No i jest nowy rozdział!! Tym razem dłuższy i czcionka powiększona. :) Jeśli znajdziecie jakieś błędy bądź literówki to piszcie, a ja poprawię. ;)
***
Wstałam
bardzo wcześnie. Pierwsze promienie słońca przedzierały się przez kotary mojego
łóżka. Usiadłam i spojrzałam na zegarek była szósta rano. Spałam jedynie dwie
godziny, ale nie byłam zmęczona. Po cichu, aby nie zbudzić dziewczyn, poszłam
do łazienki, wzięłam prysznic, umyłam zęby, związałam włosy w kucyk, spakowałam
książki do torby i w piżamie zeszłam do pokoju wspólnego, w którym nikogo
jeszcze nie było. Tak naprawdę dopiero mu się przyjrzałam. Był to duży pokój, w
kolorach szkarłatno-złotych. W czterech kątach stały stoliki i krzesła, na
których uczniowie zazwyczaj odrabiali lekcje. Na ścianie, po lewej stronie były
duże okna z witrażami, a pomiędzy nimi kominek, obok którego stały cztery
fotele i mały stolik. Zaś po prawej stronie, było przejście, którym można było
wyjść z wieży. Rozsiadłam się w fotelu, przy kominku i zaczęłam rozmyślać o
tych wszystkich wydarzeniach. „To jest jak cudowny sen, z którego nie mogę się
obudzić.” Siedziałam tak chyba piętnaście minut. Potem zamknęłam oczy i na
chwilę zasnęłam. Ta chwila trwała godzinę. Obudziła mnie Dorcas. Szybko
pobiegłam na górę ubrać się i poprawić włosy. Razem z Dor zeszłyśmy na
śniadanie, potem wróciłyśmy po torby i poszłyśmy na pierwszą lekcję, czyli
zielarstwo.
- Jestem profesor Pomona Sprout. Dziś musimy omówić PSO, czyli Przedmiotowy
System Oceniania.
Wszyscy uczniowie jęknęli i usiedli wygodnie, żeby wysłuchać jak zwykle nudnych
pierwszych lekcji. Inne zajęcia przebiegły tak samo.
- Jestem profesor Minerva McGonagall… Korneliusz McMillan… musimy… omówić… PSO.
Tak nam minął pierwszy dzień. Po lekcjach wszyscy uczniowie, ale tylko klas
pierwszych wyszli na błonia, ponieważ tylko oni nie mieli jeszcze nic zadane.
Usiadłam z Ann, Dorcas i Rachel pod wielkim dębem i zaczęłyśmy rozmawiać, a
właściwie plotkować o wszystkim i wszystkich. Później Dor odciągnęła mnie na
chwilę na bok i powiedziała:
- Lily, słuchaj znamy się tylko dwa, a właściwie trzy dni, a ja już cię bardzo
polubiłam. Znalazłyśmy wspólny język i dobrze nam w naszym towarzystwie. Czy chciałabyś
zostać moją „Best friend forever”?
Przez chwilę nie wiedziałam co odpowiedzieć. Po prostu zaniemówiłam, ale po
dłuższej chwili odpowiedziałam:
- Och, Dorcas to.. wspaniały pomysł!
I wtedy dziewczyna uśmiechnęła się i wyjęła z kieszeni dwa naszyjniki, które
przypominały wyglądem połamane serce.
- Jeden dla mnie, jeden dla ciebie. To będzie symbol naszej przyjaźni.-
Powiedziała czarnowłosa i przytuliła mnie.
Odwróciłyśmy się, ale pod dębem nie było już ani Ann, ani Rachel. Wzruszyłyśmy
ramionami i ruszyłyśmy w stronę zamku. Po drodze Dorcas opowiadała mi o
Jamesie:
- On jest naprawdę bardzo fajnym chłopakiem! Znam go już sześć lat i nigdy nie
poznałam nikogo lepszego. Poważnie! Owszem jest rozrabiaką i łobuzem, ale jeśli
przyjdzie co do czego to potrafi być bardzo poważny i miły. A po za tym jest
przystojny. Nie tak jak Syriusz, ale..- Przerwała i zarumieniła się.
Ja puściłam do niej oczko i powiedziałam:
- Dobrze Dor może i masz rację. Dam mu jeszcze jedną szansę. No i go przeproszę
za moje zachowanie. Za szybko go oceniłam.
- O wiele za szybko!- Odpowiedziała nadal czerwona przyjaciółka.
***
Jeszcze tego samego popołudnia siedziałyśmy z Dor w pokoju wspólnym. Nagle
wszedł James. Dorcas powiedziała:
- Przeproś go teraz.
- Nie.. Poczekam jeszcze na..- Przyjaciółka nie pozwoliła mi dokończyć tylko
pchnęła mnie na chłopaka.
- O, cześć.- Powiedział James jakby od niechcenia.
- Hej. Słuchaj, chciałam…
- Dalej się przemądrzać i obrażać? Sory, ale ja nie mam na to ochoty.- Odwrócił
się na pięcie i zaczął odchodzić w stronę dormitorium.
- Nie, James czekaj!
- No co?!
- Chciałam cię przeprosić. Byłam jak rozwydrzona dziewucha. Przepraszam cię
bardzo. Wybaczysz mi to?
James zarumienił się.
- Och, Lily ja ciebie też przepraszam. Za wczoraj i za teraz z resztą też. Oczywiście,
że ci wybaczę.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, ale mam jeszcze jedną sprawę.
- O co chodzi?
- Moglibyśmy spróbować się przyjaźnić?
- Oczywiście! Genialny pomysł!
Przytulił mnie i poszedł do swojego dormitorium. Potem padłam z ulgą na fotel
obok Dorcas.
- Jednak James nie jest taki zły, prawda?
- No nie, miałaś rację.
- Ja ją zawsze mam.- Zaśmiała się Dor.
***
Położyłam się bardzo wcześnie spać. Przed snem rozmyślałam jeszcze o Jamesie.
„On naprawdę był tego dnia bardzo miły. Rzeczywiście źle go oceniłam. Cóż
zdarzają się w życiu pomyłki.” Długo nie mogłam zasnąć, a gdy już mi się udało,
śnił mi się James. „Stałam na korytarzu i patrzyłam przez okno na błonia.
Nagle, usłyszałam za sobą tak dobrze znany głos:
- Evans, umów się ze mną.
Odwróciłam się i w odpowiedzi pocałowałam go namiętnie w usta.
Obraz rozmazał się i nagle znalazłam się w kościele. Byłam w białej sukni, na
głowie miałam welon, a przede mną stał James. Był już dorosły, w czarnym
garniturze, białej koszuli i czerwonej muszce.
- Czy ty Lilianne Evans, bierzesz tego oto Jamesa Pottera, za męża?- Zapytał
ksiądz.
- Tak.
- A czy ty Jamesie Potterze, bierzesz tę oto Lilianne Evans, za żonę?
- Tak.- Odparł James.
- A więc ogłaszam was mężem i żoną!
James przybliżył się do mnie i namiętnie pocałował.
Obraz znów się rozmazał, a ja siedziałam na kanapie w pokoju i oglądałam
telewizję. Byłam w zaawansowanej ciąży. Obok mnie siedział James z uchem
przyciśniętym do mojego brzucha.
- Ale skubany kopie!
- Bo poznaje tatusia.- Uśmiechnęłam się.
- Lily, jak go nazwiemy? Zaraz się urodzi, a my nie mamy dla niego imienia. I
co, będzie bez imienny?
- Myślałam nad imionami i może Olivier? Albo Ted?
- A ja myślałem, że może Harry? Wiesz, po tym moim zmarłym wujku, którego tak
lubiłem?
- Tak pamiętam. Harry, bardzo ładnie, a nawet ładniej niż te co ja wymyśliłam.
- Czyli co? Harry? Zgadzasz się?
- No tak!- Pocałowałam go w policzek.
- Harry, masz imię po najodważniejszym wujku z rodziny i masz być taki jak on!-
Krzyknął James do brzucha.
W odpowiedzi Harry kopnął go w ucho.”
Obudziłam się była trzecia nad ranem. Usiadłam na łóżku i poczułam jakąś dziwną
więź z Jamesem. Najbardziej zdumiewające było to, że w tych snach widziałam
dokładnie tylko postacie, reszta była zamazana. A jeszcze dziwniejsze było to,
że to był strasznie realny sen i czułam jakby to naprawdę miało się kiedyś
wydarzyć.
***
Minęło już sześć miesięcy odkąd jestem w Hogwarcie. Właśnie wracałyśmy z Dorcas
z zaklęć. Były dziś walentynki, więc cały zamek został obwieszony serduszkami,
a Wielka Sala wyglądała jak różowy pokój małej dziewczynki. Podczas lunchu
amory roznosiły walentynki. Nie spodziewałam się, że coś dostanę, a jednak..
Była to kartka w serduszka, w czerwonej kopercie, również w serduszka, a na
niej wiersz:
„Bardzo Cię kocham, dobrze to wiesz.
Zrobię dla Ciebie co tylko chcesz
i tylko jedno marzenie mam,
aby wciąż szczęście sprzyjało nam.
Twój
cichy wielbiciel.”
Zarumieniłam się i zobaczyłam, że w kopercie jest coś jeszcze. Na kartce było
napisane: „Jeśli nie domyślasz się kim jestem, a chciałabyś wiedzieć, przyjdź
do pokoju wspólnego Gryffindoru oczywiście o 22.30. Wtedy mnie poznasz. Będę
czekał.” Postanowiłam, że pójdę choć Dorcas mi odradzała. Tak więc, gdy wybiła
22.30 zeszłam do pokoju wspólnego. Nikogo tam nie było, ale zobaczyłam, że w
kominku żarzy się ogień, a na fotelu ktoś siedzi. „To on” pomyślałam. Podeszłam
bliżej i chrząknęłam. Chłopak wstał i odwrócił się. Zdziwiłam się tym kogo
zobaczyłam.
- James? To ty?
- Tak ja.- Uśmiechnął się szelmowsko i odgarnął włosy.- Słuchaj Lily,
zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia. Od pół roku próbowałem się w
sobie zebrać, żeby ci to powiedzieć. Uznałem jednak, że walentynki to najlepsza
okazja.
- Och, James to piękne. To wszystko. Walentynka, to spotkanie, ale..
- Naprawdę? Podoba ci się?
- Tak, ale..
- Czekaj. Zanim cokolwiek powiesz, chcę cię o coś zapytać. Czy chciałabyś
zostać..- Serce waliło mi jak młotem.- Moją dziewczyną?
- James, ja.. nie mogę. Przepraszam cię bardzo, przyjaźnimy się, a ja nie chcę,
żeby z powodu głupiego rozstania, ta przyjaźń się skończyła.
- Rozumiem Lily. Nie przejmuj się, nie jestem zły.
- To dobrze.- Przytuliłam go, a potem James odprowadził mnie, aż pod same drzwi
dormitorium.
***
Nadszedł czerwiec, a wraz z nim egzaminy. Ja, Dorcas i Ann zdałyśmy prawie
wszystko na Wybitny. To wszystko tak szybko minęło. Ten rok, przecież przeżyłam
tyle przygód i to w zaledwie parę miesięcy. James wyznał mi miłość, nauczyłam
się zamieniać żółwia w czajnik, w ogóle nauczyłam się czarować. Ten rok był
cudowny i mam nadzieję, że następny będzie taki sam, a nawet lepszy. Po powrocie do domu opowiedziałam wszystko
rodzicom, Petunia oczywiście nie chciała słuchać. Ominęłam jednak wątek z
Jamesem i walentynkami. Już dwa dni po rozpoczęciu wakacji spotkaliśmy się całą
paczką w Trzech Miotłach i rozmawialiśmy o planach na wakacje, popijając piwo
kremowe. Gdy wróciłam, rzuciłam się na swoje łóżko, te duże, mięciutkie
łóżeczko, niestety bez kolumienek i zasłon, do których tak się przywiązałam, i
marzyłam, żeby te wakacje jak najszybciej minęły. Razem z rodzicami i Petunią
wyjechałam do Grecji, do cioci Muriel i wujka Philipa. Poznałam tam ich syna,
który był w moim wieku Stevena. Świetnie się dogadywaliśmy. Twierdził, że Petunia jest dziwna i nie chciał
z nią spędzać czasu, tym dla mnie lepiej, bo przynajmniej mogłam uwolnić się od
jej ciągłych wyzwisk w stosunku do mnie, typu „Dziwadło”, „Ta inna” itepe.
Spędziliśmy tam cały lipiec. Ze Stevenem umówiłam się już na przyszłe wakacje,
a w ciągu roku szkolnego będziemy wysyłać do siebie listy, ja do rodziców przez
sowę, a oni do Stevena, chłopak nie wiedział kim jestem i lepiej, żeby tak
zostało.
O jeju jeju.. Jaki fajny rozdział :) Chociaż moim zdaniem James może za szybko poprosił Lily o "chodzenie", bo z treści przecież wynika, że byli dopiero w pierwszej klasie. :D Ale i mimo tego rozdział fajny. Czekam na następne z ogromną ciekawością~IceteaAir
OdpowiedzUsuńWłaśnie taki miałam zamiar, bo w następnych klasach będą "efekty" odmowy Lily. :)
UsuńA po za tym co z tego, że są dopiero w pierwszej klasie? :P W końcu mają już 11 lat, chyba czas najwyższy na miłość hehe :P
UsuńAaa.. Rozumiem już. :D Na miłość czas jest zawsze :D Kiedy można się spodziewać następnego rozdziału?~IceteaAir
UsuńPisałam na początku przecież, że posty będą co piątek. ;) Jeśli coś się zmieni (w co wątpię) to na pewno poinformuję. :)
UsuńA no fakt! Zapomniałam sorki ;D~ItA
UsuńSpoko :)
UsuńFajny, czekam na next! :*
OdpowiedzUsuńLily
Dobry rozdział! :D
OdpowiedzUsuńOjej, jaki słodki James <3
OdpowiedzUsuńOMFG *-* James, soł słit <3 Haha, ja swoje romanse zaczęłam w wieku 9 lat, wiece się nie czepiam :DDD No i ten sen..." Oszukać przeznaczenie. Wersja Jily" XDDDD
OdpowiedzUsuńChloe Ann Wolf
( http://j-and-l-forever-togheter.blogspot.com)