piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział XVIII

Wiem. Nie wstawiłam rozdziału w piątek, tydzień temu. Wiem. Jesteście źli. Ale ja zupełnie nie miałam czasu. Naprawdę. Wybaczcie mi proszę. Wybaczcie mi to duże opóźnienie. Wstawiam rozdział dziś i mam nadzieję, że wam się spodoba. ;) Miłego czytania i KOMENTOWANIA!!! :)
***
„Nareszcie! Już jutro jadę do Hogwartu! I spotkam się z dziewczynami i chłopakami. Stęskniłam się za nimi wszystkimi. Za Potterem też. Brakuje mi tych jego docinków i żartów. Za nauczycielami również tęsknię, a za Hagridem to najbardziej. Hmm.. Jest dwudziesta druga, muszę wstać o siódmej, a wyjechać z domu około dziewiątej. Wolę być na dworcu godzinę wcześniej byle tylko się nie spóźnić, ale oczywiście nie mogę zasnąć. Mój mózg chyba robi mi to na złość.”
***
Spałam twardo, ale krótko, a gdy mój budzik zadzwonił spadłam z łóżka. Gdy sprawdziłam czy mam wszystkie kości całe poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i zaczęłam się ubierać. Nałożyłam moje ulubione jeansy, czerwoną bluzkę z krótkim rękawem z napisem „The Beatles”, czarną bluzę z kapturem i czarne trampki. Do tego założyłam mój ulubiony wisiorek w kształcie serca. Włosy zaplotłam w luźny warkocz na boku i zeszłam na śniadanie. Mama usmażyła naleśniki, polała je syropem klonowym i pokroiła na nie banana. Zjadłam wszystko, a było to takie pyszne, że przez chwilę miałam ochotę zostać i nigdzie nie jechać, ale w porę się opamiętałam. Chciałabym zostać, ale muszę chodzić do szkoły, a poza tym nie wytrzymałabym z Petunią, która by mnie tylko obrażała. Po śniadaniu poszłam z tatą na górę, aby znieść kufer. Wzięłam małą torebkę, w którą spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy na drogę, czyli chusteczki, słuchawki, odtwarzacz muzyki i różdżkę. Złapałam za jedną rączkę kufra, tata za drugą i razem zeszliśmy na dół.
- To jak? Jedziemy już czy jeszcze chwilę czekamy?- Zapytał tata.
- Możemy w sumie już jechać. Jest piętnaście po dziewiątej, a zanim dojedziemy, zanim wejdziemy na peron to akurat będzie przed jedenastą.
- Okej to ja zaniosę kufer do samochodu, a ty idź i sprawdź czy wzięłaś wszystko.
- Dobra.
Gdy sprawdziłam czy wszystko zabrałam ze sobą poszłam do pokoju Petunii. Był to mały pokoik, w którym stało tylko jednoosobowe łóżko, biurko i dwie szafy. Ściany pomalowane na żółto, a na nich pozawieszane plakaty jakiegoś nieznanego mi zespołu. Petunia jeszcze spała, więc podeszłam do niej i okryłam ją kołdrą. „Szczęściara. Ona dopiero jutro idzie na rozpoczęcie roku.” pomyślałam. Jeszcze chwilę stałam w jej pokoju, a potem zeszłam na dół i poszłam z mamą do samochodu.
***
Byliśmy na miejscu kwadrans przed odjazdem pociągu. Na peronie zobaczyłam Severusa. Stał w towarzystwie paru innych Ślizgonów. Pomachałam do niego i chciałam podejść, ale on tylko skinął głową jakby się wstydził i wszedł do wagonu. Wydawało mi się, że nasza przyjaźń zaczęła wygasać odkąd trafiliśmy do Hogwartu. Pożegnałam się z rodzicami i również weszłam do pociągu. Chciałam poszukać moich przyjaciółek, ale nie musiałam. Na korytarzu jakaś dziewczyna rzuciła się na mnie i przytuliła. Dopiero po chwili się zorientowałam, że to Dorcas.
- Dor!- Odsunęłam dziewczynę od siebie na długość ramion.- Ścięłaś włosy?
- Tylko końcówki. Dosłownie parę centymetrów.
- Dlaczego do mnie nie pisałaś? Myślałam, że coś się stało.
- Chodź do przedziału tam ci wszystko opowiem.
Poszłyśmy do przedziału, w którym siedziały Ann i Alicja. Przywitałam się z nimi i usiadłam.
- Dziewczyny.- Zaczęłam.- Dlaczego do mnie nie pisałyście?
- Ja najpierw cały miesiąc byłam na obozie. Później wyjechałam z rodzicami na trzy tygodnie nad morze, a ostatni tydzień spędziłam na kupowaniu potrzebnych rzeczy i ich pakowaniu.- Tłumaczyła się Ann.
- Ja całe wakacje pracowałam.- Powiedziała Alicja.
- Jak to? Ty pracowałaś? Kto zatrudnił trzynastolatkę?- Zapytałam zdziwiona.
- Mój wujek zatrudnił mnie w swojej kwiaciarni. Wstawałam o szóstej rano i jechałam dwadzieścia kilometrów do Doliny Godryka. Tam robiłam milion rzeczy na raz, bo byłam jedyną pracownicą, nawet wujka ze mną nie było. Wracałam do domu późnym wieczorem i od razu kładłam się spać. Wiecie jaka ja byłam zmęczona? Na szczęście w sierpniu wyjechałam na trzy tygodnie z rodzicami do Australii, mamy tam rodzinę. Ale nawet tam nie mogłam dobrze wypocząć, bo cały czas zwiedzaliśmy. No a ostatni tydzień tak samo jak Ann spędziłam na przygotowaniach do szkoły.
- A ty Dor? Dlaczego nie pisałaś?- Zapytałam przygnębiona.
- Nie złość się na mnie. Nie miałam czasu. Problemy rodzinne. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Uwierz mi.
- Rozumiem was. Sama miałam problemy rodzinne. I to poważne.
- Co się stało?- Zapytała zaniepokojona Alicja.
- Nie chcę was zanudzać, ale nie chciałam też was okłamywać mówiąc, że nic się u mnie nie działo.
Dorcas przytuliła mnie mocno. Tak bardzo mi tego brakowało. Nastała cisza, która i tak nie trwała za długo, bo do naszego przedziału wpadli chłopcy.
- Hej dziewczyny!- Powiedział James.
Chłopak spojrzał na mnie, uśmiechnął się i pocałował w usta. Przez chwilę miałam ochotę mu przyłożyć, ale się powstrzymałam. Frank podszedł do Alicji i ją namiętnie pocałował na powitanie. Remus chciał zrobić to samo z Ann, ale ona go odepchnęła i sprawiała wrażenie obrażonej.
- To co gramy w butelkę?- Zaproponował Syriusz, który również to zauważył, tak samo jak inni z przedziału.
- Jasne.- Odpowiedzieliśmy razem z Jamesem chórem, na co reszta wybuchnęła śmiechem.
James wyciągnął swój fałszoskop. Było to małe urządzenie podobne do bąka, dziecięcej zabawki, które piszczało, gdy ktoś kłamał. Ustaliliśmy, że tym razem nie ma zadań, tylko prawda. Pierwszy kręcił butelką Remus, wypadło na Syriusza.
- Syriuszku.
- Słucham cię Remusku.- Zaśmiał się chłopak.
- Która z obecnych tu dziewczyn ci się podoba? Ale ostrzegam, jeśli powiesz, że Ann to wybiję ci zęby.
- Spokojnie to nie jest Ann, ani Alicja, ani Lily... Tylko Dor.- Powiedział zawstydzony.
Oboje z Dorcas zaczerwienili się po uszy. Następnie kręcił Syriusz i wypadło na mnie. Jak zwykle.
- Ooo Lily. Czy ty naprawdę nienawidzisz Jamesa czy tylko udajesz?
- Proste, że nienawidzę.- Odpowiedziałam, ale w tym momencie fałszoskop przeraźliwie zapiszczał.
- Wiedziałem, że tak nie jest!- James przyciągnął mnie do siebie, mocno przytulił i cmoknął w policzek. Dostał za to ode mnie torebką.
Graliśmy przez całą drogę. Wiele pytań było bardzo osobistych, jak na przykład „Kiedy chcesz przeżyć swój pierwszy raz?”. Oczywiście one wszystkie były zadawane przez chłopaków. W trakcie gry ustaliliśmy, że jeżeli pytania są zbyt osobiste to możemy nie odpowiadać, ale tylko w takich przypadkach. Pomimo tego zabawa była przednia. Nareszcie zapomniałam o wszystkich wydarzeniach z wakacji.
***
Jak zawsze po podróży szliśmy do Wielkiej Sali na ucztę. Nasza dziewiątka nie interesowała się zbytnio przydziałem, ale gdy usłyszeliśmy nazwisko Black, przestaliśmy rozmawiać. Okazało się, że to młodszy brat Syriusza, Regulus. Był wysokim chłopakiem jak na swój wiek. Nie zauważyłam nic szczególnego w jego wyglądzie, oprócz brązowych włosów i długiego, spiczastego nosa. Po jego wyrazie twarzy można było stwierdzić, że cieszył się, że trafił do Domu Węża. Po przydziale i przemowie dyrektora półmiski zapełniły się jedzeniem. Zjadłam wszystko co było w zasięgu mojej ręki. Później najedzona poszłam z przyjaciółkami do dormitorium. Postanowiłyśmy zrobić sobie „wieczór ploteczek”, jak to nazwała Ann. Wszystkie cztery położyłyśmy się na łóżku Dor.
- Lily. Dlaczego wy z Jamesem się tak zachowujecie wobec siebie?- Zapytała Alicja.
- Jak? Że się wyzywamy i w ogóle? To nie jest na serio. To tylko głupie przyzwyczajenie. My wiemy, że żadne słowo nie jest wypowiedziane złośliwie, no chyba że się naprawdę pokłócimy. Nam obojgu to pasuje i jest dobrze.
- Och wy i te wasze przyzwyczajenia.- Powiedziała.
- Oj tam. A co u ciebie i Franka?
- A dobrze. Któregoś dnia lipca przyjechał do Doliny Godryka, aby mnie odwiedzić i pomóc. W pewnym momencie, gdy nie było klientów, wziął bukiet czerwonych róż, uklęknął na jedno kolano i zapytał czy wyjdę za niego. Uznałam to za żart i zaczęłam się śmiać, ale się zgodziłam. On odłożył bukiet i powiedział, że narazie to są jedynie wygłupy, ale za parę lat mi się oświadczy, tyle że w bardziej uroczysty sposób.
- Widać, że się kochacie.- Powiedziała Ann.
- Tak, tak. Ale dość o mnie. Opowiadaj lepiej co u ciebie i Remusa.
- Nie mieliśmy wcale kontaktu w wakacje. I jestem na niego za to bardzo zła. Nie pisał do mnie ani razu. Za to ja wysłałam mu chyba dziesięć listów, każdy po osiem stron.
- Coś złego się dzieje między wami?- Zapytała Dorcas wstając z łóżka i zdejmując bluzkę oraz spodnie.
- Między kim?- Zapytał Syriusz, który jakby znikąd się wziął w naszym dormitorium wraz z Jamesem.- Uuu jakie widoki.
- Black! Wynoś się! Co się tak gapisz?! Wynocha!- Krzyknęła czarnowłosa i wypchnęła chłopaka za drzwi.- Ty James też! Nie macie tu wstępu!
Parę chwil później Dorcas była już ubrana w fioletową piżamę w misie i kazała nam zejść z jej łóżka. Zasunęła kotary i poszła spać. Nasza pozostała trójka zrobiła to samo. Ja jeszcze przed snem napisałam na kartce „Wszyscy chłopcy, a w szczególności Black, Potter, Lupin, Pettigrew oraz Longbottom, mają zakaz wstępu do naszego dormitorium bez pozwolenia! Złamanie zakazu grozi srogą karą. Nie, nie żartujemy! Z poważaniem Lily, Dorcas, Ann i Alicja.” i przykleiłam ją na drzwi. Gdy już się położyłam usłyszałam jedynie „Cholera!”, zapewne z ust Pottera. Na pewno chcieli do nas wejść i zrobić nam kawał, ale nie z nami te numery.
Perspektywa Syriusza:
- Idiota.- Powiedział James wchodząc do naszego dormitorium.- Ja chciałem z Lily pogadać na spokojnie, ale nie! Bo oczywiście pan Black musiał zrobić z siebie idiotę i zdenerwować dziewczyny!
- Proszę cię nawet nie przypominaj.- Powiedziałem zły na siebie.
- Frank mamy do ciebie prośbę.- Powiedział nagle James.- Czy mógłbyś dzisiejszą noc spędzić w pokoju wspólnym? Ja, Syriusz, Remus i Peter mamy ważną sprawę do załatwienia tej nocy. A i jeszcze jedna prośba, bo my chcielibyśmy wyjść w nocy do Zakazanego Lasu, czy będziesz nas krył jakby ktoś zapytał?
- Macie szczęście, że jutro sobota!- Zaśmiał się Frank.
- Dzięki ci dobry przyjacielu!- Powiedziałem i poklepałem go po plecach.
Chłopak wziął koc i poduszkę i zszedł na dół.
- A właściwie o co chodzi?- Zapytał zdziwiony Remus.
- No jak to o co chodzi? Przecież ustaliliśmy, że po wakacjach tworzymy mapę i przechodzimy chrzest, żeby stać się prawdziwymi Huncwotami.- Wyjaśnił Peter.
- Aaa no tak. Zupełnie zapomniałem.
- Wymyśliłem już nazwę.- Oznajmiłem.- Ma być krótka i chwytliwa, a więc będzie to Mapa Huncwotów, bo my jesteśmy Huncwotami.
- Świetny pomysł Łapo!- Krzyknął Remus.- Czytałem trochę o takich mapach. Musimy mieć hasło, aby mapa się ukazała, a później po skończonych „podchodach” zniknęła.
- Nie bardzo rozumiem.- Powiedział Peter.
- No po prostu chodzi o to, że.. Och no nie umiem ci wytłumaczyć. Okej załóżmy, że chcemy w nocy dostać się do kuchni. Mapa jest już zrobiona i używamy jej. Nagle widzimy, że zbliża się do nas McGonagall. Przecież ona nie może zobaczyć jak działa mapa. Co robimy? Mówimy hasło na przykład „abra kadabra” i wszystko co było na mapie znika. Oczywiście pani profesor da nam szlaban, ale nie zabierze pustego pergaminu schowanego w kieszeni szaty? Jeżeli będziemy chcieli ponownie użyć mapy wypowiemy inne hasło na przykład „sezamie otwórz się” i wtedy wszystko znów się pojawia. Już rozumiesz?
- Tak.- Odpowiedział Peter.- Znam nawet zaklęcia, które mogą się przydać.
- To dobrze.
***
Do trzeciej w nocy rysowaliśmy mapę. Zaznaczyliśmy na niej wszystkie szkolne korytarze, klasy, pokoje, puste sale, łazienki, wieże. Potem Peter rzucił trzy zaklęcia. Pierwsze, aby na mapie było widać kto jest w danym pomieszczeniu. Drugie, aby było widać nazwiska tych osób, a trzecie, aby było widać jak osoby się poruszają po zamku.
- Nie przypuszczałem, że aż tak dobrze to wyjdzie!- Powiedziałem.
- Ja też nie.- Odpowiedzieli chórem chłopcy.
- Dobra nie ma co tracić czasu. Idziemy do Zakazanego Lasu.- Oznajmił James.
Remus sprawdził czy nikogo nie ma na korytarzach i po cichu wyszliśmy z zamku. Noc była ciepła. Niebo było gwiaździste, a księżyc schował się za chmurami. Doszliśmy na małą polankę w Zakazanym Lesie.
- Dobra.- Powiedział James.- Aby stać się prawdziwymi Huncwotami musimy przejść chrzest. Każdy z nas wykona zadanie z tym czego się najbardziej boi. Jeśli chcecie ja mogę być pierwszy.
- A czego ty się boisz?- Zapytał drwiąco Peter.
- Ja? No.. Yy.. Żab.- Powiedział zawstydzony chłopak.- Nie gapcie się tak, tylko idźcie wymyślić mi zadanie!
Oddaliliśmy się trochę i zaraz wróciliśmy do Jamesa z gotowym zadaniem.
- Musisz wyczarować żabę, wziąć ją w ręce i pocałować.
Chłopak zrobił jak mu kazaliśmy i zaliczył zadanie. Od tamtej chwili był Rogaczem.
 - To teraz ja.- Powiedziałem dumnie.- Ja się nie wstydzę tego co powiem. Boję się wspinać na drzewa. Każdy się czegoś boi. Trudno. To na które drzewo mam się wspiąć?
- Na tą brzozę. Na sam czubek.- Powiedział Remus.
Gdy to usłyszałem nogi się pode mną ugięły. Ale bardzo chciałem zostać Huncwotem, więc postanowiłem przełamać strach. Chwyciłem się najniższej gałęzi i podciągnąłem. Najpierw wspinałem się powoli i uważałem, żeby nie spaść, ale później robiłem to coraz szybciej i szybciej. W końcu dotarłem na sam czubek.
- Zrobiłem to! Udało mi się! Wohooo!- Krzyknąłem, ale zaraz sobie przypomniałem, że jest noc i mogę obudzić któregoś nauczyciela.
Ostrożnie zszedłem na dół.
- No nareszcie! Jestem Huncwotem! Od teraz jestem Syriusz Łapa Black.- Powiedziałem przybijając piątkę Jamesowi.
Potem Peter musiał wyczarować cztery pająki i wsadzić je sobie pod bluzkę, a później wyjąć, już bez żadnych czarów. Oczywiście zrobił to i stał się Glizdogonem. Remus musiał wyczarować sobie pomost i z niego skoczyć do jeziora, które znajdowało się na błoniach. Gdy to zrobił stał się Lunatykiem. Do dormitorium wróciliśmy przed szóstą rano. Frank o nic nie pytał tylko położył się do swojego łóżka i z powrotem zasnął. My najpierw po kolei poszliśmy pod prysznic, a następnie położyliśmy się spać. Niestety gdybyśmy wiedzieli co nas czeka po obudzeniu nigdy, przenigdy byśmy nie zasnęli.

2 komentarze:

  1. Ciesze się że dodałaś rozdział i wcale nie jestem zła że w tamten piątek go nie było bo rozumiem że masz też życie prywatne i nie miałaś czasu. Co do rozdział uważam że jest genialny jak zwykle. Nie spodziewałabym się że chrzest Huncwota będzie polegał na przezwyciężeniu swojego strach raczej myślałam o jakimś kawale więc to było takie miłe zaskoczenie.
    Pozdrawiam i życzę weny
    Gabriela Black ( kiedyś anonim anonimek )

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że Huncwoci ogółem mapę robili dość dłużej nie? Ale tak to bardzo ciekawe z tym chrzestem :-) Ej, wiesz, że przeczytałam 18 rozdziałów Twojego bloga, w jeden dzień?! Jestem z siebie dumna ^^
    Chloe Ann Wolf

    OdpowiedzUsuń