piątek, 18 lipca 2014

Rozdział XIV

Za tydzień nie będzie rozdziału, ponieważ wyjeżdżam. Dodam go dopiero po powrocie. ;) A tymczasem proszę o komentarze, bo od dawna ich nie ma! :(
***
Minęły już dwa tygodnie naszego pobytu w Paryżu. Codziennie chodziliśmy po mieście zwyczajnie spacerując. Przez te dwa tygodnie zwiedziliśmy chyba całe miasto. Pewnego popołudnia źle się czułam i zostałam w domu, podczas gdy reszta poszła do miasta, aby zobaczyć występy znanych artystów. Wujek obiecał, że zdobędzie dla mnie autografy i zrobi dużo zdjęć. Ciocia stwierdziła, że nie mogę siedzieć sama w domu, więc nakazała Chrisowi, aby został ze mną. Gdy tylko wyszli za drzwi chłopak zaczął swoje.
- Lily proszę cię daj mi jedną jedyną szansę. Obiecuję, że gdy będziesz ze mną niczego ci nie zabraknie. Lily błagam.
- Chris- starałam się być miła.- Zrozum, nie podobasz mi się. Co to za związek, w którym tylko jedna osoba kocha?- Czułam, że go w jakiś sposób okłamuję mówiąc, że mi się nie podoba.
- Ale moim zdaniem, jeśli byłabyś ze mną to po pewnym czasie byś zobaczyła, że jestem fajnym chłopakiem i byś się zakochała.
- Zdarzają się takie sytuacje, ale bardzo rzadko.
- Wiem, wiem.
Był smutny, przygnębiony. W czasie tej rozmowy zdałam sobie sprawę, że on naprawdę jest fajnym chłopakiem. Zachowuje się często dziecinnie, ale może zanim wyjadę zmężnieje trochę. Jeśli się zmieni dam mu szansę, bo chyba zaczyna mi się podobać.
***
Tego ranka mimo przygnębienia Chris zajmował się mną bardzo dobrze. Co chwila przychodził do pokoju i pytał czy czegoś mi nie trzeba. Z każdą minutą coraz bardziej mi się podobał. Gdy poczułam się lepiej wrócili rodzice, Petunia, wujek oraz ciocia. Wujek tak jak obiecał zrobił dla mnie mnóstwo zdjęć oraz zdobył autografy od wszystkich. Nie znałam żadnego z tych artystów, ale w Hogwarcie moje przyjaciółki na pewno któregoś znają.
***
Następnego dnia obudziłam się, a przy moim łóżku siedział Chris. Był oparty o nocną szafkę i spał. Czemu tu był?
- Chris?- Chciałam go obudzić.
- Hmm?- Zapytał zaskoczony.
- Co ty robisz w moim pokoju?- Nie wiem czemu rozśmieszyło mnie to.
- Och, pewnie znowu lunatykowałem.- Zaczerwienił się.
- Mam nadzieję, że nie kłamiesz? I że to nie jest tylko pretekst?
- No coś ty!
Zeszliśmy na śniadanie. W salonie siedział tylko mój tata i wujek. Gdy zobaczyli mnie i Chrisa razem idących zaczęli coś do siebie szeptać. Usiadłam, a chłopak podał mi herbatę i kanapki. Był taki miły. Naprawdę mi się podobał. Zmieniał się.
***
Siedziałam w moim pokoju i czytałam książkę. Ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę!- Powiedziałam.
- Hej nie przeszkadzam?- Zapytał Chris.
- No coś ty!
Usiadł obok mnie i nic nie mówił. Siedzieliśmy w ciszy przez dobrą chwilę. Nagle chłopak spojrzał mi głęboko w oczy i zaczął się przybliżać. Wreszcie był bardzo blisko i zaczął mnie całować. Odwzajemniłam pierwszy pocałunek, drugi, ale po chwili coś nakazało mi przestać. Odepchnęłam go.
- Dlaczego to zrobiłeś?!
- Myślałem, że..
- Nie Chris! Nie teraz, nie dziś!
Zapadła chwila ciszy, a Chris wybuchnął.
- Co ty sobie wyobrażasz?!
- O co ci chodzi?
- O to, że dajesz mi nadzieje! „Zdarza się, że ludzie się w sobie zakochują dopiero, gdy są razem! Och, ach!”- Zaczął udawać mój głos.- I teraz te pocałunki! Nie dam się więcej zwodzić!
- Ja cię zwodzę?! Śmieszny jesteś!
Plask! Chris uderzył mnie w twarz. To było okropne. Rozpłakałam się.
- Jak mogłeś?!- Łkałam.- Ja myślałam, że postanowiłeś się zmienić! Tak się łudziłam, że ty się w końcu zmienisz! Że.. że.. że będziesz inny! Lepszy!
Chris nie słuchał. Wyszedł z pokoju i zatrzasnął za sobą drzwi. Parę minut później usłyszałam warkot. Wyjrzałam przez okno. To był Chris, siadał na swój motor, który dostał od wujka i cioci na święta w zeszłym roku. Nagle z dużą prędkością pomknął przez ulice Paryża.
***
Dochodziła dwudziesta druga, a Chrisa dalej nie było. Siedziałam w salonie ze wszystkimi. W pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi. Byłam pewna, że to Chris. Podbiegłam szybko, aby otworzyć. Zamiast Chrisa wszedł policjant.
- Dobry wieczór. Hollie, Georges mogę was prosić?- Zapytał. Najwyraźniej bardzo dobrze znał wujka i ciocię.
Oboje podeszli do policjanta, a ja wróciłam do rodziców. Chwilę później ciocia zaczęła płakać, a wujek ją pocieszał. Usłyszałam tylko, że był wypadek, w którym Chris uczestniczył. Chłopak został przewieziony do szpitala i był w ciężkim stanie. Gdy to usłyszałam zamarłam. Przestraszyłam się, że Chris może nie dożyć jutra. Wtedy zdałam sobie sprawę, że stało się to czego on chciał, ale mama nie. Zakochałam się w nim. To był najgorszy dzień w moim życiu. Nie mogłam zasnąć tej nocy, cały czas płakałam, chciałam jak najszybciej spotkać się z Chrisem.
***
Rano powiedziałam cioci, aby zawiozła mnie do szpitala do Chrisa. Zgodziła się. Pojechałyśmy tylko we dwie. Gdy tam dotarłyśmy od razu zapytałam w jakiej sali leży chłopak. Pielęgniarka powiedziała, że w sali numer czternaście. Razem z ciocią szybko tam poszłyśmy. Najpierw weszła ciocia. Ja zostałam na korytarzu. Gdy wyszła powiedziała, że teraz moja kolej. Zapukałam, nie usłyszałam odpowiedzi, ale weszłam.
- Cześć Chris.
Zdziwił się na mój widok.
- Cześć.- Burknął.
Cisza. Chciałam ją przerwać.
-  Posłuchaj. Nie jestem zła za to, że mnie uderzyłeś. Działałeś pod wpływem emocji. Rozumiem cię.
Odwrócił głowę w moją stronę i patrzył na mnie swoimi niebieskimi oczami. Rozejrzałam się Chris leżał sam na sali. Miał złamaną lewą nogę i aż do pasa wsadzoną w gips. Obie ręce również złamane. Na szyi miał kołnierz, czyli kark też uszkodzony. Z rozmyślań wyrwał mnie niewyraźny głos chłopaka.
- Lily przepraszam cię za wszystko. Za to, że cię uderzyłem, że cię podrywałem, bo wiem, że tego nie chciałaś.
- Na początku nie chciałam, ale z czasem zacząłeś mi się podobać, a wczoraj gdy się dowiedziałam, że miałeś wypadek zdałam sobie sprawę, że.. że zakochałam się w tobie. Stało się tak jak chciałeś.
- Fajnie, że się zakochałaś, tylko szkoda, że tak późno.
- Jak to późno? Masz tylko połamanych parę kości! Zrosną się i będzie dobrze!
- Nie Lily. Wczoraj słyszałem jak lekarze rozmawiają za drzwiami. Mówili, że tylko z pozoru wygląda na połamanie. Tak naprawdę mam uszkodzonych wiele narządów wewnętrznych, które już nigdy nie będą same pracowały. Będę kaleką do końca życia.
- Nie mów tak Chris! Przecież nie przestanę cię kochać z tego powodu! Nie wyjadę stąd, zostanę z tobą! Nie będę chodziła do szkoły! Będę cały czas przy tobie!- Rozpłakałam się.
- Nie płacz Lily. Nie chcę być dla ciebie ciężarem, ani dla rodziców. Wróć do szkoły, do koleżanek. Zakochasz się na pewno w kimś innym.- On też zaczął płakać. Pierwszy raz widziałam jak płacze.- Nie obwiniaj się o to, bo to nie twoja wina, tylko moja. Jasne? Masz się nie obwiniać! Masz trzynaście lat! Życie przed tobą!
- Przecież ty będziesz żył! Może na wózku, ale będziesz!
- Nie na wózku Lily. Będę musiał cały czas leżeć! Tak mówili lekarze, bo sprzęt, który pomaga w pracy narządom jest duży i ciężki i nie będę mógł go ze sobą nosić.
Nagle do sali weszła ciocia.
- Lily musimy już jechać.
- Dobrze daj nam jeszcze chwilę.
Skinęła głową i wyszła.
- Lily nie zapomnij o mnie jak wyjedziesz dobrze?
- Dobrze Chris, dobrze.- Wstałam i na pożegnanie pocałowałam go w usta.- Aż do wyjazdu będę cię odwiedzać, obiecuję. I pamiętaj kocham cię.
- Ja ciebie też.
Wyszłam i się rozpłakałam. Ciocia przytuliła mnie i zaprowadziła do samochodu. Wróciłyśmy do domu. Mama poprosiła mnie o rozmowę. Poszłyśmy do jej sypialni. Byłam załamana. Płakałam przez cały czas.
- Lily. Zakochałaś się w nim prawda?
Skinęłam głową, nie mogłam mówić.
-Obiecałaś.
- Mamo- powiedziałam.- Mówiłam ci, że to nie ode mnie zależy.
- Córciu. Rozumiem co to znaczy zakochać się. Wiem jak to jest. I szczerze mówiąc nie mam ci tego za złe. Widocznie myliłam się co do Chrisa. Może jednak jest inny niż przypuszczałam.
Przytuliłam się do niej i zaczęłam coraz bardziej płakać. Tego dnia nie wychodziłam ze swojego pokoju. Myślałam bez przerwy o Chrisie.
***
Petunia była dziwna. Przecież w święta Bożego Narodzenia pogodziłyśmy się, ale gdy wróciłam na wakacje sprawiała wrażenie urażonej moją obecnością. Podczas naszego pobytu w Paryżu zamieniłyśmy może dwa zdania. Co takiego się wydarzyło? Postanowiłam z nią porozmawiać pomimo mojego przygnębienia z powodu wypadku Chrisa. Petunia weszła do pokoju, spojrzała na mnie i usiadła za biurkiem.
- Co robisz?- Zapytałam.
- Piszę do Vernona, a co? Zazdrosna? Może jego też będziesz odpychać, a później się w nim zakochasz co?
- O co ci chodzi?
- O Chrisa mi chodzi. Nie tylko ty tu istniejesz wiesz?
- Nadal nie rozumiem. Czy ty też się w nim zakochałaś?
- Nie! Ale mogłabyś chociaż mnie bliżej poznać z nim. Ani razu podczas naszego pobytu tutaj nie rozmawiałam z nim! Myślisz, że to fajne? Łazić wszędzie z rodzicami, wujkiem i ciocią? Wolałabym spędzić trochę czasu z wami, ale nie! Wy nie chcieliście!
- Petunio.. Trzeba było mi powiedzieć. Bym przecież zapoznała was i w ogóle. Nic nie mówiłaś to uznałam, że nie chcesz.- Siliłam się na spokojny ton.
- Chciałam! I to bardzo! Ale wiesz czego teraz nie chcę?- Nie wiedziałam, więc dałam jej znak, żeby kontynuowała.- Nie chcę mieć z tobą nic do czynienia! A zwłaszcza z Chrisem!
- To co mam cię unikać? Ciekawe jak to zrobię! Mieszkamy w tym samym domu, a do września jeszcze daleko.
- Nie, po prostu się do mnie nie odzywaj!
Zrobiłam jak chciała. Postanowiłam, że nie odezwę się do niej ani słowem. Już nigdy.

1 komentarz:

  1. OMFG! Chris kaleką!? A Lily...jak?! A co z nią i Jamesem?! Da fak?!
    Chloe Ann Wolf

    OdpowiedzUsuń