środa, 6 sierpnia 2014

Rozdział XV

Wróciłam! Nowy rozdział jest! :D Niestety krótki, ale obiecuję, że to zmienię! Przeczytałam swoje wszystkie rozdziały i stwierdziłam, że to jest masło maślane. Bardzo duże odstępy czasowe, mało opisów, bohaterowie zachowują się jak dorośli, a idą dopiero do trzeciej klasy w Hogwarcie i wiele innych. Od następnej notki to zmienię, ponieważ tą już miałam napisaną i szczerze mówiąc wolałam jej nie zmieniać. Zdradzę tylko tyle, że w następnej notce zachowanie Lily zmieni się i być może jej przyjaciół też. Zmienię również te odstępy czasowe i będę dodawała duuuużo więcej opisów. ;) Przypominam, że w piątek o 20.00 na TVN "Harry Potter i Książę Półkrwi", kto będzie oglądał? Ja na pewno. :) A tymczasem miłego czytania! :D
***
Obudziłam się przestraszona, bo usłyszałam jak ktoś głośno płacze i krzyczy. Zbiegłam na dół. Stała tam ciocia z słuchawką od telefonu i płakała. Wujek starał się ją uspokoić. Zaraz po mnie zbiegli rodzice i Petunia.
- Ciociu co się stało?- Zapytałam przestraszona i obawiałam się tego co usłyszę.
- Chris.. on.. on.. nie żyje! W nocy sam odłączył się od wszystkich sprzętów!
Znów się rozpłakałam. Zostawił mnie! Odszedł!
- Nie! Nie Chris! Dlaczego on?! Miał trzynaście lat! Był młody! Za młody! Nie on! Nie mój Chris!- Krzyczałam.
Padłam na kolana i zakryłam twarz w dłoniach. Wszyscy, oprócz Petunii, która poszła z powrotem do pokoju, zaczęli mnie przytulać i pocieszać. Ciocia powiedziała zdławionym głosem:
- Chris zostawił na szafce nocnej list, jest do ciebie Lily.
Po pewnym czasie uspokoiłam się i powiedziałam:
- Muszę jechać do szpitala. Po ten list.
Wujek zawiózł mnie, a reszta została w domu. Wbiegłam na oddział, a później do sali. Nikogo tam nie było. Na szafce nocnej leżała złożona kartka papieru. Wzięłam ją i zaczęłam czytać.
„Lily,
Kocham Cię, wiesz o tym. Powiedziałaś, że jesteś w stanie zostać ze mną i się mną opiekować jako kaleką. Jesteś najwspanialszą dziewczyną jaką kiedykolwiek spotkałem. Cieszę się, że weszłaś do mojego życia. Nie opłakuj mnie, nie masz powodu. Myślę, że będzie lepiej jeśli umrę, nie chcę być dla nikogo ciężarem nie mogąc wstać z łóżka do końca życia. Jeszcze raz cię przepraszam za wszystko. Proszę nie zapominaj mnie. Zakochaj się w kimś innym, bądź szczęśliwa, ale miej mnie zawsze w sercu.
                                                                                                  Twój Chris.
PS:. Powiedz moim rodzicom, że mimo tych złości, kłótni i niemiłych słów bardzo ich kochałem. Przekaż też, że wszystko co mówiłem pod ich adresem to było w złości. Nigdy nie chciałem, aby odeszli lub oddali mnie z powrotem do domu dziecka.”
Po przeczytaniu go zaczęłam płakać. Dałam list dla wujka, żeby też przeczytał. Nie mogłam uwierzyć, że człowiek, którego niedawno pokochałam odszedł. „Lily weź się w garść. Przecież Chris cię prosił, żebyś nie płakała. Ale z drugiej strony to bardzo dziwne.. Trzynastolatek, który nie chce żyć z powodu swojego kalectwa? Mi nigdy coś takiego by nie przyszło do głowy. Wolałabym żyć, jako kaleka, ale żyć.” pomyślałam. Wróciłam do domu i pokazałam list rodzicom oraz cioci. Na początku łzy ciekły im po policzkach, ale potem powiedziałam, że Chris na pewno nie chciałby, żebyśmy płakali.
***
Jeszcze tego samego dnia rodzice postanowili, że za dwa dni zaraz po pogrzebie wyjeżdżamy. Cały czas chodziłam przygnębiona. Brakowało mi tego wrednego pajaca próbującego mnie poderwać. Miałam wrażenie, że on jest gdzieś przy mnie, że tak naprawdę nie odszedł, że cały czas mnie podrywa, obserwuje, rozśmiesza. Życie czasami bywa takie niesprawiedliwe.
***
Na pogrzebie była tylko nasza szóstka. Ani wujek, ani ciocia nie chcieli robić zamieszania, więc nikogo nie zapraszali. Staliśmy chwilę na cmentarzu patrząc na palące się znicze, każdy pogrążony w swoich myślach. Gdy wróciliśmy do domu spakowałam się i byłam gotowa na powrót do domu. Zjedliśmy obiad i pojechaliśmy na lotnisko. Pożegnaliśmy się z ciocią Hollie i wujkiem Georgesem i wsiedliśmy do samolotu. Tego samego wieczoru przeczytałam list, który przyszedł w czasie naszego pobytu w Paryżu. Był to list od Stevena, kuzyna z Grecji. Prosił, żebyśmy się spotkali, ponieważ przyjechał do miasta do kolegi na wakacje. Natychmiast mu odpisałam i zgodziłam się. Chciałam oderwać się od smutku i bólu po stracie Chrisa. To zdumiewające, że już następnego dnia dostałam odpowiedź. Umówiliśmy się w piątek w parku na dwunastą.
***
Przyszedł długo oczekiwany przeze mnie piątek. Ubrałam się w moje najlepsze ciuchy i rozpuściłam włosy. Podmalowałam lekko rzęsy i poszłam do parku. Nie było tam nikogo, a jednak na ławce przy fontannie siedział blond włosy chłopak, z czarną bandanką na ręku. To z pewnością Steven, ta jego nieśmiertelna bandanka, zawsze ją miał. Podeszłam do niego.
- Hej Steven.
- Lily! Stęskniłem się!- Przytulił mnie i pocałował w policzek.
- Ja za tobą też. Chyba urosłeś od ostatnich wakacji co?
- Serio? Nie wiem, nie zauważyłem różnicy.
- I ta twoja nieśmiertelna bandanka! Nigdy jej nie zdejmujesz?- Zaśmiałam się.
- Nie. Już ci tłumaczyłem czemu ją noszę i nie chcę do tego wracać dobrze?
- Jasne. To gdzie idziemy?
- Tu niedaleko jest lodziarnia, chodźmy tam.- Zaproponował.
- Nie ma sprawy!
Bandanka była jedyną pamiątką po jego zmarłym dziadku, z którym miał świetny kontakt. Siedzieliśmy w lodziarni ze trzy godziny. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy. Na przykład, że Petunia pisała do niego, że się w nim zakochała i chce być z nim, a nie z Vernonem. Zdziwiłam się, bo Steven powiedział, że moja siostra pisała do niego zaraz po wyjeździe z Grecji. A gdy rozmawiałyśmy przed świętami Bożego Narodzenia twierdziła, że jest z Vernonem od trzech miesięcy. Czyli mnie okłamała! Postanowiłam jednak, że nie będę z nią o tym rozmawiać, bo Steven obiecał jej, że nikomu nie wygada, a zwłaszcza mnie. Dowiedziałam się również, że od naszego ostatniego spotkania miał dziesięć dziewczyn, pięć razy złamaną lewą rękę i trzy razy złamaną prawą nogę. Steven nie umie na siebie uważać. Po wspólnie spędzonym popołudniu chłopak odprowadził mnie aż pod same drzwi domu. Na koniec przytulił i powiedział, żebym często pisała.

4 komentarze:

  1. Jestem nową czytelniczką i uważam że twój blog jest wspaniały. Co do rozdziału sądzę , że jest naprawdę fajny tylko szkoda mi , że Chris umarł bardzo go polubiłam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze mówiąc miałam łzy w oczach jak pisałam list ;( , ale jego śmierć jest przyczyną ważnej zmiany dla Lily. A poza tym cieszę się, że podoba ci się mój blog. :) Mam nadzieję, że będziesz czytała wszystkie rozdziały, a także je komentowała. ;)
    Pozdrawiam, Ginny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, obserwuję twojego bloga od dłuższego czasu, ale nigdy nie miałam głowy, żeby zostawić po sobie komentarz. Lenistwo to moje drugie imię, przepraszam :(. Wiem jak bardzo komentarze motywują do dalszego pisania i jak bardzo się człowiek irytuje, kiedy ich nie ma. Ale dobra, kij z tym:
    Powiem, że twój styl bardzo ewoluował od pierwszych notek do teraz. Z początku pisałaś głównie dialogi, ubogo było w opisy, a teraz jest już dużo lepiej. Oczywiście wiadomo, że dopiero twój styl zaczyna się definiować, bo trzeba naprawdę dużo pisać, żeby się wyrobić, ale jesteś na dobrej drodze. Teraz nic tylko pisz, czytaj i pisz, i czytaj, bo to jest najważniejsze.
    Co do bohaterów to słusznie zauważyłaś, że lekko nie zachowują sie jak dzieciaki w ich wieku, chociaż... u mnie w klasie jak miałam jedenaście lat już jakieś pary tam były, ale raczej nikt nie używał słowa na K, bo jest dość mocne, aczkolwiek... nie wiem, czy to celowy zabieg czy nie, ale widać, że mimo tego, że trochę odskakują z tym zachowaniem, wykreowałaś bohaterów tak, że chociaż są dojrzalsi, to wciąż jest w tym dużo dziecinady, z czego oczywiście z czasem wyrosną. Więc z jednej strony to dzieje się zbyt szybko (ale ja i tak cie podziwiam - ja W ŻYCIU nie podjęłabym sie opisywania historii Huncwotów od pierwszej klasy, nie ma bata), a z drugiej widać, że to są zwykłe dzieciaki, które udają dorosłych. Dlatego jak Bill zrywają praktycznie o byle co, jak o taniec, i dlatego jak James wierzą tak łatwo na słowo tej wywłoce Rachel. Więc widać, że wszyscy muszą się jeszcze wiele nauczyć :).
    Następna kwestia - widać, że z kolejnymi notkami robisz z bohaterów osoby bardziej dojrzałe, a wydaje mi się, że jak pojadą na trzeci rok to będą już mogli spokojnie łazić sobie na randki, zwłaszcza, że piszesz, że śmierć Chrisa wywrze spory wpływ na Lily.
    Właśnie - śmierć Chrisa! Znowu wielki szacun dla ciebie, bo ja chyba nie potrafiłabym uśmiercić swojego bohatera... nie ma szans. Przyznam szczerze, że z początku gościa nie lubiłam, był taki trochę... melodramatyczny? W końcu tak jakby popełnił samobójstwo. No, ale z drugiej strony też nie chciałabym zostać w tak młodym wieku kaleką... nie miał ten Chris łatwo w życiu, to widać. Dlatego polubiłam go po śmierci i serio serio wzruszyło mnie jego ostatnie pożegnanie z Lily. Ryk, po prostu.
    Ale i tak wolę Jamesa.
    Mam nadzieję, że on teraz będzie podporą dla Lily i pomoże jej wyjść z dołka po śmierci Chrisa. Musi chłopak udowodnić, że to on kocha ją najbardziej!
    A! I trzymam kciuki za Dorcas i Syriusza, bo Twój Syriusz jest meeega słodki, bojąc sie spytać Dor o chodzenie.
    No nic, będę komentować teraz już - mam nadzieję - na bieżąco.
    Zapraszam też do mnie, mam bloga o tej samej tematyce :):
    http://hogwart-z-tamtych-lat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowa. ;) A co do tego, że Lily i jej przyjaciele się zmienią to mi o co innego chodziło chociaż w sumie o bardziej dojrzałe zachowanie też. :) Nie będę nic zdradzała, ale możesz być pewna, że James coraz częściej będzie chciał zaimponować Lily itp. itd. :D Postanowiłam, że w moich opowiadaniach Syriusz oczywiście będzie tym łobuzem, ale w sprawach miłosnych będzie taki wstydliwy. Niestety tylko co do prawdziwych swoich miłości, bo do tych ładnych lasek będzie zarywał bez wstydu. :P I tak już za dużo powiedziałam. :D
      Pozdrawiam, Ginny.

      Usuń