Czarodzieje i czarodziejki dzisiaj mijają 33 lata odkąd nasi główni bohaterowie zostali zamordowani przez Voldemorta. :c Ten blog jest im poświęcony i ukazuje moje wyobrażenie ich młodości. :c Różdżki w górę ;( */
PS:. Nowa notka pojawi się jakoś w tygodniu. Tak jak mówiłam póki co nie będą regularne i wstawiać je będę w zależności kiedy będę miała czas.
Pozdrawiam,
Smutna Ginny. :(
piątek, 31 października 2014
piątek, 17 października 2014
Rozdział XXIV
Hejo, hejo.
:) Chciałabym zauważyć, że bohaterzy zachowują się coraz doroślej. Wiecie
czemu? Bo ja stwierdziłam, że patrzę przez pryzmat mnie i moich przyjaciół. Jak
my się zachowujemy, co my robimy, a póki co jesteśmy tylko rok starsi od
bohaterów :) Takie króciutkie wyjaśnienie. :P Miłego czytania. ;)
***
Parę dni później Syriusz wyszedł ze Skrzydła Szpitalnego. Wszystko było z nim w porządku. Pani Pomfrey działa cuda. Wypadek go zmienił, oczywiście na lepsze. Nie dokuczał już żadnej dziewczynie, zwłaszcza mnie. A jeśli chodzi o Dorcas, to coś między nimi było. Nie wiedziałam tylko co. Czarna nie chciała o tym ze mną rozmawiać. Gdy tylko zaczynałam temat jej i Syriusza od razu mówiła o czym innym lub gdzieś wychodziła. Postanowiłam zapytać o to Jamesa. On powinien wiedzieć. Zaczepiłam go po Transmutacji:
- Hej Jimmi.- Zażartowałam.
- Wiesz, że nienawidzę tego zdrobnienia.- Powiedział oschle.
- Ojeju czyżbym uraziła wielkiego pana Pottera?- Krzyknęłam rozbawiona na cały korytarz. Wszyscy na nas spojrzeli.
- Co ty robisz?!- Powiedział naprawdę zdenerwowany.- Odczep się od mnie! Nie mam ochoty na żarty.
- Ale..
- Spadaj! Nie rozumiesz?!
Odwróciłam się i zaczęłam iść w przeciwną stronę. Do biblioteki.
***
Dziesięć minut później siedziałam w bibliotece i odrabiałam lekcje. Nagle dosiadł się do mnie James.
- Lilka.- Zaczął.
Postanowiłam go ignorować.
- Lily odezwij się. Chciałem przeprosić i pogadać. Lily? Lilka? Lilunia? Kochanie? Skarbie?
- Ciii!- Pani Pince uciszyła go.
- Lily.- Kontynuował.- Lileczko moja droga? Lilianne Evans? Ech.- Westchnął. Siedzieliśmy chwilę w ciszy aż James się zdenerwował i krzyknął.- EVANS DO CHOLERY!
Podeszła do nas pani Pince.
- Albo się uciszycie albo wynocha z biblioteki!
- Dobra będę cicho, przepraszam.
- James ja tu odrabiam lekcje, a ty mi przeszkadzasz.- Szepnęłam, tak żeby pani Pince nie słyszała.- Poza tym może ja nie mam ochoty z tobą gadać?
- Oj Lilka. Przepraszam no. Byłem wkurzony na Syriusza, a wyżyłem się na tobie.
- Za co byłeś wkurzony?- Zapytałam, chociaż spodziewałam się jaka może być odpowiedź.
- Co jest między nim a Dorcas. Cały czas na siebie patrzą, pracują razem na zajęciach, odrabiają wspólnie lekcje. Przed wypadkiem nigdy tak nie było!
- James nie denerwuj się. Dor też mi nie chce powiedzieć. To chyba dobrze, że są razem? A jeśli nie są… To też dobrze.- Puściłam do niego oczko.
- Może i masz rację? Sam już nie wiem.
***
W maju odbył się mecz między Ślizgonami a Gryfonami. Oczywiście Gryfoni wygrali. Szukający Ślizgonów to była jakaś ciamajda. Dwa razy prawie byłby dostał tłuczkiem w głowę. Raz prawie spadł z miotły. Ale dzięki niemu James z łatwością złapał znicza. Wszyscy Gryfoni oszaleli. Gdy tylko James zleciał na ziemię drużyna niosła go i zaczęła podrzucać w kółko krzycząc „James jest wielki! Puchar jest nasz!”. Następnego dnia wieczorem odbyła się szkolna dyskoteka z okazji naszej wygranej. Muzykę miał zorganizować któryś uczeń. Nie było przymusu, aby przychodzić z osobami towarzyszącymi, więc poszłam sama. Oczywiście Ann i Alicja poszły ze swoimi chłopakami. Ku mojemu zdziwieniu Syriusz nie zaprosił Dorcas na dyskotekę, tylko Nicole, Krukonkę z trzeciej klasy. Czarna towarzyszyła mi, bo również była sama. Nie trwało to jednak długo, bo do tańca poprosił ją jakiś Puchon. Ja także nie byłam za długo sama, bo zaraz przysiadł się do mnie James.
- Jak się bawisz? Chyba nie za dobrze.- Powiedział.
- Nie, czemu?- Uśmiechnęłam się.
- Jesteś jakaś smutna czy mi się wydaje?
- Wydaje ci się. Dlaczego nie tańczysz tylko siedzisz tu i ze mną rozmawiasz? Zaraz któraś z dziewczyn się wkurzy, że ze mną gadasz.
- Ale ja z nikim nie przyszedłem, a moje fanki będą musiały zaczekać, bo teraz z tobą będę tańczył. Jeśli chcesz?
- Jasne czemu nie!
Zanim doszliśmy na parkiet zaczęła grać wolna muzyka. Nie miałam ochoty na wolny taniec, w dodatku z Jamesem. Nie byliśmy parą i to by dziwnie wyglądało, ale nie miałam już wyboru. James objął mnie w pasie, natomiast ja położyłam mu ręce na barkach. Tańczyliśmy i patrzyliśmy sobie w oczy, nie odezwaliśmy się ani słowem. Nagle się spostrzegłam, że jesteśmy jedyną parą, a reszta tańczy w kółku otaczając nas. Od razu zarumieniłam się. Gdy piosenka się skończyła wszyscy zaczęli gwizdać i klaskać. Widziałam, że James również się zaczerwienił.
- Co im odbiło?- Zapytałam rozbawiona.
- Nie wiem. Może ktoś dodał czegoś do soku z dyni?- Odpowiedział.
Oboje zaczęliśmy się śmiać i podeszliśmy do reszty naszych przyjaciół.
***
Godzinę później było już po dyskotece. Siedziałam z dziewczynami w dormitorium.
- Lilka! Co jest między tobą a Jamesem?- Zapytała Dorcas.- Nic mi nie mówisz!
- A ty?! Jak tylko pytam co się dzieje między tobą a Syriuszem zmieniasz temat!
- Bo nic między nami nie ma i nigdy nie będzie. A między tobą a Potterem ewidentnie coś jest.
- Też nic. Po prostu jest moim dobrym kolegą. Nie podoba mi się, a to że zatańczyłam z nim jeden wolny taniec o niczym nie świadczy.
- Oj Lilka kogo ty chcesz oszukać?
- Możemy pogadać o czymś innym niż Dorcas i Syriusz albo Lily i James?- Zapytała Alicja.
- Jasne. Chociaż jedna to proponuje.- Powiedziałam.
Nagle ni stąd ni zowąd w naszym pokoju zjawił się Remus.
- Pozwolicie, że porwę Ann na pięć minut?- I nie czekając pociągnął blondynkę za rękę.
Perspektywa Remusa:
- Zapomniałem cię pocałować podczas wolnego tańca.- Powiedziałem i mocno ją pocałowałem.
- Coś się stało?
- Nie no coś ty. Po prostu zapomniałem.- Uśmiechnąłem się.- A teraz chcę powiedzieć dobranoc.- I znowu ją pocałowałem.
Ann nieco zdziwiona, ale też i zadowolona weszła do swojego dormitorium, a ja wróciłem do siebie. James mi radził, abym był romantycznym chłopakiem, bo inaczej Ann mnie rzuci. Postanowiłem się go posłuchać, bo on był specjalistą w tych sprawach.
***
Ja, Dorcas oraz Remus zdaliśmy wszystkie egzaminy na Wybitny. Pozostałym dziewczynom poszło nieco gorzej, a chłopcy jak to chłopcy, olali naukę, a zdali wszystko na Nędzny. Dzień przed zakończeniem roku szkolnego spakowałam rzeczy do kufra. Umówiłyśmy się z dziewczynami, że w połowie lipca przyjeżdżamy wszystkie do Dorcas na tydzień, a kiedy konkretnie ustalimy w trakcie wakacji jak tylko Czarna zapyta się rodziców o zgodę. Te wakacje zapowiadają się cudownie.
***
- Ej chłopaki wpadłem na taki pomysł, że w tym roku wpadacie do mnie na tydzień!- Powiedziałem.
- Jak to?- Odpowiedziała reszta chórem.
- No po prostu. Jakoś w połowie lipca przyjedziecie do mnie na tydzień. Kiedy konkretnie to dam wam znać później, bo najpierw muszę zapytać rodziców, ale nastawcie się na czternastego lipca.
- Rogacz szalejesz patrzę!- Powiedział Syriusz i poklepał mnie po plecach.
- Oj weź Łapciu, bo się zarumienię.- Zaśmiałem się.
Byliśmy zgraną paczką przyjaciół. Frank również był naszym przyjacielem, mimo że nie był jednym z Huncwotów. Nigdy nie pomyślałem, że mógłbym mieć kogoś na kogo mógłbym liczyć.
***
Parę dni później Syriusz wyszedł ze Skrzydła Szpitalnego. Wszystko było z nim w porządku. Pani Pomfrey działa cuda. Wypadek go zmienił, oczywiście na lepsze. Nie dokuczał już żadnej dziewczynie, zwłaszcza mnie. A jeśli chodzi o Dorcas, to coś między nimi było. Nie wiedziałam tylko co. Czarna nie chciała o tym ze mną rozmawiać. Gdy tylko zaczynałam temat jej i Syriusza od razu mówiła o czym innym lub gdzieś wychodziła. Postanowiłam zapytać o to Jamesa. On powinien wiedzieć. Zaczepiłam go po Transmutacji:
- Hej Jimmi.- Zażartowałam.
- Wiesz, że nienawidzę tego zdrobnienia.- Powiedział oschle.
- Ojeju czyżbym uraziła wielkiego pana Pottera?- Krzyknęłam rozbawiona na cały korytarz. Wszyscy na nas spojrzeli.
- Co ty robisz?!- Powiedział naprawdę zdenerwowany.- Odczep się od mnie! Nie mam ochoty na żarty.
- Ale..
- Spadaj! Nie rozumiesz?!
Odwróciłam się i zaczęłam iść w przeciwną stronę. Do biblioteki.
***
Dziesięć minut później siedziałam w bibliotece i odrabiałam lekcje. Nagle dosiadł się do mnie James.
- Lilka.- Zaczął.
Postanowiłam go ignorować.
- Lily odezwij się. Chciałem przeprosić i pogadać. Lily? Lilka? Lilunia? Kochanie? Skarbie?
- Ciii!- Pani Pince uciszyła go.
- Lily.- Kontynuował.- Lileczko moja droga? Lilianne Evans? Ech.- Westchnął. Siedzieliśmy chwilę w ciszy aż James się zdenerwował i krzyknął.- EVANS DO CHOLERY!
Podeszła do nas pani Pince.
- Albo się uciszycie albo wynocha z biblioteki!
- Dobra będę cicho, przepraszam.
- James ja tu odrabiam lekcje, a ty mi przeszkadzasz.- Szepnęłam, tak żeby pani Pince nie słyszała.- Poza tym może ja nie mam ochoty z tobą gadać?
- Oj Lilka. Przepraszam no. Byłem wkurzony na Syriusza, a wyżyłem się na tobie.
- Za co byłeś wkurzony?- Zapytałam, chociaż spodziewałam się jaka może być odpowiedź.
- Co jest między nim a Dorcas. Cały czas na siebie patrzą, pracują razem na zajęciach, odrabiają wspólnie lekcje. Przed wypadkiem nigdy tak nie było!
- James nie denerwuj się. Dor też mi nie chce powiedzieć. To chyba dobrze, że są razem? A jeśli nie są… To też dobrze.- Puściłam do niego oczko.
- Może i masz rację? Sam już nie wiem.
***
W maju odbył się mecz między Ślizgonami a Gryfonami. Oczywiście Gryfoni wygrali. Szukający Ślizgonów to była jakaś ciamajda. Dwa razy prawie byłby dostał tłuczkiem w głowę. Raz prawie spadł z miotły. Ale dzięki niemu James z łatwością złapał znicza. Wszyscy Gryfoni oszaleli. Gdy tylko James zleciał na ziemię drużyna niosła go i zaczęła podrzucać w kółko krzycząc „James jest wielki! Puchar jest nasz!”. Następnego dnia wieczorem odbyła się szkolna dyskoteka z okazji naszej wygranej. Muzykę miał zorganizować któryś uczeń. Nie było przymusu, aby przychodzić z osobami towarzyszącymi, więc poszłam sama. Oczywiście Ann i Alicja poszły ze swoimi chłopakami. Ku mojemu zdziwieniu Syriusz nie zaprosił Dorcas na dyskotekę, tylko Nicole, Krukonkę z trzeciej klasy. Czarna towarzyszyła mi, bo również była sama. Nie trwało to jednak długo, bo do tańca poprosił ją jakiś Puchon. Ja także nie byłam za długo sama, bo zaraz przysiadł się do mnie James.
- Jak się bawisz? Chyba nie za dobrze.- Powiedział.
- Nie, czemu?- Uśmiechnęłam się.
- Jesteś jakaś smutna czy mi się wydaje?
- Wydaje ci się. Dlaczego nie tańczysz tylko siedzisz tu i ze mną rozmawiasz? Zaraz któraś z dziewczyn się wkurzy, że ze mną gadasz.
- Ale ja z nikim nie przyszedłem, a moje fanki będą musiały zaczekać, bo teraz z tobą będę tańczył. Jeśli chcesz?
- Jasne czemu nie!
Zanim doszliśmy na parkiet zaczęła grać wolna muzyka. Nie miałam ochoty na wolny taniec, w dodatku z Jamesem. Nie byliśmy parą i to by dziwnie wyglądało, ale nie miałam już wyboru. James objął mnie w pasie, natomiast ja położyłam mu ręce na barkach. Tańczyliśmy i patrzyliśmy sobie w oczy, nie odezwaliśmy się ani słowem. Nagle się spostrzegłam, że jesteśmy jedyną parą, a reszta tańczy w kółku otaczając nas. Od razu zarumieniłam się. Gdy piosenka się skończyła wszyscy zaczęli gwizdać i klaskać. Widziałam, że James również się zaczerwienił.
- Co im odbiło?- Zapytałam rozbawiona.
- Nie wiem. Może ktoś dodał czegoś do soku z dyni?- Odpowiedział.
Oboje zaczęliśmy się śmiać i podeszliśmy do reszty naszych przyjaciół.
***
Godzinę później było już po dyskotece. Siedziałam z dziewczynami w dormitorium.
- Lilka! Co jest między tobą a Jamesem?- Zapytała Dorcas.- Nic mi nie mówisz!
- A ty?! Jak tylko pytam co się dzieje między tobą a Syriuszem zmieniasz temat!
- Bo nic między nami nie ma i nigdy nie będzie. A między tobą a Potterem ewidentnie coś jest.
- Też nic. Po prostu jest moim dobrym kolegą. Nie podoba mi się, a to że zatańczyłam z nim jeden wolny taniec o niczym nie świadczy.
- Oj Lilka kogo ty chcesz oszukać?
- Możemy pogadać o czymś innym niż Dorcas i Syriusz albo Lily i James?- Zapytała Alicja.
- Jasne. Chociaż jedna to proponuje.- Powiedziałam.
Nagle ni stąd ni zowąd w naszym pokoju zjawił się Remus.
- Pozwolicie, że porwę Ann na pięć minut?- I nie czekając pociągnął blondynkę za rękę.
Perspektywa Remusa:
- Zapomniałem cię pocałować podczas wolnego tańca.- Powiedziałem i mocno ją pocałowałem.
- Coś się stało?
- Nie no coś ty. Po prostu zapomniałem.- Uśmiechnąłem się.- A teraz chcę powiedzieć dobranoc.- I znowu ją pocałowałem.
Ann nieco zdziwiona, ale też i zadowolona weszła do swojego dormitorium, a ja wróciłem do siebie. James mi radził, abym był romantycznym chłopakiem, bo inaczej Ann mnie rzuci. Postanowiłem się go posłuchać, bo on był specjalistą w tych sprawach.
***
Ja, Dorcas oraz Remus zdaliśmy wszystkie egzaminy na Wybitny. Pozostałym dziewczynom poszło nieco gorzej, a chłopcy jak to chłopcy, olali naukę, a zdali wszystko na Nędzny. Dzień przed zakończeniem roku szkolnego spakowałam rzeczy do kufra. Umówiłyśmy się z dziewczynami, że w połowie lipca przyjeżdżamy wszystkie do Dorcas na tydzień, a kiedy konkretnie ustalimy w trakcie wakacji jak tylko Czarna zapyta się rodziców o zgodę. Te wakacje zapowiadają się cudownie.
***
- Ej chłopaki wpadłem na taki pomysł, że w tym roku wpadacie do mnie na tydzień!- Powiedziałem.
- Jak to?- Odpowiedziała reszta chórem.
- No po prostu. Jakoś w połowie lipca przyjedziecie do mnie na tydzień. Kiedy konkretnie to dam wam znać później, bo najpierw muszę zapytać rodziców, ale nastawcie się na czternastego lipca.
- Rogacz szalejesz patrzę!- Powiedział Syriusz i poklepał mnie po plecach.
- Oj weź Łapciu, bo się zarumienię.- Zaśmiałem się.
Byliśmy zgraną paczką przyjaciół. Frank również był naszym przyjacielem, mimo że nie był jednym z Huncwotów. Nigdy nie pomyślałem, że mógłbym mieć kogoś na kogo mógłbym liczyć.
piątek, 10 października 2014
Rozdział XXIII
- A na
boisko wchodzi drużyna Gryfonów!- Krzyknął komentator.
Pani Hooch weszła na środek boiska, kapitanowie drużyn również.
- To ma być czysta gra. Żadnych faulów, a zwłaszcza zwalania z miotły!- Powiedziała nauczycielka.- Hulk rozumiesz?!
Kapitan naszej drużyny mruknął tylko i wsiadł na swoją miotłę. Reszta zawodników zrobiła to samo. Pogoda była idealna, jak na zimę. Słońce świeciło, niebo było bezchmurne, ale wiał lekki wiatr. Pani Hooch dmuchnęła w gwizdek i wszyscy wylecieliśmy w powietrze.
- Kafla przejmuje Black! Podaje do Cormaca! Ten podaje do Nelsona. Nelson leci w stronę obręczy Krukonów. Sprytnie omija wszystkich przeciwników, przygotowuje się do rzutu i? Jeeeest! Drużyna Gryfonów zdobywa dziesięć punktów!- Krzyknął komentator, a kibice Gryfonów oszaleli na trybunach. Pierwsze dwie minuty i już gol.- Ale co to? Pałkarze Krukonów naradzają się. Czyżby planowali odbić tłuczek w czyjś łeb? O tak! Nic się przede mną nie ukryje!
Po godzinie prowadziliśmy dziewięćdziesiąt do dwudziestu. Próbowałem wypatrzyć znicza jednocześnie oglądając przebieg meczu. Nagle zobaczyłem, że złoty znicz lata koło ucha szukającego Krukonów. Aby nie wzbudzić jego podejrzeń, powoli i spokojnie skierowałem się w jego stronę. Zacząłem gwizdać, gdy mnie spostrzegł. Gdy byłem na tyle blisko, żeby złapać znicz po prostu to zrobiłem. „To było za łatwe.” pomyślałem. Już chciałem podlecieć do Syriusza i przybić z nim piątkę, gdy zobaczyłem, że w jego stronę leci tłuczek. Zdążyłem jedynie krzyknąć „Syriusz uważaj!”, ale krzyknąłem za późno i przerażony patrzyłem jak mój przyjaciel spada z wysokości sześciu stóp (18 metrów). Spadł na ziemię z wielkim hukiem, który słyszałem z tak daleka. Spojrzałem gniewnie w stronę krukońskich pałkarzy. Zleciałem na ziemię, reszta drużyny również. Nawet Krukoni się zainteresowali. Natychmiast podbiegłem do Syriusza. Przepychałem się przez innych uczniów. Przy chłopaku był już dyrektor Dumbledore i profesor McGonagall. Padłem na ziemię obok przyjaciela. Jego ciało było w jakiś dziwny sposób wygięte, wyglądał jak lalka, którą ktoś byle jak położył. Szybko wziąłem go na ręce i zacząłem iść w stronę zamku. Nie słuchałem pani profesor, która kazała mi się zatrzymać. Dla mnie najważniejsze było zdrowie mojego najlepsza przyjaciela, brata, którego nigdy nie miałem. Całą drogę do Skrzydła Szpitalnego towarzyszyła mi Dorcas. Nic nie mówiliśmy. Gdy wreszcie tam dotarliśmy położyłem Syriusza na najbliższe łóżko i zawołałem panią Pomfrey. Pielęgniarka bardzo szybko przybiegła. Natychmiast podała Syriuszowi jakiś lek. Po chwili chłopak odzyskał normalny kolor skóry, nie był już blady jak ściana. Jego oddech również się unormował, zauważyłem to po ruchach klatki piersiowej. Pani Pomfrey podała mu jeszcze SzkieleWzro, aby kości prawej ręki i lewej nogi się zrosły.
- Narazie nie mogę nic więcej zrobić.- Powiedziała pielęgniarka.- Musimy czekać aż się obudzi, gdyby jednak coś zaczęło się z nim dziać zawołajcie mnie.
Kiwnąłem głową i usiadłam na łóżku obok.
- Jak myślisz kto to zrobił?- Zapytała mnie Dorcas.
- Któryś z pałkarzy Krukonów. Pewnie ten gnojek Michael. Zemszczę się. Jeszcze mnie popamięta.
- James, nie rób nic głupiego.
- Wiem Dor, wiem.
Razem z Dorcas siedzieliśmy w Skrzydle Szpitalnym cały dzień. Nie jedliśmy, nie piliśmy, nawet się nie przebraliśmy. Po prostu siedzieliśmy w ciszy i obserwowaliśmy Syriusza czy jego stan się nie pogarsza. Gdy wybiła dwudziesta pierwsza powiedziałem:
- Dorcas chodźmy już. Jest dwudziesta pierwsza.
- Ja się stąd nigdzie nie ruszam.
- Dor chodź, proszę.
- Nie!- Krzyknęła.- Zostanę tu, przy nim. Idź jak chcesz. Spokojnie, jakby coś się działo poinformuję cię.
- No dobrze, jak chcesz, ale nie wracaj sama w nocy.- Powiedziałem i wyszedłem z sali.
Perspektywa Dorcas:
Siedziałam trzy godziny przy łóżku Syriusza bez przerwy trzymając jego rękę. Modliłam się, aby wyszedł z tego i znów był tym samym, dowcipnym Syriuszem co kiedyś. Około pierwszej w nocy znudziło mi się siedzenie, więc położyłam się obok niego na łóżku. Wtuliłam się w jego tors i zasnęłam. Obudziłam się wczesnym rankiem. Słońce dopiero wschodziło, a Syriusz nie spał. Patrzył na mnie tymi swoimi czarnymi oczami. Był zdziwiony, więc szybko wstałam z łóżka i poczułam jak się czerwienię.
- Czyżby Dorcas się zarumieniła?- Uśmiechnął się.- Nie masz czego się wstydzić. Tylko powiedz mi, dlaczego? Dlaczego tu ze mną leżałaś?- Zaśmiał się.
- Miałeś wypadek, a ja nie chciałam, żeby pani Pomfrey cię zaniedbała, więc siedziałam tu przez całą noc. A jeśli by cię zaniedbała to z kim ja bym się drażniła?- Powiedziałam nie wiedząc jak się wytłumaczyć.
- Słodka jesteś. I śliczna.- Tym razem on też się zarumienił.
- Dziękuję. Miły jesteś jak nie przebywasz z kumplami.
- Ja zawsze staram się być miły dla ciebie.
- Nie zawsze ci to wychodzi.
- Od teraz będę się starał obiecuję ci to.- Chciał wstać, ale był jeszcze za słaby.- Przytulisz mnie?
Przytuliłam go. Poczułam takie dziwne uczucie w brzuchu, takie „motylki”. „A może ja i Syriusz będziemy razem? I może to z nim przeżyję ten pierwszy raz?” od razu skarciłam się za to co pomyślałam. Jak mogłam myśleć o pierwszym razie w wieku trzynastu lat? To było niedorzeczne. A poza tym ja i Syriusz? Niemożliwe!
- Ja już pójdę, bo wiesz dzisiaj lekcje się zaczynają o dziewiątej, a ja jeszcze muszę wziąć prysznic, przebrać się, spakować książki i coś zjeść.- Uśmiechnęłam się.- Jak chcesz to mogę cię odwiedzić w wolnej chwili.
- Pewnie!- Powiedział radośnie.- Przy tobie na pewno szybciej wrócę do formy.
Pomachałam do niego i wyszłam. W drodze do dormitorium myślałam czy ja naprawdę jestem w nim zakochana, czy mi się tylko tak wydaje. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w jasne jeansy, czarny sweter, który wydziergała moja babcia i obudziłam dziewczyny. Spakowałam książki i nie czekając na przyjaciółki zeszłam do Wielkiej Sali na śniadanie. Niestety nie mogłam spokojnie zjeść śniadania, bo od razu wszyscy zaczęli mnie wypytywać o Syriusza. W momencie, gdy skończyłam jeść jajecznicę podeszła do mnie profesor McGonagall.
- Ty i James jesteście zwolnieni z dzisiejszych lekcji.
- Jak to?
- Zajmijcie się Blackiem, on tego potrzebuje.
- A James? Wie o tym?
- Już siedzi w Skrzydle Szpitalnym.
Czym prędzej pobiegłam w stronę Skrzydła, po drodze potrącając paru pierwszoklasistów. W głowie miałam tylko Syriusza. Myślałam o nim bez przerwy. „Dlaczego jesteśmy zwolnieni? Mamy zająć się Syriuszem? Coś z nim nie tak?” Wtedy zdałam sobie sprawę, że gdyby go zabrakło to by mi go strasznie brakowało, że po prostu się w nim zakochałam. Parę minut później siedziałam już przy łóżku Syriusza.
- Może ja was gołąbeczki zostawię.- Powiedział James i nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź wyszedł.
- Jak się czujesz?- Zapytałam.
- Przy tobie coraz lepiej.
- Nie zgrywaj amanta, nie podrywaj mnie. Pytam poważnie.
- A ja ci poważnie odpowiadam. Dorcas.. Ja chcę być tylko miły, nic więcej.
- No niech ci będzie.- Uśmiechnęłam się.- Potrzebujesz czegoś? Może jesteś głodny?
- Nie, nie. Właściwie dlaczego nie jesteś na lekcjach tylko siedzisz tu ze mną?
- Tak szczerze to dowiedziałam się piętnaście minut temu, że jestem zwolniona razem z Jamesem ze wszystkich lekcji, po to żeby zająć się tobą. Jeśli nie chcesz to mogę iść na lekcje i nie siedzieć tu.- Zapytałam i zawiedziona spuściłam głowę.
- Ej nic takiego nie powiedziałem! Chcę, żebyś tu była.- Powiedział z troską w głosie. Powoli usiadł na łóżku i mnie objął. Poczułam się wtedy tak bezpiecznie.
Przez sześć godzin rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Było świetnie. Nikt nam nie przeszkadzał, pewnie to zasługa Jamesa. Syriusz ani razu nie próbował mnie podrywać. Naprawdę był miłym chłopakiem, dowiedziałam się, że jest też inteligentny i mądry tylko, że czasem mu się nie chce. Mimo wszystko ten wypadek wyszedł na dobre. Wreszcie poznałam Syriusza z tej lepszej strony. Takie szczęście w nieszczęściu.
***
Tym razem parę słów ode mnie będzie na końcu. :P A więc zacznę od tego, że… Mój blog zobaczyło już ponad dwa tysiące osób!!! To dla mnie wielkie zaskoczenie, że aż tylu to zainteresowało!! Ale z drugiej strony się zasmuciłam, że z tych dwóch tysięcy komentują tylko dwie czasami trzy osoby. ;( Ale z trzeciej strony… :P Cieszę się, że chociaż te dwie osoby czytają i komentują. ;D A teraz co do rozdziału. Może i krótki, ale również bardzo istotny, bo coś się zaczyna dziać między Dorcas, a Syriuszem. :3 Potrzymam Was w niepewności jeszcze przez parę rozdziałów haha. :D Taka zła ja. :P
Pani Hooch weszła na środek boiska, kapitanowie drużyn również.
- To ma być czysta gra. Żadnych faulów, a zwłaszcza zwalania z miotły!- Powiedziała nauczycielka.- Hulk rozumiesz?!
Kapitan naszej drużyny mruknął tylko i wsiadł na swoją miotłę. Reszta zawodników zrobiła to samo. Pogoda była idealna, jak na zimę. Słońce świeciło, niebo było bezchmurne, ale wiał lekki wiatr. Pani Hooch dmuchnęła w gwizdek i wszyscy wylecieliśmy w powietrze.
- Kafla przejmuje Black! Podaje do Cormaca! Ten podaje do Nelsona. Nelson leci w stronę obręczy Krukonów. Sprytnie omija wszystkich przeciwników, przygotowuje się do rzutu i? Jeeeest! Drużyna Gryfonów zdobywa dziesięć punktów!- Krzyknął komentator, a kibice Gryfonów oszaleli na trybunach. Pierwsze dwie minuty i już gol.- Ale co to? Pałkarze Krukonów naradzają się. Czyżby planowali odbić tłuczek w czyjś łeb? O tak! Nic się przede mną nie ukryje!
Po godzinie prowadziliśmy dziewięćdziesiąt do dwudziestu. Próbowałem wypatrzyć znicza jednocześnie oglądając przebieg meczu. Nagle zobaczyłem, że złoty znicz lata koło ucha szukającego Krukonów. Aby nie wzbudzić jego podejrzeń, powoli i spokojnie skierowałem się w jego stronę. Zacząłem gwizdać, gdy mnie spostrzegł. Gdy byłem na tyle blisko, żeby złapać znicz po prostu to zrobiłem. „To było za łatwe.” pomyślałem. Już chciałem podlecieć do Syriusza i przybić z nim piątkę, gdy zobaczyłem, że w jego stronę leci tłuczek. Zdążyłem jedynie krzyknąć „Syriusz uważaj!”, ale krzyknąłem za późno i przerażony patrzyłem jak mój przyjaciel spada z wysokości sześciu stóp (18 metrów). Spadł na ziemię z wielkim hukiem, który słyszałem z tak daleka. Spojrzałem gniewnie w stronę krukońskich pałkarzy. Zleciałem na ziemię, reszta drużyny również. Nawet Krukoni się zainteresowali. Natychmiast podbiegłem do Syriusza. Przepychałem się przez innych uczniów. Przy chłopaku był już dyrektor Dumbledore i profesor McGonagall. Padłem na ziemię obok przyjaciela. Jego ciało było w jakiś dziwny sposób wygięte, wyglądał jak lalka, którą ktoś byle jak położył. Szybko wziąłem go na ręce i zacząłem iść w stronę zamku. Nie słuchałem pani profesor, która kazała mi się zatrzymać. Dla mnie najważniejsze było zdrowie mojego najlepsza przyjaciela, brata, którego nigdy nie miałem. Całą drogę do Skrzydła Szpitalnego towarzyszyła mi Dorcas. Nic nie mówiliśmy. Gdy wreszcie tam dotarliśmy położyłem Syriusza na najbliższe łóżko i zawołałem panią Pomfrey. Pielęgniarka bardzo szybko przybiegła. Natychmiast podała Syriuszowi jakiś lek. Po chwili chłopak odzyskał normalny kolor skóry, nie był już blady jak ściana. Jego oddech również się unormował, zauważyłem to po ruchach klatki piersiowej. Pani Pomfrey podała mu jeszcze SzkieleWzro, aby kości prawej ręki i lewej nogi się zrosły.
- Narazie nie mogę nic więcej zrobić.- Powiedziała pielęgniarka.- Musimy czekać aż się obudzi, gdyby jednak coś zaczęło się z nim dziać zawołajcie mnie.
Kiwnąłem głową i usiadłam na łóżku obok.
- Jak myślisz kto to zrobił?- Zapytała mnie Dorcas.
- Któryś z pałkarzy Krukonów. Pewnie ten gnojek Michael. Zemszczę się. Jeszcze mnie popamięta.
- James, nie rób nic głupiego.
- Wiem Dor, wiem.
Razem z Dorcas siedzieliśmy w Skrzydle Szpitalnym cały dzień. Nie jedliśmy, nie piliśmy, nawet się nie przebraliśmy. Po prostu siedzieliśmy w ciszy i obserwowaliśmy Syriusza czy jego stan się nie pogarsza. Gdy wybiła dwudziesta pierwsza powiedziałem:
- Dorcas chodźmy już. Jest dwudziesta pierwsza.
- Ja się stąd nigdzie nie ruszam.
- Dor chodź, proszę.
- Nie!- Krzyknęła.- Zostanę tu, przy nim. Idź jak chcesz. Spokojnie, jakby coś się działo poinformuję cię.
- No dobrze, jak chcesz, ale nie wracaj sama w nocy.- Powiedziałem i wyszedłem z sali.
Perspektywa Dorcas:
Siedziałam trzy godziny przy łóżku Syriusza bez przerwy trzymając jego rękę. Modliłam się, aby wyszedł z tego i znów był tym samym, dowcipnym Syriuszem co kiedyś. Około pierwszej w nocy znudziło mi się siedzenie, więc położyłam się obok niego na łóżku. Wtuliłam się w jego tors i zasnęłam. Obudziłam się wczesnym rankiem. Słońce dopiero wschodziło, a Syriusz nie spał. Patrzył na mnie tymi swoimi czarnymi oczami. Był zdziwiony, więc szybko wstałam z łóżka i poczułam jak się czerwienię.
- Czyżby Dorcas się zarumieniła?- Uśmiechnął się.- Nie masz czego się wstydzić. Tylko powiedz mi, dlaczego? Dlaczego tu ze mną leżałaś?- Zaśmiał się.
- Miałeś wypadek, a ja nie chciałam, żeby pani Pomfrey cię zaniedbała, więc siedziałam tu przez całą noc. A jeśli by cię zaniedbała to z kim ja bym się drażniła?- Powiedziałam nie wiedząc jak się wytłumaczyć.
- Słodka jesteś. I śliczna.- Tym razem on też się zarumienił.
- Dziękuję. Miły jesteś jak nie przebywasz z kumplami.
- Ja zawsze staram się być miły dla ciebie.
- Nie zawsze ci to wychodzi.
- Od teraz będę się starał obiecuję ci to.- Chciał wstać, ale był jeszcze za słaby.- Przytulisz mnie?
Przytuliłam go. Poczułam takie dziwne uczucie w brzuchu, takie „motylki”. „A może ja i Syriusz będziemy razem? I może to z nim przeżyję ten pierwszy raz?” od razu skarciłam się za to co pomyślałam. Jak mogłam myśleć o pierwszym razie w wieku trzynastu lat? To było niedorzeczne. A poza tym ja i Syriusz? Niemożliwe!
- Ja już pójdę, bo wiesz dzisiaj lekcje się zaczynają o dziewiątej, a ja jeszcze muszę wziąć prysznic, przebrać się, spakować książki i coś zjeść.- Uśmiechnęłam się.- Jak chcesz to mogę cię odwiedzić w wolnej chwili.
- Pewnie!- Powiedział radośnie.- Przy tobie na pewno szybciej wrócę do formy.
Pomachałam do niego i wyszłam. W drodze do dormitorium myślałam czy ja naprawdę jestem w nim zakochana, czy mi się tylko tak wydaje. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w jasne jeansy, czarny sweter, który wydziergała moja babcia i obudziłam dziewczyny. Spakowałam książki i nie czekając na przyjaciółki zeszłam do Wielkiej Sali na śniadanie. Niestety nie mogłam spokojnie zjeść śniadania, bo od razu wszyscy zaczęli mnie wypytywać o Syriusza. W momencie, gdy skończyłam jeść jajecznicę podeszła do mnie profesor McGonagall.
- Ty i James jesteście zwolnieni z dzisiejszych lekcji.
- Jak to?
- Zajmijcie się Blackiem, on tego potrzebuje.
- A James? Wie o tym?
- Już siedzi w Skrzydle Szpitalnym.
Czym prędzej pobiegłam w stronę Skrzydła, po drodze potrącając paru pierwszoklasistów. W głowie miałam tylko Syriusza. Myślałam o nim bez przerwy. „Dlaczego jesteśmy zwolnieni? Mamy zająć się Syriuszem? Coś z nim nie tak?” Wtedy zdałam sobie sprawę, że gdyby go zabrakło to by mi go strasznie brakowało, że po prostu się w nim zakochałam. Parę minut później siedziałam już przy łóżku Syriusza.
- Może ja was gołąbeczki zostawię.- Powiedział James i nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź wyszedł.
- Jak się czujesz?- Zapytałam.
- Przy tobie coraz lepiej.
- Nie zgrywaj amanta, nie podrywaj mnie. Pytam poważnie.
- A ja ci poważnie odpowiadam. Dorcas.. Ja chcę być tylko miły, nic więcej.
- No niech ci będzie.- Uśmiechnęłam się.- Potrzebujesz czegoś? Może jesteś głodny?
- Nie, nie. Właściwie dlaczego nie jesteś na lekcjach tylko siedzisz tu ze mną?
- Tak szczerze to dowiedziałam się piętnaście minut temu, że jestem zwolniona razem z Jamesem ze wszystkich lekcji, po to żeby zająć się tobą. Jeśli nie chcesz to mogę iść na lekcje i nie siedzieć tu.- Zapytałam i zawiedziona spuściłam głowę.
- Ej nic takiego nie powiedziałem! Chcę, żebyś tu była.- Powiedział z troską w głosie. Powoli usiadł na łóżku i mnie objął. Poczułam się wtedy tak bezpiecznie.
Przez sześć godzin rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Było świetnie. Nikt nam nie przeszkadzał, pewnie to zasługa Jamesa. Syriusz ani razu nie próbował mnie podrywać. Naprawdę był miłym chłopakiem, dowiedziałam się, że jest też inteligentny i mądry tylko, że czasem mu się nie chce. Mimo wszystko ten wypadek wyszedł na dobre. Wreszcie poznałam Syriusza z tej lepszej strony. Takie szczęście w nieszczęściu.
***
Tym razem parę słów ode mnie będzie na końcu. :P A więc zacznę od tego, że… Mój blog zobaczyło już ponad dwa tysiące osób!!! To dla mnie wielkie zaskoczenie, że aż tylu to zainteresowało!! Ale z drugiej strony się zasmuciłam, że z tych dwóch tysięcy komentują tylko dwie czasami trzy osoby. ;( Ale z trzeciej strony… :P Cieszę się, że chociaż te dwie osoby czytają i komentują. ;D A teraz co do rozdziału. Może i krótki, ale również bardzo istotny, bo coś się zaczyna dziać między Dorcas, a Syriuszem. :3 Potrzymam Was w niepewności jeszcze przez parę rozdziałów haha. :D Taka zła ja. :P
piątek, 3 października 2014
Rozdział XXII
Kolejne
święta i kolejny raz spędzę je z moją siostrą, która mnie nienawidzi. Oczy mi
się zaszkliły. Zawsze tak się działo, gdy pomyślałam o Petunii. Nawet nie
wiedziałam jaki chciałaby prezent. Jeśli coś jej kupię to i tak nie przyjmie
prezentu, a jeśli bym nic nie kupiła byłaby obrażona. Moja siostra jest bardzo,
ale to bardzo wybredna i dziwna.
- Lily.- Usłyszałam czyjś głos.- Co się dzieje?
- Nic.- Opowiedziałam i się uśmiechnęłam.- Naprawdę. Zwyczajnie się zamyśliłam.- Powiedziałam nalewając sobie soku z dyni. Siedziałam w Wielkiej Sali z Jamesem i Peterem. Resztę przyjaciół gdzieś wywiało.
- Okej nie chcesz nie mów.
- Ojeju James. Zamyśliłam się. Tobie się to nigdy nie zdarza?
- Ja? I myślenie?- Parsknął śmiechem.
- No fakt.- Zaczęłam się śmiać.- Kiedy jest mecz?
- Po świętach.
- Ale żeś mi odpowiedział. Tyle to i ja wiem.
- A dokładnie dwudziestego piątego stycznia. Rozwalimy Krukonów. Pokonaliśmy Puchonów w październiku, teraz pokonamy Krukonów i zostaną Ślizgoni. Z nimi tak łatwo nie będzie, ale puchar będzie nasz.- Uśmiechnął się dumnie.
- Na pewno. Jeśli tak nie będzie to się na ciebie obrażę.- Zaśmiałam się.
- No wiesz?
Puściłam do niego oczko i poszłam do lochów na Eliksiry. „Jeszcze dwie lekcje i będzie spokój na dwa tygodnie. Będą święta!” pomyślałam.
***
Ja, rodzice, Petunia. Tak wyglądały nasze święta. W Wigilię byliśmy sami, ale pierwszego dnia świąt odwiedziliśmy babcię i dziadka w małej wiosce niedaleko nas. W Sylwestra Petunia poszła na noc do koleżanki, rodzice wyszli na bankiet z taty pracy, a ja zostałam sama w domu i oglądałam tv. Te ferie nie należały do najciekawszych, ale przynajmniej spędziłam dużo czasu z rodzicami.
***
Był wieczór. Siedziałyśmy w dormitorium i opowiadałyśmy sobie o świętach.
- Moje święta, jak co roku, spędziłam z rodzicami i bratem u dziadków na wsi. Zjechała się do nich cała rodzina. Zawsze się dziwię jak my wszyscy się mieścimy w ich małym salonie.- Powiedziała Dorcas.- A jak twoje święta Lilka?
- Zwyczajne.- Odpowiedziałam.- Byliśmy tylko my, czyli ja, rodzice i Petunia. Nie pogodziłam się z siostrą, ale widać postępy w jej stosunku do mnie, bo nawet mnie przytuliła składając mi życzenia. Co prawda życzenia do najmilszych nie należały, ale zawsze coś.
- Czego ci życzyła?
- „Cudownego życia z tym idiotą Potterem.”- Zaczęłam udawać jej głos.- Mówiła to z ironicznym uśmieszkiem, ale nie pytajcie skąd wie o Jamesie.
- Jak to skąd? Pewnie rozmawiałaś z tatą albo z mamą o nim, a ona podsłuchała.- Powiedziała Alicja.
- Myślisz?
- Ja nie myślę, ja wiem.
Nagle temat się urwał. Przez chwilę siedziałyśmy w ciszy, którą przerwała Dorcas.
- Dziewczyny. Boję się.
- Czego?- Zapytałam przybliżając się do niej i przytulając.
- Bo zobaczcie. Teraz siedzimy sobie, rozmawiamy, mówimy, że jesteśmy we cztery przyjaciółkami, a co za parę lat? Co będzie po skończeniu Hogwartu? Przecież po skończeniu szkoły każda z nas pójdzie swoją drogą i zapomnimy o sobie nawzajem.- Rozpłakała się.- Chcę zatrzymać czas, żeby was nie stracić. Przecież to jest pewne, że po ukończeniu Hogwartu nie będziemy się przyjaźnić jak teraz.- Szlochała.- Ja nie chcę innych przyjaciółek. Chcę was!
- Dor! Co ty wygadujesz? Oczywiście, że będziemy się przyjaźnić.- Ja również płakałam z nią, przytulając ją coraz mocniej.- Kto ci powiedział, że po szkole się rozstaniemy?
- Nikt mi nie powiedział. Ja to wiem. Zawsze tak jest! Jest super, świetnie, przyjaźń, trali lali, a potem jak gdyby nigdy nic, koniec. Koniec pięknej przyjaźni i wszystkiego co było z nią związane!- Wstała z łóżka i zamknęła się w łazience.
- Co jej się stało?- Zapytałam zdezorientowana.
- Pisała do mnie zaraz po świętach, że jej najbliższa przyjaciółka z sąsiedztwa idąc ulicą udawała, że jej nie zna. Pisała też, że bardzo ją to zabolało, i że szybko ją znienawidziła, tak samo jak szybko kiedyś polubiła.- Powiedziała Ann.
- Naprawdę mi jej szkoda.- Zaszlochała Alicja, która również się rozpłakała.- Jest taką fajną dziewczyną. Jak można jej nie lubić? Musimy coś zrobić, żeby zobaczyła, że nam na niej zależy, że zależy nam na jej zdaniu, na jej przyjaźni, że jest nie tylko przyjaciółką, ale też siostrą. Przynajmniej dla mnie tak jest, a dla was?
Razem z Ann przytaknęłyśmy głowami. Alicja miała rację. Dorcas była nie tylko przyjaciółką, ale również siostrą. Miała zadziorny charakter, który idealnie kontrastował z jej nieziemską i niewinną urodą. Potrafiła wybrnąć z każdej sytuacji. Zawsze służyła dobrą radą.
- Dor proszę wyjdź.- Pukałam w drzwi łazienki.- Dor proszę! Chodź poszalejemy! Potańczymy, porobimy sobie zdjęcia, pośpiewamy! Błagam cię! Mam ochotę na szaleństwo! I to porządne! Dziewczyny też. Dor?
Czarna wyszła z łazienki. Miała zapuchnięte, czerwone oczy od płaczu, a włosy potargane.
- No już cicho.- Przytuliłam ją.- Nie płacz słyszysz? Ta dziewczyna, którą uważałaś za swoją najbliższą przyjaciółkę tak naprawdę nią nie była. My jesteśmy twoimi prawdziwymi przyjaciółkami i nigdy cię nie opuścimy. Rozumiesz?- Przytaknęła głową.- No, a teraz zróbmy się na bóstwo i pora na babski wieczór!- Krzyknęłam.
- Przepraszam was, ale nie mam na to ochoty.- Powiedziała dziewczyna zdławionym głosem.
- Jasne.- Powiedziała Ann.- Połóż się, odpocznij.
Dorcas nie przebierając się w piżamę opadła na łóżko i w mgnieniu oka zasnęła. Gdy obudziłam się w nocy słyszałam jak płacze. Strasznie było mi jej szkoda. Musiałyśmy coś zrobić, żeby uwierzyła, że to MY jesteśmy jej przyjaciółkami, i że nigdy, ale to nigdy jej nie opuścimy, ani o niej nie zapomnimy. O tej dziewczynie nie da się ot tak zapomnieć, choćby nie wiem jak człowiek pragnął.
***
Wstałam dosyć wcześnie. Usiadłam na parapecie i myślałam o wczorajszym wieczorze. Oparłam policzek o okno, ale zaraz się odsunęłam, bo okno było bardzo zimne. „Jak mam udowodnić Dorcas, że jestem jej przyjaciółką i zawsze nią będę? Przecież cokolwiek bym nie zrobiła ona pomyśli, że robię to z litości. Może zwyczajnie z nią pogadam? Tak chyba to będzie najlepszy sposób. Dziewczyny też się dołączą do tej rozmowy, ale najpierw cały dzień będziemy się z nią śmiać, rozmawiać, a dopiero wieczorem rozmowa.”
***
- James możemy pogadać?- Zapytał mnie Syriusz.
- Jasne o co chodzi?
Chłopak pociągnął mnie za rękaw i wepchnął do pustej, nieużywanej klasy.
- Coś się stało?- Zapytałem.- Nigdy się tak dziwnie nie zachowujesz.
- Okej. Krótka piłka. Chyba podoba mi się Dorcas. Ale nie tak jak inne dziewczyny, tylko bardziej. Można powiedzieć, że się zakochałem.- Powiedział jednym tchem.
- Łapo ty jesteś chory?- Dotknąłem jego czoła.- Nie, nie masz gorączki, więc co ci jest?
- Rogacz to nie śmieszne! Ja się z ciebie nie śmiałem jak powiedziałeś, że się zakochałeś w Lilce!
- No przepraszam.- Poklepałem przyjaciela po plecach.- Ale dlaczego mi to mówisz? Chciałeś się „pochwalić”? Jeśli się zakochałeś to dobrze. Cieszę się razem z tobą.
- Nie chciałem się chwalić tylko prosić o radę.
- No to słucham?
- Jak mam jej to powiedzieć?
- Najpierw ty się upewnij, że się zakochałeś, żeby nie było, że powiesz jej, że ją kochasz, będziecie razem i nagle zdasz sobie sprawę, że „nie jednak nie! nie kocham jej!”.
- Jestem pewien.
- A ja ci mówię, żebyś jeszcze pomyślał parę dni, bo Dorcas to wrażliwa dziewczyna. Chodź, bo zaraz się spóźnimy.
***
Siedziałyśmy w dormitorium i gadałyśmy od godziny. Ann i Alicja były na spacerach ze swoimi chłopakami.
- Dor rozumiem masz obawy po tym co się stało, ale wiesz co to oznacza?- Czarna pokręciła głową.- Że uważasz, że ja też jestem taka jak tamta dziewczyna, a nawet gorsza.
- Nie Lily! Wcale tak nie uważam! Ja wiem, że jesteście moimi przyjaciółkami, że mnie nie zostawicie nigdy, ale zrozumcie!
- A ty zrozum, że twoje wyżywanie się na nas w niczym nie pomoże!
- Ja się na was nie wyżywam. Lily. Proszę cię. Nie bądź zła. Po prostu było mi smutno, że Annabeth udawała, że mnie nie zna. Przecież znam ją od urodzenia, dosłownie, nasze mamy leżały na tej samej sali na porodówce. Byłam załamana i myślałam, że kiedyś nasza przyjaźń też może się skończyć w ten sposób.- I znów płakała.
- Doruś nie płacz. Wiem, że ty nigdy nie myślałaś o mnie albo o innych źle.- Przytuliłam ją.- Ja nie jestem na ciebie zła, tylko było mi przykro, że uważałaś, że tak bez słowa mogę skończyć z tobą przyjaźń.
- Lily obiecuję już nigdy nie będę tak myślała ani mówiła. Od teraz ufamy sobie bezgranicznie.
- Ja ci ufam bezgranicznie od naszego pierwszego spotkania w pociągu.- Przytuliłyśmy się i zaczęłyśmy rozmawiać o Jamsie i Syriuszu.
- Wiesz chyba podoba mi się Black.- Powiedziała. Była czerwona jak burak.
- Ojej jak słodko.- Złożyłam ręce i spojrzałam znacząco na przyjaciółkę.- Ale tak podoba ci się czy się zakochałaś? Mów wszystko!
- No raczej to drugie.- Teraz jej twarz wyglądała jak wielki pomidor z oczami, ustami i nosem.
- Mam pomysł!- Krzyknęłam.
- Jaki?- Zapytała zaciekawiona i już nie taka czerwona Dorcas.
- Zeswatam cię z nim!
Czarna nic nie odpowiedziała, tylko się uśmiechnęła i poszła pod prysznic. Uznałam to za zgodę, więc postanowiłam wcielić swój plan w życie i ruszyłam w stronę dormitorium chłopaków. Chwilę później stałam już przed ich drzwiami. Nie słyszałam żadnych odgłosów kłótni ani śmiania się. To nie w stylu chłopaków siedzieć w takiej ciszy. Weszłam bez pukania. W pokoju był jedynie James.
- O cześć Lily.- Uśmiechnął się i jak zwykle przeczesał ręką włosy.- Co cię sprowadza w moje skromne progi?
- Nie wygłupiaj się. Sprawa jest poważna.
- Coś się stało? Masz jakiś problem? A może jakaś rodzinna sprawa? Powiedz.
- Nie spokojnie, nic mi nie jest.- Uspokoiłam go. Z jednej strony cieszyłam się, że się o mnie martwi, ale z drugiej wciąż chciałam udawać, że go nie lubię. Muszę mieć w końcu jakieś zasady w życiu.- Chodzi o Dorcas i Syriusza.
- Co z nimi?
- Masz się nie śmiać z tego co ci powiem, bo pożałujesz!- Pokiwał głową i dał mi znak ręką, żebym kontynuowała.- A więc Dorcas zakochała się w Syriuszu i chcę cię zapytać czy on może czuje coś do niej?
- Co za zbieg okoliczności!- Krzyknął.- Dzisiaj przed obiadem Ła.. znaczy Syriusz wepchnął mnie do nieużywanej klasy. Na początku był trochę zmieszany, ale później powiedział, że zakochał się w Dorcas.
- Poważnie? Syriusz? Ten Syriusz się zakochał? Syriusz, który wiecznie podrywa dziewczyny na każdym kroku?
- Wiesz mimo wszystko on też ma uczucia.
- Widocznie tak.- Powiedziałam uśmiechając się.- Myślisz o tym samym co ja?
- O tym, że masz piękne oczy?
- Nie pajacu! Ale dziękuję. O tym, żeby ich zeswatać.
- Aaa! No pewnie. Niezły pomysł, ale..
- Co ale? Co ale? Nie ma ale. Swatamy ich i koniec kropka. Sami się nie zejdą.
- Nie znasz Syriusza. On na to nie pójdzie. A poza tym tak naprawdę tylko udaje takiego flirciarza i w ogóle, ale jeśli chodzi o sprawy miłości, ale takiej prawdziwej jest strasznie nieśmiały.
- Zostaw to mnie.- Powiedziałam i wyszłam z ich pokoju mijając Syriusza.
- Cześć Lily.- Powiedział chłopak.
- No hej.- Odpowiedziałam radośnie. Zanim zamknęłam drzwi słyszałam jak Syriusz pyta Jamesa co mi się stało. Spojrzałam na nich. James patrzył na mnie błagalnym wzrokiem. Popatrzyłam na niego dając mu do zrozumienia, że i tak zrobię to co zechcę. Chłopak westchnął tylko i opadł na swoje łóżko.
- Lily.- Usłyszałam czyjś głos.- Co się dzieje?
- Nic.- Opowiedziałam i się uśmiechnęłam.- Naprawdę. Zwyczajnie się zamyśliłam.- Powiedziałam nalewając sobie soku z dyni. Siedziałam w Wielkiej Sali z Jamesem i Peterem. Resztę przyjaciół gdzieś wywiało.
- Okej nie chcesz nie mów.
- Ojeju James. Zamyśliłam się. Tobie się to nigdy nie zdarza?
- Ja? I myślenie?- Parsknął śmiechem.
- No fakt.- Zaczęłam się śmiać.- Kiedy jest mecz?
- Po świętach.
- Ale żeś mi odpowiedział. Tyle to i ja wiem.
- A dokładnie dwudziestego piątego stycznia. Rozwalimy Krukonów. Pokonaliśmy Puchonów w październiku, teraz pokonamy Krukonów i zostaną Ślizgoni. Z nimi tak łatwo nie będzie, ale puchar będzie nasz.- Uśmiechnął się dumnie.
- Na pewno. Jeśli tak nie będzie to się na ciebie obrażę.- Zaśmiałam się.
- No wiesz?
Puściłam do niego oczko i poszłam do lochów na Eliksiry. „Jeszcze dwie lekcje i będzie spokój na dwa tygodnie. Będą święta!” pomyślałam.
***
Ja, rodzice, Petunia. Tak wyglądały nasze święta. W Wigilię byliśmy sami, ale pierwszego dnia świąt odwiedziliśmy babcię i dziadka w małej wiosce niedaleko nas. W Sylwestra Petunia poszła na noc do koleżanki, rodzice wyszli na bankiet z taty pracy, a ja zostałam sama w domu i oglądałam tv. Te ferie nie należały do najciekawszych, ale przynajmniej spędziłam dużo czasu z rodzicami.
***
Był wieczór. Siedziałyśmy w dormitorium i opowiadałyśmy sobie o świętach.
- Moje święta, jak co roku, spędziłam z rodzicami i bratem u dziadków na wsi. Zjechała się do nich cała rodzina. Zawsze się dziwię jak my wszyscy się mieścimy w ich małym salonie.- Powiedziała Dorcas.- A jak twoje święta Lilka?
- Zwyczajne.- Odpowiedziałam.- Byliśmy tylko my, czyli ja, rodzice i Petunia. Nie pogodziłam się z siostrą, ale widać postępy w jej stosunku do mnie, bo nawet mnie przytuliła składając mi życzenia. Co prawda życzenia do najmilszych nie należały, ale zawsze coś.
- Czego ci życzyła?
- „Cudownego życia z tym idiotą Potterem.”- Zaczęłam udawać jej głos.- Mówiła to z ironicznym uśmieszkiem, ale nie pytajcie skąd wie o Jamesie.
- Jak to skąd? Pewnie rozmawiałaś z tatą albo z mamą o nim, a ona podsłuchała.- Powiedziała Alicja.
- Myślisz?
- Ja nie myślę, ja wiem.
Nagle temat się urwał. Przez chwilę siedziałyśmy w ciszy, którą przerwała Dorcas.
- Dziewczyny. Boję się.
- Czego?- Zapytałam przybliżając się do niej i przytulając.
- Bo zobaczcie. Teraz siedzimy sobie, rozmawiamy, mówimy, że jesteśmy we cztery przyjaciółkami, a co za parę lat? Co będzie po skończeniu Hogwartu? Przecież po skończeniu szkoły każda z nas pójdzie swoją drogą i zapomnimy o sobie nawzajem.- Rozpłakała się.- Chcę zatrzymać czas, żeby was nie stracić. Przecież to jest pewne, że po ukończeniu Hogwartu nie będziemy się przyjaźnić jak teraz.- Szlochała.- Ja nie chcę innych przyjaciółek. Chcę was!
- Dor! Co ty wygadujesz? Oczywiście, że będziemy się przyjaźnić.- Ja również płakałam z nią, przytulając ją coraz mocniej.- Kto ci powiedział, że po szkole się rozstaniemy?
- Nikt mi nie powiedział. Ja to wiem. Zawsze tak jest! Jest super, świetnie, przyjaźń, trali lali, a potem jak gdyby nigdy nic, koniec. Koniec pięknej przyjaźni i wszystkiego co było z nią związane!- Wstała z łóżka i zamknęła się w łazience.
- Co jej się stało?- Zapytałam zdezorientowana.
- Pisała do mnie zaraz po świętach, że jej najbliższa przyjaciółka z sąsiedztwa idąc ulicą udawała, że jej nie zna. Pisała też, że bardzo ją to zabolało, i że szybko ją znienawidziła, tak samo jak szybko kiedyś polubiła.- Powiedziała Ann.
- Naprawdę mi jej szkoda.- Zaszlochała Alicja, która również się rozpłakała.- Jest taką fajną dziewczyną. Jak można jej nie lubić? Musimy coś zrobić, żeby zobaczyła, że nam na niej zależy, że zależy nam na jej zdaniu, na jej przyjaźni, że jest nie tylko przyjaciółką, ale też siostrą. Przynajmniej dla mnie tak jest, a dla was?
Razem z Ann przytaknęłyśmy głowami. Alicja miała rację. Dorcas była nie tylko przyjaciółką, ale również siostrą. Miała zadziorny charakter, który idealnie kontrastował z jej nieziemską i niewinną urodą. Potrafiła wybrnąć z każdej sytuacji. Zawsze służyła dobrą radą.
- Dor proszę wyjdź.- Pukałam w drzwi łazienki.- Dor proszę! Chodź poszalejemy! Potańczymy, porobimy sobie zdjęcia, pośpiewamy! Błagam cię! Mam ochotę na szaleństwo! I to porządne! Dziewczyny też. Dor?
Czarna wyszła z łazienki. Miała zapuchnięte, czerwone oczy od płaczu, a włosy potargane.
- No już cicho.- Przytuliłam ją.- Nie płacz słyszysz? Ta dziewczyna, którą uważałaś za swoją najbliższą przyjaciółkę tak naprawdę nią nie była. My jesteśmy twoimi prawdziwymi przyjaciółkami i nigdy cię nie opuścimy. Rozumiesz?- Przytaknęła głową.- No, a teraz zróbmy się na bóstwo i pora na babski wieczór!- Krzyknęłam.
- Przepraszam was, ale nie mam na to ochoty.- Powiedziała dziewczyna zdławionym głosem.
- Jasne.- Powiedziała Ann.- Połóż się, odpocznij.
Dorcas nie przebierając się w piżamę opadła na łóżko i w mgnieniu oka zasnęła. Gdy obudziłam się w nocy słyszałam jak płacze. Strasznie było mi jej szkoda. Musiałyśmy coś zrobić, żeby uwierzyła, że to MY jesteśmy jej przyjaciółkami, i że nigdy, ale to nigdy jej nie opuścimy, ani o niej nie zapomnimy. O tej dziewczynie nie da się ot tak zapomnieć, choćby nie wiem jak człowiek pragnął.
***
Wstałam dosyć wcześnie. Usiadłam na parapecie i myślałam o wczorajszym wieczorze. Oparłam policzek o okno, ale zaraz się odsunęłam, bo okno było bardzo zimne. „Jak mam udowodnić Dorcas, że jestem jej przyjaciółką i zawsze nią będę? Przecież cokolwiek bym nie zrobiła ona pomyśli, że robię to z litości. Może zwyczajnie z nią pogadam? Tak chyba to będzie najlepszy sposób. Dziewczyny też się dołączą do tej rozmowy, ale najpierw cały dzień będziemy się z nią śmiać, rozmawiać, a dopiero wieczorem rozmowa.”
***
- James możemy pogadać?- Zapytał mnie Syriusz.
- Jasne o co chodzi?
Chłopak pociągnął mnie za rękaw i wepchnął do pustej, nieużywanej klasy.
- Coś się stało?- Zapytałem.- Nigdy się tak dziwnie nie zachowujesz.
- Okej. Krótka piłka. Chyba podoba mi się Dorcas. Ale nie tak jak inne dziewczyny, tylko bardziej. Można powiedzieć, że się zakochałem.- Powiedział jednym tchem.
- Łapo ty jesteś chory?- Dotknąłem jego czoła.- Nie, nie masz gorączki, więc co ci jest?
- Rogacz to nie śmieszne! Ja się z ciebie nie śmiałem jak powiedziałeś, że się zakochałeś w Lilce!
- No przepraszam.- Poklepałem przyjaciela po plecach.- Ale dlaczego mi to mówisz? Chciałeś się „pochwalić”? Jeśli się zakochałeś to dobrze. Cieszę się razem z tobą.
- Nie chciałem się chwalić tylko prosić o radę.
- No to słucham?
- Jak mam jej to powiedzieć?
- Najpierw ty się upewnij, że się zakochałeś, żeby nie było, że powiesz jej, że ją kochasz, będziecie razem i nagle zdasz sobie sprawę, że „nie jednak nie! nie kocham jej!”.
- Jestem pewien.
- A ja ci mówię, żebyś jeszcze pomyślał parę dni, bo Dorcas to wrażliwa dziewczyna. Chodź, bo zaraz się spóźnimy.
***
Siedziałyśmy w dormitorium i gadałyśmy od godziny. Ann i Alicja były na spacerach ze swoimi chłopakami.
- Dor rozumiem masz obawy po tym co się stało, ale wiesz co to oznacza?- Czarna pokręciła głową.- Że uważasz, że ja też jestem taka jak tamta dziewczyna, a nawet gorsza.
- Nie Lily! Wcale tak nie uważam! Ja wiem, że jesteście moimi przyjaciółkami, że mnie nie zostawicie nigdy, ale zrozumcie!
- A ty zrozum, że twoje wyżywanie się na nas w niczym nie pomoże!
- Ja się na was nie wyżywam. Lily. Proszę cię. Nie bądź zła. Po prostu było mi smutno, że Annabeth udawała, że mnie nie zna. Przecież znam ją od urodzenia, dosłownie, nasze mamy leżały na tej samej sali na porodówce. Byłam załamana i myślałam, że kiedyś nasza przyjaźń też może się skończyć w ten sposób.- I znów płakała.
- Doruś nie płacz. Wiem, że ty nigdy nie myślałaś o mnie albo o innych źle.- Przytuliłam ją.- Ja nie jestem na ciebie zła, tylko było mi przykro, że uważałaś, że tak bez słowa mogę skończyć z tobą przyjaźń.
- Lily obiecuję już nigdy nie będę tak myślała ani mówiła. Od teraz ufamy sobie bezgranicznie.
- Ja ci ufam bezgranicznie od naszego pierwszego spotkania w pociągu.- Przytuliłyśmy się i zaczęłyśmy rozmawiać o Jamsie i Syriuszu.
- Wiesz chyba podoba mi się Black.- Powiedziała. Była czerwona jak burak.
- Ojej jak słodko.- Złożyłam ręce i spojrzałam znacząco na przyjaciółkę.- Ale tak podoba ci się czy się zakochałaś? Mów wszystko!
- No raczej to drugie.- Teraz jej twarz wyglądała jak wielki pomidor z oczami, ustami i nosem.
- Mam pomysł!- Krzyknęłam.
- Jaki?- Zapytała zaciekawiona i już nie taka czerwona Dorcas.
- Zeswatam cię z nim!
Czarna nic nie odpowiedziała, tylko się uśmiechnęła i poszła pod prysznic. Uznałam to za zgodę, więc postanowiłam wcielić swój plan w życie i ruszyłam w stronę dormitorium chłopaków. Chwilę później stałam już przed ich drzwiami. Nie słyszałam żadnych odgłosów kłótni ani śmiania się. To nie w stylu chłopaków siedzieć w takiej ciszy. Weszłam bez pukania. W pokoju był jedynie James.
- O cześć Lily.- Uśmiechnął się i jak zwykle przeczesał ręką włosy.- Co cię sprowadza w moje skromne progi?
- Nie wygłupiaj się. Sprawa jest poważna.
- Coś się stało? Masz jakiś problem? A może jakaś rodzinna sprawa? Powiedz.
- Nie spokojnie, nic mi nie jest.- Uspokoiłam go. Z jednej strony cieszyłam się, że się o mnie martwi, ale z drugiej wciąż chciałam udawać, że go nie lubię. Muszę mieć w końcu jakieś zasady w życiu.- Chodzi o Dorcas i Syriusza.
- Co z nimi?
- Masz się nie śmiać z tego co ci powiem, bo pożałujesz!- Pokiwał głową i dał mi znak ręką, żebym kontynuowała.- A więc Dorcas zakochała się w Syriuszu i chcę cię zapytać czy on może czuje coś do niej?
- Co za zbieg okoliczności!- Krzyknął.- Dzisiaj przed obiadem Ła.. znaczy Syriusz wepchnął mnie do nieużywanej klasy. Na początku był trochę zmieszany, ale później powiedział, że zakochał się w Dorcas.
- Poważnie? Syriusz? Ten Syriusz się zakochał? Syriusz, który wiecznie podrywa dziewczyny na każdym kroku?
- Wiesz mimo wszystko on też ma uczucia.
- Widocznie tak.- Powiedziałam uśmiechając się.- Myślisz o tym samym co ja?
- O tym, że masz piękne oczy?
- Nie pajacu! Ale dziękuję. O tym, żeby ich zeswatać.
- Aaa! No pewnie. Niezły pomysł, ale..
- Co ale? Co ale? Nie ma ale. Swatamy ich i koniec kropka. Sami się nie zejdą.
- Nie znasz Syriusza. On na to nie pójdzie. A poza tym tak naprawdę tylko udaje takiego flirciarza i w ogóle, ale jeśli chodzi o sprawy miłości, ale takiej prawdziwej jest strasznie nieśmiały.
- Zostaw to mnie.- Powiedziałam i wyszłam z ich pokoju mijając Syriusza.
- Cześć Lily.- Powiedział chłopak.
- No hej.- Odpowiedziałam radośnie. Zanim zamknęłam drzwi słyszałam jak Syriusz pyta Jamesa co mi się stało. Spojrzałam na nich. James patrzył na mnie błagalnym wzrokiem. Popatrzyłam na niego dając mu do zrozumienia, że i tak zrobię to co zechcę. Chłopak westchnął tylko i opadł na swoje łóżko.
Subskrybuj:
Posty (Atom)