No i notka jest! :D Miała być na początku września i tak jakby
jest. :P Mam nadzieję, że się spodoba. Trochę czasu nad nią siedziałam. ;) Nie
będę się tym razem rozpisywać. ;) Przypomnę tylko o KOMENTARZACH! :D Miłego
czytania kochani! :*
***
Kolejny tydzień minął i znów kolejna sobota. Od kilku dni bez przerwy wiało i lało, więc siedzieliśmy przy kominku. Wtedy zdałam sobie sprawę, że tylko ja i James nie mamy pary. Każdy już znalazł swoją drugą połówkę. Nawet nasz mały, nieśmiały i pulchny Peterek! Jednak ja nie szukałam na razie nikogo. Po przejściach z Billem nie wiedziałam czy zaufam kolejnemu chłopakowi. A James? To był tylko przyjaciel i wszyscy mogą mówić, co chcą, ale ja go nie kochałam. On wielokrotnie mówił, że mnie kocha i żebym się z nim umówiła, ale ja myślę, że chce się mną tylko zabawić. James i prawdziwa miłość? Nie, to niemożliwe. Tak samo myślałam o Syriuszu, a tymczasem jest z Dorcas już tydzień.
- Lily?- Usłyszałam.
- Hmm?- Rozejrzałam się, a wszystkie oczy były zwrócone w moją stronę.
- Pytałam czy idziesz z nami do dormitorium?- Powiedziała Ann.
- Tak jasne, a po co?
- Zagramy w butelkę! Zawsze to jakaś odmiana.
- Ciekaw jestem o czym ona tak myśli, gdy jest nieobecna.- Usłyszałam szept Syriusza, gdy przechodziłam obok niego i Jamesa.
***
Poszliśmy do dormitorium chłopaków, bo stwierdziliśmy, że przesiadujemy tylko w żeńskim. James wyjął swój fałszoskop, a Peter zwinął z kuchni jakąś butelkę. Pierwszy kręcił Remus, wypadło na Ann.
- Pytanie czy wyzwanie?- Zapytał.
- Pytanie.- Odpowiedziała blondynka.
- No dobrze.- Remus uśmiechnął się uroczo.- Za co tak naprawdę mnie kochasz?
Ann przez chwilę milczała. Po paru minutach zaczęłam myśleć, że nie odpowie, ale w końcu powiedziała:
- Za twój uśmiech. Kocham, gdy się uśmiechasz.- Przerwała.- Za twoją opiekuńczość. Wiem, że przy tobie nic mi się nie stanie. Za każdą pobudkę pocałunkiem i za każde „dobranoc” wypowiedziane między pocałunkami. Za dotrzymywanie obietnic i za spełnianie prawie każdej mojej zachcianki. Za to, że gdy się kłócimy tylko ja coś mówię, nawet próbuję cię bić, a ty tylko mnie przytulasz. Przede wszystkim za to, że wytrzymałeś ze mną już dwa lata.
Skończyła. Przez cały czas patrzyła Remusowi w oczy. Po jej wyznaniu każda dziewczyna, oprócz samej Ann, płakała. Pamiętam, jak mówiłam, że w naszym wieku są tylko zauroczenia. Cofam to. W przypadku tych dwoje to była miłość. PRAWDZIWA miłość. Ann zakręciła butelką i wypadło na Syriusza.
- Pytanie czy wyzwanie?- Zapytała.
- Odmiana jakaś się przyda. Pytanie.
- Oo proszę. Czy to prawda, że raz w sylwestra biegałeś w samych bokserkach po podwórku Jamesa?
- Nie.- Odpowiedział Syriusz, a fałszoskop okropnie zapiszczał i zaczął wirować, jak oszalały.
- Hahaha! Zmyśliłam to pytanie! Naprawdę! Nie wiedziałam o co zapytać!- Ann nie mogła się uspokoić, tak się śmiała.- Poważnie? Biegałeś półnagi po podwórku?
- Stare dzieje.- Powiedział, udając obrażonego, chociaż chwilę wcześniej się śmiał.
- Kręć Łapo!- Ponaglał James.
Chłopak pospiesznie zakręcił.
- Tak mnie ponaglałeś, że wypadło na ciebie! Pytanie czy wyzwanie?
- Głupio pytasz! Wyzwanie!
- Sam chciałeś.- Syriusz uśmiechnął się łobuzersko, na co Dor westchnęła niczym zakochana małolata.- Idź do McGonagall i powiedz, że się w niej zakochałeś.
- Ty chcesz koniecznie, żebym dostał szlaban?
- Jeśli tchórzysz to możesz jeszcze wybrać pytanie.- Podpuszczał Jamesa Syriusz.
- Ja tchórzem nie jestem!- Obruszył się James.
Wyszedł z dormitorium i podążył do pokoju nauczycielskiego, a my wszyscy za nim.
* Puk, puk*
- Dzień dobry. Mogę prosić profesor McGonagall?- Zapytał profesora McMillana.
- Minerwo, pan Potter do ciebie.- Powiedział i odszedł.
- Słucham?- Zapytała McGonagall.
- Możemy porozmawiać na osobności?
Pani profesor wyszła z pokoju i zamknęła za sobą drzwi. My byliśmy schowani za rogiem i przysłuchiwaliśmy się.
- O co chodzi Potter? Coś się stało? Zwykle nie przychodzicie do mnie w sobotę po południu.
- Bo chodzi o to, że .. ja panią kocham.
- Co proszę?! Czy to ma być żart?!
- Ależ skąd! Pani profesor ..
- Potter nie rób ze mnie idiotki! Jeśli nie masz nic do roboty to ja ci załatwię szlaban!- Pokręciłem przecząco głową.- Nie chcesz? To idź już! I proszę więcej nie robić sobie żartów z żadnego nauczyciela! Zrozumiano?!
- Tak jest.- Odpowiedział James ze spuszczoną głową.
Chwilę później w dormitorium.
- Opowiedz jeszcze raz!- Prosił Syriusz, trzymając się za brzuch.
- Mówiłem już trzy razy.- Odpowiedział znudzony James.- Dobra teraz ja kręcę.- Po chwili spojrzał na mnie, uśmiechnął się i powiedział.- Evans, Evans, Evans. Pytanie czy wyzwanie?
- Od ciebie? Boję się obu.
- Możesz wybrać oba tylko, które najpierw?- Zaśmiała się Alicja.
- Nie pomagasz.- Powiedziałam.- Ale okej. Wybieram obie opcje. Najpierw pytanie.
- Skoro tak. To czemu się ze mną nie umówisz?
- Bo jesteś jeszcze dziecinny, nieodpowiedzialny, chamski, arogancki, zapatrzony w siebie i najprawdopodobniej chcesz mnie tylko i wyłącznie wykorzystać.- Uśmiechnęłam się, ale nie był to miły uśmiech.
- Ałć! Zabolało!
- Oj, uraziłam Wielkiego Pana Pottera?!
- Haha! Chyba śnisz!
- Ej miała być fajna zabawa!- Próbował zainterweniować Remus, który zauważył, że atmosfera robi się napięta.
- Słuchaj jeśli myślisz, że mówiąc, a wręcz krzycząc „Evans umów się ze mną!”, osiągniesz cel to grubo się mylisz! W przeciwieństwie do tych wszystkich twoich pseudo fanek, ja nie mdleję na twój widok i nie marzę tylko o tym, aby się z tobą umówić.
- Jeszcze będziesz moja. Zobaczysz!- Krzyknął i wyszedł, trzaskając drzwiami.
- Ja też wychodzę.- Powiedziałam.- Nie mam zamiaru tu siedzieć, jeśli on wróci.- I wyszłam.
***
Siedziałam w Pokoju Życzeń. Wyobraziłam sobie plażę, morze, zachód słońca. Tylko ja sama i nikogo więcej. Siedziałam tam i płakałam. Czemu płakałam? Nie mam pojęcia. Po prostu myślałam o jednym, zaraz mi się to kojarzyło z drugim i tak jakoś łzy same leciały. Myślałam, że James jest przyjacielem, ale teraz? Po tej kłótni? Straciłam do niego zaufanie całkowicie. Już mnie on nie obchodził. Postanowiłam, że skoro on postąpił, jak postąpił, to ja nie będę się do niego odzywać. Jeśli już to będzie to chłodne „cześć”. Po co mam się starać, „latać” za nim i mówić „James jesteśmy przyjaciółmi”, „James pogódźmy się”? Skończyła się dobra Lily. Kiedyś w takiej sytuacji bym poszukała go i chciała się pogodzić, ale to było kiedyś. Od teraz będzie zupełnie inaczej. Nawet jeśli mielibyśmy nie odzywać się do siebie nawzajem do końca życia. Nie szkodzi. Mało mam przyjaciół? A chłopaka na razie nie szukam. Poza tym nie chciałabym z nim być. Siedziałam w Pokoju Życzeń jeszcze parę minut i stwierdziłam, że chyba czas wracać do dormitorium. Wstałam, popatrzyłam jeszcze na morze i wyszłam.
W tym samym czasie (dziewczyny są już u siebie)
- Stary! A co będzie jak ona nie odezwie się do ciebie? Już nigdy?- Zapytał mnie Syriusz.- Przecież zależy ci na niej jak cholera! Sam tak mówiłeś! Napraw to!
- Syriusz. Czy ty teraz chcesz, żebym ja ją przepraszał? Za co?! Ja się pytam za co?! Za to, że zapytałem ją podczas gry w butelkę, dlaczego się ze mną nie umówi? Przypominam, że w grze w butelkę wybiera się prawdę lub wyzwanie, a ona wybrała obie te opcje. Mogła wybrać wyzwanie, bo każdy mógł się domyślić o co ją zapytam! Nie będę jej przepraszał. Nie ma w tym ani krzty mojej winy. Może się do mnie nie odzywać. Szczerze? Wisi mi to.
- Wszyscy doskonale wiemy, że nic ci nie wisi.- Powiedział Remus, rozbawiając tym wszystkich.
***
Leżałam na swoim łóżku. Było grubo po północy, a ja wciąż nie mogłam zasnąć. Myślałam o mnie i o Syriuszu. Byliśmy ze sobą już tydzień. To długo, jak na Syriusza. Jego najdłuższy związek trwał dwa dni. Sam mi to powiedział. Nie wiem o czym myślał, mówiąc mi to. Może chciał zasugerować, że ze mną chce pobić swój rekord i ustalić kolejny? Nie mam pojęcia. Syriusz był moim pierwszym, prawdziwym chłopakiem. To przy nim czuję się wyjątkowo. Traktuje mnie, jak księżniczkę. Nawet mówi na mnie „moja księżniczko”, a ja mu wtedy odpowiadam „mój księciu”. To słodkie. Początki związków zawsze są słodkie, ale później to się zmienia. Są kłótnie, sprzeczki, a potem rozstania. To, co kiedyś było piękne, staje się wspomnieniem. Niestety tak bywa. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła pierwsza w nocy. Przypomniałam sobie, jak wczoraj leżałam z Syriuszem u niego na łóżku.
Miałam głowę na jego torsie, a on obejmował mnie i bawił się moimi włosami.
- Co jeśli w przyszłości nie będziemy razem?- Zaczęłam temat.
- Nie dopuszczę do tego.- Odpowiedział, przenosząc swoją rękę na moje plecy.
- Nie mów tak. Nie wiesz, co się wydarzy.
- Posłuchaj. Mogą zdarzyć się kłótnie, jakieś sprzeczki, ale będziemy razem mimo wszystko tak? Chyba, że nie chcesz?
- Zwariowałeś? Oczywiście, że chcę!
- To po co zadręczasz się takimi myślami? Jesteśmy razem, jest nam dobrze, to po co roztrząsać takie zasmucające tematy?
- Sama nie wiem. Po prostu się martwię.
Syriusz przewrócił mnie na plecy tak, że teraz to on leżał na mnie.
- Na zawsze.- Powiedział i zbliżył się do mnie, chcąc mnie pocałować, ale ja zakryłam mu usta ręką.
- Ile będzie trwało to „na zawsze”? Miesiąc? Dwa?
- Kochanie. Jak rozumiesz słowa na zawsze? Na zawsze znaczy na zawsze. Pamiętaj.- Znów chciał mnie pocałować, ale ja szybko go odepchnęłam i zeskoczyłam z łóżka.
- Przepraszam, nie jestem gotowa.- Powiedziałam i chciałam wyjść. To byłby mój pierwszy pocałunek. Już chwytałam za klamkę, gdy podszedł do mnie Syriusz, objął w pasie i szepnął do ucha.
- Nie ma sprawy. Poczekamy.- Przytulił mnie i dopiero pozwolił wyjść.
Jest cudownym chłopakiem. Wręcz wymarzonym. Kto by się spodziewał, że szkolny podrywacz i kawalarz może być taki czuły i opiekuńczy? A najlepsze jest to, że marzenie połowy dziewczyn w szkole stało się moim spełnieniem. Zaczęłam planować naszą wspólną przyszłość i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
***
James i ja nadal nie odzywaliśmy się do siebie. I tak minął luty, marzec i nim się wszyscy obejrzeliśmy zaczął się kwiecień, a wraz z nim przygotowania do corocznych egzaminów, mimo że były one dopiero na początku czerwca. Wolałam zacząć się uczyć zawczasu. Któregoś wieczoru siedziałam sama przy kominku. Peter był u swojej Sophie, Frank i Alicja gdzieś poszli, Remus z Ann byli w bibliotece, a Syriusz zabrał Dor na spacer. Siedziałam i pisałam wypracowanie na OpCM o wilkołakach. Nagle na fotelu obok usiadł James. Spojrzałam na niego i zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Wstałam i chciałam iść do dormitorium, gdy James stanął w taki sposób, że nie mogłam wyjść.
- Odsuń się Potter. Chcę przejść jakbyś nie wiedział.- Warknęłam na niego.
- Spokojnie Evans. Jest jedno magiczne słowo i cię puszczę.
To była nasza pierwsza „rozmowa” od tamtej kłótni.
- Przepuść mnie albo dostaniesz.
- Eee. To więcej niż jedno słowo.- James próbował rozluźnić atmosferę, a przy tym też mnie.
- Nie masz co próbować Potter. Już nigdy nie będzie, jak dawniej.- Odepchnęłam go i poszłam do siebie.
Chwilę później w dormitorium
Siedziałam na swoim łóżku i kończyłam wypracowanie, gdy ktoś zapukał i nie czekając na odpowiedź po prostu wszedł. To był nie kto inny jak:
- Potter.- Powiedziałam, wracając do wcześniejszej pracy.- Czego? Pozwoliłam ci wejść?
- Słuchaj Evans. Jest taka sprawa, a ty musisz mi w niej pomóc.
- Nic nie muszę. Wyjdź.
- Nawet nie wiesz o co chodzi.
- I nie chcę wiedzieć. Wyjdź.
- Ale ..
- Wynocha! Nie rozumiesz?!
Zepchnęłam go z mojego łóżka i sama wstałam, ale tylko po to, żeby otworzyć mu drzwi.
- Mam cię może za rączkę wyprowadzić?
- Chętnie kotku.
- Nie mów tak na mnie! I wyjdź wreszcie!
Przez moment stał w milczeniu i patrzył na mnie. Nie wytrzymałam, wzięłam go za ramię najmocniej, jak umiałam i wyrzuciłam za drzwi. Nasłuchiwałam aż pójdzie. Gdy po dłuższej chwili wyszłam z pokoju, jego już nie było. „I całe szczęście.” pomyślałam.
***
Przed Transmutacją ja, Syriusz, Remus, Frank, Ann i Alicja wygłupialiśmy się i śmialiśmy z młodszych uczniów. Reszta przyjaciół była jeszcze chyba w pokoju wspólnym. W pewnym momencie do Syriusza podeszły jakieś dwie dziewczyny. Jedna z nich była wysoką blondynką o niebieskich oczach i całkiem zgrabnej figurze. Druga zaś była nieco niższa, miała brązowe włosy i piwne oczy. Niestety urodą to ona nie grzeszyła.
- Hej. Kiedy masz wolny wieczór?- Zapytała blondynka.
- No hej. A czemu chcesz wiedzieć?- Zdziwił się Syriusz. Chociaż ja wiedziałam, że on wie o co chodzi tej dziewczynie.
- No proste! Żeby się z tobą umówić!- Mówiąc to, blondyna spojrzała na mnie.
- Sorry maleńka, ale ja mam wszystkie wieczory zajęte od równo dwóch miesięcy.- Objął mnie, nadal patrząc na dwie nieznajome.
- Według mnie jesteś z nią o dwa miesiące za dużo.- Prychnęła i zaczęła odchodzić. Syriusz mocno chwycił ją za ramię.
- Za dużo sobie pozwalasz, obrażając moją dziewczynę. Jeszcze raz takie coś zrobisz albo Dor mi się poskarży, że coś do niej mówiłaś.
- To co? Uderzysz dziewczynę?
- Nie jestem damskim bokserem. Ostrzegam cię tylko, że wtedy miły nie będę.- Puścił ją, a ona szybko odeszła.
- Kocham cię wiesz?- Powiedziałam, gdy Syriusz mnie przytulił. Nie wiem czemu się wtedy ode mnie odsunął. Uśmiechnął się, ale był zmieszany. Wiedziałam, że ma problem z wyrażaniem uczuć, ale mógł chociaż odpowiedzieć „ja ciebie też”. Było mi strasznie przykro. Oczywiście zaraz mi przeszło, bo Syriusz zauważył, że coś jest nie tak i mnie pocałował.
***
Na lekcjach zawsze staraliśmy się siadać obok siebie. Ja akurat zawsze siedziałam centralnie przed Jamesem. Na Historii Magii zaczął kopać mnie w krzesło i szeptać:
- Psst! Psst! Evans!
Postanowiłam się nie odwracać, bo na pewno chciał się ze mną umówić.
- Evans no!
Żadnej reakcji.
- Evans do cholery!- Na szczęście nauczyciel nic nie słyszał, bo James miałby przechlapane.
- Czego ty chcesz?!- Byłam wkurzona.
- Umów się ze mną.- Uśmiechnął się szarmancko, co było w jego stylu.
Pokazałam mu środkowy palec i odwróciłam się w stronę profesora.
- Żartowałem, jeju! Evans!
Tak było przez całą lekcję. Wołał mnie, kopał w krzesło, rzucał we mnie wyrwanymi i zgniecionymi kartkami z jakiegoś brudnopisu, a ja nic. Nawet nie mówiłam mu, żeby przestał, bo by zobaczył, że mnie to denerwuje i dokuczał jeszcze bardziej. Niestety po lekcji zaczepił mnie.
- Evans, zaczekaj.
Zatrzymałam się, ale nie odwracałam.
- Nawet nie spojrzysz na mnie? Spoko. Chciałem zapytać, czy pomożesz mi w nauce?
- Ja? Tobie? Pff.
- Co „pff”? Co? Że niby ja się nie uczę?
- Może jeszcze mi powiesz, że się uczysz? To będzie hit stulecia!- Zaśmiałam się i poszłam.
- Evans!- James zaklął siarczyście, ale puściłam to mimo uszu.
***
Przez następnych kilka dni James prosił mnie o pomoc w nauce, któregoś dnia podczas Transmutacji przesiadł się z Alicją.
- Idź z powrotem do siebie, bo McGonagall się wydrze.- Szepnęłam do niego.
- Nie odejdę, dopóki się nie zgodzisz pomóc mi w nauce.
- To trochę tu posiedzisz i dostaniesz szlaban od McGonagall.
- Evans. Wiem, że chcesz mi pomóc. Ja to czuję.
- Ja czuję spaghetti, zaraz obiad.
- Śmieszne.- Zakpił.- To zgadzasz się czy nie?
- A jak się zgodzę to dasz mi spokój?- Zapytałam zniecierpliwiona.
- Oczywiście!
- Ale działamy na moich zasadach i warunkach. Resztę omówimy po lekcji, a teraz idź już.
***
Umówiłam się z Jamesem o osiemnastej w Pokoju Wspólnym. Nie chciałam, żeby pomyślał, że to randka, więc ubrałam szare dresy, jakąś starą, trochę przydużą bluzkę, a włosy związałam w kucyk. Gdy zeszłam na dół w Pokoju Wspólnym siedziało kilku pierwszorocznych i jakieś dwie trzecioklasistki. Oczywiście przy kominku siedział i czekał James. Ubrał się trochę za elegancko, jak na naukę. Miał na sobie czarne jeansy, niebieską koszulę w kratę, we włosach miał trochę żelu, a jego perfumy było czuć na kilometr. „No trudno. Nie ma odwrotu.” pomyślałam i podeszłam do niego.
- A ty co? Przyszedłeś się uczyć czy czekasz na jakąś swoją faneczkę, żeby ją gdzieś zabrać, uwieść i zostawić?
- Nie? Czekam na ciebie skarbie.- Powiedział, przeczesując włosy. To się stało jego nałogiem.
- Nie mów do mnie skarbie! Zaczynamy od Obrony przed Czarną Magią. Masz książki?- Kiwnął głową na stolik.- Dobra, otwórz na temacie o wilkołakach. Okej. Powiedz mi, co o nich wiesz?
Stałam przed nim, jak prawdziwa nauczycielka.
- Jedyne, co wiem, to to, że jesteś prześliczna.
- Przestań zgrywać pajaca Potter! Co wiesz o wilkołakach?
- Myślę, że umarłem, bo ty musisz być aniołem.
- Nie umarłeś .. Ale jeśli tak bardzo tego chcesz to można to jakoś załatwić.- Uśmiechnęłam się ironicznie.- To co wiesz o wilkołakach?
- Oj, coś wpadło ci do oka? A nie czekaj, wydaje mi się, że do mnie mrugnęłaś.
Ewidentnie James chciał mnie poderwać swoimi tandetnymi tekstami, ale ja się nie dałam.
- Dobra widzę, że nie chciałeś się uczyć tylko mnie podrywać. W takim razie idę.- Wzięłam książki i poszłam do dormitorium. James nawet nie chciał, żebym się zawróciła, co tylko dowiodło, że miałam rację.
Wróciłam do dormitorium, rzuciłam książki na łóżko i poszłam do łazienki. Kilka minut później wyszłam owinięta w ręcznik.
- Co tak szybko?- Zapytała Dor.- Jesteś wykąpana przed dziewiętnastą? Co się stało?
- A co mogło się stać?! Nie chodziło mu o naukę!- Byłam wściekła.- Z dobrego serca chciałam mu pomóc. Myślałam, że może teraz będzie normalny, ale nie! On oczywiście musiał mnie podrywać!
- Spokojnie Lily. James już taki jest. Znam go od dzieciństwa.- Mrugnęła do mnie Dor.
Trochę się uspokoiłam i usiadłam na łóżku, żeby napisać list do rodziców.
***
- Słuchaj. Chcę ich skłócić, a TY- wskazała na mnie palcem- mi w tym pomożesz.- Stałyśmy w jakiejś pustej, nieużywanej klasie.- On musi być mój!
- No nie wiem.
- Pamiętaj, że znam twoją tajemnicę. A chyba nie chciałabyś, żeby wyszła na światło dzienne?
- Ciekawe jaką?- Prychnęłam.
- Rok temu podkochiwałaś się w Severusie Snape. A dobrze wiesz, że nie miałabyś życia, gdyby uczniowie się o tym dowiedzieli. Nikt go nie lubi. Poza tym rudzielcem Evans. To jak? Pomożesz mi nie?
- Niech ci będzie.- Spuściłam głowę. Uważałam, że to głupi pomysł. W końcu oni byli ze sobą tacy szczęśliwi! Ale cóż, nie chciałam, żeby ktoś się dowiedział o moim zauroczeniu.
- Jutro w tym samym miejscu, o tej samej porze omówimy szczegóły. Teraz po moim wyjściu policzysz do dwudziestu i dopiero ty wyjdziesz. Jasne?- Kiwnęłam głową. Dziewczyna wyszła, a ja powiedziałam sama do siebie:
- Nadal uważam, że to idiotyczny pomysł. Rozwalać czyjś związek?
Odczekałam jeszcze chwilę i poszłam w stronę swojego dormitorium.
***
Kolejny tydzień minął i znów kolejna sobota. Od kilku dni bez przerwy wiało i lało, więc siedzieliśmy przy kominku. Wtedy zdałam sobie sprawę, że tylko ja i James nie mamy pary. Każdy już znalazł swoją drugą połówkę. Nawet nasz mały, nieśmiały i pulchny Peterek! Jednak ja nie szukałam na razie nikogo. Po przejściach z Billem nie wiedziałam czy zaufam kolejnemu chłopakowi. A James? To był tylko przyjaciel i wszyscy mogą mówić, co chcą, ale ja go nie kochałam. On wielokrotnie mówił, że mnie kocha i żebym się z nim umówiła, ale ja myślę, że chce się mną tylko zabawić. James i prawdziwa miłość? Nie, to niemożliwe. Tak samo myślałam o Syriuszu, a tymczasem jest z Dorcas już tydzień.
- Lily?- Usłyszałam.
- Hmm?- Rozejrzałam się, a wszystkie oczy były zwrócone w moją stronę.
- Pytałam czy idziesz z nami do dormitorium?- Powiedziała Ann.
- Tak jasne, a po co?
- Zagramy w butelkę! Zawsze to jakaś odmiana.
- Ciekaw jestem o czym ona tak myśli, gdy jest nieobecna.- Usłyszałam szept Syriusza, gdy przechodziłam obok niego i Jamesa.
***
Poszliśmy do dormitorium chłopaków, bo stwierdziliśmy, że przesiadujemy tylko w żeńskim. James wyjął swój fałszoskop, a Peter zwinął z kuchni jakąś butelkę. Pierwszy kręcił Remus, wypadło na Ann.
- Pytanie czy wyzwanie?- Zapytał.
- Pytanie.- Odpowiedziała blondynka.
- No dobrze.- Remus uśmiechnął się uroczo.- Za co tak naprawdę mnie kochasz?
Ann przez chwilę milczała. Po paru minutach zaczęłam myśleć, że nie odpowie, ale w końcu powiedziała:
- Za twój uśmiech. Kocham, gdy się uśmiechasz.- Przerwała.- Za twoją opiekuńczość. Wiem, że przy tobie nic mi się nie stanie. Za każdą pobudkę pocałunkiem i za każde „dobranoc” wypowiedziane między pocałunkami. Za dotrzymywanie obietnic i za spełnianie prawie każdej mojej zachcianki. Za to, że gdy się kłócimy tylko ja coś mówię, nawet próbuję cię bić, a ty tylko mnie przytulasz. Przede wszystkim za to, że wytrzymałeś ze mną już dwa lata.
Skończyła. Przez cały czas patrzyła Remusowi w oczy. Po jej wyznaniu każda dziewczyna, oprócz samej Ann, płakała. Pamiętam, jak mówiłam, że w naszym wieku są tylko zauroczenia. Cofam to. W przypadku tych dwoje to była miłość. PRAWDZIWA miłość. Ann zakręciła butelką i wypadło na Syriusza.
- Pytanie czy wyzwanie?- Zapytała.
- Odmiana jakaś się przyda. Pytanie.
- Oo proszę. Czy to prawda, że raz w sylwestra biegałeś w samych bokserkach po podwórku Jamesa?
- Nie.- Odpowiedział Syriusz, a fałszoskop okropnie zapiszczał i zaczął wirować, jak oszalały.
- Hahaha! Zmyśliłam to pytanie! Naprawdę! Nie wiedziałam o co zapytać!- Ann nie mogła się uspokoić, tak się śmiała.- Poważnie? Biegałeś półnagi po podwórku?
- Stare dzieje.- Powiedział, udając obrażonego, chociaż chwilę wcześniej się śmiał.
- Kręć Łapo!- Ponaglał James.
Chłopak pospiesznie zakręcił.
- Tak mnie ponaglałeś, że wypadło na ciebie! Pytanie czy wyzwanie?
- Głupio pytasz! Wyzwanie!
- Sam chciałeś.- Syriusz uśmiechnął się łobuzersko, na co Dor westchnęła niczym zakochana małolata.- Idź do McGonagall i powiedz, że się w niej zakochałeś.
- Ty chcesz koniecznie, żebym dostał szlaban?
- Jeśli tchórzysz to możesz jeszcze wybrać pytanie.- Podpuszczał Jamesa Syriusz.
- Ja tchórzem nie jestem!- Obruszył się James.
Wyszedł z dormitorium i podążył do pokoju nauczycielskiego, a my wszyscy za nim.
* Puk, puk*
- Dzień dobry. Mogę prosić profesor McGonagall?- Zapytał profesora McMillana.
- Minerwo, pan Potter do ciebie.- Powiedział i odszedł.
- Słucham?- Zapytała McGonagall.
- Możemy porozmawiać na osobności?
Pani profesor wyszła z pokoju i zamknęła za sobą drzwi. My byliśmy schowani za rogiem i przysłuchiwaliśmy się.
- O co chodzi Potter? Coś się stało? Zwykle nie przychodzicie do mnie w sobotę po południu.
- Bo chodzi o to, że .. ja panią kocham.
- Co proszę?! Czy to ma być żart?!
- Ależ skąd! Pani profesor ..
- Potter nie rób ze mnie idiotki! Jeśli nie masz nic do roboty to ja ci załatwię szlaban!- Pokręciłem przecząco głową.- Nie chcesz? To idź już! I proszę więcej nie robić sobie żartów z żadnego nauczyciela! Zrozumiano?!
- Tak jest.- Odpowiedział James ze spuszczoną głową.
Chwilę później w dormitorium.
- Opowiedz jeszcze raz!- Prosił Syriusz, trzymając się za brzuch.
- Mówiłem już trzy razy.- Odpowiedział znudzony James.- Dobra teraz ja kręcę.- Po chwili spojrzał na mnie, uśmiechnął się i powiedział.- Evans, Evans, Evans. Pytanie czy wyzwanie?
- Od ciebie? Boję się obu.
- Możesz wybrać oba tylko, które najpierw?- Zaśmiała się Alicja.
- Nie pomagasz.- Powiedziałam.- Ale okej. Wybieram obie opcje. Najpierw pytanie.
- Skoro tak. To czemu się ze mną nie umówisz?
- Bo jesteś jeszcze dziecinny, nieodpowiedzialny, chamski, arogancki, zapatrzony w siebie i najprawdopodobniej chcesz mnie tylko i wyłącznie wykorzystać.- Uśmiechnęłam się, ale nie był to miły uśmiech.
- Ałć! Zabolało!
- Oj, uraziłam Wielkiego Pana Pottera?!
- Haha! Chyba śnisz!
- Ej miała być fajna zabawa!- Próbował zainterweniować Remus, który zauważył, że atmosfera robi się napięta.
- Słuchaj jeśli myślisz, że mówiąc, a wręcz krzycząc „Evans umów się ze mną!”, osiągniesz cel to grubo się mylisz! W przeciwieństwie do tych wszystkich twoich pseudo fanek, ja nie mdleję na twój widok i nie marzę tylko o tym, aby się z tobą umówić.
- Jeszcze będziesz moja. Zobaczysz!- Krzyknął i wyszedł, trzaskając drzwiami.
- Ja też wychodzę.- Powiedziałam.- Nie mam zamiaru tu siedzieć, jeśli on wróci.- I wyszłam.
***
Siedziałam w Pokoju Życzeń. Wyobraziłam sobie plażę, morze, zachód słońca. Tylko ja sama i nikogo więcej. Siedziałam tam i płakałam. Czemu płakałam? Nie mam pojęcia. Po prostu myślałam o jednym, zaraz mi się to kojarzyło z drugim i tak jakoś łzy same leciały. Myślałam, że James jest przyjacielem, ale teraz? Po tej kłótni? Straciłam do niego zaufanie całkowicie. Już mnie on nie obchodził. Postanowiłam, że skoro on postąpił, jak postąpił, to ja nie będę się do niego odzywać. Jeśli już to będzie to chłodne „cześć”. Po co mam się starać, „latać” za nim i mówić „James jesteśmy przyjaciółmi”, „James pogódźmy się”? Skończyła się dobra Lily. Kiedyś w takiej sytuacji bym poszukała go i chciała się pogodzić, ale to było kiedyś. Od teraz będzie zupełnie inaczej. Nawet jeśli mielibyśmy nie odzywać się do siebie nawzajem do końca życia. Nie szkodzi. Mało mam przyjaciół? A chłopaka na razie nie szukam. Poza tym nie chciałabym z nim być. Siedziałam w Pokoju Życzeń jeszcze parę minut i stwierdziłam, że chyba czas wracać do dormitorium. Wstałam, popatrzyłam jeszcze na morze i wyszłam.
W tym samym czasie (dziewczyny są już u siebie)
- Stary! A co będzie jak ona nie odezwie się do ciebie? Już nigdy?- Zapytał mnie Syriusz.- Przecież zależy ci na niej jak cholera! Sam tak mówiłeś! Napraw to!
- Syriusz. Czy ty teraz chcesz, żebym ja ją przepraszał? Za co?! Ja się pytam za co?! Za to, że zapytałem ją podczas gry w butelkę, dlaczego się ze mną nie umówi? Przypominam, że w grze w butelkę wybiera się prawdę lub wyzwanie, a ona wybrała obie te opcje. Mogła wybrać wyzwanie, bo każdy mógł się domyślić o co ją zapytam! Nie będę jej przepraszał. Nie ma w tym ani krzty mojej winy. Może się do mnie nie odzywać. Szczerze? Wisi mi to.
- Wszyscy doskonale wiemy, że nic ci nie wisi.- Powiedział Remus, rozbawiając tym wszystkich.
***
Leżałam na swoim łóżku. Było grubo po północy, a ja wciąż nie mogłam zasnąć. Myślałam o mnie i o Syriuszu. Byliśmy ze sobą już tydzień. To długo, jak na Syriusza. Jego najdłuższy związek trwał dwa dni. Sam mi to powiedział. Nie wiem o czym myślał, mówiąc mi to. Może chciał zasugerować, że ze mną chce pobić swój rekord i ustalić kolejny? Nie mam pojęcia. Syriusz był moim pierwszym, prawdziwym chłopakiem. To przy nim czuję się wyjątkowo. Traktuje mnie, jak księżniczkę. Nawet mówi na mnie „moja księżniczko”, a ja mu wtedy odpowiadam „mój księciu”. To słodkie. Początki związków zawsze są słodkie, ale później to się zmienia. Są kłótnie, sprzeczki, a potem rozstania. To, co kiedyś było piękne, staje się wspomnieniem. Niestety tak bywa. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła pierwsza w nocy. Przypomniałam sobie, jak wczoraj leżałam z Syriuszem u niego na łóżku.
Miałam głowę na jego torsie, a on obejmował mnie i bawił się moimi włosami.
- Co jeśli w przyszłości nie będziemy razem?- Zaczęłam temat.
- Nie dopuszczę do tego.- Odpowiedział, przenosząc swoją rękę na moje plecy.
- Nie mów tak. Nie wiesz, co się wydarzy.
- Posłuchaj. Mogą zdarzyć się kłótnie, jakieś sprzeczki, ale będziemy razem mimo wszystko tak? Chyba, że nie chcesz?
- Zwariowałeś? Oczywiście, że chcę!
- To po co zadręczasz się takimi myślami? Jesteśmy razem, jest nam dobrze, to po co roztrząsać takie zasmucające tematy?
- Sama nie wiem. Po prostu się martwię.
Syriusz przewrócił mnie na plecy tak, że teraz to on leżał na mnie.
- Na zawsze.- Powiedział i zbliżył się do mnie, chcąc mnie pocałować, ale ja zakryłam mu usta ręką.
- Ile będzie trwało to „na zawsze”? Miesiąc? Dwa?
- Kochanie. Jak rozumiesz słowa na zawsze? Na zawsze znaczy na zawsze. Pamiętaj.- Znów chciał mnie pocałować, ale ja szybko go odepchnęłam i zeskoczyłam z łóżka.
- Przepraszam, nie jestem gotowa.- Powiedziałam i chciałam wyjść. To byłby mój pierwszy pocałunek. Już chwytałam za klamkę, gdy podszedł do mnie Syriusz, objął w pasie i szepnął do ucha.
- Nie ma sprawy. Poczekamy.- Przytulił mnie i dopiero pozwolił wyjść.
Jest cudownym chłopakiem. Wręcz wymarzonym. Kto by się spodziewał, że szkolny podrywacz i kawalarz może być taki czuły i opiekuńczy? A najlepsze jest to, że marzenie połowy dziewczyn w szkole stało się moim spełnieniem. Zaczęłam planować naszą wspólną przyszłość i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
***
James i ja nadal nie odzywaliśmy się do siebie. I tak minął luty, marzec i nim się wszyscy obejrzeliśmy zaczął się kwiecień, a wraz z nim przygotowania do corocznych egzaminów, mimo że były one dopiero na początku czerwca. Wolałam zacząć się uczyć zawczasu. Któregoś wieczoru siedziałam sama przy kominku. Peter był u swojej Sophie, Frank i Alicja gdzieś poszli, Remus z Ann byli w bibliotece, a Syriusz zabrał Dor na spacer. Siedziałam i pisałam wypracowanie na OpCM o wilkołakach. Nagle na fotelu obok usiadł James. Spojrzałam na niego i zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Wstałam i chciałam iść do dormitorium, gdy James stanął w taki sposób, że nie mogłam wyjść.
- Odsuń się Potter. Chcę przejść jakbyś nie wiedział.- Warknęłam na niego.
- Spokojnie Evans. Jest jedno magiczne słowo i cię puszczę.
To była nasza pierwsza „rozmowa” od tamtej kłótni.
- Przepuść mnie albo dostaniesz.
- Eee. To więcej niż jedno słowo.- James próbował rozluźnić atmosferę, a przy tym też mnie.
- Nie masz co próbować Potter. Już nigdy nie będzie, jak dawniej.- Odepchnęłam go i poszłam do siebie.
Chwilę później w dormitorium
Siedziałam na swoim łóżku i kończyłam wypracowanie, gdy ktoś zapukał i nie czekając na odpowiedź po prostu wszedł. To był nie kto inny jak:
- Potter.- Powiedziałam, wracając do wcześniejszej pracy.- Czego? Pozwoliłam ci wejść?
- Słuchaj Evans. Jest taka sprawa, a ty musisz mi w niej pomóc.
- Nic nie muszę. Wyjdź.
- Nawet nie wiesz o co chodzi.
- I nie chcę wiedzieć. Wyjdź.
- Ale ..
- Wynocha! Nie rozumiesz?!
Zepchnęłam go z mojego łóżka i sama wstałam, ale tylko po to, żeby otworzyć mu drzwi.
- Mam cię może za rączkę wyprowadzić?
- Chętnie kotku.
- Nie mów tak na mnie! I wyjdź wreszcie!
Przez moment stał w milczeniu i patrzył na mnie. Nie wytrzymałam, wzięłam go za ramię najmocniej, jak umiałam i wyrzuciłam za drzwi. Nasłuchiwałam aż pójdzie. Gdy po dłuższej chwili wyszłam z pokoju, jego już nie było. „I całe szczęście.” pomyślałam.
***
Przed Transmutacją ja, Syriusz, Remus, Frank, Ann i Alicja wygłupialiśmy się i śmialiśmy z młodszych uczniów. Reszta przyjaciół była jeszcze chyba w pokoju wspólnym. W pewnym momencie do Syriusza podeszły jakieś dwie dziewczyny. Jedna z nich była wysoką blondynką o niebieskich oczach i całkiem zgrabnej figurze. Druga zaś była nieco niższa, miała brązowe włosy i piwne oczy. Niestety urodą to ona nie grzeszyła.
- Hej. Kiedy masz wolny wieczór?- Zapytała blondynka.
- No hej. A czemu chcesz wiedzieć?- Zdziwił się Syriusz. Chociaż ja wiedziałam, że on wie o co chodzi tej dziewczynie.
- No proste! Żeby się z tobą umówić!- Mówiąc to, blondyna spojrzała na mnie.
- Sorry maleńka, ale ja mam wszystkie wieczory zajęte od równo dwóch miesięcy.- Objął mnie, nadal patrząc na dwie nieznajome.
- Według mnie jesteś z nią o dwa miesiące za dużo.- Prychnęła i zaczęła odchodzić. Syriusz mocno chwycił ją za ramię.
- Za dużo sobie pozwalasz, obrażając moją dziewczynę. Jeszcze raz takie coś zrobisz albo Dor mi się poskarży, że coś do niej mówiłaś.
- To co? Uderzysz dziewczynę?
- Nie jestem damskim bokserem. Ostrzegam cię tylko, że wtedy miły nie będę.- Puścił ją, a ona szybko odeszła.
- Kocham cię wiesz?- Powiedziałam, gdy Syriusz mnie przytulił. Nie wiem czemu się wtedy ode mnie odsunął. Uśmiechnął się, ale był zmieszany. Wiedziałam, że ma problem z wyrażaniem uczuć, ale mógł chociaż odpowiedzieć „ja ciebie też”. Było mi strasznie przykro. Oczywiście zaraz mi przeszło, bo Syriusz zauważył, że coś jest nie tak i mnie pocałował.
***
Na lekcjach zawsze staraliśmy się siadać obok siebie. Ja akurat zawsze siedziałam centralnie przed Jamesem. Na Historii Magii zaczął kopać mnie w krzesło i szeptać:
- Psst! Psst! Evans!
Postanowiłam się nie odwracać, bo na pewno chciał się ze mną umówić.
- Evans no!
Żadnej reakcji.
- Evans do cholery!- Na szczęście nauczyciel nic nie słyszał, bo James miałby przechlapane.
- Czego ty chcesz?!- Byłam wkurzona.
- Umów się ze mną.- Uśmiechnął się szarmancko, co było w jego stylu.
Pokazałam mu środkowy palec i odwróciłam się w stronę profesora.
- Żartowałem, jeju! Evans!
Tak było przez całą lekcję. Wołał mnie, kopał w krzesło, rzucał we mnie wyrwanymi i zgniecionymi kartkami z jakiegoś brudnopisu, a ja nic. Nawet nie mówiłam mu, żeby przestał, bo by zobaczył, że mnie to denerwuje i dokuczał jeszcze bardziej. Niestety po lekcji zaczepił mnie.
- Evans, zaczekaj.
Zatrzymałam się, ale nie odwracałam.
- Nawet nie spojrzysz na mnie? Spoko. Chciałem zapytać, czy pomożesz mi w nauce?
- Ja? Tobie? Pff.
- Co „pff”? Co? Że niby ja się nie uczę?
- Może jeszcze mi powiesz, że się uczysz? To będzie hit stulecia!- Zaśmiałam się i poszłam.
- Evans!- James zaklął siarczyście, ale puściłam to mimo uszu.
***
Przez następnych kilka dni James prosił mnie o pomoc w nauce, któregoś dnia podczas Transmutacji przesiadł się z Alicją.
- Idź z powrotem do siebie, bo McGonagall się wydrze.- Szepnęłam do niego.
- Nie odejdę, dopóki się nie zgodzisz pomóc mi w nauce.
- To trochę tu posiedzisz i dostaniesz szlaban od McGonagall.
- Evans. Wiem, że chcesz mi pomóc. Ja to czuję.
- Ja czuję spaghetti, zaraz obiad.
- Śmieszne.- Zakpił.- To zgadzasz się czy nie?
- A jak się zgodzę to dasz mi spokój?- Zapytałam zniecierpliwiona.
- Oczywiście!
- Ale działamy na moich zasadach i warunkach. Resztę omówimy po lekcji, a teraz idź już.
***
Umówiłam się z Jamesem o osiemnastej w Pokoju Wspólnym. Nie chciałam, żeby pomyślał, że to randka, więc ubrałam szare dresy, jakąś starą, trochę przydużą bluzkę, a włosy związałam w kucyk. Gdy zeszłam na dół w Pokoju Wspólnym siedziało kilku pierwszorocznych i jakieś dwie trzecioklasistki. Oczywiście przy kominku siedział i czekał James. Ubrał się trochę za elegancko, jak na naukę. Miał na sobie czarne jeansy, niebieską koszulę w kratę, we włosach miał trochę żelu, a jego perfumy było czuć na kilometr. „No trudno. Nie ma odwrotu.” pomyślałam i podeszłam do niego.
- A ty co? Przyszedłeś się uczyć czy czekasz na jakąś swoją faneczkę, żeby ją gdzieś zabrać, uwieść i zostawić?
- Nie? Czekam na ciebie skarbie.- Powiedział, przeczesując włosy. To się stało jego nałogiem.
- Nie mów do mnie skarbie! Zaczynamy od Obrony przed Czarną Magią. Masz książki?- Kiwnął głową na stolik.- Dobra, otwórz na temacie o wilkołakach. Okej. Powiedz mi, co o nich wiesz?
Stałam przed nim, jak prawdziwa nauczycielka.
- Jedyne, co wiem, to to, że jesteś prześliczna.
- Przestań zgrywać pajaca Potter! Co wiesz o wilkołakach?
- Myślę, że umarłem, bo ty musisz być aniołem.
- Nie umarłeś .. Ale jeśli tak bardzo tego chcesz to można to jakoś załatwić.- Uśmiechnęłam się ironicznie.- To co wiesz o wilkołakach?
- Oj, coś wpadło ci do oka? A nie czekaj, wydaje mi się, że do mnie mrugnęłaś.
Ewidentnie James chciał mnie poderwać swoimi tandetnymi tekstami, ale ja się nie dałam.
- Dobra widzę, że nie chciałeś się uczyć tylko mnie podrywać. W takim razie idę.- Wzięłam książki i poszłam do dormitorium. James nawet nie chciał, żebym się zawróciła, co tylko dowiodło, że miałam rację.
Wróciłam do dormitorium, rzuciłam książki na łóżko i poszłam do łazienki. Kilka minut później wyszłam owinięta w ręcznik.
- Co tak szybko?- Zapytała Dor.- Jesteś wykąpana przed dziewiętnastą? Co się stało?
- A co mogło się stać?! Nie chodziło mu o naukę!- Byłam wściekła.- Z dobrego serca chciałam mu pomóc. Myślałam, że może teraz będzie normalny, ale nie! On oczywiście musiał mnie podrywać!
- Spokojnie Lily. James już taki jest. Znam go od dzieciństwa.- Mrugnęła do mnie Dor.
Trochę się uspokoiłam i usiadłam na łóżku, żeby napisać list do rodziców.
***
- Słuchaj. Chcę ich skłócić, a TY- wskazała na mnie palcem- mi w tym pomożesz.- Stałyśmy w jakiejś pustej, nieużywanej klasie.- On musi być mój!
- No nie wiem.
- Pamiętaj, że znam twoją tajemnicę. A chyba nie chciałabyś, żeby wyszła na światło dzienne?
- Ciekawe jaką?- Prychnęłam.
- Rok temu podkochiwałaś się w Severusie Snape. A dobrze wiesz, że nie miałabyś życia, gdyby uczniowie się o tym dowiedzieli. Nikt go nie lubi. Poza tym rudzielcem Evans. To jak? Pomożesz mi nie?
- Niech ci będzie.- Spuściłam głowę. Uważałam, że to głupi pomysł. W końcu oni byli ze sobą tacy szczęśliwi! Ale cóż, nie chciałam, żeby ktoś się dowiedział o moim zauroczeniu.
- Jutro w tym samym miejscu, o tej samej porze omówimy szczegóły. Teraz po moim wyjściu policzysz do dwudziestu i dopiero ty wyjdziesz. Jasne?- Kiwnęłam głową. Dziewczyna wyszła, a ja powiedziałam sama do siebie:
- Nadal uważam, że to idiotyczny pomysł. Rozwalać czyjś związek?
Odczekałam jeszcze chwilę i poszłam w stronę swojego dormitorium.
Świetny! Kiedy nowy? :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :) Kiedy następny? :P
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, jak zawsze :D Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńP.S. Na blogu http://lily-james-i-ja.blogspot.com/ pojawił się nowy rozdział :)
Zapraszam, Anna M. Waldorf
Kiedy nowy? Tak strasznie chcem go czytać ale jak nie będziesz dodawała notek to z przykrością przestanę :'(
OdpowiedzUsuń