Wiem.
Nie wstawiłam rozdziału w piątek, tydzień temu. Wiem. Jesteście źli. Ale ja
zupełnie nie miałam czasu. Naprawdę. Wybaczcie mi proszę. Wybaczcie mi to duże
opóźnienie. Wstawiam rozdział dziś i mam nadzieję, że wam się spodoba. ;)
Miłego czytania i KOMENTOWANIA!!! :)
***
„Nareszcie! Już jutro jadę do Hogwartu! I spotkam się z dziewczynami i
chłopakami. Stęskniłam się za nimi wszystkimi. Za Potterem też. Brakuje mi tych
jego docinków i żartów. Za nauczycielami również tęsknię, a za Hagridem to
najbardziej. Hmm.. Jest dwudziesta druga, muszę wstać o siódmej, a wyjechać z
domu około dziewiątej. Wolę być na dworcu godzinę wcześniej byle tylko się nie
spóźnić, ale oczywiście nie mogę zasnąć. Mój mózg chyba robi mi to na złość.”
***
Spałam twardo, ale krótko, a gdy mój budzik zadzwonił spadłam z łóżka. Gdy sprawdziłam
czy mam wszystkie kości całe poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i
zaczęłam się ubierać. Nałożyłam moje ulubione jeansy, czerwoną bluzkę z krótkim
rękawem z napisem „The Beatles”, czarną bluzę z kapturem i czarne trampki. Do
tego założyłam mój ulubiony wisiorek w kształcie serca. Włosy zaplotłam w luźny
warkocz na boku i zeszłam na śniadanie. Mama usmażyła naleśniki, polała je
syropem klonowym i pokroiła na nie banana. Zjadłam wszystko, a było to takie
pyszne, że przez chwilę miałam ochotę zostać i nigdzie nie jechać, ale w porę
się opamiętałam. Chciałabym zostać, ale muszę chodzić do szkoły, a poza tym nie
wytrzymałabym z Petunią, która by mnie tylko obrażała. Po śniadaniu poszłam z
tatą na górę, aby znieść kufer. Wzięłam małą torebkę, w którą spakowałam
najpotrzebniejsze rzeczy na drogę, czyli chusteczki, słuchawki, odtwarzacz
muzyki i różdżkę. Złapałam za jedną rączkę kufra, tata za drugą i razem
zeszliśmy na dół.
- To jak? Jedziemy już czy jeszcze chwilę czekamy?- Zapytał tata.
- Możemy w sumie już jechać. Jest piętnaście po dziewiątej, a zanim dojedziemy,
zanim wejdziemy na peron to akurat będzie przed jedenastą.
- Okej to ja zaniosę kufer do samochodu, a ty idź i sprawdź czy wzięłaś
wszystko.
- Dobra.
Gdy sprawdziłam czy wszystko zabrałam ze sobą poszłam do pokoju Petunii. Był to
mały pokoik, w którym stało tylko jednoosobowe łóżko, biurko i dwie szafy.
Ściany pomalowane na żółto, a na nich pozawieszane plakaty jakiegoś nieznanego
mi zespołu. Petunia jeszcze spała, więc podeszłam do niej i okryłam ją kołdrą. „Szczęściara.
Ona dopiero jutro idzie na rozpoczęcie roku.” pomyślałam. Jeszcze chwilę stałam
w jej pokoju, a potem zeszłam na dół i poszłam z mamą do samochodu.
***
Byliśmy na miejscu kwadrans przed odjazdem pociągu. Na peronie zobaczyłam
Severusa. Stał w towarzystwie paru innych Ślizgonów. Pomachałam do niego i
chciałam podejść, ale on tylko skinął głową jakby się wstydził i wszedł do
wagonu. Wydawało mi się, że nasza przyjaźń zaczęła wygasać odkąd trafiliśmy do
Hogwartu. Pożegnałam się z rodzicami i również weszłam do pociągu. Chciałam
poszukać moich przyjaciółek, ale nie musiałam. Na korytarzu jakaś dziewczyna
rzuciła się na mnie i przytuliła. Dopiero po chwili się zorientowałam, że to
Dorcas.
- Dor!- Odsunęłam dziewczynę od siebie na długość ramion.- Ścięłaś włosy?
- Tylko końcówki. Dosłownie parę centymetrów.
- Dlaczego do mnie nie pisałaś? Myślałam, że coś się stało.
- Chodź do przedziału tam ci wszystko opowiem.
Poszłyśmy do przedziału, w którym siedziały Ann i Alicja. Przywitałam się z
nimi i usiadłam.
- Dziewczyny.- Zaczęłam.- Dlaczego do mnie nie pisałyście?
- Ja najpierw cały miesiąc byłam na obozie. Później wyjechałam z rodzicami na
trzy tygodnie nad morze, a ostatni tydzień spędziłam na kupowaniu potrzebnych
rzeczy i ich pakowaniu.- Tłumaczyła się Ann.
- Ja całe wakacje pracowałam.- Powiedziała Alicja.
- Jak to? Ty pracowałaś? Kto zatrudnił trzynastolatkę?- Zapytałam zdziwiona.
- Mój wujek zatrudnił mnie w swojej kwiaciarni. Wstawałam o szóstej rano i
jechałam dwadzieścia kilometrów do Doliny Godryka. Tam robiłam milion rzeczy na
raz, bo byłam jedyną pracownicą, nawet wujka ze mną nie było. Wracałam do domu
późnym wieczorem i od razu kładłam się spać. Wiecie jaka ja byłam zmęczona? Na
szczęście w sierpniu wyjechałam na trzy tygodnie z rodzicami do Australii, mamy
tam rodzinę. Ale nawet tam nie mogłam dobrze wypocząć, bo cały czas
zwiedzaliśmy. No a ostatni tydzień tak samo jak Ann spędziłam na
przygotowaniach do szkoły.
- A ty Dor? Dlaczego nie pisałaś?- Zapytałam przygnębiona.
- Nie złość się na mnie. Nie miałam czasu. Problemy rodzinne. Nie potrafię tego
wytłumaczyć. Uwierz mi.
- Rozumiem was. Sama miałam problemy rodzinne. I to poważne.
- Co się stało?- Zapytała zaniepokojona Alicja.
- Nie chcę was zanudzać, ale nie chciałam też was okłamywać mówiąc, że nic się
u mnie nie działo.
Dorcas przytuliła mnie mocno. Tak bardzo mi tego brakowało. Nastała cisza,
która i tak nie trwała za długo, bo do naszego przedziału wpadli chłopcy.
- Hej dziewczyny!- Powiedział James.
Chłopak spojrzał na mnie, uśmiechnął się i pocałował w usta. Przez chwilę
miałam ochotę mu przyłożyć, ale się powstrzymałam. Frank podszedł do Alicji i
ją namiętnie pocałował na powitanie. Remus chciał zrobić to samo z Ann, ale ona
go odepchnęła i sprawiała wrażenie obrażonej.
- To co gramy w butelkę?- Zaproponował Syriusz, który również to zauważył, tak
samo jak inni z przedziału.
- Jasne.- Odpowiedzieliśmy razem z Jamesem chórem, na co reszta wybuchnęła
śmiechem.
James wyciągnął swój fałszoskop. Było to małe urządzenie podobne do bąka,
dziecięcej zabawki, które piszczało, gdy ktoś kłamał. Ustaliliśmy, że tym razem
nie ma zadań, tylko prawda. Pierwszy kręcił butelką Remus, wypadło na Syriusza.
- Syriuszku.
- Słucham cię Remusku.- Zaśmiał się chłopak.
- Która z obecnych tu dziewczyn ci się podoba? Ale ostrzegam, jeśli powiesz, że
Ann to wybiję ci zęby.
- Spokojnie to nie jest Ann, ani Alicja, ani Lily... Tylko Dor.- Powiedział
zawstydzony.
Oboje z Dorcas zaczerwienili się po uszy. Następnie kręcił Syriusz i wypadło na
mnie. Jak zwykle.
- Ooo Lily. Czy ty naprawdę nienawidzisz Jamesa czy tylko udajesz?
- Proste, że nienawidzę.- Odpowiedziałam, ale w tym momencie fałszoskop przeraźliwie
zapiszczał.
- Wiedziałem, że tak nie jest!- James przyciągnął mnie do siebie, mocno
przytulił i cmoknął w policzek. Dostał za to ode mnie torebką.
Graliśmy przez całą drogę. Wiele pytań było bardzo osobistych, jak na przykład
„Kiedy chcesz przeżyć swój pierwszy raz?”. Oczywiście one wszystkie były
zadawane przez chłopaków. W trakcie gry ustaliliśmy, że jeżeli pytania są zbyt
osobiste to możemy nie odpowiadać, ale tylko w takich przypadkach. Pomimo tego
zabawa była przednia. Nareszcie zapomniałam o wszystkich wydarzeniach z
wakacji.
***
Jak zawsze po podróży szliśmy do Wielkiej Sali na ucztę. Nasza dziewiątka nie
interesowała się zbytnio przydziałem, ale gdy usłyszeliśmy nazwisko Black,
przestaliśmy rozmawiać. Okazało się, że to młodszy brat Syriusza, Regulus. Był
wysokim chłopakiem jak na swój wiek. Nie zauważyłam nic szczególnego w jego
wyglądzie, oprócz brązowych włosów i długiego, spiczastego nosa. Po jego
wyrazie twarzy można było stwierdzić, że cieszył się, że trafił do Domu Węża. Po
przydziale i przemowie dyrektora półmiski zapełniły się jedzeniem. Zjadłam
wszystko co było w zasięgu mojej ręki. Później najedzona poszłam z
przyjaciółkami do dormitorium. Postanowiłyśmy zrobić sobie „wieczór ploteczek”,
jak to nazwała Ann. Wszystkie cztery położyłyśmy się na łóżku Dor.
- Lily. Dlaczego wy z Jamesem się tak zachowujecie wobec siebie?- Zapytała
Alicja.
- Jak? Że się wyzywamy i w ogóle? To nie jest na serio. To tylko głupie
przyzwyczajenie. My wiemy, że żadne słowo nie jest wypowiedziane złośliwie, no chyba
że się naprawdę pokłócimy. Nam obojgu to pasuje i jest dobrze.
- Och wy i te wasze przyzwyczajenia.- Powiedziała.
- Oj tam. A co u ciebie i Franka?
- A dobrze. Któregoś dnia lipca przyjechał do Doliny Godryka, aby mnie
odwiedzić i pomóc. W pewnym momencie, gdy nie było klientów, wziął bukiet
czerwonych róż, uklęknął na jedno kolano i zapytał czy wyjdę za niego. Uznałam
to za żart i zaczęłam się śmiać, ale się zgodziłam. On odłożył bukiet i
powiedział, że narazie to są jedynie wygłupy, ale za parę lat mi się oświadczy,
tyle że w bardziej uroczysty sposób.
- Widać, że się kochacie.- Powiedziała Ann.
- Tak, tak. Ale dość o mnie. Opowiadaj lepiej co u ciebie i Remusa.
- Nie mieliśmy wcale kontaktu w wakacje. I jestem na niego za to bardzo zła.
Nie pisał do mnie ani razu. Za to ja wysłałam mu chyba dziesięć listów, każdy
po osiem stron.
- Coś złego się dzieje między wami?- Zapytała Dorcas wstając z łóżka i
zdejmując bluzkę oraz spodnie.
- Między kim?- Zapytał Syriusz, który jakby znikąd się wziął w naszym
dormitorium wraz z Jamesem.- Uuu jakie widoki.
- Black! Wynoś się! Co się tak gapisz?! Wynocha!- Krzyknęła czarnowłosa i
wypchnęła chłopaka za drzwi.- Ty James też! Nie macie tu wstępu!
Parę chwil później Dorcas była już ubrana w fioletową piżamę w misie i kazała
nam zejść z jej łóżka. Zasunęła kotary i poszła spać. Nasza pozostała trójka
zrobiła to samo. Ja jeszcze przed snem napisałam na kartce „Wszyscy chłopcy, a
w szczególności Black, Potter, Lupin, Pettigrew oraz Longbottom, mają zakaz
wstępu do naszego dormitorium bez pozwolenia! Złamanie zakazu grozi srogą karą.
Nie, nie żartujemy! Z poważaniem Lily, Dorcas, Ann i Alicja.” i przykleiłam ją
na drzwi. Gdy już się położyłam usłyszałam jedynie „Cholera!”, zapewne z ust
Pottera. Na pewno chcieli do nas wejść i zrobić nam kawał, ale nie z nami te
numery.
Perspektywa Syriusza:
- Idiota.- Powiedział James wchodząc do naszego dormitorium.- Ja chciałem z
Lily pogadać na spokojnie, ale nie! Bo oczywiście pan Black musiał zrobić z
siebie idiotę i zdenerwować dziewczyny!
- Proszę cię nawet nie przypominaj.- Powiedziałem zły na siebie.
- Frank mamy do ciebie prośbę.- Powiedział nagle James.- Czy mógłbyś dzisiejszą
noc spędzić w pokoju wspólnym? Ja, Syriusz, Remus i Peter mamy ważną sprawę do
załatwienia tej nocy. A i jeszcze jedna prośba, bo my chcielibyśmy wyjść w nocy
do Zakazanego Lasu, czy będziesz nas krył jakby ktoś zapytał?
- Macie szczęście, że jutro sobota!- Zaśmiał się Frank.
- Dzięki ci dobry przyjacielu!- Powiedziałem i poklepałem go po plecach.
Chłopak wziął koc i poduszkę i zszedł na dół.
- A właściwie o co chodzi?- Zapytał zdziwiony Remus.
- No jak to o co chodzi? Przecież ustaliliśmy, że po wakacjach tworzymy mapę i
przechodzimy chrzest, żeby stać się prawdziwymi Huncwotami.- Wyjaśnił Peter.
- Aaa no tak. Zupełnie zapomniałem.
- Wymyśliłem już nazwę.- Oznajmiłem.- Ma być krótka i chwytliwa, a więc będzie
to Mapa Huncwotów, bo my jesteśmy Huncwotami.
- Świetny pomysł Łapo!- Krzyknął Remus.- Czytałem trochę o takich mapach.
Musimy mieć hasło, aby mapa się ukazała, a później po skończonych „podchodach”
zniknęła.
- Nie bardzo rozumiem.- Powiedział Peter.
- No po prostu chodzi o to, że.. Och no nie umiem ci wytłumaczyć. Okej załóżmy,
że chcemy w nocy dostać się do kuchni. Mapa jest już zrobiona i używamy jej.
Nagle widzimy, że zbliża się do nas McGonagall. Przecież ona nie może zobaczyć
jak działa mapa. Co robimy? Mówimy hasło na przykład „abra kadabra” i wszystko
co było na mapie znika. Oczywiście pani profesor da nam szlaban, ale nie
zabierze pustego pergaminu schowanego w kieszeni szaty? Jeżeli będziemy chcieli
ponownie użyć mapy wypowiemy inne hasło na przykład „sezamie otwórz się” i
wtedy wszystko znów się pojawia. Już rozumiesz?
- Tak.- Odpowiedział Peter.- Znam nawet zaklęcia, które mogą się przydać.
- To dobrze.
***
Do trzeciej w nocy rysowaliśmy mapę. Zaznaczyliśmy na niej wszystkie szkolne
korytarze, klasy, pokoje, puste sale, łazienki, wieże. Potem Peter rzucił trzy
zaklęcia. Pierwsze, aby na mapie było widać kto jest w danym pomieszczeniu.
Drugie, aby było widać nazwiska tych osób, a trzecie, aby było widać jak osoby
się poruszają po zamku.
- Nie przypuszczałem, że aż tak dobrze to wyjdzie!- Powiedziałem.
- Ja też nie.- Odpowiedzieli chórem chłopcy.
- Dobra nie ma co tracić czasu. Idziemy do Zakazanego Lasu.- Oznajmił James.
Remus sprawdził czy nikogo nie ma na korytarzach i po cichu wyszliśmy z zamku.
Noc była ciepła. Niebo było gwiaździste, a księżyc schował się za chmurami.
Doszliśmy na małą polankę w Zakazanym Lesie.
- Dobra.- Powiedział James.- Aby stać się prawdziwymi Huncwotami musimy przejść
chrzest. Każdy z nas wykona zadanie z tym czego się najbardziej boi. Jeśli
chcecie ja mogę być pierwszy.
- A czego ty się boisz?- Zapytał drwiąco Peter.
- Ja? No.. Yy.. Żab.- Powiedział zawstydzony chłopak.- Nie gapcie się tak, tylko
idźcie wymyślić mi zadanie!
Oddaliliśmy się trochę i zaraz wróciliśmy do Jamesa z gotowym zadaniem.
- Musisz wyczarować żabę, wziąć ją w ręce i pocałować.
Chłopak zrobił jak mu kazaliśmy i zaliczył zadanie. Od tamtej chwili był
Rogaczem.
- To teraz ja.- Powiedziałem dumnie.- Ja
się nie wstydzę tego co powiem. Boję się wspinać na drzewa. Każdy się czegoś
boi. Trudno. To na które drzewo mam się wspiąć?
- Na tą brzozę. Na sam czubek.- Powiedział Remus.
Gdy to usłyszałem nogi się pode mną ugięły. Ale bardzo chciałem zostać
Huncwotem, więc postanowiłem przełamać strach. Chwyciłem się najniższej gałęzi
i podciągnąłem. Najpierw wspinałem się powoli i uważałem, żeby nie spaść, ale
później robiłem to coraz szybciej i szybciej. W końcu dotarłem na sam czubek.
- Zrobiłem to! Udało mi się! Wohooo!- Krzyknąłem, ale zaraz sobie
przypomniałem, że jest noc i mogę obudzić któregoś nauczyciela.
Ostrożnie zszedłem na dół.
- No nareszcie! Jestem Huncwotem! Od teraz jestem Syriusz Łapa Black.- Powiedziałem
przybijając piątkę Jamesowi.
Potem Peter musiał wyczarować cztery pająki i wsadzić je sobie pod bluzkę, a
później wyjąć, już bez żadnych czarów. Oczywiście zrobił to i stał się Glizdogonem.
Remus musiał wyczarować sobie pomost i z niego skoczyć do jeziora, które
znajdowało się na błoniach. Gdy to zrobił stał się Lunatykiem. Do dormitorium wróciliśmy
przed szóstą rano. Frank o nic nie pytał tylko położył się do swojego łóżka i z
powrotem zasnął. My najpierw po kolei poszliśmy pod prysznic, a następnie
położyliśmy się spać. Niestety gdybyśmy wiedzieli co nas czeka po obudzeniu
nigdy, przenigdy byśmy nie zasnęli.
Ciesze się że dodałaś rozdział i wcale nie jestem zła że w tamten piątek go nie było bo rozumiem że masz też życie prywatne i nie miałaś czasu. Co do rozdział uważam że jest genialny jak zwykle. Nie spodziewałabym się że chrzest Huncwota będzie polegał na przezwyciężeniu swojego strach raczej myślałam o jakimś kawale więc to było takie miłe zaskoczenie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny
Gabriela Black ( kiedyś anonim anonimek )
Myślę, że Huncwoci ogółem mapę robili dość dłużej nie? Ale tak to bardzo ciekawe z tym chrzestem :-) Ej, wiesz, że przeczytałam 18 rozdziałów Twojego bloga, w jeden dzień?! Jestem z siebie dumna ^^
OdpowiedzUsuńChloe Ann Wolf