze coś zrobią w tym kierunku? Nie mam pojęcia. Wiedziałam, że tak
się nie stanie, ale jednak ta cicha nadzieja, gdzieś we mnie tkwiła. Któregoś
wieczoru siedziałam w dormitorium. Sama oczywiście. W sumie to się nudziłam,
więc postanowiłam zrobić porządek we wszystkich swoich rzeczach. Przeglądałam
wszystkie zdjęcia, papiery, ciuchy, biżuterię. Wszystko. Włączyłam płytę mojego
ulubionego zespołu i oglądałam akurat zdjęcia od pierwszej klasy w Hogwarcie.
Nie mogłam, a nawet nie chciałam powstrzymywać łez. Wspomnienia sprawiły, że
strasznie zatęskniłam za przyjaciółkami. Uświadomiłam sobie, że nie rozmawiałam
z nimi już od kilku dni. Nagle usłyszałam, że ktoś wchodzi do pokoju, miałam
nadzieję, że to któraś z dziewczyn, ale ku mojemu zdziwieniu był to Remus. <br />
- Nie wiem, gdzie jest Ann.- Powiedziałam, tłumiąc łzy. <br />
- Nie przyszedłem tu w jej sprawie.- Odpowiedział cicho.- W zasadzie ja też nie
wiem, gdzie się teraz podziewa. Zauważyłem, że ostatnio w ogóle z nami nie
przebywasz, nie rozmawiasz z dziewczynami. Coś się stało między wami? <br />
„Dlaczego on musi mnie widzieć w takim stanie?!” pomyślałam. <br />
- James się stał. Nie mam ochoty go widywać. Dla niego liczy się tylko podryw.
Nie jest w stanie zrozumieć, że nie mam ochoty się z nim umawiać. Ciągle gra w
jakieś swoje gierki. Jednego dnia jest super, świetnie, a drugiego kłócimy się,
a on staje się arogancki i niemiły wobec mnie.- Zdziwiłam się, że aż tak
otworzyłam się przed Remusem, który siedział teraz obok mnie i mnie obejmował.-
On jest waszym kumplem, więc przesiaduje z wami, a ja nie mam ochoty go
widywać, więc oddalam się również od dziewczyn, które widocznie wolą spędzać
czas z wami niż ze mną. Ale rozumiem. Miłość ponad wszystko, nawet przyjaźń. Nie
chodzi mi o to, że mają z wami czasu nie spędzać, ale naprawdę nie mogą przyjść
wieczorem ciut wcześniej, żeby ze mną chociaż posiedzieć w tym cholernym
pokoju?! W ciszy, skupione każda na swoim zadaniu, ale RAZEM?! Nie jestem zła,
tylko mi zwyczajnie przykro. <br />
Mówiąc to, łzy leciały jedna za drugą. Remus przez cały czas milczał, dając mi
tym samym możliwość wygadania się. Gdy w końcu dałam mu dojść do słowa,
powiedział: <br />
- Całkowicie cię rozumiem. Nie wiem, jak się czujesz, mogę sobie tylko
wyobrazić, ale rozumiem, że czujesz się odrzucona. Mam tylko jedno pytanie.
Dlaczego to ty nie wykonasz tego pierwszego kroku?<br />
Nawet nie zauważyłam kiedy przenieśliśmy się na moje łóżko i leżeliśmy oboje,
patrząc w sufit. <br />
- Nie chcę wyjść na idiotkę, dając tym samym Jamesowi satysfakcję. <br />
- Dlaczego wszystko kręci się wokół tego pajaca?- Zapytał.<br />
- Myślałam, że się przyjaźnicie, a ty tak go nazywasz?<br />
- Przyjaźnimy się, ale wiem jaki potrafi być wkurzający. Naprawdę Lily, nie
bronię go, ale on jest bardzo fajnym chłopakiem. Rozpieszczonym trochę, ale
fajnym. Może gdybyś dała mu szansę, żeby go poznać to by było inaczej?<br />
- Dawałam mu taką szansę wiele razy.- I znów płakałam. <br />
- Hej! Nie płacz!- Wstał i podał mi rękę.- Chodź.<br />
- Dokąd? Nie mam na nic ochoty.- Mruczałam pod nosem. <br />
- Nie ma gadania! Idziemy! <br />
Na korytarzu zawiązał mi oczy jakąś opaską. Ufałam mu i dałam się poprowadzić.
Szliśmy z dobre dziesięć minut. <br />
- Poczekaj tu.- Nakazał mi i gdzieś poszedł. <br />
Nie wiedziałam, gdzie jestem, ale nie zdejmowałam opaski. Po chwili Remus
wrócił i prowadził mnie dalej. Weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia to było
pewne, ale byłam strasznie ciekawa, dokąd mnie zaprowadził. W końcu zdjął mi
opaskę, a moim oczom ukazał się niesamowity widok. Przede mną stał mały
stoliczek, przykryty białym obrusem. Na stoliku stały pozapalane świeczki,
wokół nich było kilka potraw. W pokoju panował półmrok. Remus podszedł do mnie
z jakimś małym pudełeczkiem. <br />
- Wszystkiego najlepszego.- Powiedział i się uśmiechnął. <br />
„Właśnie! Dzisiaj kończę piętnaście lat!” pomyślałam. Remus podarował mi złotą
bransoletkę z moim imieniem. Nie wiedziałam, co powiedzieć, bo byłam
zaszokowana, więc wykrztusiłam tylko „dziękuję”. W pewnym momencie uświadomiłam
sobie, że nikt mi nie złożył życzeń, począwszy od rodziców, a kończywszy na
moich przyjaciółkach. Właśnie przyjaciółki. Rozumiem nie rozmawiać ze mną, ale
o urodzinach zapomnieć? Znów mi było przykro, ale Remus zaprosił mnie do
stolika i zaczął opowiadać różne śmieszne historie, żebym się rozweseliła. Był
cudownym przyjacielem. Tego właśnie potrzebowałam. Rozmowy, śmiechu z kimś
bliskim, na kim mogę polegać. Po kolacji odprowadził mnie pod dormitorium.
Staliśmy jeszcze przez chwilę i rozmawialiśmy aż w końcu przytuliłam się do
niego i powiedziałam:<br />
- Dziękuję ci za wszystko. <br />
- Nie ma sprawy Lily. Jeśli znowu będziesz miała chwilę załamania to wiesz,
gdzie mnie szukać.- Mrugnął do mnie, odwrócił się i poszedł do siebie. <br />
Gdy weszłam do dormitorium byłam strasznie zdziwiona tym, co zobaczyłam. Nie mogłam
ukryć zadowolenia i łez. Przynajmniej teraz były to łzy szczęścia. <br />
***<br />
Staliśmy na błoniach. Robiło się już ciemno. <br />
- Cholera! Nadal nie wiem jak ich skłócić.<br />
- Jessica daj spokój.- Powiedział Carl. <br />
- Po czyjej jesteś stronie?! Ta debilka nie chce mi pomóc, więc jesteś moją
jedyną nadzieją. <br />
- Myślałem, że się przyjaźnicie? <br />
- Żartujesz sobie? Ja i Emily? Haha! Proszę cię ona jest dla mnie nikim, ale
zadaję się z nią, bo to jest córka szefowej mojej mamy i nie chcę, żeby moja
mama straciła pracę, bo ta idiotka coś nagada swojej mamie. To jak? Pomożesz?
Właśnie wymyśliłam genialny plan. <br />
- Ciekawe jaki.- Prychnął.<br />
- Bardzo prosty. Powiesz Syriuszowi, że Dorcas cię pocałowała i podrywała, a ja
powiem Dorcas, że Syriusz mnie całował i podrywał. W końcu tak się pokłócą, że
nie będą chcieli nawet nic wyjaśniać. Zgoda? <br />
- Eh.- Westchnął.- Niech ci będzie. <br />
***<br />
- Niespodzianka!- Krzyczały.- Wszystkiego najlepszego nasz ty rudzielcu!!<br />
Dor podbiegła do mnie i jako pierwsza złożyła mi życzenia. Zaraz po niej
podbiegły do mnie Ann i Alicja. Byłam za nimi tak stęskniona, że nie chciałam
prezentu. Ważne, że były tu ze mną. <br />
- Boże! Jak ja za wami tęskniłam!<br />
- My za tobą też Lilka! <br />
- No nie wiem .. – Mina mi nieco zrzedła.- Nie odzywałyście się do mnie.
Myślałam, że wolicie chłopaków, a ja jestem ta mniej ważna.- Dodałam cicho. <br />
- Co za bzdury opowiadasz?!- Powiedziała Alicja podchodząc do mnie i znów mnie
przytulając.- Jesteś dla nas najważniejsza! Chrzanić chłopaków! Wiemy, jak
mogłaś się czuć, ale myślałyśmy, że chcesz się uczyć .. Ciągle przesiadywałaś w
dormitorium przy książkach no i jeszcze James .. <br />
- Wiem, wiem. Za nic was nie winię. Kocham was i nie mogę się na was długo
gniewać. <br />
Reszta wieczoru upłynęła spokojnie. Oczywiście musiałyśmy wszystko obgadać.
Okazało się, że rodzice podesłali dla Dorcas mój prezent. Nie wiem tylko
dlaczego. Postanowiłam, że jak tylko rano wstanę to do nich napiszę. Dostałam
od nich białą bluzę w kwiatki i czarne spodnie rurki. Dziewczyny wypytywały
mnie o Jamesa, a ja pytałam je o ich chłopaków. Niczego nowego się nie
dowiedziałam poza tym, że Alicja i Frank ostatnimi czasy często się kłócą.
Podobno Alicja rozmawiała z jakimś chłopakiem z siódmej klasy, a Frank jest
strasznie zazdrosny. <br />
Nasz spokój przerwała jakaś wysoka blondynka z piątego roku, która wparowała do
naszego pokoju bez pukania. <br />
- Dorcas!- Krzyknęła zdyszana.- Syriusz … <br />
- Co z nim? <br />
- Ej chwila kim jesteś?- Zapytała Ann, nie ukrywając swojej złości. <br />
- Nie twoja sprawa. Dorcas, Syriusz właśnie mnie podrywał, a na koniec
pocałował!<br />
- Niee. Syriusz by mi tego nie zrobił. <br />
- Idź do niego i zapytaj, ale na bank się wszystkiego wyprze, bo kazał mi nie
mówić o tym, ale ja chciałam być wobec ciebie fair. <br />
- No jasne .. Gdzie on jest? <br />
-Przed chwilą był w pokoju wspólnym. <br />
Cała nasza piątka zeszła do pokoju wspólnego, w którym rzeczywiście siedział
Syriusz. Gdy podeszłyśmy nawet nie spojrzał na Dorcas. <br />
- Skarbie możemy porozmawiać?- Zapytała Czarna. <br />
- Nie mamy o czym. Z nami koniec.<br />
- Słucham?! Pocałowałeś raz jakąś dziewczynę i od razu ze mną zrywasz?! To ja
powinnam zerwać za to z tobą jeśli już!<br />
- Ja pocałowałem inną? To ty podrywasz chłopaków i się z nimi całujesz!
Myślałem, że mnie kochasz! <br />
- Bo kocham debilu! <br />
- Ta? Jakoś przed chwilą rozmawiał ze mną pewien chłopak i powiedział, że
wczoraj się z nim spotkałaś i zaczęłaś flirtować, a na koniec go pocałowałaś!<br />
- Ale ty jesteś głupi!<br />
Wszyscy obecni w pokoju wspólnym przypatrywali się naszej kłótni. <br />
- Tak. Głupi, że z tobą byłem .. <br />
- Nie, nie dlatego. Miałam na myśli, że głupi, bo cały wczorajszy dzień
spędziłam z tobą, więc nie ma szans, że z kimkolwiek innym się spotkałam! Ale
skoro ty żałujesz, że ze mną byłeś to ja cię nie zatrzymuję! Droga wolna! Możesz
się lizać z kim chcesz! Mi już nie zależy!- Odwróciłam się na pięcie i poszłam
z powrotem na górę, żeby nikt nie zauważył, że płaczę. <br />
- Cholera Meadows!- Syriusz zaczął iść w jej stronę, ale go powstrzymałam. <br />
- Nie. Ja pójdę. Ty pogadaj z tą dziewczyną.- Wskazałam na blondynę. <br />
***<br />
- Dor?- Zapytałam, wchodząc do pokoju. Nie odpowiedziała mi, ale słyszałam
ciche chlipanie za kotarą jej łóżka.- Ej. Mogę?<br />
Ledwo usłyszałam jej ciche „mhm”. Odsłoniłam kotary i ułożyłam się obok niej.
Dorcas położyła głowę na moim brzuchu, a ja zaczęłam bawić się jej włosami.
Leżałyśmy w milczeniu. Wiedziałam, że nie chce pocieszenia. Potrzebowała się
wypłakać, a na rozmowę jeszcze przyjdzie pora. <br />
***<br />
- Co to było?!- Krzyczałem.- Co to za akcja?!<br />
Stałem naprzeciwko Jessici i Carla. Znałem ich, bo ich rodzice pracują w
Ministerstwie Magii i oboje tym się chwalą. Żadne z nich nie odpowiedziało na
moje pytanie. Mimo to, że byłem młodszy od Carla byłem od niego wyższy i
silniejszy, więc miałem przewagę. <br />
- Pytam jeszcze raz. O co chodziło z tą chorą akcją?!<br />
- N- nic.- Wyjąkał Carl.- Pytaj Jessicę. <br />
- Nie wymigasz się frajerze.- Powiedziała Jessica. <br />
- Panuj nad sobą Jessica.- Powiedziałem.- Powiecie ładnie po co to zrobiliście
czy mam iść wykraść Veritaserum dla Slughorna? <br />
- Dobra powiem ci. Chciałam cię skłócić z Dor, bo to ja powinnam być twoją
dziewczyną!-<br />
- Ty jesteś popieprzona! Jestem szczęśliwy z Dorcas to ty musisz coś wymyślić, żeby
nas skłócić! Nie jestem tobą zainteresowany! Myślałem, że dałem ci to do
zrozumienia, jak ostatnio próbowałaś się ze mną umówić? Jeszcze wciągnęłaś w to
Carla! Znam go na tyle, że wiem, że czegoś takiego by nie wymyślił sam.
Posłuchajcie. Trzymajcie się z dala ode mnie i moich przyjaciół jasne?! Jeszcze
jedna taka akcja, a inaczej pogadamy!- Powiedziałem i podszedłem w stronę dormitorium
dziewczyn. <br />
Gdy wszedłem na górę chciałem zapukać, ale zawahałem się. „A może ona
potrzebuje czasu? Nie chcę jej denerwować, a tym samym pogorszyć sytuacji.
Kurde co robić? Eh. Skoro już tu jestem to z nią pogadam” pomyślałem i
zapukałem dwa razy. <o:p></o:p></span></div>
Ginny Potterhttp://www.blogger.com/profile/03677091263059722420noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-7061035018861417757.post-61504220992460083472015-10-27T16:03:00.001+01:002015-10-27T16:03:11.683+01:00Brak tytułu. :DEjjj miśki moje kochane. :D Mogę tak na Was mówić? :3 Powiem Wam iż gdyż ponieważ nowa notka pojawi się w ... Uwaga, uwaga. PIĄTEK!! :) Przepraszam, że tyle musicie czekać, ale ten czas ostatnio tak szybko zapierdziela, że masakra. ;-; W piątek na 10000000000000000000000000000000000% będzie notka. ;) Nie zawiodę Was!!! :* <3 Tylko zaglądajcie na bloga tak między 18 a 21. ;) Wcześniej raczej się nie pojawi. ;) Coś jeszcze? :/ Aaa jeśli ktoś przestanie czytać mojego bloga przez to, że nie wstawiam notek za często to będzie mi bardzo przykro. :(:(:(:(:(:(:(:(:(:(:(:(:(:(:(:(:( No to chyba wszystko na dziś. :* Nie opuszczajcie mnie!!! :( Przepraszam jeszcze raz! :* <3Ginny Potterhttp://www.blogger.com/profile/03677091263059722420noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-7061035018861417757.post-76036232202111175632015-09-13T22:38:00.001+02:002015-09-13T22:38:32.387+02:00Rozdział 31<div class="MsoNormal" style="margin-left: 70.8pt;">
<span style="font-size: 14.0pt; line-height: 107%;">No i notka jest! :D Miała być na początku września i tak jakby
jest. :P Mam nadzieję, że się spodoba. Trochę czasu nad nią siedziałam. ;) Nie
będę się tym razem rozpisywać. ;) Przypomnę tylko o KOMENTARZACH! :D Miłego
czytania kochani! :*<br />
***<br />
Kolejny tydzień minął i znów kolejna sobota. Od kilku dni bez przerwy wiało i
lało, więc siedzieliśmy przy kominku. Wtedy zdałam sobie sprawę, że tylko ja i
James nie mamy pary. Każdy już znalazł swoją drugą połówkę. Nawet nasz mały,
nieśmiały i pulchny Peterek! Jednak ja nie szukałam na razie nikogo. Po
przejściach z Billem nie wiedziałam czy zaufam kolejnemu chłopakowi. A James?
To był tylko przyjaciel i wszyscy mogą mówić, co chcą, ale ja go nie kochałam.
On wielokrotnie mówił, że mnie kocha i żebym się z nim umówiła, ale ja myślę,
że chce się mną tylko zabawić. James i prawdziwa miłość? Nie, to niemożliwe.
Tak samo myślałam o Syriuszu, a tymczasem jest z Dorcas już tydzień. <br />
- Lily?- Usłyszałam. <br />
- Hmm?- Rozejrzałam się, a wszystkie oczy były zwrócone w moją stronę. <br />
- Pytałam czy idziesz z nami do dormitorium?- Powiedziała Ann. <br />
- Tak jasne, a po co?<br />
- Zagramy w butelkę! Zawsze to jakaś odmiana.<br />
- Ciekaw jestem o czym ona tak myśli, gdy jest nieobecna.- Usłyszałam szept
Syriusza, gdy przechodziłam obok niego i Jamesa. <br />
***<br />
Poszliśmy do dormitorium chłopaków, bo stwierdziliśmy, że przesiadujemy tylko w
żeńskim. James wyjął swój fałszoskop, a Peter zwinął z kuchni jakąś butelkę.
Pierwszy kręcił Remus, wypadło na Ann. <br />
- Pytanie czy wyzwanie?- Zapytał. <br />
- Pytanie.- Odpowiedziała blondynka. <br />
- No dobrze.- Remus uśmiechnął się uroczo.- Za co tak naprawdę mnie kochasz?<br />
Ann przez chwilę milczała. Po paru minutach zaczęłam myśleć, że nie odpowie,
ale w końcu powiedziała: <br />
- Za twój uśmiech. Kocham, gdy się uśmiechasz.- Przerwała.- Za twoją
opiekuńczość. Wiem, że przy tobie nic mi się nie stanie. Za każdą pobudkę
pocałunkiem i za każde „dobranoc” wypowiedziane między pocałunkami. Za
dotrzymywanie obietnic i za spełnianie prawie każdej mojej zachcianki. Za to,
że gdy się kłócimy tylko ja coś mówię, nawet próbuję cię bić, a ty tylko mnie
przytulasz. Przede wszystkim za to, że wytrzymałeś ze mną już dwa lata. <br />
Skończyła. Przez cały czas patrzyła Remusowi w oczy. Po jej wyznaniu każda
dziewczyna, oprócz samej Ann, płakała. Pamiętam, jak mówiłam, że w naszym wieku
są tylko zauroczenia. Cofam to. W przypadku tych dwoje to była miłość.
PRAWDZIWA miłość. Ann zakręciła butelką i wypadło na Syriusza. <br />
- Pytanie czy wyzwanie?- Zapytała. <br />
- Odmiana jakaś się przyda. Pytanie.<br />
- Oo proszę. Czy to prawda, że raz w sylwestra biegałeś w samych bokserkach po
podwórku Jamesa? <br />
- Nie.- Odpowiedział Syriusz, a fałszoskop okropnie zapiszczał i zaczął
wirować, jak oszalały. <br />
- Hahaha! Zmyśliłam to pytanie! Naprawdę! Nie wiedziałam o co zapytać!- Ann nie
mogła się uspokoić, tak się śmiała.- Poważnie? Biegałeś półnagi po podwórku?<br />
- Stare dzieje.- Powiedział, udając obrażonego, chociaż chwilę wcześniej się
śmiał. <br />
- Kręć Łapo!- Ponaglał James.<br />
Chłopak pospiesznie zakręcił. <br />
- Tak mnie ponaglałeś, że wypadło na ciebie! Pytanie czy wyzwanie?<br />
- Głupio pytasz! Wyzwanie!<br />
- Sam chciałeś.- Syriusz uśmiechnął się łobuzersko, na co Dor westchnęła niczym
zakochana małolata.- Idź do McGonagall i powiedz, że się w niej zakochałeś.<br />
- Ty chcesz koniecznie, żebym dostał szlaban?<br />
- Jeśli tchórzysz to możesz jeszcze wybrać pytanie.- Podpuszczał Jamesa
Syriusz. <br />
- Ja tchórzem nie jestem!- Obruszył się James. <br />
Wyszedł z dormitorium i podążył do pokoju nauczycielskiego, a my wszyscy za
nim. <br />
* Puk, puk*<br />
- Dzień dobry. Mogę prosić profesor McGonagall?- Zapytał profesora McMillana.<br />
- Minerwo, pan Potter do ciebie.- Powiedział i odszedł. <br />
- Słucham?- Zapytała McGonagall.<br />
- Możemy porozmawiać na osobności? <br />
Pani profesor wyszła z pokoju i zamknęła za sobą drzwi. My byliśmy schowani za
rogiem i przysłuchiwaliśmy się. <br />
- O co chodzi Potter? Coś się stało? Zwykle nie przychodzicie do mnie w sobotę
po południu. <br />
- Bo chodzi o to, że .. ja panią kocham. <br />
- Co proszę?! Czy to ma być żart?! <br />
- Ależ skąd! Pani profesor .. <br />
- Potter nie rób ze mnie idiotki! Jeśli nie masz nic do roboty to ja ci
załatwię szlaban!- Pokręciłem przecząco głową.- Nie chcesz? To idź już! I
proszę więcej nie robić sobie żartów z żadnego nauczyciela! Zrozumiano?!<br />
- Tak jest.- Odpowiedział James ze spuszczoną głową. <br />
<i>Chwilę później w dormitorium.</i><br />
- Opowiedz jeszcze raz!- Prosił Syriusz, trzymając się za brzuch. <br />
- Mówiłem już trzy razy.- Odpowiedział znudzony James.- Dobra teraz ja kręcę.-
Po chwili spojrzał na mnie, uśmiechnął się i powiedział.- Evans, Evans, Evans.
Pytanie czy wyzwanie? <br />
- Od ciebie? Boję się obu. <br />
- Możesz wybrać oba tylko, które najpierw?- Zaśmiała się Alicja. <br />
- Nie pomagasz.- Powiedziałam.- Ale okej. Wybieram obie opcje. Najpierw
pytanie.<br />
- Skoro tak. To czemu się ze mną nie umówisz?<br />
- Bo jesteś jeszcze dziecinny, nieodpowiedzialny, chamski, arogancki,
zapatrzony w siebie i najprawdopodobniej chcesz mnie tylko i wyłącznie
wykorzystać.- Uśmiechnęłam się, ale nie był to miły uśmiech. <br />
- Ałć! Zabolało!<br />
- Oj, uraziłam Wielkiego Pana Pottera?!<br />
- Haha! Chyba śnisz!<br />
- Ej miała być fajna zabawa!- Próbował zainterweniować Remus, który zauważył,
że atmosfera robi się napięta. <br />
- Słuchaj jeśli myślisz, że mówiąc, a wręcz krzycząc „Evans umów się ze mną!”,
osiągniesz cel to grubo się mylisz! W przeciwieństwie do tych wszystkich twoich
pseudo fanek, ja nie mdleję na twój widok i nie marzę tylko o tym, aby się z
tobą umówić.<br />
- Jeszcze będziesz moja. Zobaczysz!- Krzyknął i wyszedł, trzaskając drzwiami. <br />
- Ja też wychodzę.- Powiedziałam.- Nie mam zamiaru tu siedzieć, jeśli on
wróci.- I wyszłam. <br />
***<br />
Siedziałam w Pokoju Życzeń. Wyobraziłam sobie plażę, morze, zachód słońca.
Tylko ja sama i nikogo więcej. Siedziałam tam i płakałam. Czemu płakałam? Nie
mam pojęcia. Po prostu myślałam o jednym, zaraz mi się to kojarzyło z drugim i
tak jakoś łzy same leciały. Myślałam, że James jest przyjacielem, ale teraz? Po
tej kłótni? Straciłam do niego zaufanie całkowicie. Już mnie on nie obchodził. Postanowiłam,
że skoro on postąpił, jak postąpił, to ja nie będę się do niego odzywać. Jeśli
już to będzie to chłodne „cześć”. Po co mam się starać, „latać” za nim i mówić
„James jesteśmy przyjaciółmi”, „James pogódźmy się”? Skończyła się dobra Lily.
Kiedyś w takiej sytuacji bym poszukała go i chciała się pogodzić, ale to było
kiedyś. Od teraz będzie zupełnie inaczej. Nawet jeśli mielibyśmy nie odzywać
się do siebie nawzajem do końca życia. Nie szkodzi. Mało mam przyjaciół? A
chłopaka na razie nie szukam. Poza tym nie chciałabym z nim być. Siedziałam w
Pokoju Życzeń jeszcze parę minut i stwierdziłam, że chyba czas wracać do
dormitorium. Wstałam, popatrzyłam jeszcze na morze i wyszłam. <br />
<i>W tym samym czasie (dziewczyny są już u
siebie)</i><br />
- Stary! A co będzie jak ona nie odezwie się do ciebie? Już nigdy?- Zapytał
mnie Syriusz.- Przecież zależy ci na niej jak cholera! Sam tak mówiłeś! Napraw
to!<br />
- Syriusz. Czy ty teraz chcesz, żebym ja ją przepraszał? Za co?! Ja się pytam
za co?! Za to, że zapytałem ją podczas gry w butelkę, dlaczego się ze mną nie
umówi? Przypominam, że w grze w butelkę wybiera się prawdę lub wyzwanie, a ona
wybrała obie te opcje. Mogła wybrać wyzwanie, bo każdy mógł się domyślić o co
ją zapytam! Nie będę jej przepraszał. Nie ma w tym ani krzty mojej winy. Może
się do mnie nie odzywać. Szczerze? Wisi mi to. <br />
- Wszyscy doskonale wiemy, że nic ci nie wisi.- Powiedział Remus, rozbawiając
tym wszystkich. <br />
***<br />
Leżałam na swoim łóżku. Było grubo po północy, a ja wciąż nie mogłam zasnąć.
Myślałam o mnie i o Syriuszu. Byliśmy ze sobą już tydzień. To długo, jak na
Syriusza. Jego najdłuższy związek trwał dwa dni. Sam mi to powiedział. Nie wiem
o czym myślał, mówiąc mi to. Może chciał zasugerować, że ze mną chce pobić swój
rekord i ustalić kolejny? Nie mam pojęcia. Syriusz był moim pierwszym,
prawdziwym chłopakiem. To przy nim czuję się wyjątkowo. Traktuje mnie, jak
księżniczkę. Nawet mówi na mnie „moja księżniczko”, a ja mu wtedy odpowiadam
„mój księciu”. To słodkie. Początki związków zawsze są słodkie, ale później to
się zmienia. Są kłótnie, sprzeczki, a potem rozstania. To, co kiedyś było
piękne, staje się wspomnieniem. Niestety tak bywa. Spojrzałam na zegarek.
Dochodziła pierwsza w nocy. Przypomniałam sobie, jak wczoraj leżałam z
Syriuszem u niego na łóżku. <br />
<i>Miałam głowę na jego torsie, a on
obejmował mnie i bawił się moimi włosami. <br />
- Co jeśli w przyszłości nie będziemy razem?- Zaczęłam temat. <br />
- Nie dopuszczę do tego.- Odpowiedział, przenosząc swoją rękę na moje plecy. <br />
- Nie mów tak. Nie wiesz, co się wydarzy. <br />
- Posłuchaj. Mogą zdarzyć się kłótnie, jakieś sprzeczki, ale będziemy razem
mimo wszystko tak? Chyba, że nie chcesz? <br />
- Zwariowałeś? Oczywiście, że chcę! <br />
- To po co zadręczasz się takimi myślami? Jesteśmy razem, jest nam dobrze, to
po co roztrząsać takie zasmucające tematy? <br />
- Sama nie wiem. Po prostu się martwię. <br />
Syriusz przewrócił mnie na plecy tak, że teraz to on leżał na mnie. <br />
- Na zawsze.- Powiedział i zbliżył się do mnie, chcąc mnie pocałować, ale ja
zakryłam mu usta ręką.<br />
- Ile będzie trwało to „na zawsze”? Miesiąc? Dwa? <br />
- Kochanie. Jak rozumiesz słowa na zawsze? Na zawsze znaczy na zawsze.
Pamiętaj.- Znów chciał mnie pocałować, ale ja szybko go odepchnęłam i
zeskoczyłam z łóżka. <br />
- Przepraszam, nie jestem gotowa.- Powiedziałam i chciałam wyjść. To byłby mój
pierwszy pocałunek. Już chwytałam za klamkę, gdy podszedł do mnie Syriusz,
objął w pasie i szepnął do ucha.<br />
- Nie ma sprawy. Poczekamy.- Przytulił mnie i dopiero pozwolił wyjść. <br />
</i>Jest cudownym chłopakiem. Wręcz wymarzonym. Kto by się spodziewał, że
szkolny podrywacz i kawalarz może być taki czuły i opiekuńczy? A najlepsze jest
to, że marzenie połowy dziewczyn w szkole stało się moim spełnieniem. Zaczęłam
planować naszą wspólną przyszłość i nawet nie wiem kiedy zasnęłam. <br />
***<br />
James i ja nadal nie odzywaliśmy się do siebie. I tak minął luty, marzec i nim
się wszyscy obejrzeliśmy zaczął się kwiecień, a wraz z nim przygotowania do
corocznych egzaminów, mimo że były one dopiero na początku czerwca. Wolałam
zacząć się uczyć zawczasu. Któregoś wieczoru siedziałam sama przy kominku.
Peter był u swojej Sophie, Frank i Alicja gdzieś poszli, Remus z Ann byli w
bibliotece, a Syriusz zabrał Dor na spacer. Siedziałam i pisałam wypracowanie
na OpCM o wilkołakach. Nagle na fotelu obok usiadł James. Spojrzałam na niego i
zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Wstałam i chciałam iść do dormitorium, gdy James
stanął w taki sposób, że nie mogłam wyjść. <br />
- Odsuń się Potter. Chcę przejść jakbyś nie wiedział.- Warknęłam na niego. <br />
- Spokojnie Evans. Jest jedno magiczne słowo i cię puszczę. <br />
To była nasza pierwsza „rozmowa” od tamtej kłótni.<br />
- Przepuść mnie albo dostaniesz.<br />
- Eee. To więcej niż jedno słowo.- James próbował rozluźnić atmosferę, a przy
tym też mnie. <br />
- Nie masz co próbować Potter. Już nigdy nie będzie, jak dawniej.- Odepchnęłam
go i poszłam do siebie. <br />
<i>Chwilę później w dormitorium</i><br />
Siedziałam na swoim łóżku i kończyłam wypracowanie, gdy ktoś zapukał i nie
czekając na odpowiedź po prostu wszedł. To był nie kto inny jak:<br />
- Potter.- Powiedziałam, wracając do wcześniejszej pracy.- Czego? Pozwoliłam ci
wejść? <br />
- Słuchaj Evans. Jest taka sprawa, a ty musisz mi w niej pomóc. <br />
- Nic nie muszę. Wyjdź. <br />
- Nawet nie wiesz o co chodzi. <br />
- I nie chcę wiedzieć. Wyjdź. <br />
- Ale .. <br />
- Wynocha! Nie rozumiesz?! <br />
Zepchnęłam go z mojego łóżka i sama wstałam, ale tylko po to, żeby otworzyć mu
drzwi. <br />
- Mam cię może za rączkę wyprowadzić? <br />
- Chętnie kotku. <br />
- Nie mów tak na mnie! I wyjdź wreszcie!<br />
Przez moment stał w milczeniu i patrzył na mnie. Nie wytrzymałam, wzięłam go za
ramię najmocniej, jak umiałam i wyrzuciłam za drzwi. Nasłuchiwałam aż pójdzie.
Gdy po dłuższej chwili wyszłam z pokoju, jego już nie było. „I całe szczęście.”
pomyślałam. <br />
***<br />
Przed Transmutacją ja, Syriusz, Remus, Frank, Ann i Alicja wygłupialiśmy się i
śmialiśmy z młodszych uczniów. Reszta przyjaciół była jeszcze chyba w pokoju
wspólnym. W pewnym momencie do Syriusza podeszły jakieś dwie dziewczyny. Jedna
z nich była wysoką blondynką o niebieskich oczach i całkiem zgrabnej figurze.
Druga zaś była nieco niższa, miała brązowe włosy i piwne oczy. Niestety urodą
to ona nie grzeszyła. <br />
- Hej. Kiedy masz wolny wieczór?- Zapytała blondynka.<br />
- No hej. A czemu chcesz wiedzieć?- Zdziwił się Syriusz. Chociaż ja wiedziałam,
że on wie o co chodzi tej dziewczynie. <br />
- No proste! Żeby się z tobą umówić!- Mówiąc to, blondyna spojrzała na mnie.<br />
- Sorry maleńka, ale ja mam wszystkie wieczory zajęte od równo dwóch miesięcy.-
Objął mnie, nadal patrząc na dwie nieznajome.<br />
- Według mnie jesteś z nią o dwa miesiące za dużo.- Prychnęła i zaczęła
odchodzić. Syriusz mocno chwycił ją za ramię. <br />
- Za dużo sobie pozwalasz, obrażając moją dziewczynę. Jeszcze raz takie coś
zrobisz albo Dor mi się poskarży, że coś do niej mówiłaś. <br />
- To co? Uderzysz dziewczynę?<br />
- Nie jestem damskim bokserem. Ostrzegam cię tylko, że wtedy miły nie będę.-
Puścił ją, a ona szybko odeszła. <br />
- Kocham cię wiesz?- Powiedziałam, gdy Syriusz mnie przytulił. Nie wiem czemu
się wtedy ode mnie odsunął. Uśmiechnął się, ale był zmieszany. Wiedziałam, że
ma problem z wyrażaniem uczuć, ale mógł chociaż odpowiedzieć „ja ciebie też”. Było
mi strasznie przykro. Oczywiście zaraz mi przeszło, bo Syriusz zauważył, że coś
jest nie tak i mnie pocałował. <br />
***<br />
Na lekcjach zawsze staraliśmy się siadać obok siebie. Ja akurat zawsze
siedziałam centralnie przed Jamesem. Na Historii Magii zaczął kopać mnie w
krzesło i szeptać:<br />
- Psst! Psst! Evans!<br />
Postanowiłam się nie odwracać, bo na pewno chciał się ze mną umówić.<br />
- Evans no! <br />
Żadnej reakcji.<br />
- Evans do cholery!- Na szczęście nauczyciel nic nie słyszał, bo James miałby
przechlapane. <br />
- Czego ty chcesz?!- Byłam wkurzona.<br />
- Umów się ze mną.- Uśmiechnął się szarmancko, co było w jego stylu.<br />
Pokazałam mu środkowy palec i odwróciłam się w stronę profesora. <br />
- Żartowałem, jeju! Evans! <br />
Tak było przez całą lekcję. Wołał mnie, kopał w krzesło, rzucał we mnie wyrwanymi
i zgniecionymi kartkami z jakiegoś brudnopisu, a ja nic. Nawet nie mówiłam mu,
żeby przestał, bo by zobaczył, że mnie to denerwuje i dokuczał jeszcze
bardziej. Niestety po lekcji zaczepił mnie.<br />
- Evans, zaczekaj.<br />
Zatrzymałam się, ale nie odwracałam.<br />
- Nawet nie spojrzysz na mnie? Spoko. Chciałem zapytać, czy pomożesz mi w
nauce? <br />
- Ja? Tobie? Pff.<br />
- Co „pff”? Co? Że niby ja się nie uczę? <br />
- Może jeszcze mi powiesz, że się uczysz? To będzie hit stulecia!- Zaśmiałam
się i poszłam. <br />
- Evans!- James zaklął siarczyście, ale puściłam to mimo uszu. <br />
***<br />
Przez następnych kilka dni James prosił mnie o pomoc w nauce, któregoś dnia
podczas Transmutacji przesiadł się z Alicją. <br />
- Idź z powrotem do siebie, bo McGonagall się wydrze.- Szepnęłam do niego. <br />
- Nie odejdę, dopóki się nie zgodzisz pomóc mi w nauce.<br />
- To trochę tu posiedzisz i dostaniesz szlaban od McGonagall.<br />
- Evans. Wiem, że chcesz mi pomóc. Ja to czuję. <br />
- Ja czuję spaghetti, zaraz obiad. <br />
- Śmieszne.- Zakpił.- To zgadzasz się czy nie? <br />
- A jak się zgodzę to dasz mi spokój?- Zapytałam zniecierpliwiona. <br />
- Oczywiście!<br />
- Ale działamy na moich zasadach i warunkach. Resztę omówimy po lekcji, a teraz
idź już. <br />
***<br />
Umówiłam się z Jamesem o osiemnastej w Pokoju Wspólnym. Nie chciałam, żeby
pomyślał, że to randka, więc ubrałam szare dresy, jakąś starą, trochę przydużą
bluzkę, a włosy związałam w kucyk. Gdy zeszłam na dół w Pokoju Wspólnym
siedziało kilku pierwszorocznych i jakieś dwie trzecioklasistki. Oczywiście
przy kominku siedział i czekał James. Ubrał się trochę za elegancko, jak na
naukę. Miał na sobie czarne jeansy, niebieską koszulę w kratę, we włosach miał
trochę żelu, a jego perfumy było czuć na kilometr. „No trudno. Nie ma odwrotu.”
pomyślałam i podeszłam do niego. <br />
- A ty co? Przyszedłeś się uczyć czy czekasz na jakąś swoją faneczkę, żeby ją
gdzieś zabrać, uwieść i zostawić? <br />
- Nie? Czekam na ciebie skarbie.- Powiedział, przeczesując włosy. To się stało
jego nałogiem. <br />
- Nie mów do mnie skarbie! Zaczynamy od Obrony przed Czarną Magią. Masz
książki?- Kiwnął głową na stolik.- Dobra, otwórz na temacie o wilkołakach.
Okej. Powiedz mi, co o nich wiesz?<br />
Stałam przed nim, jak prawdziwa nauczycielka. <br />
- Jedyne, co wiem, to to, że jesteś prześliczna. <br />
- Przestań zgrywać pajaca Potter! Co wiesz o wilkołakach? <br />
- Myślę, że umarłem, bo ty musisz być aniołem. <br />
- Nie umarłeś .. Ale jeśli tak bardzo tego chcesz to można to jakoś załatwić.-
Uśmiechnęłam się ironicznie.- To co wiesz o wilkołakach? <br />
- Oj, coś wpadło ci do oka? A nie czekaj, wydaje mi się, że do mnie mrugnęłaś. <br />
Ewidentnie James chciał mnie poderwać swoimi tandetnymi tekstami, ale ja się
nie dałam. <br />
- Dobra widzę, że nie chciałeś się uczyć tylko mnie podrywać. W takim razie
idę.- Wzięłam książki i poszłam do dormitorium. James nawet nie chciał, żebym
się zawróciła, co tylko dowiodło, że miałam rację. <br />
Wróciłam do dormitorium, rzuciłam książki na łóżko i poszłam do łazienki. Kilka
minut później wyszłam owinięta w ręcznik. <br />
- Co tak szybko?- Zapytała Dor.- Jesteś wykąpana przed dziewiętnastą? Co się
stało? <br />
- A co mogło się stać?! Nie chodziło mu o naukę!- Byłam wściekła.- Z dobrego serca
chciałam mu pomóc. Myślałam, że może teraz będzie normalny, ale nie! On
oczywiście musiał mnie podrywać!<br />
- Spokojnie Lily. James już taki jest. Znam go od dzieciństwa.- Mrugnęła do
mnie Dor. <br />
Trochę się uspokoiłam i usiadłam na łóżku, żeby napisać list do rodziców. <br />
***<br />
- Słuchaj. Chcę ich skłócić, a TY- wskazała na mnie palcem- mi w tym pomożesz.-
Stałyśmy w jakiejś pustej, nieużywanej klasie.- On musi być mój!<br />
- No nie wiem. <br />
- Pamiętaj, że znam twoją tajemnicę. A chyba nie chciałabyś, żeby wyszła na
światło dzienne? <br />
- Ciekawe jaką?- Prychnęłam. <br />
- Rok temu podkochiwałaś się w Severusie Snape. A dobrze wiesz, że nie miałabyś
życia, gdyby uczniowie się o tym dowiedzieli. Nikt go nie lubi. Poza tym
rudzielcem Evans. To jak? Pomożesz mi nie?<br />
- Niech ci będzie.- Spuściłam głowę. Uważałam, że to głupi pomysł. W końcu oni
byli ze sobą tacy szczęśliwi! Ale cóż, nie chciałam, żeby ktoś się dowiedział o
moim zauroczeniu. <i><br />
</i>- Jutro w tym samym miejscu, o tej samej porze omówimy szczegóły. Teraz po
moim wyjściu policzysz do dwudziestu i dopiero ty wyjdziesz. Jasne?- Kiwnęłam
głową. Dziewczyna wyszła, a ja powiedziałam sama do siebie:<br />
- Nadal uważam, że to idiotyczny pomysł. Rozwalać czyjś związek? <br />
Odczekałam jeszcze chwilę i poszłam w stronę swojego dormitorium. <o:p></o:p></span></div>
Ginny Potterhttp://www.blogger.com/profile/03677091263059722420noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7061035018861417757.post-36834338611907705772015-09-12T21:35:00.001+02:002015-09-12T21:35:50.194+02:00Notka :) Witam witam. :) Chciałam tylko powiedzieć, że nowej notki możecie się spodziewać jutro wieczorkiem. ;) Nie powiem konkretnej godziny, ale wieczorkiem około może 20? 21? :) Jak Wam mija weekendzik? :) Mam nadzieję, że się nie nudzicie? :) A początki szkoły? Ja mam mega dużo obowiązków i zajęć w tym roku, ale na notki zawsze znajdę czas! :D To co? Do jutra! ;) Ginny Potterhttp://www.blogger.com/profile/03677091263059722420noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7061035018861417757.post-75059498109182884452015-07-25T16:00:00.002+02:002015-07-25T16:02:40.393+02:00Rozdział 30<div class="MsoNormal" style="line-height: 115%; margin-bottom: 10.0pt; mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-autospace: none;">
<span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-font-family: Calibri; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-hansi-font-family: Calibri;">Mam nadzieję, że mi wybaczycie! Miałam
wstawić notkę po zakończeniu roku szkolnego. Mija prawie miesiąc i nic nie ma! :(
Ale myślę, że zrekompensuje to Wam baaaaardzo długą notką. :D W sierpniu nie
wstawię notki, bo za kilka godzin wyjeżdżam na cały miesiąc. :/ Ale jak tylko
wrócę zabieram się za jej pisanie. Znaczy może będę pisać na wyjeździe, ale
jeśli nie, to od razu po powrocie piszę i wstawiam. :D Mam nadzieję, że ta
notka Wam się spodoba. ;) Mam dla Was propozycję. Co Wy na to, żebym wstawiała
notki raz w miesiącu? Wtedy będą one dłuższe i będzie pewność, że je wstawię.
Bo jak obiecam np.: na przyszły tydzień, a coś nie wyjdzie to się zawiedziecie.
:( Więc będę wstawiała raz w miesiącu, nie będę mówiła kiedy konkretnie. Raz na
początku, raz pod koniec miesiąca. ;) Zgadzacie się? :D No się rozpisałam, już
kończę. ;) Miłego czytania i pamiętajcie o K.O.M.E.N.T.A.R.Z.A.C.H. :D <br />
***<br />
Oboje usiedli wygodnie na kanapie. Nikt z nas się nie odzywał. Czekaliśmy na
moment, w którym usłyszymy imię tajemniczej nieznajomej. <br />
- Zapewne zastanawiacie się, kto to jest.- Zaczął Peter.- To moja dziewczyna,
Sophie Blanchard. Jak się już pewnie zorientowaliście jest Krukonką. Jesteśmy
razem od dwóch miesięcy. <br />
- Nie jesteś moim adwokatem Peterze. Umiem sama się przedstawić.- Powiedziała
ostrym tonem Sophie. <br />
Po tym zdaniu od razu zapaliła mi się tak zwana czerwona lampka. Coś było nie
tak z tą dziewczyną. Była zbyt stanowcza i trochę nadęta. Pewnie przez to, jak
nam później powiedział Peter, że jej rodzice byli bardzo zamożni, a ona była
jedynaczką. Z początku nie zwróciłam uwagi na jej wygląd, ale potem
stwierdziłam, że jest dosyć ładna. Była wysoką blondynką o niebieskich oczach i
zgrabnej figurze. Dużo mówiła o sobie. Dowiedzieliśmy się, że przeniosła się do
Hogwartu, bo jej tata dostał lepszą pracę w Londynie. Bardzo przydatną
informacją było to, że interesuje się modą i w swoim dormitorium ma same
plakaty modelek. (dopisek autorki: to ma być takie z sarkazmem :)) Nie
przypadła mi do gustu, ale musiałam ją tolerować ze względu na Petera. Jeśli on
był szczęśliwy to ja też. <br />
***<br />
Sophie nie zabawiła u nas długo, bo jak twierdziła musiała jeszcze odrobić lekcje.
Peter poszedł ją odprowadzić, a my zebraliśmy się w żeńskim dormitorium. <br />
- I jak?- Zapytał James. <br />
Wszyscy wiedzieli o co pytał. <br />
- Jeśli mam być szczera to nie zbyt ją polubiłam, ale będę starała się ją
znosić dla Petera.- Powiedziałam.<br />
- Ja też.- Oznajmiła Alicja, a Ann i Dor jej przytaknęły. <br />
- A wy? Na pewno wam się podoba co? Przecież jest taka piękna! I ta tona pudru
na ryju!- Zakpiła Dor, która nigdy nie była zbyt wylewna w słowach.<br />
- A właśnie! I tu cię zadziwię! Nie podoba mi się w żadnym calu. Jest okropna i
przemądrzała. Oby Peter nie zmienił się pod jej wpływem.- Odpowiedział całkiem
poważnie, jak na siebie, Syriusz.<br />
- Łapo. Pierwszy raz wypowiadasz się w ten sposób o jakiejś całkiem ładnej
dziewczynie.- Powiedział Remus, za co został obrzucony ostrym spojrzeniem przez
Ann.<br />
- Zaraz, zaraz! Wyjaśnicie nam o co chodzi z tymi przezwiskami?- Zapytałam<br />
- Przykro mi, ale nie.- Odpowiedział James. <br />
- To jest ściśle tajne, łamane przez nie wiem!- Zażartował Syriusz. <br />
- James.- Powiedziałam robiąc minę zbitego pieska.- Proooszę.<br />
- Jestem za słaby! To przez te twoje oczy! Remus zrób coś!<br />
- Luz. W sumie można im powiedzieć. I tak już połowę wiedzą.- Odpowiedział
chłopak. <br />
- Połowę? To właściwie nic.- Wtrącił Syriusz. <br />
- To powiecie czy nie?! To ma jakiś związek z tym, że Remus jest wilkołakiem?-
Zapytałam zniecierpliwiona.<br />
- Tak i to duży.- Powiedział ze spokojem Remus.- Zrobili to dla mnie. <br />
- Ale co?!- Krzyknęłyśmy równocześnie.<br />
- Poczekajmy na Petera. Głupio nam pokazać to bez niego. <br />
- James ma rację.- Powiedział Syriusz.<br />
Jakie to było denerwujące nie wiedzieć o czym oni mówią. Spojrzałyśmy z
dziewczynami po sobie i jedyne co nam pozostało to wzruszyć ramionami. <br />
***<br />
Mniej więcej po godzinie wrócił Peter i chłopcy zabrali nas na błonia. Było
zimno, na dworze ze dwa metry śniegu. Byłam podekscytowana, bo zaraz miałam
poznać wielką tajemnicę chłopaków. Zatrzymaliśmy się nieopodal Zakazanego Lasu.
<br />
- Zaczekajcie tu.- Nakazał James. <br />
On razem z resztą chłopaków weszli do lasu i ukryli się za jakimś drzewem. Było
ciemno, więc nie widziałam za dużo. Domyśliłam się, że Frank nie jest jednym z
nich, a nawet wiedział tylko tyle co my. Po chwili dało się słyszeć głosy
chłopaków. <br />
- Łapo, czy mógłbyś łaskawie zabrać swój zapchlony zad sprzed mojego nosa?-
Zapytał James.<br />
- Nie narzekaj, mogło być gorzej. <br />
Nagle zza drzewa, za którym niedawno ukryli się chłopcy, wyszły zwierzęta.
Jeleń, pies, wilkołak i szczur. Podeszłam do jelenia i spojrzałam mu głęboko w
oczy. <br />
- James?- Zapytałam niepewnie, na co ten kiwnął głową.- Po co to wszystko? Jak
wy to zrobiliście? To jest zaawansowana magia!- W głowie miałam tysiące myśli i
pytań. <br />
- Nie krzycz, bo jeśli ktoś nas zobaczy będzie źle.- Powiedział Syriusz- pies.-
Wiecie, że nie możecie się nikomu wygadać? To będzie nasza wspólna tajemnica. <br />
Wszyscy jednocześnie kiwnęliśmy głowami. Jeszcze przez chwilę staliśmy po
prostu patrząc na naszych kolegów. Potem chłopcy poszli znów się przemienić. <br />
***<br />
- Nie było łatwo z początku wyczarować patronusa, ale po kilku godzinach
ciężkiej pracy się udało.- Opowiadał James.- Byliśmy tak zdeterminowani, że nie
robiliśmy sobie żadnych przerw, a ćwiczyliśmy dosyć długo. Ile to było?
Dziewięć godzin? Tak, chyba tak. Cała noc. <br />
Siedzieliśmy znów w żeńskim dormitorium. Dochodziła dwudziesta trzecia. <br />
- Dobra chodźmy już spać, bo jutro mamy OpCM i McMillan na pewno da nam
popalić, jeśli będziemy niewyspani.- Powiedziała Ann. <br />
Frank i Remus pożegnali się ze swoimi dziewczynami (d.a. chyba wiadomo jak :P).
<br />
- Rzyyyyygam!- Krzyczał Syriusz.- Skończ się lizać Remi i lecimy!- Ten to
zawsze wiedział jak nas rozśmieszyć. Chłopcy powiedzieli wszystkim dobranoc i
poszli do siebie. <br />
***<br />
- Jeszcze tylko parę lekcji i pojedziemy do domu na święta!- Szepnęła do mnie
Dor. Siedziałyśmy na lekcji OpCM-u. Profesor Korneliusz McMillan opowiadał o
zaklęciu patronusa. Od razu pomyślałam o chłopakach, a raczej Huncwotach, bo
tak się nazywali. Oni nie będą mieli problemu z tym zaklęciem. <br />
- Panno Evans! Rozumiem, że Obrona Przed Czarną Magią nie jest pani ulubionym
przedmiotem, ale mimo wszystko należy uważać na lekcji! Może chce się pani ze
mną zamienić? Ja sobie posiedzę, a pani poprowadzi lekcję?<br />
- Nie. Przepraszam, to się więcej nie powtórzy.- Powiedziałam, spuszczając
głowę. <br />
- Dobrze, dobrze. Zapraszam panią na środek. A do pary podejdzie.. Może ty
młodzieńcze.- Wskazał na Jamesa. Chłopak podszedł, a McMillan nakazał nam
przećwiczyć zaklęcie.- Najpierw zacznie młoda dama. Pamiętaj, mów głośno i
wyraźnie i myśl o jakimś bardzo szczęśliwym wydarzeniu. <br />
Pomyślałam o tym jak dostałam pierwszy list z Hogwartu. Starałam się wypełnić
całą siebie tym wspomnieniem. Wzięłam głęboki oddech i wypowiedziałam:<br />
- Expecto Patronum! <br />
Nie sądziłam, że od razu mi się uda i właśnie tak było. Niby zaświeciła się na
końcu różdżki jakaś smuga niebieskiego światła, ale nic poza tym.<br />
- Niech się pani nie martwi, panno Evans i tak to już jest coś.- Powiedział
McMillan.- Niech pani spróbuje jeszcze raz. <br />
Znowu machnęłam różdżką i wypowiedziałam zaklęcie. Tym razem z mojej różdżki
wyskoczyła łania i przemknęła między ławkami.<br />
- Świetnie!- Krzyknął McMillan.- Teraz pan, panie Potter.<br />
James jakby od niechcenia machnął różdżką i wypowiedział zaklęcie. Z różdżki
wyskoczył jeleń i zaczął biegać po sali. Profesor spojrzał na nas dziwnym
wzrokiem. <br />
- Nigdy wcześniej nie ćwiczyliście tego zaklęcia?- Zapytał z niedowierzaniem,
na co my pokręciliśmy głowami. <br />
Patrzył to na mnie, to na Jamesa. W końcu zwrócił wzrok w moją stronę i puścił
do mnie oczko. <br />
- Ciekawe, ciekawe.- Powiedział po chwili milczenia. <br />
- A co jest takie ciekawe?- Zapytałam. <br />
- Zapewne wkrótce się pani dowie panno Evans. A tymczasem Gryffindor otrzymuje
dwadzieścia punktów, za świetną prezentację.<br />
Lekcja się skończyła, a my wyszliśmy, kierując się do lochów na Eliksiry. <br />
- James o co chodziło McMillanowi? Co jest takie ciekawe?<br />
- W świecie czarodziejów są zabobony i jednym z nich jest "Patronusowe
przeznaczenie". Idiotyczna nazwa, ale co poradzisz? Ludzie wierzą, że
jeśli dwie osoby mają tego samego patronusa lub będą one ze sobą w jakiś sposób
powiązane to te osoby będą kiedyś razem. Osobiście uważam, że to idiotyzm, ale
o gustach się nie dyskutuje. W innych okolicznościach byłbym się cieszył, ale
teraz, jak wiem, że nigdy się ze mną nie umówisz .. <br />
- Kto powiedział, że nigdy?- Zapytałam.<br />
- Hmm.. No nie wiem. Ty? Cytuję: <i>wolałabym umrzeć niż się z tobą umówić.</i>
<br />
- Ach no tak, faktycznie.- Byłam trochę zakłopotana i nie wiedziałam co
powiedzieć. <br />
Po chwili James objął mnie ramieniem i powiedział:<br />
- Doobra nie roztrząsajmy tego tematu. Nie jestem w twoim typie, rozumiem.<br />
Był słodki i czuły, ale czasami strasznie wkurzający. Coś do niego czułam, ale
jeszcze nie wiedziałam co to było. Utrzymywaliśmy stosunki czysto
przyjacielskie, ale tak dla zasady musieliśmy się wyzywać i w ogóle, żeby nie
stracić reputacji „tej złej pary”.<br />
***<br />
Nim się obejrzałam już siedziałam w samochodzie razem z moimi rodzicami.
Opowiedziałam im wszystko ze szczegółami. Tata oczywiście posmutniał, gdy się
dowiedział o Billu, ale uspokoiłam go tym, że na razie daję sobie spokój z
chłopakami. Święta? Jak co roku. Wigilia w domu, a pierwszy i drugi dzień świąt
u babci i dziadka. Sylwester. W tym roku rodzice się nigdzie nie wybierali,
Petunia też, więc powitaliśmy Nowy Rok wszyscy razem. Moje stosunki z siostrą
były nadal takie same. Nie liczyłam na jakąkolwiek zmianę, ale życzenia
noworoczne nie były złośliwe, więc przynajmniej o tyle dobrze.<br />
***<br />
Tak jak planowaliśmy Sylwestra spędziliśmy we dwoje. Moi rodzice wyjechali do
znajomych, więc mieliśmy cały dom dla siebie. Frank kazał mi się przygotować,
podczas gdy on zrobi kolację. Ubrałam się w krótką, czerwoną sukienkę, włosy
spięłam w kok. Weszłam do jadalni, a tam czekała mnie bardzo miła
niespodzianka. Nie sądziłam, że będzie to romantyczna kolacja przy świecach. Po
środku stołu stał bukiet czerwonych róż, po jego obu stronach były długie,
białe świeczki. W powietrzu unosił się, nieznajomy mi dotąd, zapach. Jak się
później okazało Frank przygotował makaron polany sosem z owoców morza. Nigdy
wcześniej czegoś takiego nie jadłam. Smakowało mi wszystko, jednak nie
odważyłam się zjeść ośmiorniczek. Obrzydzały mnie ich macki, których na domiar
złego było osiem. Po zjedzonej kolacji, Frank włączył na DVD komedię
romantyczną. Siedzieliśmy bez przerwy przytuleni, często się całowaliśmy. Było
cudownie. Taki Sylwester sobie właśnie wymarzyłam. <br />
***<br />
Jak to mówią, święta, święta i po świętach. Spędziłam je, jak co roku, z
rodziną. Niedługo po powrocie do Hogwartu miał się odbyć mecz Gryffindor-
Ravenclaw. Umówiłam się ze Stanem, że pójdziemy na niego razem. Przez całą
przerwę świąteczną korespondowaliśmy i dzwoniliśmy do siebie. On jest świetnym
przyjacielem, mogę mu się wygadać bez obawy, że dowie się o tym ktoś inny.
Kocham moje przyjaciółki, ale nie mogę porównywać damskiej przyjaźni do
MĘSKO-damskiej. To są dwie różne rzeczy. Pewnie dziewczyny się wkurzą, że się z
nim umówiłam, ale wyjaśnię im, że Stan był pierwszy i głupio jest mi odmówić.
Może zrozumieją, jednak postanowiłam im powiedzieć, żeby nie było później jakichś
nieprzyjemności. Zaraz po lekcjach poszłyśmy wszystkie do pokoju wspólnego, bo
postanowiłyśmy razem odrabiać lekcje. Cały czas myślałam jak im powiedzieć, że
umówiłam się ze Stanem na mecz. Zawsze razem wymyślałyśmy okrzyki,
przygotowywałyśmy się, a teraz będą robić to wszystko beze mnie. Nawet nie będę
obok nich siedzieć, bo Stan chce, żebym poznała jego kolegów z Hufflepuffu. Nie
powinny być złe, jeśli im wyjaśnię. Po godzinie rozmyślań, postanowiłam zacząć
rozmowę. <br />
- Ej słuchajcie, muszę wam coś powiedzieć.<br />
- Co jest Dor?- Zapytała Lily.- Wymyśliłaś już okrzyk na jutrzejszy mecz? Ja
jeszcze nie, ale zrobimy to pewnie wszystkie razem po kolacji no nie?-
Powiedziała z uśmiechem. <br />
- Ja kompletnie zapomniałam o tym.- Odpowiedziała Ann.- No wiesz święta,
rodzina, Remus. Ale co to dla nas w końcu!- Śmiała się.<br />
- Ja pamiętałam o tym, ale szczerze? Nie chciało mi się myśleć. Wolałam odpocząć
i tak naprawdę miałam cichą nadzieję, że będziemy to robiły razem.- Również
śmiała się Alicja. <br />
Dziewczyny w ogóle nie dały mi dojść do słowa. W końcu postanowiłam im
przeszkodzić w tej dyskusji, żeby mieć to jak najszybciej za sobą. <br />
- Idę na mecz ze Stanem.- Powiedziałam na jednym wydechu. <br />
Przez dłuższą chwilę żadna z nich się nie odzywała. Te milczenie przerwała
Lily, na którą najbardziej liczyłam, że mnie zrozumie. <br />
- Ale okrzyki wymyślamy razem tak? W tym się nic nie zmienia? Tak jak w tym, że
rano po prostu z nim pójdziesz, ale przygotowywać się będziemy razem? Zawsze
tak robimy przed meczami. <br />
- Wiem! Niestety was chyba rozczaruję.- Emocje wzięły nade mną górę.
Rozpłakałam się i wybiegłam z pokoju, chwytając w biegu kurtkę i szalik. <br />
Biegnąc w stronę wyjścia z zamku wpadłam na Stana. <br />
- Ej mała co się dzieje?- Zapytał, chwytając mnie za ramiona.- Czemu płaczesz?<br />
- Powiedziałam dziewczynom, że to z tobą idę na mecz i jakoś tak puściły mi
nerwy. <br />
- Czekaj nie rozumiem. Nie pozwoliły ci?- Pokręciłam głową.- To o co chodzi?<br />
- Po prostu zawsze przed meczem razem się przygotowywałyśmy i w ogóle, razem
kibicowałyśmy na trybunach, a teraz będą to robić beze mnie! <br />
- Jeśli nie chcesz iść ze mną na mecz to powiedz. Przecież cię nie zmuszę,
tylko myślałem, że byś chciała poznać moich przyjaciół, ja już twoich poznałem.
<br />
- Nie! Ja chcę iść z tobą na mecz! Nie mogę całego swojego czasu poświęcać
dziewczynom. One to zrozumieją, a jak nie to trudno. <br />
- Nie chcę, żebyście się przeze mnie kłóciły.<br />
- Spokojnie. Jeśli cokolwiek się stanie to nie przez ciebie, tylko przeze mnie,
tak?<br />
Stan pokiwał głową i mnie przytulił. <br />
- Co powiesz na krótki spacer?- Zaproponował, a ja się zgodziłam. <br />
***<br />
Ten „krótki spacer” trwał ponad godzinę. Stan wiedział, że potrzebuję w tym
momencie kogoś z kim mogę pogadać, nie bojąc się, że mnie wyśmieje lub się
obrazi. Opowiedziałam mu o wszystkim, a potem chłopak mnie odprowadził. Tuż
przed obrazem Grubej Damy Stan zatrzymał mnie na chwilę. <br />
- Słuchaj.- Był ewidentnie zakłopotany.- Wiem to dopiero za miesiąc, ale
chciałbym wiedzieć już, żebyś zarezerwowała sobie termin i w ogóle .. Nie wiem
jak ci to powiedzieć, ale .. Hmm ..<br />
Podczas, gdy on szukał odpowiednich słów, ja się zorientowałam, że już za
miesiąc są walentynki. Wiedziałam, że chce mnie zapytać czy pójdę z nim na
randkę. Był moim przyjacielem i nie chciałam tego zmieniać. Nie chciałam też
robić mu nadziei, ale z drugiej strony nie chciałam go ranić. <br />
- Tak.- Odezwałam się po chwili namysłu.<br />
Stan, który do tej pory miał wzrok wbity w ziemię, spojrzał na mnie zdziwiony,
jednak widziałam ten błysk w jego oczach. <br />
- Ale ja jeszcze nie ..<br />
- Wiem o co ci chodzi z chęcią pójdę.- Powiedziałam i cmoknęłam go w policzek.-
Jutro rano przyjdę pod waszą wieżę. Tak gdzieś około ósmej trzydzieści. <br />
Przeszłam przez obraz Grubej Damy, zostawiając Stana zdziwionego, a zarazem
szczęśliwego oraz czerwonego na twarzy. <br />
***<br />
Weszłam do pokoju, nie zdążyłam się rozebrać, a już ktoś rzucił mi się na
szyję. Po rudych włosach rozpoznałam, że to Lily. <br />
- Dor posłuchaj nie miało to zabrzmieć jak jakieś wyrzuty, że z nim idziesz.
Chciałam tylko jakby zapytać, czy będziesz z nami się przygotowywać. Wiem
głupio wyszło, ale wiedz, że nie mamy nic przeciwko, żebyś szła na mecz ze
Stanem. W końcu tylko z nim idziesz, ale siedzimy i tak razem!- Zaśmiała się
niepewnie.- Prawda? Dor?<br />
Pokręciłam tylko głową. Nie mogłam wykrztusić z siebie ani słowa, czułam, że za
chwilę znów się rozpłaczę. <br />
- Och .. Nie no spoko. Przecież rozumiemy.- Ruda powiedziała to w liczbie
mnogiej, chociaż dziewczyn w pokoju nie było. <br />
Wiedziałam, że była zawiedziona, ale nie miałam zamiaru zmieniać zdania.
Obiecałam Stanowi, że z nim pójdę i tak będzie. <br />
- Wiem, że jesteś zła, ale ja zdania nie zmienię. Sorki.<br />
Od tego momentu Lily się do mnie nie odezwała do końca dnia, a wręcz traktowała
mnie jak powietrze. <br />
***<br />
Wstałam dosyć wcześnie, bo około siódmej. Miałam jeszcze mnóstwo czasu do
spotkania ze Stanem, więc postanowiłam chwilę dłużej poleżeć w łóżku. Myślałam
o wczorajszej kłótni z Lily. Nigdy nie było takiej sytuacji, żeby się do mnie
nie odzywała. To musiało ją naprawdę zranić. Nie miałam jednak wyrzutów
sumienia. Pierwszy był Stan i już. Nie zamierzałam tego zmieniać tylko po to,
żeby Lily się na mnie nie gniewała. „Skoro jest moją przyjaciółką to nie
powinna się obrażać o coś takiego. W końcu sama mówiła, że od zawsze razem
chodzimy na mecze i kibicujemy, więc ten jeden raz mogę jakoś to zmienić?”
powiedział mi cichy głosik w głowie. Postanowiłam, że ja pierwsza się nie
odezwę ani nie przeproszę, bo nie mam za co. Nawet nie wiem kiedy, ale na
chwilę przysnęłam i obudził mnie trzask drzwi łazienkowych. Rozejrzałam się po
pokoju i stwierdziłam, że Lily już nie śpi. Byłam ciekawa czy się do mnie
odezwie jak wyjdzie. Moje łóżko było najbliżej łazienki, więc specjalnie
usiadłam, czekając na swoją kolej. Gdy Ruda wyszła w końcu z łazienki, a trwało
to pół godziny, nie usłyszałam od niej nawet krótkiego „cześć”. To znaczy
usłyszałam, ale to nie było do mnie tylko do pozostałych dziewczyn. Bez słowa,
więc wstałam i poszłam się ogarnąć. Umyłam się, ubrałam, pomalowałam lekko
rzęsy i wyszłam z łazienki. Wzięłam ze sobą kurtkę i szalik Gryffindoru i
poszłam pod pokój wspólny Puchonów. <br />
***<br />
Mecz oczywiście zakończył się wygraną Gryfonów. Ale muszę przyznać, że Puchoni
nie grali tak źle, ponieważ gdyby nie to, że James złapał znicz mielibyśmy
remis 70:70. Jak po każdym, wygranym meczu odbyła się impreza w naszym pokoju
wspólnym. Tym razem zapytaliśmy o zgodę profesora Dumbledora. Było świetnie,
przetańczyłam z Jamesem prawie całą noc. Oczywiście próbował mnie podrywać, ale
ja się nie dałam. Ogólnie jest z niego fajny przyjaciel. <br />
***<br />
Walentynki. Cały zamek został przystrojony z tej okazji różowymi serduszkami, a
z sufitu w Wielkiej Sali spadały bez przerwy różowe i czerwone serpentyny.
Podczas śniadania Kupidyn rozdawał walentynki. Każdy uczeń dostał od dyrektora
małą walentynkę z napisem „Wesołego Walentego”, miły gest. Poza tym każdy
dostawał od swoich cichych wielbicieli, więc oczywiście Lily dostała od Jamesa
dziesięć i w każdej była prośba o randkę. Od meczu minął już miesiąc, a ona
nadal się do mnie nie odzywała. Miałam kilka razy ochotę, żeby do niej podejść
i zwyczajnie ją przytulić, ale potem myślałam, że to ona powinna to zrobić. W
końcu ja w niczym nie zawiniłam. Późnym popołudniem byłam umówiona ze Stanem.
Sam przygotował kolację przy świecach, podczas której dał mi pluszowego misia z
serduszkiem. Było mi głupio, że ja dla niego nic nie mam, jednak on mnie
zapewnił, że nic nie szkodzi. Było cudownie. Świetnie spędziliśmy razem czas. Po
kolacji odprowadził mnie pod obraz Grubej Damy i tam zadał pytanie, którego nie
chciałam usłyszeć z jego ust.<br />
- Dor, zostaniesz moją dziewczyną?<br />
Tak bardzo nie chciałam go zranić odpowiedzią, a jednak nie mogłam się zgodzić.
Po pierwsze był tylko przyjacielem, po drugie nie w moim typie, po trzecie
podobał mi się ktoś inny. <br />
- Posłuchaj- wzięłam go za rękę- nie chcę, żeby moja odpowiedź cię mocno
dotknęła, chociaż tak pewnie będzie. Jesteś świetnym przyjacielem, potrafisz
mnie wysłuchać i pocieszyć, zawsze masz dla mnie czas, gdy tego potrzebuję, ale
nic z tego nie będzie. Przepraszam.<br />
Spuściłam głowę i odwróciłam się w stronę obrazu. Już miałam wypowiedzieć hasło
i wejść do środka, gdy Stan złapał mnie za rękę. <br />
- Rozumiem, nie martw się. Byłbym zdziwiony, gdybyś się zgodziła, bo widzę jak
patrzysz na Blacka, a on na ciebie. Może nie macie jakichś super relacji, ale
mimo wszystko pewnie się sobie podobacie. Co? Nie mam racji? <br />
- Masz, masz. <br />
- No właśnie.- Przytulił mnie.- Idź teraz do niego i mu powiedz, co czujesz.
Masz coś do stracenia?<br />
- Tak. Relacje z nim. Może tak jak mówisz nie jesteśmy przyjaciółmi, ale
przyjaźnię się z Jamesem, Remusem, trochę z Peterem i dziewczynami, on z nimi
też, więc jak się spotykamy razem to on też jest i nie chcę, żeby przez to, że
mu powiem, że mi się podoba przestał z nami przebywać, albo odciągał chłopaków
od nas. Rozumiesz?<br />
- Rozumiem, ale skąd wiesz, że tak będzie? Mówiłem ci przed chwilą, że widzę
jak on na ciebie patrzy, jak siedzisz obok, jak przechodzisz, jak jesz, jak
siedzisz na lekcjach. Wierz mi lub nie, ale jestem chłopakiem i wiem co takie
spojrzenie oznacza.- Mrugnął do mnie. <br />
- Może kiedyś mu powiem, ale raczej nie dziś, a teraz idę, bo jeszcze muszę
odrobić lekcję. Dziękuję, za wszystko.- Dałam mu całusa w policzek i poszłam. <br />
***<br />
Po prostu jak na zawołanie, gdy wchodziłam po schodach do dormitorium, wpadłam
na Syriusza. <br />
- O, hej.- Powiedział.<br />
- No hej. Co tam? Dawno nie rozmawialiśmy. <br />
- No nie. U mnie jakoś leci, walentynki spędzam samotnie, pierwszy raz!- Śmiał
się.- Ja! Rozumiesz? Ja! No, ale widzę, że ty nie? Dla kogo się tak wystroiłaś?<br />
- Dla chłopaka.- Uśmiechnęłam się.<br />
- Powiadasz?- Zrobił zdziwioną minę i przepuścił na schodach jakiegoś
pierwszaka.- Ej masz chwilę?<br />
- Jasne, czemu pytasz?<br />
- A przejdziemy się?- Uśmiechnął się, a ja kiwnęłam głową.- Tylko ubierz się
cieplej, bo zrobiło się zimno wieczorem. <br />
Po pięciu minutach zeszłam do niego, ubrana w ciepłą kurtkę i szalik. Poszliśmy
oczywiście na błonia, na spacer. Początkowo rozmawialiśmy o meczu, a ja mu
opowiedziałam o sytuacji z Lily.<br />
- Wiem, że masz swój honor, bo jesteś twardą kobietą, ale nie uważasz, że to
bezsensowne kłócić się o taką głupotę? <br />
- Uważam, ale nie ja to zaczęłam, to ona się obraziła. I po co? Nie mogę umówić
się z przyjacielem na mecz chociaż raz? Sama mi mówiła, że od zawsze razem
wszystko robimy, więc chyba ten jeden raz mogę coś zmienić? <br />
- No w sumie masz rację, ale tak czy siak jestem zdania, że powinnaś z nią
POGADAĆ, nie przepraszać, bo nie masz za co, faktycznie, ale poprosić o rozmowę
i od słowa do słowa samo jakoś wyjdzie. <br />
- Niech ci będzie.- Powiedziałam i szturchnęłam go lekko ramieniem. <br />
- Tak naprawdę chciałem z tobą o czym innym porozmawiać. <br />
- Tak? O czym?<br />
- Bo .. Wiesz .. A w sumie to nie ważne.- Poczerwieniał trochę na twarzy. <br />
- Ej, co jest? Zacząłeś temat to skończ, bo nie będę mogła spać. <br />
- No dobra. Uważaj, walę prosto z mostu i zrozumiem, jeśli ty myślisz o mnie
inaczej ... Podobasz mi się.<br />
- Mówisz poważnie? <br />
- Jak najbardziej.- Widać było, że się trochę rozluźnił. Nie wiedziałam, że aż
tak go peszę. <br />
- Skoro jest godzina wyznań to powiem ci, że ty mi też się podobasz.<br />
„Problem rozwiązany. Dzięki Stan.” pomyślałam.<br />
- Wow. To świetnie. Myślisz, że mogłoby coś z tego być? No wiesz ty i ja. Mam
wrażenie, że do siebie nie pasujemy. Ja robię kawały i się nie uczę
praktycznie. Ty lubisz się uczyć i kawały cię denerwują i wiele innych rzeczy.
To nie współgra. <br />
- Przeciwieństwa w końcu się przyciągają prawda?- Uśmiechnęłam się i poczułam,
że robię się czerwona na całej twarzy, aż mi było wstyd. <br />
Syriusz nic nie powiedział, tylko się nade mną nachylił i mnie pocałował. Ten
wieczór zapamiętam na zawsze. <br />
***<br />
Teoretycznie żadne z nas nie zaproponowało, żebyśmy zostali parą, ale po
pocałunku mam wrażenie, że jesteśmy. Jeszcze przez około dwie godziny
spacerowaliśmy i rozmawialiśmy. Potem powiedziałam mu, że chciałabym jeszcze
dziś porozmawiać z Lily. Chłopak zgodził się i oznajmił mi, że Lily jest w
bibliotece. Odprowadził mnie pod same drzwi i powiedział.<br />
- Ja już idę do siebie i raczej jutro się zobaczymy nie?- Kiwnęłam głową.-
Dobranoc moja dziewczyno. <br />
- Dobranoc mój chłopaku.- Syriusz pocałował mnie w czoło. To było takie
słodkie. <br />
Kto by się spodziewał, że taki łobuz i podrywacz będzie ze mną i w dodatku
będzie taki słodki i czuły. Od tego momentu nie miałam wątpliwości, że jesteśmy
razem. Gdy Syriusz zniknął mi z pola widzenia, weszłam do biblioteki. Od razu
zobaczyłam Lily, jej rude włosy można było zobaczyć z kilometra. Podeszłam do
niej i powiedziałam:<br />
- Hej. Masz czas? <br />
Zero reakcji. <br />
- Zapytałam cię o coś. Lily!<br />
Nadal nic. <br />
- Nie to nie. Nie musisz ze mną gadać. Siema. <br />
Ona doskonale wiedziała, że gdy mówię „siema” jestem strasznie wkurzona. Przez
chwilę specjalnie szłam wolno, bo myślałam, że może mnie zatrzyma, gdy się tak
nie stało, po prostu wyszłam. Jednak ledwo odeszłam od drzwi, ktoś złapał mnie
za ramię. <br />
- Poczekaj.- To była Lily.- Co chciałaś?- Zapytała chłodnym tonem.<br />
- Jeśli masz mi robić łaskę, że ze mną porozmawiasz po miesiącu, to nie
rozmawiaj w ogóle. <br />
- Nie robię ci łaski.- Zmieniła ton na łagodniejszy.<br />
Stałyśmy chwilę w milczeniu. Ja wpatrywałam się w okno, które było za Lily, ale
czułam, że Ruda patrzy na mnie. <br />
- Przepraszam.- Przerwała ciszę Lily.- Sama nie wiem czemu się obraziłam, w
końcu miałaś prawo iść ze Stanem na mecz. Wiem, jestem obrażalska, ale wybacz
mi.- Widziałam smutek w jej oczach.- Wybaczysz? Proszę ..<br />
- No pewnie, że wybaczę ciołku! Przecież cię kocham!- Przytuliłam ją. W końcu
odzyskałam moją Lily. <br />
- Poczekaj zabiorę rzeczy z biblioteki i idziemy do Pokoju Życzeń. <br />
Siedziałyśmy w Pokoju Życzeń bardzo długo, rozmawiając. U Lily nic nowego się
nie wydarzyło za to ja nawijałam i nawijałam. Gdy doszłam do momentu pocałunku
z Syriuszem, Lily dosłownie opadła szczęka. <br />
- No, no, no. Nieźle.- Uśmiechnęła się.- Niech wam się poszczęści.<br />
- Dzięki.- Przytuliłyśmy się i wróciłyśmy do dormitorium. <br />
Od razu poszłam się przebrać w piżamę. Zorientowałam się, że nie odrobiłam
jeszcze lekcji, więc poszłam spać dopiero koło trzeciej nad ranem. <br />
<!--[endif]--></span><o:p></o:p></div>
Ginny Potterhttp://www.blogger.com/profile/03677091263059722420noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-7061035018861417757.post-2608447346805029822015-06-02T19:16:00.002+02:002015-06-02T19:16:58.394+02:00Nowa notkaHejka! Boooooooże strasznie Was przepraszam! Już ponad trzy miesiące nie wstawiałam notki. ;-; Możecie mnie znienawidzić co chcecie! Naprawdę Was przepraszam. Nie mam kompletnie czasu na pisanie notek. ;-; Postanowiłam napisać Wam chociaż krótką informację. Otóż notki nie wstawię wcześniej jak w wakacje. :( Nie myślcie, że zrezygnowałam całkowicie z pisania notek. ;) Co to to na pewno nie. ;) Jeśli ktoś jeszcze czyta mojego bloga i chce, żebym wstawiła nową notkę niedługo po zakończeniu roku NIECH ZOSTAWI TU KOMENTARZ!! ;) Jeszcze raz bardzo przepraszam. :* Mam nadzieję, że mi wybaczycie! ;) :****Ginny Potterhttp://www.blogger.com/profile/03677091263059722420noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-7061035018861417757.post-77295568564326960102015-01-26T00:26:00.001+01:002015-01-26T00:26:30.903+01:00Rozdział 29Wreszcie mam ferie! :3 Mogę spokojnie pisać notki, leniuchować, spać ile wlezie. :P Jakie to piękne uczucie obudzić się rano i wiedzieć, że nie musi się wstawać i iść do szkoły. :3 No, ale teraz chciałabym przeprosić. Nie dodawałam notki prawie przez miesiąc, ale moi kochani nauczyciele przez ostatnie dwa tygodnie robili sprawdziany za sprawdzianami i kartkówki za kartkówki, bo opamiętali się, że mają mało ocen i nie będzie z czego wystawić oceny semestralnej. ;-; Tak więc musiałam dużo zakuwać. :( Mam nadzieję, że mi wybaczycie tą długą nieobecność, i że zrekompensuję Wam to równie długą notką. ;) Wstawiam rozdział o 00:27 , więc nie oczekuję teraz komentarzy, ale będą mile widziane, gdy sprawdzę wieczorkiem. ;) Miłego czytania i miłych ferii, jeśli ktoś również ma. :)<br />
***<br />
Drugiego października minął miesiąc odkąd znowu byłam z Billem. Z tej okazji zabrał mnie na spacer. Fajnie nam się rozmawiało. Było jak dawniej. Spacery, rozmowy, całusy, trzymanie się za rękę. Kochałam Billa, ale w głębi duszy miałam wyrzuty sumienia, bo wiedziałam ile znaczę dla Jamesa. Jednak myślałam, że jest wszystko w porządku, bo James nie unikał mnie jak w tamtym roku, a wręcz przeciwnie częściej ze mną spędzał czas. Byłam tak naprawdę między młotem, a kowadłem.<br />
- Słuchasz mnie?- Zapytał Bill.<br />
- Tak oczywiście.<br />
- No i gdy tam dojechaliśmy zobaczyliśmy, że nasze miejsce jest zajęte, więc moi rodzice chcieli się kłócić, ale ..<br />
- Możemy już wracać?- Przerwałam mu.<br />
- Dlaczego? Nawet pół godziny ze sobą nie spędziliśmy, a to jest pierwszy raz od tygodnia kiedy widzimy się na dłużej niż pięć minut. Coś się stało?<br />
- Nie po prostu źle się czuję i chciałabym odpocząć. Obiecuję, że nadrobimy to ok?<br />
- Kiedy?<br />
- Jutro? Jest niedziela Bill. Wolne. Zero zajęć, prac domowych.<br />
- Jutro jest mecz zapomniałaś?<br />
- Ach no tak! A po meczu? Przecież zaczynacie grać o jedenastej, a do obiadu na pewno skończycie. To po obiedzie moglibyśmy wyjść hm?<br />
- No nie wiem.<br />
- Znów zaczynasz?<br />
- Niby co?<br />
- "Nie wiem czy wyjdziemy jutro, pojutrze, za tydzień." próbowałam udawać jego głos. Między innymi też przez to zerwaliśmy, bo po pierwsze byłeś strasznie zazdrosny, a po drugie nie spotykaliśmy się.<br />
- No jesteśmy teraz na spacerze, więc o co chodzi? Jest szesnasta, a ja mogę nawet do jutra do dziesiątej rano spacerować, ale to ty próbujesz się wymigać.<br />
- Moja wina, że mnie głowa boli?!- Byłam wkurzona.<br />
- Nie. Przepraszam. Nie kłóćmy się dobrze? Wyjdziemy jutro, przysięgam. Po obiedzie wyjdziemy na jak długo będziesz chciała. Chodź tu do mnie.<br />
Podeszłam do niego, a on mnie przytulił. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Najpierw nie chciał się spotkać, ale jak zobaczył, że się zdenerwowałam to od razu zmienił zdanie. Coś było nie w porządku. Miałam złe przeczucia czy Bill jest wobec mnie szczery, ale póki co nie chciałam robić awantury i o nic go nie pytałam. Nie powinien się denerwować przed meczem. Jutro Gryfoni grają z Puchonami.<br />
***<br />
Obudziłam się o siódmej, ale zwlokłam się z łóżka dopiero o ósmej. Poszłam do łazienki, a gdy z niej wyszłam dziewczyny już były całkiem rozbudzone.<br />
- Jak się spało?- Zapytałam zadowolona.- Mi świetnie.<br />
- Co ty taka radosna?- Zapytała mnie Meadows.<br />
- Nie mogę?<br />
- Możesz, ale jaki jest tego powód?<br />
- Bez powodu.- Powiedziałam i zaczęłam się ubierać.<br />
***<br />
Zeszłyśmy we cztery do Wielkiej Sali na śniadanie. Gdy weszłam zobaczyłam Billa i jego najlepszego przyjaciela George'a. Podeszłam do nich i pocałowałam swojego chłopaka.<br />
- To na szczęście kochanie.- Powiedziałam i puściłam do niego oczko.<br />
- Teraz to na pewno wygramy.- Zaśmiał się, a ja wróciłam do swoich przyjaciół.<br />
- Jak wam się układa?- Zagadnął mnie Remus.<br />
- Dobrze, a jak u ciebie i Ann?- Zapytałam i zobaczyłam, że nie ma ani jej, ani Alicji.<br />
- Świetnie! Jutro jest nasza druga rocznica.- Uśmiechnął się.<br />
- Ooo. Szykujesz coś?- Zapytała Dor.<br />
- Może. Nie powiem wam, bo zaraz wygadacie dla Ann.<br />
- Jak chcesz.- Powiedziałam i zaczęłam się śmiać, bo James zaszedł mnie od tyłu i połaskotał.- James! Wiesz, że nie lubię łaskotek!<br />
- Oj się nie złość.- Powiedział i mnie przytulił, a potem szepnął mi na ucho.- Pogadamy na osobności?<br />
Kiwnęłam głową. Pośpiesznie zjadłam tosty i jajecznicę i poszłam z Jamesem na krótki spacer. Czułam na sobie wzrok Billa, gdy wychodziliśmy z Wielkiej Sali. Na pewno był zazdrosny.<br />
***<br />
- Jak tam z Billem? Nie kłócicie się?- Zapytał.<br />
- Narazie nie, ale kłótnie w związku są nieuniknione wiesz?<br />
- Wiem, wiem.- Powiedział i objął mnie delikatnie w pasie.<br />
- James ja wiem, że się przyjaźnimy, ale mam chłopaka, który jest zazdrosny o mnie i wiesz, że takie gesty są nie na miejscu?<br />
- Ja to wszystko wiem Lily. A czy ty wiesz, że ja z ciebie tak łatwo nie zrezygnuję? Mówiłem ci już, że do końca życia będę cię kochał nawet jeśli będę miał żonę i dzieci. Mówiłem? Mówiłem.<br />
- Ale James ty nie ..<br />
- Cśś.- Przerwał mi i zbliżył się do mnie chcąc pocałować. Ledwo zdołałam mu się oprzeć.<br />
- James nie. Żadnych całusów. Przytulas?- Zapytałam i wtuliłam się w niego.- Chcesz zrujnować mój związek, który i tak długo pewnie nie potrwa?<br />
- Oczywiście, że nie chcę, ale czemu ma długo nie trwać? Czyli coś się dzieje? Mów, załatwię to.<br />
- Nic się nie dzieje, ale chodzi o to, że w naszym wieku nie ma prawdziwych miłości.<br />
- Jesteś pewna? A Remus i Ann? Są ze sobą już dwa lata. A Frank i Alicja?Prawie rok.<br />
- Ale to oni. A ja i Bill jesteśmy zupełnie inni.<br />
- Daj spokój. Wracajmy już, bo muszę się jeszcze przygotować przed meczem.<br />
Ruszyliśmy w stronę zamku, a James jak gdyby nigdy nic chwycił mnie za rękę. Nie zabrałam jej, bo nie chciałam, żeby się obraził. Gdy chcieliśmy wejść znowu do Wielkiej Sali akurat wychodził z niej Bill. Spojrzał najpierw na mnie, później na Jamesa, a na końcu na nasze ręce, które nadal były splecione. James posłał mu groźne spojrzenie, a Bill poszedł, chyba do wieży.<br />
- Pójdę za nim ok?- Powiedziałam do Jamesa i pocałowałam w policzek.- Wiem miało nie być buziaków, ale to na szczęście. A i powiedz dziewczynom, że będę w pokoju wspólnym.- Przytuliłam się do niego i pobiegłam za Billem.- Bill czekaj!<br />
***<br />
- Dlaczego trzymałaś się z nim za rękę? Jesteś z nim?- Zapytał zupełnie spokojnie i jakby z nadzieją w głosie.<br />
- Nie! To mój przyjaciel.<br />
- Na pewno?<br />
- Tak. Ile razy mam ci to powtarzać?<br />
- Oj no już dobrze, nie było pytania. - Przytulił mnie i ruszyliśmy w stronę pokoju wspólnego. Tuż przed obrazem Grubej Damy dogonił nas Cody i powiedział, że Daniel kazał już iść się przygotować. Pożegnałam się z nimi i poszłam do dormitorium po szalik Gryffindoru i transparent.<br />
***<br />
- Witam na pierwszym meczu! Dzisiaj zagrają Gryfoni przeciw Puchonom!- Krzyknął komentator.- A na boisko wkracza drużyna Gryfonów! Oto ich skład: Daniel obrońca, Syriusz, Bill, Colin ścigający, Zack, Cody pałkarze i ich niezawodny szukający! Gromkie brawa dla Jamesa Potteraaaa!- Wszyscy na trybunach zaczęli krzyczeć i klaskać.- A teraz wchodzi drużyna Puchonów, której nie będę przedstawiał, bo oni nie są tacy ważni.- Zażartował Maks, który właśnie był Puchonem.- Przedstawię tylko ich nowego szukającego Johana! Wielkie brawa!<br />
Zauważyłem, że na trybunach brakuje Ślizgonów. Oni nigdy nie uczestniczyli w meczach, jeśli ich drużyna nie grała. Za to pogoda była świetna. Świeciło słońce, a niebo było bezchmurne. Co prawda wiał wiatr, ale nie aż taki mocny. Gdy tylko pani Hooch zagwizdała i wypuściła piłki rozpoczynając grę, Gryfoni zaczęli coś śpiewać, ale byłem zbyt wysoko, żeby usłyszeć piosenkę. Po godzinie zacząłem się nudzić, więc latałem wokół boiska. Puchoni prowadzili dwudziestoma punktami. Musiałem złapać znicz, aby nasza drużyna wygrała. Johan, ten nowy szukający, denerwował mnie, bo cały czas latał za mną. Parę razy specjalnie nagle leciałem gdzieś, a potem szybko zawracałem, żeby się ode mnie odczepił chociaż na chwilę, ale i to nic nie dało. Gdy Gryfoni mieli sześćdziesiąt punktów, a Puchoni sto zauważyłem znicz. Latał obok trybun, na których siedzieli Krukoni. Ruszyłem w jego stronę. Najpierw powoli, aby Johan się nie zorientował, a później nagle przyspieszyłem. W pewnym momencie chłopak mnie dogonił i lecieliśmy ramię w ramię. Po paru minutach lecieliśmy w dół z wysokości 20 stóp. Gdy byliśmy prawie przy ziemi poderwałem miotłę ostro do góry, aby się z nią nie zderzyć. Niestety Johan nie miał takiej koordynacji ruchów jak ja i uderzył w ziemię tak, że jego miotła połamała się na drobne kawałeczki. Zanim ktokolwiek podszedł do niego, ja złapałem znicz. Mecz się zakończył, a drużyna Puchonów zabrała swojego szukającego do Skrzydła Szpitalnego.<br />
***<br />
Jak zwykle po wygranym meczu urządziliśmy imprezę w pokoju wspólnym. Przyszli Puchoni i Krukoni. Ślizgonów nawet nie zapraszaliśmy. Johan wyszedł ze Skrzydła Szpitalnego po pół godzinie. Był jedynie potłuczony, ale pani Pomfrey działa cuda i migiem wyleczyła jego liczne siniaki. Stał pod ścianą sam, więc podszedłem do niego z butelką Piwa Kremowego.<br />
- Hej Johan! Sory za to co się stało. Nie przypuszczałem, że się nie wyrobisz.- Powiedziałem podając mu Piwo.<br />
- Zwariowałeś? To nie twoja wina!- Zaśmiał się i upił łyk z butelki.- Gratuluję wygranej. Długo grasz w Quidditcha?<br />
- Od drugiej klasy. A ty?<br />
- Dziś był mój pierwszy w życiu mecz, ale na miotle latam od małego, tata mnie nauczył.<br />
- Spoko. Właściwie, w której klasie jesteś?<br />
- W czwartej ty też co nie?<br />
- Tak, tak.- Opowiedziałem, ale nie słuchałem dłużej Johana. Patrzyłem jak Bill przytula się z Lily. "Byłem zazdrosny tyle czasu, to dlaczego teraz mam nie być?" pomyślałem. Postanowiłem to przerwać, więc podszedłem do nich.<br />
- Pardon.- Powiedziałem z udawanym francuskim akcentem.- Mógłbym cię prosić do tańca Lily?<br />
- Jasne.- Uśmiechnęła się i wyciągnęła rękę w moją stronę.<br />
***<br />
Tańczyliśmy dobrą godzinę i to bez przerwy. Bill rozmawiał z Georg'em i co raz na nas zerkał. Martwiłem się o Lily i chciałem pogadać, więc czekałem na wolną piosenkę. W końcu zdenerwowałem się i poprosiłem Colina, naszego ścigającego, żeby zmienił utwór na nieco wolniejszy.<br />
- Lily zatańczymy wolny taniec?- Zapytałem.<br />
- Dziękuję ci.- Powiedziała i przytuliła się. Ja również ją przytuliłem.- Gdyby nie ty pewnie nadal bym podpierała ścianę.<br />
- Czemu nie powiesz mu, że chcesz potańczyć?<br />
- Mówiłam, ale on nie słucha albo wykręca się, że nie umie.<br />
- Może rzeczywiście nie umie i nie chce przed tobą się ośmieszyć?-<br />
Przerwałem i zapatrzyłem się na Billa. Patrzył na George'a jakoś dziwnie, a nawet raz objął go w pasie, ale ten go odpychał. Coś tu było nie tak.<br />
- Co się stało?- Zapytała Lily odrywając się ode mnie.<br />
- Przez chwilę wydawało mi się, że.. A nie ważne w sumie. Pogadajmy o czymś innym, bo na samą myśl o Billu robi mi się niedobrze.<br />
Nagle Colin zmienił muzykę na Fatalne Jędze. Złapałem Lily za rękę i pobiegłem z nią do stolika, żeby napić się Piwa Kremowego. Chwilę później do pokoju wspólnego weszła profesor McGonagall.<br />
- A co tu się dzieje?!- Krzyknęła i nagle w pokoju zrobiło się cicho.- Impreza?! Powinniście odrabiać lekcje! Jutro Gryfoni i Puchoni mają Transmutację i wiedzcie, że wam nie odpuszczę! Każdy zostanie odpytany! Bez wyjątku!<br />
- Ależ Minerwo.- Powiedział Dyrektor, który pojawił się znikąd.- Powinnaś ich zrozumieć. Już nie pamiętasz jak my organizowaliśmy huczne imprezy z okazji wygranego meczu?- Profesor McGonagall zaczerwieniła się.- Uwaga wszyscy! Możecie się bawić do rana, ponieważ odwołuję wam lekcje!<br />
Wszyscy zaczęli się cieszyć, gwizdać, klaskać.<br />
- A co ze Ślizgonami?- Zapytał ktoś z tłumu.<br />
- Nie ma ich tu?- Zapytał zdziwiony Dyrektor.<br />
- Nikogo.- Powiedziałem.- Nie zapraszaliśmy ich, bo nie było ich na meczu, a nawet nie wiemy gdzie mają pokój wspólny.<br />
- W związku z tym dla nich lekcje się odbędą.- Uśmiechnął się i wyszedł.<br />
***<br />
- Mieliśmy pójść na spacer.- Szepnął mi na ucho Bill.<br />
- Teraz? Zbliża się północ.<br />
- To co? Dawaj! Będzie fajnie!<br />
- Ale tylko na chwilę. Poczekaj idę po jakąś bluzę.<br />
- Nie musisz. Trzymaj.- Powiedział, zdjął z siebie bluzę i podał mi.<br />
***<br />
Chodziliśmy po zupełnie ciemnych błoniach. Bluza Billa była na mnie za duża o dwa numery, ale przynajmniej było mi ciepło.<br />
- Chciałeś pogadać o czymś konkretnym? Bo jak nie to może wracajmy? Bo wiesz jest impreza i w ogóle.<br />
- Tak o czymś konkretnym i to bardzo.- Odpowiedział poważnym głosem.- Ok, krótka piłka. Nie możemy być razem.<br />
- Haha! Słucham?! Co to ma być? Jakiś żart?<br />
- Nie to nie żart. Po prostu nie możemy być razem, bo ..<br />
- Zakochałeś się w innej? A nie! Czekaj! Twoja wyobraźnia działa inaczej. To ja się w kimś innym zakochałam tak?<br />
- Nie, nic z tych rzeczy.<br />
- No więc? Słucham? Jaki jest powód tego, że nie chcesz już być ze mną? Znudziłam ci się? Nie jestem wystarczająco "dobra" dla ciebie? Mów!<br />
- Nie mogę powiedzieć, bo to znacząco wpłynie na moje życie i reputację.<br />
- Aha. Nie no spoko. Reputacja ważniejsza. Skoro tak to ja idę, nie chcesz, nie mów. W ogóle wiesz co? Nie odzywaj się do mnie już ani słowem. Udawaj, że mnie nie znasz. Nie dawaj oznak życia. I nigdy więcej nie proś o kolejną szansę!<br />
- Nie mam zamiaru.- Odpowiedział spokojnym tonem co mnie jeszcze bardziej rozwścieczyło.<br />
- Dupek z ciebie!- Krzyknęłam i pobiegłam w stronę zamku.<br />
- Jestem gejem!- Usłyszałam, gdy byłam już dobre parę metrów od niego. Przystanęłam na chwilę nie wierząc w to co przed chwilą powiedział Bill.<br />
- Kim?- Zapytałam chcąc się upewnić.<br />
- Gejem. I mam chłopaka. Ty byłaś tylko przykrywką, żeby nikt się o tym nie dowiedział.<br />
Podeszłam znów do niego i uderzyłam go z całej siły w twarz. Chłopak miał czerwony policzek i ślad po mojej ręce.<br />
- Jesteś obrzydliwy! Nienormalny! Przytulasz się i całujesz z jakimś chłopakiem, a później ze mną?! Ohyda!<br />
***<br />
Zanim doszłam do wieży Gryffindoru, w której nadal trwała impreza złość mi przeszła, a ogarnął mnie smutek. "Wybaczyłam Bill'owi. Myślałam, że to będzie ten jedyny, że się zmienił, przemyślał. Ale nie. On tylko udawał, żeby nikt nie rozpoznał w nim geja. Ale dlaczego akurat to musiałam być ja? Nie mógł wybrać sobie innej ofiary? Powiem dla Jamesa o tym co zaszło. Oczywiście, że powiem, ale on zaraz zechce się zemścić na Billu... Dobra! Trudno! Zemści się i będzie dobrze! Ja nie umiem planować zemsty, a James tak i to bardzo dobrze. Powiem jemu i innym też. Cały Gryffindor, Ravenclaw i Huffelpuff się dowiedzą jak mnie potraktował Bill."<br />
***<br />
- James. Pogadamy gdzieś w kącie? Chwilę tylko.- Zapytałam.<br />
- Z tobą zawsze.- Uśmiechnął się.- Co tam? Jak spacer?<br />
Wzięłam głęboki oddech i opowiedziałam Jamesowi wszystko z najdrobniejszymi szczegółami. Chłopak bardzo się zdenerwował.<br />
- Zabiję gnoja!- Powiedział i chciał wyjść z pokoju wspólnego i poszukać Billa, ale go powstrzymałam.<br />
- Nie James! Nie dzisiaj. Proszę. Teraz się bawmy, śmiejmy, tańczmy. Jutro z nim pogadasz dobrze?<br />
- Dobra będzie jak chcesz.- Powiedział i chciał mnie przytulić, ale skrzywił się, gdy na mnie spojrzał. Wtedy się zorientowałam, że nadal mam na sobie bluzę Billa. Szybko ją zdjęłam i wtuliłam się w Jamesa. Akurat zaczęła lecieć wolna piosenka, więc tańczyliśmy przytuleni. Bill nie pojawił się do końca imprezy, która skończyła się o piątej nad ranem.<br />
***<br />
Rano na śniadaniu nikt nie rozmawiał o niczym innym jak tylko o imprezie. Ślizgoni patrzyli na każdego spod byka. To nie jest niczyja wina, że nie przyszli, i że mają lekcje, a my nie. Doskonale wiedzieli, że ją urządzimy, a jak nie my to Puchoni. Ważne, że przynajmniej trzy pozostałe domy świetnie się bawiły. Strasznie się wczoraj zintegrowaliśmy. Gdy przez przypadek wszyscy się dowiedzieli o moim rozstaniu z Billem i o tym w jaki sposób mnie potraktował, chcieli iść i go pobić zwłaszcza chłopcy, ale nie pozwoliłam im. Dzisiaj James miał z nim pogadać.<br />
- James mam nadzieję, że nie wpakujesz się w kłopoty? Znając ciebie to na słowach się nie skończy, a ja nie chcę, żebyś dostał szlaban teoretycznie przeze mnie.<br />
- Nie martw się wszystko będzie dobrze. Bill pożałuje. Z resztą on wie co go czeka, bo rozmawiałem z nim i go ostrzegłem, że jeśli cię skrzywdzi to nie będzie wesoło. Widocznie nie zrozumiał lub nie zapamiętał.<br />
- Tylko proszę cię żadnych bójek ok?<br />
- NIE. MARTW. SIĘ.- Powiedział i pocałował mnie w czoło.- Łapo idziemy. Sprawa sama się nie załatwi.<br />
Nie zdążyłam nic powiedzieć i już ich nie było. Dosiadłam się do Remusa i Petera, którzy rozmawiali wesoło przy kominku.<br />
- Co tam chłopcy?- Zapytałam.<br />
- Lily przepraszam.- Powiedział Remus.- Za to, że nie poszedłem z chłopakami.- Dodał widząc moje zdziwienie.- Wiesz, że jesteś moją przyjaciółką i ja bym zrobił dla ciebie wszystko, ale dziś jest rocznica, moja i Ann, i chciałbym wszystko przygotować. Wybacz.<br />
- Hej Remi!- Powiedziałam siadając obok niego i go obejmując.- Przecież wiem, że jesteś moim przyjacielem. Ja to wszystko doskonale wiem. Nie martw się i tak mi dużo pomagasz, a ja nie mam jak ci się odwdzięczyć.<br />
- Ja też przepraszam.- Odezwał się Peter.- Jestem już umówiony, ale myślę, że wiesz, że ja też jestem twoim przyjacielem?<br />
- Wiem.- Zaśmiałam się.- A z kim umówiony? Na randkę?<br />
- Może.- Chłopak poczerwieniał.<br />
- No mów! Długo ją znasz?<br />
- Miesiąc temu siedziałem z nią na Eliksirach, a wczoraj tańczyliśmy na imprezie praktycznie cały czas. Pod koniec poprosiłem ją o spotkanie. Zgodziła się, a ja teraz strasznie się denerwuję.<br />
- Nie masz czym.- Puściłam do niego oczko.- Po prostu bądź sobą. <br />
<i>Perspektywa Jamesa:</i><br />
- Dorwę gnoja i spuszczę mu taki łomot, że się nie pozbiera. Nikt nie będzie bezkarnie krzywdził mojej Lilki.- Szedłem przez szkolne korytarze, zaglądając do każdej pustej sali. Byłem wściekły na Billa.<br />
- Ej, ale podzielisz się ze mną?- Zapytał Syriusz.<br />
- Hę?- Nie rozumiałem.- Niby czym?<br />
- Trochę pobijesz ty, a trochę ja.- Śmiał się.<br />
- A kto powiedział, że ja będę go bił?- Powiedziałem całkiem poważnie.<br />
- Nie, stary. Chyba nie chcesz odbyć z nim pojedynku?<br />
- A czemu nie? Ojciec mnie uczył. Wiem jak to się robi. Pokażę temu Bill'owi gdzie jego miejsce.<br />
- Człowieku. Masz czternaście lat. Jesteś w czwartej klasie. Znasz ledwo pięć zaklęć obronnych i jedno rozbrajające, a pamiętaj, że Bill jest starszy.<br />
- Nie obchodzi mnie to. Może i jest starszy, ale jego koledzy odwrócili się od niego, bo oni też o niczym nie wiedzieli, więc mam pewność, że będzie sam.<br />
- Nie powstrzymam cię prawda?- Zapytał zrezygnowany Syriusz, a ja w odpowiedzi tylko się do niego uśmiechnąłem.<br />
Znaleźliśmy Billa w bibliotece. Wystraszył się, gdy nas zobaczył i nie chciał z nami nigdzie pójść, ale zmusiliśmy go. Weszliśmy we trzech do pustej sali.<br />
- Wyjmuj różdżkę.- Nakazałem.<br />
Bill posłusznie wyjął ją i powiedział:<br />
- Zanim cokolwiek mi zrobicie posłuchajcie.<br />
- Nie będziemy cię słuchać. Skrzywdziłeś Lily. Wykorzystałeś ją bezczelnie, żeby tylko nikt się nie dowiedział. Zapamiętaj sobie, że nikt nie krzywdzi bezkarnie naszych przyjaciół.- Powiedział Syriusz takim tonem jakby był dorosłym facetem.<br />
Po chwili ciszy rzuciłem na Billa zaklęcie rozbrajające. Nie zdążył go odbić i odleciał w tył, a ja jego różdżka poleciała w moją stronę. Chłopak wstał i próbował uciec, ale Syriusz go zatrzymał. Parę minut później do sali wszedł inny chłopak. Był wysoki, miał blond włosy, chudą twarz, a na piersi znak Prefekta. Chłopak jak się później okazało miał na imię Lucjusz Malfoy i był Ślizgonem.<br />
- Wypad nie widzisz, że ćwiczymy?- Krzyknąłem do niego.<br />
- Muszę wam wlepić szlaban. Takie są zasady. Nie można przebywać w klasie bez nadzoru nauczyciela lub Prefekta. A w ogóle co ćwiczycie?- Zapytał spokojnie.<br />
- Zaklęcia debilu.- Odparłem jeszcze bardziej wściekły.- A teraz łaskawie opuść tą salę, bo oberwiesz.<br />
- Uderzysz Prefekta? No to śmiało. Spróbuj.<br />
Nie czekałem aż ktoś mnie powstrzyma tylko z całej siły uderzyłem Malfoy'a pięścią. Ten po chwili mi oddał. Walka rozpoczęła się na dobre. Wszyscy czterej biliśmy się. Bill i Malfoy przeciwko mnie i Syriuszowi. Jeśli któryś coś powiedział to były to albo wyzwiska, albo przekleństwa. Nasze krzyki usłyszał woźny szkoły, Filch i przyszedł, aby nas uspokoić. Gdy w końcu nas rozdzielił skarcił Malfoy'a za to, że jest Prefektem i wdaje się w bójki. Dał nam wszystkim szlaban i kazał iść do Skrzydła Szpitalnego. Ja miałem rozcięty łuk brwiowy, Syriusz rozcięte usta, Malfoy złamany nos, a Bill rękę, oprócz tego każdy miał liczne siniaki. Oczywiście żaden z nas nie poszedł do pani Pomfrey. Gdy razem z Syriuszem wróciliśmy do pokoju wspólnego Lily i Dorcas od razu do nas podbiegły.<br />
- Boże James co się stało?- Zapytała Lily.- Biłeś się? Mówiłam ci coś chyba czy nie? Miało nie być bójek! Na pewno dostałeś szlaban!<br />
- Oj tam szlaban. Odpracuje i po sprawie. Grunt, że Bill wszystko zrozumiał.<br />
- A ty Black?! Masz swój rozum?! Nie mogłeś go powstrzymać?!- Dorcas zaczęła wydzierać się na Syriusza i bić go po głowie.- Jesteś skończonym idiotą! U pani Pomfrey byłeś? Nie! Pewnie, bo po co?! Marsz na górę przebrać się! Oboje! I zaraz do Skrzydła Szpitalnego!<br />
W tym momencie nie mogłam przestać się śmiać. Dorcas jako najstarsza z naszej dziewiątki była jak matka. Chłopcy spuścili głowy i potulnie jak baranki poszli do swojego dormitorium.<br />
***<br />
Razem z dziewczynami wróciłam do żeńskiego dormitorium. Cały czas się śmiałyśmy z tego co się wydarzyło przed chwilą.<br />
- Matka Dorcas w akcji.- Mówiłam.- A swoją drogą widziała któraś z was dzisiaj Remusa? Cały dzień go nie widziałam nawet na śniadaniu, a dziś jest nasza rocznica. Chciałam spędzić z nim trochę czasu. O! A co to?- Powiedziałam podchodząc do łóżka.- Od Remusa?<br />
<i>Kochanie.</i><br />
<i>Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy. Nie wiesz, gdzie jestem? Przygotowałem dla ciebie "mapę":</i><br />
<i>Wyjdź z pokoju wspólnego i skieruj się w stronę Wielkiej Sali. Gdy zobaczysz schody idź po nich aż na siódme piętro. Jak pewnie wiesz jest tam Pokój Życzeń. Przejdź trzy razy przy ścianie i pomyśl o mnie. Narazie to tyle wskazówek. Powodzenia! :)</i><br />
- Na pewno przygotował ci jakąś niespodziankę!- Powiedziała Alicja.- Ciekawe co dla mnie zrobi Frank.<br />
- Ale wy macie rocznicę dopiero w marcu, a my dzisiaj.- Śmiałam się.- A tak w ogóle to patrzcie jak ten czas leci. Jesteśmy już ze sobą dwa lata!<br />
- Dobra przebierz się i leć, bo Remus się nie doczeka.- Powiedziała Lily i podała mi moją czarną, krótką sukienkę.<br />
***<br />
W piętnaście minut byłam gotowa. Nałożyłam tą sukienkę, rozpuściłam swoje blond włosy i pomalowałam rzęsy. Lily pożyczyła mi swoją srebrną bransoletkę. Do tego włożyłam czarne balerinki. Gdy szłam w stronę Pokoju Życzeń zastanawiałam się co też mógł mi przygotować Remus. Weszłam na siódme piętro i przeszłam trzy razy obok ściany myśląc o moim ukochanym. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam coś w rodzaju korytarza. Był on cały w kwiatach, a z sufitu cały czas spadały płatki róż. Nagle podleciał do mnie skowronek i podał karteczkę, na której było napisane:<br />
<i>Jeszcze kawałeczek i mnie znajdziesz. Musisz po prostu iść prosto. :)</i><br />
Szłam dobre pięć minut, kiedy znalazłam kolejną karteczkę tym razem z napisem:<br />
<i>Boże jak ty się wleczesz! Szybciej! Ruchy! Zanudzę się tu na śmierć!</i><br />
- Remus!- Krzyknęłam.- Daleko jeszcze?!<br />
Jakby w odpowiedzi, z sufitu spadła kolejna karteczka:<br />
<i>Zależy w jakim tempie będziesz szła. </i><br />
Szłam kolejne pięć minut i znalazłam kolejną karteczkę:<br />
<i>Ile ja mam na ciebie czekać?! W ogóle ci się chyba nie spieszy co? Szybciej! Mała podpowiedź jak daleko jeszcze: znajdź ostatnie dwie karteczki, a znajdziesz też mnie.</i><br />
- Remus! Do jasnej cholery!- Krzyknęłam.<br />
<i>Kochanie bez nerwów. Widzisz? Tylko jeszcze jedna karteczka i po sprawie. ;)</i><br />
W końcu doszłam do jakichś drzwi, przy których była ostatnia karteczka:<br />
<i>A teraz zamknij oczy i otrwórz drzwi. Tylko proszę nie podglądaj. To ma być niespodzianka. </i><br />
Zrobiłam tak jak mnie prosił Remus. Zamknęłam oczy i nacisnęłam klamkę. Przeszłam przez drzwi nadal mając zamknięte oczy. Zatrzymałam się, bo bałam się iść dalej. Nie wiedziałam, gdzie jestem.<br />
- Remi? Jesteś tu?- Zapytałam.<br />
- Jestem.- Powiedział. Czułam, że jest jakiś metr ode mnie.- Możesz otworzyć oczy.<br />
Otworzyłam i zobaczyłam mojego chłopaka ubranego w elegancki garnitur. Za nim stał mały, okrągły stolik i dwa krzesła.<br />
- Kolacja przy świecach?- Zapytałam.<br />
- Tak, ale to tylko początek. Chodź usiądź.- Powiedział, zaprowadził mnie do stolika i odsunął krzesło.<br />
Rozmawialiśmy i delektowaliśmy się potrawami, które Remus zamówił u szkolnych skrzatów z kuchni.<br />
- Mam coś dla ciebie.- Powiedział i wyciągnął z kieszeni marynarki małe pudełeczko.<br />
- Ojej!- Powiedziałam, gdy otworzyłam i zobaczyłam naszyjnik z wisiorkiem w kształcie litery "R".- Jesteś słodki. Ja dla ciebie nic nie mam.- Odparłam smutna.<br />
- Nie szkodzi. Ważne, że jesteś przy mnie teraz. Nie musisz mi dawać żadnego prezentu, ale jeśli już tak bardzo chcesz to daj mi buziaka.<br />
Wstałam, podeszłam do niego i mocno pocałowałam. Potem pomyślałam, że fajnie by było poleżeć we dwoje na łące pełnej kwiatów, w blasku księżyca. I ku mojemu zdziwieniu właśnie to się pojawiło. Remus położył się na trawie, a ja obok niego. Moja głowa natomiast leżała na jego torsie. Byłam taka szczęśliwa. Czułam, że to jest ten jedyny. Gdy wybiła północ Remus zaproponował, że wrócimy do wieży. Zgodziłam się zwłaszcza, że jutro już o dziewiątej mieliśmy pierwszą lekcję, co wiązało się z wcześniejszą pobudką. Szliśmy, przez ten sam korytarz co ja wcześniej, w milczeniu, i trzymaliśmy się za dłonie. Byłam ciekawa czy Remus odwzajemnia moje uczucie tak bardzo jak ja. Miałam nadzieję, że tak.<br />
***<br />
Rano, gdy się obudziłam Ann już była w pokoju i smacznie spała. Na jej szyi wisiał naszyjnik z literą "R", znaczy że rocznica się udała. Jak zwykle pierwsza poszłam do łazienki. Ubrałam się, uczesałam i zeszłam na dół. Ktoś pukał w obraz Grubej Damy, a to oznaczało, że jest to ktoś spoza Gryffindoru. Otworzyłam obraz i przed moimi oczami stanął Severus.<br />
- Cześć.- Powiedział.- Przejdziemy się przed śniadaniem?<br />
Kiwnęłam głową i wyszłam z pokoju wspólnego. Słońce już dawno wzeszło i było ciepło na dworze, dlatego wyszłam w krótkim rękawie. Chodziliśmy po błoniach aż doszliśmy do wielkiego dębu, naszego ulubionego miejsca.<br />
- Znowu długo się nie odzywałeś.- Powiedziałam z wyrzutem.- Można powiedzieć, że mnie unikałeś.<br />
- Nie unikałem tylko rozmyślałem jak ci powiedzieć pewną rzecz.<br />
- Jaką?- Zapytałam.<br />
- Kochasz mnie?<br />
- Oczywiście, że tak.- Zdziwiłam się tym pytaniem, bo doskonale znał odpowiedź.- Przecież jesteś prawie jak brat, którego nigdy nie miałam.<br />
- Ale ja nie o to pytam. Czy kochasz mnie tak jak kochałaś Billa?<br />
- Słucham? Ty w tym momencie chcesz zapytać czy chcę być twoją dziewczyną?<br />
- Szkoda, że się domyśliłaś, bo to miała być niespodzianka. Wiem, że dopiero minęły dwa dni od twojego zerwania z Billem, ale ja nie mogę tego dłużej przed tobą ukrywać. Lily po prostu cię kocham. Ale nie jak przyjaciółkę.<br />
Zamurowało mnie. Severus wyznał mi miłość. Nie mogłam w to uwierzyć. Ja go kochałam, ale tylko jako przyjaciela, brata. Nic więcej. Nie wiedziałam tylko jak mu to powiedzieć, żeby go nie zranić.<br />
- Sev.- Zaczęłam.- Wiesz, zaskoczyłeś mnie, nie ukrywam, ale.. No po prostu ja cię nie kocham w ten sam sposób jak ty mnie. Jesteś dla mnie bardzo dobrym i bliskim przyjacielem. Traktuję cię jak starszego brata. Nie chcę ci robić nadziei mówiąc, że może za parę dni jak to przemyślę, bo nie będziemy razem. Przepraszam, ale nie chciałabym, żeby się między nami popsuło, gdybyśmy zerwali.<br />
Wstałam i skierowałam się w stronę zamku.<br />
- Powinniśmy już iść na śniadanie.- Powiedziałam.- Nie idziesz?<br />
- Nie. Jeszcze chwilę tu posiedzę.<br />
- Jak chcesz.- Uśmiechnęłam się.<br />
<i>Perspektywa Severusa:</i><br />
- Niech to szlag trafi!- Powiedział sam do siebie.- Powinienem był się spodziewać, że mi odmówi. Głupi byłem, że robiłem sobie nadzieje!<br />
Zacząłem bić pięścią o korę drzewa. Przerwałem, gdy poczułem ból i zobaczyłem, że leci mi krew. Pobiegłem szybko do Skrzydła Szpitalnego. Tam pani Pomfrey zawinęła mi na ręce bandaż i puściła na lekcje.<br />
***<br />
W Hogwarcie spadł pierwszy śnieg. Zbliżały się święta i uczniowie pakowali się na wyjazd do domu. Przez te trzy miesiące bardzo zaprzyjaźniłam się ze Stanem. Chodziliśmy na spacery, odrabialiśmy razem lekcje w bibliotece. Po prostu była to prawdziwa przyjaźń damsko-męska. Miałam gdzieś zazdrość Syriusza. Mógł myśleć co chciał, ale ja tylko się ze Stanem przyjaźniłam, nic więcej. Nie zamierzałam mieć chłopaka w wieku czternastu lat. Dzień przed wyjazdem Stan zaproponował mi wyjście na podwórko. Zgodziłam się. Ubrałam się ciepło i wyszłam. Na początku tylko rozmawialiśmy, ale potem dopadła mnie głupawka i padłam na śnieg robiąc orły. Stan do mnie dołączył. Później usiadłam na jego brzuchu okrakiem i zaczęłam obsypywać jego twarz śniegiem. Niestety przegrałam tę walkę, bo Stan był silniejszy. Świetnie się bawiłam i zmarznięta wróciłam do dormitorium. Oczywiście przez resztę dnia Syriusz nie odezwał się do mnie ani słowem. Trudno. Stwierdziłam, że nie będę mu się narzucać.<br />
***<br />
Umówiłam się z Frankiem, że spędzimy Sylwestra razem, u mnie. Moi rodzice mieli jechać do znajomych, a siostra miała nocować u przyjaciółki. Rodzice wiedzieli, że mam chłopaka i bez problemu się zgodzili, a nawet jeśli by się nie zgodzili to i tak spędziłabym tę jedną noc w roku z Frankiem. Nasz pierwszy Sylwester razem. Zapowiadało się całkiem nieźle. Frank powiedział, że będziemy oglądać filmy, a o północy pójdziemy postrzelać petardami. Nie mogłam się doczekać.<br />
***<br />
Siedzieliśmy wszyscy razem wieczorem, w pokoju wspólnym, przy kominku. Wszyscy z wyjątkiem Petera.<br />
- Ktoś go widział dzisiaj w ogóle?- Zapytałem.<br />
- Ja, ale tylko rano na śniadaniu i potem chwilę siedział przy kominku to gadaliśmy.- Odpowiedziała Lily.- A właściwie czemu pytasz?<br />
- No bo go nie ma, a zawsze z nami siedział. Nigdy nie opuścił żadnego naszego "spotkania".<br />
- Może ma jakąś ważną sprawę?- Powiedziała Ruda bardziej do Remusa niż do mnie.<br />
- Ty coś wiesz?- Zapytał Syriusz.<br />
- Jejku. Był dzisiaj umówiony na randkę. Ale nie wiem z kim ani gdzie.<br />
- Nasz Peter?- Zdziwiłem się.- To nieźle.<br />
W tym momencie obraz Grubej Damy otworzył się i przeszedł przez niego Peter, a zaraz za nim. Jakaś dziewczyna, która była z domu Ravenclaw. Poznałem to po jej niebiesko-czarnym krawacie. Peter szedł z tą dziewczyną za rękę. Podszedł do nas i zapytał:<br />
- Możemy się dosiąść?<br />
Kiwnąłem głową. Wszyscy ze zniecierpliwieniem czekaliśmy aż chłopak nam przedstawi tę tajemniczą nieznajomą.Ginny Potterhttp://www.blogger.com/profile/03677091263059722420noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7061035018861417757.post-87948401123665717752014-12-31T16:37:00.000+01:002014-12-31T16:37:02.519+01:00LBA?!O matko znowu LBA. xD Dobra to tak dostałam nominację od Chloe Ann Wolf. :) A oto pytania (werbel xD):<br />
1. Jak zaczęła się Twoja historia z pisaniem?<br />
2. Jaki jest Twój ulubiony kisiel/budyń?<br />
3. Lubisz duplo?<br />
4. Byłaś gdzieś za granicą? Gdzie? Ile razy?<br />
5. Jak ma na imię Twoja najlepsza przyjaciółka/przyjaciel?<br />
6. Twoja ulubiona liczba?<br />
7. W którym dniu i miesiącu się urodziłaś?<br />
8. Ile masz osób w klasie?<br />
9. Czy jeśli wszystko jest możliwe, to czy możliwe jest, żeby coś było niemożliwe?<br />
10. Masz zwierzaka? Jakiego?<br />
11. Lubisz Chloe Ann Wolf? (XDDDDDD)<br />
Odpowiedzi :D :<br />
1. Po prostu zaczęłam coś pisać o Jily w zeszycie, a potem stwierdziłam, że o wiele łatwiej będzie w komputerze i jakoś tak. :) Bloga nie założyłam tak od razu, ale długo po tym jak zaczęłam pisać. :)<br />
2. Czekoladowy budyń. :3<br />
3. Nie koniecznie. :/<br />
4. Na Litwie jak na razie. Jakieś trzy razy. :)<br />
5. Daria!! <3<br />
6. Hmm.. 15 :)<br />
7. 21 listopada! Skorpion rządziiii!! :D<br />
8. 23.<br />9. Możliwe, że coś jest niemożliwe, ale możliwe, że mogę się mylić. xD<br />10. Ryyybki. :)<br />11. Pff.. Nienawidzę.. W ogóle kto to jest? Pff.. xD<br />A teraz pytania ode mnie (aż jedenaście ;-; kill me ;-; tak dużo?? O nieee!! ;-; :P):<br />1. Masz zwierzątko? Jakie? Jak ma na imię?<br />2. Ulubione danie?<br />3. Co dostałaś na święta?<br />4. Masz rodzeństwo? Ile? Imiona?<br />5. Lubisz czytać książki? Jaką ostatnio przeczytałaś?<br />6. Siatkówka czy nożna?<br />7. Internet czy tv?<br />8. Piszesz o czymś jeszcze oprócz Jily? Jak tak to o czym?<br />9. Twój/twoja BFF? :)<br />10. Grasz na czymś (nie chodzi o nerwy xD)?<br />11. Jakiej muzyki słuchasz?<br />A nominuję tylko 3 blogerki. Przepraszam, ale jakoś tak. :) To tak nominuję:<br />- Lilka (http://lily-i-james-labirynt-zycia.blogspot.com/)<br />- Anna M. Waldorf (http://lily-james-i-ja.blogspot.com/)<br />- Panna Nikt (http://druga-polowka-lily.blogspot.com/)<br />Pozdrawiam, Ginny. :)Ginny Potterhttp://www.blogger.com/profile/03677091263059722420noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7061035018861417757.post-66504901483102000862014-12-31T15:19:00.003+01:002014-12-31T15:19:48.609+01:00Rozdział 28Popatrzcie! Wyrobiłam się! :D Ostatnia notka w tym roku. :) Może i krótka, ale jest w niej parę konkretów. ;) Tak, wiem. Dużo Lily i Jamesa, a mało pozostałych. Spokojnie, będzie ich więcej. ;) Następna notka będzie o wiele, wiele dłuższa. Będzie w niej trochę Dorcas, Stana i .. Syriusza? :) Pojawi się też Frank i Alicja. Ann i Remus. Snape. Peter i .. nieznajoma? :) Specjalnie to piszę, żebyście nie mogli się doczekać. :D Buahahaha taka zła ja. :P A póki co miłego czytania. :)<br />
***<br />
- Dor?!- Krzyknęłam.- Jak ty możesz mnie podsłuchiwać?!<br />
- Lily. Ja.. Ja nie chciałam.. Jakoś tak wyszło, że szłam na spotkanie ze Stanem i.. I usłyszałam twój głos i się zainteresowałam.<br />
- Nie kłam! Mów czemu mnie podsłuchiwałaś?!<br />
- Nie podsłuchiwałam! Lily!<br />
- Wejdź do środka.- Powiedział Bill.- Jak ktoś nas zobaczy to będzie przypał.<br />
Dorcas weszła do klasy, ale ja nie chciałam jej słuchać i z niej wybiegłam.<br />
- Lily!- Zawołała zrozpaczonym głosem.<br />
<i>Perspektywa Dorcas:</i><br />
- Powiedz mi czemu stałaś pod drzwiami?- Zapytał mnie Bill.- Tylko nie kłam.<br />
- Wczoraj dziwnie patrzyłeś na Lily, a ona na ciebie. Później to spotkanie pod obrazem Grubej Damy. Myślałam, że mnie okłamuje mówiąc, że nic się nie dzieje. Gdy dzisiaj po lekcjach powiedziała mi, że idzie do biblioteki specjalnie powiedziałam, że ja nie mam ochoty iść, żeby ją śledzić. Wiem, głupio postąpiłam, ale nie miałam wyboru.<br />
- Uwierz mi, że Lily prędzej czy później by ci powiedziała, bo jak jeszcze byliśmy razem to mówiła mi, że jesteś jej najlepszą przyjaciółką. Ann i Alicja też, ale że ciebie normalnie traktuje jak siostrę.<br />
- Ale o czym by powiedziała?- Nie rozumiałam.<br />
- O naszym spotkaniu i tak dalej.<br />
- Ale dlaczego po takim czasie spotykacie się i to w jakiejś nieużywanej klasie?<br />
- O to już zapytaj Lily, ale najpierw według mnie powinnaś ją przeprosić.<br />
- Też tak myślę.- Powiedziałam i wyszłam z klasy.<br />
***<br />
Dlaczego nie napisaliście nic o nowych bohaterach, wymyślonych przez was, w komentarzach pod ostatnim rozdziałem?! Nie czyta się tego co piszę na początku hę?! Jeśli nie przeczytaliście tego co napisałam przed tym rozdziałem to już migiem! Czytać! Bo jak nie to ja się dowiem! :D Już nie przeszkadzam. :P Pamiętajcie o komentarzu na koniec, w którym będą opisy WASZYCH bohaterów (inf. rozdział 27). :D<br />
***<br />
Skierowałam się prosto w stronę wieży Gryffindoru. Weszłam do naszego dormitorium. Kotary przy łóżku Lily były zasunięte, czyli leżała tam i płakała.<br />
- Co się stało? Lily wbiegła do pokoju, rzuciła się na łóżko i zaczęła płakać. Nie chciała powiedzieć o co chodzi.- Zaczepiła mnie Ann.<br />
- Pokłóciłyśmy się.- Odpowiedziałam i podeszłam do łóżka Rudej.- Mogłabyś wyjść? Chciałabym zostać z Lily sama.<br />
- Jasne i tak miałam właśnie iść do biblioteki z Remusem.- Powiedziała blondynka i wyszła.<br />
- Lily- zaczęłam.- Nie gniewaj się proszę. Martwiłam się o ciebie. Myślałam, że coś przede mną ukrywasz. Przepraszam cię. Jeśli mi wybaczysz to obiecuję, że więcej nie będę cię śledzić ani podsłuchiwać. Lily błagam!<br />
Ruda nic nie zrobiła tylko wstała i się do mnie przytuliła. Ja też ją przytuliłam i nie wiedzieć czemu zaczęłam płakać. Tak właśnie wyglądały wszystkie nasze kłótnie, nie mijała nawet godzina, a my już byłyśmy pogodzone. Parę minut później siedziałam nadal na łóżku Lily, a ona miała głowę na moich kolanach i opowiadała mi o Billu.<br />
- Wiesz? Wczoraj pod obrazem on powiedział, że nadal mnie kocha, i że chciałby znów być ze mną. Wtedy uświadomiłam sobie, że ja nadal go kocham. Poprosił mnie, żebym się zastanowiła czy dam mu drugą szansę, dlatego dzisiaj się spotkaliśmy. Dor powiedz mi co ja mam robić? Kocham go nadal, ale nie mogę zapomnieć tej jego cholernej zazdrości, przez którą ze mną zerwał.<br />
- Lily co ja ci mogę powiedzieć? I tak zrobisz co zechcesz. O boże! Mówię jak moja mama!- Zaśmiałyśmy się, ale za chwilę znów byłyśmy poważne.- Naprawdę go kochasz czy to tylko jakieś przelotne uczucie?<br />
- Naprawdę. Chyba. Sama nie wiem!- Zaszlochałam.<br />
- A on? Myślisz, że mówił poważnie?<br />
- Raczej tak. Znam go i sądzę, że mówił poważnie.<br />
- Więc nad czym się zastanawiasz? Jakie masz wątpliwości?<br />
- Czy nie skrzywdzi mnie tak samo jak ostatnio.<br />
- Tego to już ci nie powiem. Sama musisz go o to zapytać.<br />
- Ale tak wprost?<br />
- A czemu nie? Wal prosto z mostu!<br />
***<br />
Zrobiłam tak jak mi radziła Dorcas. Poprosiłam Billa o spotkanie, jeszcze tego samego dnia. Poszliśmy na spacer na błonia.<br />
- Zastanowiłaś się?- Zapytał głosem pełnym nadziei.<br />
- Chyba tak, ale muszę zadać ci parę pytań, a konkretniej dwa.<br />
- Już się boję.- Zaśmiał się.<br />
- Nie masz czego, więc tak. Czy to co mówiłeś wczoraj, mówiłeś poważnie?<br />
- Jak najbardziej. Kolejne pytanie.<br />
- Czy masz w tym jakiś ukryty cel? Chcesz mnie jakoś wykorzystać? Albo znów zranić?<br />
- To więcej niż dwa pytania!- Udawał oburzonego.- Nie mam żadnego celu. Nie chcę cię wykorzystać ani zranić.- Urwał jakby się nad czymś zastanawiał.- W wakacje nigdzie nie wyjeżdżałem, ale na podwórku poznałem dziewczynę i sądziłem, że się zakochałem i wreszcie zapomniałem o tobie. Jednak, gdy zacząłem mówić do niej Lily i gdy ją przytulałem czułem zapach twoich perfum to wiedziałem, że nie przestałem cię kochać i zerwałem z nią.<br />
- Wiesz, gdy ty uklęknąłeś wczoraj przede mną i powiedziałeś, że znowu chcesz ze mną być to jakby zatęskniłam za tobą.<br />
- Czyli? Jaka decyzja?<br />
- Spróbuję ci na nowo zaufać, ale pamiętaj to ostatnia szansa, nie zmarnuj jej.<br />
- Nie pożałujesz swojej decyzji obiecuję ci.<br />
Staliśmy przytuleni przez dłuższą chwilę. Byłam ciekawa jak długo potrwa ten związek. Byliśmy tak naprawdę dziećmi. Ja miałam czternaście lat, a on piętnaście. W naszym wieku nie ma prawdziwych miłości tylko zauroczenia, ale ja czułam, że go kocham, a on mnie. "W wieku czternastu lat przeżyć dwa zawody miłosne i jeden sprawić komuś? Masakra!" pomyślałam. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie. Wreszcie byłam szczęśliwa. Naprawdę szczęśliwa. Bill powiedział, że trzeba wracać i odrobić lekcje, jak zawsze był pilnym uczniem, więc wróciliśmy do pokoju wspólnego trzymając się za ręce, żeby wszyscy zobaczyli, że znów jesteśmy razem. Nie obchodziło mnie co sobie pomyślą inni. Dla mnie ważne było, że znów jesteśmy szczęśliwą parą. Gdy tylko znalazłam się w pokoju wspólnym wzrok wszystkich uczniów był zwrócony w naszą stronę. Od razu podbiegły do mnie Dorcas, Ann i Alicja zostawiając swoich chłopaków przy kominku.<br />
- Porwiemy Lily na chwilę dobrze?- Powiedziała Dorcas z uśmiechem, a Bill tylko skinął głową.<br />
***<br />
Chwilę później siedziałyśmy w dormitorium, a dziewczyny jak zwykle chciały wszystko wiedzieć.<br />
- Mów jak się zgadaliście. Chcę wszystko wiedzieć ze szczegółami!- Krzyczała Alicja.<br />
- Normalnie porozmawialiśmy trochę wczoraj, a dzisiaj poprosiłam go o spacer. Na spacerze wyjaśniliśmy sobie parę spraw i znów jesteśmy razem.<br />
- O was można książkę napisać.- Śmiała się Dor.- Rozstajecie się, schodzicie, kłócicie, a jeszcze między wami stoi James.<br />
- To nie śmieszne Dor.- Wtrąciła się Ann.- Właśnie Lily pomyślałaś o Jamesie?<br />
- Oczywiście! Myślałam o nim całą noc.<br />
- I?<br />
- I stwierdziłam, że owszem jest we mnie zakochany, ale wczoraj w pociągu powiedział, że daje mi wolną rękę. Znaczy nie powiedział tego wprost, ale można to było wywnioskować. Jest moim przyjacielem i powinien zrozumieć i cieszyć się moim szczęściem prawda?<br />
- W sumie racja.- Powiedziała Dorcas i poszła do łazienki.<br />
<i>Perspektywa Syriusza:</i><br />
Siedziałem przy kominku z Jamesem, Remusem, Peterem i Frankiem. Dziewczyny siedziały u siebie w dormitorium.<br />
- Ona znowu jest z tym dupkiem!- Krzyknął James.<br />
- Rogacz przestań. Ludzie się gapią. Okej nie lubisz go, ale musisz go zaakceptować, bo to chłopak Lily.- Tłumaczyłem.- Będzie ci ciężko, ale Lily zależy tak samo na tobie jak i na nim. Jeśli teraz odwrócisz się od niej, załamie się. Postaraj się go zwyczajnie unikać, a jeśli Lily przyjdzie z nim i usiądzie tutaj, nie odchodź. Powiedz coś, żeby zobaczyła, że nie masz nic przeciwko temu związkowi, nawet jeśli masz.<br />
- Łapo.- Powiedział James z niekrytym zdziwieniem.- Od kiedy jesteś taki mądry?<br />
- Zdarza mi się czasem.- Zaśmiałem się.- O! Idą dziewczyny. Pamiętaj bądź miły i nie daj po sobie poznać, że jesteś zazdrosny.<br />
- Hej.- Powiedziała Ruda.<br />
- No hej.- Odpowiedziałem.- To co? Znów jesteś z Billem.<br />
- No chyba.- Zaśmiała się.- A co? Zazdrosny?<br />
- Ja? Zawsze!- Starałem się rozluźnić atmosferę.- Ale działam na dwa fronty. Prawa Doruś moja kochana?<br />
- Nie jestem twoja.- Dziewczyna zdjęła niechętnie moją rękę ze swojego uda.<br />
- Mrau! Lubię niedostępne.<br />
Wszyscy się śmiali. O to mi dokładnie chodziło.<br />
- Lily możemy pogadać?- Zapytał Rogacz.- Pięć minutek i wrócimy do was.- Dodał gdy ja zacząłem udawać płacz.<br />
***<br />
Odeszliśmy w najdalszy kąt pokoju.<br />
- O czym chciałeś pogadać?<br />
- Nie mogę tego przed tobą ukrywać. Jestem zazdrosny. I to cholernie zazdrosny. Jestem twoim przyjacielem i zawsze będę, więc akceptuję twojego chłopaka, ale wiedz, że jeśli cię skrzywdzi nie ręczę za siebie i go chyba zabiję.<br />
- James jeśli mnie skrzywdzi to ja zabiję go razem z tobą. Cieszę się, że mi to powiedziałeś przynajmniej wiem, żeby go nie przyprowadzać do was.<br />
- Nie chodzi o to. Może z nami siedzieć, ale ma cię nie krzywdzić.<br />
Przytulił mnie i poszliśmy do reszty. "Przyjaźń damsko-męska istnieje i nikt mi nie zaprzeczy!"<br />
- Oddaję ci ją Łapo z powrotem.- Uśmiechnął się James.<br />
- Wróciłaś! Tęskniłem!- Syriusz przytulił się do mnie tak mocno, że mi zabrakło powietrza.<br />
- Weź wariacie!- Odepchnęłam go i uderzyłam lekko pięścią w biceps. Jak na czternastolatka miał dość duże mięśnie.<br />
I tak siedzieliśmy dwie godziny. Lekcje odrabiałam w nocy, w pośpiechu. Gdy już skończyłam położyłam się i myślałam. "Mam chłopaka. Prawdziwych przyjaciół. Czego chcieć więcej?". Później leżałam i nie mogłam zasnąć, więc przewracałam się z boku na bok aż w końcu zasnęłam, ale o czwartej nad ranem.<br />
<i>Perspektywa Jamesa:</i><br />
Obudziłem się i spojrzałem na zegarek, była siódma rano. Wstałem z łóżka i zrobiłem dwadzieścia pompek. Później poszedłem do łazienki i wziąłem szybki prysznic. Następnie umyłem zęby i ubrałem się. Nałożyłem ciemne jeansy, białą koszulkę z krótkim rękawem i czarne trampki. Obudziłem chłopaków i zacząłem pakować książki i zeszyty do torby.<br />
- James. Świetnie sobie wczoraj dałeś radę.- Powiedział Syriusz.<br />
- Ale z czym?- Zapytałem i spojrzałem na przyjaciela. Miał na sobie jedynie ręcznik, który zakrywał dolną część jego ciała.<br />
- No wczoraj. Wieczorem. Z Lily.<br />
- Ach to! Czy ja wiem.<br />
- A o czym rozmawialiście?- Zapytał Remus.<br />
- Powiedziałem jej, że jeśli Bill ją skrzywdzi to będzie miał przerąbane.- Wzruszyłem ramionami.- Chyba to do niej dotarło, ale wolę się upewnić.<br />
- Niby jak?- Zdziwił się Frank, który właśnie wyszedł z łazienki.<br />
- Chodźcie tu wszyscy.- Powiedziałem, a chłopcy zbliżyli się do mnie.<br />
***<br />
Pół godziny później siedzieliśmy w Wielkiej Sali i jedliśmy jajecznicę, gdy przyszły dziewczyny.<br />
- Jak się spało panowie?- Zapytała Alicja.<br />
- Bardzo dobrze, a tobie kochanie?- Frank pocałował swoją dziewczynę w policzek.<br />
Bill siedział niedaleko nas, praktycznie obok. W pewnym momencie wstał od stołu i powiedział do swoich kolegów, że musi jeszcze skoczyć do dormitorium po książki.<br />
- Teraz.- Powiedziałem, a Syriusz, Remus, Frank i Peter wstali od stołu i poszli za mną.<br />
Dogoniliśmy Billa dopiero przy sali od Transmutacji.<br />
- Siemasz kolego!- Zagadnąłem go i przycisnąłem do ściany.<br />
Razem z pozostałymi otoczyliśmy go tak, żeby nie mógł uciec.<br />
- Ej chłopaki o co chodzi? Spieszę się.- Powiedział widocznie zdenerwowany.<br />
- Spokojnie zdążysz.- Powiedział Syriusz.<br />
- Chcieliśmy cię tylko ostrzec.- Wtrącił się Remus.<br />
- Niby przed czym?- Prychnął.<br />
Spojrzałem w stronę Remusa, który miał uprzedzić, gdyby jakiś nauczyciel szedł.<br />
- Jesteś z Lily tak? To teraz mnie posłuchaj. Ona cię naprawdę kocha. Mam nadzieję, że ty ją też, i że nie masz zamiaru jej skrzywdzić. Jeżeli to się stanie to pożałujesz. Nie obchodzi mnie, że jesteś starszy i kolegujesz się z najstarszymi chłopakami ze szkoły. Tu nie liczy się siła. To jest szkoła Magii i Czarodziejstwa, więc liczy się umiejętność posługiwania się czarami. Kapujesz? Masz traktować Lily jak księżniczkę i jej nie krzywdzić. Jeżeli będzie przez ciebie płakała nie ważne z jakiego powodu to radziłbym ci od razu wtedy uciekać. Ona dla nas wszystkich jest jak siostra, więc uważaj.- Powiedziałem.<br />
- Groźby są karalne.- Odpowiedział.<br />
- Posłuchaj mnie gnojku!- Krzyknąłem i złapałem go za bluzę próbując przycisnąć jak najmocniej do ściany.- Jeżeli Lily któremukolwiek z nas poskarży się, że coś jej zrobiłeś to ..<br />
- McGonagall.- Syknął Remus.<br />
- Co robicie chłopcy? Jakieś problemy?- Zapytała.<br />
- Nie pani profesor, tak tylko rozmawiamy prawda?- Zapytałem Billa poprawiając mu bluzę.<br />
- Dokładnie.- Odpowiedział poważnie wystraszony.<br />
- Nic ci nie jest Bill? Jakiś blady jesteś.<br />
- Nie, nie wszystko w porządku, proszę się nie martwić.<br />
- No dobrze. Nie spóźnijcie się na lekcje!- Powiedziała i odeszła.<br />
- Grzeczny z ciebie chłopak.- Pogłaskałem go po głowie.- Pamiętaj. Jedna jedyna skarga, a nie uwolnisz się od nas. A i Lily nie musi wiedzieć, że rozmawialiśmy.<br />
Posłałem mu groźne spojrzenie i wróciłem z chłopakami do Wielkiej Sali po torby z książkami i po dziewczyny.<br />
***<br />
<i>Perspektywa Lily:</i><br />
- James po co wy poszliście?- Zapytałam, gdy czekaliśmy na profesora Slughorna.- Wybiegliście tak nagle.<br />
- Nie martw się.- Objął mnie i pocałował w skroń.- Nic się nie dzieje. Musieliśmy załatwić pewną sprawę.<br />
- Mogę wiedzieć jaką?<br />
- Nie bardzo. Może kiedyś ci powiem. Usiądziesz ze mną? Bo Syriusz chyba się umówił z Dor.<br />
- Okej.- Uśmiechnęłam się.<br />
Weszliśmy do sali i usiedliśmy według własnego pomysłu. Ann z Remusem, Alicja z Frankiem, Dorcas z Syriuszem, ja z Lily, a Peter z jakąś Krukonką.<br />
- Popatrz.- Szepnęłam.- Syri i Dor by do siebie pasowali co?<br />
- Od początku to mówię, ale oni nie chcą mnie słuchać. Może i Syriusz jest podrywaczem, ale.. - Przerwał i spojrzał ze zdziwieniem na przyjaciela.- Nie wierzę.<br />
- Co? Co się stało?- Zapytałam wystraszona.- W co nie wierzysz?<br />
- Syriusz wczoraj zwędził po kolacji jego ulubione pączki. Miał ich pięć. Przed spaniem zjadł trzy. Nie chciał się z nami podzielić, ale nie obraziliśmy się na niego, bo wiedzieliśmy, że to jego ulubione. On nigdy nie dzieli się tymi pączkami. Powiedział, że dwa, których nie zjadł zostawi sobie na dzisiaj, bo do obiadu na pewno zgłodnieje.<br />
- I co w tym takiego dziwnego?- Zaśmiałam się.<br />
- Nie rozumiesz? On jednego pączka właśnie oddał dla Dorcas.<br />
- I?- Nadal nie rozumiałam.<br />
- Słuchasz mnie czasami?!- Zapytał zdenerwowany.- Syriusz nigdy nie dzieli się swoimi ulubionymi pączkami, nawet ze mną, a teraz oddał jednego dla Dorcas! Nie kumasz? On się zakochał!<br />
- Pan Potter i panna Evans, bo będę musiał was rozsadzić i odjąć punkty Gryffindorowi.- Ostrzegł profesor.- To, że sprawdzam obecność nie znaczy, że możecie sobie rozmawiać. Zaraz będę pytać z poprzedniej lekcji, więc lepiej powtarzajcie.<br />
Do końca Eliksirów nikt się nie odezwał, a ja nie mogłam się skupić, bo myślałam o tym co mi powiedział James. Jeżeli to prawda to muszę zrobić coś, żeby Dorcas i Syriusz byli parą. W końcu ona też była w nim zakochana. Nie wiedziałam tylko jak to zrobić, ale od tego mam jeszcze resztę dziewczyn.Ginny Potterhttp://www.blogger.com/profile/03677091263059722420noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7061035018861417757.post-42468700465588288502014-12-27T14:16:00.001+01:002014-12-27T14:16:19.455+01:00Rozdział 27Hejka! Nowy rozdział jest! Muszę Wam powiedzieć, że nie dam rady pisać notek co tydzień, więc terminy nie będą określone. Nie będę się tłumaczyć dlaczego, bo na pewno wiecie. Nauka, nauka, nauka. :( Następnego rozdziału już raczej nie wstawię w grudniu, ale kto wie? :D A teraz coś przyjemniejszego. W ramach takiej rekompensaty za to, że tak długo czekaliście na notkę mam dla Was niespodziankę! Wymyślacie jakąś postać i opisujecie ją w komentarzu pod tym rozdziałem. Musicie uwzględnić:<br />
a) imię i nazwisko (IMIONA BĄDŹ NAZWISKA Z HARR'EGO POTTER'A NIE BĘDĄ PRZYJMOWANE!!!);<br />
b) wiek;<br />
c) wygląd zewnętrzny;<br />
d) charakter;<br />
e) dom;<br />
f) zainteresowania (W TYM ULUBIONE PRZEDMIOTY);<br />
g) sytuacja rodzinna (JEŚLI JEST STARSZY NP.: 16 LAT, DLACZEGO DOPIERO TRAFIŁ DO HOGWARTU);<br />
Wasze pomysły będę wplatać do nowych notek. :) Oczywiście nie wszystkie na raz, ale stopniowo. :) Miłego czytania. :)<br />
***<br />
- Już za godzinę będziemy w Hogwarcie!- Zapiszczała Ann.<br />
Jak zwykle siedzieliśmy w dziewięciu w przedziale. Przed chwilą skończyliśmy grać w butelkę, ponieważ konduktor kazał spakować rzeczy, sprawdzić czy wszystko zabraliśmy i nałożyć szkolne szaty. Przez resztę drogi aż do zamku wspominaliśmy nasz wspólny tydzień u Dorcas. Prawie bez przerwy śmialiśmy się. Oczywiście nie byłby to James, gdyby się na mnie nie obraził. On twierdzi, że jest we mnie zakochany, że jestem jego, dlatego jest zazdrosny.<br />
- Lily, wcześniej cię nie pytałem, bo nie było okazji.- Zaczął James.- Kim jest Chris?<br />
- Długa historia, a poza tym nie chcę o tym mówić.<br />
- Mamy jeszcze czas.- Nalegał.<br />
- Jejku.- Stwierdziłam, że dla świętego spokoju powiem, bo on i tak się nie odczepi.- W tamtym roku byłam z rodziną w Paryżu u wujka. On i ciocia nie mogli mieć dzieci, więc adoptowali syna. Tym synem był Chris. On się we mnie zakochał i ciągle za mną latał, ale przy tym też czasami obrażał. Mieliśmy tam spędzić dwa tygodnie. Po tygodniu pobytu w Paryżu strasznie pokłóciłam się z Chrisem. On wybiegł z domu wściekły na mnie, wsiadł na motor i pojechał gdzieś. Wieczorem przyszedł do nas policjant i oznajmił, że Chris miał wypadek i jest w ciężkim stanie w szpitalu. Wtedy zdałam sobie sprawę, że się w nim zakochałam. Po dwóch dniach sam odłączył się od sprzętu medycznego, pisząc wcześniej list do nas. W liście napisał, żebyśmy po nim nie płakali. Wtedy u Dorcas przyszedł do mnie, ale jako duch. Rozmawiałam z nim przez chwilę, zemdlałam i dalej nie pamiętam.<br />
- Ale czemu się odłączył od sprzętu? Dlaczego chciał umrzeć?- Dopytywał James.<br />
- Przeze mnie. Odrzucałam go. Próbował zabrać mnie na randkę. Kiedy byłam chora zrezygnował z pójścia z resztą do miasta, tylko po to, żeby się mną zajmować. A ja? Cały czas go odtrącałam. Jestem draniem jakich mało.<br />
- Lily..- James mnie objął, próbując pocieszyć.<br />
- Zostaw mnie! Wiem, że ciebie ranię tak samo! Wiem, że ty też mnie kochasz i próbujesz zabrać na randkę! A ja? Cały czas cię odtrącam! Tak jak Chrisa! Jestem draniem! Ba! nawet zabójcą! Zabiłam go! Gdybym się z nim nie pokłóciła to by teraz żył! Staram się was nie ranić! Nie chodzi mi tylko o ciebie James, ale o was wszystkich! Staram się, ale mi nie wychodzi!- Rozpłakałam się i wybiegłam z przedziału.<br />
Usiadłam na podłodze, parę kroków od naszego przedziału i ukryłam twarz w dłoniach. Po chwili ktoś usiadł obok mnie i mocno przytulił.<br />
- Lily czy ja kiedykolwiek powiedziałem, że mnie zraniłaś? Czy kiedykolwiek zarzuciłem ci, że coś stało się przez ciebie? Nigdy. Więc dlaczego tak mówisz? Ja wiem, że to w złości, ale takie oskarżenia? Owszem, kocham cię, próbuję zabrać cię na randkę. Do tej pory nie dawałem za wygraną, kiedy ty odmawiałaś, i dalej błagałem. Nie obiecuję, że przestanę o to prosić, bo to się nie zmieni, bo nadal mam nadzieję, że będziesz moją dziewczyną, ale mogę ci obiecać, że jeśli powiesz nie, to nie będę dalej nalegał. Przynajmniej nie w tym samym dniu.- Zaśmiał się.<br />
- Wiesz? Nie pomogło mi to ani trochę.<br />
- Nie umiem pocieszać, ale proszę cię rozchmurz się. Dobrze wiesz, że to nie twoja wina. To Chris wsiadł na motor. To on spowodował wypadek. To on odłączył się od sprzętu. Nie ma tu ani krzty twojej winy. Pamiętaj, że jeszcze nie raz się zakochasz. Chris nie jest jedynym chłopakiem na świecie.<br />
- James przytul mnie.<br />
Chłopak przytulił mnie jeszcze mocniej niż na początku i pocałował w czoło.<br />
- Już ci lepiej?- Kiwnęłam głową.- To chodźmy do przedziału, bo zaraz pociąg się zatrzyma.<br />
Weszłam do przedziału. Początkowo nikt się nie odzywał, ale widząc mnie przybitą, Syriusz postanowił rozweselić atmosferę i zaczął śpiewać wymyśloną na poczekaniu piosenkę. Nie mogłam się nie śmiać, ponieważ Syriusz strasznie fałszował, a przy tym dobierał takie słowa, że głowa mała.<br />
***<br />
Około osiemnastej siedzieliśmy w Wielkiej Sali i słuchaliśmy przemówienia dyrektora.<br />
- Jak zwykle przypominam wam drodzy uczniowie, że macie zakaz wstępu do Zakazanego Lasu. Jest to dozwolone tylko i wyłącznie, gdy macie szlaban i tylko w obecności, któregoś z nauczycieli. Nie możecie również chodzić w nocy po korytarzu. Dotyczy to uczniów, którzy NIE są prefektami. Coś jeszcze miałem powiedzieć? Aha! W tym roku możecie sugerować różne imprezy. O co chodzi? Są organizowane dyskoteki oczywiście, ale wy możecie proponować ich więcej. Nie musi być podany konkretny powód na przykład walentynki czy jakieś inne święto. Może to być nawet wygrana w meczu Quidittcha. Rozumiecie? Jeśli coś będzie niejasnego to zgłoście się do opiekunów waszych domów. A teraz wsuwajcie!<br />
Półmiski zapełniły się jedzeniem. Nie byłam jakoś szczególnie głodna, ale zjadłam kawałek kurczaka, deser i wypiłam sok z dyni. Jak zwykle było wesoło. Bill siedział prawie na przeciwko mnie i jakoś dziwnie na mnie patrzył. Znałam go bardzo dobrze, w końcu był moim chłopakiem i widziałam, że głęboko się nad czymś zastanawia. Udawałam, że nie zwracam na to uwagi, ale Dorcas zauważyła, że coś jest nie tak i dała mi znak, że po kolacji pogadamy. Gdy już wszyscy wychodziliśmy z Wielkiej Sali Czarna zaczepiła mnie pod pretekstem poczekania na Severusa. Wiedziała, że pozostali go nie lubią, więc to była dobra wymówka, żebyśmy zostały same.<br />
- Ej co ty tak na Billa patrzyłaś?- Zapytała mnie, gdy reszta naszych przyjaciół była już w bezpiecznej odległości od nas.<br />
- Ja? Wydawało ci się.<br />
Drzwi do Wielkiej Sali były zamknięte, a my stałyśmy parę metrów za nimi. Po chwili drzwi się otworzyły i wyszedł Bill ze swoimi kolegami. Znów na mnie dziwnie popatrzył i nawet się uśmiechnął.<br />
- Ruda! Co się dzieje?! Coś się stało w wakacje? Widziałaś się z nim? Pisałaś? Mów!<br />
- Nic z tych rzeczy. Gdyby coś się stało byłabyś pierwszą osobą, która by o tym wiedziała. Uspokój się i mów co u ciebie i Syriusza?<br />
- Nie jestem z nim. Chyba powoli się w nim odkochuje, a on we mnie, więc jest dobrze.<br />
- Dor!<br />
- No co?- Dziewczyna zaśmiała się i odwróciła, bo chciałyśmy już iść do wieży, ale wpadła na jakiegoś Puchona i upadła.<br />
- Przepraszam cię strasznie!- Zaczął się tłumaczyć chłopak.- Nie zauważyłem cię. Rozmawiałem z chłopakami i jakoś tak. Gapa ze mnie. Nic ci się nie stało?<br />
- Nie, nie.- Dorcas uśmiechnęła się.- Się nie martw ze mnie też straszna gapa.<br />
Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, aż w końcu chłopak przerwał ciszę.<br />
- Jak masz na imię?<br />
- Dorcas, a ty?<br />
- Stan. Miło mi.<br />
- Mi też. W której klasie jesteś?<br />
- W czwartej, a ty?<br />
- Też!- Zaśmiała się Dor.<br />
Stali jeszcze chwilę rozmawiali. Czułam się głupio stojąc tak i na nich patrząc. Koledzy Stana chyba pomyśleli to samo, więc powiedziałam:<br />
- Dor! Przecież nie znamy hasła! Pójdę się dowiedzieć i przyjdę po ciebie, a ty sobie jeszcze porozmawiaj.- Puściłam do niej oczko.- Chłopcy odprowadzicie mnie?<br />
- Jasne!- Powiedzieli równocześnie.<br />
Szłam z dwoma naprawdę przystojnymi chłopakami. Jeden, brunet miał na imię Carol, a drugi, blondyn Thomas. Fajnie nam się rozmawiało, jakbyśmy się znali od lat. Gdy dotarliśmy do wieży Gryffindoru chłopcy przytulili mnie. Zdziwiłam się bardzo, ale odwzajemniłam uściski. Chłopcy poszli już do swojej wieży, a ja czekałam na Dorcas, która nie znała hasła. W pewnej chwili nadszedł Bill.<br />
- Cześć.- Powiedziałam.<br />
- Hej.- Uśmiechnął się.- Miło cię widzieć.<br />
- Spoko.- Nie bardzo wiedziałam co odpowiedzieć, bo gdzieś w głębi duszy nadal byłam na niego zła.<br />
- Jak minęły ci wakacje?<br />
- W miarę. Nigdzie w tym roku nie pojechałam.- Skłamałam.<br />
- Ja też nie.- I znów ten uśmiech, który mi przypominał jak bardzo byłam w nim zakochana.<br />
- Niezręczna cisza.- Powiedziałam i spuściłam wzrok.<br />
- Tja. Pamiętasz? Mieliśmy kiedyś tyle tematów do rozmów.<br />
- Właśnie. Kiedyś.<br />
- Jaki ja byłem głupi!- Powiedział bardziej do siebie niż do mnie.<br />
- Że ze mną byłeś?- Spojrzałam na niego smutnym wzrokiem.<br />
- Nie! Że zerwałem. I to jeszcze w taki sposób. Lily wybacz mi!- Bill klęknął na kolana. Miał łzy w oczach. „Udaje czy mówi poważnie?”.<br />
- Co ty robisz? Co chcesz przez to uzyskać?<br />
- Chcę znów z tobą być. Proszę cię. Każdy zasługuje na drugą szansę.<br />
- Wstań.- Powiedziałam stanowczo. Czułam jakby moja miłość do niego wracała. „Czyli nadal go kocham. To w ogóle możliwe?”.- Bill nie odzywałeś się tyle miesięcy, jakbyś mnie nie znał i nagle oczekujesz, że ci od tak wybaczę i znów z tobą będę.<br />
- Wiem, że to tak nie działa, ale chyba lepiej późno niż wcale.<br />
- Idzie Dorcas. Nie mówimy nikomu o tym co się teraz stało ok? Się zastanowię i dam ci znać.<br />
- Widzimy się jutro? Po lekcjach w nieużywanej klasie, w której się to skończyło ok?<br />
- Dobra idź, bo Dor się zbliża.<br />
- To cześć i dzięki za hasło!- Powiedział, gdy Dorcas do mnie podeszła zdziwiona.<br />
Nie pytała o nic. Powiedziałam hasło i obraz Grubej Damy się otworzył, a my weszłyśmy do pokoju wspólnego. Nie zamierzałam póki co mówić jej o tym co zaszło z Billem, bo bym musiała słuchać godzinnego wykładu, jak to mnie Bill skrzywdził, i żebym się nie ważyła nawet dać mu drugiej szansy. Później do rozmowy dołączyłyby Ann i Alicja. Ta pierwsza by mówiła to co Bill, że każdy zasługuje na drugą szansę, zaś Alicja by stała po stronie Dorcas. Dopóki sama się nie zastanowię co mam zrobić nikt się o tym nie dowie. Mam nadzieję, że Bill też nikomu nie powie.<br />
***<br />
Po lekcjach poszłam w umówione miejsce, mówiąc dziewczynom, że idę do biblioteki na chwilę. Na całe szczęście nie chciały ze mną iść. Weszłam do nieużywanej klasy, w której Bill ze mną zerwał w marcu. Chłopak już tam był.<br />
- O czym chciałeś pogadać?<br />
- O nas. Zastanowiłaś się?<br />
- Tak i ..<br />
Ktoś za drzwiami kichnął. Znaczy, że jakaś osoba nas podsłuchiwała. Bill wyciągnął różdżkę i ostrożnie podszedł do drzwi. Bałam się, że może to być Filch. Wtedy byśmy mieli przerąbane, bo nie wolno nam przebywać w żadnej klasie, jeśli akurat nie mamy w niej lekcji, bez zgody nauczyciela. Nie był to jednak ani Filch, ani żaden nauczyciel. "Jak ona mogła mnie podsłuchiwać?!" pomyślałam.Ginny Potterhttp://www.blogger.com/profile/03677091263059722420noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-7061035018861417757.post-72170032012632702014-12-24T14:32:00.002+01:002014-12-24T14:32:16.453+01:00Święta :)Z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam:<br />- dużo szczęścia<br />- bogatego Mikołaja<br />- radości z prezentów<br />- a przede wszystkim rodzinnych świąt <br />Co do notki to postaram się ją wrzucić jeszcze w tym tygodniu, więc zaglądajcie tutaj często i bądźcie cierpliwi.:) A i pamiętajcie, żeby zjeść dużo grochu. :P Jeszcze raz wesołych świąt. :*Ginny Potterhttp://www.blogger.com/profile/03677091263059722420noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7061035018861417757.post-60417037043535736272014-11-23T20:31:00.001+01:002014-11-23T20:31:12.810+01:00Rozdział 26 <div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%;">Wreszcie
notka! :D Mam nadzieję, że czekaliście cierpliwe. :) W końcu im dłużej się na
coś czeka, tym bardziej się to docenia. :P A więc.. Jest parę spraw: <br />
1) James się zmienia! :D Nadal jest dziecinny (jak każdy chłopak xD), ale próbuje
też wydorośleć, co mu nie wychodzi. Staje się bardzo, ale to bardzo zboczony.
Chce tym zaimponować Lily, ale nie tylko, bo innym przyjaciołom też. Również
coraz częściej ją podrywa itd. Jak zauważyliście nasza główna para często się
całuje. Otóż wcale to nie znaczy, że niedługo będą razem. :) James będzie
musiał się strasznie postarać, żeby zdobyć Lily, a to trochę potrwa. :P <br />
2) Wiem, mało jest Remusa, Ann, Alicji, Franka i Petera. Obiecuję, że będzie
ich coraz więcej i więcej. Musicie się uzbroić w cierpliwość. :)<br />
3) Cieszę się, że parę osób zainteresował mój blog. :) Prawie 3000 odwiedziło
go, ale i tak wiem, że tylko 1/3 czyta. To nic. Dla mnie liczy się, że chociaż
parę osób czyta i komentuje. :)<br />
4) Chloe Ann Wolf co do twojego któregoś komentarza. Nie, w latach 70. Nie istniał
Disneyland. Powstał on w 1992 roku w Paryżu, ale mam nadzieję, że nie obraziłaś
się na mnie za to czy coś podobnego. Po prostu ubarwiłam trochę moje
opowiadania. :P <br />
5) Komentujcie! Komentujcie! Komentujcie! :D<br />
Pozdrawiam, Ginny. :)<br />
***<br />
- Chris? Co ty tu robisz?!<br />
- Jaki Chris? Lily o czym ty gadasz?- Zapytał James.<br />
- Cicho siedź! Chris dlaczego tu przyszedłeś?- Zapytałam.<br />
Nagle jakby wokół mnie nie było nikogo, zostałam tylko ja i Chris. Był ubrany
tak samo jak go ostatnio widziałam, w dniu, gdy odłączył się od sprzętu
medycznego. Biała bluzka z krótkim rękawem, jeansy, czerwone trampki. <br />
- Co ty tu robisz?- Powtórzyłam pytanie.<br />
- Chcę cię ostrzec.<br />
- Ale przed czym? Jestem bezpieczna.<br />
- Na razie. Lily proszę cię uważaj na siebie. Obiecaj mi to.<br />
- Obiecuję, ale odpowiedz mi na pytanie. Dlaczego tu przyszedłeś?<br />
- Nie słuchasz mnie? Chcę cię ostrzec. Duchy zmarłych wracają na ziemię tylko
dlatego, że mają jeszcze jakąś sprawę do załatwienia. I ja taką mam.<br />
- A jak tam jest?- Zapytałam zaciekawiona.<br />
- Wszędzie jest biało. Ludzie dostają skrzydła, dzięki którym mogą latać, ale
poza tym jest tak jak na ziemi. Jesz, pijesz, śpisz, pracujesz, masz własny
dom, możesz przygarnąć jakieś zwierzątko jeśli chcesz, spacerujesz po parku. Z
tym, że tutaj nie ma złych ludzi, wszyscy są dobrzy, a źli trafiają do piekła. <br />
- Potrafię to sobie wyobrazić.- Zamyśliłam się.<br />
- Muszę już iść. Pomyśl od czasu do czasu o mnie. A póki co pamiętaj wystrzegaj
się tych, których uważasz za przyjaciół, bo to oni mogą okazać się najgorszymi
wrogami.- I odszedł. Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami i czułam jak
osuwam się na podłogę. Potem słyszałam jakby przez mgłę jak ktoś woła moje
imię. Był to męski głos, zapewne pana Meadows. Czułam jak ktoś mnie bierze na
ręce i mówi:<br />
- Trzeba ją zabrać do łazienki i ocucić, najlepiej zimną wodą.<br />
„James”- pomyślałam. <br />
W tamtej chwili urwał mi się film. Nie wiem co się dalej działo. Gdy się obudziłam
leżałam „w swoim” pokoju, był poranek, a słońce mocno ogrzewało moją twarz.
Miałam przed oczami zamazany obraz, ale widziałam, że ktoś siedzi przy moim
łóżku. Usiadłam i przetarłam oczy. Całą noc siedział przy mnie James. „On jest
taki słodki, kiedy śpi.” Siedział na krześle, a ręce i głowę miał oparte o moje
łóżko. Zaczęłam go delikatnie drapać po ramieniu, żeby się zbudził.<br />
- James.- Zaczęłam mówić takim głosem, jakbym była jego mamą i budziła go do
szkoły.- Pora wstawać już jest dzień.<br />
- Jeże pieś mint.- Wymamrotał. <br />
- Co?- Zaśmiałam się.- James! Jest siódma rano, wstajemy mistrzu!- Krzyknęłam i
wstałam. Byłam pełna energii. Zaczęłam biegać po pokoju, ubierać się, czesać, a
James nadal spał. Wpadł mi do głowy pewien pomysł.<br />
- Słuchaj.- Szepnęłam mu do ucha, na co chłopak mruknął.- Jeśli teraz nie
wstaniesz nie dostaniesz buziaka.<br />
- I tak mi nie dasz.- Prychnął.<br />
- Okej, nie chcesz to nie, a miał być w usta.- Powoli szłam w stronę drzwi.
James wstał, więc zaczęłam uciekać. Gonił mnie po całym piętrze, a ja się
śmiałam na głos. W końcu złapał mnie i obrócił przodem do siebie.<br />
- Coś obiecałaś.- I wskazał palcem na usta.<br />
- Za karę dostaniesz w policzek, bo za późno wstałeś.- Zaśmiałam się, cmoknęłam
go w policzek i zeszłam na dół.- Mógłbyś obudzić dziewczyny? Ja zrobię
śniadanie.- Krzyknęłam, gdy byłam już na dole.<br />
Zaczęłam krzątać się po kuchni i wymyślać co zrobić na śniadanie. Po chwili
wymyśliłam, że po prostu zrobię jajecznicę. Nagle usłyszałam głośne
chrapnięcie- „Państwo Meadows nie są w pracy?”- Poszłam do salonu, żeby
zobaczyć kto tam śpi. Okazało się, że to Peter- „Ale gdzie reszta chłopaków?”<br />
- Lily!- James zaczęłam mnie wołać z góry.<br />
Poszłam do niego, bo chciałam się dowiedzieć, co on ode mnie chce.<br />
- Co? Chciałam zrobić jajecznicę. A w ogóle czemu Peter śpi w salonie?<br />
- Chodź zobacz.<br />
Poprowadził mnie do pokoju Ann. Byłam zszokowana tym, co zobaczyłam. Dziewczyna
spała w jednym łóżku z Remusem! Alicja spała w pokoju z Frankiem, a
Dorcas..-„Nie wierzę, tylko nie z nim!”- .. z Syriuszem.<br />
- Ja pierdziele! Co tu się działo? Ja tylko zemdlałam na parę godzin, a tu
takie rzeczy!<br />
- Nie cieszysz się, że twoje przyjaciółki w końcu straciły dziewictwo?- Zaśmiał
się.<br />
- Wiesz co? Zrobiłeś się strasznie zboczony! One takie nie są to raz, a dwa idą
dopiero do czwartej klasy! Mają czternaście lat! Opanuj się! Chciałbyś, żeby
twoja córka robiła to w tym wieku?!<br />
- Lil przecież żartuję.- Zaczął przepraszać.- Na żartach się nie znasz?<br />
- Widocznie nie. Masz kolejną karę, bo musisz mi pomóc nakryć do stołu.<br />
Z zadowoleniem na twarzy zszedł ze mną do kuchni. Zrobiliśmy wspólnie
jajecznicę, nakryliśmy do stołu i poszliśmy obudzić naszych przyjaciół. <br />
- Czekaj mam pomysł.- Chwyciłam Jamesa za rękaw, gdy ten chciał zapukać do
drzwi Ann.<br />
Wciągnęłam dużo powietrza i na cały głos krzyknęłam, tak żeby wszyscy na pewno
słyszeli.<br />
- Wstawać leniuchy już ósma!- Biegałam po piętrze i z impetem otwierałam wszystkie
drzwi.<br />
- W szeregu zbiórka!- Krzyknął James, gdy wszyscy znaleźli się na korytarzu.-
Gdzie jest szeregowy Black?!<br />
- Śpi.- Odpowiedziała rozbawiona Dorcas.<br />
James poszedł po Syriusza. Usłyszeliśmy tylko huk i chłopak wybiegł z pokoju.<br />
- Zaraz będzie.- Oznajmił.<br />
Syriusz przyszedł tylko w spodniach od piżamy, bez koszulki. Nie był zbyt
umięśniony, ale widać było lekki zarys „kaloryfera” na jego brzuchu.<br />
- Jak ci zaraz zawale gonga w ryj to zobaczysz!- Krzyknął unosząc pięść.<br />
- Też cię kocham skarbie. Nie denerwuj się tak mój ty Syriuszku.- James zaczął
udawać dziewczęcy głos.<br />
Wszyscy się śmialiśmy z tej sceny, nawet Syriusz. Potem zeszliśmy na dół i
zjedliśmy śniadanie. Resztę tygodnia spędziliśmy razem. Niby chłopcy
przyjechali na wakacje do Jamesa, ale to wyglądało jakby rzeczywiście przyjechali
do Dor. Robiliśmy sobie masę zdjęć, żeby było co wspominać. Nadszedł czas
wyjazdu i każdy pojechał do swojego domu. Przed pożegnaniem ustaliliśmy, że dwa
dni przed rozpoczęciem roku spotkamy się wszyscy w Trzech Miotłach. Gdy
wróciłam do domu opowiedziałam cały tydzień rodzicom. Ominęłam parę wątków, ale
tylko parę i to tylko tych miłosnych. Petunii oczywiście nie było. W roku
szkolnym bardzo często spotykała się z tym całym Vernonem, ale w wakacje to
wracała do domu tylko na noc, i żeby się przebrać, bo nawet śniadania jadła u
niego. Te półtora miesiąca minęło jak z bicza trzasnął. Pod koniec sierpnia
leżałam koło północy u siebie w pokoju na łóżku i myślałam o zbliżającym się
roku szkolnym. <br />
- Boże! Za tydzień wrócę znowu do szkoły i znowu trzeba będzie wstawać o
siódmej! Ale z drugiej strony spotkam się z innymi uczniami, no i nauczycielami
i pracami domowymi, a przede wszystkim z magią.- Pomyślałam i po chwili
zasnęłam. <o:p></o:p></span></div>
Ginny Potterhttp://www.blogger.com/profile/03677091263059722420noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7061035018861417757.post-19681073738932285862014-11-06T21:59:00.002+01:002014-11-06T21:59:30.039+01:00:)A więc tak. Rozdział wstawię po 18.11, ponieważ mam konkursy przedmiotowe i muszę się uczyć. Poza tym są jeszcze prace domowe, kartkówki, sprawdziany. Musicie zrozumieć. :) Jakoś Wam to wynagrodzę. :) Już nawet mam pomysł jak. :) A tymczasem trzymajcie za mnie kciuki 13.11 i 18.11. To są moje konkursy. :) Nauki meeega dużo, ale może dzięki temu nie będę musiała pisać któregoś egzaminu gimnazjalnego hehe. :P<br />Pozdrawiam, Ginny. :)Ginny Potterhttp://www.blogger.com/profile/03677091263059722420noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7061035018861417757.post-63915306417170155242014-11-01T15:46:00.003+01:002014-11-01T15:46:36.719+01:00Rozdział XXV<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%;">Czternastego
lipca znalazłam się w Dolinie Godryka. Było bardzo gorąco, a ja musiałam
chodzić z wielkim, wypchanym plecakiem. Szukałam domu numer pięćdziesiąt osiem.
Przechodziłam obok „mini parku”, gdy zobaczyłam Remusa. Zdziwiła mnie jego
obecność w Dolinie Godryka, ponieważ mieszkał zupełnie gdzie indziej. Chciałam
się dowiedzieć co tu robi, więc zawołałam go:<br />
- Ej Remus!<br />
- O hej Lilka. Co ty tu robisz?- Zapytał równie zdziwiony.<br />
- Właśnie idę do Dorcas. Mam u niej spędzić cały przyszły tydzień. Ann i Alicja
też mają być. A ty? Co TY tu robisz?<br />
- Ja i reszta chłopaków mamy spędzić cały przyszły tydzień u Jamesa.- Zaśmiał
się.- Ale się złożyło!<br />
- No to niezły zbieg okoliczności. Dobra muszę lecieć, bo pewnie reszta
dziewczyn już na mnie czeka i się denerwuje, a ja nie mogę odnaleźć domu numer
pięćdziesiąt osiem. Może przypadkiem wiesz gdzie to?<br />
- A wiem.- Odpowiedział.- Musisz przejść na drugą stronę ulicy i to będzie
pierwszy dom za rogiem.<br />
- Dzięki. No to miłego tygodnia.- Uśmiechnęłam się przyjaźnie.<br />
- I nawzajem.<br />
Pomachaliśmy sobie na pożegnanie i poszliśmy, każdy w swoją stronę.<br />
***<br />
„Numer pięćdziesiąt osiem. Dom państwa Meadows.” pomyślałam, gdy popatrzyłam na
tabliczkę na drzwiach pewnego domu . Przeszłam przez bramkę i zapukałam do
drzwi. Otworzyła mi zdenerwowana Dorcas.<br />
- Lily gdzieś ty była?! Denerwowałam się, że coś ci się stało!<br />
- Przepraszam, ale nie mogłam znaleźć twojego domu. <br />
- Dobra nie ważne! Najważniejsze, że jesteś tu cała i zdrowa. Chodź pokażę ci pokój, w którym spędzisz najbliższy
tydzień.<br />
W korytarzu zdjęłam buty i podążyłam za przyjaciółką. Dom był dziwnie
urządzony, ponieważ musiałyśmy przejść przez całą kuchnię i salon, aby dojść do
schodów. Wiedziałam, że Dorcas jest bogata, w końcu jej tata pracował w
Ministerstwie Magii. Mimo to nie było tego aż tak widać. W kuchni stał blat
koloru kości słoniowej, kuchenka gazowa oraz lodówka. W blacie zamontowany był
dość duży, prostokątny zlew, a nad nim wisiały cztery szafki, w których
najprawdopodobniej były naczynia. Na środku stał ciemnobrązowy stół, z
sześcioma krzesłami. Podłoga była wyłożona jasnymi kafelkami. Do salonu
przechodziło się przez wielki łuk. Tam po prawej stronie stała czteroosobowa,
czarna kanapa. Przed nią stał jasny stolik, a po obu jego stronach stały
również czarne fotele. Po lewej stronie zaraz obok wejścia do kuchni stała
czarna komoda, a na niej zdjęcia Dorcas i jej brata. Obok była niewielka
półeczka, na której stał telewizor. Na podłodze znajdowała się kremowa
wykładzina. Tuż obok telewizora znajdowały się drzwi, za którymi były schody
wiodące na górę. Na piętrze mieściło się pięć pokoi, z czego trzy były pokojami
gościnnymi. Pierwszy pokój po lewej był mój, następny był Ann, a ostatni
Alicji. Po prawej stronie znajdowały się pokoje Dorcas i Lewisa, a między nimi
łazienka.<br />
- Rozpakuj się i przyjdź do mojego pokoju.- Powiedziała Czarna i mnie
przytuliła.- Jak się cieszę, że przyjechałaś.<br />
- Ja też się cieszę.- Powiedziałam i weszłam do pokoju. <br />
Był bardzo mały. Po prawej stronie stało jednoosobowe łóżko i podłużna szafa, a
po lewej niewielkie biurko, półka z książkami i komoda. Ściany i dywan były
białe. Szybko włożyłam wszystkie ciuchy do szafy i poszłam przywitać się z
dziewczynami. Pokój Dorcas nie różnił się niczym od mojego, poza tym, że ona
miała u siebie balkon i na jednej ścianie mnóstwo plakatów, a na drugiej nasze
zdjęcia.<br />
- Hej dziewczyny!- Powiedziałam i przytuliłam je wszystkie.- Jak tam? Gotowe na
tydzień pełen wrażeń?- Zaśmiałam się.<br />
- No pewnie!- Odpowiedziały równocześnie. <br />
- Wiecie kto jeszcze będzie się świetnie bawił?<br />
- No kto?- Zapytała Ann.<br />
- James, Syriusz, Remus, Peter i Frank.<br />
- Jak to?<br />
- No tak to. Gdy szłam tutaj w tym „mini parku” spotkałam Remusa i powiedział
mi, że mają spędzić ten tydzień u Jamesa. Nie wątpię, że już wszyscy wiedzą o
nas, i że nas odwiedzą któregoś dnia.<br />
- To na pewno.- Powiedziała Dorcas.- Ale mnie to nie przeszkadza, a wam?<br />
Energicznie pokręciłyśmy głowami. <br />
- To zabawę czas zacząć!- Krzyknęła rozbawiona Alicja.<br />
Dor włączyła muzykę i zaprosiła nas do tańca. Wszystkie tańczyłyśmy jak jakieś
pokręcone. Nasza mała impreza skończyła się dwie godziny później. Byłyśmy
strasznie zmęczone tańcem, więc poszłyśmy do ogrodu pokąpać się w basenie. Ten
tydzień zapowiadał się niesamowicie.<br />
***<br />
Leżeliśmy u Jamesa w ogrodzie i się opalaliśmy. Na stoliku stało radio, akurat
leciała piosenka Led Zeppelin (</span><a href="https://www.youtube.com/watch?v=0WzG64syKHA">https://www.youtube.com/watch?v=0WzG64syKHA</a>)<span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%;">. James zaczął śpiewać. Wszyscy
wstaliśmy i zaczęliśmy udawać, że jesteśmy tym zespołem. Frank był jak Jimmi
Page. Remus jak John Bonham. Ja jak Robert Plans, a James jak John Paul Jones.
Peter udawał naszą publiczność. Zabawa była przednia. Niestety musieliśmy
skończyć nasz koncert wcześniej niż przewidywaliśmy, bo sąsiad wyjrzał zza płotu
i nas skarcił za zbyt głośne zachowanie. Gdy James pokazał mu środkowy palec
uciekliśmy jak najszybciej do domu udając, że nic się nie stało. Czekaliśmy w
pokoju Pottera aż sąsiad przyjdzie i się poskarży na nas, ale tego nie zrobił.
Po kolacji usiedliśmy znowu w ogrodzie i zaczęliśmy rozmawiać o dziewczynach. <br />
- Wiecie co wam powiem?- Zapytał Remus.<br />
- Wolisz chłopaków.- Zażartowałem i odsunąłem się od przyjaciela.<br />
- Skąd wiedziałeś?- Zapytał podchodząc do mnie i łapiąc mnie za kolano.- Nie no
nie o tym chciałem powiedzieć. Dziewczyny spędzają ten tydzień u Dorcas. <br />
- Co z tego?- Zapytał Peter.<br />
- Ale ty młot jesteś.- Powiedział James.- W sumie każdy z nas ma dziewczynę, a
ty nie. <br />
- Poprawka tylko ja i Remus mamy dziewczyny.- Poprawił Frank.<br />
- Ojej, ale niedługo ja i Syriusz też będziemy mieli.<br />
- Pff.. Syriusz jeszcze okej, bo Dorcas też coś do niego czuje, ale ty i Lily?-
Zapytał z drwiną Remus.- Błagam cię, ona ma cię gdzieś. <br />
- No ma mnie gdzieś.. Gdzieś w sercu.- Opowiedział James udając rozmarzonego.<br />
- Przed chwilą powiedziałeś, że Peter to młot, ale to ty nim jesteś.-
Powiedziałem.- Ma cię gdzieś znaczyło, że ma cię w dupie. James nie rozumiesz,
że robisz sobie złudne nadzieje?! <br />
- Mówcie co chcecie, ale ja wiem, że prędzej czy później będę z Lily. Mogę się
nawet założyć.- James wyciągnął rękę, a ja ją uścisnąłem.- Remus przecinaj!<br />
- Nie daję ci konkretnego czasu, bo to byłoby nie fair wobec Lilki, ale przed
zakończeniem siódmej klasy okej? Nie znaczy to, że masz z nią zacząć być
dopiero w siódmej klasie, możesz to zrobić kiedy chcesz byleby przed
zakończeniem siódmej klasy.<br />
- Nie ma sprawy. Zobaczycie, że Lily zakocha się we mnie bez opamiętania. <br />
Temat nagle się urwał i siedzieliśmy w ciszy. Zaraz potem pierwszy usnął Peter,
zaraz potem my. Wiedziałem, że James nie zdobędzie Lily przed zakończeniem
zakładu. <br />
***<br />
Nie spałyśmy całą noc. Gadałyśmy głównie o chłopakach. Dowiedziałyśmy się, że
Dorcas się zakochała w Syriuszu na dobre. Nie chciałabym, aby była ona z
Blackiem. On jest podrywaczem i patrzy na pupy wszystkich dziewczyn. Dosłownie.
Przyłapałam go raz jak patrzył się na moją, a później stał na korytarzu i
oglądał się za wszystkimi dziewczynami, które tamtędy przechodziły, włącznie ze
Ślizgonkami. Chyba, że będąc z Dorcas zmieniłby się. Chociaż wątpię, ale nie ma
co się martwić na zapas, bo jeszcze razem nie są.<br />
***<br />
Następnego dnia po południu Dorcas uczyła nas grać w Quidditcha. Lewis też z
nami grał. Miał siedemnaście lat i był jak to się mówi albinosem. Miał
strasznie jasne, prawie białe włosy i niebieskie oczy. Widać było, że ćwiczy,
stwierdziłam to patrząc na jego kaloryfer na brzuchu. Chyba mnie polubił,
ponieważ często podlatywał do mnie na miotle, uśmiechał się, rozmawiał. Był
świetnym bratem. Bardzo troszczył się o Dorcas, widać było, że ją kocha i to z wzajemnością.
Rzadko spotyka się takie rodzeństwo. Po obiedzie odwiedzili nas.. Chłopcy.
Siedziałyśmy w salonie i oglądałyśmy film. Rodzice Dorcas byli w pracy, a Lewis
na randce ze swoją dziewczyną. Nagle ktoś potwornie zapukał do drzwi. Dorcas
pobiegła otworzyć.<br />
- Witajcie panienki!- Krzyknął znajomy mi głos. James wszedł do salonu i mnie
przytulił.- Moja Lily, moja kochana Lilunia.<br />
- Jeszcze nie twoja.- Powiedziałam odpychając go.<br />
- Jeszcze? Znaczy, że kiedyś będziesz?- Zapytał z nadzieją w głosie.<br />
- James proszę chociaż w wakacje daj mi spokój. Gdzie Dorcas i Syriusz?<br />
- Idę zobaczyć.- Szepnął James. Poszłam za nim, a reszta została w salonie. <br />
Oboje stali w korytarzu i się całowali. Byłam totalnie zdziwiona. Ona i
Syriusz?! Jeszcze wczoraj myślałam, że nie są razem, a dzisiaj się całują!
Odeszłam i pociągnęłam Jamesa za rękaw.<br />
- Zostaw ich samych. Daj im trochę swobody.- Szepnęłam.<br />
- Kiedy my będziemy się tak całować?- Zapytał.<br />
- A ty tylko o jednym!<br />
Chłopak przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Przez chwilę miałam ochotę,
żeby nie przestawał, ale w porę się opamiętałam.<br />
- Idioto!- Zaczęłam go jak zwykle bić pięściami, a on wziął mnie przytulił i
nie pozwolił się wyrwać. „Ciekawe jakby się zachowywał w związku? Chciałabym
bym z nim być, żeby się przekonać.. Lily! O czym ty myślisz?!”.<br />
***<br />
Parę godzin później siedzieliśmy w dziewiątkę w pokoju Dorcas i graliśmy w
naszą ulubioną grę. W butelkę. James pobiegł do domu po fałszoskop. Pierwsza kręciłam
ja i wypadło na Dorcas. Graliśmy tylko na pytania, ponieważ państwo Meadows
zakazali nam robić jakiekolwiek wyzwania. <br />
- Czy ty i Syriusz jesteście razem?<br />
Czarna zaczerwieniła się.- Nie, nie jesteśmy.- Cisza. Fałszoskop nie
zapiszczał. Znaczy, że mówiła prawdę.<br />
Dor zakręciła i wypadło na Syriusza.<br />
- Czy ja ci się podobam? Jeśli tak to jak bardzo?<br />
- Nie podobasz mi się. Ja się w tobie zakochałem.<br />
Wszyscy byliśmy zdziwieni. Ten Syriusz Black, szkolny podrywacz i macho wyznał publicznie
miłość. <br />
- Wiecie co?- Zapytał.- Nie mam już ochoty na tą grę. Możemy po prostu pogadać,
pośmiać się?<br />
Zgodziliśmy się, ponieważ wiedzieliśmy, że temat miłości jest dla niego
strasznie wstydliwy. On umie podrywać i tak dalej, ale jeśli w grę wchodzi
prawdziwa miłość jest bardzo nieśmiały. Gadaliśmy jakieś trzy godziny. Było
bardzo wesoło, chłopcy opowiadali nam dowcipy i swoje przygody. Nagle
usłyszałam jak ktoś woła moje imię. <br />
- Ktoś z was mnie wołał?- Zapytałam zdziwiona.<br />
- Nie.- Powiedziała Ann.- Może ci się przesłyszało?<br />
- Możliwe.<br />
Znowu ktoś mnie wołał. Tym razem byłam pewna, że to żadne z moich przyjaciół.
Oglądnęłam się za siebie myśląc, że to Lewis, jednak myliłam się. Gdy
Odwróciłam głowę z powrotem przestraszyłam się. Przede mną stał duch Chrisa. <o:p></o:p></span></div>
Ginny Potterhttp://www.blogger.com/profile/03677091263059722420noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-7061035018861417757.post-5758303173450386122014-10-31T16:51:00.001+01:002014-10-31T16:51:36.930+01:00R.I.PCzarodzieje i czarodziejki dzisiaj mijają 33 lata odkąd nasi główni bohaterowie zostali zamordowani przez Voldemorta. :c Ten blog jest im poświęcony i ukazuje moje wyobrażenie ich młodości. :c Różdżki w górę ;( */<br />PS:. Nowa notka pojawi się jakoś w tygodniu. Tak jak mówiłam póki co nie będą regularne i wstawiać je będę w zależności kiedy będę miała czas.<br />Pozdrawiam,<br />Smutna Ginny. :(Ginny Potterhttp://www.blogger.com/profile/03677091263059722420noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7061035018861417757.post-38726190749918468332014-10-17T19:58:00.003+02:002014-10-17T19:58:33.195+02:00Rozdział XXIV<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%;">Hejo, hejo.
:) Chciałabym zauważyć, że bohaterzy zachowują się coraz doroślej. Wiecie
czemu? Bo ja stwierdziłam, że patrzę przez pryzmat mnie i moich przyjaciół. Jak
my się zachowujemy, co my robimy, a póki co jesteśmy tylko rok starsi od
bohaterów :) Takie króciutkie wyjaśnienie. :P Miłego czytania. ;) <br />
***<br />
Parę dni później Syriusz wyszedł ze Skrzydła Szpitalnego. Wszystko było z nim w
porządku. Pani Pomfrey działa cuda. Wypadek go zmienił, oczywiście na lepsze.
Nie dokuczał już żadnej dziewczynie, zwłaszcza mnie. A jeśli chodzi o Dorcas,
to coś między nimi było. Nie wiedziałam tylko co. Czarna nie chciała o tym ze
mną rozmawiać. Gdy tylko zaczynałam temat jej i Syriusza od razu mówiła o czym
innym lub gdzieś wychodziła. Postanowiłam zapytać o to Jamesa. On powinien
wiedzieć. Zaczepiłam go po Transmutacji:<br />
- Hej Jimmi.- Zażartowałam.<br />
- Wiesz, że nienawidzę tego zdrobnienia.- Powiedział oschle.<br />
- Ojeju czyżbym uraziła wielkiego pana Pottera?- Krzyknęłam rozbawiona na cały
korytarz. Wszyscy na nas spojrzeli.<br />
- Co ty robisz?!- Powiedział naprawdę zdenerwowany.- Odczep się od mnie! Nie
mam ochoty na żarty. <br />
- Ale..<br />
- Spadaj! Nie rozumiesz?! <br />
Odwróciłam się i zaczęłam iść w przeciwną stronę. Do biblioteki.<br />
***<br />
Dziesięć minut później siedziałam w bibliotece i odrabiałam lekcje. Nagle
dosiadł się do mnie James.<br />
- Lilka.- Zaczął.<br />
Postanowiłam go ignorować. <br />
- Lily odezwij się. Chciałem przeprosić i pogadać. Lily? Lilka? Lilunia?
Kochanie? Skarbie?<br />
- Ciii!- Pani Pince uciszyła go.<br />
- Lily.- Kontynuował.- Lileczko moja droga? Lilianne Evans? Ech.- Westchnął.
Siedzieliśmy chwilę w ciszy aż James się zdenerwował i krzyknął.- EVANS DO
CHOLERY! <br />
Podeszła do nas pani Pince.<br />
- Albo się uciszycie albo wynocha z biblioteki!<br />
- Dobra będę cicho, przepraszam.<br />
- James ja tu odrabiam lekcje, a ty mi przeszkadzasz.- Szepnęłam, tak żeby pani
Pince nie słyszała.- Poza tym może ja nie mam ochoty z tobą gadać?<br />
- Oj Lilka. Przepraszam no. Byłem wkurzony na Syriusza, a wyżyłem się na tobie.<br />
- Za co byłeś wkurzony?- Zapytałam, chociaż spodziewałam się jaka może być
odpowiedź.<br />
- Co jest między nim a Dorcas. Cały czas na siebie patrzą, pracują razem na
zajęciach, odrabiają wspólnie lekcje. Przed wypadkiem nigdy tak nie było!<br />
- James nie denerwuj się. Dor też mi nie chce powiedzieć. To chyba dobrze, że
są razem? A jeśli nie są… To też dobrze.- Puściłam do niego oczko.<br />
- Może i masz rację? Sam już nie wiem.<br />
***<br />
W maju odbył się mecz między Ślizgonami a Gryfonami. Oczywiście Gryfoni
wygrali. Szukający Ślizgonów to była jakaś ciamajda. Dwa razy prawie byłby
dostał tłuczkiem w głowę. Raz prawie spadł z miotły. Ale dzięki niemu James z łatwością
złapał znicza. Wszyscy Gryfoni oszaleli. Gdy tylko James zleciał na ziemię drużyna
niosła go i zaczęła podrzucać w kółko krzycząc „James jest wielki! Puchar jest
nasz!”. Następnego dnia wieczorem odbyła się szkolna dyskoteka z okazji naszej
wygranej. Muzykę miał zorganizować któryś uczeń. Nie było przymusu, aby przychodzić
z osobami towarzyszącymi, więc poszłam sama. Oczywiście Ann i Alicja poszły ze
swoimi chłopakami. Ku mojemu zdziwieniu Syriusz nie zaprosił Dorcas na
dyskotekę, tylko Nicole, Krukonkę z trzeciej klasy. Czarna towarzyszyła mi, bo
również była sama. Nie trwało to jednak długo, bo do tańca poprosił ją jakiś
Puchon. Ja także nie byłam za długo sama, bo zaraz przysiadł się do mnie James.
<br />
- Jak się bawisz? Chyba nie za dobrze.- Powiedział.<br />
- Nie, czemu?- Uśmiechnęłam się.<br />
- Jesteś jakaś smutna czy mi się wydaje?<br />
- Wydaje ci się. Dlaczego nie tańczysz tylko siedzisz tu i ze mną rozmawiasz?
Zaraz któraś z dziewczyn się wkurzy, że ze mną gadasz.<br />
- Ale ja z nikim nie przyszedłem, a moje fanki będą musiały zaczekać, bo teraz
z tobą będę tańczył. Jeśli chcesz?<br />
- Jasne czemu nie!<br />
Zanim doszliśmy na parkiet zaczęła grać wolna muzyka. Nie miałam ochoty na
wolny taniec, w dodatku z Jamesem. Nie byliśmy parą i to by dziwnie wyglądało,
ale nie miałam już wyboru. James objął mnie w pasie, natomiast ja położyłam mu
ręce na barkach. Tańczyliśmy i patrzyliśmy sobie w oczy, nie odezwaliśmy się
ani słowem. Nagle się spostrzegłam, że jesteśmy jedyną parą, a reszta tańczy w
kółku otaczając nas. Od razu zarumieniłam się. Gdy piosenka się skończyła
wszyscy zaczęli gwizdać i klaskać. Widziałam, że James również się
zaczerwienił. <br />
- Co im odbiło?- Zapytałam rozbawiona.<br />
- Nie wiem. Może ktoś dodał czegoś do soku z dyni?- Odpowiedział.<br />
Oboje zaczęliśmy się śmiać i podeszliśmy do reszty naszych przyjaciół.<br />
***<br />
Godzinę później było już po dyskotece. Siedziałam z dziewczynami w dormitorium.
<br />
- Lilka! Co jest między tobą a Jamesem?- Zapytała Dorcas.- Nic mi nie mówisz!<br />
- A ty?! Jak tylko pytam co się dzieje między tobą a Syriuszem zmieniasz temat!<br />
- Bo nic między nami nie ma i nigdy nie będzie. A między tobą a Potterem
ewidentnie coś jest.<br />
- Też nic. Po prostu jest moim dobrym kolegą. Nie podoba mi się, a to że
zatańczyłam z nim jeden wolny taniec o niczym nie świadczy.<br />
- Oj Lilka kogo ty chcesz oszukać?<br />
- Możemy pogadać o czymś innym niż Dorcas i Syriusz albo Lily i James?-
Zapytała Alicja.<br />
- Jasne. Chociaż jedna to proponuje.- Powiedziałam.<br />
Nagle ni stąd ni zowąd w naszym pokoju zjawił się Remus.<br />
- Pozwolicie, że porwę Ann na pięć minut?- I nie czekając pociągnął blondynkę
za rękę.<br />
<i>Perspektywa Remusa:</i><br />
- Zapomniałem cię pocałować podczas wolnego tańca.- Powiedziałem i mocno ją
pocałowałem.<br />
- Coś się stało?<br />
- Nie no coś ty. Po prostu zapomniałem.- Uśmiechnąłem się.- A teraz chcę
powiedzieć dobranoc.- I znowu ją pocałowałem.<br />
Ann nieco zdziwiona, ale też i zadowolona weszła do swojego dormitorium, a ja
wróciłem do siebie. James mi radził, abym był romantycznym chłopakiem, bo
inaczej Ann mnie rzuci. Postanowiłem się go posłuchać, bo on był specjalistą w
tych sprawach. <br />
***<br />
Ja, Dorcas oraz Remus zdaliśmy wszystkie egzaminy na Wybitny. Pozostałym
dziewczynom poszło nieco gorzej, a chłopcy jak to chłopcy, olali naukę, a zdali
wszystko na Nędzny. Dzień przed zakończeniem roku szkolnego spakowałam rzeczy
do kufra. Umówiłyśmy się z dziewczynami, że w połowie lipca przyjeżdżamy
wszystkie do Dorcas na tydzień, a kiedy konkretnie ustalimy w trakcie wakacji
jak tylko Czarna zapyta się rodziców o zgodę. Te wakacje zapowiadają się
cudownie.<br />
***<br />
- Ej chłopaki wpadłem na taki pomysł, że w tym roku wpadacie do mnie na
tydzień!- Powiedziałem.<br />
- Jak to?- Odpowiedziała reszta chórem.<br />
- No po prostu. Jakoś w połowie lipca przyjedziecie do mnie na tydzień. Kiedy
konkretnie to dam wam znać później, bo najpierw muszę zapytać rodziców, ale
nastawcie się na czternastego lipca. <br />
- Rogacz szalejesz patrzę!- Powiedział Syriusz i poklepał mnie po plecach.<br />
- Oj weź Łapciu, bo się zarumienię.- Zaśmiałem się.<br />
Byliśmy zgraną paczką przyjaciół. Frank również był naszym przyjacielem, mimo
że nie był jednym z Huncwotów. Nigdy nie pomyślałem, że mógłbym mieć kogoś na
kogo mógłbym liczyć.<o:p></o:p></span></div>
Ginny Potterhttp://www.blogger.com/profile/03677091263059722420noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-7061035018861417757.post-74105168923705689482014-10-10T22:00:00.001+02:002014-10-10T22:01:19.183+02:00Rozdział XXIII<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%;">- A na
boisko wchodzi drużyna Gryfonów!- Krzyknął komentator.<br />
Pani Hooch weszła na środek boiska, kapitanowie drużyn również. <br />
- To ma być czysta gra. Żadnych faulów, a zwłaszcza zwalania z miotły!-
Powiedziała nauczycielka.- Hulk rozumiesz?!<br />
Kapitan naszej drużyny mruknął tylko i wsiadł na swoją miotłę. Reszta
zawodników zrobiła to samo. Pogoda była idealna, jak na zimę. Słońce świeciło,
niebo było bezchmurne, ale wiał lekki wiatr. Pani Hooch dmuchnęła w gwizdek i
wszyscy wylecieliśmy w powietrze. <br />
- Kafla przejmuje Black! Podaje do Cormaca! Ten podaje do Nelsona. Nelson leci
w stronę obręczy Krukonów. Sprytnie omija wszystkich przeciwników, przygotowuje
się do rzutu i? Jeeeest! Drużyna Gryfonów zdobywa dziesięć punktów!- Krzyknął
komentator, a kibice Gryfonów oszaleli na trybunach. Pierwsze dwie minuty i już
gol.- Ale co to? Pałkarze Krukonów naradzają się. Czyżby planowali odbić
tłuczek w czyjś łeb? O tak! Nic się przede mną nie ukryje! <br />
Po godzinie prowadziliśmy dziewięćdziesiąt do dwudziestu. Próbowałem wypatrzyć
znicza jednocześnie oglądając przebieg meczu. Nagle zobaczyłem, że złoty znicz
lata koło ucha szukającego Krukonów. Aby nie wzbudzić jego podejrzeń, powoli i
spokojnie skierowałem się w jego stronę. Zacząłem gwizdać, gdy mnie spostrzegł.
Gdy byłem na tyle blisko, żeby złapać znicz po prostu to zrobiłem. „To było za
łatwe.” pomyślałem. Już chciałem podlecieć do Syriusza i przybić z nim piątkę,
gdy zobaczyłem, że w jego stronę leci tłuczek. Zdążyłem jedynie krzyknąć
„Syriusz uważaj!”, ale krzyknąłem za późno i przerażony patrzyłem jak mój
przyjaciel spada z wysokości sześciu stóp (18 metrów). Spadł na ziemię z
wielkim hukiem, który słyszałem z tak daleka. Spojrzałem gniewnie w stronę
krukońskich pałkarzy. Zleciałem na ziemię, reszta drużyny również. Nawet
Krukoni się zainteresowali. Natychmiast podbiegłem do Syriusza. Przepychałem
się przez innych uczniów. Przy chłopaku był już dyrektor Dumbledore i profesor
McGonagall. Padłem na ziemię obok przyjaciela. Jego ciało było w jakiś dziwny
sposób wygięte, wyglądał jak lalka, którą ktoś byle jak położył. Szybko wziąłem
go na ręce i zacząłem iść w stronę zamku. Nie słuchałem pani profesor, która
kazała mi się zatrzymać. Dla mnie najważniejsze było zdrowie mojego najlepsza
przyjaciela, brata, którego nigdy nie miałem. Całą drogę do Skrzydła
Szpitalnego towarzyszyła mi Dorcas. Nic nie mówiliśmy. Gdy wreszcie tam
dotarliśmy położyłem Syriusza na najbliższe łóżko i zawołałem panią Pomfrey.
Pielęgniarka bardzo szybko przybiegła. Natychmiast podała Syriuszowi jakiś lek.
Po chwili chłopak odzyskał normalny kolor skóry, nie był już blady jak ściana.
Jego oddech również się unormował, zauważyłem to po ruchach klatki piersiowej. Pani
Pomfrey podała mu jeszcze SzkieleWzro, aby kości prawej ręki i lewej nogi się
zrosły. <br />
- Narazie nie mogę nic więcej zrobić.- Powiedziała pielęgniarka.- Musimy czekać
aż się obudzi, gdyby jednak coś zaczęło się z nim dziać zawołajcie mnie.<br />
Kiwnąłem głową i usiadłam na łóżku obok. <br />
- Jak myślisz kto to zrobił?- Zapytała mnie Dorcas.<br />
- Któryś z pałkarzy Krukonów. Pewnie ten gnojek Michael. Zemszczę się. Jeszcze
mnie popamięta.<br />
- James, nie rób nic głupiego.<br />
- Wiem Dor, wiem. <br />
Razem z Dorcas siedzieliśmy w Skrzydle Szpitalnym cały dzień. Nie jedliśmy, nie
piliśmy, nawet się nie przebraliśmy. Po prostu siedzieliśmy w ciszy i
obserwowaliśmy Syriusza czy jego stan się nie pogarsza. Gdy wybiła dwudziesta
pierwsza powiedziałem:<br />
- Dorcas chodźmy już. Jest dwudziesta pierwsza.<br />
- Ja się stąd nigdzie nie ruszam.<br />
- Dor chodź, proszę.<br />
- Nie!- Krzyknęła.- Zostanę tu, przy nim. Idź jak chcesz. Spokojnie, jakby coś
się działo poinformuję cię. <br />
- No dobrze, jak chcesz, ale nie wracaj sama w nocy.- Powiedziałem i wyszedłem
z sali. <br />
<i>Perspektywa Dorcas:</i><br />
Siedziałam trzy godziny przy łóżku Syriusza bez przerwy trzymając jego rękę. Modliłam
się, aby wyszedł z tego i znów był tym samym, dowcipnym Syriuszem co kiedyś.
Około pierwszej w nocy znudziło mi się siedzenie, więc położyłam się obok niego
na łóżku. Wtuliłam się w jego tors i zasnęłam. Obudziłam się wczesnym rankiem.
Słońce dopiero wschodziło, a Syriusz nie spał. Patrzył na mnie tymi swoimi
czarnymi oczami. Był zdziwiony, więc szybko wstałam z łóżka i poczułam jak się
czerwienię.<br />
- Czyżby Dorcas się zarumieniła?- Uśmiechnął się.- Nie masz czego się wstydzić.
Tylko powiedz mi, dlaczego? Dlaczego tu ze mną leżałaś?- Zaśmiał się.<br />
- Miałeś wypadek, a ja nie chciałam, żeby pani Pomfrey cię zaniedbała, więc
siedziałam tu przez całą noc. A jeśli by cię zaniedbała to z kim ja bym się
drażniła?- Powiedziałam nie wiedząc jak się wytłumaczyć.<br />
- Słodka jesteś. I śliczna.- Tym razem on też się zarumienił.<br />
- Dziękuję. Miły jesteś jak nie przebywasz z kumplami.<br />
- Ja zawsze staram się być miły dla ciebie. <br />
- Nie zawsze ci to wychodzi.<br />
- Od teraz będę się starał obiecuję ci to.- Chciał wstać, ale był jeszcze za
słaby.- Przytulisz mnie?<br />
Przytuliłam go. Poczułam takie dziwne uczucie w brzuchu, takie „motylki”. „A
może ja i Syriusz będziemy razem? I może to z nim przeżyję ten pierwszy raz?”
od razu skarciłam się za to co pomyślałam. Jak mogłam myśleć o pierwszym razie
w wieku trzynastu lat? To było niedorzeczne. A poza tym ja i Syriusz?
Niemożliwe!<br />
- Ja już pójdę, bo wiesz dzisiaj lekcje się zaczynają o dziewiątej, a ja
jeszcze muszę wziąć prysznic, przebrać się, spakować książki i coś zjeść.-
Uśmiechnęłam się.- Jak chcesz to mogę cię odwiedzić w wolnej chwili.<br />
- Pewnie!- Powiedział radośnie.- Przy tobie na pewno szybciej wrócę do formy.<br />
Pomachałam do niego i wyszłam. W drodze do dormitorium myślałam czy ja naprawdę
jestem w nim zakochana, czy mi się tylko tak wydaje. Wzięłam szybki prysznic,
przebrałam się w jasne jeansy, czarny sweter, który wydziergała moja babcia i
obudziłam dziewczyny. Spakowałam książki i nie czekając na przyjaciółki zeszłam
do Wielkiej Sali na śniadanie. Niestety nie mogłam spokojnie zjeść śniadania,
bo od razu wszyscy zaczęli mnie wypytywać o Syriusza. W momencie, gdy
skończyłam jeść jajecznicę podeszła do mnie profesor McGonagall.<br />
- Ty i James jesteście zwolnieni z dzisiejszych lekcji. <br />
- Jak to?<br />
- Zajmijcie się Blackiem, on tego potrzebuje.<br />
- A James? Wie o tym?<br />
- Już siedzi w Skrzydle Szpitalnym.<br />
Czym prędzej pobiegłam w stronę Skrzydła, po drodze potrącając paru
pierwszoklasistów. W głowie miałam tylko Syriusza. Myślałam o nim bez przerwy. „Dlaczego
jesteśmy zwolnieni? Mamy zająć się Syriuszem? Coś z nim nie tak?” Wtedy zdałam
sobie sprawę, że gdyby go zabrakło to by mi go strasznie brakowało, że po
prostu się w nim zakochałam. Parę minut później siedziałam już przy łóżku
Syriusza. <br />
- Może ja was gołąbeczki zostawię.- Powiedział James i nie czekając na
jakąkolwiek odpowiedź wyszedł.<br />
- Jak się czujesz?- Zapytałam.<br />
- Przy tobie coraz lepiej.<br />
- Nie zgrywaj amanta, nie podrywaj mnie. Pytam poważnie. <br />
- A ja ci poważnie odpowiadam. Dorcas.. Ja chcę być tylko miły, nic więcej.<br />
- No niech ci będzie.- Uśmiechnęłam się.- Potrzebujesz czegoś? Może jesteś
głodny?<br />
- Nie, nie. Właściwie dlaczego nie jesteś na lekcjach tylko siedzisz tu ze mną?<br />
- Tak szczerze to dowiedziałam się piętnaście minut temu, że jestem zwolniona
razem z Jamesem ze wszystkich lekcji, po to żeby zająć się tobą. Jeśli nie
chcesz to mogę iść na lekcje i nie siedzieć tu.- Zapytałam i zawiedziona spuściłam
głowę.<br />
- Ej nic takiego nie powiedziałem! Chcę, żebyś tu była.- Powiedział z troską w
głosie. Powoli usiadł na łóżku i mnie objął. Poczułam się wtedy tak
bezpiecznie. <br />
Przez sześć godzin rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Było świetnie. Nikt
nam nie przeszkadzał, pewnie to zasługa Jamesa. Syriusz ani razu nie próbował
mnie podrywać. Naprawdę był miłym chłopakiem, dowiedziałam się, że jest też inteligentny
i mądry tylko, że czasem mu się nie chce. Mimo wszystko ten wypadek wyszedł na
dobre. Wreszcie poznałam Syriusza z tej lepszej strony. Takie szczęście w
nieszczęściu.<br />
***<br />
Tym razem parę słów ode mnie będzie na końcu. :P A więc zacznę od tego, że… Mój
blog zobaczyło już ponad dwa tysiące osób!!! To dla mnie wielkie zaskoczenie,
że aż tylu to zainteresowało!! Ale z drugiej strony się zasmuciłam, że z tych
dwóch tysięcy komentują tylko dwie czasami trzy osoby. ;( Ale z trzeciej strony…
:P Cieszę się, że chociaż te dwie osoby czytają i komentują. ;D A teraz co do
rozdziału. Może i krótki, ale również bardzo istotny, bo coś się zaczyna dziać
między Dorcas, a Syriuszem. :3 Potrzymam Was w niepewności jeszcze przez parę
rozdziałów haha. :D Taka zła ja. :P <o:p></o:p></span></div>
Ginny Potterhttp://www.blogger.com/profile/03677091263059722420noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7061035018861417757.post-78053323386498565952014-10-03T19:09:00.003+02:002014-10-03T19:09:38.718+02:00Rozdział XXII<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-bidi-font-family: "Times New Roman"; mso-bidi-language: AR-SA; mso-bidi-theme-font: minor-bidi; mso-fareast-font-family: Calibri; mso-fareast-language: EN-US; mso-fareast-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Kolejne
święta i kolejny raz spędzę je z moją siostrą, która mnie nienawidzi. Oczy mi
się zaszkliły. Zawsze tak się działo, gdy pomyślałam o Petunii. Nawet nie
wiedziałam jaki chciałaby prezent. Jeśli coś jej kupię to i tak nie przyjmie
prezentu, a jeśli bym nic nie kupiła byłaby obrażona. Moja siostra jest bardzo,
ale to bardzo wybredna i dziwna. <br />
- Lily.- Usłyszałam czyjś głos.- Co się dzieje?<br />
- Nic.- Opowiedziałam i się uśmiechnęłam.- Naprawdę. Zwyczajnie się zamyśliłam.-
Powiedziałam nalewając sobie soku z dyni. Siedziałam w Wielkiej Sali z Jamesem
i Peterem. Resztę przyjaciół gdzieś wywiało.<br />
- Okej nie chcesz nie mów.<br />
- Ojeju James. Zamyśliłam się. Tobie się to nigdy nie zdarza?<br />
- Ja? I myślenie?- Parsknął śmiechem.<br />
- No fakt.- Zaczęłam się śmiać.- Kiedy jest mecz?<br />
- Po świętach.<br />
- Ale żeś mi odpowiedział. Tyle to i ja wiem.<br />
- A dokładnie dwudziestego piątego stycznia. Rozwalimy Krukonów. Pokonaliśmy
Puchonów w październiku, teraz pokonamy Krukonów i zostaną Ślizgoni. Z nimi tak
łatwo nie będzie, ale puchar będzie nasz.- Uśmiechnął się dumnie.<br />
- Na pewno. Jeśli tak nie będzie to się na ciebie obrażę.- Zaśmiałam się.<br />
- No wiesz?<br />
Puściłam do niego oczko i poszłam do lochów na Eliksiry. „Jeszcze dwie lekcje i
będzie spokój na dwa tygodnie. Będą święta!” pomyślałam. <br />
***<br />
Ja, rodzice, Petunia. Tak wyglądały nasze święta. W Wigilię byliśmy sami, ale
pierwszego dnia świąt odwiedziliśmy babcię i dziadka w małej wiosce niedaleko
nas. W Sylwestra Petunia poszła na noc do koleżanki, rodzice wyszli na bankiet
z taty pracy, a ja zostałam sama w domu i oglądałam tv. Te ferie nie należały
do najciekawszych, ale przynajmniej spędziłam dużo czasu z rodzicami.<br />
***<br />
Był wieczór. Siedziałyśmy w dormitorium i opowiadałyśmy sobie o świętach.<br />
- Moje święta, jak co roku, spędziłam z rodzicami i bratem u dziadków na wsi.
Zjechała się do nich cała rodzina. Zawsze się dziwię jak my wszyscy się
mieścimy w ich małym salonie.- Powiedziała Dorcas.- A jak twoje święta Lilka?<br />
- Zwyczajne.- Odpowiedziałam.- Byliśmy tylko my, czyli ja, rodzice i Petunia.
Nie pogodziłam się z siostrą, ale widać postępy w jej stosunku do mnie, bo
nawet mnie przytuliła składając mi życzenia. Co prawda życzenia do najmilszych
nie należały, ale zawsze coś.<br />
- Czego ci życzyła?<br />
- „Cudownego życia z tym idiotą Potterem.”- Zaczęłam udawać jej głos.- Mówiła
to z ironicznym uśmieszkiem, ale nie pytajcie skąd wie o Jamesie.<br />
- Jak to skąd? Pewnie rozmawiałaś z tatą albo z mamą o nim, a ona podsłuchała.-
Powiedziała Alicja.<br />
- Myślisz?<br />
- Ja nie myślę, ja wiem.<br />
Nagle temat się urwał. Przez chwilę siedziałyśmy w ciszy, którą przerwała Dorcas.
<br />
- Dziewczyny. Boję się.<br />
- Czego?- Zapytałam przybliżając się do niej i przytulając.<br />
- Bo zobaczcie. Teraz siedzimy sobie, rozmawiamy, mówimy, że jesteśmy we cztery
przyjaciółkami, a co za parę lat? Co będzie po skończeniu Hogwartu? Przecież po
skończeniu szkoły każda z nas pójdzie swoją drogą i zapomnimy o sobie nawzajem.-
Rozpłakała się.- Chcę zatrzymać czas, żeby was nie stracić. Przecież to jest
pewne, że po ukończeniu Hogwartu nie będziemy się przyjaźnić jak teraz.-
Szlochała.- Ja nie chcę innych przyjaciółek. Chcę was!<br />
- Dor! Co ty wygadujesz? Oczywiście, że będziemy się przyjaźnić.- Ja również
płakałam z nią, przytulając ją coraz mocniej.- Kto ci powiedział, że po szkole
się rozstaniemy? <br />
- Nikt mi nie powiedział. Ja to wiem. Zawsze tak jest! Jest super, świetnie,
przyjaźń, trali lali, a potem jak gdyby nigdy nic, koniec. Koniec pięknej
przyjaźni i wszystkiego co było z nią związane!- Wstała z łóżka i zamknęła się
w łazience.<br />
- Co jej się stało?- Zapytałam zdezorientowana.<br />
- Pisała do mnie zaraz po świętach, że jej najbliższa przyjaciółka z sąsiedztwa
idąc ulicą udawała, że jej nie zna. Pisała też, że bardzo ją to zabolało, i że
szybko ją znienawidziła, tak samo jak szybko kiedyś polubiła.- Powiedziała Ann.<br />
- Naprawdę mi jej szkoda.- Zaszlochała Alicja, która również się rozpłakała.-
Jest taką fajną dziewczyną. Jak można jej nie lubić? Musimy coś zrobić, żeby
zobaczyła, że nam na niej zależy, że zależy nam na jej zdaniu, na jej
przyjaźni, że jest nie tylko przyjaciółką, ale też siostrą. Przynajmniej dla
mnie tak jest, a dla was?<br />
Razem z Ann przytaknęłyśmy głowami. Alicja miała rację. Dorcas była nie tylko
przyjaciółką, ale również siostrą. Miała zadziorny charakter, który idealnie
kontrastował z jej nieziemską i niewinną urodą. Potrafiła wybrnąć z każdej
sytuacji. Zawsze służyła dobrą radą.<br />
- Dor proszę wyjdź.- Pukałam w drzwi łazienki.- Dor proszę! Chodź poszalejemy!
Potańczymy, porobimy sobie zdjęcia, pośpiewamy! Błagam cię! Mam ochotę na
szaleństwo! I to porządne! Dziewczyny też. Dor?<br />
Czarna wyszła z łazienki. Miała zapuchnięte, czerwone oczy od płaczu, a włosy
potargane. <br />
- No już cicho.- Przytuliłam ją.- Nie płacz słyszysz? Ta dziewczyna, którą
uważałaś za swoją najbliższą przyjaciółkę tak naprawdę nią nie była. My
jesteśmy twoimi prawdziwymi przyjaciółkami i nigdy cię nie opuścimy.
Rozumiesz?- Przytaknęła głową.- No, a teraz zróbmy się na bóstwo i pora na
babski wieczór!- Krzyknęłam. <br />
- Przepraszam was, ale nie mam na to ochoty.- Powiedziała dziewczyna zdławionym
głosem.<br />
- Jasne.- Powiedziała Ann.- Połóż się, odpocznij.<br />
Dorcas nie przebierając się w piżamę opadła na łóżko i w mgnieniu oka zasnęła.
Gdy obudziłam się w nocy słyszałam jak płacze. Strasznie było mi jej szkoda.
Musiałyśmy coś zrobić, żeby uwierzyła, że to MY jesteśmy jej przyjaciółkami, i
że nigdy, ale to nigdy jej nie opuścimy, ani o niej nie zapomnimy. O tej
dziewczynie nie da się ot tak zapomnieć, choćby nie wiem jak człowiek pragnął.<br />
***<br />
Wstałam dosyć wcześnie. Usiadłam na parapecie i myślałam o wczorajszym
wieczorze. Oparłam policzek o okno, ale zaraz się odsunęłam, bo okno było
bardzo zimne. „Jak mam udowodnić Dorcas, że jestem jej przyjaciółką i zawsze
nią będę? Przecież cokolwiek bym nie zrobiła ona pomyśli, że robię to z
litości. Może zwyczajnie z nią pogadam? Tak chyba to będzie najlepszy sposób.
Dziewczyny też się dołączą do tej rozmowy, ale najpierw cały dzień będziemy się
z nią śmiać, rozmawiać, a dopiero wieczorem rozmowa.”<br />
***<br />
- James możemy pogadać?- Zapytał mnie Syriusz.<br />
- Jasne o co chodzi?<br />
Chłopak pociągnął mnie za rękaw i wepchnął do pustej, nieużywanej klasy.<br />
- Coś się stało?- Zapytałem.- Nigdy się tak dziwnie nie zachowujesz.<br />
- Okej. Krótka piłka. Chyba podoba mi się Dorcas. Ale nie tak jak inne
dziewczyny, tylko bardziej. Można powiedzieć, że się zakochałem.- Powiedział
jednym tchem.<br />
- Łapo ty jesteś chory?- Dotknąłem jego czoła.- Nie, nie masz gorączki, więc co
ci jest?<br />
- Rogacz to nie śmieszne! Ja się z ciebie nie śmiałem jak powiedziałeś, że się
zakochałeś w Lilce!<br />
- No przepraszam.- Poklepałem przyjaciela po plecach.- Ale dlaczego mi to
mówisz? Chciałeś się „pochwalić”? Jeśli się zakochałeś to dobrze. Cieszę się
razem z tobą.<br />
- Nie chciałem się chwalić tylko prosić o radę.<br />
- No to słucham?<br />
- Jak mam jej to powiedzieć?<br />
- Najpierw ty się upewnij, że się zakochałeś, żeby nie było, że powiesz jej, że
ją kochasz, będziecie razem i nagle zdasz sobie sprawę, że „nie jednak nie! nie
kocham jej!”.<br />
- Jestem pewien.<br />
- A ja ci mówię, żebyś jeszcze pomyślał parę dni, bo Dorcas to wrażliwa
dziewczyna. Chodź, bo zaraz się spóźnimy.<br />
***<br />
Siedziałyśmy w dormitorium i gadałyśmy od godziny. Ann i Alicja były na
spacerach ze swoimi chłopakami.<br />
- Dor rozumiem masz obawy po tym co się stało, ale wiesz co to oznacza?- Czarna
pokręciła głową.- Że uważasz, że ja też jestem taka jak tamta dziewczyna, a
nawet gorsza.<br />
- Nie Lily! Wcale tak nie uważam! Ja wiem, że jesteście moimi przyjaciółkami,
że mnie nie zostawicie nigdy, ale zrozumcie!<br />
- A ty zrozum, że twoje wyżywanie się na nas w niczym nie pomoże!<br />
- Ja się na was nie wyżywam. Lily. Proszę cię. Nie bądź zła. Po prostu było mi
smutno, że Annabeth udawała, że mnie nie zna. Przecież znam ją od urodzenia,
dosłownie, nasze mamy leżały na tej samej sali na porodówce. Byłam załamana i
myślałam, że kiedyś nasza przyjaźń też może się skończyć w ten sposób.- I znów
płakała.<br />
- Doruś nie płacz. Wiem, że ty nigdy nie myślałaś o mnie albo o innych źle.-
Przytuliłam ją.- Ja nie jestem na ciebie zła, tylko było mi przykro, że
uważałaś, że tak bez słowa mogę skończyć z tobą przyjaźń.<br />
- Lily obiecuję już nigdy nie będę tak myślała ani mówiła. Od teraz ufamy sobie
bezgranicznie.<br />
- Ja ci ufam bezgranicznie od naszego pierwszego spotkania w pociągu.-
Przytuliłyśmy się i zaczęłyśmy rozmawiać o Jamsie i Syriuszu.<br />
- Wiesz chyba podoba mi się Black.- Powiedziała. Była czerwona jak burak.<br />
- Ojej jak słodko.- Złożyłam ręce i spojrzałam znacząco na przyjaciółkę.- Ale
tak podoba ci się czy się zakochałaś? Mów wszystko!<br />
- No raczej to drugie.- Teraz jej twarz wyglądała jak wielki pomidor z oczami,
ustami i nosem.<br />
- Mam pomysł!- Krzyknęłam.<br />
- Jaki?- Zapytała zaciekawiona i już nie taka czerwona Dorcas.<br />
- Zeswatam cię z nim!<br />
Czarna nic nie odpowiedziała, tylko się uśmiechnęła i poszła pod prysznic.
Uznałam to za zgodę, więc postanowiłam wcielić swój plan w życie i ruszyłam w
stronę dormitorium chłopaków. Chwilę później stałam już przed ich drzwiami. Nie
słyszałam żadnych odgłosów kłótni ani śmiania się. To nie w stylu chłopaków
siedzieć w takiej ciszy. Weszłam bez pukania. W pokoju był jedynie James. <br />
- O cześć Lily.- Uśmiechnął się i jak zwykle przeczesał ręką włosy.- Co cię
sprowadza w moje skromne progi?<br />
- Nie wygłupiaj się. Sprawa jest poważna.<br />
- Coś się stało? Masz jakiś problem? A może jakaś rodzinna sprawa? Powiedz.<br />
- Nie spokojnie, nic mi nie jest.- Uspokoiłam go. Z jednej strony cieszyłam
się, że się o mnie martwi, ale z drugiej wciąż chciałam udawać, że go nie
lubię. Muszę mieć w końcu jakieś zasady w życiu.- Chodzi o Dorcas i Syriusza.<br />
- Co z nimi?<br />
- Masz się nie śmiać z tego co ci powiem, bo pożałujesz!- Pokiwał głową i dał
mi znak ręką, żebym kontynuowała.- A więc Dorcas zakochała się w Syriuszu i
chcę cię zapytać czy on może czuje coś do niej?<br />
- Co za zbieg okoliczności!- Krzyknął.- Dzisiaj przed obiadem Ła.. znaczy
Syriusz wepchnął mnie do nieużywanej klasy. Na początku był trochę zmieszany,
ale później powiedział, że zakochał się w Dorcas. <br />
- Poważnie? Syriusz? Ten Syriusz się zakochał? Syriusz, który wiecznie podrywa
dziewczyny na każdym kroku?<br />
- Wiesz mimo wszystko on też ma uczucia.<br />
- Widocznie tak.- Powiedziałam uśmiechając się.- Myślisz o tym samym co ja?<br />
- O tym, że masz piękne oczy?<br />
- Nie pajacu! Ale dziękuję. O tym, żeby ich zeswatać.<br />
- Aaa! No pewnie. Niezły pomysł, ale..<br />
- Co ale? Co ale? Nie ma ale. Swatamy ich i koniec kropka. Sami się nie zejdą.<br />
- Nie znasz Syriusza. On na to nie pójdzie. A poza tym tak naprawdę tylko udaje
takiego flirciarza i w ogóle, ale jeśli chodzi o sprawy miłości, ale takiej
prawdziwej jest strasznie nieśmiały.<br />
- Zostaw to mnie.- Powiedziałam i wyszłam z ich pokoju mijając Syriusza.<br />
- Cześć Lily.- Powiedział chłopak.<br />
- No hej.- Odpowiedziałam radośnie. Zanim zamknęłam drzwi słyszałam jak Syriusz
pyta Jamesa co mi się stało. Spojrzałam na nich. James patrzył na mnie
błagalnym wzrokiem. Popatrzyłam na niego dając mu do zrozumienia, że i tak
zrobię to co zechcę. Chłopak westchnął tylko i opadł na swoje łóżko.<br />
<!--[endif]--></span>Ginny Potterhttp://www.blogger.com/profile/03677091263059722420noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7061035018861417757.post-72812631606821892922014-09-26T18:16:00.001+02:002014-09-26T18:16:06.290+02:00Rozdział XXI<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-bidi-font-family: "Times New Roman"; mso-bidi-language: AR-SA; mso-bidi-theme-font: minor-bidi; mso-fareast-font-family: Calibri; mso-fareast-language: EN-US; mso-fareast-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Na
szczęście wena wróciła. ;) Mam nadzieję, że rozdział się spodoba, bo po tak
długim czasie powinien być dobry. :D<br />
***<br />
-I jak Luniaczku? Ann wie o wszystkim?- Zapytał mnie James następnego ranka.<br />
- Tak. I obiecała, że nie wygada dziewczynom.<br />
- Mhm, jasne. Daję jej trzy dni i reszta dziewczyn będzie wiedziała wszystko,
włącznie z mapą Huncwotów.- Powiedział rozzłoszczony Syriusz.<br />
- Doprawdy? A skąd Ann ma o tym wiedzieć? Ja jej powiedziałem jedynie o tym, że
jestem wilkołakiem, i że oprócz niej o mojej tajemnicy wiecie wy. Nic więcej.-
Powiedziałem siląc się na spokój.<br />
- Znowu się kłócicie? Nie możecie przestać?!- Zapytałem.- Kłócicie się
praktycznie non stop o to samo. Syriusz, nawet jeśli Ann by wiedziała o nas i
by powiedziała dziewczynom co by to zmieniło? I tak prędzej czy później by się
dowiedziały. <br />
- Ja to wiem, ale nie chcę, żeby Dorcas dowiedziała się o tym od osób trzecich,
w tym przypadku Ann, bo się na mnie obrazi i nie odezwie do końca życia.<br />
- Ja też bym nie chciał, żeby Lily dowiedziała się od kogoś innego niż ode
mnie. Nie lubię jej okłamywać, a to że nie mogę jej powiedzieć uważam za
kłamstwo.<br />
- Idźcie!- Krzyknąłem.- Idźcie i im powiedzcie wszystko! No dalej! Czemu nie
wychodzicie?! Idźcie i powiedzcie całemu zamkowi o tym, że jestem potworem! W
końcu ich okłamujecie nic nie mówiąc!<br />
- Remusie proszę. Nikt nie nazwał cię potworem to raz. Dwa my tylko mówimy co
myślimy i czujemy. Trzy nie rzucaj się tak za każdym razem, gdy coś powiemy o
twoim „futerkowym problemie”.- Powiedział James.<br />
Nic nie odpowiedziałem, bo zrobiło mi się głupio. Wyszedłem z pokoju i
poszedłem do dormitorium Ann. Postanowiłem wziąć ją na spacer.<br />
***<br />
Zapukałem do jej drzwi. „Proszę!” usłyszałem. Wszedłem i zobaczyłem, że w
pokoju jest jedynie Ann.<br />
- Hej.- Powiedziałem nieśmiało.<br />
- Remi!- Krzyknęła dziewczyna i rzuciła mi się na szyję.<br />
- Chcesz się przejść? Jest piękny, niedzielny poranek. Chodź! Nie daj się prosić.-
Złapałem ją za rękę i zrobiłem minę zbitego psiaka.<br />
- No dobrze tylko daj mi pięć minutek.<br />
Usiadłem na jej łóżku i przypatrywałem się jak się przebiera. Nałożyła na
siebie czarne legginsy, beżową bluzę bez kaptura, czerwone trampki i do tego
rozpuściła włosy. Kochałem ją. Naprawdę ją kochałem. Z początku myślałem, że to
jakieś głupie zauroczenie, które przejdzie po pewnym czasie, ale teraz zdałem
sobie sprawę, że ja ją kocham. Jeszcze nigdy jej tego nie powiedziałem. Słyszałem
to parę razy z jej ust, ale nigdy jej nie odpowiedziałem, że też ją kocham. Może
teraz był odpowiedni moment? Tak sądzę, że tak. Niech inni sobie myślą co chcą,
że pół roku związku to jest krótko na takie wyznania, ale mnie to nie
obchodziło. Zanim przyjęto mnie do Hogwartu tata opowiadał mi, że wyznał mamie
miłość już na drugim spotkaniu, które odbyło się tydzień po ich zapoznaniu się,
więc co to było pół roku?<br />
- Jestem gotowa. Nad czym tak myślisz?- Zapytała blondynka.<br />
- Nad niczym szczególnym. Idziemy?- Wziąłem dziewczynę za rękę i razem
zeszliśmy po schodach, później przeszliśmy przez portret i prosto na błonia.
Słońce ogrzewało nasze twarze niesamowicie. Pomimo późnej jesieni było bardzo
ciepło.<br />
- O czym chciałeś pogadać? Coś się stało? Znowu myślałeś o zerwaniu?- Zapytała
zaniepokojona.<br />
- Nie! No coś ty! Po prostu chciałem pogadać. <br />
- Dobra.- Uśmiechnęła się. Kochałem jej uśmiech. Kochałem jej oczy pełne
ciepła. Kochałem jej nieśmiałość. Kochałem jej zawsze czerwone policzki.
Kochałem ją całą. Chciałem jej to powiedzieć, ale nie teraz. Teraz jest czas na
rozmowę, na świetną zabawę, z MOJĄ dziewczyną.<br />
- Hej! Co ty taki nieobecny dzisiaj?<br />
- Ja? Och, przepraszam. Zamyśliłem się. <br />
- A o czym tak myślałeś?<br />
- O nas. Czy po ukończeniu Hogwartu nadal będziemy razem- skłamałem. Popatrz w
naszym wieku są to tylko zauroczenia... Cholerne zauroczenia!- Podniosłem
kamień z ziemi i rzuciłem daleko przed siebie. <br />
- Nie byłabym tego taka pewna.<br />
Spojrzałem jej głęboko w oczy. Powoli się do niej przybliżałem. Już miałem ją
pocałować, gdy nagle:<br />
- Złap mnie jeśli potrafisz!- Krzyknęła blondynka.<br />
Zacząłem ją gonić. Uciekała między pojedynczymi krzakami i drzewkami. Po paru
minutach biegania Ann przewróciła się potykając o korzeń, a ja zupełnie jak jej
cień zrobiłem to samo i wylądowałem na dziewczynie. Oboje ciężko dyszeliśmy i
patrzyliśmy sobie w oczy. Zbliżyłem się do niej i pocałowałem, a ona oddała
pocałunek. Chwilę później nadal na niej leżałem.<br />
- Ann Lorens.. Kocham cię.- Prawie wyszeptałem.- I nie są to tylko puste słowa.
Kocham cię tak bardzo, że myślę o tobie w każdej chwili. Nie ważne co robię
zawsze myślę o mojej Ann. O tym, jaka jest wspaniała, piękna, mądra. Jak bardzo
kocham ją i to co robi. Jak..<br />
- Remusie ja wiem o tym. Wiedziałam o tym od początku. Od kiedy zapytałeś czy
zostanę twoją dziewczyną. Pamiętam to był wiosenny bal. Dwudziesty pierwszy
marca. Widziałam w jaki sposób na mnie patrzyłeś wtedy, w jaki sposób mnie
przytulałeś w tańcu. Wiedziałam, że to musi być miłość.<br />
Wstałem i wyciągnąłem rękę, aby jej pomóc.<br />
- Kocham cię.- Powiedziałem ponownie i pocałowałem. Potem odprowadziłem ją do
dormitorium. Sam zaś poszedłem do siebie i położyłem na łóżku. Nie zważałem na
to, że James i Syriusz kłócą się o jakiś tam plakat. Dla mnie najważniejsza
była ta godzina spędzona z Ann. W końcu wyznałem jej miłość. Tylko to się dla
mnie liczyło.<br />
***<br />
Siedzieliśmy w pustej, zakurzonej klasie, rozmawialiśmy tak jak dawniej i
wspominaliśmy nasze dzieciństwo.<br />
- A pamiętasz jak ci opowiadałem o szkole? Siedzieliśmy pod tym wielkim, starym
dębem, na naszej ulubionej łące niedaleko twojego domu.- Powiedział chłopak.<br />
- Tak.- Spojrzałam na sufit i wróciłam myślami do tamtej chwili. <br />
- Albo jak pierwszy raz pojechaliśmy z twoimi rodzicami na Pokątną i ja im
zaproponowałem Kremowe Piwo.- Ciągnął dalej.<br />
- Pamiętam wszystko dokładnie.- Uśmiechnęłam się.<br />
- Doprawdy? Kiedy przysięgliśmy sobie po raz pierwszy, że nasza przyjaźń się
nie skończy?<br />
- Dwa lata temu. Dwudziestego ósmego sierpnia. To było w naszym ulubionym
miejscu. Na łące, pod starym dębem. A dokładniej o szesnastej zero dwie. <br />
- No nieźle, nieźle.- Powiedział zaskoczony.- Nawet ja nie znałem dokładniej
godziny.<br />
- Severusie?- Powiedziałam po dłuższej chwili ciszy.<br />
- Tak? <br />
- Dlaczego ty i James się tak nie lubicie?<br />
- Lily błagam. Pytasz o to codziennie. <br />
- I będę pytała dopóki nie usłyszę odpowiedzi.<br />
- Jego się zapytaj. On zrobi wszystko dla swojej Lilusi.<br />
- Sev nie zaczynaj. Naprawdę chcesz się kłócić o takie bzdury?!<br />
- Nie chcę, wiesz o tym, ale to mnie denerwuje.<br />
- Niby co? Ja nic nie robię. To on za mną lata i prosi o randkę. Przecież
wiesz, że mu odmawiam za każdym razem. A tak w ogóle dlaczego cię to tak
denerwuje?<br />
- Bo widzę, że on próbuje mi cię odebrać. Z każdym dniem odsuwasz się ode mnie
coraz bardziej. <br />
- O czym ty mówisz? W jaki sposób się od ciebie odsuwam? Spotykamy się
codziennie w miarę możliwości. Mówię ci o wszystkim, tak jak zawsze. Nie
rozumiem twoich obaw.<br />
- I raczej nie zrozumiesz. <br />
- To mi wyjaśnij, bo teraz naprawdę nie pojmuję.<br />
- Może za parę lat zrozumiesz.<br />
***<br />
Siedzieliśmy w dziewiątkę w pokoju wspólnym. Ja usiłowałam odrabiać lekcje, ale
coś, a raczej ktoś mi w tym przeszkadzał.<br />
- Evans no weź. <br />
- Co mam wziąć?- Zapytałam śmiejąc się.<br />
- Nie żartuj. Wiesz o co mi chodzi.<br />
- Nie, nie umówię się z tobą.<br />
- Proszęęę!<br />
- Nie! James do jasnej cholery nie możesz zrozumieć takiego krótkiego i
prostego słowa?! Nie!- Byłam zdenerwowana.<br />
- Ale co ci zaszkodzi raz?<br />
- Masz rację nie zaszkodzi mi, ale nie mam ochoty się z tobą umawiać, jasne?<br />
- Powiedz dlaczego?<br />
- Bo nie.<br />
- To nie jest odpowiedź. Powiedz szczerze. Boisz się?<br />
- Nie boję się!<br />
- To się ze mną umów. Raz. Jeden jedyny raz.<br />
- Dzisiaj o osiemnastej czekam tu na ciebie.- Wzięłam książki ze stołu i poszłam
do dormitorium się przygotować. Miałam godzinę.<br />
***<br />
„Boże nie wierzę, że umówiłam się z Potterem” pomyślałam stojąc w łazience
przed lustrem. Wiedziałam, że robię to tylko dlatego, żeby się ode mnie
wreszcie odczepił. Byłam też świadoma tego, że on po tym pierwszym razie będzie
chciał jeszcze raz i jeszcze raz i jeszcze. I nie odpuści nigdy. Ale cóż nie ma
już odwrotu. Pomyślałam, że skoro nie uważam tego za prawdziwą randkę to ubiorę
się zwyczajnie, a nie jakoś elegancko. Założyłam ciemne jeansy, zieloną bluzkę
z rękawem trzy czwarte z małą kieszonką na lewej piersi, czarne trampki i mój
ulubiony naszyjnik, który dostałam od Billa. Włosy rozpuściłam i wpięłam w nie
sztuczną, zieloną różę. <br />
- Pięknie wyglądasz.- Skomentowała Dorcas.<br />
- Chodząca piękność.- Potwierdziła Ann.<br />
Było za pięć osiemnasta, więc zeszłam na dół. Pokój wspólny był zapełniony
starszymi uczniami, głównie piątoklasistami. Gdy zeszłam czułam na sobie
spojrzenia różnych osób, a zwłaszcza były to spojrzenia chłopaków. Usiadłam na
fotelu przy kominku i czekałam na Jamesa. Czekałam dziesięć minut, potem
dwadzieścia, trzydzieści, godzinę, dwie, ale James się nie pojawił. Pomyślałam
sobie, że na pewno nie uwierzył, że się zgodziłam, więc wróciłam do dormitorium
i przebrałam się w piżamę. Gdy dziewczyny zapytały jak było odpowiedziałam im,
że James mnie wystawił. Żadna z nich nic nie odpowiedziała. Zapewne myślały to
samo co ja, że Potter zwyczajnie nie uwierzył, że mogłabym się zgodzić na
spotkanie z nim sam na sam.<br />
***<br />
- Hej kochanie.- Powiedział James siadając obok mnie w Wielkiej Sali.<br />
- Cześć, a i nie jestem twoim kochanie.- Odparłam naburmuszona.<br />
- Jesteś na mnie zła? Znowu? Ej za co?- Zapytał smutny.<br />
- Za wczoraj.<br />
- A co ja takiego zrobiłem?- Zaczął się głośno zastanawiać.- Wczoraj. Co ja
wczoraj robiłem?<br />
- Nie ważne, daj spokój. Dziewczyny idziecie pod klasę?- Zapytałam wstając od
stołu.<br />
Razem z Dorcas wyszłam z Wielkiej Sali, a Ann i Alicja żegnały się ze swoimi
chłopakami. Chwilę później dogoniły nas na korytarzu.<br />
***<br />
- Stary! Wystawiłeś Lilkę!- Powiedział Remus.<br />
- Ja? Wystawiłem ją? Wczoraj?- Zapytałem zaskoczony.<br />
- Idioto prosiłeś ją o randkę, a ona się zgodziła. Powiedziała, że będzie na
ciebie czekać o osiemnastej w pokoju wspólnym, a ty nie przyszedłeś!<br />
- Ona na poważnie się zgodziła? <br />
- Tak! Jeśli Lily coś do ciebie mówi, a chwilę później nie wybucha śmiechem to
znaczy, że mówi poważnie.<br />
- O rany! Jaki ze mnie ćwok!<br />
- To już wiemy.- Zaśmiał się Syriusz.<br />
- Jestem kompletnym idiotą!<br />
- To również wiadomo.- Black nie mógł się powstrzymać od docinków.<br />
***<br />
- Skoro Lily tak się tym przejęła, że nie przyszedłem to znaczy, że jej trochę
zależy.- Mówiłem do Remusa piętnaście minut później.<br />
- Chciałbyś.- Usłyszałem głos Rudej za plecami.<br />
- Nie mów, że nie było ci przykro.<br />
- Ale mi nie było przykro.<br />
- Nawet odrobinkę?<br />
- Nawet odrobinkę.- Uśmiechnęła się.<br />
- To czemu byłaś na mnie zła przy śniadaniu?<br />
- A kto powiedział, że teraz nie jestem?- Powiedziała ledwo powstrzymując się
od śmiechu.- Żartuję! Już nie jestem zła. Ale byłam za to, że straciłam dwie
godziny czekając na ciebie.- Dzwonek.<br />
- Dzień dobry pani profesor!- powiedziała Ruda siadając w ławce w sali od
Transmutacji.<br />
- Siadajcie!- Powiedziała profesor McGonagall.- Potter! Black! Dzisiaj proszę
bez żadnych kawałów.<br />
- My? Kawały? Skądże znowu!- Powiedziałem udając zdziwienie i patrząc na
Syriusza.<br />
***<br />
Siedziałam sama w pokoju wspólnym i robiłam wypracowanie z Eliksirów. Nagle
dosiadł się do mnie Black.<br />
- Hej co tam skrobiesz?- Zapytał.<br />
- Wypracowanie dla Slughorna, ale nie dam ci spisać.<br />
- Nawet nie chciałem o to prosić.<br />
- To o co chodzi?- Zapytałam odkładając pióro i patrząc chłopakowi w oczy. Były
czarne jak smoła. Jego czarne oczy plus czarujący uśmiech równało się
przystojniak.<br />
- O nic. Tak chciałem.. Pogadać.- Powiedział przeczesując ręką swoje długie
włosy.<br />
- Jasne.- Uśmiechnęłam się.<br />
- Jak ci idzie nauka?- Zapytał.<br />
- Dobrze chociaż mogłoby być lepiej, gdybym tylko się przyłożyła. A tobie?<br />
- Świetnie! Wręcz cudownie!- Śmiał się.- A tak poważnie to ja wyznaję zasadę
byle był chociaż nędzny. Z takimi ocenami na pewno znajdę dobrą pracę.<br />
- Niezłe podejście.- Skwitowałam.<br />
- Tsaa. No.. To ja już idę. Nie będę ci przeszkadzał. Pisz.- Uśmiechnął się i
puścił do mnie oczko.<br />
„Ty nigdy mi nie przeszkadzasz”- pomyślałam.- „Cholera! To mogłaś już
powiedzieć na głos!”. Puknęłam się w czoło i wróciłam do pisania wypracowania.<br />
<!--[if !supportLineBreakNewLine]--><br />
<!--[endif]--></span>Ginny Potterhttp://www.blogger.com/profile/03677091263059722420noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7061035018861417757.post-92191076902161544492014-09-19T19:14:00.001+02:002014-09-19T19:14:04.909+02:00Wena...Niestety.. Nie mam weny.. Przepraszam.. Zawsze mam milion pomysłów do jednej sytuacji, jednej wypowiedzi jakiegoś bohatera, a teraz.. Pustka. :( Przepraszam jeszcze raz, ale postaram się, aby napisać i wstawić rozdział za tydzień. :)Ginny Potterhttp://www.blogger.com/profile/03677091263059722420noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7061035018861417757.post-52672916852687580492014-09-12T18:14:00.003+02:002014-09-23T22:16:54.008+02:00Rozdział XX<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%;">Rozdział
krótki, ale bardzo istotny, więc czytajcie. ;) Następny będzie już dłuższy i
będzie w nim więcej Lily i Severusa, Dorcas i Syriusza i oczywiście naszych głównych
bohaterów Lily i Jamesa. Ale z tym musicie poczekać do piątku. :D Komentarze,
komentarze i jeszcze raz komentarze! :D <br />
***<i><br />
Perspektywa Ann:</i><br />
Szłam właśnie do dormitorium chłopaków. Remus chciał ze mną porozmawiać. Gdy miałam
zapukać usłyszałam jego rozmowę z Syriuszem, Jamesem i Peterem. Nie lubiłam
podsłuchiwać, ale gdy padło moje imię po prostu musiałam. <br />
- Muszę zakończyć mój związek z Ann.- Powiedział Remus.<br />
- O czym ty mówisz?- Zapytał Syriusz.<br />
- Nie mogę być z nią. Spójrz na mnie, jestem potworem. Ja czuję, że jest to ta
jedyna, z którą chcę spędzić całe życie. Przy żadnej dziewczynie nie czułem się
tak jak przy Ann. To ona sprawiła, że codziennie miałem dla kogo wstawać rano,
dla kogo się stroić, ale ja ją skrzywdzę. <br />
- Nie bardziej niż teraz mówiąc jej, że to koniec.- Powiedział James.<br />
- Nie rozumiecie?! Jeśli kiedyś będziemy małżeństwem to ona nie będzie miała ze
mną życia! Jestem potworem! Miesiąc w miesiąc. Dzisiaj jest pełnia. Na wieczór
umówiłem się z Ann, ale co? Muszę ją okłamać, żeby nie zobaczyła jaki jestem
naprawdę.<br />
- To jej powiedz jaka jest prawda.- Poradził Peter.- I wtedy to ona zadecyduje
co będzie dla was najlepsze. Przynajmniej ja bym tak zrobił. Skąd wiesz jak
zareaguje? A może cię bardzo kocha i nie odwróci się od ciebie wiedząc, że
jesteś wilkołakiem? Jeżeli nie zechce utrzymywać z tobą kontaktu po tym co jej
powiesz i zacznie cię unikać to dopiero zaczniesz się martwić, ale teraz? Idź
do niej i jej powiedz wszystko. Każdy szczegół. Całą historię, kiedy i gdzie to
się zaczęło, a na pewno zrozumie. <br />
- Peter ma rację.- Powiedział James, a Syriusz przytaknął.<br />
- Ale ja nie będę w stanie jej tego powiedzieć jak ją zobaczę. Te jej duże,
niebieskie oczy, długie, blond włosy. Ja po prostu zmięknę. <br />
- Stary! Weź się w garść!- Krzyknął Syriusz.- Teraz jest to dobry moment, żeby
jej powiedzieć. Idź teraz, zaraz. Jeśli ty tego nie zrobisz, my to zrobimy, a
to ją zrani doszczętnie.<br />
- Czy wy mi właśnie radzicie, żebym z nią zerwał?- Zapytał zdezorientowany
Remus.<br />
- James błagam cię. Mogę mu przyłożyć? Tak raz, a porządnie, żeby zaczął
myśleć?<br />
- Łapo, uspokój się. Remusie słuchaj. Nam chodzi o to, żebyś poszedł teraz i
poszukał Ann i zabrał ją na spacer. Po chwili zacznij temat waszego związku.
Powiedz, że bardzo chcesz z nią być, że jest to ta jedyna, ale że twoja przypadłość
ci na to nie pozwala. Gdy zapyta o co chodzi opowiedz jej całą swoją historię.
Pod żadnym pozorem nie pozwól jej uciec. Musicie porozmawiać. <br />
- No dobrze, pójdę po nią, ale najpierw się przygotuję. Muszę się przebrać.-
Dodał widząc nasze zdenerwowane spojrzenia.<br />
***<br />
Siedziałam w pokoju wspólnym i czytałam książkę. Dorcas odrabiała lekcje,
Alicja była z Frankiem na spacerze, a Lily na spacerze z Severusem. Nagle do
pokoju wszedł James i Syriusz, a zaraz za nimi Remus i Peter. Byłam zła na
Remusa za to, że chciał ze mną zerwać nie mówiąc mi powodu, który i tak już
znałam.<br />
- Hej Ann.- Powiedział chłopak.<br />
- Cześć.- Odpowiedziałam najchłodniej jak umiałam.<br />
- Coś się stało? Jesteś na mnie zła?<br />
- Nie.<br />
- To czemu jesteś taka niemiła?<br />
- Domyśl się.- Wstałam i poszłam do dormitorium zostawiając zdziwionego Remusa.<br />
- Baby.- Mruknął Syriusz jeszcze przed moim odejściem.<br />
<i>Perspektywa Remusa:</i><br />
Postanowiłem pobiec za nią zgodnie z radami chłopaków.<br />
- Ann! Otwórz!- Zapukałem do drzwi jej dormitorium.<br />
- Odejdź! Nie mam ochoty z tobą rozmawiać! Z resztą i tak wiem co chcesz mi
powiedzieć!- Odpowiedziała. Słyszałem, że płacze.<br />
- O co ci chodzi? Skąd wiesz? Co wiesz? Proszę porozmawiajmy!<br />
Otworzyła drzwi cała zapłakana. Nie patrzyła na mnie, nic nie mówiła tylko
rzuciła się na łóżko i zaczęła szlochać. Zamknąłem drzwi i usiadłem obok niej.
Przytuliłem ją z całej siły i próbowałem uspokoić. Początkowo się opierała, ale
gdy zdała sobie sprawę, że jestem silniejszy, odpuściła.<br />
- Skoro emocje już opadły, powiedz o co chodzi?<br />
- Nie udawaj. Chcesz ze mną zerwać i nie mów, że to bzdura, bo niechcący podsłuchałam
twoją rozmowę z chłopakami.<br />
- Tak chciałem z tobą zerwać przyznaję, ale sądziłem, że tylko takie jest
rozwiązanie. <br />
- Tylko? Nie chciało ci się pomyśleć co? A tym bardziej powiedzieć mi prawdy?<br />
- To nie tak. Ja się bałem, że jak ci powiem, że jesteś wilkołakiem to się ode
mnie odwrócisz. No i.. Uznałem, że zerwanie będzie najlepsze.<br />
- Czyli aż tak źle o mnie sądzisz? No super. Wiesz jeżeli masz o mnie takie
zdanie to rzeczywiście najlepszy będzie koniec tego krótkiego w sumie związku.<br />
- Nie! Ann nie sądzę o tobie źle, ale zrozum. Nie bałem się tego powiedzieć, bo
myślałem, że będziesz się ze mnie śmiała, tylko dlatego że sądziłem, że się
mnie wystraszysz.<br />
- Ale ty wiesz, że ja cię bardzo kocham i nigdy bym ci czegoś takiego nie
zrobiła?<br />
- Wiem byłem głupi, że tak myślałem. Przepraszam. Wybaczysz mi?<br />
- Oczywiście, że wybaczę głupku mój.<br />
Przybliżyłem się do Ann i pocałowałem ją. To był nasz pierwszy pocałunek.
Wcześniej to były tylko całusy w policzki i przytulanie się. Ann chciała coś
powiedzieć, ale usłyszałem za drzwiami głos Syriusza, Jamesa, Petera i
pozostałych dziewczyn. Wstałem po cichu i dałem Ann znak, aby również była
cicho. Podszedłem do drzwi i gwałtownie je otworzyłem.<br />
- Mam was!- Krzyknąłem, ale za drzwiami nikogo nie było. Zacząłem się śmiać i znów
usiadłem na łóżku.<br />
- Czy ktoś oprócz mnie wie o tym?- Zapytała blondynka.<br />
- Tylko Peter, James i Syriusz. Oni są jakby moją świtą w czasie każdej pełni.<br />
- Co masz na myśli?<br />
- Narazie nie mogę ci powiedzieć. Zrozum. Na dzisiaj dość wrażeń. Kiedyś powiem
wszystko tobie i dziewczynom, ale narazie wolę nie.<br />
- Jasne.- Ann uśmiechnęła się do mnie.- Chodź idziemy na dół.<br />
Objąłem moją dziewczynę ramieniem i zszedłem razem z nią po schodach. Ulżyło
mi, że jej powiedziałem. Z czasem powiem jej również o Huncwotach i animagach,
ale póki co utrzymam to w tajemnicy.<o:p></o:p></span></div>
Ginny Potterhttp://www.blogger.com/profile/03677091263059722420noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7061035018861417757.post-35548732553280476142014-09-06T19:39:00.005+02:002014-09-06T19:39:55.683+02:00Rozdział XIX<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;">Minimalne opóźnienie, wybaczcie. :) Wczoraj był…
„Harry Potter i Insygnia Śmierci”! Ostatnia część. :( Czasami się zastanawiam,
dlaczego „Harry Potter” nie trwa tak długo jak „Moda na sukces”. :P A teraz z
innej beczki, bardzo proszę o komentarze! Mam wrażenie, że bloga czyta tylko
parę osób, które od czasu do czasu komentują. Nawet nie wiecie jak komentarze
strasznie motywują do dalszego pisania! Szczerze mówiąc, jak raz zobaczyłam, że
nie ma komentarzy, to przez chwilę miałam ochotę usunąć bloga. :( Jeśli ktoś
jest stałym czytelnikiem albo przynajmniej czyta mojego bloga w wolnym czasie,
ale praktycznie jest na bieżąco, to niech zostawi pod tym rozdziałem komentarz.
Nie musicie podawać swojego prawdziwego imienia i nazwiska ani nawet
pseudonimu! Przecież jest opcja „komentarz anonimowy”!<br />
***<br />
Obudziłem się o siódmej. Pomimo, że spałem godzinę byłem wyspany. Wstałem z
łóżka i zacząłem robić pompki. Doliczyłem do pięćdziesięciu i poszedłem pod
prysznic. Potem ubrałem się w szare, dresowe spodnie i biały podkoszulek.
Wyjąłem z szafki pod zlewem pastę i szczoteczkę do zębów i spojrzałem w lustro.
Byłem wściekły. Wybiegłem z łazienki jak oparzony. <br />
- Black!- Ryknąłem.- Co to ma być?!- Pokazałem na moją twarz.<br />
- Czego się drzesz? O co ci chodzi?- Chłopak leniwie podniósł głowę z
poduszki.- O! Nie wiedziałem, że przez godzinę zdążyłeś zmienić płeć.- Zaśmiał
się.<br />
- To nie śmieszne! A poza tym ty też! Koleżanko. Chyba, że wolisz Syriuszko.<br />
Syriusz wściekły, ganiał mnie po całym pokoju.<br />
- Stop!- Krzyknąłem.- Rozumiem. Chciałeś mi zrobić kawał, uczcić siebie
Huncwotem. Okej wybaczam ci. Ale sobie też robić kawał? Żenujące.<br />
- Ale to nie ja. Mówię poważnie. Gdybym chciał tobie zrobić kawał to bym go na
pewno nie robił również sobie. Logiczne. A tak w ogóle to to nie jest w moim
stylu. <br />
- No fakt. Źle dobrałeś cień do powiek. Przecież nie pasuje ci do koloru oczu.-
Odezwał się Frank.<br />
Gdy przestaliśmy się śmiać Syriusz zaczął iść w stronę łazienki. Szybko go
wyprzedziłem i zatrzasnąłem za sobą drzwi. <br />
- Rogacz! Otwieraj! Ty już byłeś! Teraz moja kolej!- Krzyknął.<br />
- A to my mamy grafiki kiedy chodzimy do łazienki?- Powiedziałem.- A poza tym
nie dokończyłem jeszcze. Muszę umyć zęby, twarz, ułożyć moje kochane włoski. <br />
Syriusz kopnął w drzwi i położył się na łóżko rozmyślając kto mógł nam
wyrządzić taki numer. Chwilę później zerwał się z łóżka i powiedział.<br />
- Wiem! Rogacz wiem!<br />
- Co wiesz?- Powiedziałem otwierając drzwi łazienki.<br />
- Kto nam to zrobił! I już wiem jak się za to odpłacimy.<br />
***<br />
Po śniadaniu siedziałyśmy w pokoju wspólnym, ja z Dorcas na kanapie, a Ann z
Alicją na fotelach obok, i rozmawiałyśmy jak zwykle o chłopakach. <br />
- Lily, który ci się podoba?- Zapytała Alicja.<br />
- Al błagam. Nikt. Nikt mi się nie podoba. Obiecałam sobie dać spokój z
chłopakami co najmniej do piątej klasy i tej obietnicy dotrzymam. <br />
- No dobrze, dobrze. Już więcej nie zapytam.<br />
- Nie obrażajcie się na mnie. Po prostu obiecałam coś sobie, a przecież was nie
okłamałam. Naprawdę nikt mi się nie podoba, gdyby tak było to wy byście były
pierwszymi, które by o tym wiedziały.<br />
Nagle- Aaaaa!- ktoś oblał mnie i Dorcas lodowatą wodą.<br />
Odwróciłam się. To James i Syriusz.<br />
- Co wam odbiło?!- Krzyknęłam.<br />
Zaczęłam cała drżeć. Było mi strasznie zimno, a wszystkie ciuchy, które miałam
na sobie przemoczone. Gdy James mnie zobaczył pobiegł do dormitorium po koc.
Wrócił i mnie nim okrył, a później przytulił. Nie protestowałam, bo
potrzebowałam ogrzania. <br />
- Chodź usiądź.- Powiedział James.<br />
Usiedliśmy, a chłopak cały czas mnie przytulał i szeptał do ucha „przepraszam”.
Dorcas nie otrzymała pomocy od Blacka ani nie usłyszała przeprosin, więc sama
poszła do dormitorium się przebrać. Gdy wróciła już nie była wściekła, nawet
usiadła obok Syriusza i nie protestowała, gdy chciał ją przytulić. Coś między
nimi było tylko nie wiedziałam co. <br />
- James.- Szepnęłam chłopakowi do ucha.- Możemy pójść do twojego dormitorium?<br />
Chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem w tych swoich orzechowych oczach, ale
po chwili się zgodził. Pozostali patrzyli na nas wielkimi oczami jak się
oddalamy. Weszliśmy do dormitorium Jamesa, a on zapytał:<br />
- O co chodzi?<br />
- James dlaczego to zrobiłeś?<br />
- Za wasz poranny żart.<br />
- Jaki żart? Ach to! Naprawdę? James. Przecież to nic strasznego, makijaż. Ale
wy musieliście być lepsi i się odegrać oblewając nas wodą, nie dość, że zimną
to jeszcze z kostkami lodu. No pomyślcie trochę zanim cokolwiek takiego
zrobicie.<br />
- Wiem Lily przepraszam. Zachowałem się jak dzieciak. Obiecuję, że już nie
będę. <br />
- No dobrze.- Przytuliłam się do niego. Był ode mnie wyższy o głowę, urósł w te
wakacje. James był naprawdę zdziwiony moim zachowaniem, ale również mnie
przytulił. Po chwili zapytałam:<br />
- Co się dzieje między Dorcas, a Syriuszem?<br />
- Mnie pytasz? Myślałem, że to ty mi powiesz.<br />
- Ona ciągle zaprzecza, gdy mówię, że podoba jej się Black.<br />
- On tak samo. Mam pomysł. Zeswatajmy ich.<br />
- Nie! Co to to nie! Niech sami do tego dojdą.<br />
***<br />
Poniedziałek. Ostatnia lekcja na dziś, z Puchonami. Siedziałam na jednej z puf
w dusznej sali Jeremiasza Saturna. To nauczyciel wróżbiarstwa. Był wysokim
mężczyzną, na oko po sześćdziesiątce. Wyglądał komicznie. Miał długie do pasa,
siwe włosy i czarną, kozią bródkę. Ubierał się w luźne kolorowe spodnie i
bluzki, a na głowie codziennie nosił różowy turban. <br />
- No dobrze.- Powiedział.- Witajcie na pierwszej lekcji wróżbiarstwa. Dzisiaj
nauczymy się wróżyć z rąk. Zapraszam na środek sali. Hmm, może..- spojrzał w
dziennik.- Panna Evans i pan Potter.<br />
Oboje podeszliśmy trochę przestraszeni.<br />
- Pozwoli pan, panie Potter, że zacznę od damy.- James z chęcią się zgodził.- A
więc ma pani krótką linię życia. Umrze pani młodo, będzie miała pani około
dwudziestu lat. Zwiąże się pani z przystojnym, ciemnowłosym chłopakiem z
Hogwartu. Będziecie mieli synka. Może pani usiąść.<br />
- Jakiś wariat normalnie.- Powiedziałam do Dorcas siadając w ławce.<br />
- Pan Potter. Zobaczmy. Pan również ma krótką linię życia. Będzie pan żył
dosłownie pięć minut krócej niż panna Evans. Zaskakujące naprawdę. Zwiąże się
pan z piękną Rudowłosą, z pana domu, tu w Hogwarcie. Będzie miał pan syna
bardzo podobnego do pana. To wszystko, proszę usiąść. <br />
Wracając na miejsce James powiedział do mnie:<br />
- Widzisz mam wypisane na ręku, że zwiążę się z Rudowłosą z Gryffindoru, a ty
jesteś jedyną Rudowłosą skarbeńku. <br />
- Nie jestem twoim skarbeńkiem to raz, a dwa według mnie on jest kompletnym kretynem.<br />
Chłopak usiadł nie spuszczając mnie z oczu.<br />
- Ekhem. Panie profesorze!- Powiedziałam podnosząc rękę.<br />
- Tak? Panno Evans?<br />
- Czego konkretnie miałabym się nauczyć z tego co pan pokazał?<br />
- No oczywiście jak wróżyć z ręki, a czegóżby innego?<br />
- Czy ja wiem? Ja tam się niczego nie nauczyłam. Zostałam jedynie poinformowana
przez pana jaka jest moja przyszłość. Oczywiście uważam, że to bzdura co pan
powiedział, ale.. <br />
- B- bzdura? Jak pani śmie mnie obrażać w ten sposób?! Albo pani usiądzie i
zacznie mnie słuchać i wykonywać moje polecenia albo niech się pani stąd wynosi
i nigdy nie wraca!<br />
- Dziękuję za pozwolenie!- Wstałam i stłukłam kryształową kulę, która leżała na
naszym stoliku. <br />
- Co pani robi?! Proszę to naprawić!<br />
- Nie przewidział pan tego? Ojej jaka szkoda.- Wyszłam i trzasnęłam drzwiami.<br />
***<br />
- Był wściekły. Zaraz po twoim wyjściu kazał nam opuścić salę, ale James i
Syriusz ubłagali go, żeby dalej prowadził lekcję, za co zostali obrzuceni
kulkami papieru przez wszystkich.- Powiedziała Dorcas dosiadając się do mnie. <br />
- To idiotyzm! On zrobił to specjalnie! Wszyscy w szkole wiedzą, że James się
we mnie podkochuje, nawet nauczyciele, więc żeby nie wyjść na głupka to
powiedział, że będziemy razem. A z tą śmiercią to przesadził.<br />
- Skąd wiesz, że miał na myśli Jamesa kiedy tobie wróżył?<br />
- To oczywiste. Przystojny, ciemnowłosy chłopak z Hogwartu. Znasz jakiegoś
innego przystojnego, ciemnowłosego chłopaka oprócz Jamesa?<br />
- Miło mi, że tak o mnie mówisz Evans.<br />
- To nie śmieszne.- Odpowiedziałam.- Ciebie to nie dziwi? <br />
- Ale co?<br />
- No to, że powiedział, że będziemy razem?<br />
- Ani trochę. Wiesz, że ja bardzo bym tego chciał, więc uwierzę we wszystko co
będzie o tym świadczyło.<br />
- Idiota.- Powiedziałam, zebrałam książki ze stołu i poszłam do dormitorium.<br />
***<br />
- Od bardzo dawna nie rozmawialiśmy.- Powiedział chłopak.<br />
- Tak wiem. Od roku. <br />
- Przepraszam, że wtedy na peronie cię zignorowałem.<br />
- Nie przejmuj się. Chociaż przyznaję pod koniec wakacji potrzebowałam czyjegoś
wsparcia. Dziewczyny się nie odzywały, a ja nie chciałam ci się narzucać, bo
nawet nie wychodziłeś z domu, więc uznałam, że nie chcesz mnie widzieć.<br />
- Lily strasznie, ale to strasznie cię przepraszam.- Severus objął mnie mocno.-
Obiecuję, że od teraz będę zawsze przy tobie, gdy tego będziesz potrzebowała.
Nigdy cię nie opuszczę.<br />
- Przysięgnij.- Wyciągnęłam mały palec prawej ręki.<br />
Chłopak zrobił to samo i wtedy poprzysięgliśmy sobie, że nie ważne co się wydarzy
nasza przyjaźń przetrwa. Nawet jeśli któreś z nas wyjedzie do innego kraju po
Hogwarcie. <br />
- Już ci lepiej?- Zapytał.<br />
- Tak o wiele. Brakowało mi tych naszych rozmów. <br />
- Wiem mnie też. Musimy to nadrobić, ale póki co muszę wracać. Miałem się
stawić u Slughorna o osiemnastej. To co jutro o tej samej porze?<br />
- Pewnie. Odprowadzę cię jeszcze do gabinetu profesora dobrze?<br />
- Jeżeli masz ochotę to czemu nie.- Chłopak uśmiechnął się i chwycił mnie za
rękę. Zawsze tak spacerowaliśmy po podwórku w dzieciństwie, dlatego wszystkie
dziewczyny myślały, że Severus jest moim chłopakiem. Był moim najlepszym
przyjacielem, a nawet bratem, którego nigdy nie miałam. Kochałam go z całego
serca i wiedziałam, że zawsze mogę na niego liczyć.<o:p></o:p></span></div>
Ginny Potterhttp://www.blogger.com/profile/03677091263059722420noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7061035018861417757.post-24985073658750342622014-08-29T22:21:00.002+02:002014-08-29T22:21:19.920+02:00Rozdział XVIII<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-bidi-font-family: "Times New Roman"; mso-bidi-language: AR-SA; mso-bidi-theme-font: minor-bidi; mso-fareast-font-family: Calibri; mso-fareast-language: EN-US; mso-fareast-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Wiem.
Nie wstawiłam rozdziału w piątek, tydzień temu. Wiem. Jesteście źli. Ale ja
zupełnie nie miałam czasu. Naprawdę. Wybaczcie mi proszę. Wybaczcie mi to duże
opóźnienie. Wstawiam rozdział dziś i mam nadzieję, że wam się spodoba. ;)
Miłego czytania i KOMENTOWANIA!!! :) <br />
***<br />
„Nareszcie! Już jutro jadę do Hogwartu! I spotkam się z dziewczynami i
chłopakami. Stęskniłam się za nimi wszystkimi. Za Potterem też. Brakuje mi tych
jego docinków i żartów. Za nauczycielami również tęsknię, a za Hagridem to
najbardziej. Hmm.. Jest dwudziesta druga, muszę wstać o siódmej, a wyjechać z
domu około dziewiątej. Wolę być na dworcu godzinę wcześniej byle tylko się nie
spóźnić, ale oczywiście nie mogę zasnąć. Mój mózg chyba robi mi to na złość.”<br />
***<br />
Spałam twardo, ale krótko, a gdy mój budzik zadzwonił spadłam z łóżka. Gdy sprawdziłam
czy mam wszystkie kości całe poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i
zaczęłam się ubierać. Nałożyłam moje ulubione jeansy, czerwoną bluzkę z krótkim
rękawem z napisem „The Beatles”, czarną bluzę z kapturem i czarne trampki. Do
tego założyłam mój ulubiony wisiorek w kształcie serca. Włosy zaplotłam w luźny
warkocz na boku i zeszłam na śniadanie. Mama usmażyła naleśniki, polała je
syropem klonowym i pokroiła na nie banana. Zjadłam wszystko, a było to takie
pyszne, że przez chwilę miałam ochotę zostać i nigdzie nie jechać, ale w porę
się opamiętałam. Chciałabym zostać, ale muszę chodzić do szkoły, a poza tym nie
wytrzymałabym z Petunią, która by mnie tylko obrażała. Po śniadaniu poszłam z
tatą na górę, aby znieść kufer. Wzięłam małą torebkę, w którą spakowałam
najpotrzebniejsze rzeczy na drogę, czyli chusteczki, słuchawki, odtwarzacz
muzyki i różdżkę. Złapałam za jedną rączkę kufra, tata za drugą i razem
zeszliśmy na dół. <br />
- To jak? Jedziemy już czy jeszcze chwilę czekamy?- Zapytał tata.<br />
- Możemy w sumie już jechać. Jest piętnaście po dziewiątej, a zanim dojedziemy,
zanim wejdziemy na peron to akurat będzie przed jedenastą.<br />
- Okej to ja zaniosę kufer do samochodu, a ty idź i sprawdź czy wzięłaś
wszystko.<br />
- Dobra.<br />
Gdy sprawdziłam czy wszystko zabrałam ze sobą poszłam do pokoju Petunii. Był to
mały pokoik, w którym stało tylko jednoosobowe łóżko, biurko i dwie szafy.
Ściany pomalowane na żółto, a na nich pozawieszane plakaty jakiegoś nieznanego
mi zespołu. Petunia jeszcze spała, więc podeszłam do niej i okryłam ją kołdrą. „Szczęściara.
Ona dopiero jutro idzie na rozpoczęcie roku.” pomyślałam. Jeszcze chwilę stałam
w jej pokoju, a potem zeszłam na dół i poszłam z mamą do samochodu. <br />
***<br />
Byliśmy na miejscu kwadrans przed odjazdem pociągu. Na peronie zobaczyłam
Severusa. Stał w towarzystwie paru innych Ślizgonów. Pomachałam do niego i
chciałam podejść, ale on tylko skinął głową jakby się wstydził i wszedł do
wagonu. Wydawało mi się, że nasza przyjaźń zaczęła wygasać odkąd trafiliśmy do
Hogwartu. Pożegnałam się z rodzicami i również weszłam do pociągu. Chciałam
poszukać moich przyjaciółek, ale nie musiałam. Na korytarzu jakaś dziewczyna
rzuciła się na mnie i przytuliła. Dopiero po chwili się zorientowałam, że to
Dorcas.<br />
- Dor!- Odsunęłam dziewczynę od siebie na długość ramion.- Ścięłaś włosy?<br />
- Tylko końcówki. Dosłownie parę centymetrów.<br />
- Dlaczego do mnie nie pisałaś? Myślałam, że coś się stało.<br />
- Chodź do przedziału tam ci wszystko opowiem.<br />
Poszłyśmy do przedziału, w którym siedziały Ann i Alicja. Przywitałam się z
nimi i usiadłam.<br />
- Dziewczyny.- Zaczęłam.- Dlaczego do mnie nie pisałyście?<br />
- Ja najpierw cały miesiąc byłam na obozie. Później wyjechałam z rodzicami na
trzy tygodnie nad morze, a ostatni tydzień spędziłam na kupowaniu potrzebnych
rzeczy i ich pakowaniu.- Tłumaczyła się Ann.<br />
- Ja całe wakacje pracowałam.- Powiedziała Alicja.<br />
- Jak to? Ty pracowałaś? Kto zatrudnił trzynastolatkę?- Zapytałam zdziwiona.<br />
- Mój wujek zatrudnił mnie w swojej kwiaciarni. Wstawałam o szóstej rano i
jechałam dwadzieścia kilometrów do Doliny Godryka. Tam robiłam milion rzeczy na
raz, bo byłam jedyną pracownicą, nawet wujka ze mną nie było. Wracałam do domu
późnym wieczorem i od razu kładłam się spać. Wiecie jaka ja byłam zmęczona? Na
szczęście w sierpniu wyjechałam na trzy tygodnie z rodzicami do Australii, mamy
tam rodzinę. Ale nawet tam nie mogłam dobrze wypocząć, bo cały czas
zwiedzaliśmy. No a ostatni tydzień tak samo jak Ann spędziłam na
przygotowaniach do szkoły. <br />
- A ty Dor? Dlaczego nie pisałaś?- Zapytałam przygnębiona.<br />
- Nie złość się na mnie. Nie miałam czasu. Problemy rodzinne. Nie potrafię tego
wytłumaczyć. Uwierz mi.<br />
- Rozumiem was. Sama miałam problemy rodzinne. I to poważne.<br />
- Co się stało?- Zapytała zaniepokojona Alicja.<br />
- Nie chcę was zanudzać, ale nie chciałam też was okłamywać mówiąc, że nic się
u mnie nie działo.<br />
Dorcas przytuliła mnie mocno. Tak bardzo mi tego brakowało. Nastała cisza,
która i tak nie trwała za długo, bo do naszego przedziału wpadli chłopcy.<br />
- Hej dziewczyny!- Powiedział James. <br />
Chłopak spojrzał na mnie, uśmiechnął się i pocałował w usta. Przez chwilę
miałam ochotę mu przyłożyć, ale się powstrzymałam. Frank podszedł do Alicji i
ją namiętnie pocałował na powitanie. Remus chciał zrobić to samo z Ann, ale ona
go odepchnęła i sprawiała wrażenie obrażonej.<br />
- To co gramy w butelkę?- Zaproponował Syriusz, który również to zauważył, tak
samo jak inni z przedziału.<br />
- Jasne.- Odpowiedzieliśmy razem z Jamesem chórem, na co reszta wybuchnęła
śmiechem.<br />
James wyciągnął swój fałszoskop. Było to małe urządzenie podobne do bąka,
dziecięcej zabawki, które piszczało, gdy ktoś kłamał. Ustaliliśmy, że tym razem
nie ma zadań, tylko prawda. Pierwszy kręcił butelką Remus, wypadło na Syriusza.<br />
- Syriuszku.<br />
- Słucham cię Remusku.- Zaśmiał się chłopak.<br />
- Która z obecnych tu dziewczyn ci się podoba? Ale ostrzegam, jeśli powiesz, że
Ann to wybiję ci zęby.<br />
- Spokojnie to nie jest Ann, ani Alicja, ani Lily... Tylko Dor.- Powiedział
zawstydzony.<br />
Oboje z Dorcas zaczerwienili się po uszy. Następnie kręcił Syriusz i wypadło na
mnie. Jak zwykle.<br />
- Ooo Lily. Czy ty naprawdę nienawidzisz Jamesa czy tylko udajesz?<br />
- Proste, że nienawidzę.- Odpowiedziałam, ale w tym momencie fałszoskop przeraźliwie
zapiszczał. <br />
- Wiedziałem, że tak nie jest!- James przyciągnął mnie do siebie, mocno
przytulił i cmoknął w policzek. Dostał za to ode mnie torebką.<br />
Graliśmy przez całą drogę. Wiele pytań było bardzo osobistych, jak na przykład
„Kiedy chcesz przeżyć swój pierwszy raz?”. Oczywiście one wszystkie były
zadawane przez chłopaków. W trakcie gry ustaliliśmy, że jeżeli pytania są zbyt
osobiste to możemy nie odpowiadać, ale tylko w takich przypadkach. Pomimo tego
zabawa była przednia. Nareszcie zapomniałam o wszystkich wydarzeniach z
wakacji. <br />
***<br />
Jak zawsze po podróży szliśmy do Wielkiej Sali na ucztę. Nasza dziewiątka nie
interesowała się zbytnio przydziałem, ale gdy usłyszeliśmy nazwisko Black,
przestaliśmy rozmawiać. Okazało się, że to młodszy brat Syriusza, Regulus. Był
wysokim chłopakiem jak na swój wiek. Nie zauważyłam nic szczególnego w jego
wyglądzie, oprócz brązowych włosów i długiego, spiczastego nosa. Po jego
wyrazie twarzy można było stwierdzić, że cieszył się, że trafił do Domu Węża. Po
przydziale i przemowie dyrektora półmiski zapełniły się jedzeniem. Zjadłam
wszystko co było w zasięgu mojej ręki. Później najedzona poszłam z
przyjaciółkami do dormitorium. Postanowiłyśmy zrobić sobie „wieczór ploteczek”,
jak to nazwała Ann. Wszystkie cztery położyłyśmy się na łóżku Dor.<br />
- Lily. Dlaczego wy z Jamesem się tak zachowujecie wobec siebie?- Zapytała
Alicja.<br />
- Jak? Że się wyzywamy i w ogóle? To nie jest na serio. To tylko głupie
przyzwyczajenie. My wiemy, że żadne słowo nie jest wypowiedziane złośliwie, no chyba
że się naprawdę pokłócimy. Nam obojgu to pasuje i jest dobrze.<br />
- Och wy i te wasze przyzwyczajenia.- Powiedziała.<br />
- Oj tam. A co u ciebie i Franka?<br />
- A dobrze. Któregoś dnia lipca przyjechał do Doliny Godryka, aby mnie
odwiedzić i pomóc. W pewnym momencie, gdy nie było klientów, wziął bukiet
czerwonych róż, uklęknął na jedno kolano i zapytał czy wyjdę za niego. Uznałam
to za żart i zaczęłam się śmiać, ale się zgodziłam. On odłożył bukiet i
powiedział, że narazie to są jedynie wygłupy, ale za parę lat mi się oświadczy,
tyle że w bardziej uroczysty sposób.<br />
- Widać, że się kochacie.- Powiedziała Ann.<br />
- Tak, tak. Ale dość o mnie. Opowiadaj lepiej co u ciebie i Remusa.<br />
- Nie mieliśmy wcale kontaktu w wakacje. I jestem na niego za to bardzo zła.
Nie pisał do mnie ani razu. Za to ja wysłałam mu chyba dziesięć listów, każdy
po osiem stron.<br />
- Coś złego się dzieje między wami?- Zapytała Dorcas wstając z łóżka i
zdejmując bluzkę oraz spodnie.<br />
- Między kim?- Zapytał Syriusz, który jakby znikąd się wziął w naszym
dormitorium wraz z Jamesem.- Uuu jakie widoki.<br />
- Black! Wynoś się! Co się tak gapisz?! Wynocha!- Krzyknęła czarnowłosa i
wypchnęła chłopaka za drzwi.- Ty James też! Nie macie tu wstępu!<br />
Parę chwil później Dorcas była już ubrana w fioletową piżamę w misie i kazała
nam zejść z jej łóżka. Zasunęła kotary i poszła spać. Nasza pozostała trójka
zrobiła to samo. Ja jeszcze przed snem napisałam na kartce „Wszyscy chłopcy, a
w szczególności Black, Potter, Lupin, Pettigrew oraz Longbottom, mają zakaz
wstępu do naszego dormitorium bez pozwolenia! Złamanie zakazu grozi srogą karą.
Nie, nie żartujemy! Z poważaniem Lily, Dorcas, Ann i Alicja.” i przykleiłam ją
na drzwi. Gdy już się położyłam usłyszałam jedynie „Cholera!”, zapewne z ust
Pottera. Na pewno chcieli do nas wejść i zrobić nam kawał, ale nie z nami te
numery. <br />
<i>Perspektywa Syriusza:</i><br />
- Idiota.- Powiedział James wchodząc do naszego dormitorium.- Ja chciałem z
Lily pogadać na spokojnie, ale nie! Bo oczywiście pan Black musiał zrobić z
siebie idiotę i zdenerwować dziewczyny!<br />
- Proszę cię nawet nie przypominaj.- Powiedziałem zły na siebie.<br />
- Frank mamy do ciebie prośbę.- Powiedział nagle James.- Czy mógłbyś dzisiejszą
noc spędzić w pokoju wspólnym? Ja, Syriusz, Remus i Peter mamy ważną sprawę do
załatwienia tej nocy. A i jeszcze jedna prośba, bo my chcielibyśmy wyjść w nocy
do Zakazanego Lasu, czy będziesz nas krył jakby ktoś zapytał?<br />
- Macie szczęście, że jutro sobota!- Zaśmiał się Frank.<br />
- Dzięki ci dobry przyjacielu!- Powiedziałem i poklepałem go po plecach.<br />
Chłopak wziął koc i poduszkę i zszedł na dół.<br />
- A właściwie o co chodzi?- Zapytał zdziwiony Remus.<br />
- No jak to o co chodzi? Przecież ustaliliśmy, że po wakacjach tworzymy mapę i
przechodzimy chrzest, żeby stać się prawdziwymi Huncwotami.- Wyjaśnił Peter.<br />
- Aaa no tak. Zupełnie zapomniałem.<br />
- Wymyśliłem już nazwę.- Oznajmiłem.- Ma być krótka i chwytliwa, a więc będzie
to Mapa Huncwotów, bo my jesteśmy Huncwotami.<br />
- Świetny pomysł Łapo!- Krzyknął Remus.- Czytałem trochę o takich mapach.
Musimy mieć hasło, aby mapa się ukazała, a później po skończonych „podchodach”
zniknęła.<br />
- Nie bardzo rozumiem.- Powiedział Peter.<br />
- No po prostu chodzi o to, że.. Och no nie umiem ci wytłumaczyć. Okej załóżmy,
że chcemy w nocy dostać się do kuchni. Mapa jest już zrobiona i używamy jej.
Nagle widzimy, że zbliża się do nas McGonagall. Przecież ona nie może zobaczyć
jak działa mapa. Co robimy? Mówimy hasło na przykład „abra kadabra” i wszystko
co było na mapie znika. Oczywiście pani profesor da nam szlaban, ale nie
zabierze pustego pergaminu schowanego w kieszeni szaty? Jeżeli będziemy chcieli
ponownie użyć mapy wypowiemy inne hasło na przykład „sezamie otwórz się” i
wtedy wszystko znów się pojawia. Już rozumiesz?<br />
- Tak.- Odpowiedział Peter.- Znam nawet zaklęcia, które mogą się przydać.<br />
- To dobrze.<br />
***<br />
Do trzeciej w nocy rysowaliśmy mapę. Zaznaczyliśmy na niej wszystkie szkolne
korytarze, klasy, pokoje, puste sale, łazienki, wieże. Potem Peter rzucił trzy
zaklęcia. Pierwsze, aby na mapie było widać kto jest w danym pomieszczeniu.
Drugie, aby było widać nazwiska tych osób, a trzecie, aby było widać jak osoby
się poruszają po zamku. <br />
- Nie przypuszczałem, że aż tak dobrze to wyjdzie!- Powiedziałem. <br />
- Ja też nie.- Odpowiedzieli chórem chłopcy.<br />
- Dobra nie ma co tracić czasu. Idziemy do Zakazanego Lasu.- Oznajmił James.<br />
Remus sprawdził czy nikogo nie ma na korytarzach i po cichu wyszliśmy z zamku.
Noc była ciepła. Niebo było gwiaździste, a księżyc schował się za chmurami.
Doszliśmy na małą polankę w Zakazanym Lesie. <br />
- Dobra.- Powiedział James.- Aby stać się prawdziwymi Huncwotami musimy przejść
chrzest. Każdy z nas wykona zadanie z tym czego się najbardziej boi. Jeśli
chcecie ja mogę być pierwszy.<br />
- A czego ty się boisz?- Zapytał drwiąco Peter.<br />
- Ja? No.. Yy.. Żab.- Powiedział zawstydzony chłopak.- Nie gapcie się tak, tylko
idźcie wymyślić mi zadanie!<br />
Oddaliliśmy się trochę i zaraz wróciliśmy do Jamesa z gotowym zadaniem.<br />
- Musisz wyczarować żabę, wziąć ją w ręce i pocałować.<br />
Chłopak zrobił jak mu kazaliśmy i zaliczył zadanie. Od tamtej chwili był
Rogaczem.<br />
- To teraz ja.- Powiedziałem dumnie.- Ja
się nie wstydzę tego co powiem. Boję się wspinać na drzewa. Każdy się czegoś
boi. Trudno. To na które drzewo mam się wspiąć?<br />
- Na tą brzozę. Na sam czubek.- Powiedział Remus.<br />
Gdy to usłyszałem nogi się pode mną ugięły. Ale bardzo chciałem zostać
Huncwotem, więc postanowiłem przełamać strach. Chwyciłem się najniższej gałęzi
i podciągnąłem. Najpierw wspinałem się powoli i uważałem, żeby nie spaść, ale
później robiłem to coraz szybciej i szybciej. W końcu dotarłem na sam czubek. <br />
- Zrobiłem to! Udało mi się! Wohooo!- Krzyknąłem, ale zaraz sobie
przypomniałem, że jest noc i mogę obudzić któregoś nauczyciela. <br />
Ostrożnie zszedłem na dół.<br />
- No nareszcie! Jestem Huncwotem! Od teraz jestem Syriusz Łapa Black.- Powiedziałem
przybijając piątkę Jamesowi.<br />
Potem Peter musiał wyczarować cztery pająki i wsadzić je sobie pod bluzkę, a
później wyjąć, już bez żadnych czarów. Oczywiście zrobił to i stał się Glizdogonem.
Remus musiał wyczarować sobie pomost i z niego skoczyć do jeziora, które
znajdowało się na błoniach. Gdy to zrobił stał się Lunatykiem. Do dormitorium wróciliśmy
przed szóstą rano. Frank o nic nie pytał tylko położył się do swojego łóżka i z
powrotem zasnął. My najpierw po kolei poszliśmy pod prysznic, a następnie
położyliśmy się spać. Niestety gdybyśmy wiedzieli co nas czeka po obudzeniu
nigdy, przenigdy byśmy nie zasnęli.</span>Ginny Potterhttp://www.blogger.com/profile/03677091263059722420noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7061035018861417757.post-21471683236345938052014-08-28T16:42:00.001+02:002014-08-28T16:42:19.473+02:00NotkaNowa notka będzie jutro. Na 100% obiecuję. ;)Ginny Potterhttp://www.blogger.com/profile/03677091263059722420noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7061035018861417757.post-10713085737248566952014-08-15T12:50:00.002+02:002014-08-15T12:50:51.242+02:00Rozdział XVII<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-bidi-font-family: "Times New Roman"; mso-bidi-language: AR-SA; mso-bidi-theme-font: minor-bidi; mso-fareast-font-family: Calibri; mso-fareast-language: EN-US; mso-fareast-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Uuuu
będzie się działo, będzie. :D Narazie rozdziały krótkie, ale szczerze mówiąc
nie wiem jak opisywać wakacje. :/ W czasie pobytu Lily i jej przyjaciół w
Hogwarcie będą one znacznie dłuższe. Już mam nawet pomysły co będę pisała itd.,
więc będzie dobrze. ;) A w ogóle chciałam Wam powiedzieć… KOMENTUJCIE proszę! Nawet nie wiecie jak to
motywuje mnie do pisania! <br />
***<br />
- Więc tata tak naprawdę nie jest moim tatą?- Jeszcze tego samego wieczora
siedziałam z rodzicami w salonie.<br />
- Tak, dokładnie. Bo widzisz córciu. Kiedy Petunia miała trzy lata poznałam w
pracy pewnego praktykanta. Wysoki, brunet o ciemnych, prawie czarnych oczach i
nieziemskim uśmiechu. Był młody, atrakcyjny, jedynie dwa lata młodszy ode mnie.
Miał na imię Alex. Na początku to była zwykła znajomość, która później
przerodziła się w romans. Trwało to miesiąc. Kiedy zdałam sobie sprawę, że tak
naprawdę nie kocham Alexa postanowiłam zerwać z nim wszelkie kontakty i
powiedzieć Rogerowi prawdę. Alex przyjął to ze spokojem co pokazało, że byłam
dla niego tylko zabawką i odszedł z firmy. Tego samego dnia wróciłam z pracy i
powiedziałam Rogerowi prawdę. Zdałam sobie wtedy sprawę, że kocham go nad życie
i nie wiedziałam jak mogłam być taka głupia, żeby się wdawać w romans. Roger
wybaczył mi po paru dniach. Byliśmy szczęśliwi, już prawie zapominaliśmy o tym
co się wydarzyło, gdy nagle okazało się, że jestem w ciąży. Byłam wtedy w
trzecim miesiącu, więc oznaczało to, że jest to dziecko Alexa. Roger
powiedział, że i tak będzie je kochał jak swoje. Byłam mu bardzo wdzięczna, że
mi wybaczył i nie odszedł ode mnie. Stwierdziłam, że muszę powiedzieć Alexowi o
ciąży. On nie przejął się tym i oznajmił mi, że nie ma zamiaru się zajmować jak
on to ujął „tym bachorem”. Pomyślałam, że może to i lepiej, nie będzie robił
żadnych problemów z widywaniem się i innymi sprawami. Wkrótce potem urodziłaś
się ty i przeczytałam w gazecie, że Alex miał wypadek i zmarł na miejscu. Gdy
dorosłaś zaczęłaś mówić do Rogera tato i tak już zostało. Nie chcieliśmy ci
mówić póki co, żeby nie namieszać w twoim życiu jeszcze bardziej. A jeśli
chodzi o zdjęcia to nie chciałam, żebyś je zobaczyła, bo na wielu z nich byłam
z Alexem jak się całuję, przytulam, a przecież mogłabyś coś źle zrozumieć i
mnie nie wysłuchać.<br />
- Petunia wie o tym?<br />
- Nie. I wolę, żeby nie wiedziała, bo ta sprawa jej nie dotyczy.<br />
- Córeczko ja bym chciał i to bardzo, żebyś nadal mówiła do mnie tato, i żebyś
nadal mnie kochała jak do tej pory.<br />
- Przecież nic się nie zmienia. Nadal was bardzo kocham i nie chcę żadnego
innego taty. Nie znam Alexa, ale go nienawidzę za to, że nawet nie chciał mnie
poznać. Byłam mu obojętna. <br />
- Zdarzają się tacy ludzie, ale nie martw się możesz do nas zawsze przyjść, z
każdym problemem, z każdą dobrą nowiną, ale nie obiecuję, że dobrze przyjmę
twojego chłopaka.- Zaśmiał się tata.<br />
- Kocham was.- Przytuliłam się do rodziców.- A o chłopaka nie musicie się
martwić. Daje sobie z nimi spokój na długi czas.<br />
- Och całe szczęście!<br />
Siedzieliśmy jeszcze chwilę w milczeniu. Później poszłam do łazienki, żeby
wziąć prysznic. Musiałam się wcześnie położyć, bo następnego dnia o siódmej
rano mieliśmy wyjechać do Londynu, czeka nas godzina drogi, a później trzeba
jeszcze dostać się na Pokątną. Wydarzenia tamtego dnia mnie wymęczyły, więc jak
tylko się położyłam od razu zasnęłam.<br />
***<br />
Mama obudziła mnie o szóstej rano. Wstałam, ubrałam się, spięłam włosy w luźny
kok i zeszłam na śniadanie. Szybko zjadłam, wróciłam do pokoju po torebkę i
listę rzeczy potrzebnych do szkoły i wsiadłam do samochodu. Wzięłam też różdżkę
na wszelki wypadek. Petunia oczywiście nie chciała z nami jechać. Tym lepiej,
tacy mugole jak ona nie mają prawa wstępu na Pokątną. Wzięłam również swój
odtwarzacz muzyki, słuchawki i przez całą drogę słuchałam Elvisa Presleya,
Beatelsów i Fatalnych Jędz. Gdy dotarliśmy do Londynu od razu poszliśmy do
Dziurawego Kotła, tam wyciągnęłam listę.<br />
- Najpierw idziemy do Esów i Floresów. Kupimy książki i będzie spokój, bo
później zawsze są tam tłumy.<br />
Rodzice tylko przytaknęli. Weszliśmy do sklepu, a tam jeszcze nikogo nie było. <br />
- Dzień dobry.- Powiedziałam.<br />
- O, dzień dobry panno Evans! Jakie książeczki potrzebujesz?<br />
- A więc tak: Standardowa księga zaklęć stopień trzeci, Potworna księga
potworów, Demaskowanie przyszłości, Natychmiastowa transmutacja, Numerologia i
gramatyka, Starożytne Runy, Tysiąc magicznych ziół i grzybów, Doskonałe
eliksiry część trzecia, Ciemne moce: poradnik samoobrony. <br />
- Ojej dużo wybrałaś przedmiotów w tym roku. Chyba lubisz się uczyć? Dasz radę?
To dużo nauki.<br />
- Dam radę proszę pani na pewno, a w razie jeśli bym nie dała mogę zrezygnować
z jakiegoś przedmiotu.<br />
- Och to dobrze. Powodzenia życzę!<br />
- Dziękuję i do widzenia!<br />
Wyszliśmy ze sklepu i skierowaliśmy się do sklepu z wagami. Musiałam kupić
nową, ponieważ moja była już zepsuta, ale tylko dlatego, że kupiłam używaną.
Gdy już miałam wagę i książki wróciliśmy do domu. Dochodziła trzynasta, więc
mama zaczęła robić obiad, a ja poszłam spakować resztę rzeczy do kufra. Tak
naprawdę miałam spakowane tylko ubrania. Włożyłam jeszcze książki, wagę,
kociołek, fiolki i teleskop. Różdżki oczywiście nie chowałam, bo jak zwykle
miałam ją przy sobie. Skończyłam się pakować i akurat mama zawołała na obiad.
Przy stole siedziała już Petunia. Dosiadłam się obok niej. Nie protestowała ani
nie przesiadła się. Mama podała obiad i razem z tatą usiedli do stołu. <br />
- Smacznego Lily.- Powiedziała moja siostra.- I wam też.<br />
Byłam zaskoczona. Odkąd zaczęły się wakacje nie odzywała się do mnie prawie
wcale, a jak wróciliśmy z Paryża to już w ogóle. Wszyscy spojrzeliśmy na nią
nie ukrywając zdziwienia. Petunia tylko się speszyła, zarumieniła i nic więcej
nie powiedziała. Po kolacji położyłam się na kanapie w salonie i myślałam, jak
codziennie zresztą. „W ciągu dwudziestu czterech godzin moje życie przewróciło
się do góry nogami! Mój tata tak naprawdę nie jest moim tatą! Ale mimo to go
kocham. Nie wiem czy bym potrafiła pokochać teraz Alexa, gdyby żył i chciał się
ze mną spotykać. To by było trudne i to bardzo. Cieszę się, że mama mi to w końcu
powiedziała. Lepiej, że dowiedziałam się tego od niej niż od kogoś innego, kto
mógłby mnie okłamać. Petunia odezwała się do mnie normalnie od dwóch miesięcy.
Diametralnie się zmieniłam. Postanowiłam się nie malować oraz dać sobie spokój
z chłopakami. To ostatnie to jednak dobre postanowienie, ale też bardzo duża
zmiana. Jestem ciekawa co mi przyniesie
nowy rok szkolny?”</span>Ginny Potterhttp://www.blogger.com/profile/03677091263059722420noreply@blogger.com3