sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 27

Hejka! Nowy rozdział jest! Muszę Wam powiedzieć, że nie dam rady pisać notek co tydzień, więc terminy nie będą określone. Nie będę się tłumaczyć dlaczego, bo na pewno wiecie. Nauka, nauka, nauka. :( Następnego rozdziału już raczej nie wstawię w grudniu, ale kto wie? :D A teraz coś przyjemniejszego. W ramach takiej rekompensaty za to, że tak długo czekaliście na notkę mam dla Was niespodziankę! Wymyślacie jakąś postać i opisujecie ją w komentarzu pod tym rozdziałem. Musicie uwzględnić:
a) imię i nazwisko (IMIONA BĄDŹ NAZWISKA Z HARR'EGO POTTER'A NIE BĘDĄ PRZYJMOWANE!!!);
b) wiek;
c) wygląd zewnętrzny;
d) charakter;
e) dom;
f) zainteresowania (W TYM ULUBIONE PRZEDMIOTY);
g) sytuacja rodzinna (JEŚLI JEST STARSZY NP.: 16 LAT, DLACZEGO DOPIERO TRAFIŁ DO HOGWARTU);
Wasze pomysły będę wplatać do nowych notek. :) Oczywiście nie wszystkie na raz, ale stopniowo. :) Miłego czytania. :)
***
- Już za godzinę będziemy w Hogwarcie!- Zapiszczała Ann.
Jak zwykle siedzieliśmy w dziewięciu w przedziale. Przed chwilą skończyliśmy grać w butelkę, ponieważ konduktor kazał spakować rzeczy, sprawdzić czy wszystko zabraliśmy i nałożyć szkolne szaty. Przez resztę drogi aż do zamku wspominaliśmy nasz wspólny tydzień u Dorcas. Prawie bez przerwy śmialiśmy się. Oczywiście nie byłby to James, gdyby się na mnie nie obraził. On twierdzi, że jest we mnie zakochany, że jestem jego, dlatego jest zazdrosny.
- Lily, wcześniej cię nie pytałem, bo nie było okazji.- Zaczął James.- Kim jest Chris?
- Długa historia, a poza tym nie chcę o tym mówić.
- Mamy jeszcze czas.- Nalegał.
- Jejku.- Stwierdziłam, że dla świętego spokoju powiem, bo on i tak się nie odczepi.- W tamtym roku byłam z rodziną w Paryżu u wujka. On i ciocia nie mogli mieć dzieci, więc adoptowali syna. Tym synem był Chris. On się we mnie zakochał i ciągle za mną latał, ale przy tym też czasami obrażał. Mieliśmy tam spędzić dwa tygodnie. Po tygodniu pobytu w Paryżu strasznie pokłóciłam się z Chrisem. On wybiegł z domu wściekły na mnie, wsiadł na motor i pojechał gdzieś. Wieczorem przyszedł do nas policjant i oznajmił, że Chris miał wypadek i jest w ciężkim stanie w szpitalu. Wtedy zdałam sobie sprawę, że się w nim zakochałam. Po dwóch dniach sam odłączył się od sprzętu medycznego, pisząc wcześniej list do nas. W liście napisał, żebyśmy po nim nie płakali. Wtedy u Dorcas przyszedł do mnie, ale jako duch. Rozmawiałam z nim przez chwilę, zemdlałam i dalej nie pamiętam.
- Ale czemu się odłączył od sprzętu? Dlaczego chciał umrzeć?- Dopytywał James.
- Przeze mnie. Odrzucałam go. Próbował zabrać mnie na randkę. Kiedy byłam chora zrezygnował z pójścia z resztą do miasta, tylko po to, żeby się mną zajmować. A ja? Cały czas go odtrącałam. Jestem draniem jakich mało.
- Lily..- James mnie objął, próbując pocieszyć.
- Zostaw mnie! Wiem, że ciebie ranię tak samo! Wiem, że ty też mnie kochasz i próbujesz zabrać na randkę! A ja? Cały czas cię odtrącam! Tak jak Chrisa! Jestem draniem! Ba! nawet zabójcą! Zabiłam go! Gdybym się z nim nie pokłóciła to by teraz żył! Staram się was nie ranić! Nie chodzi mi tylko o ciebie James, ale o was wszystkich! Staram się, ale mi nie wychodzi!- Rozpłakałam się i wybiegłam z przedziału.
Usiadłam na podłodze, parę kroków od naszego przedziału i ukryłam twarz w dłoniach. Po chwili ktoś usiadł obok mnie i mocno przytulił.
- Lily czy ja kiedykolwiek powiedziałem, że mnie zraniłaś? Czy kiedykolwiek zarzuciłem ci, że coś stało się przez ciebie? Nigdy. Więc dlaczego tak mówisz? Ja wiem, że to w złości, ale takie oskarżenia? Owszem, kocham cię, próbuję zabrać cię na randkę. Do tej pory nie dawałem za wygraną, kiedy ty odmawiałaś, i dalej błagałem. Nie obiecuję, że przestanę o to prosić, bo to się nie zmieni, bo nadal mam nadzieję, że będziesz moją dziewczyną, ale mogę ci obiecać, że jeśli powiesz nie, to nie będę dalej nalegał. Przynajmniej nie w tym samym dniu.- Zaśmiał się.
- Wiesz? Nie pomogło mi to ani trochę.
- Nie umiem pocieszać, ale proszę cię rozchmurz się. Dobrze wiesz, że to nie twoja wina. To Chris wsiadł na motor. To on spowodował wypadek. To on odłączył się od sprzętu. Nie ma tu ani krzty twojej winy. Pamiętaj, że jeszcze nie raz się zakochasz. Chris nie jest jedynym chłopakiem na świecie.
- James przytul mnie.
Chłopak przytulił mnie jeszcze mocniej niż na początku i pocałował w czoło.
- Już ci lepiej?- Kiwnęłam głową.- To chodźmy do przedziału, bo zaraz pociąg się zatrzyma.
 Weszłam do przedziału. Początkowo nikt się nie odzywał, ale widząc mnie przybitą, Syriusz postanowił rozweselić atmosferę i zaczął śpiewać wymyśloną na poczekaniu piosenkę. Nie mogłam się nie śmiać, ponieważ Syriusz strasznie fałszował, a przy tym dobierał takie słowa, że głowa mała.
***
Około osiemnastej siedzieliśmy w Wielkiej Sali i słuchaliśmy przemówienia dyrektora.
- Jak zwykle przypominam wam drodzy uczniowie, że macie zakaz wstępu do Zakazanego Lasu. Jest to dozwolone tylko i wyłącznie, gdy macie szlaban i tylko w obecności, któregoś z nauczycieli. Nie możecie również chodzić w nocy po korytarzu. Dotyczy to uczniów, którzy NIE są prefektami. Coś jeszcze miałem powiedzieć? Aha! W tym roku możecie sugerować różne imprezy. O co chodzi? Są organizowane dyskoteki oczywiście, ale wy możecie proponować ich więcej. Nie musi być podany konkretny powód na przykład walentynki czy jakieś inne święto. Może to być nawet wygrana w meczu Quidittcha. Rozumiecie? Jeśli coś będzie niejasnego to zgłoście się do opiekunów waszych domów. A teraz wsuwajcie!
Półmiski zapełniły się jedzeniem. Nie byłam jakoś szczególnie głodna, ale zjadłam kawałek kurczaka, deser i wypiłam sok z dyni. Jak zwykle było wesoło. Bill siedział prawie na przeciwko mnie i jakoś dziwnie na mnie patrzył. Znałam go bardzo dobrze, w końcu był moim chłopakiem i widziałam, że głęboko się nad czymś zastanawia. Udawałam, że nie zwracam na to uwagi, ale Dorcas zauważyła, że coś jest nie tak i dała mi znak, że po kolacji pogadamy. Gdy już wszyscy wychodziliśmy z Wielkiej Sali Czarna zaczepiła mnie pod pretekstem poczekania na Severusa. Wiedziała, że pozostali go nie lubią, więc to była dobra wymówka, żebyśmy zostały same.
- Ej co ty tak na Billa patrzyłaś?- Zapytała mnie, gdy reszta naszych przyjaciół była już w bezpiecznej odległości od nas.
- Ja? Wydawało ci się.
Drzwi do Wielkiej Sali były zamknięte, a my stałyśmy parę metrów za nimi. Po chwili drzwi się otworzyły i wyszedł Bill ze swoimi kolegami. Znów na mnie dziwnie popatrzył i nawet się uśmiechnął.
- Ruda! Co się dzieje?! Coś się stało w wakacje? Widziałaś się z nim? Pisałaś? Mów!
- Nic z tych rzeczy. Gdyby coś się stało byłabyś pierwszą osobą, która by o tym wiedziała. Uspokój się i mów co u ciebie i Syriusza?
- Nie jestem z nim. Chyba powoli się w nim odkochuje, a on we mnie, więc jest dobrze.
- Dor!
- No co?- Dziewczyna zaśmiała się i odwróciła, bo chciałyśmy już iść do wieży, ale wpadła na jakiegoś Puchona i upadła.
- Przepraszam cię strasznie!- Zaczął się tłumaczyć chłopak.- Nie zauważyłem cię. Rozmawiałem z chłopakami i jakoś tak. Gapa ze mnie. Nic ci się nie stało?
- Nie, nie.- Dorcas uśmiechnęła się.- Się nie martw ze mnie też straszna gapa.
Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, aż w końcu chłopak przerwał ciszę.
- Jak masz na imię?
- Dorcas, a ty?
- Stan. Miło mi.
- Mi też. W której klasie jesteś?
- W czwartej, a ty?
- Też!- Zaśmiała się Dor.
Stali jeszcze chwilę rozmawiali. Czułam się głupio stojąc tak i na nich patrząc. Koledzy Stana chyba pomyśleli to samo, więc powiedziałam:
- Dor! Przecież nie znamy hasła! Pójdę się dowiedzieć i przyjdę po ciebie, a ty sobie jeszcze porozmawiaj.- Puściłam do niej oczko.- Chłopcy odprowadzicie mnie?
- Jasne!- Powiedzieli równocześnie.
Szłam z dwoma naprawdę przystojnymi chłopakami. Jeden, brunet miał na imię Carol, a drugi, blondyn Thomas. Fajnie nam się rozmawiało, jakbyśmy się znali od lat. Gdy dotarliśmy do wieży Gryffindoru chłopcy przytulili mnie. Zdziwiłam się bardzo, ale odwzajemniłam uściski. Chłopcy poszli już do swojej wieży, a ja czekałam na Dorcas, która nie znała hasła. W pewnej chwili nadszedł Bill.
- Cześć.- Powiedziałam.
- Hej.- Uśmiechnął się.- Miło cię widzieć.
- Spoko.- Nie bardzo wiedziałam co odpowiedzieć, bo gdzieś w głębi duszy nadal byłam na niego zła.
- Jak minęły ci wakacje?
- W miarę. Nigdzie w tym roku nie pojechałam.- Skłamałam.
- Ja też nie.- I znów ten uśmiech, który mi przypominał jak bardzo byłam w nim zakochana.
- Niezręczna cisza.- Powiedziałam i spuściłam wzrok.
- Tja. Pamiętasz? Mieliśmy kiedyś tyle tematów do rozmów.
- Właśnie. Kiedyś.
- Jaki ja byłem głupi!- Powiedział bardziej do siebie niż do mnie.
- Że ze mną byłeś?- Spojrzałam na niego smutnym wzrokiem.
- Nie! Że zerwałem. I to jeszcze w taki sposób. Lily wybacz mi!- Bill klęknął na kolana. Miał łzy w oczach. „Udaje czy mówi poważnie?”.
- Co ty robisz? Co chcesz przez to uzyskać?
- Chcę znów z tobą być. Proszę cię. Każdy zasługuje na drugą szansę.
- Wstań.- Powiedziałam stanowczo. Czułam jakby moja miłość do niego wracała. „Czyli nadal go kocham. To w ogóle możliwe?”.- Bill nie odzywałeś się tyle miesięcy, jakbyś mnie nie znał i nagle oczekujesz, że ci od tak wybaczę i znów z tobą będę.
- Wiem, że to tak nie działa, ale chyba lepiej późno niż wcale.
- Idzie Dorcas. Nie mówimy nikomu o tym co się teraz stało ok? Się zastanowię i dam ci znać.
- Widzimy się jutro? Po lekcjach w nieużywanej klasie, w której się to skończyło ok?
- Dobra idź, bo Dor się zbliża.
- To cześć i dzięki za hasło!- Powiedział, gdy Dorcas do mnie podeszła zdziwiona.
Nie pytała o nic. Powiedziałam hasło i obraz Grubej Damy się otworzył, a my weszłyśmy do pokoju wspólnego. Nie zamierzałam póki co mówić jej o tym co zaszło z Billem, bo bym musiała słuchać godzinnego wykładu, jak to mnie Bill skrzywdził, i żebym się nie ważyła nawet dać mu drugiej szansy. Później do rozmowy dołączyłyby Ann i Alicja. Ta pierwsza by mówiła to co Bill, że każdy zasługuje na drugą szansę, zaś Alicja by stała po stronie Dorcas. Dopóki sama się nie zastanowię co mam zrobić nikt się o tym nie dowie. Mam nadzieję, że Bill też nikomu nie powie.
***
Po lekcjach poszłam w umówione miejsce, mówiąc dziewczynom, że idę do biblioteki na chwilę. Na całe szczęście nie chciały ze mną iść. Weszłam do nieużywanej klasy, w której Bill ze mną zerwał w marcu. Chłopak już tam był.
- O czym chciałeś pogadać?
- O nas. Zastanowiłaś się?
- Tak i ..
Ktoś za drzwiami kichnął. Znaczy, że jakaś osoba nas podsłuchiwała. Bill wyciągnął różdżkę i ostrożnie podszedł do drzwi. Bałam się, że może to być Filch. Wtedy byśmy mieli przerąbane, bo nie wolno nam przebywać w żadnej klasie, jeśli akurat nie mamy w niej lekcji, bez zgody nauczyciela. Nie był to jednak ani Filch, ani żaden nauczyciel. "Jak ona mogła mnie podsłuchiwać?!" pomyślałam.

6 komentarzy:

  1. Hej, zostałaś nominowana do LBA :D http://j-and-l-forever-togheter.blogspot.com/2014/12/lba-znowu.html

    Dziś czytam rozdział, oczekuj na koma :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajnie piszesz :) Wczoraj zaczęłam czytać Twojego bloga i bardzo mi się podoba :) Mam nadzieje, że szybko dodasz kolejny rozdział xD
    Pozdrawiam Aga xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. ;) Nie wiem czy dodam nowy rozdział jeszcze w tym miesiącu. Raczej w styczniu. No chyba, że się zmuszę do napisania czegoś, bo narazie weny nie mam. :( Próbuję coś wymyślić, ale nie jest to za dobre, a wstawić rozdział tylko po to, żeby był, to nie bardzo. :/ Zaglądaj na bloga, tak ci powiem. :D Jak mi dobrze pójdzie to może wstawię w Sylwestra? :) Na szczęście jest wolne, więc mam dużo czasu na myślenie i pisanie. :)
      Pozdrawiam, Ginny. :)

      Usuń
    2. Będę zaglądać na pewno :D życzę weny :)/
      Aga

      Usuń
  3. Oo James taki słodki ^^ A ty Bill zostaw Lily, bo zachowujesz się jak mój były ;; Weź go nie naśladuj! Echh, kto podsłuchiwał?
    Weny i Wesołego Sylwka! Pamiętaj o LBA ;-)
    Chloe Ann Wolf

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Dzięki i nawzajem, tylko się nie napij za bardzo!! :P Pamiętam, pamiętam spokojnie. ;)

      Usuń