sobota, 5 lipca 2014

Rodział XII

W tym roku rodzice postanowili, że spędzimy wakacje we Francji, a konkretniej  w Paryżu. Mieszkała tam ciotka mojej mamy Hollie wraz ze swoim mężem Georgesem i ich adoptowanym synem Chrisem. Chris był w moim wieku, ale ani on ani jego rodzice nic nie wiedzieli o magii i pierwszym zastrzeżeniem rodziców było niewygadanie się im o moich nadprzyrodzonych zdolnościach. W środę, dzień przed odlotem byłam już spakowana i gotowa na wakacje w „mieście miłości”. Późnym wieczorem, gdy leżałam na łóżku i czytałam książkę do pokoju weszła mama.
- Przepraszam, że bez pukania.
- Spokojnie nic się nie stało- uśmiechnęłam się pogodnie.- Jesteś smutna mamo?
- Nie, nie. Chciałam z tobą chwilkę pogadać.
- Jasne.- Usiadłam i zrobiłam mamie miejsce.- O czym?
- O Chrisie. Wiesz córciu on jest przystojnym chłopcem. Kulturalnym, grzecznym, ale niestety tylko w obecności gości. Mam nadzieję, że wiesz co mam na myśli. Tak naprawdę cały czas pyskuje do Hollie i Georgesa, obraża ich, a co gorsza używa przekleństw. Ciotka opowiadała mi ostatnio, że Chris miał dziewczynę, która zerwała z nim po czterech dniach. On cały czas do niej wydzwaniał, pisał listy, przychodził do domu, kontrolował. Dziewczyna nie wytrzymała i zerwała z nim. Wtedy Chris pokazał swoją prawdziwą maskę. Zaczął ją coraz częściej nachodzić, prosić o drugą szansę. Nic to nie dało. Krzyczał pod jej oknem, że jest jego i zawsze będzie. Gdy się dowiedział, że ona ma już innego chłopaka wpadł w szał. Któregoś razu po szkole poczekał na niego i go pobił.
- Po co mi to mówisz mamo? Chcesz, żebym go znielubiła zanim go w ogóle poznam?
- Oczywiście, że nie! Ale chcę cię ostrzec. Proszę Lily nie zakochuj się w nim. Błagam cię. On cię skrzywdzi.
- Ale mamo..
- Lily obiecaj!
- Nie mogę ci tego obiecać. Miłość przychodzi niespodziewanie. Skąd mogłam wiedzieć, że w Hogwarcie zakocham się w Billu? Postaram się, ale nawet jeśli się zakocham w Chrisie to co? Nie mogę z nim być jesteśmy rodziną. To jest jakby mój wujek.
- Tak, ale nie macie wspólnych więzów krwi rozumiesz? Takie małżeństwa to nie kazirodztwo i teoretycznie moglibyście się związać. Ale Lily postaraj się dla mnie proszę. Nie zakochuj się w nim dobrze?
- Dobrze postaram się. A co z Petunią? Rozmawiałaś z nią o tym?
- Nie, nie muszę. Ona jest nadal z tym Vernonem i twierdzi, że go kocha, więc jestem spokojna.
- Aha czyli jak ona ma chłopaka to jesteś spokojna, ale jak ja nie mam to już nie jesteś?!
- Lily przecież wiesz, że nie to miałam na myśli. Nie denerwuj się i kładź się spać jutro o siódmej pobudka.
Pocałowała mnie w czoło i wyszła z pokoju. Nie mogłam zasnąć i wyobrażałam sobie wygląd Chrisa. „Może jest wysokim brunetem lubiącym się bawić i szaleć? A może to wysoki blondyn lubiący czytać, uczyć się, ale zarazem skrywający tajemnicę o swoim prawdziwym ja? No cóż już jutro się dowiem.”
***
To nie był mój pierwszy lot samolotem, ale i tak się bałam. Po strasznym starcie i wzbiciu się w powietrze trochę się uspokoiłam. Wyciągnęłam karty i zaczęłam grać z Petunią w wojnę. Po dwóch godzinach samolot wylądował. Na lotnisku odebrał nas wujek Georges. Był to wysoki, chudy mężczyzna, trochę starszy od taty. Miał na sobie jasne jeansy, koszulę w kratę oraz pantofle. Jego kozia bródka mnie rozśmieszała. Jechaliśmy jego wielkim, ośmioosobowym samochodem podziwiając Paryż. Po półgodzinie dotarliśmy do domu. To nie był zwykły dom, to był po prostu dwupiętrowy pałac z ogromnymi oknami, tarasem i ogródkiem. Przeszliśmy przez bramkę, potem marmurowymi schodami weszliśmy do małego korytarza. Tam zdjęliśmy buty i weszliśmy do ogromnego salonu. Był tam kominek, nad nim wielki telewizor. Niedaleko stały dwie skórzane kanapy i cztery fotele oraz szklany stoliczek. Podłoga była wyłożona białymi kafelkami. Z salonu wychodziło się na taras, a z niego do ogródka, w którym był basen, grill i pole do siatkówki oraz piłki nożnej. Obok salonu była kuchnia. Na korytarzu były schody prowadzące do czterech sypialni i dwóch łazienek. Do pokojów wujostwa oraz Chrisa nie wchodziliśmy, bo po co? Pokój rodziców wyglądał zwyczajnie. Podwójne łóżko okryte narzutą z bawełny i porozrzucanymi poduszkami. W rogu stała szafa i niewielka komoda, na której stał mały telewizor. W pokoju moim i Petunii były dwa łóżka z kolorową pościelą. Było tam jedno biurko oraz dwie szafy. Mieliśmy tu spędzić miesiąc, więc lepiej było rozpakować walizki. Na samej górze była sala do ćwiczeń oraz medytacji. W obydwu łazienkach było to samo. Ogromne jacuzzi, wanna, prysznic, toaleta oraz tradycyjnie umywalka, lustro i kubek na szczoteczki do zębów. Zostawiliśmy walizki w pokojach i zeszliśmy na dół. Czekała tam na nas ciocia Hollie, wujek oraz bardzo przystojny chłopak, z całą pewnością był to Chris. Przywitaliśmy się. Na pierwszy rzut oka Chris wydawał się miłym i ułożonym chłopakiem, ale jeszcze wtedy nie wiedziałam jaki jest naprawdę. Była pora obiadu, więc zasiedliśmy do stołu.
- Dziewczynki- zaczął wujek.- To są wakacje, ale w naszym domu jest dla was jedna zasada. Nie możecie schodzić na sam dół do piwnicy. Już wyjaśniam dlaczego. Są tam różne rodzaje alkoholu oraz niebezpieczne narzędzia. Nie chciałbym, żebyście się upiły lub zrobiły sobie krzywdę jasne? Nawet Chris nie ma tam wstępu.- Potrząsnęłyśmy głowami.- A tak poza tym czujcie się jak u siebie w domu. Nie pytajcie nas co możecie, a co nie. Chodzi oczywiście o użytek domu, na przykład robienie sobie przekąsek, kąpanie się w basenie, granie w gry lub cokolwiek innego. Natomiast o jakiekolwiek wyjścia musicie zapytać, ale nie łudźcie się, że pozwolimy wam samym chodzić po obcym mieście.
Podczas obiadu ciocia wypytywała mnie i moją siostrę o nasze szkoły, przyjaciół, wolny czas i chłopaków. Było wesoło. Wujek opowiadał dowcipy lub śmieszne sytuacje, które wydarzyły mu się w pracy. Był on lekarzem. Ciocia natomiast była nauczycielką baletu.
- Raz przyszedł pewien starszy człowiek. Miał chory wyrostek i czekała go operacja. Gdy go po raz pierwszy badałem powiedział do mnie. „Proszę pana lekarza. Niech pan powiadomi moją Olivię, Lizzy i Muriel, że ja tu jestem.” Odpowiedziałem, więc dobrze niech pan tylko poda adres i zaraz wysyłam telegram. „Akacjowa 33. Wie pan Muriel to żona, a Lizzy i Olivia to córki.”
Już miałem iść na pocztę szybko wysłać telegram, ale powiedziałem przed wyjściem, że zajmą się nim trzy pielęgniarki. Przyszły trzy dziewczyny na stażu. „Panie lekarzu! Niech pan nie wysyła! Po co mi żona i córki skoro takie piękne damy się mną zajmą!”. Myślałem, że nie wytrzymam ze śmiechu!
Wszystkich bolały brzuchy ze śmiechu od opowieści wujka. Spojrzałam na Chrisa, nie śmiał się. Gdy napotkał mój wzrok, speszył się, zarumienił i wstał od stołu.
- A gdzie ty się wybierasz?- Zapytał ostro wujek.
- Do swojego pokoju, a gdzie?
- Siadaj, goście są. Poza tym trzeba pozmywać po obiedzie, a my z mamą na pewno tego nie będziemy robić.
Chris burknął coś w rodzaju „odczepcie się wszyscy ode mnie” i usiadł.
- Nie martw się Chris, Lily lub Petunia pomogą ci w zmywaniu.- Uśmiechnęła się mama.- Wybierz sobie, która ma ci pomagać.
- Nie potrzebuję żadnej pomocy, ale skoro muszę wybierać to niech to będzie Lily.- Odpowiedział z głupim uśmieszkiem.
Chwilę później wujek, ciocia, rodzice i Petunia wyszli na taras, aby wypić poobiednią kawę. Natomiast my z Chrisem zajęliśmy się zmywaniem.
- Ładna jesteś. Masz ładne włosy i oczy. W ogóle jesteś ładną dziewczyną, powiedziałbym piękną. Jesteś też bardzo zgrabna.- Powiedział.
- Dzięki, ale nie przystawiaj się do mnie jesteśmy rodziną.
- No i?
- No i to, że nie moglibyśmy być razem. Jesteś moim wujkiem.
- Jaka ty jesteś głupia. Myślisz, że chciałbym, żebyś była moją dziewczyną?!- Roześmiał się. Ten śmiech mnie przeraził, był zimny i złowieszczy.
- To po co się do mnie przystawiasz? Komplementujesz?
- Bo obiecałem sobie, że się zmienię i będę miły, ale to mi nie wychodzi, więc łamię obietnicę.
- Jeszcze cię nie znam, a już nie lubię.
- Trudno przeżyję. Ale wiem, że prędzej czy później się we mnie zakochasz jak ja w tobie.
- Zakochałeś się we mnie? Też mi coś! Tak się nie zachowuje zakochany chłopak.
- To jak? Naucz mnie jak mam się zachowywać, jak ci dogodzić, żebyś ty też się we mnie zakochała?- Już nie był wrednym i strasznym chłopakiem, ale miłym i jakby niewinnym.
- Nigdy cię nie nauczę. Nie zakocham się w tobie. Nie wiem czy w ogóle kiedykolwiek byśmy mogli się zaprzyjaźnić.
- Dlaczego? Nie pasuję ci? Przecież mówiłaś, że miałaś chłopaka, ale zerwaliście, czyli jesteś wolna.
- Ale ty mi się nie podobasz rozumiesz?!
Rzuciłam gąbkę, wytarłam ręce w ręcznik i wyszłam na taras do reszty zostawiając Chrisa samego i chyba smutnego.

3 komentarze:

  1. Hej:)
    Masz bardzo ciekawegi bloga! Bardzo mi się podoba.
    Rozpiszę się wtedy, gdy będę miała dostęp do mojego komputera:) Na razie jestem na laptopie brata
    Wiatr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! Miło mi, że ci się podoba mój blog. ;) Nie chcę nic zdradzać, ale poczekaj na rozwój akcji. Będzie się działo. :D Mam nadzieję, że będziesz stałą czytelniczką. ;)
      Ginny.

      Usuń
  2. OMFG! Chris taki Myryryry xDDD i wogóle XDDDD Lecę dalej!
    Chloe Ann Wolf
    ( http://j-and-l-forever-togheter.blogspot.com )

    OdpowiedzUsuń