piątek, 18 lipca 2014

Rozdział XIV

Za tydzień nie będzie rozdziału, ponieważ wyjeżdżam. Dodam go dopiero po powrocie. ;) A tymczasem proszę o komentarze, bo od dawna ich nie ma! :(
***
Minęły już dwa tygodnie naszego pobytu w Paryżu. Codziennie chodziliśmy po mieście zwyczajnie spacerując. Przez te dwa tygodnie zwiedziliśmy chyba całe miasto. Pewnego popołudnia źle się czułam i zostałam w domu, podczas gdy reszta poszła do miasta, aby zobaczyć występy znanych artystów. Wujek obiecał, że zdobędzie dla mnie autografy i zrobi dużo zdjęć. Ciocia stwierdziła, że nie mogę siedzieć sama w domu, więc nakazała Chrisowi, aby został ze mną. Gdy tylko wyszli za drzwi chłopak zaczął swoje.
- Lily proszę cię daj mi jedną jedyną szansę. Obiecuję, że gdy będziesz ze mną niczego ci nie zabraknie. Lily błagam.
- Chris- starałam się być miła.- Zrozum, nie podobasz mi się. Co to za związek, w którym tylko jedna osoba kocha?- Czułam, że go w jakiś sposób okłamuję mówiąc, że mi się nie podoba.
- Ale moim zdaniem, jeśli byłabyś ze mną to po pewnym czasie byś zobaczyła, że jestem fajnym chłopakiem i byś się zakochała.
- Zdarzają się takie sytuacje, ale bardzo rzadko.
- Wiem, wiem.
Był smutny, przygnębiony. W czasie tej rozmowy zdałam sobie sprawę, że on naprawdę jest fajnym chłopakiem. Zachowuje się często dziecinnie, ale może zanim wyjadę zmężnieje trochę. Jeśli się zmieni dam mu szansę, bo chyba zaczyna mi się podobać.
***
Tego ranka mimo przygnębienia Chris zajmował się mną bardzo dobrze. Co chwila przychodził do pokoju i pytał czy czegoś mi nie trzeba. Z każdą minutą coraz bardziej mi się podobał. Gdy poczułam się lepiej wrócili rodzice, Petunia, wujek oraz ciocia. Wujek tak jak obiecał zrobił dla mnie mnóstwo zdjęć oraz zdobył autografy od wszystkich. Nie znałam żadnego z tych artystów, ale w Hogwarcie moje przyjaciółki na pewno któregoś znają.
***
Następnego dnia obudziłam się, a przy moim łóżku siedział Chris. Był oparty o nocną szafkę i spał. Czemu tu był?
- Chris?- Chciałam go obudzić.
- Hmm?- Zapytał zaskoczony.
- Co ty robisz w moim pokoju?- Nie wiem czemu rozśmieszyło mnie to.
- Och, pewnie znowu lunatykowałem.- Zaczerwienił się.
- Mam nadzieję, że nie kłamiesz? I że to nie jest tylko pretekst?
- No coś ty!
Zeszliśmy na śniadanie. W salonie siedział tylko mój tata i wujek. Gdy zobaczyli mnie i Chrisa razem idących zaczęli coś do siebie szeptać. Usiadłam, a chłopak podał mi herbatę i kanapki. Był taki miły. Naprawdę mi się podobał. Zmieniał się.
***
Siedziałam w moim pokoju i czytałam książkę. Ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę!- Powiedziałam.
- Hej nie przeszkadzam?- Zapytał Chris.
- No coś ty!
Usiadł obok mnie i nic nie mówił. Siedzieliśmy w ciszy przez dobrą chwilę. Nagle chłopak spojrzał mi głęboko w oczy i zaczął się przybliżać. Wreszcie był bardzo blisko i zaczął mnie całować. Odwzajemniłam pierwszy pocałunek, drugi, ale po chwili coś nakazało mi przestać. Odepchnęłam go.
- Dlaczego to zrobiłeś?!
- Myślałem, że..
- Nie Chris! Nie teraz, nie dziś!
Zapadła chwila ciszy, a Chris wybuchnął.
- Co ty sobie wyobrażasz?!
- O co ci chodzi?
- O to, że dajesz mi nadzieje! „Zdarza się, że ludzie się w sobie zakochują dopiero, gdy są razem! Och, ach!”- Zaczął udawać mój głos.- I teraz te pocałunki! Nie dam się więcej zwodzić!
- Ja cię zwodzę?! Śmieszny jesteś!
Plask! Chris uderzył mnie w twarz. To było okropne. Rozpłakałam się.
- Jak mogłeś?!- Łkałam.- Ja myślałam, że postanowiłeś się zmienić! Tak się łudziłam, że ty się w końcu zmienisz! Że.. że.. że będziesz inny! Lepszy!
Chris nie słuchał. Wyszedł z pokoju i zatrzasnął za sobą drzwi. Parę minut później usłyszałam warkot. Wyjrzałam przez okno. To był Chris, siadał na swój motor, który dostał od wujka i cioci na święta w zeszłym roku. Nagle z dużą prędkością pomknął przez ulice Paryża.
***
Dochodziła dwudziesta druga, a Chrisa dalej nie było. Siedziałam w salonie ze wszystkimi. W pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi. Byłam pewna, że to Chris. Podbiegłam szybko, aby otworzyć. Zamiast Chrisa wszedł policjant.
- Dobry wieczór. Hollie, Georges mogę was prosić?- Zapytał. Najwyraźniej bardzo dobrze znał wujka i ciocię.
Oboje podeszli do policjanta, a ja wróciłam do rodziców. Chwilę później ciocia zaczęła płakać, a wujek ją pocieszał. Usłyszałam tylko, że był wypadek, w którym Chris uczestniczył. Chłopak został przewieziony do szpitala i był w ciężkim stanie. Gdy to usłyszałam zamarłam. Przestraszyłam się, że Chris może nie dożyć jutra. Wtedy zdałam sobie sprawę, że stało się to czego on chciał, ale mama nie. Zakochałam się w nim. To był najgorszy dzień w moim życiu. Nie mogłam zasnąć tej nocy, cały czas płakałam, chciałam jak najszybciej spotkać się z Chrisem.
***
Rano powiedziałam cioci, aby zawiozła mnie do szpitala do Chrisa. Zgodziła się. Pojechałyśmy tylko we dwie. Gdy tam dotarłyśmy od razu zapytałam w jakiej sali leży chłopak. Pielęgniarka powiedziała, że w sali numer czternaście. Razem z ciocią szybko tam poszłyśmy. Najpierw weszła ciocia. Ja zostałam na korytarzu. Gdy wyszła powiedziała, że teraz moja kolej. Zapukałam, nie usłyszałam odpowiedzi, ale weszłam.
- Cześć Chris.
Zdziwił się na mój widok.
- Cześć.- Burknął.
Cisza. Chciałam ją przerwać.
-  Posłuchaj. Nie jestem zła za to, że mnie uderzyłeś. Działałeś pod wpływem emocji. Rozumiem cię.
Odwrócił głowę w moją stronę i patrzył na mnie swoimi niebieskimi oczami. Rozejrzałam się Chris leżał sam na sali. Miał złamaną lewą nogę i aż do pasa wsadzoną w gips. Obie ręce również złamane. Na szyi miał kołnierz, czyli kark też uszkodzony. Z rozmyślań wyrwał mnie niewyraźny głos chłopaka.
- Lily przepraszam cię za wszystko. Za to, że cię uderzyłem, że cię podrywałem, bo wiem, że tego nie chciałaś.
- Na początku nie chciałam, ale z czasem zacząłeś mi się podobać, a wczoraj gdy się dowiedziałam, że miałeś wypadek zdałam sobie sprawę, że.. że zakochałam się w tobie. Stało się tak jak chciałeś.
- Fajnie, że się zakochałaś, tylko szkoda, że tak późno.
- Jak to późno? Masz tylko połamanych parę kości! Zrosną się i będzie dobrze!
- Nie Lily. Wczoraj słyszałem jak lekarze rozmawiają za drzwiami. Mówili, że tylko z pozoru wygląda na połamanie. Tak naprawdę mam uszkodzonych wiele narządów wewnętrznych, które już nigdy nie będą same pracowały. Będę kaleką do końca życia.
- Nie mów tak Chris! Przecież nie przestanę cię kochać z tego powodu! Nie wyjadę stąd, zostanę z tobą! Nie będę chodziła do szkoły! Będę cały czas przy tobie!- Rozpłakałam się.
- Nie płacz Lily. Nie chcę być dla ciebie ciężarem, ani dla rodziców. Wróć do szkoły, do koleżanek. Zakochasz się na pewno w kimś innym.- On też zaczął płakać. Pierwszy raz widziałam jak płacze.- Nie obwiniaj się o to, bo to nie twoja wina, tylko moja. Jasne? Masz się nie obwiniać! Masz trzynaście lat! Życie przed tobą!
- Przecież ty będziesz żył! Może na wózku, ale będziesz!
- Nie na wózku Lily. Będę musiał cały czas leżeć! Tak mówili lekarze, bo sprzęt, który pomaga w pracy narządom jest duży i ciężki i nie będę mógł go ze sobą nosić.
Nagle do sali weszła ciocia.
- Lily musimy już jechać.
- Dobrze daj nam jeszcze chwilę.
Skinęła głową i wyszła.
- Lily nie zapomnij o mnie jak wyjedziesz dobrze?
- Dobrze Chris, dobrze.- Wstałam i na pożegnanie pocałowałam go w usta.- Aż do wyjazdu będę cię odwiedzać, obiecuję. I pamiętaj kocham cię.
- Ja ciebie też.
Wyszłam i się rozpłakałam. Ciocia przytuliła mnie i zaprowadziła do samochodu. Wróciłyśmy do domu. Mama poprosiła mnie o rozmowę. Poszłyśmy do jej sypialni. Byłam załamana. Płakałam przez cały czas.
- Lily. Zakochałaś się w nim prawda?
Skinęłam głową, nie mogłam mówić.
-Obiecałaś.
- Mamo- powiedziałam.- Mówiłam ci, że to nie ode mnie zależy.
- Córciu. Rozumiem co to znaczy zakochać się. Wiem jak to jest. I szczerze mówiąc nie mam ci tego za złe. Widocznie myliłam się co do Chrisa. Może jednak jest inny niż przypuszczałam.
Przytuliłam się do niej i zaczęłam coraz bardziej płakać. Tego dnia nie wychodziłam ze swojego pokoju. Myślałam bez przerwy o Chrisie.
***
Petunia była dziwna. Przecież w święta Bożego Narodzenia pogodziłyśmy się, ale gdy wróciłam na wakacje sprawiała wrażenie urażonej moją obecnością. Podczas naszego pobytu w Paryżu zamieniłyśmy może dwa zdania. Co takiego się wydarzyło? Postanowiłam z nią porozmawiać pomimo mojego przygnębienia z powodu wypadku Chrisa. Petunia weszła do pokoju, spojrzała na mnie i usiadła za biurkiem.
- Co robisz?- Zapytałam.
- Piszę do Vernona, a co? Zazdrosna? Może jego też będziesz odpychać, a później się w nim zakochasz co?
- O co ci chodzi?
- O Chrisa mi chodzi. Nie tylko ty tu istniejesz wiesz?
- Nadal nie rozumiem. Czy ty też się w nim zakochałaś?
- Nie! Ale mogłabyś chociaż mnie bliżej poznać z nim. Ani razu podczas naszego pobytu tutaj nie rozmawiałam z nim! Myślisz, że to fajne? Łazić wszędzie z rodzicami, wujkiem i ciocią? Wolałabym spędzić trochę czasu z wami, ale nie! Wy nie chcieliście!
- Petunio.. Trzeba było mi powiedzieć. Bym przecież zapoznała was i w ogóle. Nic nie mówiłaś to uznałam, że nie chcesz.- Siliłam się na spokojny ton.
- Chciałam! I to bardzo! Ale wiesz czego teraz nie chcę?- Nie wiedziałam, więc dałam jej znak, żeby kontynuowała.- Nie chcę mieć z tobą nic do czynienia! A zwłaszcza z Chrisem!
- To co mam cię unikać? Ciekawe jak to zrobię! Mieszkamy w tym samym domu, a do września jeszcze daleko.
- Nie, po prostu się do mnie nie odzywaj!
Zrobiłam jak chciała. Postanowiłam, że nie odezwę się do niej ani słowem. Już nigdy.

piątek, 11 lipca 2014

Rozdział XIII

Nie mogłam uwierzyć w słowa Chrisa „zakochasz się we mnie jak ja w tobie”. Nie znał mnie, a się zakochał. Czy istnieje miłość od dosłownie pierwszego wejrzenia?
***
Następnego dnia obudziłam się dość wcześnie. Petunia jeszcze spała, ale słyszałam, że ktoś krząta się po kuchni. Nałożyłam szlafrok i zeszłam na dół.
- Och to ty.
- Też się cieszę, że cię widzę.- Powiedział z uśmiechem.
- To ja pójdę się jeszcze położyć.
- Nie czekaj!
- O co ci chodzi?
- Chcę tylko porozmawiać.. Proszę.
Nie rozumiałam jego zmiennego zachowania. Usiedliśmy na kanapie w salonie i zaczęliśmy rozmawiać.
- Lily dlaczego mnie nie lubisz?
- Nie dajesz mi ku temu powodów.
- Jak to? Komplementuję cię i w ogóle.
- Komplementy nie wystarczą, żebym cię polubiła.
- A jakbym się zmienił moglibyśmy być razem?
- Nie, bo nie chcę być z kimś kto mi się nie podoba!
- Wiesz co? Odczep się ode mnie! Zostaw mnie w spokoju! Mam cię dość!
Wyszedł do ogrodu i bardzo brutalnie potraktował piłkę do nogi. Ja zostałam w salonie i nie wiedziałam co odpowiedzieć. On naprawdę był dziwny. Poszłam do swojego pokoju i się ubrałam.
***
Zaraz po śniadaniu pojechaliśmy wszyscy na pierwsze zwiedzanie Paryża. Wujek z ciocią chcieli, żebym pojechała ich samochodem, bo stwierdzili, że ja i Chris bardzo się lubimy. Mylili się, ja go nie lubiłam, no może trochę, ale nie byłam pewna. Po drodze Chris parę razy próbował ze mną flirtować. Ale on miał tupet! Tak przy własnych rodzicach?!
***
Najpierw zwiedzaliśmy Wieżę Eiffla. Później pojechaliśmy na uniwersytet Sorbona, bo Chris chciał mi się pochwalić, gdzie się wybiera na studia. Następnie pojechaliśmy do muzeum Luwr, a potem do Ogrodu Luksemburskiego i Pola Marsowego. Na koniec oczywiście musieliśmy pojechać do Disneylandu. Będąc w Paryżu i tam nie pojechać? Wróciliśmy do domu przed osiemnastą. Byliśmy zmęczeni, ale i zadowoleni. Zrobiliśmy sobie bardzo dużo zdjęć. Chris cały czas mnie obejmował z zaskoczenia, przytulał, łaskotał, a gdy siedzieliśmy spokojnie na ławce gładził moje włosy i łapał za rękę. Odpychałam go i dawałam mu znak, żeby przestał. Nie chciałam się z nim kłócić przy wszystkich.
***
Chris był na mnie zły tego wieczoru. Zrobiło mi się go żal przez chwilę, bo siedział nadąsany, nie śmiał się, nawet na mnie nie patrzył, a nikt nie zwrócił mu uwagi czy coś się stało. Jego zły humor również mi się udzielił, więc chciałam pójść szybciej spać. Gdy wchodziłam po schodach słyszałam jak Chris mówi, że też się położy. Wszedł za mną do mojego pokoju.
- Co ty wyprawiasz?! Oszalałeś?!
- Porozmawiajmy!
- Nie mamy o czym.
- A właśnie, że mamy. Rozumiem nie podobam ci się, ale ty mi tak! Zrozum!
- Co mnie to obchodzi?! W Hog…- Ugryzłam się za język.- W mojej szkole podobam się co drugiemu chłopakowi i już zdążyłam się do tego przyzwyczaić, ale żaden z nich nie jest tak natrętny jak ty!- Musiałam skłamać o tych chłopakach, bo myślałam, że dzięki temu się odczepi.
- I dobrze! Jestem natrętny, bo próbuję zdobyć to co jest moje! Jesteś moja Lily! Słyszysz? Moja! Jeśli się dowiem kiedyś, że masz innego chłopaka to się powieszę!
- Nie jestem jakąś rzeczą to raz! Dwa nie jestem twoja i nigdy nie będę! Trzy wyjdź z mojego pokoju!
- To mój dom i mogę wchodzić, do którego pokoju chcę i kiedy chcę!
- Wynoś się!- Wypchnęłam go z pokoju, a potem zatrzasnęłam drzwi.
Na pewno wszyscy na dole słyszeli tą kłótnię. My nie krzyczeliśmy, tylko wrzeszczeliśmy. Położyłam się spać i zaraz zasnęłam zmęczona tą sytuacją. 

sobota, 5 lipca 2014

Rodział XII

W tym roku rodzice postanowili, że spędzimy wakacje we Francji, a konkretniej  w Paryżu. Mieszkała tam ciotka mojej mamy Hollie wraz ze swoim mężem Georgesem i ich adoptowanym synem Chrisem. Chris był w moim wieku, ale ani on ani jego rodzice nic nie wiedzieli o magii i pierwszym zastrzeżeniem rodziców było niewygadanie się im o moich nadprzyrodzonych zdolnościach. W środę, dzień przed odlotem byłam już spakowana i gotowa na wakacje w „mieście miłości”. Późnym wieczorem, gdy leżałam na łóżku i czytałam książkę do pokoju weszła mama.
- Przepraszam, że bez pukania.
- Spokojnie nic się nie stało- uśmiechnęłam się pogodnie.- Jesteś smutna mamo?
- Nie, nie. Chciałam z tobą chwilkę pogadać.
- Jasne.- Usiadłam i zrobiłam mamie miejsce.- O czym?
- O Chrisie. Wiesz córciu on jest przystojnym chłopcem. Kulturalnym, grzecznym, ale niestety tylko w obecności gości. Mam nadzieję, że wiesz co mam na myśli. Tak naprawdę cały czas pyskuje do Hollie i Georgesa, obraża ich, a co gorsza używa przekleństw. Ciotka opowiadała mi ostatnio, że Chris miał dziewczynę, która zerwała z nim po czterech dniach. On cały czas do niej wydzwaniał, pisał listy, przychodził do domu, kontrolował. Dziewczyna nie wytrzymała i zerwała z nim. Wtedy Chris pokazał swoją prawdziwą maskę. Zaczął ją coraz częściej nachodzić, prosić o drugą szansę. Nic to nie dało. Krzyczał pod jej oknem, że jest jego i zawsze będzie. Gdy się dowiedział, że ona ma już innego chłopaka wpadł w szał. Któregoś razu po szkole poczekał na niego i go pobił.
- Po co mi to mówisz mamo? Chcesz, żebym go znielubiła zanim go w ogóle poznam?
- Oczywiście, że nie! Ale chcę cię ostrzec. Proszę Lily nie zakochuj się w nim. Błagam cię. On cię skrzywdzi.
- Ale mamo..
- Lily obiecaj!
- Nie mogę ci tego obiecać. Miłość przychodzi niespodziewanie. Skąd mogłam wiedzieć, że w Hogwarcie zakocham się w Billu? Postaram się, ale nawet jeśli się zakocham w Chrisie to co? Nie mogę z nim być jesteśmy rodziną. To jest jakby mój wujek.
- Tak, ale nie macie wspólnych więzów krwi rozumiesz? Takie małżeństwa to nie kazirodztwo i teoretycznie moglibyście się związać. Ale Lily postaraj się dla mnie proszę. Nie zakochuj się w nim dobrze?
- Dobrze postaram się. A co z Petunią? Rozmawiałaś z nią o tym?
- Nie, nie muszę. Ona jest nadal z tym Vernonem i twierdzi, że go kocha, więc jestem spokojna.
- Aha czyli jak ona ma chłopaka to jesteś spokojna, ale jak ja nie mam to już nie jesteś?!
- Lily przecież wiesz, że nie to miałam na myśli. Nie denerwuj się i kładź się spać jutro o siódmej pobudka.
Pocałowała mnie w czoło i wyszła z pokoju. Nie mogłam zasnąć i wyobrażałam sobie wygląd Chrisa. „Może jest wysokim brunetem lubiącym się bawić i szaleć? A może to wysoki blondyn lubiący czytać, uczyć się, ale zarazem skrywający tajemnicę o swoim prawdziwym ja? No cóż już jutro się dowiem.”
***
To nie był mój pierwszy lot samolotem, ale i tak się bałam. Po strasznym starcie i wzbiciu się w powietrze trochę się uspokoiłam. Wyciągnęłam karty i zaczęłam grać z Petunią w wojnę. Po dwóch godzinach samolot wylądował. Na lotnisku odebrał nas wujek Georges. Był to wysoki, chudy mężczyzna, trochę starszy od taty. Miał na sobie jasne jeansy, koszulę w kratę oraz pantofle. Jego kozia bródka mnie rozśmieszała. Jechaliśmy jego wielkim, ośmioosobowym samochodem podziwiając Paryż. Po półgodzinie dotarliśmy do domu. To nie był zwykły dom, to był po prostu dwupiętrowy pałac z ogromnymi oknami, tarasem i ogródkiem. Przeszliśmy przez bramkę, potem marmurowymi schodami weszliśmy do małego korytarza. Tam zdjęliśmy buty i weszliśmy do ogromnego salonu. Był tam kominek, nad nim wielki telewizor. Niedaleko stały dwie skórzane kanapy i cztery fotele oraz szklany stoliczek. Podłoga była wyłożona białymi kafelkami. Z salonu wychodziło się na taras, a z niego do ogródka, w którym był basen, grill i pole do siatkówki oraz piłki nożnej. Obok salonu była kuchnia. Na korytarzu były schody prowadzące do czterech sypialni i dwóch łazienek. Do pokojów wujostwa oraz Chrisa nie wchodziliśmy, bo po co? Pokój rodziców wyglądał zwyczajnie. Podwójne łóżko okryte narzutą z bawełny i porozrzucanymi poduszkami. W rogu stała szafa i niewielka komoda, na której stał mały telewizor. W pokoju moim i Petunii były dwa łóżka z kolorową pościelą. Było tam jedno biurko oraz dwie szafy. Mieliśmy tu spędzić miesiąc, więc lepiej było rozpakować walizki. Na samej górze była sala do ćwiczeń oraz medytacji. W obydwu łazienkach było to samo. Ogromne jacuzzi, wanna, prysznic, toaleta oraz tradycyjnie umywalka, lustro i kubek na szczoteczki do zębów. Zostawiliśmy walizki w pokojach i zeszliśmy na dół. Czekała tam na nas ciocia Hollie, wujek oraz bardzo przystojny chłopak, z całą pewnością był to Chris. Przywitaliśmy się. Na pierwszy rzut oka Chris wydawał się miłym i ułożonym chłopakiem, ale jeszcze wtedy nie wiedziałam jaki jest naprawdę. Była pora obiadu, więc zasiedliśmy do stołu.
- Dziewczynki- zaczął wujek.- To są wakacje, ale w naszym domu jest dla was jedna zasada. Nie możecie schodzić na sam dół do piwnicy. Już wyjaśniam dlaczego. Są tam różne rodzaje alkoholu oraz niebezpieczne narzędzia. Nie chciałbym, żebyście się upiły lub zrobiły sobie krzywdę jasne? Nawet Chris nie ma tam wstępu.- Potrząsnęłyśmy głowami.- A tak poza tym czujcie się jak u siebie w domu. Nie pytajcie nas co możecie, a co nie. Chodzi oczywiście o użytek domu, na przykład robienie sobie przekąsek, kąpanie się w basenie, granie w gry lub cokolwiek innego. Natomiast o jakiekolwiek wyjścia musicie zapytać, ale nie łudźcie się, że pozwolimy wam samym chodzić po obcym mieście.
Podczas obiadu ciocia wypytywała mnie i moją siostrę o nasze szkoły, przyjaciół, wolny czas i chłopaków. Było wesoło. Wujek opowiadał dowcipy lub śmieszne sytuacje, które wydarzyły mu się w pracy. Był on lekarzem. Ciocia natomiast była nauczycielką baletu.
- Raz przyszedł pewien starszy człowiek. Miał chory wyrostek i czekała go operacja. Gdy go po raz pierwszy badałem powiedział do mnie. „Proszę pana lekarza. Niech pan powiadomi moją Olivię, Lizzy i Muriel, że ja tu jestem.” Odpowiedziałem, więc dobrze niech pan tylko poda adres i zaraz wysyłam telegram. „Akacjowa 33. Wie pan Muriel to żona, a Lizzy i Olivia to córki.”
Już miałem iść na pocztę szybko wysłać telegram, ale powiedziałem przed wyjściem, że zajmą się nim trzy pielęgniarki. Przyszły trzy dziewczyny na stażu. „Panie lekarzu! Niech pan nie wysyła! Po co mi żona i córki skoro takie piękne damy się mną zajmą!”. Myślałem, że nie wytrzymam ze śmiechu!
Wszystkich bolały brzuchy ze śmiechu od opowieści wujka. Spojrzałam na Chrisa, nie śmiał się. Gdy napotkał mój wzrok, speszył się, zarumienił i wstał od stołu.
- A gdzie ty się wybierasz?- Zapytał ostro wujek.
- Do swojego pokoju, a gdzie?
- Siadaj, goście są. Poza tym trzeba pozmywać po obiedzie, a my z mamą na pewno tego nie będziemy robić.
Chris burknął coś w rodzaju „odczepcie się wszyscy ode mnie” i usiadł.
- Nie martw się Chris, Lily lub Petunia pomogą ci w zmywaniu.- Uśmiechnęła się mama.- Wybierz sobie, która ma ci pomagać.
- Nie potrzebuję żadnej pomocy, ale skoro muszę wybierać to niech to będzie Lily.- Odpowiedział z głupim uśmieszkiem.
Chwilę później wujek, ciocia, rodzice i Petunia wyszli na taras, aby wypić poobiednią kawę. Natomiast my z Chrisem zajęliśmy się zmywaniem.
- Ładna jesteś. Masz ładne włosy i oczy. W ogóle jesteś ładną dziewczyną, powiedziałbym piękną. Jesteś też bardzo zgrabna.- Powiedział.
- Dzięki, ale nie przystawiaj się do mnie jesteśmy rodziną.
- No i?
- No i to, że nie moglibyśmy być razem. Jesteś moim wujkiem.
- Jaka ty jesteś głupia. Myślisz, że chciałbym, żebyś była moją dziewczyną?!- Roześmiał się. Ten śmiech mnie przeraził, był zimny i złowieszczy.
- To po co się do mnie przystawiasz? Komplementujesz?
- Bo obiecałem sobie, że się zmienię i będę miły, ale to mi nie wychodzi, więc łamię obietnicę.
- Jeszcze cię nie znam, a już nie lubię.
- Trudno przeżyję. Ale wiem, że prędzej czy później się we mnie zakochasz jak ja w tobie.
- Zakochałeś się we mnie? Też mi coś! Tak się nie zachowuje zakochany chłopak.
- To jak? Naucz mnie jak mam się zachowywać, jak ci dogodzić, żebyś ty też się we mnie zakochała?- Już nie był wrednym i strasznym chłopakiem, ale miłym i jakby niewinnym.
- Nigdy cię nie nauczę. Nie zakocham się w tobie. Nie wiem czy w ogóle kiedykolwiek byśmy mogli się zaprzyjaźnić.
- Dlaczego? Nie pasuję ci? Przecież mówiłaś, że miałaś chłopaka, ale zerwaliście, czyli jesteś wolna.
- Ale ty mi się nie podobasz rozumiesz?!
Rzuciłam gąbkę, wytarłam ręce w ręcznik i wyszłam na taras do reszty zostawiając Chrisa samego i chyba smutnego.