piątek, 6 czerwca 2014

Rozdział VII


Przepraszam, że nie poinformowałam o tym, że nie dodam rozdziału na czas. :( W ramach rekompensaty, dodam jutro drugi rozdział. ;) Mam nadzieję, że dzięki temu mi wybaczycie, po raz kolejny, niestety.
***
Tej nocy nie mogłam zasnąć. Cały czas myślałam o sytuacji, która się zdarzyła przed Transmutacją. „Dlaczego on prosi mnie o randkę, skoro wie, że jestem z kimś innym? Bill mówił mi, że to pajac, ale tyle to ja wiem sama z siebie. Co temu Jamesowi odbiło? Chyba nigdy nie zrozumiem jego dziwnej miłości do mnie.” Usiadłam na łóżku i otworzyłam szufladę szafki nocnej najciszej jak umiałam, żeby nie zbudzić dziewczyn. Wyjęłam album ze zdjęciami z zeszłego roku. „O tu James chciał mnie wrzucić do jeziora, a tu próbował mi zrobić warkocz i tak śmiesznie się denerwował! Wybaczyłabym mu, ale ta sprawa z Rachel za bardzo mnie dotknęła.”
Perspektywa Jamesa:
„Ona jest prześliczna, a te złoszczenie tylko dodaje jej uroku. Dlaczego ona nie chce mi wybaczyć? Przepraszałem ją ze sto razy! Przeproszę ją po prostu po raz sto pierwszy i pokażę jej, że naprawdę mi na niej zależy i to bardzo. Już nie chodzi o randkę, ale o wybaczenie i ujrzenie we mnie tej dobrej strony.”
Nagle Syriusz zaczął coś mamrotać. „Czyżbym znowu myślał na głos?”. Podszedłem bliżej jego łóżka.
- Orca.. Orca.. Dorcas.
- Oj Syriuszku ta dziewczyna chyba ci zawróciła w głowie.- Szepnąłem i wróciłem na swoje łóżko.
Perspektywa Lily:
W końcu zasnęłam, ale spałam tylko godzinę. Na szczęście była sobota. Razem z Ann, Dorcas i Alicją zeszłyśmy na śniadanie. Był już tam Frank, ale innych chłopaków nie było.
- Gdzie reszta?- Zapytałam bez entuzjazmu.
- Yy.. Mają jakąś ważną sprawę.. Mówili, że zaraz będą.
W sumie nie przejmowałam się tym, bo w końcu w spokoju mogłam zjeść śniadanie. Ale gdy nie spotkałam ich przez resztę dnia, zmartwiłam się, nie dałam jednak po sobie tego poznać. O siódmej wieczorem umówiłam się z Billem, to było dla mnie najważniejsze.
Perspektywa Jamesa parę godzin wcześniej:
Wstałem dość wcześnie, poszedłem do łazienki. Zabrałem ze sobą balony, które napełniłem zimną wodą. Najpierw rzuciłem w Syriusza, potem w Petera, Remusa, a na końcu w Franka. Wszyscy czterej się oburzyli, ale po chwili razem się śmialiśmy.
- Hej, chłopaki słuchajcie muszę wam o czymś powiedzieć.- Zaczął Remus.- Przepraszam Frank, ale wolałbym, żeby tylko oni wiedzieli. Nie miej mi tego za złe.
- Nie spoko. Rozumiem. Zaraz się ubiorę i już mnie nie ma.- Uśmiechnął się i poszedł do łazienki.
Kwadrans później byliśmy sami w pokoju.
- No Remusie, chciałeś coś powiedzieć. Coś się stało?- Zapytał Syriusz.
- Yy.. No tak jakby.. Albo nie, nie będę wam mówił, po co mam was zadręczać swoimi problemami.
- Remusie Lupinie masz nam natychmiast powiedzieć o co chodzi! Nie mamy przed sobą tajemnic! Wiesz czemu? Bo się przyjaźnimy!- Wykrzyknąłem.
- No dobra, dobra. W wakacje, pod koniec lipca, gdy siedziałem późnym wieczorem nad rzeką nieopodal domu, zobaczyłem jakiś, no nie wiem, właściwie biegnący cień. Nie przejąłem się tym, bo zawsze koło domu latały lisy, dziki, zdarzały się nawet jelenie, sarny. Po chwili, jestem pewien, że to było to coś co przebiegło, ugryzło mnie. Zacząłem krzyczeć, ale chyba za cicho, bo nikt nie przybiegł z pomocą i zemdlałem. Obudziłem się następnego dnia w tym samym miejscu, ale czułem się bardzo dziwnie. Wróciłem do domu, mama nie zdziwiła się moim powrotem, bo wiedziała, że lubię samotność, zwłaszcza, że nie mam rodzeństwa. Wszystko było dobrze do czasu pełni księżyca sierpniowej. Okazało się wtedy, że to coś to był wilkołak, a ja sam się nim stałem.
- Nie obraź się Remusie, ale dlaczego nam to mówisz?- Zapytałem.
- Wiedziałem, że nie będziecie chcieli..
- Ale o co chodzi?
- Bo myślałem, żebyście mi pomagali przetrwać te trudne chwile raz w miesiącu. Boję się, naprawdę się boję, bo ta pierwsza przemiana była straszna, a druga, trzecia i następne? Ale rozumiem, że nie chcecie.
- To..- Zaczął Peter.
- Wspaniały pomysł!- Skończyliśmy za niego z Syriuszem.
- Naprawdę?- Zapytał Remus z niedowierzaniem.
- Tak mam już nawet pomysł jak będziemy się wymykać.- Oznajmiłem.
- Jaki?
- Ty zmieniasz się w wilkołaka, czyli jakby w wilka. Więc my też będziemy się zamieniać w jakieś zwierzęta. Bo kto by podejrzewał cztery zwierzęta hasające po błoniach? A więc kto chce być czym?
- Ja chcę być wielkim, czarnym psem!- Krzyknął Syriusz.
- Ja jeleniem!- Zawtórowałem.
- A ja szczurem! Uwielbiam je!- Krzyknął Peter.
- A razem będziemy nazywać się… Huncwotami!- Krzyknąłem jeszcze głośniej.
- Dlaczego tak?- Zapytał Remus.
- Bo to fajnie brzmi.- Zaśmiałem się.
I tak spędziliśmy cały dzień w pokoju szukając czegoś, co powie nam jak zostać animagami. Widziałem, że Remus poweselał. W końcu po wielu godzinach poszukiwań, odszukaliśmy to co chcieliśmy. Najpierw musieliśmy się nauczyć wyczarowywać patronusy (to program nauczania trzeciego roku). Później poszliśmy na żywioł i od razu ćwiczyliśmy zamianę w zwierzęta.
- Musimy mieć jakieś przezwiska, aby nikt się nie zorientował o co chodzi.- Zaproponował Remus.
- Ja będę rogaczem, bo to pasuje do jelenia.- Powiedziałem.
- Ja łapa, bo to pasuje do psa.- Oznajmił Syriusz.
- Ja lunatyk, bo wilkołaki grasują tylko w nocy.- Zaśmiał się Remus.
- A ja.. Glizdogon, bo.. bo.. bo nie umiem wymyślić nic innego.- Zaczerwienił się Peter.
Gdy skończyliśmy ćwiczenia była już dwudziesta pierwsza, więc wyczerpani poszliśmy spać. Od tego dnia cała nasza czwórka była nierozłączna. Oczywiście „przygarnęliśmy” Franka do paczki, ale tajemnica kończyła się tylko na mnie, Syriuszu, Remusie i Peterze.
Perspektywa Lily:
Tym razem tylko spacerowaliśmy z Billem i rozmawialiśmy.
- Lily mogę cię o coś zapytać?
- Już zapytałeś.- Zaśmiałam się.- Oczywiście, coś się stało?
- Nie, nie. Czy ty coś czujesz do Pottera?
- Bill jak ty możesz tak myśleć?!
- Nie denerwuj się. Tylko zapytałem, nie chcesz nie mów, ale to oburzenie mam wziąć za tak? Proszę cię bądź ze mną szczera, wiesz, że się nie obrażę, jeżeli on ci się podoba.
- To tak. James jest przystojny, zabawny. Ale nie podoba mi się. Ostatnio rok, który z nim spędziłam, oczywiście nie tylko z nim, był cudowny, przecież przyjaźniliśmy się, ale skrzywdził mnie. Od czasu przyjazdu do Hogwartu postanowiłam, że mu nigdy tego nie wybaczę.
- Co ci takiego zrobił?
- Długo by opowiadać.
- Mamy czas.- Uśmiechnął się.
Opowiedziałam mu wszystko z najdrobniejszymi szczegółami.
- Rzeczywiście nie był twoim przyjacielem.
- Wiem. Moglibyśmy porozmawiać na weselsze tematy?
- Mówisz, masz! Założę się, że nie wskoczysz do tego jeziora. Jest początek października, a woda już nie taka ciepła. W dodatku masz wskoczyć w samej bieliźnie.
- Ha! Chyba nie wiesz z kim zadzierasz!- Zdjęłam szybko bluzę, bluzkę, spodnie i buty.- To o co się zakładamy? O całusa!
- Okej.
Rozpędziłam się i wskoczyłam do jeziora. Woda rzeczywiście była zimna. Wpadł mi do głowy pewien pomysł.
- Aaaa! Bill! Topię się!
- Lily!- Bill wskoczył do wody tak szybko jak potrafił i podpłynął do mnie. Chwycił mnie w objęcia.- Już jestem przy tobie nie martw się, nic ci nie będzie.
- Haha! Nabrałam cię! Umiem doskonale pływać. Jeszcze przed Hogwartem rodzice zapisali mnie na basen i jeździłam na zawody.
- Ty podstępny rudzielcu! Jak mogłaś mnie tak oszukać, myślałem, że coś ci się stało!
- Och, Bill, przepraszam cię, nie chciałam cię wystraszyć. Aaaa!
Chłopak rzucił się na mnie i zaczął ochlapywać wodą.
- Przestań!- Krzyknęłam.
- Okej, chodź wyjdziemy już.
Bill wysuszył nas. Potem ubrałam się, zmarzłam, więc chłopak dał mi jeszcze swoją bluzę. Wtuliłam się w niego i szliśmy tak aż do wieży. Rozstaliśmy się na schodach.
- To dobranoc.- Powiedział na pożegnanie, wziął swoją bluzę i poszedł do dormitorium.
- Dobranoc.- Powiedziałam i zamarzyłam, żeby znaleźć się jak najszybciej w ciepłym łóżeczku.

1 komentarz:

  1. Huncky!! <33 Hihi ^^ Myślałam, że ją za to podtopi XDDD
    Chloe Ann Wolf
    ( http://j-and-l-forever-togheter.blogspot.com )

    OdpowiedzUsuń